Termin rozpoczęcia spotkania
wyznaczony został na godzinę 16:00, ale już przeszło sto dwadzieścia
minut wcześniej - jakby to powiedziała miła panienka zapowiadając na
dworcu przyjazdy pociągów - goście odnoszą pierwszy sukces. Nie na
boisku, lecz na trybunach. Na parkingu przy hotelu "Cracovia" coraz
więcej autokarów, mikrobusów i samochodów osobowych mających na początku
numeru rejestracyjnego literę "R" jak Rzeszów.
Kibice krakowscy mają jeszcze nieco czasu, nic więc dziwnego, iż na
sąsiadujących ze stadionem błoniach słychać tylko głośne okrzyki - "Resovia,
Resovia, Resovia!" Rzeszowianie zajmują miejsca na trybunie "stojącej".
W górę wędrują pasiaste flagi o... biało-czerwonych barwach. Jednak jest
także coraz więcej krakusów. Przybywają indywidualnie i w
zorganizowanych grupach. Siadają po przeciwległej stronie. Powiewają w
górze flagi. Oczywiście pasiaste i... oczywiście biało-czerwone.
Bo przeznaczenie okazało sie nie tylko nieubłagane, ale i złośliwe. W
tej wielkiej grze, która wyniesie jednego z rywali w szeregi
drugoligowców, pogrążając drugiego w rozpaczy i w klasie
międzywojewódzkiej, obowiązują te same flagi, te same barwy. I Cracovia
i Resovia to "pasiaki". Oba stare i szanowane kluby związały się z
białym i czerwonym kolorem. Jedyna różnica, nie licząc śpiewu i
okrzyków, to fakt, że sporo flag Rzeszowskich przyozdobionych jest
godłem klubu. Sporo, ale nie wszystkie.
Wracam przed stadion. Coraz większy tłok. Duszno, napoje chłodzące,
głównie "pepsi" idą jak woda. Bardziej spragnieni muszą przespacerować
się kilkadziesiąt metrów na błonie. Tu prawie wszędzie i w dowolnej
ilości można pokrzepić się za jedyne osiem złotych jasnym piwkiem
"extra". Niektórzy już mają za mały procent krwi w alkoholu. Wielu
rzeszowian także wyraźnie zrobiło użytek z wody ognistej, ale nie ma
żadnych, nawet drobnych awantur. "Wysoka kultura" - komentuje jakiś
przechodzący jegomość.
Naprzeciw siebie idą dwie grupy. Biało-czerwone flagi na czele. Jedne
Cracovii, drugie Resovii. Mijają się wśród wzajemnych żartów. "Dziś
wieczorem cały Kraków będzie pijany" - triumfalnie stwierdza kibic
gospodarzy. "Chyba z rozpaczy" - pada błyskawiczna riposta.
Do meczu jeszcze prawie godzina, ale wszystkie lepsze miejsca są już
zajęte. Nagle sensacja, w morzu biało-czerwonych barw pojawiają się
inne. Towarzyszy temu śpiew - "Heja heja heja Wisełka" To duża grupa
kibiców "białej gwiazdy" Rozmawiałem z kilkoma. Za kim będą? "Cracovia
dziady - mówi jeden - ale mogli by wreszcie wejść do pierwszej ligi, bo
wtedy można im będzie dwa razy do roku spuścić takie manto że hej".
Do meczu już tylko kilkanaście minut. Na trybunach dwadzieścia pięć
tysięcy ludzi. Kibice są doskonale zorganizowani. Niedaleko mnie, w
dużej grupie krakowian, od razu widać tych, którzy wiodą prym. Jeden
kilkunastoletni chłopak, chyba uczeń, w długim szaliku o barwach... nie,
nie bede już podawał kolorów, i tak wszyscy wiedzą. Drugi sporo starszy,
ubrany w autentyczną koszulkę z numerem "16" - prawdziwy król. Ten
młodszy zaczyna wszystkie pieśni starszy sprawuje ogólny nadzór,
krzycząc od czasu do czasu "raaazem".
Niestety z repertuaru po konsultacjach powoli odpada tradycyjne "Pasy
gola" Bo jakże, przecież "pasy" to nie tylko krój koszulek, to przede
wszystkim symbol, a ta "cholerna" Resovia, szkoda gadać.
Nagle trybunami wstrząsa wielki okrzyk. Taki, który znają bywalcy
Wyścigów Pokoju. Tak krzyczy stadion, gdy ukazuje się pierwszy kolarz.
tak krzyczą też na Cracovii. Są ! Idą !
Najpierw rozgrzewka. Nikt nie gra w pasiakach! Cracovia cała czerwona.
Resovia - biała. Podzielili się swymi barwami.
Wreszcie mecz, na trybunach doping i śpiewy. Teraz krakowianie mają
przewagę. Na boisku i na trybunach. Ale prawie dziewięćdziesiąt procent
kibiców ponad wszystko pragnie jednego - bramek ! A bramek nie ma.
Czas mija. Zdenerwowani są wszyscy, tych dwudziestu dwóch na murawie i
tysiące na trybunach. Jedynie sędzia główny, pan Brunon Piotrowicz z
Cieszyna i jego dwaj koledzy na liniach wydaja sie spokojni. Bramek nie
ma, kibice czekają.
W dwudziestej czwartej minucie straszne zamieszanie na przedpolu gości.
Grzesiak w biegu strzela, piłka zostaje jednak zablokowana ciałem
obrońcy. Noga napastnika gospodarzy trafia nie tylko na opór piłki, ale
i kilkudziesięciu kilogramów wagi przeciwnika. Kontuzja. Żegnany
oklaskami Grzesiak opuszcza plac gry. Zza boiska krzyczy coś do kolegów,
liczy że dadzą sobie rade.
Pierwsza połowa dobiega końca. Na trybunach ciągłe "my chcemy gola
Cracovio my chcemy gola". Ale gola nie ma, nawet tego jednego. Nagle
ostry, bardzo dobry strzał Hefki! Chyba bramka! NIE! Chruściński broni!
To już nie jest ten sam bramkarz, co w pierwszym kwadransie. Teraz łapie
wszystko, pewnie i zdecydowanie. Na trybunach jęk zawodu a nieco niżej
jeden z obrońców Resovii podbiega do swego bramkarza i całuje go
dziękując, że jeszcze jest 0:0.
Wreszcie przerwa. Oklaski żegnają schodzących na odpoczynek piłkarzy.
Klaszczą kibice krakowscy i rzeszowscy. Jedni i drudzy mają jeszcze
wiele nadziei. Pierwsi liczą że jednak cos będzie. Drudzy, że nie będzie
już nic.
Na trybunach komentarze. "Dobrze jest" - ktoś mówi. "Wcale nie" -
słychać z drugiego sektora - jak nie strzelili do przerwy to juz nie
strzela"
Zawodnicy wychodzą na boisko. Druga połowa i od razu atak gospodarzy.
Piękny strzał idący tuż pod poprzeczkę. Powietrzna akrobacja
Chruścińskiego. I tylko rzut rożny!
W 56 minucie mogło być już po meczu. Lewoskrzydłowy Resovii Janicki
przejmuje niecelne podanie, wychodzi sam na sam z bramkarzem gospodarzy
Koczwarą. Kąt jest jednak ostry. Nie widząc znajdującego się w idealnej
pozycji Bogdanowicza strzela. Piłka nie toczy się zbyt szybko. Trudno ja
jednak dogonić, można tylko patrzeć. Patrzą piłkarze, patrzą trybuny.
Piłka przechodzi obok słupka na aut. Z tysięcy piersi wydobywa się
westchnienie ulgi.
W ataku nadal gospodarze . Na polu karnym Resovii coraz więcej spięć. Po
rzucie rożnym, najwyżej ze wszystkich skacze kapitan krakowian, środkowy
obrońca Bielewicz. Uderza głową, ale bramka jest zaczarowana, piłka
minimalnie mija spojenie słupka z poprzeczką. Na trybunach rozpacz, a na
środku boiska drugi stoper gospodarzy Turecki pada na kolana bijąc głową
o ziemie. Nie ma ! Dlaczego ciągle nie ma ? !
Jeszcze jeden gigantyczny zryw. Kibiców i piłkarzy. Olbrzymi doping i
kolejne ataki. Znowu rzut rożny i któryś z krakowian mocno uderza głową piłkę,
kierując ją tuż obok lewego słupka bramki! Widownia zrywa się! Trwa to ułamek
sekundy! Z tysięcy gardeł wyrywa się okrzyk ...jeeeeest !
Chruściński nie ma żadnej szansy! strzał z bliska mocny, a poza tym
oddany w dużym tłoku! tej piłki nie można nawet dobrze zobaczyć - chyba
że w siatce!
Ale w tym ułamku sekundy kibice widzą coś jeszcze, czemu praktycznie nie
można uwierzyć! Bramkarz gości - właściwie nie mający prawa nawet drgnąć
- jednak interweniuje! Wykonuje powietrzną robinsonadę i ... nie wybija
piłki na rzut rożny! On ją łapie ! Po prostu łapie!
Na trybunach szok. Tuż za mną ktoś jęczy trzymając się za głowę... "Boże
jak on to zrobił, przecież nie miał prawa. Boże, Boże!!"
To już ostatnie minuty. Resovia nie tylko się broni, ale zaczyna
atakować. Na widowni zwątpienie. Teraz wszyscy hurmem na sędziego. Za
co? Za to ze nie podyktował dwóch karnych, a to że gwizdał spalone,
wreszcie za to że jest 0:0, cały czas cholerne 0:0
Jeszcze kilka zdecydowanych wybić piłki poza boisko i koniec. Remis
będący zwycięstwem Resovii i wielką klęską gospodarzy. Na płycie
walczący jeszcze przed chwilą piłkarze Resovii i padają w objęcia
rezerwowych, trenerów i działaczy.
W tunelu prowadzącym do szatni pierwsi ukazują się krakowianie.
Charakterystyczne dla przegranych opuszczone głowy, ciężki krok. Tak
samo ze stadionu wychodzą krakowscy kibice.
Mijam wielu, bardzo wielu smutnych ludzi.
A kilka metrów obok, na środku ruchliwego chodnika, klęczy
kilkunastoletni chłopiec z triumfalnie wyciągniętymi ramionami. Nikogo
nie widzi. Jest w ekstazie. Klęczy i krzyczy na całe gardło - RESOVIAAAA
!!!
A oto zawodnicy reprezentujący w tym meczu barwy Resovii:
Chruściński, Sochacki, Lewandowski, Pielach, Szarek, Urban, Daniło,
Grzyb, Szarama, Bogdanowicz, Kucaj, Janicki
|