To
jest nasze miasto, to jest nasz klub....-
śpiewają gromko i chóralnie rzeszowscy kibice, zagrzewając do walki
sportowców Resovii. Dopingują ich tak od stu lat, gorąco i
spontanicznie, dając wyraz swemu przywiązaniu do klubu i miasta.
Wierne grono sympatyków Resovii stało i stoi murem za swoim klubem,
zarówno w tych dniach, kiedy sięgał on po sukcesy i medale, jaki i w
tych, gdy widmo niepowodzeń zaglądało mu w oczy i zbierał baty od
rywali ze sportowych boisk. Bo klub był ich, zbratany z nimi na dobre
i na złe, był swój, rzeszowski, z nim całe pokolenia mieszkańców
miasta wiązały swe losy.
Resovia wyrosła bowiem na rzeszowskim gruncie. Miastu i jego
mieszkańcom była zawsze wierna, dzieliła z nimi przez 100 lat ich
radości i troski. Dla rzeszowian była czymś bliskim i nierozerwalnie
sprzymierzonym z miastem. Sympatia rzeszowiaków do Resovii wiązała się
z faktem, że jej powstanie nie było jakąś narzuconą z góry inicjatywą
(jak to było w innych rzeszowskich klubach), ale chęcią rzeszowskich
gimnazjalistów do reprezentowania miasta w zawodach sportowych. Ta miłość do klubu, założonego
na początku XX wieku w grodzie Rzecha przechodzi do dzisiaj z
pokolenia na pokolenie.
Dla
wielu kibiców Resovia pozostanie na zawsze klubem dzieciństwa i
ścisłych związków z rodzinnym miastem. W niej występowali ci wszyscy,
dla których Rzeszów bez względu na dalsze miejsce zamieszkania, na
zawsze pozostał miastem magicznym i bliskim sercu. Miastem, w którym
wiele historycznych miejsc, dzielnic, ulic, kamienic, placów
związanych jest z Rzeszowską Maltą .
|