Resoviacy
swój ostatni przedwojenny mecz rozegrali 20 sierpnia 1939 roku.
Przeciwnikiem był Strzelec Borysław. Piłkarze z naftowego, kresowego
miasta ulegli „biało-czerwonym” 0-1. Sezon piłkarski dopiero się
rozpoczynał i nikt nie spodziewał się, że będzie to ostatni mecz Resovii
w Lidze Lwowskiej.
Kończyło się upalne lato 1939
roku... Zapowiedziane na niedzielę 26 sierpnia kolejne spotkanie
piłkarskie z udziałem Resovii o mistrzostwo lwowskiej ligi okręgowej nie
doszło już do skutku. Tablice ogłoszeniowe, na których zwykle rozklejano
afisze sportowe, w te ostatnie dni sierpnia pokryte były plakatami o
mobilizacji.
9 września do Rzeszowa
wkroczyli Niemcy. Rzeszowski sport zszedł do podziemia.
Wbrew rozkazom okupanta, który rozwiązał wszystkie organizacje, w tym
również sportowe i zagroził surowymi represjami w wypadku stwierdzenia
jakiejkolwiek formy organizowania nielegalnych imprez , grano w piłkę nożną w
Rzeszowie i okolicach. Była to odpowiedź sportowców na zarządzenie mające na
celu biologiczne i fizyczne wyniszczenie narodu polskiego.
Uczestnicy konspiracyjnych meczów Resovii z lat 1939-45
r.
od lewej:
Bolesław Porada, Stanisław Melko, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Baran,
Julian Trawka, Marian Zwoliński, Edward Polak, Stanisław
Brydak, Bronisław Dyląg, Władysław Pęcak, Stanisław Hajdaś, Kazimierz
Czachur | foto: arch. resoviacy.pl
Wspomina Józef Wróbel, jeden z członków sławnego przedwojennego tercetu
piłkarskiego Resovii (Baran- Hogendorf- Wróbel):
"W czasie okupacji mieszkałem w Strzyżowie, ale równocześnie utrzymywałem
bardzo ścisłe kontakty ze sporą grupą rzeszowskich znajomych, głównie zaś z
kolegami z drużyny piłkarskiej Resovii. Trudno dziś powiedzieć od kogo wyszła
pierwsza incjatywa, ale jest faktem, że już w 1942r. w Strzyżowie odbywały się
pierwsze mecze. W związku z tym, że byłem organizatorem sportowych kontaktów z
Rzeszowem, pamiętam wiele szczegółów, o których warto wspomnieć.
Drużyna strzyżowska była wtedy
niejako filią Resovii. Ja grałem na środku ataku, w bramce bronił Gerard
Górnicki. Z Rzeszowa
dojeżdżali Stanisław Melko i Marian Łącz. Mieliśmy poza tym Edwarda Białasa z
poznańskiego KPW (po wojnie wszedł on w skład bardzo popularnej i wysoko
cenionej na wszystkich krajowych boiskach trójki ABC- Anioła, Białas, Czapczyk -
dop. red.), którego wojenna zawierucha przygnała na nasz teren. Skład ten
uzupełniali trzej bracia Paskowie, Sikora, Waloszek i Kołodziej ze Strzyżowa.
Każdy mecz był z naszej strony ryzykownym przedsięwzięciem, ponieważ należało
się liczyć z tym, że władze okupacyjne mogły nas w każdej chwili aresztować.
Dlatego też wystawialiśmy posterunki na drodze do miasta organizując w ten
sposób sprawnie działający system alarmowy tak, aby w każdej chwili była szansa
ucieczki.
W Strzyżowie sami jako resoviacy, gościliśmy Resovię wielokrotnie i muszę
przyznać, że za każdym razem były to bardzo serdeczne ale równocześnie na boisku
bardzo zacięte spotkania. Tylko raz jak pamiętam, udało nam się wygrać i to dość
wysoko bo 5:2.
Mieliśmy również jedną nadzwyczajną przygodę , o której chciałbym w kilku
słowach powiedzieć. Stacjonował przez jakiś czas w Strzyżowie duży oddział
Wehrmachtu, prawdopodobnie był to pułk pancerny. Trudno powiedzieć w jaki sposób
fakt, że Niemcy dowiedzieli się o tym, iż mamy drużynę piłkarską i nie pytając
wyznaczyli nam termin meczu.
Nie byliśmy tym zachwyceni, raz
,że nie chcieliśmy żadnych tego rodzaju kontaktów, a po drugie ,że nikt nie
potrafił przewidzieć co się za tym kryje. Niemcy nalegali jednak bardzo
stanowczo i wręcz zażądali od nas aby stawić się na boisku.
Nie było innego wyjścia, trzeba było grać. Posłaliśmy do Rzeszowa po posiłki
i z niepokojem czekaliśmy co z tego wyniknie. Przed samym meczem katastrofa. W
domu nie chcą mnie wypuścić. "Albo ja, albo piłka" - powiedziała moja przyszła
małżonka i w dodatku zamknęła mieszkanie na klucz. Na szczęście okno było
otwarte. Wokół boiska chyba ze cztery setki ludzi, a oprócz tego cały pułk
Niemców. Atmosfera jakiej jeszcze nikt z nas nigdy nie doświadczył. Nerwy
napięte do ostatnich granic. Wybiegają Niemcy. Ma się rozumieć w piłkarskich
butach i w kostiumach sportowych. Teraz kolej na nas. Boso, w spodenkach jakie
kto miał, w różnokolorowych koszulkach. Patrzą na nas z politowaniem, a to
złości.
Chyba nigdy w życiu nie grałem z takim zapamiętaniem. Tak samo koledzy.
Rozpoczął wspaniałą bramką strzeloną z woleja w pełnym biegu Edek Białas, a
potem posypały się następne. Nie czuliśmy poobijanych nóg, zmęczenia i
krańcowego wyczerpania. Wszyscy walczyli do upadłego. Skończyło się na 5
bramkach. Po meczu zapraszają nas na piwo. Dżentelmeni... Nie wiem jak to się
stało, chyba wskutek jakiegoś odprężenia nerwowego ktoś z naszych zaintonował
przy wszystkich :"Jeszcze Polska nie zginęła". Podchwyciła cała drużyna.
Patrzyli z zainteresowaniem, ale nie przerywali. Nie rozumieli?"
Okupacyjne mecze przeciwko Niemcom wspomina również Tadeusz Hogendorf,
jeden z najsłynniejszych przedwojennych piłkarzy Resovii:
„Piłka nożna i sport przetrwały
także podczas okupacji. W tym czasie występowałem w drużynie kolejowej,
założonej przez ówczesnego naczelnika kolei. - Pamiętam, jak rozgrywaliśmy mecz
z hitlerowcami, tj. niemiecką drużyną lotników, stacjonującą na ul. Langiewicza
w Rzeszowie. Do dziś nie wiem, gdzie graliśmy mecze. Pakowali nas na ciężarówki
i wywozili w nieznany teren, gdzie rozgrywane były spotkania. Domyślam się, że
były to boiska niedaleko Dębicy
(mecze rozgrywano najprawdopodobniej w Pustkowie – dop. red.), ale pewności
nie mam. Po wygranym przez nas meczu, dostaliśmy propozycję przejścia do
niemieckiej drużyny, ale stanowczo się temu sprzeciwiliśmy.
Boisko na na Staromieściu tzw."Welcówka" - 1943 r.
źródło: S. Zaborniak
Boisko piłkarskie Resovii w okupowanym
Rzeszowie zostało całkowicie zniszczone. Na płycie piłkarskiej przy ul.
Krakowskiej Niemcy rozpoczęli budowę koszar wojskowych. Na jedynym ocalałym
stadionie przy ul. Langiewicza grały jedynie zespoły niemieckie. W tej sytuacji
konspiracyjne mecze piłkarzy Resovii odbywały się na Staromieściu na tzw. "Welcówce".
Głównymi organizatorami nielegalnych spotkań piłkarskich byli w tym czasie: Emil
Kotelnicki, Tadeusz Niedzielski, Władysław Pęcak, bracia Albin i Eugeniusz
Małodobry, Edward Sobina i Józef Majcher. W okupacyjnej drużynie Resovii grali
również: Stanisław Senejko, Tadeusz Pietrzycki, Jan Rusznica (bramkarze),
Stanisław Melko, Jan Chwałka, Bronisław Kret, Kazimierz Kuźniar (obrońcy),
Marian Zwoliński, Bronisław Dyląg, Edward Polak, Stanisław Hajdaś (pomocnicy),
Piotr Lis, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Bereś (napastnicy). Sporadycznie
występowali również: Władysław Sowa, Edward Sobina, bracia Dudkowie, Stanisław
Baran, Marian Łącz, Stanisław Korniak, Tadeusz Piwowar.
Mecze resoviaków cieszyły się ogromną jak na ówczesne czasy popularnością. Fama
o drużynie Resovii poszła dosyć szeroko i dotarła do okolicznych miejscowości.
Zorganizowano m.in. jednorazowe występy w Głogowie, Sokołowie, Zaczerniu i
Łańcucie. Na ligowy występ rzeszowskiech "pasiaków" mieszkańcy Rzeszowa czekać
musieli jeszcze ponad 5 lat. |