Droga do bramy głównej stadionu Resovii, szło się między stodołami, rok 1963
foto: Bogusław Kotula
Wojewódzkie miasto Rzeszów na początku lat sześćdziesiątych. Już mocno
inny, ale dalej nadwisłokowy gród jednej ulicy: Pańskiej, Paniagi, 3
Maja... wsio ryba. To główne danie wyraźnie już upartyjnionej i
pędzącej ku socjalizmowi stolicy regionu.
Skromnymi deserami były kociobrukowe uliczki: Grunwaldzka,
Mickiewicza, Matejki, Kościuszki, Gałęzowskiego. Sam "wielkomiejski"
pępek! Otaczały go cienkie kiszeczki, ale wcale nie ślepe: Przesmyk,
Baldachówka, Grodzisko, Kazimierza Wielkiego, Kanałowa, Naruszewicza,
Joselewicza i wreszcie Szpitalna. Inny krwiobieg, ale grupa ta sama.
Uliczki i placyki mocno przetrzebione przez wyburzeniowe zachcianki
niemieckiej okupacyjnej władzy. Jednoznaczna przewaga pożydowskich
kamienic i zwyczajnych ruder. Ten właśnie "fyrtel" śródmiejskiego
Rzeszowa był ludnościowo niezmiernie ściśnięty.
Pierwszy
z lewej Bogusław M. "Bodek", obok Zbyszek "Bebik", rzeszowskie
Olszynki 1966 r. | foto: Bogusław Kotula
Trochę dziwna ale prawdziwie rzeszowska ulica Szpitalna. Dawny
stary szpital powszechny przy ulicy Kreczmera, nowy wojewódzki,
miejska łaźnia i.... "siostra łata" Szopena, która za Niemców
rozdzieliła tę właśnie Szpitalną.
Na tej ulicy pod "3" Pani Helenka Hady urodziła synów: Zbyszka i
Henka. Starszy Zbyszek , o pseudonimie "Bebik", niestety już ś.p., dał
jakby początek "opendowi" . Było tych chłopaków kilku. Łączyła ich
zwykła przyjaźń, jednak o wyraźnych postawach subiektywnych. Czuli się
wolnymi ptakami, bez jakichkolwiek zachciewajek antypolitycznych czy
konspiracyjnych. Niezwykle trwałym lepiszczem była dla nich kopana
piłka i bezgraniczna miłość do Resovii. Całkowicie świadomie piszę "opend",
a nie "opęd", bo wbrew powszechnym ówczesnym stereotypom, mogli
uchodzić za jakąś małą część społecznego zjawiska o wyraźnej
negatywnej wymowie. Oni nie byli w żadnym wypadku "opędziarzami", oni
byli po prostu z "opendu"!
Trzecia
z lewej Helena Hady, Olszynki rok 1955 foto: Bogusław Kotula
Pani Helena Hady była wspaniałą mistrzynią damskiego krawiectwa. Ona
właśnie obszywała rzeszowskie elegantki ze sfer medycznych i
aktorskich. Nie wymieniam po nazwisku tych wolnych, charakternych
chłopaków, o szalenie zróżnicowanych osobowościach. kilku z nich dawno
nie żyje Odeszli z własnego Rzeszowa, bo tak widocznie chciał los.
Leszek- syn bogatego ogrodnika ze Staromieścia, Józek- lekko wypity
chciał udowodnić Zbyszkowi, że potrafi... utopić się w Wisłoku. Zrobił
to skutecznie, niestety. Stefan- komandos, wspaniale zbudowany, a
urodzony w... Hajfie. Ojciec jego był żołnierzem gen. Andersa. Janusz-
"Piecyk", elokwentny opowiadacz i niezwykle interesujący gaduła.
Zbyszek- "Porter", bardzo znany przed laty młodzieżowy autorytet
"pewnego" Rzeszowa. Zwany także "Dziesiątka". Mama jego co rano
wypłacała mu 10 złotych na.. gazetę, papierosy i piwo.
Szkoła podstawowa przy ul. Bernardyńskiej,
pierwszy z prawej w górnym rzędzie Heniu, brat Zbyszka "Bebika" | foto: Bogusław Kotula
Ta nieformalna grupa, ale jakże barwnie kolorowa, istniała właściwie
dwa lata. Prawie wszyscy mieli matury, kilku ukończyło wyższe studia.
Wtedy ich bazą koleżeńską był "Pstryczek". Byli młodzi i może właśnie
dlatego chcieli jakoś się "opędzić" od istniejącej rzeczywistości? A może
to tylko taki mit? Kinowi byli i stadionowi. Pewnie, że mieli
młodociane potyczki z milicjantami. Na pewno budzili pewien respekt.
Trochę się ich bano, ale nieco później niektórym z nich udało się też
znaleźć i wspólny język ze studentami początkujących wtedy w Rzeszowie
uczelni- WSP i WSI. Zwłaszcza na klubowych i większych imprezach
tańcowanych.
|