Podczas piłkarskich derbów Resovia - Stal znów
doszło do burd. Mało jednak kto pamięta, w jakich okolicznościach
rodziła się rywalizacja między oboma klubami. Przypomnijmy więc -
sięgając lat 40. - genezę konfliktu.
Jako datę założenia Resovii przyjmuje się rok 1905. Nawet jeśli jest
to data odrobinę "naciągana", popularna "Malta" z pewnością należy do
najstarszych polskich klubów. Jest też, oczywiście, nestorką wśród
klubów miejskich.
- Przed wojną cały Rzeszów szalał na
punkcie Resovii - opowiada Bogusław Kotula, gawędziarz,
historyk i miłośnik sportu. - Czołowi
piłkarze "pasiaków": Hogendorf, Baran, Wróbel czy Kotelnicki byli
noszeni na rękach.
To komunistyczny intruz
Pod koniec wojny w Rzeszowie powstaje nowy klub - Stal. Wśród
kibiców Resovii rozlega się pomruk niezadowolenia. -
Stal była traktowana jak intruz,
który włazi na teren "galicyjskiej" Resovii - wspomina Kotula.
- W dodatku stalowców kojarzono z
zainstalowanym po wojnie ustrojem. Powiadano, że jest to klub
komunistyczny, założony przez partyjniaków.
- Stal niewątpliwie została pomyślana
jako klub klasy robotniczej - dodaje Emil Kotelnicki,
wieloletni działacz Resovii, syn przedwojennego piłkarza "pasiaków". -
Władze postanowiły dać robotnikom
rozrywkę. Do tego świetnie nadawał się sport, utworzono więc Zakładowy
Klub Sportowy Stal. Odtąd to właśnie Stal miała być sportową wizytówką
miasta. Dlaczego nie Resovia?
- Bo uchodziła za klub "mieszczański"
i utożsamiano ją z przedwojennym Rzeszowem - tłumaczy
Kotelnicki. - Po wojnie nie wolno
było nawet używać historycznej nazwy Resovia. Przez pewien czas klub
funkcjonował jako "Ogniwo".
"Komuchy" to nie był jedyny epitet, jaki "stary" Rzeszów kierował pod
adresem Stali. Jej zawodników i kibiców wyzywano też od wsioków. -
Takie określenia brały się stąd, że
stadion Stali początkowo mieścił się na obrzeżach miasta, a wśród jej
piłarzy przeważyli zawodnicy mieszkający poza Rzeszowem -
wyjaśnia Kotula.
Pod egidą WSK
Resoviaków drażniła szczególnie jedna kwestia: Stal miała
pieniądze. A miała je m.in. dzięki temu, że korzystała ze wsparcia
silnego sponsora - rzeszowskiej WSK. Ten zakład to był potentat w
branży przemysłu wojskowego.
- W pewnym momencie na WSK poracowało
ok. 30 tysięcy ludzi - mówi Kotula. -
Wszystkim pracownikom zabierano co
miesiąc ułamek poborów, a pieniądze wędrowały do klubu. Na WKS
zarabiano, jak na ówczesne czasu, nieźle, dlatego Stal nie mogła
narzekać na brak gotówki.
Działaczy Stali stać było na sprowadzanie do Rzeszowa zawdoników z
całej Polski. podkupywali też co lepszych piłkarzy Resovii Nie
poprawiało to stosunków między kibicami odbu drużyn. Jeden z graczy
Resovii, po podpisaniu kontraktu ze Stalą, pod drzwiami swojego domu
znalazł trumnę...
Jedni triumfują, drudzy dołują
Na sukcesy kibice stali nie musieli długo czekać. Piłkarze z
ówczesnej ul. Obrońców Stalingradu już na początku lat 60. sforsowali
bramy ekstraklasy. Spektakularne triumfy (dwukrotne drużynowe
mistrzostwo Polski) były udziałem żużlowców. Sportowcom
reprezentującym biało - niebieskie barwy nie brakowało wtedy "ptasiego
mleka".
W tym czasie Resovia, niedawna pupilka całego miasta, kulała. Jej
piłkarze tułali się w III lidze. Pomagajace "Malcie" firmy budowlane
nie mogły się równać z potężną WSK. Resoviacy z zazdrością patrzyli
więc na opływających w dostatek stalowców.
Dawniej rządziła starszyzna
Rywalizacja między oboma klubami koncentrowała się wokół drużyn
piłkarskich. Prymat w mieście zapewniało oczywiście zwycięstwo w
derbach, czyli w tzw. świętej wojnie. Resovia i Stal długimi okresami
występowały jednak w różnych klasach rozgrywkowych i do bezpośredniego
starcia dochodziło tylko czasami. A gdy już dochodziło, zwykle obywało
się bez ekscesów na trybunach.
- Dawniej kibice byli zupełnie inni
niź dziś - podkreśla Bogusław Kotula. -
Na trybunach dominowali starsi
panowie. To byli zaprzysięgli kibice, znawcy sportu. Oni tworzyli
nastrój i wyznaczali normy zachowania na meczu. Można powiedzieć, że
to oni rządzili trybunami. Dzisiaj królują na nich - często wulgarni i
pijani - gówniarze.
- To, co dziś dzieje się na
stadionach, jest chore - dodaje Kotelnicki.
- Do czego to podobne, żeby przy
okazji derbów na nogi stawiano całą podkarpacką policję; żeby kibiców
trzeba było trzymać w klatkach, jak zwierzęta. Kiedyś na mecze
przychodziło o wiele więcej osób niź teraz, na Stali bywało po
kilkanaście tysięcy ludzi. Niejeden z nich miał przy sobie flaszkę, do
awantrur jakoś jednak nie dochodziło...
Słynne derby
20 maja 1945 r. rozegrano pierwsze piłkarskie derby Resovia - Stal
(stalowcy wystąpili pod szyldem PZLot). Wygrała Resovia 6-2. Do
pierwszej "świętej wojny" na poziomie II ligi doszło w 1980 roku.
Lepsi okazali się stalowcy, zwyciezając 1-0. Do historii, niestety
niechlubnej, przeszły derby z 1999 roku. Z powodu zamieszek sędzia
przerwał mecz już po trzech minutach.
|