|
2006.11.08 | Stal Mielec- Resovia Rzeszów 3:3 (2:1) |
decyzją OZPN przyznano walkower 3:0 na korzyść Resovii (gra nieuprawnionego
zaw.)
|
30' 79'
Kamiński, 37' Leśniewski - 53' Domoń, 35' 90' B.Bogacz
Stal: G. Witkowski,
Pydych (70' Getinger), Kosowicz, Czarny, Marszałek, Tylutki (84'
Kędzior), Ryniewicz, Jędryka, Fryc (62' Skiba), M. Leśniowski (84'
Popielarz), Kamiński
Resovia: Pietryka, Mita (85' Kiełbasa), Wójtowicz, M. Bogacz, W. Jakubowski, Zieliński (55' Szydełko),
Grabowski (65' Dziwisz), Domoń, Przybyła,
Biliński, B. Bogacz
Sędzia: Arkadiusz Kuczaj z Dębicy
Mecz Stali z Resovią został rozegrany awansem,
bez udziału publiczności, gdyż mieleckiego klubu nie stać było na
zapłacenie 15 tys. złotych na wynajęcie firmy ochroniarskiej. Stał na
niezłym poziomie, gdyż młodzi mielczanie nie ulękli się lidera
rozgrywek i do końca walczyli o pełną pulę, do której zgarnięcia
zabrakło 180 sekund doliczonego czasu gry. Prowadzenie dla Stali w 30
min uzyskał pięknym strzałem z 11 m z woleja Piotr Kamiński. Na 1-1
wyrównał strzałem głową Bartłomiej Bogacz. Niecałe 120 sekund później
ponownie gospodarze objęli prowadzenie, po wykorzystaniu pozycji sam
na sam z bramkarzem przez M. Leśniowskiego. Po zmianie stron w 53 min
swoją przewagę w tym okresie gry udokumentowała Resovia za sprawą
Konrada Domonia. Zryw Stali przyniósł im jeszcze jednego gola, którego
zdobył Kamiński. Przyjezdni wyrównali stan na 3-3 w ostatnich
sekundach meczu, kiedy to na listę strzelców ponownie wpisał się B.
Bogacz.
|
Super Nowości |
2006.11.04 | Resovia Rzeszów- Żurawianka Żurawica 2:1
(1:1)
|
8' Ł.Bąk (sam.), 91' Kozubek - 43' Kot 43 min
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, W. Jakubowski,
Grabowski (60' Szydełko), Domoń, Zieliński, Przybyła, Biliński (60'
Dziwisz), B. Bogacz
Żurawianka: Horodecki, P. Jakubowski, Załoga, Ł. Bąk, Gorczyca, Tyrawski, Habaj, Harłacz (85' M. Bąk), Pankiewicz, Kot (90' Gierczak),
Hajduk
Sędzia: Krzysztof Bomba z Mielca
Była ostatnia, bodaj czwarta minuta doliczonego czasu gry. Rzut wolny
na 18 metrze od bramki Żurawianki wykonywał Artur Zieliński, rosły
Wiesław Kozubek opuścił obronę i zawędrował pod pole karne gości. Za
moment wyskoczył w górę, uderzył piłkę głową i utonął w objęciach
kolegów. Resovia urwała się ze stryczka, wygrała jedenasty raz w
rundzie i ciągle jest liderem.Atmosfera na trybunach, mimo
sypiącego nieustannie śniegu i temperatury bliskiej zeru, była nad
wyraz radosna. Gdy gospodarze szybko objęli prowadzenie, chyba żaden z
kibiców nie spodziewał się, iż w drugiej połowie emocje sięgną zenitu.
Żurawianka wyrównała krótko przed przerwą i gol jej się należał.
Goście szybciej uporządkowali szyki i łatwiej przystosowali się do
ciężkich warunków. Mimo tego w 44 minucie Resovia mogła strzelić
drugiego gola, jednak Bartłomiej Bogacz kopnął piłkę tam, gdzie stał
Andrzej Horodecki.
W drugiej połowie zmieniono futbolówkę na czerwoną, zmienił się też
obraz gry. Gospodarze zepchnęli rywala do obrony i długimi okresami
wręcz oblegali jego bramkę. Nic z tego jednak nie wynikało, bo uparli
się, że gola zdobędą po koronkowej akcji. Nikomu nie przyszło do
głowy, iż w takich warunkach, przy zapadających ciemnościach, należy
po prostu strzelać w światło bramki. Do dramatycznych wydarzeń w
końcówce nie musiało jednak dojść. W 60 minucie resoviacy
przeprowadzili najładniejszą akcję meczu: Szymon Grabowski podał na
skrzydło do Kozubka, ten dośrodkował na pole karne Żurawianki, ale
Sławomir Przybyła z dwóch metrów huknął Panu Bogu w okno.
|
Dziennik Polski |
2006.10.29 | Pogoń Leżajsk- Resovia Rzeszów 1:1 (0:0)
|
66' Dejnaka - 69' Przybyła
Pogoń: Nalepa, Kaznecki, Rogala, Pazdan,
Siek, Bujniak, Błotni, Serafin, Lach (30' Kaszowski), Danielak, Dejnaka
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski,
Grabowski (81' Kiełbasa), Zieliński, Domoń, Szydełko (65' Przybyła),
B. Bogacz, Dziwisz (67' Biliński)
Sędzia: Gerard Żurawski (Mielec).
Widzów: 300 (100 z Rzeszowa)
Pojedynek
rzeszowskiego lidera w Leżajsku rozgrzał widownię dopiero po przerwie.
W pierwszych 45-ciu minutach ciekawych akcji było jak na lekarstwo. W
36. min występujący na środku obrony Pogoni, Andrzej Danielak
nieprzepisowo zatrzymał przed własnym polem karnym Macieja Dziwisza.
Arbiter podyktował za to zagranie piłkarza gospodarzy rzut wolny.
Wykonując ten stały fragment gry Artur Zieliński trafił w jednego z
obrońców z Leżajska. Wart odnotowania jest jescze rajd Macieja
Dziwisza (40. min), który przestrzelił kończąc akcję.
W 64. Min Andrzej Błotni dośrodkowywał z
wolnego (ok. 30 m) - do piłki dobiegł Jacek Bujniak, ale skierował ją
wprost w ręce bramkarza Resovii, Marcina Pietryki. 120 sekund później
rezerwowy gracz gospodarzy, Arkadiusz Kaszowski z prawej strony zagrał
na przeciwległą do wychodzącego na czystą pozycję Sławomira Dejnaki.
Napastnik Pogoni znalazł się tuz przed Pietryką i precyzyjnym, płaskim
strzałem pokonał golikpera przyjezdnych. W 68. min prawą stroną boiska pobiegł Witold
Jakubowski, ale finalizując akcję wyraźnie przestrzelił. W tej samej
minucie po kontrataku Jacek Bujniak przegrał pojedynek sam na sam z
Pietryką. Goście wyrównali w 69. min; centrował z prawej strony Szymon
Grabowski, do piłki wyskoczył rezerwowy piłkarz Resovii, Sławomir
Przybyła i precyzyjnym strzałem głową zmusił do kapitulacji Grzegorza
Nalepę. W 72. min w wyskoku zderzyli się głowami Jacek
Bujniak z Pogoni i rzeszowianin Szymon Grabowski. Obaj musieli opuścić
plac gry. ''Grabek'' w siatce ochronnej na rozciętej głowie musiał
karetką pogotowia udać się do leżajskiego szpitala. W końcówce dwukrotnie Bartłomiej Bogacz (77. i
79. min) próbował jeszcze przechylić szalę wygranej na korzyść Resovii.
Dwukrotnie jednak nie trafił w światło bramki Pogoni.
|
Dziennik Polski |
2006.10.25 | Izolator Boguchwała - Resovia Rzeszów 6:3
(2:1, 3:3) PP
|
16' Walat, 21' Porada,
62' Dragan, 97' (k) Szpond, 111' Karwat, 113' Pańczak - 12' Kozubek, 47'
Dziwisz, 55' Przybyła
Izolator:
Jankowski, Kopiec (60' Pańczak), Łyszczak,
Sierżęga,
Szpond, Gajdek (46' Karwat), Cupryś (96' Bosek), Walat (60' Burak), Domin,
Porada, Dragan
Resovia: Szyszko, Wojtowicz, Kozubek (46' M. Bogacz), Pietrucha,
Jakubowski (46' Mita), Smężeń, Barłowski, Szalacha, Biliński (46' Dziwisz),
Grabowski (46' Przybyła), Kiełbasa
Sędzia: Robert Kubas (Rzeszów)
W 62. minucie spotkania w starciu z Jakubem Draganem, broniący rzeszowskiej
bramki Mateusz Szyszko doznał kontuzji, która wyeliminowała go z dalszej gry. A,
że trener rzeszowskiej ekipy, Maciej Huzarski, już wcześniej wykorzystał limit
zmian pomiędzy słupkami stanąć więc musiał jeden z graczy z pola. Wybór padł na
Andrzeja Wojtowicza. Wydawało się więc, że mając przewagę jednego zawodnika
Izolator szybko rozstrzygnie losy tego spotkania na własną korzyść w
regulaminowym czasie gry. Tym bardziej, że po godzinie gry remisował z Resovią
3-3. Nic z tych rzeczy. Poczynania miejscowych przypominały przysłowiowe bicie
głową w mur. Podopieczni trenera Stanisława Skiby pudłowali aż strach. O tym kto
awansuje do dalszych pucharowych gier musiała więc zadecydować dogrywka. W tej
choć miejscowi nie pokazali nic wielkiego zaaplikowali Resovii trzy bramki.
Sygnał do ataku dał Krzysztof Szpond, który pewnie wykorzystał rzut karny
podyktowany za faul na Krzysztofie Dominie. Cztery minuty później do
rzeszowskiej bramki trafił Bartosz Karwat, a wynik tego marnego widowiska
piłkarskiego ustalił Rafał Pańczak.
|
Super Nowości |
2006.10.21 | Resovia Rzeszów - Polonia Przemyśl 3:0 (1:0)
|
4' 51' B.Bogacz, 61' Dziwisz
Resovia: Pietryka,
Wojtowicz, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski, Grabowski,
Domoń (89' Barłowski), Zieliński (83' Pietrucha), Szydełko, B. Bogacz (63'
Przybyła), Dziwisz (85' Smężeń)
Polonia: Daniel, Bartnik,
Rogowski (31' Lebioda), Jabłoński,
Strzałkowski,
Marszałek (46' Mosevych), Szczygieł, Radawiec, Czuryk, Rybkiewicz, Sawa (52'
Quaye)
Sędzia: Piotr Foryt (Łańcut), Widzów: 600
Zwycięstwo pozwoliło Resovii wrócić na fotel lidera, bo w meczu na szczycie
Galicja pokonała Siarkę. Poloniści potwierdzili w Rzeszowie, że są zbiorem
indywidualności. Każdy z osobna prezentuje bardzo przyzwoity poziom, ale razem
nie tworzą zespołu. Dlatego ten sezon przyniósł im same rozczarowania.
Mecz ułożył się "pasiakom" doskonale, ale do przerwy goście w niczym im nie
ustępowali. I kto wie, co by się stało, gdyby w 32 minucie Marek Rybkiewicz w
sytuacji sam na sam strzelił do siatki, a nie w nogi ładnie skądinąd
interweniującego Marcina Pietryki. Kilka chwil później Mariusz Sawa wbiegł w
pole karne Resovii i zagrał wzdłuż bramki, do Rybkiewicza. Lot piłki przeciął
Michał Bogacz i o mały włos nie strzelił "samobója". Za moment "Ryba" groźnie
uderzał głową. Miejscowi tradycyjnie wymieniali dużo podań, z których nic
konkretnego nie wynikało. Dobrze funkcjonowała prawa strona rzeszowian. Z
Andrzejem Wojtowiczem na obronie (zastąpił Jarosława Mitę, który wyjechał w
sprawach służbowych) i Szymonem Grabowskim w pomocy. Nieźle prezentował się
Maciej Dziwisz, który w ataku zajął miejsce pauzującego za kartki Macieja
Bilińskiego. W składzie i ustawieniu Polonii też zaszły zmiany. W rolę
rozgrywającego wcielił się Daniel Radawiec, ale niczymspecjalnym nie
zaimponował. Problem przemyślan leży zresztą nie w pomocy, a w obronie. Mecz z
Resovią był kolejnym, w którym doświadczeni zawodnicy popełniali kardynalne
błędy. Tuż przed końcem I połowy "pasiaki" powinny prowadzić 2-0. Po pięknej
akcji Witolda Jakubowskiego i Dziwisza, piłka trafiła do Bartłomieja Bogacza,
ten miał przed sobą jedynie Wojciecha Daniela i... trafił w słupek. Na początku
drugiej części meczu na Polonię spadły dwa ciosy i było po herbacie. Gospodarze
przestali forsować tempo, w końcówce na boisku pojawili się juniorzy. Poloniści
zasłużyli na honorowe trafienie, mogli zdobyć nawet filmowej urody gola, lecz po
"bombie" Dariusza Bartnika z 25 metrów, futbolówka odbiła się od poprzeczki,
spadła na ziemię i wyszła w pole.
|
Dziennik Polski |
2006.10.14 | Siarka Tarnobrzeg - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)
|
24' Stępień, 83' (k) Leptacz
Siarka: Maksymiuk, Szymański, Stępień, Kozłowski,
Pietrucha, Łuczakowski, Leptacz, Hynowski, Kabata,
Gielarek
(90' Krzemiński), Stąporski (90' Pikus)
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek (78' Smężeń), M.
Bogacz, Jakubowski (46' Wojtowicz), Przybyła (66' Kiełbasa), Domoń, Zieliński
(88' Barłowski), Szydełko' B. Bogacz, Biliński
Sędzia: Guzik (Krosno), Widzów: 1200
Siarka przerwała imponującą serię sześciu wyjazdowych
zwycięstw Resovii i wyprzedziła najgroźniejszego konkurenta do awansu. Mecz miał
być hitem kolejki, a może i całej rundy, ale nim nie był. Zawodnicy tylko
chwilami pokazywali rekordowo licznej publiczności, że całkiem dobrze potrafią
kopać piłkę.
Resoviacy nie wygrali na boisku w Tarnobrzegu od ponad
dwóch lat, ale w sobotę odczuwali wyjątkowo duży niedosyt. Stracili gole po
rzucie wolnym i błędzie bramkarza oraz po karnym, którego - jak twierdzą - nie
było. Z wysokości trybun wyglądało na to, że Maciej Biliński jednak sfaulował
składającego się do strzału Janusza Hynowskiego. Przez większą część drugiej
połowy rzeszowianie przeważali, lecz ich ataki rozbijały się o szczelny blok
obronny gospodarzy. "Pasiaki" zdobywały teren z pomocą ogromnej liczby podań,
ładnie to wszystko wyglądało, ale korzyści żadnej nie przynosiło. Brakowało
strzałów z dystansu i indywidualnych prób. Zresztą, wszystko co dobre w tym
meczu zawierało się w rzutach wolnych. Dziesięć minut po golu Siarki, pięknie z
rogu "szesnastki" przymierzył Witold Jakubowski. Czysto uderzona piłka trafiła
jednak w słupek. W 74 minucie gospodarzy uratowała poprzeczka po strzale Artura
Zielińskiego, w odpowiedzi huknął Michał Kozłowski i pomylił się o dwa metry. Od
78 minuty resoviacy grali czterema napastnikami, ale najlepsi z nich - Biliński
i Bartłomiej Bogacz - nadal nie mogli się doczekać na sensowne podanie
otwierające im drogę do bramki. Miejscowi, korzystając z zaangażowania rywala w
ofensywie, od czasu do czasu niebezpiecznie kontratakowali. W końcówce mogli
zdobyć więc trzecią bramkę - Michał Gielarek znalazł się w sytuacji sam na sam z
Marcinem Pietryką i zamiast spokojnie przymierzyć, huknął Panu Bogu w okno.
Trener
Resovii Maciej Huzarski zapowiadał przed meczem, że jego zespół nie zmieni
taktyki, która pozwoliła na zdobycie 28 punktów i pozycji lidera. Okazał się
konsekwentny, drużyna grała tak jak lubi czyli do przodu i odważnie. Nie
zapłaciła za brak kunktatorstwa. Na przeszkodzie stanęły raczej indywidualne
pomyłki, słabiej niż zwykle prezentowali się też pomocnicy. Siarka nie dała
sobie zrobić krzywdy i wychodzi na to, iż tej jesieni twierdza Tarnobrzeg nie
padnie. |
Dziennik Polski |
2006.10.11 | Włókniarz Rakszawa - Resovia Rzeszów 1:3
(1:2) Puchar Polski
|
22' (k) Maciuła - 1' 8' 48' Kiełbasa
Włókniarz: Leja, Rozwód,
Waniowski, Figiela (46' Skoczylas), Jurek, Dyrda, Kogut (65' Motyka), Dec, R.
Babiarz, Maciuła (70' G. Babiarz), T. Babiarz
Resovia: Szyszko, Latuszek (70' Mita), Kozubek (46' Jakubowski),
Wojtowicz, Pietrucha, Smężeń, Szydełko (46' M. Bogacz), Barłowski, Przybyła (46'
Warchoł), Dziwisz, Kiełbasa
Sędzia: Kaczmarek (Rzeszów)
Nie minęło 10 sekund, a lider IV ligi objął prowadzenie. Gapiostwo obrońców
Włókniarza wykorzystał Tomasz Kiełbasa, ten, który w lidze gra od święta.
Kiełbasa błysnął raz jeszcze, tuż po przerwie, ustalając - jak się później
okazało - wynik meczu. Szybko zdobyty gol spowodował, że resoviacy nie forsowali
tempa, a częściej przy piłce byli gospodarze. Ich starania uwieńczone zostały
bramką zdobytą z karnego, podyktowanego za faul na Rafale Babiarzu. Wcześniej
miejscowi mocno protestowali, twierdząc, że drugi gol dla "pasiaków" padł z
ewidentnego spalonego. Rzeszowianie zagrali w mocno rezerwowym składzie, m.in. z
trzema juniorami. |
Dziennik Polski |
2006.10.07 | Resovia Rzeszów - Kolbuszowianka Kolbuszowa
3:0
|
16' 74' Domoń, 52' (sam.) Adrianowicz
Resovia: Pietryka, Mita
(83' Wojtowicz), M. Bogacz., Kozubek,
Jakubowski, Szydełko, Domoń, Zieliński, Przybyła (66' Dziwisz), Biliński (78'
Kiełbasa), B. Bogacz
(81' Latuszek)
Kolbuszowianka: Fabiński, Frankiewicz, W. Serafin,
Szydło, Pastuła (46' Cieśla), Pęgiel (63' Nycz), Adranowicz, Golonka (46' Pruś),
Warzocha (75' Cetnarski), Rymanowski,
Szalony
Sędzia: Tomasz Giżka (Stalowa Wola), Widzów: 600
Prowadzący w tabeli rzeszowianie odprawili z
kwitkiem drużynę Kolbuszowianki. Gospodarze grali szybciej, dokładniej i przede
wszystkim z większą wolą zwycięstwa. Ponadto w swoich szeregach miejscowi mieli
dobrze dysponowanego tego dnia Macieja Bilińskiego, który rozegrał bardzo dobre
spotkanie i asystował przy zdobyciu każdej z trzech bramek. W 15 min właśnie
wspomniany Biliński dokładnie zagrał do Konrada Domonia, ten dynamicznie przebił
się przez obrońców gości i mocnym strzałem z ok. 11 metrów pokonał Adama
Fabińskiego. Po straconej bramce inicjatywę w środkowej strefie boiska przejęli
goście. Na niewiele im się to jednak zdało, bo dobrze grający w obronie
gospodarze nie pozwolili napastnikom Kolbuszowianki zagrozić bramce Marcina
Pietryki. Praktycznie tylko raz w tym meczu Kolbuszowianka groźnie zaatakowała,
ale zbyt lekki strzał Tomasza Warzochy zablokował Wiesław Kozubek.
W drugiej cześci spotkania warunki gry, jak przystało na lidera, dyktowali już
tylko rzeszowianie i już kilka minut po wznowieniu podwyższyli prowadzenie. Lewą
stroną boiska przedarł się Maciej Biliński, wyłożył piłkę Bartłomiejowi
Bogaczowi, a ten mocno uderzył na bramkę. Futbolówka odbiła się jeszcze od
Kamila Andranowicza i wylądowała w bramce Adama Fabińskiego. W ciągu kolejnych
10 minut jeszcze dwukrotnie resoviacy byli bliscy podwyższenie wyniku, ale
Bartłomiejowi Bogaczowi zabrakło trochę precyzji. Na kwadrans przed końcem
ponownie w głównej roli wystąpił Maciej Biliński. Napastnik Resovii ograł
defensorów gości i mając przed sobą tylko Fabińskiego wyłożył piłkę
niepilnowanemu Konradowi Domoniowi, a temu nie pozostało nic innego jak tylko po
raz drugi tego dnia skierować piłkę do bramki. |
Dziennik Polski |
2006.09.30 | Igloopol Dębica - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)
|
7' Zieliński, 78' Przybyła
Igloopol: Wilczyński, Chmura,
Chmiel, Nowak,
Madura
(82' G. Kubas), Juszkiewicz, Micek, Bańka, Machnik (68' Długosz), M. Kubas,
Kiwacki (63' Janasiewicz)
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Jakubowski,
Przybyła,
Domoń, A. Zieliński (83' Wojtowicz), Szydełko (65' Dziwisz), B. Bogacz (89'
Latuszek), Biliński
(73' Grabowski)
Sędzia: Tomasz Jagieła (Krosno), Widzów: 1000
Przed meczem
kibice Igloopolu wyłamali bramę wejściową na stadion oraz znieważyli prezesa
klubu, Adama Wiszyńskiego. - Po takim zachowaniu ''szalikowców'' podjąłem
decyzję o rezygncji z zajmowanej przeze mnie funkcji - powiedział Wiszyński. -
Po zakończonym meczu poinformowałem o tym zarząd klubu.
Igloopol przystąpił do tego pojedynku osłabiony brakiem kontuzjowanego obrońcy,
Mirosława Barana. - W przeddzień meczu na treningu zderzyło się głowami podczas
wyskoku do pikli dwóch naszych zawodników - wyjaśniał trener Igloopolu, Janusz
Kapuściński. - Baran doznał poważnej kontuzji i nie mógł zagrać przeciw Resovii.
Drugi nasz kontuzjowany zawodnik, Paweł Micek wystąpił w siatce ochronnej na
głowie.
Początek należał do przyjezdnych; Artur Zieliński wymienił piłkę z Bartłomiejem
Bogaczem. Po chwili ''Zielak'' z bliska nie dał żadnych szans Michałowi
Wilczyńskiemu. Igloopol odpowiedział uderzeniem Kamila Machnika (13. min), który
nie trafił w bramkę Marcina Pietryki, będąc w polu karnym Resovii. W 16. Min z
kolei Wiesław Kozubek posłał głowa piłkę tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką.
W 22. Min znakomitej sytuacji do zdobycia gola nie wykorzystali dębiczanie;
Artur Bańka przerzucił piłkę ponad wychodzącym z bramki Pietryką. Futbolówka
odbiła się tuz przed linią bramkową i wyleciała ponad poprzeczką poza plac gry.
Resovia odpowiedziała ponownie uderzeniem Kozubka po centrze Artura Zielińskiego
z kornera. Wilczyński obronił płaskie uderzenie obrońcy gości. 10. minut po
przerwie Bartłomiej Bogacz znalazł się w polu karnym swojej byłej drużyny.
Obrońcy Igloopolu zdołali jednak zażegnać niebezpieczeństwo. W 71. Min miała
miejsce najbardziej kontrowersyjna sytuacja meczu: Kamil Janasiewicz zagrał do
Mateusza Kubasa, który zdobył gola. Arbiter jednak dopatrzył się pozycji
spalonej dębiczanina. W 78. Min aktywny Sławomir Przybyła znalazł się tuz przed
Wilczyńskim. Ostro uderzył, piłka otarła się jeszcze o obrońcę miejscowych i
wpadła do siatki gospodarzy. 5. minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra Grzegorz
Kubas nie wykorzystał dogodnej okazji do zdobycia gola. 180 sekund przed końcem
gry świeżo wprowadzony do gry piłkarz Resovii, Szymon Grabowski nie wytrzymał
nerwowo i kopnął bez piłki Piotra Długosza za co otrzymał czerwona kartkę i
musiał opuścić plac gry.
|
Super Nowości |
2006.09.23 | Resovia Rzeszów - Iskra Sobów 2:1 (1:1)
|
45' (k) B.Bogacz, 89' Dziwisz - 6' Ćwik
Resovia:
Pietryka, Mita, Rajzer (43' Przybyla), Kozubek (78' Dziwisz), M. Bogacz,
Zieliński, Grabowski (57' Szydełko), Domoń, Jakubowski, Biliński, B. Bogacz
Iskra:
Paciorkowski,
Stefański, Łukawski
(76' Bzymek), Motyka, Farian (65' Zioło), Jochaniak, Trznadel,
Haliniak, Kulczycki, Ćwik, Stasiak (37' Wilk)
Sędzia: Bartnik (Jarosław), Widzów: 500
Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli gospodarze. Tymczasem to goście
objęli prowadzenie i to juz w 6. Minucie. Michal Ćwik otrzymał podanie w polu
karny i będąc w dogodnej sytuacji strzelił po ziemi w długi róg. Futbolówka
minęła interweniującego Marcina Pietrykę i wpadła do bramki miejscowych. Po tym
zimnym prysznicu wprawdzie rzeszowianie ruszyli do odrabiania strat, ale przez
długi czas grając bez pomysłu nie potrafili znaleźć sposobu na zagęszczoną
obronę gości. W 39 minucie za krytykowanie decyzji sędziego trener przyjezdnych
Artur Chyła został usunięty z ławki rezerwowych. Kilka minut później groźnej
kontuzji nogi doznał Rafał Rajzer i musiał opuścić plac gry. W 45 minucie
wreszcie szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Konrad Domoń prostopadłym
podaniem ''wypuścił'' Bartłomieja Bogacza, a szarżujacego napastnika Resovii
nieprzepisowo powstrzymał Mateusz Farian. Ponieważ działo się to w obrębie pola
karnego arbiter podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany i
bez problemów mocnym strzałem doprowadził do remisu.
Druga polowa meczu
to praktycznie gra do jednej bramki. Gospodarze chcieli bardzo szybko objąć
prowadzenie, ale broniący się całym zespołem goście, którzy bardzo rzadko
przekraczali linie środkową boiska, długo odpierali napór miejscowych. W 53 .
min po akcji Bartłomieja Bogacza piłkę przejął Maciej Biliński. Długo się nie
zastanawiając, uderzył na bramkę, ale piłka trafiła w słupek. Dwie minuty
później bramkarza Iskry przeegzaminował strzałem z rzutu wolnego Artur
Zieliński, ale tym razem piłkę zmierzająca pod poprzeczkę zdołał odbić dobrze
spisujący się Konrad Paciorkowski. W 71 minucie Bartłomiej Bogacz idealnym
podaniem obsłużył Szymona Szydełkę, jednak ten będąc na ok. 12 metrów od bramki
uderzył wysoko nad poprzeczką. Na dwanaście minut przed końcem trener Gospodarzy
Maciej Huzarski wprowadził do gry trzeciego napastnika – Macieja Dziwisza i jak
się później okazało była to trafna decyzja. Gdy wydawało się że pojedynek
zakończy się podziałem punktów, Mariusz Motyka nieprzepisowo tuz przed polem
karnym powstrzymał Bartłomieja Bogacza. Egzekwujący rzut wolny, Artur Zieliński,
dokładnie zacentrował w pole karne, tam najwyżej wyskoczył do niej wprowadzony
kilka minut wcześniej Maciej Dziwisz i precyzyjnym strzałem głową zapewnił
swojej drużynie zwycięstwo.
– Bardzo się cieszę z tej bramki i tego że trener postawił na mnie i
zdecydował się mnie wpuścić na boisko w końcówce meczu – mówił po
zakończonym spotkaniu zadowolony Maciej Dziwisz. – ''Zielak'' bardzo dobrze
zacentrował i wiedziałem że piłka po moim strzale wpadnie do bramki. Juz nie
pamiętam kiedy ostatnio zdobyłem gola. Chyba z Żurawianką w poprzednim sezonie,
kiedy zremisowaliśmy 1-1. Tego dzisiejszego, zwycięskiego gola chciałbym
zadedykować dla mojego synka Mateusza, który zawsze przed moim wyjściem na mecz
mówi: - tato strzel bramkę. Dzisiaj to się udało i tego gola dedykuję właśnie
jemu. |
Dziennik Polski |
2006.09.15 | Lechia Sędziszów Młp. - Resovia Rzeszów 0:1
(0:0)
|
67' B.Bogacz
Lechia: Kwaśny,
Dorowa, Bąkowski, Iwański (63' Klamut), Omiotek, Pazdan,
Fitoł (77' Magdoń), Majcher, Ciepiela (81' Porada), Idzik (46' Płonka), Szeliga
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek,
Rajzer, M. Bogacz, Przybyła (46' Grabowski), Domoń, Zieliński, Szydełko (46'
Jakubowski), B. Bogacz (84' Kiełbasa), Biliński (90' Dziwisz)
Sędzia: Piotr Chmura (Stalowa Wola), Widzów: 400
Piątkowe spotkanie obu drużyn nie było emocjonującym widowiskiem. Sytuacji
podbramkowych było jak na lekarstwo, a gra toczyła się głównie w środkowej
części boiska. Faworytem pojedynku bez wątpienia byli goście, ale zamiast skupić
się na meczu, byli chyba już myślami na sobotnim weselu swojego bramkarza
Marcina Pietryki (z tego też powodu mecz odbył się w piątek). - W pierwszej
połowie zagraliśmy źle. Nie poznawałem niektórych zawodników - mówił po meczu
trener Resovii Maciej Huzarski. Jego podopieczni praktycznie tylko dwa razy w
pierwszych 45. minutach zagrozili bramce Lechii. W 31. minucie dwukrotnie
główkował Konrad Domoń, ale najpierw piłka trafiła w obrońcę, zaś później na
posterunku był Kwaśny. Drugą okazją był strzał z ponad 30 metrów Rafała Rajera,
z trudem obroniony przez bramkarza miejscowych.Druga połowa nie była wiele
lepsza. Sędziszowianie jednak z minuty na minutę opadali z sił, co skrzętnie
zaczęli wykorzystywać przyjezdni. Sam Maciej Biliński miał w 30 minut trzy
sytuacje bramkowe, ale dwukrotnie przestrzelił, a raz trafił z 5. metrów w
bramkarza Lechii. Bramkę meczu strzelił w 67. minucie Bartłomiej Bogacz, który
zdecydował się na indywidualną akcję. Przebiegł z piłką pół boiska i precyzyjnym
strzałem koło słupka dał rzeszowianom trzy punkty
|
Dziennik Polski
|
2006.09.09 | Resovia Rzeszów - Crasnovia Krasne 4:1 (2:0)
|
30' 49' Biliński, 31' B.Bogacz, 84' Zieliński - 49' Salach
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz,
Jakubowski (86' Wojtowicz), Przybyła (70' Dziwisz), Domoń, Zieliński, Szydełko
(89' Latuszek), Biliński (63' Grabowski), B. Bogacz
Crasnovia: Naróg, Ostrowski, Górak, Łuczyk,
Salach, Szczepański, Skiba (46' Urbański), Reiman, Frydrych
(46' Tekiela), Blim, Komisarz
Sędzia:
Gumiński (Jarosław), Widzów: 2000
Nie ma jak u siebie - mówią z pewnością zawodnicy,
działacze i kibice Resovii. Po prawie dwóch latach gry na Podhalańczyku, "pasy”
wróciły na stadion przy ul. Wyspiańskiego. By nie psuć świątecznego nastroju,
piłkarze mieli wygrać z rewelacją sezonu - Crasnovią, kończąc zarazem z
tegoroczną regułą, że u siebie nie zwyciężają. Wygrali bardzo łatwo i awansowali
na trzecie miejsce w tabeli.
"Pasy” wygrały bardzo łatwo; dotychczasowy wicelider
rozczarował na całej linii. Zanim przestraszona Crasnovia oddała pierwszy strzał
(Marcin Reiman uderzył wysoko, mógł podać do nienaciskanego Krzysztofa Blima),
pod jej bramką trzy razy bito na alarm. Dwa gole w 100 sekund
Wreszcie Resovia trafiła, i to dwukrotnie w odstępie 100
sekund: Maciej Biliński i Bartłomiej Bogacz kończyli akcje za Szymona Szydełkę
(wycelował w Piotra Naroga) i Sławomira Przybyłę (zaplątał się w kontrataku),
którzy sami powinni strzelić gole. Niedługo przed przerwą Biliński odegrał piłkę
piętą do Artura Zielińskiego, którego strzał pod poprzeczkę Naróg wybił... na
róg.
Dobrze, że jest "Bilu”... W 49. minucie wynik jednak
brzmiał już 3-0. Biliński znów uratował młodszego kolegę od przekleństw kibiców:
B. Bogacz dostał piłkę od Ireneusza Urbańskiego (ten wycofywał do stopera - co
za pomyłka!), łatwo kiwnął Artura Łuczyka, lecz nie miał pomysłu na ogranie
bramkarza i niechcąco zostawił piłkę "Bilowi”.
Goście dopiero wtedy zaczęli się pojawiać przy polu
karnym Resovii. Ich strzały były jednak rzadkie i byle jakie; gola zdobył
Urbański, bo sekundę wcześniej Reiman strzelił lekko i w Marcina Pietrykę,
zamiast kropnąć do siatki.
W końcówce Zieliński
przywrócił trzybramkową różnicę, a bliscy jej powiększenia byli też Konrad Domoń
(strzał zatrzymany na linii przez Marcina Góraka), B. Bogacz (chybił po minięciu
dwóch rywali) i Szydełko (jego główkę obronił Naróg).
|
Dziennik Polski
|
2006.09.02 | Błękitni Ropczyce - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
|
27' B.Bogacz
Błękitni: Kosiba, Filipek,
Wolak, Sulisz,
Róg, Misiura, Ciskał
(78' Jagoda), Pacanowski, Czerkies (67' R. Rudny), Wiktor
(67' Paśko), Podlasek
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer,
Kozubek, M. Bogacz, Przybyła (76' Dziwisz), Domoń, Zieliński,
Szydełko,
B. Bogacz (88' Grabowski), Biliński (63' Jakubowski)
Sędzia: Tomas (Jarosław), Widzów: 250
Miejscowi mówili po meczu, że przegrali na własne
życzenie, nie będąc drużyną gorszą od Resovii. Trener Błękitnych Bogusław
Pacanowski wyraził nawet pogląd, iż oglądaliśmy dobry mecz. To jednak nie była
prawda.
Na boisku dominowała twarda walka, a składne akcje można było policzyć na
palcach jednej ręki. Najczęściej słyszeliśmy gwizdek sędziego i po 20 minutach
czterech piłkarzy miało na koncie po żółtej kartce. Pierwsza połowa i tak
przyniosła więcej emocji od drugiej. Zaczęło się od strzału Krzysztofa Podlaska
i ładnej interwencji Marcina Pietryki. Potem metr od słupka uderzał napastnik
"pasiaków" Maciej Biliński. Gdy zespoły walczyły zaciekle o uzyskanie przewagi w
środku pola, niebywały kiks przytrafił się bramkarzowi gospodarzy Dariuszowi
Kosibie i Resovia objęła prowadzenie. Cztery minuty później Kosibie dopisało
szczęście. Po świetnym zwodzie Bartłomieja Bogacza i strzale z 16 metrów,
futbolówka trafiła w poprzeczkę. Gospodarze próbowali się odgryźć. Sposobem na
sforsowanie defensywy rywala miały być prostopadłe podania, ale z reguły
kończyły się spalonym. Jeśli już któryś z zawodników Błękitnych znalazł się przy
piłce, tracił głowę bądź nie podejmował ryzyka. Po przerwie resoviacy
realizowali dobrze znany scenariusz: nieco się cofnęli, wyczekując okazji do
kontry. Dwa czy trzy razy ładnie w pole karne zagrywał Artur Zieliński, jednak
kolegom brakowało pomysłu na spuentowanie akcji. Gospodarze z mozołem
przedostawali się w okolice 20 metra od bramki rzeszowian. Dwukrotnie przed
szansą stawał Pacanowski, lecz i on nie czuł się w sobotę najlepiej. Po jednej z
prób głośno domagał się nawet podyktowania karnego, twierdząc, że Michał Bogacz
bezpardonowo ciągnął go za koszulkę. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, ale nie
pojedynki Błękitnych z Resovią. Rzeszowianie wygrywają w Ropczycach regularnie,
na boisku Podhalańczyka lepiej radzi sobie natomiast ekipa Bogusława
Pacanowskiego.
|
Dziennik Polski
|
2006.08.30 | Resovia Rzeszów - Galicja Cisna 0:1 (0:1)
|
2' Jurczak
Resovia: Pietryka,
Mita, M. Bogacz, Zieliński. Domoń, Kozubek (83' Kiełbasa), Jakubowski(46'
Szydełko),
Rajzer, Grabowski (46' Biliński),
B. Bogacz, Przybyła
Galicja: Szramowiat,
Buczek,
Szarek,
Sokół,
Zych, Gwóźdź (37' Wej), Rozborski
(59' Solarz),
Walaszczyk, Jurczak
(74' Zajdel), Słotwiński, Pacuła (77' Mastaj)
Sędzia: Giżka (Stalowa Wola), Widzów: 350
Najwyraźniej boisko przy
ul. Langiewicza w Rzeszowie nie leży piłkarzom Resovii. Po efektownym
zwycięstwie w Pilźnie, kibice w Rzeszowie liczyli na kolejne punkty. Tymczasem
rzeszowianie na ''własnym'' boisku ulegli jedenastce Galicji Cisna 0-1 i w
rundzie jesiennej w Rzeszowie nie zdobyli nawet bramki.
Zaczęło się znakomicie dla gości. Już w 2 minucie podanie z lewej strony boiska
Buczka wykorzystał Jurczak, który mocnym uderzeniem pod poprzeczkę nie dał szans
Pietryce. Szybko stracona bramka spowodowała że gospodarze ruszyli do odrabiania
strat. Przed szansą pokonania golkipera gości stawali Bartłomiej Bogacz,
Jakubowski, Domoń a w drugiej części Biliński ale Szramowiat zachował czyste
konto. Praktycznie przez całe spotkanie resoviacy posiadali przewagę w środkowej
części boiska jednak nic z tego im nie przyszło. Umiejętnie grający w obronie
piłkarze Galicji wybijali gospodarzy z uderzenia i ci nie potrafili poważniej
zagrozić bramce Szramowiata.
Niezdrowych emocji kibicom dostarczył natomiast arbiter tego spotkania, który
często niezrozumiałymi decyzjami doprowadzał zgromadzonych na stadionie do
rozpaczy. Niewątpliwie największy błąd popełnił w 51. minucie, kiedy to nie
odgwizdał ewidentnego zagrania ręką Zycha we własnym polu karnym.
|
Super Nowości |
2006.08.28 | Rzemieślnik Pilzno - Resovia Rzeszów 0:3
(0:1)
|
35' 55' 62' B.Bogacz
Rzemieślnik: Ormiański,
Stefanik, Bernacki, Mikulski (67' Dudek), Juszczyk,
Stefanik, Mateusz Bogacz (74' Mazur), Saletnik (37' Mroczek), Stalec,
Mędrek (46' Łukaszewski), Hajec, Kędzior
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek Michał Bogacz, Zieliński, Grabowski (65'
Szydełko), Domoń (86' Latuszek), Jakubowski (73' Biliński), Rajzer, B.
Bogacz, Przybyła
Sędzia: Szpyrka (Łańcut), Widzów: 400
Przez cały mecz goście mieli przewagę. Grali
szybko, składnie ale w I połowie nieskutecznie. Do przerwy stworzyli sobie 7
sytuacji golowych, lecz tylko Bartłomiej Bogacz w 35 minucie zdołał pokonać
Ormiańskiego. Bohaterem spotkania mógł zostać Konrad Domoń, który trzykrotnie
stawał w doskonałych okazjach, ale gola nie zdobył. Resovia miała w swoich
szeregach jednak Bartłomieja Bogacza, który znowu błysnął skutecznością po
przerwie. Nowy nabytek gości dwukrotnie umieścił piłkę w bramce gospodarzy.
Wyszło na to, że Resovia w II połowie przeszła z ilości sytuacji bramkowych w
jakość. Kibice w Pilźnie przeżyli kolejną porażkę swojej drużyny. Składnych
akcji niewiele, pusty środek pola, same dalekie piłki do przodu to niewiele jak
na będącą w dobrej formie Resovię. Strzały Wojciecha Mędrka (15.) i Rafała Hajca
(75.) obronione przez Marcina Pietrykę to stanowczo za mało.
|
Nowiny
|
2006.08.19 | Orzeł Przeworsk - Resovia Rzeszów 1:2 (0:2)
|
3' 29' Przybyła - 47' Pietrasiewicz
Orzeł: Groch, Jarosz (85'
Wołowiec), Lasek,
Tworzydło, Kiszka,
Wojtas, Sereda (75' Hałys), Kocur (77' Szawan), Baran, Pietrasiewicz, Boratyn
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer,
M. Bogacz, Jakubowski
(54' Biliński), Zieliński, Grabowski (73' Dziwisz), Domoń, Szydełko (46'
Kozubek), B. Bogacz (85' Kiełbasa), Przybyła
Sędzia: Wierdak (Krosno), Widzów: 800
Główną postacią tego niezwykle
emocjonującego szczególnie w pierwszej połowie widowiska był młody napastnik
Resovii, Sławomir Przybyła. To właśnie dwa celne strzały byłego gracza
Krośnianki zapewniły drużynie z Rzeszowa zwycięstwo nad przeworskim
beniaminkiem. Już w 3. minucie wspomniany Przybyła przytomnie wykorzystał kiks
miejscowych obrońców i strzałem z bliska pokonał interweniującego Grocha.
Gospodarze po raz pierwszy zaatakowali w 9. minucie. Akcję prawą stroną boiska
zainicjował Baran, który następnie dośrodkował na pole karne. Tam zaś najwyżej
wyskoczył Boratyn, który głową zdołał skierować piłkę do bramki, ale krośnieński
arbiter dopatrzył się u innego z miejscowych graczy pozycji spalonej i gola nie
uznał. Chwilę później Pietrasiewicz przy linii bocznej ograł Szydełkę, następnie
zagrał w pole karne do pozostawionego bez opieki Boratyna. Ten z kolei uderzył
bez namysłu, ale piłka trafiła w Michała Bogacza. W 29. minucie goście
przeprowadzili kapitalną akcję, po której Groch po raz drugi musiał wyjmować
futbolówkę z bramki. Domoń po płynnej wymianie podań z Zielińskim uderzył wzdłuż
linii pola bramkowego. Tam zaś jak spod ziemi wyrósł Przybyła, który mimo asysty
jednego z rywali zdołał oddać celny strzał. W końcówce tej części meczu
inicjatywę przejęli miejscowi, zaś najdogodniejszą okazję zmarnował Sereda,
który w sytuacji sam na sam nie trafił w światło bramki. Tuż po przerwie
przypomniał o sobie Pietrasiewicz. Byłego gracza mieleckiej Stali dokładnym
podaniem obsłużył Kiszka, ten zaś mocnym strzałem z ostrego kąta pod poprzeczkę
nie dał żadnych szans rzeszowskiemu golkiperowi. W dalszej części meczu
gospodarze nie potrafili już poważniej zagrozić bramce Resovii. Z kolei w
ostatnim kwadransie gry ponownie do głosu doszli goście. Najpierw idealnej wręcz
okazji bramkowej nie wykorzystał Biliński, którego strzał w ostatnim momencie
zablokował Jarosz, zaś tuż przed końcowym gwizdkiem Dziwisz z kilku metrów
trafił w interweniującego Grocha.
|
Dziennik Polski
|
2006.08.16 | Resovia Rzeszów - Izolator Boguchwała 0:0
|
Resovia:
Pietryka, M. Bogacz, Mita, Zieliński,
Domoń,
Jakubowski, Grabowski (75' Szydełko), Rajzer,
Biliński
(60' Kiełbasa), B. Bogacz, Przybyła
Izolator: Jankowski, Kopiec, Radomski, Iwanowski, Szpond, Gajdek (69'
Bosek), Domin, Cupryś
(82' Sierżęga), Porada, Dragan, Pańczak
Sędzia: Sokarz (Przemyśl), Widzów: 300
W pierwszej połowie inicjatywa należała do Resovii.
Nic z niej jednak pozytywnego dla gospodarzy nie wynikało. Goście atakowali
rzadziej, ale za to groźniej Przed przerwą dogodnych okazji do strzelenia gola,
nie wykorzystali Dragan i Gajdek. Po przerwie obraz gry się nie zmienił.
Najlepszą okazję zmarnował Przybyła, którego w ostatniej chwili ubiegł
Jankowski.
|
Super Nowości
|
2006.08.13 | Tłoki Gorzyce - Resovia Rzeszów 1:3 (1:3)
|
27' Głuch - 16' B.Bogacz, 19' 44' Biliński
Tłoki: Wierzgacz, Kapała (46' Samołyk), Balmas,
Kowalski, Beszczyński (73' Kędzierski), Gajda,
Bieńko, Sroka (46' Kaczmarski), Głuch, Piwowar, Tarnowski (85' Pacholczak)
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer,
M. Bogacz, Jakubowski, Grabowski (77' Smężeń), Zieliński (69' Kiełbasa), Domoń,
Przybyła (81' Latuszek), Biliński (85' Dziwisz), B. Bogacz
Sędzia: Żurawski (Mielec), Widzów: 300
Rozstrzygnięcie spotkania nastąpiło już w pierwszej połowie. Resovia pokazała,
iż zespół z Gorzyc ma jeszcze wiele do nadrobienia. Wszystkie bramki padły po
ewidentnych błędach obrony, które skrzętnie wykorzystywał Biliński. Pauzujący za
kartki z poprzedniego sezonu napastnik gości w imponującym stylu powrócił do
drużyny. Jednak jako pierwszy zaatakował Bartłomiej Bogacz, który po dokładnym
podaniu Sławomira Przybyły tylko przyłożył nogę do piłki zdobywając bramkę. Trzy
minuty później później, po błędzie Karola Kapały, na 20 metrze przejął
futbolówkę "Bila". Strzelec Resovii chwilę po strzale z dystansu tonął w
objęciach kolegów. Tłoki nie mogły znaleźć żadnego sposobu na obronę.
Gorzyczanie rzadko wyprowadzali kontry. Jedną z nich zainicjował Dawid Piwowar
podaniem do Tomasz Głucha. Ten popisał się strzałem z woleja. Bramka ta
podniosła trochę na duchu gospodarzy, lecz kolejna akcja Bilińskiego pogrzebała
wszelkie nadzieję Tłoków na zadowalający wynik. Po przerwie rzeszowianie
skutecznie zamurowali dostęp do swej bramki i do końca kontrolowali przebieg
spotkania.
|
Nowiny |
2006.08.05 | Resovia Rzeszów - Sokół Nisko 0:1 (0:0)
|
76' Małek
Resovia: Pietryka, Mita,
Rajzer, Kozubek
(85' M. Bogacz), Jakubowski, Grabowski (67' Kiełbasa), Zieliński, Domoń,
Szydełko (76' Dziwisz), Przybyła, B. Bogacz
Sokół: Żak, Surma, Rybak, Babula, Woźniak,
Orliński, Bartnik, Skiba (88' Rywczyński), Sobiło
(75' Małek), Juda (90' Lewko), Niemiec (85' Szeser).
Sędzia: Piotr Foryt (Łańcut)
Piłkarze Resovii mimo przewagi
ulegli na własnym stadionie Sokołowi Nisko.
Start sezonu w czwartej lidze nie był pomyślny dla rzeszowskiego zespołu. Jeden
błąd obrony Resovii zadecydował o tym, że podopieczni trenera Macieja
Huzarskiego nie zdobyli na własnym boisku nawet punktu. Spotkanie zaczęło się
jednak dobrze dla miejscowych. Groźne strzały oddawali Szymon Szydełko i Witold
Jakubowski, ale albo minimalnie pudłowali, albo dobrze bronił bramkarz Sokoła.
Najlepszą okazję rzeszowianie mieli jednak w 34. minucie, gdy nowo pozyskany
Sławomir Przybyła przebojem wdarł się w pole karne i wyłożył piłkę drugiemu
debiutantowi Bartłomiejowi Bogaczowi. Ten jednak z trzech metrów strzelił nad
poprzeczką. Po przerwie klarownych sytuacji było już mniej. Jedyną bramkę w
meczu strzelił w 76. minucie Tomasz Małek, który 60 sekund wcześniej pojawił się
na placu gry. Wykorzystał on doskonałe podanie Damiana Judy i zapewnił
przyjezdnym trzy punkty.
|
Nowiny |
|
|
|