Kwietniowe derby
piłkarskie "Stali" z "Resovią" trwały zaledwie parę minut. Stadion na
Psiarnisku nie wytrzymał ciśnienia nienawiści. Rozwiązały się szaliki,
poleciały kamienie, butelki, petardy. Po meczu kilka osób trafiło do
izby wytrzeźwień, kilka przed kolegium.
Młodzi fani obu rzeszowskich klubów nie mają pojęcia, kto i kiedy
wybudował te barykady nienawiści. Biją się pasy czerwone z niebieskimi,
bo tak było zawsze. Stalowcy nie znoszą Resovii i odwrotnie.
foto:arch.resoviacy.pl
Dlaczego kibice od zawsze mają "coś" do siebie? Trzeba grzebać w
historii. Przed wybuchem wojny powiatowy Rzeszów miał 40 tysięcy
mieszkańców i administracyjnie należał do województwa lwowskiego.
Położony między Krakowem, a Lwowem, był miastem biednym, gospodarczo
zacofanym, jak cały powiat. Bezrobocie wsi rozładowywały częściowo
wyjazdy za "wielką wodę", a od roku 1937 budowa przemysłu w ramach
Centralnego Okręgu Przemysłowego. W Rzeszowie powstały Polskie Zakłady
Lotnicze i filia H. Cegielskiego. Te zbrojeniówki płaciły dobrze
specjalistom- inżynierom, których ściągano z różnych stron Polski.
Inteligencki Rzeszów mieszkał "na starych śmieciach", w centrum. Nowy,
robotniczy osiadł na końcówce kresowej ulicy Dąbrowskiego i częściowo
Hetmańskiej. Wytworzył się naturalny podział na stary i nowy Rzeszów.
Stacjonowały tu dwa pułki, dwudziesty kawalerii im. króla Jana
Sobieskiego i siedemnasty piechoty. Było kilka szkół powszechnych i
średnich, działały stowarzyszenia kulturalne, społeczne i religijne. Był
sąd, duży węzeł kolejowy, szpital, urząd skarbowy i poczta, a więc
sędziowie i adwokaci, oficerowie i lekarze, urzędnicy i nauczyciele,
księża nie tylko z parafii farnej. I cechowi rzemieślnicy mieli coś do
powiedzenia. W sporcie królowała Resovia, która powstała w 1905 roku.
Nie było czasu na zżycie się dwóch społecznych odrębności Rzeszowa,
wybuchła wojna.
Po okupacji pozostało zaledwie kilkanaście tysięcy mieszkańców. Niemcy
wyniszczyli prawie trzynastotysięczną społeczność żydowską, ilu
rzeszowiaków zginęło na wojennych frontach nie wiadomo. Czystki
przeprowadzone przez NKWD i UB rozbiły powojenną konspirację,
zdziesiątkowały inteligencję. W Rzeszowie powstała demograficzna dziura,
a status miasta wojewódzkiego zobowiązywał.
Ludowa władza za wszelką cenę nie mogła dopuścić do integracji starego z
nowym. W okresie międzywojennym Rzeszów bardziej lgnął do Lwowa niż do
Krakowa, chociaż więcej rzeszowskiej młodzieży studiowało na Jagiellonce
niż na Uniwersytecie Lwowskim. Wygnańcy z kresów wschodnich, a
przejściowo osiedleni w Rzeszowie, robili, zdaniem władzy paskudną
robotę. Zaczęto rozbijać Rzeszów siłą i sposobem, zgodnie z prawem i
bezprawiem. Przywożono "swoich" sadzając ich na dyrektorskich fotelach i
zwykłych krzesłach. Działania na rzecz rozwoju robotniczo-chłopskiego
sportu nie pozostawały w tyle.
Masowość kultury fizycznej miała stać się znaczącą częścią
socjalistycznego miasta. Powstały kluby wojskowe i milicyjne. Wśród
dzisiaj zapamiętanych królowały Resovia i Stal. Za pierwszą stały silne
przedsiębiorstwa budowlane, drugi klub finansowała potężna WSK. Rozwój
licznych sekcji sportowych wymagał dużych finansów, a te były większe w
Zakładowym Klubie Sportowym Stal. Piłkarska Resovia nigdy nie grała w I
lidze. Stal dwa razy, nawet zdobywając Puchar Polski. Schody rywalizacji
od początku były strome. Działacze Stali robili sport bardziej grupowo,
w Resovii było więcej indywidualności. W zarządach tych klubów bywało
różnie, kopano piłkę, ale i dołki, nie omijając własnych tyłków.
W Stali był medalowy żużel, zapasy, boks i akrobatyka, w Resovii
siatkówka, koszykówka i łucznictwo. Dwie siostry, ale z innych matek,
obie tęskniące dzisiaj za wielkością i hojnymi sponsorami.
"Prehistoryczne" źródła konfliktów nie wysychają. Wielu widzi w tym cały
"smak" sportu, a smak to cierpki, gorzki, coraz częściej alkoholowy.
Szalikowe "pany" na dwóch upadających włościach. Państwowe budownictwo
leży, Stal zmienia nazwy w zależności od sponsora. Czwartoligowa
kopanina na Hetmańskiej i Wyspiańskiego doprowadza jednych i drugich
kibiców do rozpaczy. Dalej chodzą na mecze kopanej, bo tak nakazuje
tradycja. Młodzi fani chodzą także, ale zupełnie po co innego. Podziały
nabrały zupełnie innego znaczenia, dalekiego od sportowej tożsamości.
Nowe Miasto kontra Osiedle Kmity, Hetmańska przeciwko Sportowej itp.
Resovio- ukochana ma drużyno! Kto dzisiaj kocha ten stary, rzeszowski
klub, nie wiem. W miłości, nawet do symbolu, także trzeba mieć
pieniądze! Mnie osobiście szalenie trudno uwierzyć w jeden fakt. Jak
zakochany w Resovii inteligencki Rzeszów nie znalazł pieniędzy na zakup
nowego "silnika", który dałby temu klubowi dostateczną szybkość i
trwałość? Stary, wychodzony motor nie da się naprawić jest po prostu do
wyrzucenia!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bogusław Kotula - socjolog, absolwent
Wydziału Filozoficzno - Historycznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w
Poznaniu. Syn legendarnego rzeszowianina, etnografa, reportera,
dokumentalisty i muzealnika- Franciszka Kotuli. Wzorem sławnego ojca
wygrzebuje z przeszłości warte zapamiętania fakty, przypomina i opisuje
ludzi oraz zdarzenia, pomnaża oraz dokumentuje wiedzę o Rzeszowie. Pisarz-
gawędziarz, członek Związku Literatów Polskich. Autor wielu ciekawych
książek o Rzeszowie. Za zbiór opowiadań "Rzeszowskie Lizaki" otrzymał w
1999 roku "Złote Pióro", nagrodę rzeszowskiego oddziału Związku
Literatów Polskich.
|