Na
krótko przed swoją śmiercią w 2008 roku, znany pisarz i bramkarz przedwojennej
Resovii Gerard Górnicki nadesłał do jednej z rzeszowskich redakcji utwór
sceniczny w dwóch aktach pt: „Czarne bociany”.
Do przesyłki dołączył również list, w którym wyjaśniał m.in.:
„Napisałem ten utwór na 70 rocznicę napaści niemieckiej na Polskę, o
bohaterstwie 17 Pułku Piechoty z Rzeszowa. My, resoviacy byliśmy z tym pułkiem
związani, dzielni. To był CWKS Resovia. Myślę, że ta sztuka powinna być
wystawiona w Rzeszowie. Proszę redakcję o poparcie...”
Niestety przedwojenny resoviak,
autor ponad 20 powieści i były żołnierz Armii Krajowej nie doczekał spełnienia
swojego życzenia. Gerard Górnicki zmarł w lipcu ubiegłego roku w Poznaniu. W 70
rocznicę wybuchu II wojny publikujemy fragment nadesłanego dramatu scenicznego.
Może rzeczywiście któraś z rzeszowskich scen zainteresuje się utworem i życzenie
wybitnego resoviaka się spełni.
Czarne Bociany
Utwór sceniczny w 2 aktach (fragment)
Czas akcji: 11-13 września 1939
roku.
Miejsce akcji: Wieś Siedliska
nad Sanem; Wieś Borownica.
OSOBY: Beniamin Kotarba, ppłk.,
dowódca 17 p.p.; Józef Weisbach, major, dow. 1 batalionu; Adam Szymański, major,
dow. 2 batalionu; Marcin Pasierb, major, dow. 3 batalionu; Piotr Zaratkiewicz,
porucznik, adiutant; Jan Bogoria, podchorąży, ranny – Strzyżów; Ludwik
Kołodziej, listonosz; Kasia Słowik, urzędniczka na poczcie; Żołnierze – pięciu.
W roku 2009 przypada 70
rocznica napaści niemieckiej na Polskę. W obronie brała udział Armia Karpaty, a
z nią 17 Pułk Piechoty z Rzeszowa.
AKT I
Scena 1
Urząd Pocztowy – Siedliska nad Sanem. Kasia w harcerskim
mundurku, przy telefonie, patrzy na mapę Polski wiszącą na ścianie.
KASIA:
- Halo, słucham... Tak, Siedliska nad Sanem... Kto mówi?... tajemnica
wojskowa... Ach Piotr mój miły z Przemyśla... co się dzieje?...
Słucham, mów, głos masz ochrypły... Patrzę na mapę... Jezus Maria, Niemcy zajęli
Gorlice, Jasło, Krosno, Strzyżów... Co będzie z nami?...
Nie płaczę... i nie śpiewam, to nie wiosna dla słowików... Mój drogi, co mamy
robić?
Ślub? Oszalałeś... Dziesięć dni wojny, a wróg przeskoczył tyle naszych rzek,
Boże, ratuj! Tak, jest u nas wojsko, cudne chłopaki... możesz być zazdrosny...
niedaleko grzmią armaty... to – nasze? Boję się o ciebie, Piotruś, nie bądź
wariatuncio, modlę się... Czuwaj! (odkłada słuchawkę telefonu)
Nie puszczą wroga dale... nie puszczą... (wchodzi listonosz Kołodziej,
zmęczony)
KOŁODZIEJ:
– Kto kogo nie puści?
KASIA:
–Nasi chłopcy nie puszczą wroga dalej...
KOŁODZIEJ:
–Dziecinko, nie wiesz co się dzieje w zagajnikach nad rzeką... Raj na ziemi...
Żołnierze mają dzień wypoczynku, dowódca ma dobre serce, kucharze nie żałują
grochówki i mięsiwa, słoneczko grzeje....
KASIA:
–A może to już koniec wojny?
KOŁODZIEJ:
–Skąd? Sojusznicy germańców, wleźli przez Karpaty zaskoczyli nas, potem ciężkie
boje pod Zakliczynem nad Dunajcem, walki w Krośnie, z niemieckimi pancernymi,
Żołnierze krwi nie żałują, obrona to skuteczna forma wojny, a na wojnie jak na
wojnie, okrucieństwa, gwarzyć chciałoby się w niedzielę o wojnie, słuchać
wieści, ale po wiekach.
KASIA:
–Panie Ludwiku, niech pan już więcej nie opowiada, serce boli, chłopcy wypoczną,
ale nasza rzeka San już nie ma znaczenia, a taka piękna...
KOŁODZIEJ:
-Piękna górska sceneria, przełomy, strome zbocza, urwiste skały, ale pod
Krasiczynem wszystko łagodnieje, na leśne otoczenie zapada cisza...
KASIA:
-Zostają czarne bociany, im huk armat niestraszny, to surowe ptaki. Złowrogie,
ja się ich boję...
KOŁODZIEJ:
-Jesteś odważna... Ja podczas tamtej wojny służyłem w wojsku Franciszka Józefa,
cesarza spolegliwego, to była mieszanina narodów. W piętnastym roku pod
Gorlicami i w obronie Przemyśla biliśmy się dzielnie, Rosjanie uciekli daleko na
wschód, zostały zniszczenia i cmentarze, nasza beskidzka ziemia zachowała ślady
krwawych walk, są mogiły samotnych polskich chłopów... Ziemio karpackich
zapadłych okopów i znów dzisiaj słuchamy huku artylerii, fatum wisi nad nami...
KASIA:
-Patrzę na mapę, zostają ostatki w rękach polskich, nie zapadną się pod ziemią.
KOŁODZIEJ:
-Nie zapadną, wojna rozleje się na cały świat, Niemcom dzisiaj pachną już wody
Dniestru, pchają się na Sambor i na Lwów, mówią nasi oficerowie...
KASIA:
-Mój chłopiec, plutonowy Brzoza, nic mi nie mówił, nie miał ponurego głosu,
marzy mu się ślub, ale jak nie wróci z wojny? Pójdę do klasztoru... Boże,
litości....
KOŁODZIEJ:
-Dziecinko, plutonowy nie bawi się w stratega, ja też nie, ale odzywa się w
głowie wyobraźnia austriackiego generała...
KASIA:
-Kpić dzisiaj nie wolno, panie listonoszu...
KOŁODZIEJ:
-Nam kpić nie kazano, wstąpiłem na działo.... A generałowie pięknie tańczyli
wiedeńskie walce, zaś żołnierze grali świetnie w piłkę nożną... Kasiu, kiedyś
była wojna stuletnia, a dzisiaj trwa dopiero dziesięć dni, mamy dużo czasu...
Czarne bociany nie są groźne, białe ich nie zadziobią, spokojna głowa, przecież
matki nad Sanem rodzą bieluśkie dzieci... Kasiu, ja byłem na obcej wojnie, ale
wstąpiłem do Legionów, jak i mój brat, do Brygadiera i humor mi się poprawił...
KASIA:
-Na moście cicho, dużo naszego wojska przeszło, cisza przed burzą...
KOŁODZIEJ:
-Tak, przewaliło się wojsko w te piękne lasy i wzgórza, pułk pogruchotany, oni
coś knują, są osaczeni przez wroga i góry.
KASIA:
-Niebo słoneczne, malowniczy krajobraz, tylko żyć...
KOŁODZIEJ:
-O życie trudno...
KASIA:
-Pan się boi?
KOŁODZIEJ:
-Tak, ale wierzę w ich spryt, w humor... Wiara- to ufność, że prawda i
sprawiedliwość wygra, że nie ma zdrajców, wiara góry przeskoczy, nasi muszą
atakować przytomnie, rozumnie, a wojna? Lepsza w domu kapusta niż na wojnie kura
tłusta...
KASIA:
-Matki nienawidzą wojny, giną najlepsi... W osiemnastym roku zginął major
Leopold Lis-Kula w walce z Ukraińcami, miał dwadzieścia dwa lata, w Rzeszowie
stoi jego pomnik, a wieki mówią pomnikami... Maszerowałam przed pomnikiem
Lisa-Kuli, miałam dwadzieścia lat...
KOŁODZIEJ:
-Jesteś dzielna, wieści nie będą malowane, ale to jest nasza obronna wojna, o
wszystko....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gerard Górnicki
urodził się w Strzyżowie 13 sierpnia 1920 roku. Autor ponad 20 książek
prozatorskich, felietonów i opowiadań. Laureat Nagrody Literackiej Miasta
Rzeszowa i Złotego Medalu Labor Omnia Vincit, Honorowy Obywatel Miasta
Strzyżowa, uhonorowany tytułem "Dobosza Powstania Wielkopolskiego", odznaczony
Krzyżem Partyzanckim i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W czasie
okupacji żołnierz Armii Krajowej (pseud. Mnich) i nauczyciel tajnego nauczania.
Absolwent Wydziału prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 30-tych
bramkarz Resovii. W rzeszowskich „pasiakach’ grał m.in. z Wróblem, Hogendorfem,
Saneckim, Baranem, Kołodziejem. Był aktywnym członkiem Zarządu Głównego
Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego. Przez ostatnie 50 lat życia
mieszkał w Poznaniu.
O macierzystym Strzyżowie i Resovii pamiętał do ostatnich dni. Zmarł 31 lipca
2008 r. w Poznaniu.
|