ARTYKUŁY

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

 













 

 

Nestor rzeszowskiej piłki - Tadeusz Hogendorf


- Przed wojną grało się za darmo, w butach, z których czasem wystawały gwoździe – wspomina Tadeusz Hogendorf. W latach 30. był gwiazdą piłkarskiej drużyny Resovii.
We wrześniu tego roku otrzymał tytuł honorowego obywatela Rzeszowa.

Urodził się 19 grudnia 1918 roku. Jak z dumą podkreśla, jest rodowitym rzeszowianinem. - Mój dom rodzinny stał przy ul. Kordeckiego 20, w miejscu wyburzonego niedawno hotelu. Dom był duży i razem z nami mieszkało kilka innych rodzin. Mieliśmy ogród o powierzchni 1 hektara. Obok domu ojciec prowadził zakład odlewniczy.

  
Drużyna Resovii z sezonu 1936/37, Mistrzowie Lwowskiej Ligi Okręgowej. Tadeusz Hogendorf z numerem 6 | źródło: T.Hogendorf

Pierwsze futbolowe potyczki toczył z rówieśnikami na szkolnych boiskach I i II gimnazjum. – Zachodził do nas czasami pan Wiktor Janoszek. Był kapitanem w 17. pułku piechoty, a jednocześnie działaczem Resovii i miłośnikiem piłki nożnej. Przyjrzał się mojej grze i spytał, czy nie chciałbym spróbować swoich sił w Resovii. Nie posiadałem się z radości...
Zaczynał w juniorach, ale szybko awansował do drużyny seniorów. Wkrótce szeregi Resovii zasilił też Stanisław Baran, późniejszy reprezentant Polski. Ta dwójka wsparta Józefem Wróblem tworzyła niezapomniany atak Resovii. Kibice ułożyli nawet rymowankę: „Gdzie te Wróble, gdzie Barany, gdzie Hogendorf okrzyczany”.

Dziedzicowa piecze koguty
W sezonie 1936/1937 Resovia miała „pakę” jak nigdy. Z Unią Lublin potrafiła wygrać 8-0. Pojawiła się realna szansa awansu do I ligi. Ale przy okazji wyjazdu do Lublina Hogendorf z Baranem na kilka dni... przepadli jak kamień w wodę. – Przebywaliśmy w dworku przed Lublinem – opowiada. – Mieszkała w nim pani dziedzicowa oraz jej dwie młode i ładne córki. Dziedzicowa przyjmowała nas po królewsku: piekła koguty, ciasta, podawała winko, w ziemiankach chłodziło się mleko... A dziewczyny przygrywały na pianinie.
Tymczasem zbliżał się ważny mecz Resovii z Rewerą Stanisławów. Kibice i działacze „pasiaków” rwali sobie włosy z głów: jak tu grać bez dwóch najlepszych zawodników? Wreszcie gruchnęła wieść: jadą! – Nie mieliśmy już pieniędzy na kolej, więc do Rzeszowa wracaliśmy na rowerach. Na mecz zdążyliśmy, ale po przejechaniu 150 kilometrów nie bardzo były już siły do gry. Z Rewerą tylko zremisowaliśmy i ostatecznie eliminacje w naszej grupie przegraliśmy jednym punktem.
Do historii przeszedł też mecz Resovii w Janowej Dolinie. – Kibice obrzucali nas tam kamieniami, a sędzia był przekupiony. Przegraliśmy 1-2, obie bramki tracąc po rzutach karnych. To była parodia sportu. Jeden karny powtarzany był trzy razy – tak długo, aż zawodnik gospodarzy trafił do siatki.

Gwoździe w butach
W latach 30. stadion Resovii mieścił się przy ul. Krakowskiej. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się jednostka wojskowa. Mecze biało – czerwonych cieszyły się dużą popularnością. Na kameralny stadion przychodziło po dwa, trzy tysiące osób. – Na stadionie długo nie było trybuny i kibice musieli stać – opowiada nestor rzeszowskiej piłki. – Pamiętam, że bilety kosztowały złotówkę. Po jakimś czasie, kiedy wybudowano już trybunę, siadywała na niej głownie elita: lekarze, adwokaci, handlowcy.
W tamtych czasach piłkarze nie dostawali pieniędzy za grę. – Na mecze wyjazdowe podróżowaliśmy za pieniądze lokalnych kupców. Buty i koszulki szyli nam szewcy. Korki do butów przybijano gwoździami. Trzeba było uważać, żeby nie zranić nogi. Kiedy patrzę na to, jaki sprzęt dziś mają piłkarze, zastanawiam się, jak ja bym w czymś takim grał...
Resovia, choć nie za bogata, starała się jednak doceniać swoich piłkarzy. – Na „Paniadze” była cukiernia „Esplanada” – wspomina. – Serwowano tam ciasta, torty, lody. Jako zawodnicy Resovii wszystkie te wiktuały dostawaliśmy gratis – płacił klub. Za darmo jedliśmy też obiady w restauracji Inglota, na placu Wolności.
Piłkarze byli także hołubieni przez kibiców. – Bywało, że zapraszali nas do nocnych lokali na drinka. Takie lokale istniały między innymi przy ul. Zygmuntowskiej i w rejonie ul. Targowej. Słuchano w nich muzyki, tańczono z fordanserkami.
Wyśmienite występy w Resovii sprawiły, że Tadeuszem Hogendorfem zaczęły interesować się możne polskie kluby. Trafił do I-ligowej Warszawianki. Rozwijającą się karierę przerwał wybuch wojny. Powrócił więc do Rzeszowa, a o tym, jak potoczyły się jego dalsze losy opowie na naszych łamach już niebawem.

23 września 2008 Tadeusz Hogendorf otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta Rzeszowa. Pierwsze takie tytuły nadawano w okresie galicyjskim. Zwyczaj ten kontynuowano w niepodległym państwie. Wśród uhonorowanych są m. in. Jan Paweł II, Józef Piłsudski, Józef Szajna i Wojciech Killar

Cezary Kassak | Teraz Rzeszów 2008.10.31

 

 























































































 

| ... do artykuły  |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by