No, wreszcie!- radośnie
westchnęli liczni, wierni kibice Resovii, kiedy ze stadionu w Krakowie
dotarła do nich wieść, iż piłkarze rzeszowscy po zwycięskim remisie z
Cracovią, awansowali do II ligi. Doczekali sukcesu, na który jednym
przyszło czekać od zarania ligowych dziejów, szczególnie zaś od 1937
roku, kiedy Resovia była na dobrej drodze do zakwalifikowania się do
ekstraklasy, a innym od 1949 roku, kiedy ich drużyna podjęła pierwszą,
powojenną próbę sforsowania bram II ligi.
Uzasadnine jest więc to
westchnienie "no wreszcie" bowiem oczekiwanie na cel marzeń trwało
długo i zakończyło się dopiero za siódmym podejściem.
Wspomniałem juz o pierwszej próbie, która miała miejsce w 1937 roku i
której przebieg oraz towarzyszące okoliczności urosły w relacjach
starszych sympatyków klubu do rangi legendy. Faktem jest, że Resovia
wygrała wówczas z najgroźniejszym rywalem i pretendentem do awansu
zespołem Unii Lublin 8:0, co pozwoliło wielu rzeszowskim kibicom
oczyma wyobraźni, widzieć swoich chłopców w ligowym towarzystwie.
Tymczasem później przyszły porażki, z tą najbardziej przykrą,
decydującą o pierwszym miejscu w grupie, poniesioną ze Strzelcem w
Janowej Dolinie.
Gospodarze wywarli podobno na gościach, taką presję, że ci ostatni aby
wyjść cało i zdrowo musieli... mecz przegrać. Na ile w tym ustnych
relacjach jest prawdy, a na ile usprawiedliwień- nie będziemy
dociekać. Pewne jest tylko to, że Resovia występując ze sławną trójką
bramkostrzelnych napastników, Baranem, Wróblem i Hogendorfem,
przegrała rywalizację z Unią, a ta w finale zajęła później ostatnie
miejsce i nie weszła do ekstraklasy.
Druga próba miała miejsce w 1949 roku. Tym razem na drodze rzeszowian
stanął przemyski Czuwaj. Pokonał on Resovię u siebie 3:0 i na nic nie
zdało się efektowne zwycięstwo 5:1 uzyskane nad Zwierzynieckim Kraków,
na otwarcie nowego stadionu klubu, przy obecnej ulicy Sportowej.
Kolejny zawód przeżyli resoviacy w 1960 r. W pierwszym eliminacyjnym
meczu Hutnikiem Nowa Huta zremisowali na swoim boisku 1:1 i strata
punktu miała decydujace znaczenie. Podobno u źródeł niepowodzenia
tkwił... pech. Bramkarz Resovii- Szafrankiewicz przepuścił do siatki
łatwą do obrony piłkę, albowiem ta podskoczyła na kępce trawy, nie
skoszonej na czas przez gospodarza stadionu. Niektórzy piłkarze,
zwłaszcza Kwiatkowski, Matysiak i Szalacha, a także kibice nie długo
nie mogli wybaczyć Tomaszowi Pańczyszynowi tej kępki.
Czwarta próba spaliła na panewce w 1964 roku. Drużyna rozpoczęła
wówczas od zwycięstwa nad Wartą Zawiercie, ale później grała słabiej,
zwłaszcza w rewanżu z tym samym zespołem. Prowadziła z nimi już 4:1,
by w końcówce stracić 3 bramki i pewny- zdawało się- sukces. Ten remis
przesądził sprawę na rzecz Victorii Jaworzno.
Na następną szansę ubiegania się o ligowe szlify trzeba było czekać aż
11 lat. Wiele się w tym okresie zmieniło. Przede wszystkim w samym
składzie Resovii. Do walki o awans młody zespół rzeszowian przystąpił
w doborowym towarzystwie: Cracovii, Lublinianki i Korony Kielce. Każda
z tych drużyn wierzyła, że wygra eliminacje. Także Resovia, której
dawano najmniej szans. Tymczasem nasi piłkarze po pierwszej rundzie
byli bez porażki i gdyby... No właśnie znów wracam do gdybania. Może
więc lepiej nie kończyć. Bardziej zorientowani wiedzą dobrze co było
dalej: innym można tylko przypomnieć, że pierwszeństwo przypadło
kielczanom.
Niepowodzenie z 1975 roku miało jednak tę dobrą stronę, że nie
ostudziło a wręcz przeciwnie, zaostrzyło apetyty na awans. Był on znów
w bliskim zasięgu drużyny, bowiem wystarczyło wygrać u siebie z Unią
Tarnów. Tymczasem jeden błąd obrońcy pokrzyżował wszystkie plany.
Czytelnicy domyślają się już, że Resovia uległa 0:1 i w ten sposób
zamniast niej do II ligi pofrunęły tarnowskie "jaskółki".
Ponowimy próbę za rok- postanowiono w klubie. Do trzech razy sztuka. I
tym rzaem wyszło. Data 26 czerwca 1977 roku wpisana została złotymi
zgłoskami do pękatej kroniki Resovii. Radość z awansu piłkarzy Resovii
dzielił cały Rzeszów. Spełnienie marzeń po niemal półwiecznym
oczekiwaniu i sentyment do barw o dużych tradycjach stanowiły
wystarczający powód do wzruszeń i zadowolenia.
Najmocniej przeżywali sukces ludzie związani z Resovią na dobre i na
złe od pamiętnej porażki w Janowej Dolinie. Nie załamywali się
niepowodzeniami, wierzyli że kiedyś i dla nich zaświeci słońce, choć
każda z sześciu nieudanych prób szarpała nerwy i przyczyniała siwych
włosów. I w końcu doczekali. Cieszyli się więc ogromnie. Do późnych
godzin wieczornych okupowali rogatki miasta miasta by powitać swoich
pupilów i złożyć im gratulacje. Uczynili to hucznie i z pompą. Około
północy na stadionie rozległo się donośne " Sto lat", zapłonął też
znicz, a ulicami przeciągnęły tłumy wiwatujących kibiców.
W walkach o druga ligę w zespole Resovii uczestniczyło 19 piłkarzy.
Wszyscy mieli swój wkład w końcowy sukces, a już największy 28-letni
bramkarz, wychowanek klubu Henryk Chruściński. Ubiegał się o druga
ligę kilkakrotnie. Przeżywał gorycz porażek, za które niejednokrotnie
do niego kierowano pretensje. W Krakowie miał swój wielki dzień, był
bohaterem meczu z Cracovią. Dlatego też opuszczał boisko jako pierwszy
w ramionach rozradowanych kolegów i kibiców. Oprócz Chruścińskiego w
zespole występowało jeszcze ośmiu wychowanków klubu: obrońcy- Adam
Sochacki (26 lat), Janusz Szarek (18 lat- reprezentant Polski
juniorów), Zbigniew Trzyna (19 lat), Marian Motowidło (23 lata);
rozgrywający i napastnicy- Sergiusz Siekieryn (21 lat), Bogdan Siorek
(19 lat), Wiesław Kucaj (21 lat), Józef Janicki (23 lata).
Czołową postacią drużyny był doświadczony napastnik, wychowanek
Polonii Bytom (29 letni) Marian Szarama. Był on "królem strzelców"
zapisując na swoim koncie 14 goli. A oto pozostali zawodnicy: Roman
Jurasz- bramkarz (24 lata, wychowanek Waltera Rzeszów), Ignacy
Lewandowski- obrońca (25 lat, wych. Polonii Bytom), Adam Pielach-
obrońca (21 lat, wych. MZKS Nysa), Marek Grzyb- pomocnik (23 lata,
wych. JKS Jarosław), Jerzy Daniło- pomocnik, kapitan drużyny ( 25 lat,
wych. Stali Sanok), Stanisław Urban- napastnik (23 lata, wych. Waltera
Rzeszów), Franciszek Gryla- pomocnik (20 lat, wych. Polonii Bytom),
Witold Wilczyński- napastnik (22 lata, wych. Broni Radom), Jerzy
Bogdanowicz- napastnik (22 lata, wych. Unii Tarnów).
Trenerem zespołu jest 37-letni Witold Szyguła, były reprezentacyjny
bramkarz występujacy w Zagłębiu Sosnowiec i ROW Rybnik. Prowadzenie
Resovii stanowi jego pierwsza samodzielną pracę w roli szkoleniowca.
Asystentem trenera jest Ryszard Latawiec, były wieloletni piłkarz
Resovii, który w czasach swojej kariery zawodniczej trzykrotnie bez
powodzenia walczył o awans. Osiągnął ten cel dopiero w roli
szkoleniowca.
Kierownictwo sekcji spoczywało w rękach: Emila Kotelnickiego, Józefa
Jodłowskiego i Józefa Poleskiego.
|