ARTYKUŁY

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

 













 

 

 Resovia, muzyka i podróże - wspomnienia Tadeusza Hogendorfa


Urodzony 19 grudnia 1918 roku Tadeusz Hogendorf to żywa legenda resoviackiej piłki. To właśnie on był głównym bohaterem spotkania z kibicami ''pasiaków'', które w styczniu 2007 roku, z inicjatywy Stowarzyszenia Przyjaciół Piłki Nożnej CWKS Resovia, odbyło się w budynku klubowym na stadionie przy ul. Wyspiańskiego.
88-letni były zawodnik rzeszowskiej drużyny przez blisko dwie godziny opowiadał sympatykom ''pasiaków'' o swoim życiu, nauce, sporcie. A trzeba przyznać, że było co wspominać... Na początku spotkania, przedstawiciele kibiców i sekcji piłki nożnej Resovii wręczyli panu Tadeuszowi pamiątkową paterę i koszulkę w biało- czerwone pasy. - Akurat maluje mieszkanie, wiec patera będzie jak znalazł - żartował były piłkarz Resovii. Tadeusz Hogendorf był jednym z najlepszych piłkarzy Resovii w jej ponad 100-letniej historii. Karierę piłkarską rozpoczynał w rzeszowskim I Gimnazjum. Mimo, że w Resovii grał bardzo krótko, szybko zjednał sobie rzeszowskich kibiców. Barwy ''pasiaków'' reprezentował przez dwa lata. Przez rok grał w drużynie juniorów, przez kolejny w drużynie seniorów. Za partnerów w zespole miał takich wybitnych piłkarzy, jak Stanisław Baran czy Józef Wróbel. Cała trójka była uwielbiana przez kibiców, którzy na meczach krzyczeli: ''Gdzie te Wróble, gdzie Barany, gdzie Hogendorf okrzyczany...''
W 1937 roku Resovia stanęła przed szansą awansu do I ligi, jednak do pełni szczęścia zabrakło punktu. - Nie mieliśmy wówczas trenera. Sami się zbieraliśmy na boisku i kopaliśmy w piłkę, a co ważne kopaliśmy dobrze - wspomina Tadeusz Hogendorf. W tym roku miał miejsce także słynny wyjazd do Lublina, gdzie Hogendorf wraz ze Stanisławem Baranem... na kilka dni zaginęli. - Zatrzymaliśmy się pod Lublinem, we dworze pana hrabiego, gdzie na kilka dni zapomnieliśmy o piłce. Hrabia miał dwie córki, które grały nam na fortepianie, pani dziedzicowa raczyła nas różnymi smakołykami, a my w tym czasie odstawiliśmy sport na bok. W Rzeszowie zaczęli nas szukać, zastanawiać się, gdzie jesteśmy. Gdy wreszcie trzeba było wracać do domu, okazało się że nie mamy pieniędzy na pociąg i do Rzeszowa przyjechaliśmy spod Lublina w dniu meczu... pożyczonymi rowerami. Było nam trochę wstyd, bo sportowcy powinni się pilnować, a my ulegliśmy pokusie. Ale wtedy dziewczyny były dla nas ważniejsze, niż Resovia - opowiada z uśmiechem na twarzy pan Tadeusz. Niestety cała ta wyprawa nie skończyła się najlepiej dla Resovii, bowiem ta tylko zremisowała (3-3) z Rewerą Stanisławów i do awansu zabrakło jej jednego punktu.
Po nieudanym sezonie, Hogendorf przeniósł się do Warszawianki, gdzie grał dwa sezony w I lidze, do momentu wybuchu II wojny światowej. Piłka nożna i sport przetrwały także podczas okupacji. W tym czasie Tadeusz Hogendorf występował w drużynie kolejowej, założonej przez ówczesnego naczelnika kolei. - Pamiętam, jak rozgrywaliśmy mecz z hitlerowcami, tj. niemiecką drużyną lotników, stacjonującą na ul. Langiewicza w Rzeszowie. Do dziś nie wiem, gdzie graliśmy mecze. Pakowali nas na ciężarówki i wywozili w nieznany teren, gdzie rozgrywane były spotkania. Domyślam się, że były to boiska niedaleko Dębicy, ale pewności nie mam. Po wygranym przez nas meczu, dostaliśmy propozycję przejścia do niemieckiej drużyny, ale stanowczo się temu sprzeciwiliśmy - kontynuuje opowieść legenda resoviackiej piłki. Po wojnie Tadeusz Hogendorf występował kolejno w Pogoni Katowice, BOP Gdańsk i ŁKS Łódź. Z przejściem do tego ostatniego klubu wiąże się kolejna historia.
Grając jeszcze w Gdańsku, jego drużyna zmierzyła się z załogą angielskiego statku ''Fort Bourbon'', który zawinął do tamtejszego portu. - Wygraliśmy 14-0. Anglicy zastanawiali się po meczu, czy rzeczywiście grali z Polakami, czy np. mocnymi wtedy Węgrami - wspomina Hogendorf. Tuż po wojnie zaczęło się podpisywanie deklaracji na grę w danym klubie. Wówczas zaczęło się także ''polowanie'' menedżerów piłkarskich. ''Słynną rzeszowską trójkę'', grającą w Gdańsku (Hogendorf, Baran, Łącz) chciał pozyskać ŁKS Łódź. - Przez trzy dni chodzili za nami przedstawiciele łódzkiego klubu. Zapraszali nas do nocnego lokalu, gdzie śpiewała specjalnie dla nas primadonna warszawskiej operetki, Beata Artemska (na zdjęciu). Panowie z Łodzi właśnie przy pomocy pani Artemskiej nawiali nas do przeprowadzki do ŁKS-u. My stanowczo odmawialiśmy, bo w Gdańsku mieliśmy wyśmienite warunki. Mieszkaliśmy w odrestaurowanej willi, na której napisaliśmy ''Raj kawalerów''. Często gościliśmy kibiców, którzy cieszyli się, że mają takich piłkarzy - opowiada pan Tadeusz. Pewnego wieczoru, tuż przed decydującą batalią o awans do I ligi, łódzcy wysłannicy nieco się zdenerwowali. - Od naszego transferu zależało, czy ŁKS zagra w I lidze. Po raz kolejny zaprosili nas do nocnego lokalu. Kelner przyniósł dobre wino, potem wsiedliśmy do amerykańskiego, czarnego forda, trochę zaszumiało nam w głowach... Gdy obudziliśmy się na drugi dzień, na ulicach zobaczyliśmy... tramwaje i zorientowaliśmy się, że jesteśmy w Łodzi. Ostatecznie zdecydowaliśmy się podpisać deklarację na grę w ŁKS, potem jeszcze dostaliśmy ''zaskórniaka'' i takim sposobem trafiliśmy do Łodzi, gdzie wówczas przeniosło się z Warszawy całe życie kulturalne, ponieważ stolica była niemal doszczętnie zniszczona - kontynuuje były zawodnik Resovii.
Ostatni sezon, jako czynny zawodnik, Hogendorf spędził w Stali Rzeszów, gdzie był grającym trenerem. Na stadion przy obecnej ulicy Hetmańskiej sprowadził go przyjaciel z dawnej Resovii- Józef Wróbel, któremu miał pomóc w awansie do II ligi. - Moim zawodnikiem był m.in. obecny prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc. Nie dawno otrzymałem od niego zaproszenia na setne urodziny do ratusza. Prezydent Ferenc żadnej pracy się nie boi, bo jak wyszedł w sporcie spod ręki Hogendorfa to i w życiu da sobie znakomicie radę - komplementuje obecnego prezydenta miasta Tadeusz Hogendorf.
Tuż przed spotkaniem z kibicami, jego główny bohater miał okazję zwiedzić wyremontowany obiekt i budynek klubowy Resovii. - Jestem pod dużym wrażeniem tego, co zobaczyłem: eleganckie krzesełka, nowy tartan, kryta trybuna. Podczas gdy ja grałem w piłkę, nie było takich warunków. Stadiony były ubogie, szatnie mieliśmy na polu, pod drzewami. Po meczu wodę przynosiliśmy we wiadrach, żeby móc się umyć. Jak graliśmy mecz z Ukrainą we Lwowie, to połowa drużyny miała porysowane i zakrwawione nogi od korków Ukraińców. Buty były robione przez szewca, a korki przybijało się... gwoździami. W czasie meczu zdarzało się, że gwoździe bardzo często raniły piłkarzy - wspomina były piłkarz.  Tadeusz Hogendorf rozegrał w reprezentacji Polski 10 spotkań (7 w drużynie A i 3 w drużynie B). - Za moich czasów w reprezentacji, graliśmy bardzo mało spotkań - 2, 3 w roku. Ogromny problem stanowiły wówczas dojazdy na mecze. Nie było dróg, mosty były zniszczone, kolej jeździła objazdami. Na mecz z Jugosławią do Belgradu jechaliśmy trzy doby. Mieliśmy zarezerwowany cały wagon, który był przyczepiany do różnych pociągów. Gdy wreszcie wysiedliśmy na dworcu w Belgradzie, zobaczyliśmy na afiszu, że za dwie godziny gramy mecz. Wyszliśmy na boisko niemal prosto z pociągu i do przerwy przegrywaliśmy 0-7. W drugiej połowie zagraliśmy już nieco lepiej, ale strzeliliśmy tylko jedną bramkę. Innym razem, gdy lecieliśmy np. na mecze do Bukaresztu, Sztokholmu czy do Kopenhagi, to przemieszczaliśmy się wojskowymi Dakotami, siedząc na ławeczkach, tak jak spadochroniarze. W kraju na mecze jeździliśmy dużymi ciężarówkami - amerykańskimi Fordami. W takich warunkach przyszło nam grać... W życiu Tadeusza Hogendorfa są trzy pasje: piłka nożna, muzyka poważna i turystyka. To właśnie muzyce pan Tadeusz poświęcił znaczną część swojego życia. Jest zagorzałym melomanem, sam gra na pianinie. Niedawno otrzymał dyplom ''50-letniego stałego bywalca Rzeszowskiej Filharmonii'', w której ma zarezerwowane swoje miejsce. - Staram się być na każdym koncercie w filharmonii oraz na przedstawieniach w teatrze im. Wandy Siemaszkowej. Teraz mam problem, bo koncerty w filharmonii pokrywać się będą ze Spotkaniami Teatralnymi ''u Siemaszkowej'', ale jakoś z tego wybrnę. Jestem także stałym bywalcem Festiwalu Muzycznego w Łańcucie. Jak człowiek słyszy Mozarta, Beethovena, Czajkowskiego, to się dusza raduje. Kilka dni temu zrobiłem rezerwację do Krynicy na jubileuszowy koncert Bogusława Kaczyńskiego. To wielka figura muzyki klasycznej, więc muszę tam być - mówi z wielkim zapałem Tadeusz Hogendorf.
Kolejną pasją byłego zawodnika Resovii są podróże. - Co roku musiałem gdzieś wyjechać, a że z pieniędzmi nie było większych kłopotów, zwiedziłem kawał świata. Byłem m.in. na greckich wyspach, na Węgrzech, w Jugosławii, Bułgarii i wielu innych państwach. Byłem także na Majorce, gdzie miałem okazje zwiedzać klasztor i komnaty, w których mieszkał Fryderyk Chopin, a obok jego wielka miłość, George Sand z dwójką dzieci. Do dziś stoi tam czarny, długi fortepian, na którym grał Chopin. Dużo podróżowałem także z drużynami piłkarskimi. To były wielkie przeżycia, poznało się wielu wspaniałych ludzi - wspomina pan Tadeusz. Tadeusz Hogendorf na każdym kroku podkreśla przywiązanie do Resovii i młodzieży. To właśnie o Resovii pisał pracę magisterską na warszawskim AWF, później przez wiele lat uczył w rzeszowskich szkołach. - Bardzo lubię młodzież. Młodym ludziom na każdym kroku powtarzam, żeby nie bali się piłki, żeby ją kochali, żeby poszli moim śladem, a będą na pewno szczęśliwi. W życiu jest czas na wszystko: na kulturę, muzykę, sport, miłość i romanse. To jest właśnie cały urok życia - opisuje były piłkarz. Nie sposób się z panem Tadeuszem nie zgodzić. Jak sam mówi, nie żałuje tego, co zrobił i czego dokonał. - Mam już 88 lat i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zmarnowałem swojego życia.

Marcin Jeżowski, Super Nowości | Rzeszów 2007.01.22

 

 























































































































 

| ... do artykuły  |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by