RZESZÓW

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum





 

 

 

  2009.09.01 | 70. rocznica wybuchu II wojny światowej

Na krótko przed swoją śmiercią w 2008 roku, znany pisarz i bramkarz przedwojennej Resovii Gerard Górnicki nadesłał do jednej z rzeszowskich redakcji utwór sceniczny w dwóch aktach pt: „Czarne bociany”.
Do przesyłki dołączył również list, w którym wyjaśniał m.in.:
 „Napisałem ten utwór na 70 rocznicę napaści niemieckiej na Polskę, o bohaterstwie 17 Pułku Piechoty z Rzeszowa. My, resoviacy byliśmy z tym pułkiem związani, dzielni. To był CWKS Resovia. Myślę, że ta sztuka powinna być wystawiona w Rzeszowie. Proszę redakcję o poparcie...”

Niestety przedwojenny resoviak, autor ponad 20 powieści i były żołnierz Armii Krajowej nie doczekał spełnienia swojego życzenia. Gerard Górnicki zmarł w lipcu ubiegłego roku w Poznaniu. W 70 rocznicę wybuchu II wojny publikujemy fragment nadesłanego dramatu scenicznego. Może rzeczywiście któraś z rzeszowskich scen zainteresuje się utworem i życzenie wybitnego resoviaka się spełni.
 

Czarne Bociany

Utwór sceniczny w 2 aktach (fragment)

 Czas akcji: 11-13 września 1939 roku.

Miejsce akcji:  Wieś Siedliska nad Sanem; Wieś Borownica.

OSOBY: Beniamin Kotarba, ppłk., dowódca 17 p.p.; Józef Weisbach, major, dow. 1 batalionu; Adam Szymański, major, dow. 2 batalionu; Marcin Pasierb, major, dow. 3 batalionu; Piotr Zaratkiewicz, porucznik, adiutant; Jan Bogoria, podchorąży, ranny – Strzyżów; Ludwik Kołodziej, listonosz; Kasia Słowik, urzędniczka na poczcie; Żołnierze – pięciu.

W roku 2009 przypada 70 rocznica napaści niemieckiej na Polskę. W obronie brała udział Armia Karpaty, a z nią 17 Pułk Piechoty z Rzeszowa.

 

AKT I
Scena 1

Urząd Pocztowy – Siedliska nad Sanem. Kasia w harcerskim mundurku, przy telefonie, patrzy na mapę Polski wiszącą na ścianie.

 
KASIA:
- Halo, słucham... Tak, Siedliska nad Sanem... Kto mówi?... tajemnica wojskowa... Ach Piotr mój miły z Przemyśla... co się dzieje?...
Słucham, mów, głos masz ochrypły... Patrzę na mapę... Jezus Maria, Niemcy zajęli Gorlice, Jasło, Krosno, Strzyżów... Co będzie z nami?...
Nie płaczę... i nie śpiewam, to nie wiosna dla słowików... Mój drogi, co mamy robić?
Ślub? Oszalałeś... Dziesięć dni wojny, a wróg przeskoczył tyle naszych rzek, Boże, ratuj! Tak, jest u nas wojsko, cudne chłopaki... możesz być zazdrosny... niedaleko grzmią armaty... to – nasze? Boję się o ciebie, Piotruś, nie bądź wariatuncio, modlę się... Czuwaj! (odkłada słuchawkę telefonu)
Nie puszczą wroga dale... nie puszczą... (wchodzi listonosz Kołodziej, zmęczony)

KOŁODZIEJ:
– Kto kogo nie puści?

KASIA:
–Nasi chłopcy nie puszczą wroga dalej...

KOŁODZIEJ:
–Dziecinko, nie wiesz co się dzieje w zagajnikach nad rzeką... Raj na ziemi... Żołnierze mają dzień wypoczynku, dowódca ma dobre serce, kucharze nie żałują grochówki i mięsiwa, słoneczko grzeje....

KASIA:
–A może to już koniec wojny?

KOŁODZIEJ:
–Skąd? Sojusznicy germańców, wleźli przez Karpaty zaskoczyli nas, potem ciężkie boje pod Zakliczynem nad Dunajcem, walki w Krośnie, z niemieckimi pancernymi, Żołnierze krwi nie żałują, obrona to skuteczna forma wojny, a na wojnie jak na wojnie, okrucieństwa, gwarzyć chciałoby się w niedzielę o wojnie, słuchać wieści, ale po wiekach.

KASIA:
–Panie Ludwiku, niech pan już więcej nie opowiada, serce boli, chłopcy wypoczną, ale nasza rzeka San już nie ma znaczenia, a taka piękna...

KOŁODZIEJ:
-Piękna górska sceneria, przełomy, strome zbocza, urwiste skały, ale pod  Krasiczynem wszystko łagodnieje, na leśne otoczenie zapada cisza...

KASIA:
-Zostają czarne bociany, im huk armat niestraszny, to surowe ptaki. Złowrogie, ja się ich boję...

KOŁODZIEJ:
-Jesteś odważna... Ja podczas tamtej wojny służyłem w wojsku Franciszka Józefa, cesarza spolegliwego, to była mieszanina narodów. W piętnastym roku pod Gorlicami i w obronie Przemyśla biliśmy się dzielnie, Rosjanie uciekli daleko na wschód, zostały zniszczenia i cmentarze, nasza beskidzka ziemia zachowała ślady krwawych walk, są mogiły samotnych polskich chłopów... Ziemio karpackich zapadłych okopów i znów dzisiaj słuchamy huku artylerii, fatum wisi nad nami...

KASIA:
-Patrzę na mapę, zostają ostatki w rękach polskich, nie zapadną się pod ziemią.

KOŁODZIEJ:
-Nie zapadną, wojna rozleje się na cały świat, Niemcom dzisiaj pachną już wody Dniestru, pchają się na Sambor i na Lwów, mówią nasi oficerowie...

KASIA:
-Mój chłopiec, plutonowy Brzoza, nic mi nie mówił, nie miał ponurego głosu, marzy mu się ślub, ale jak nie wróci z wojny? Pójdę do klasztoru... Boże, litości....

KOŁODZIEJ:
-Dziecinko, plutonowy nie bawi się w stratega, ja też nie, ale odzywa się w głowie wyobraźnia austriackiego generała...

KASIA:
-Kpić dzisiaj nie wolno, panie listonoszu...

KOŁODZIEJ:
-Nam kpić nie kazano, wstąpiłem na działo.... A generałowie pięknie tańczyli wiedeńskie walce, zaś żołnierze grali świetnie w piłkę nożną... Kasiu, kiedyś była wojna stuletnia, a dzisiaj trwa dopiero dziesięć dni, mamy dużo czasu... Czarne bociany nie są groźne, białe ich nie zadziobią, spokojna głowa, przecież matki nad Sanem rodzą bieluśkie dzieci... Kasiu, ja byłem na obcej wojnie, ale wstąpiłem do Legionów, jak i mój brat, do Brygadiera i humor mi się poprawił...

KASIA:
-Na moście cicho, dużo naszego wojska przeszło, cisza przed burzą...

KOŁODZIEJ:
-Tak,  przewaliło się wojsko w te piękne lasy i wzgórza, pułk pogruchotany, oni coś knują, są osaczeni przez wroga i góry.

KASIA:
-Niebo słoneczne, malowniczy krajobraz, tylko żyć...

KOŁODZIEJ:
-O życie trudno...

KASIA:
-Pan się boi?

KOŁODZIEJ:
-Tak, ale wierzę w ich spryt, w humor... Wiara- to ufność, że prawda i sprawiedliwość wygra, że nie ma zdrajców, wiara góry przeskoczy, nasi muszą atakować przytomnie, rozumnie, a wojna? Lepsza w domu kapusta niż na wojnie kura tłusta...

KASIA:
-Matki nienawidzą wojny, giną najlepsi... W osiemnastym roku zginął major Leopold Lis-Kula w walce z Ukraińcami, miał dwadzieścia dwa lata, w Rzeszowie stoi jego pomnik, a wieki mówią pomnikami... Maszerowałam przed pomnikiem Lisa-Kuli, miałam dwadzieścia lat...

KOŁODZIEJ:
-Jesteś dzielna, wieści nie będą malowane, ale to jest nasza obronna wojna, o wszystko....

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Gerard Górnicki urodził się w Strzyżowie 13 sierpnia 1920 roku. Autor ponad 20 książek prozatorskich, felietonów i opowiadań. Laureat Nagrody Literackiej Miasta Rzeszowa i  Złotego Medalu Labor Omnia Vincit, Honorowy Obywatel Miasta Strzyżowa, uhonorowany tytułem "Dobosza Powstania Wielkopolskiego", odznaczony Krzyżem Partyzanckim i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W czasie okupacji żołnierz Armii Krajowej (pseud. Mnich) i nauczyciel tajnego nauczania. Absolwent Wydziału prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 30-tych bramkarz Resovii. W rzeszowskich „pasiakach’ grał m.in. z Wróblem, Hogendorfem, Saneckim, Baranem, Kołodziejem. Był aktywnym członkiem Zarządu Głównego Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego. Przez ostatnie 50 lat życia  mieszkał w Poznaniu.
O macierzystym Strzyżowie i Resovii pamiętał do ostatnich dni. Zmarł 31 lipca 2008 r. w Poznaniu.

na podst. Wiesław Zieliński  „Wspólna obecność” nr 8. 2008

 

 



Wspomnienia Gerarda  Górnickiego z lat 1934-39
----------------------------------

Gerard Górnicki o Resovii
z 1937 roku

----------------------------------

Resovia i 17 pułk piechoty












































































































 

| ... do Rzeszów |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by