|
2007.06.16 | Resovia Rzeszów - Stal Mielec 2:1 (0:0)
|
66' Zieliński, 88' Biliński - 90' Kamiński (k)
Resovia: Dawid
Polak, Mita, Rajzer (54' M. Bogacz), Kozubek, Wojtowicz, Grabowski, Szydełko,
Zieliński,
Oślizło (64' Jakubowski), Mazurkiewicz (74' Dziwisz), Biliński
Stal: Witkowski, Pydych (46' Getinger), Czarny, Szajna, Marszałek,
Jędryka (73' Szymański), Ryniewicz,
Fryc (75' Korab), Skiba, Ziomek,
(46' Kędzior), Kamiński.
Sędzia: Guzik (Krosno), Widzów: 1000
Zlani szampanem, odarci z koszulek, wyściskani przez kibiców i pijani ze
szczęścia schodzili w sobotę do szatni piłkarze Resovii. Po trzech latach
wracają do III ligi. Mecz ze Stalą to była formalność - rzeszowianie awans
zapewnili sobie na cztery kolejki przed końcem sezonu. Ciężko na niego
pracowali. Wiosną obronili pozycję lidera i choć w końcówce formą nie
zachwycali, w najważniejszych chwilach stanęli na wysokości zadania. Nie
przegrali na wyjeździe z Izolatorem, Polonią i Kolbuszowianką, czołowymi
drużynami ligi, a Siarkę na swoim boisku pokonali. W nagrodę trenerzy i piłkarze
wraz z rodzinami następny weekend spędzą w bieszczadzkim ośrodku w Bystrem.
Czasu na świętowanie jest jednak niewiele. Beniaminka czeka gorące lato, bo
zespół potrzebuje wzmocnień na każdej pozycji. Kłopot może być z mało
funkcjonalnym stadionem, należącym do Uniwersytetu Rzeszowskiego. Brakuje m.in.
wydzielonego sektora dla kibiców przyjezdnych. Bez niego obiekt nie otrzyma
licencji.
Osobną sprawą jest bezpieczeństwo na trybunach i komfort "normalnych" kibiców. W
sobotę trwała feta, ale granice zostały chyba przekroczone. Gryzący dym z rac i
fajerwerków wygonił spod krytej trybuny wielu sympatyków i zasnuł część boiska.
O wulgaryzmach nie ma co wspominać, bo po co kopać się z koniem? Pierwsza połowa
meczu była przeraźliwie nudna. Resoviacy grali beznadziejnie, tylko raz, po
dośrodkowaniu Macieja Bilińskiego i rykoszecie zrobiło się gorąco pod bramką
Stali. Gości uratowała jednak poprzeczka. Mielczanie szybciej biegali i widać
było, że mają pomysł. Z jego realizacją też nie szło im jednak najlepiej. Po
przerwie obudził się Artur Zieliński i rzeszowianie odzyskali skuteczność.
Najpierw "Zielak" strzelił głową po dośrodkowaniu z rogu Witolda Jakubowskiego.
Potem zagrał na nosie obrońcom Stali i wyłożył piłkę jak na tacy Maciejowi
Bilińskiemu. Mielczanie walczyli do końca i ambicja się opłaciła. Piotr Kamiński
strzelił 26 gola w sezonie, pieczętując zdobycie tytułu najskuteczniejszego w
lidze.
|
Dziennik Polski |
2007.06.13 | Żurawianka Żurawica - Resovia Rzeszów 2:1
(1:0)
|
38' Tyrawski, 48' Duński - 59' Biliński
Żurawianka: Kurosz, M. Bąk, G. Gierczak
, Mach, Gorczyca
, Kumah-Doe, Harłacz (75' Olech), Ł. Bąk, Tyrawski, Gawłowski (90' Przybyszek),
Duński (89' Domina)
Resovia: Polak, Rajzer, Kozubek,
M. Bogacz, Szydełko (54' Grabowski), Przybyła (54' Biliński), Domoń, B. Bogacz,
Jakubowski (54' Oślizło), Wojtowicz, Mazurkiewicz
Sędzia: Chmura (Stalowa Wola)
Lepiej mecz ułożył się dla
gospodarzy. Po akcji oraz strzale Gawłowskiego piłka odbiła się od jednego z
obrońców i trafiła pod nogi Tyrawskiego. Ten z kolei uderzył bez namysłu, zaś
futbolówka otarła się jeszcze o nogi jednego z defensorów Resovii i wpadła do
bramki. Tuż po zmianie stron Duński przymierzył niemal spod linii końcowej
boiska i piłka, ku radości miejscowych kibiców, wylądowała w długim górnym rogu
rzeszowskiej bramki. Świeżo wprowadzony na plac gry Biliński popisał się
technicznym uderzeniem z rzutu wolnego. W samej końcówce, kiedy to Resovia
uzyskała wyraźną przewagę, groźne strzały Oślizły i Bilińskiego obronił Kurosz. |
Super Nowości |
2007.06.09 | Resovia Rzeszów - Pogoń Leżajsk 1:2 (1:1)
|
14' Biliński - 8' Danielak, 76' Dejnaka
Resovia:
Dawid Polak,
Wojtowicz, Rajzer,
Kozubek, M. Bogacz, Szydełko (46' Grabowski), Zieliński(68'
Przybyła), Domoń, Oślizło (56' Jakubowski), B. Bogacz (46' Mazurkiewicz),
Biliński
Pogoń: Rauza, Rogala
(70' Serafin), Pazdan, Orzech,
Kaznecki , Szmuc , Błotni (46' Kaszowski),
Lach, Bujniak(88'
Wylaz), Danielak,
Dejnaka
(83. Rudziński)
Sędzia: Gumiński (Jarosław)
Pierwszy raz od miesięcy na Wyspiańskiego śpiewem rozbrzmiewała szatnia gości.
Wiosną na swoim stadionie Resovia nie przegrała i nie straciła gola. Imponującą
statystykę przerwała drużyna, która od tygodni ciułała punkty, wyczekując
upragnionego końca sezonu. Większa chęć zwycięstwa i ambicja były w sobotę po
stronie "piwoszy", którzy już w pierwszej akcji zagrali na nosie całej
rzeszowskiej obronie - Andrzej Danielak znalazł się przed Dawidem Polakiem i ze
stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce. Gospodarze szybko wyrównali, po
podaniu Artura Zielińskiego i strzale Macieja Bilińskiego z metra, choć wydawało
się, że - podobnie jak przy golu dla Pogoni - sędzia powinien odgwizdać
spalonego. Resoviacy grali źle, ale przy odrobinie koncentracji uniknęliby
kompromitacji. Sam Biliński zmarnował trzy wyborne okazje, swojego dnia nie miał
Bartłomiej Bogacz, a wprowadzony za niego po przerwie Piotr Mazurkiewicz mógł
przeklinać los. W 76 minucie pięknie podkręcił piłkę z 20 metrów, ta jednak
trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Chwilę później Jacek Bujniak kapitalnie
zagrał ze skrzydła do Sławomira Dejnaki i trybuny ucichły. Gol padł, bo bramkarz
i obrońcy Resovii niezbyt sumiennie podeszli do swoich obowiązków. Gdyby na
podstawie meczu z Pogonią oceniać szanse "pasiaków" w trzeciej lidze, od razu
należałoby dać na mszę. Wzmocnienia składu są niezbędne. Potrzebny jest
doświadczony bramkarz, takiż środkowy obrońca, rozgrywający z otwartą głową i
sercem do walki oraz napastnik z wysokim współczynnikiem skuteczności. Czasu
jest niewiele, pieniędzy na transfery również, a to oznacza, że przed
beniaminkiem gorące lato.
|
TSz, Dziennik Polski |
2007.06.02 | Polonia Przemyśl - Resovia Rzeszów 1:1 (0:0)
|
61' Padiasek - 73' Szydełko
Polonia: Cisek, Mosewicz (46' Stępień), Rogowski, Strzałkowski, Sałek,
Padiasek,
Szczygieł, Kot, Hajduk (56' Gierczak), Telka, Rybkiewicz (46' Quaye)
Resovia: Dawid Polak, Mita, M. Bogacz, Kozubek (72' Biliński), Damian
Polak (46' Rajzer), Zieliński, Grabowski (46' Przybyła), Domoń, Jakubowski (57'
Szydełko), Mazurkiewicz, B. Bogacz
Sędzia: Wierdak (Krosno), Widzów: 1500 (ok. 600 z Rzeszowa)
Piłkarze Resovii
oraz ich trener doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że remis bądź też
zwycięstwo wywalczone na stadionie w Przemyślu przypieczętuje ich awans do III
ligi. Stąd też od pierwszych minut pojedynku przyjezdni przejęli inicjatywę. Już
w 4. minucie z narożnika pola karnego minimalnie niecelnie przymierzył
Mazurkiewicz, zaś kilka minut później uderzenie Zielińskiego z 18 metrów obronił
Cisek. Z kolei w 39. minucie przed szansą objęcia prowadzenia stanęli
gospodarze. Po strzale Kota z 20 metrów golkiper Resovii odbił piłkę przed
siebie i ta trafiła pod nogi Rybkiewicza, który jednak z bliska przestrzelił.
Niestety, w przerwie meczu na trybunach przemyskiego stadionu doszło do
incydentów, które sprowokowali chuligani mieniący się fanami ekipy przyjezdnej.
Otóż jeden delikwent przedostał się pod sektor szalikowców przemyskiej drużyny,
a następnie z ogrodzenia zdarł jedną z największych flag. Kamikaze pobiegł z nią
na swój sektor, w czym zresztą pomogli mu inni zagorzali kibice Resovii.
Ostatecznie druga odsłona pojedynku rozpoczęła się z blisko półgodzinnym
opóźnieniem. Jej początek należał do gospodarzy, którzy odważniej zaatakowali
bramkę rywala i na efekty nie trzeba było zbyt długo czekać. Piłkę na połowie
przyjezdnych przejął Quaye, który następnie dokładnym podaniem obsłużył Padiaska.
Ten zaś w pełnym biegu uderzył skutecznie, obok interweniującego Dawida Polaka.
Miejscowi z prowadzenia nie nacieszyli się jednak zbyt długo. W 73. minucie
Mazurkiewicz prostopadłym podaniem uruchomił Szydełkę, ten zaś bezlitośnie
wykorzystał gapiostwo miejscowych defensorów i płaskim strzałem z 15 metrów
pokonał Ciska.
|
H.Majcher, Super Nowości |
2007.05.26 | Resovia Rzeszów - Siarka Tarnobrzeg 2:0 (0:0)
|
49' Polak, 69' B.Bogacz (k)
Resovia:
Kut, Mita, M. Bogacz, Kozubek, Polak, Przybyła (86' Oślizło), Domoń, Zieliński
(78' Szydełko), Jakubowski (65' Grabowski), B. Bogacz (82' Biliński),
Mazurkiewicz
Siarka:
Maj, Papierz, Leptacz, Kozłowski, Pietrucha, Szymański, Hynowski, Szczytyński
(65' Janas), Kabata (83' Pikus), Gielarek, Stąporski (83' Sojecki)
Sędzia: Bąk (Nowa Sarzyna), Widzów: 1500
- Trzecia liga,
trzecia liga, Resovia!
- niosło się po całym stadionie długo po zakończeniu spotkania lidera z
wiceliderem. Wynik 3-0 uprawniałby do otwarcia szampanów, wygrana 2-0 oznacza,
że z fetą rzeszowianie muszą się jeszcze wstrzymać, choć mogą już przyjmować
gratulacje. Na 4 kolejki przed końcem sezonu "pasiaki" mają 12 punktów przewagi
nad Siarką, a twierdza przy Wyspiańskiego wydaje się nie do zdobycia. Gospodarze
wygrali tam wszystkie mecze w sezonie, wiosną nie stracili nawet gola!
Kibice wierzą, że okazja do świętowania nadarzy się już w najbliższą sobotę i na
mecz z Polonią Przemyśl organizują specjalny pociąg. Akcja o kryptonimie
"Biało-czerwona inwazja" powinna przynieść rekordowy plon - do miasta nad Sanem
może się wybrać nawet pół tysiąca fanów Resovii.
Mecz na szczycie piękny nie był, a w I połowie z boiska wiało nudą. Gospodarze
grali niechlujnie i nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce. Tarnobrzeżanie
szybciej poukładali swoje szyki, częściej składali wizyty przed bramką
rzeszowian, ale nic z tego nie wynikało. A jednak do przerwy mogło być 2-1! Na
początku meczu ładnie z wolnego uderzał Artur Zieliński, w 30 minucie
rozgrywający Resovii dośrodkował w pole karne rywala, lecz Piotr Mazurkiewicz z
metra "główkował" w Mirosława Maja. Chwilę wcześniej Janusz Hynowski kropnął z
20 metrów, jednak dobrze ustawiony Łukasz Kut przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Drugą połowę rzeszowianie zaczęli od zadania ciosu - po dośrodkowaniu Witolda
Jakubowskiego przed bramką Siarki zakotłowało się. W końcu piłka trafiła pod
nogi Damiana Polaka, a ten z bliska wpakował ją do siatki.
Dwadzieścia minut później było po meczu: Michał Kozłowski sfaulował Konrada
Domonia, a Bartłomiej Bogacz po profesorsku wykonał "11". Potem pięknie złożył
się do strzału, lecz Siarkę uratował słupek. Najmocniejszym punktem gości znów
okazał się bramkarz, który dwukrotnie wyszedł zwycięsko z pojedynków z
Mazurkiewiczem.
Mecz był nadzwyczaj czysty, sędzia ani razu nie sięgnął po kartki. Zmaganiom
kolegów przyglądał się z trybun Marcin Pietryka, bramkarz Resovii, który
przechodzi rehabilitację po operacji głowy. - Strasznie się denerwowałem
- przyznał potem.
|
TSz, Dziennik Polski |
2007.05.20 | Kolbuszowianka Kolbuszowa - Resovia Rzeszów
0:1 (0:0)
|
55' B.Bogacz
Kolbuszowianka:
Fabiński (58'
Kozioł), Mazurek, Frankiewicz,
Śledź, Misiaszek, Micek, Warzocha (36' Pancerz), Abramowicz,
Adranowicz, (85' Stażec) Szalony, Rymanowski (76' Cetnarski)
Resovia: Kut, Mita, M. Bogacz, Kozubek, Polak, Przybyła (73' Grabowski),
Zieliński, Domoń, Jakubowski (56' Szydełko), Mazurkiewicz (87' Oślizło), B.
Bogacz (66' Biliński)
Sędzia: Bomba (Mielec), Widzów:
1200
Piłkarze czwartoligowej Resovii pokonali na wyjeździe Kolbuszowiankę 1:0, a
bramkę dającą rzeszowianom trzy punkty zdobył w 55 minucie Bartłomiej Bogacz.
W pierwszej połowie obie drużyny grały szybką piłkę, co zaprocentowało
sytuacjami pod obiema bramkami. W 7. minucie Kamil Adranowicz był bliski
pokonania Łukasza Kuta, ale jego strzał minimalnie minął bramkę Resovii. Z
drugiej strony swojej szansy szukali Artur Zieliński, Witold Jakubowski i Piotr
Mazurkiewicz, ale za każdym razem na posterunku był Adam Fabiński.
Rozstrzygnięcie w tym spotkaniu padło dziesięć minut po przerwie.
Bartłomiej Bogacz wykorzystał doskonałe podanie od Wiesława Kozubka i było 1:0.
W 65. min B. Bogacz mógł zdobyć drugiego gola, jednak w sytuacji sam na sam
okazał się słabszy od drugiego bramkarza Kolbuszowianki Mateusza Kozioła, który
kilka minut wcześniej zastąpił kontuzjowanego Fabińskiego.
Resoviacy po tym zwycięstwie mają nadal dziewięć punktów przewagi nad
Siarką Tarnobrzeg. O ich awansie może zadecydować już najbliższy mecz, kiedy to
rzeszowianie podejmą na własnym stadionie właśnie Siarkę.
|
Gazeta Wyborcza |
2007.05.16 | Resovia Rzeszów - Igloopol Dębica 3:0 (2:0)
|
1' Kozubek, 30' Mazurkiewicz, 75' Domoń
Resovia: Kut, M. Bogacz,
Kozubek, Rajzer,
Polak,
Przybyła (78' Grabowski), Domoń, Zieliński, Jakubowski (76' Oślizło), B. Bogacz
(67' Dziwisz), Mazurkiewicz (58' Biliński)
Igloopol: Wilczyński, Nowak(84'
Sujdak), Baran, Krajewski, Stefanik, Machnik (77' Pisarek), Socha, Micek,
Długosz (67' Łanocha), Madura (72' Janasiewicz), G. Kubas
Sędzia: Geldner (Sanok), Widzów: 500
Oto, co zapamiętamy ze spotkania lidera z zespołem
broniącym się przed spadkiem. Bramkę Wiesława Kozubka, obrońcy, który jeśli już
trafia do siatki rywala, to zazwyczaj głową. To był najszybciej strzelony gol,
odkąd "pasiaki" wróciły na stadion przy ul. Wyspiańskiego. 40 sekund po
rozpoczęciu gry Artur Zieliński dośrodkował z wolnego w pole karne gości, piłka
przeleciała między obrońcami Igloopolu i trafiła do Kozubka, który z prezentu
skwapliwie skorzystał. Kilka minut później rosły stoper Resovii po bliźniaczo
wykonanym stałym fragmencie chybił o centymetry.
2. Akcję Konrada Domonia z 75 minuty. Pomocnik
gospodarzy otrzymał piłkę na 18 metrze od bramki Igloopolu, zrobił sobie miejsce
do oddania strzału i w sposób znamionujący techniczną dojrzałość umieścił
futbolówkę w górnym rogu. Dla tego gola warto było wczoraj przyjść na stadion.
3. Sztuczkę techniczną Artura Zielińskiego, który w II
połowie podrzucił piłkę nad rywalem i wyprzedził go, zanim ten zdołał przyjąć
odpowiednią pozycję.
Młodzież z Dębicy przegrała wysoko, bo nie potrafiła
wykorzystać kilku wymarzonych wręcz okazji do zdobycia bramki. Przed przerwą
Łukasz Kut z najwyższym trudem obronił wolej Dawida Madury, tuż po zmianie stron
z paru metrów spudłował Paweł Micek, a potem Grzegorz Kubas w sytuacji sam na
sam z bramkarzem kopnął obok słupka. Resoviacy też pudłowali na potęgę. Maciej
Biliński zmarnował dwie "setki", Zieliński jedną, swojej szansy nie wykorzystał
również obchodzący 33 urodziny Maciej Dziwisz.
|
TSz, Dziennik Polski |
2007.05.13 | Iskra Sobów - Resovia Rzeszów 2:3 (0:2)
|
49' Łukawski, 52' Dryka - 9' Mazurkiewicz, 30' Domoń, 83' Oślizło
Iskra: Polarczyk,
Łukawski,
Farian, Motyka, Dryka, Stefański,
Koczot, Bieńko, Wawrylakowski (72' Więckowski), Haliniak,
Stępień (61' Zając)
Resovia: Kut, M. Bogacz,
Rajzer, Kozubek, Polak, Przybyła (72' Grabowski), Domoń, Zieliński, Jakubowski
(66' Szydełko), B. Bogacz (78' Oślizło), Mazurkiewicz (55' Biliński)
Sędzia:
Ekiert (Krosno), Widzów: 300
Porażka Iskry oznacza, że beniaminek żegna się z IV
ligą. Nie wiadomo jednak, czy najbliższa przyszłość klubu spod Tarnobrzega nie
będzie się przedstawiać w jeszcze ciemniejszych barwach. Klub poważnie zalega
piłkarzom z wypłatami, a ci mają dość takiego traktowania. Wczoraj na znak
protestu założyli podkoszulki z napisem "Koniec?".
Mylił się jednak
ten, kto sądził, że gospodarze łatwo oddadzą pole liderowi. Przed przerwą
wypełnione w jednej czwartej kibicami "pasiaków" trybuny szalały ze szczęścia.
Resoviacy dominowali na boisku, z ogromną swobodą przedostawali się w okolice
pola karnego Iskry i po strzałach Mazurkiewicza oraz Domonia piłka lądowała w
siatce. Krótko przed przerwą sędzia nie uznał gola Iskrze, odgwizdując
spalonego, ale chyba się pomylił. To wydarzenie zezłościło gospodarzy i
wyzwoliło w nich dodatkowe pokłady ambicji. Iskra potrzebowała 180 sekund do
tego, by wyrównać, ale nie była w stanie pójść za ciosem. Tymczasem rzeszowianie
szybko się ocknęli i przypuścili kolejny szturm na bramkę Polarczyka. Miejscowi
trzykrotnie wybijali piłkę z linii bramkowej, aż w końcu Oślizło przy pomocy
Stefańskiego trafił. W doliczonym czasie resoviaków uratowała poprzeczka.
|
Dziennik Polski |
2007.05.05 | Resovia Rzeszów - Lechia Sędziszów Młp.
1:0 (0:0)
|
58' Zieliński
Resovia:
Pietryka (54' Kut),
M. Bogacz,
Rajzer, Kozubek (16' Jakubowski), Polak, Grabowski (61' Biliński), Zieliński,
Szydełko,
Przybyła, Mazurkiewicz, B. Bogacz (73' Dziwisz)
Lechia: Kwaśny, Babicz,
Bąkowski, Iwański, Majcher, Ciepiela (71' Przydział), Graczyk (64' Szeliga),
Jozik (46' Michał Fitoł), Pazdan
(88' Mateusz Fitoł), Płonka
Sędzia: Małodziński (Mielec)
W dzisiejszym meczu Resovii poważnej kontuzji doznał bramkarz Resovii- Marcin
Pietryka. Wyskakując do piłki został uderzony w głowę przez zawodnika drużyny
przeciwnej. Prosto ze stadionu odwieziony został do Szpitala Wojewódzkiego nr 2
w Rzeszowie. Według nieoficjalnych źródeł stwierdzono pęknięcie kości czołowej
czaszki. Kilkanaście minut wcześniej pogotowie odwiozło do szpitala obrońcę
Resovii- Wiesława Kozubka. Na szczęście tym razem skończyło się tylko na zszyciu
rany na głowie.
Popisem głupoty wykazał się trener Lechii Sędziszów,
były piłkarz Stali Rzeszów- Rafał Domarski. W czasie, gdy bramkarz Resovii
transportowany był do karetki ratunkowej, niedoszła gwiazda rzeszowskiej piłki,
trener drużyny gości domagał się natychmiastowego wznowienia gry. Ukarany przez
sędziego czerwoną kartką i wysłany na trybuny splunął w kierunku kibiców Resovii.
Na koniec ku zdziwieniu całego stadionu położył się na chodniku przed trybuną
główną i służby porządkowe musiały go wynieść do szatni.
Pierwsza połowa meczu w wykonaniu piłkarzy Resovii była
bardzo słaba. Stworzyli niewiele sytuacji podbramkowych. Piłkarze Lechii
Sędziszów skutecznie rozbijali ataki "pasiaków". Po przerwie Resovia
przyśpieszyła grę. Efektem tego była bramka strzelona przez Zielińskiego.
Po rzucie rożnym wykonywanym przez Witolda Jakubowskiego. Piłkę na piątym metrze
dostał Artur Zieliński i z bliska wbił ją do siatki.
- To zwycięstwo nie ma dla nas znaczenia. Szatnia jest smutna po tym
dramacie, który się wydarzył. Nie dlatego że Marcin Pietryka to nasz pierwszy
bramkarz, ale dlatego że to nasz bliski przyjaciel. Oby jak najszybciej wrócił
do zdrowia - mówił po meczu trener rzeszowian Maciej Huzarski. Szkoleniowiec
Resovii wspominał o wydarzeniu z 50. minuty, kiedy to przed polem karnym
bramkarz Resovii zderzył się głową z napastnikiem Lechii Tomaszem Płonką.
Pietryka został natychmiast odwieziony do szpitala, gdzie stwierdzono u niego
złamanie kości czołowej czaszki. W najbliższych dniach ma przejść operację. - Za
to, co zrobił Płonka, ja bym go wsadził do więzienia - wyrokował trener
Huzarski. - Chyba nikt nie myśli, że zrobiłem to specjalnie. Wyskoczyłem do
piłki, a bramkarz z całym impetem uderzył we mnie. Bardzo mi przykro z tego
powodu, że został poszkodowany - mówił zawodnik Lechii, który w pierwszej
połowie, również w walce w powietrzu, rozciął łuk brwiowy Wiesławowi Kozubkowi.
Sytuacja z Marcinem Pietryką wprowadziła wiele zamieszania na boisku. Do
bramkarza podbiegła bowiem praktycznie cała ławka rezerwowych oraz trenerzy,
którzy mieli ogromne pretensje do zawodnika Lechii. Chwilę później usunięty na
trybuny został też trener gości Rafał Domarski, który schodząc do szatni,
przewrócił się powalony ... słonecznikiem, który rzucił jeden z kibiców. -
Chciałbym przeprosić wszystkich za swoje zachowanie. Mój zawodnik skacze do
głowy i walczy o piłkę, i dostaje za to żółtą kartkę. Wypada mi najlepszy
zawodnik przed następnym meczem - mówił po spotkaniu.
|
resoviacy.pl
|
2007.05.02 | Crasnovia Krasne - Resovia Rzeszów 0:4 (0:0)
|
69' Mazurkiewicz, 77' Domoń 80' Polak, 92' Ostrowski (sam.)
Crasnovia:
Naróg, Wajda,
Ostrowski,
Dziedzic, Górak, Szczepański,
Drapała, Blim, Kunysz (71' Reiman), Komisarz,
Skoczylas (75' Korbecki)
Resovia: Pietryka,
Polak, Rajzer,
Kozubek, M. Bogacz, Przybyła
(79' Oślizło), Domoń,
Zieliński (68' Szydełko), Jakubowski (62' Grabowski), B.Bogacz, Biliński
(57' Mazurkiewicz)
Sędzia: Kuczaj (Dębica), Widzów: 800 (w tym ok. 400 z Rzeszowa)
Czwartoligowi piłkarze Resovii Bać-Pol pokonali na wyjeździe Crasnovię Krasne
4:0 i wykorzystując kolejne potknięcie Siarki Tarnobrzeg, umocnili się na fotelu
lidera.
Rzeszowianie w Krasnem przez blisko 70 minut nie potrafili pokonać bramkarza
miejscowych, a ich akcje były często zbyt chaotyczne. Dopiero gdy na boisku
pojawili się Piotr Mazurkiewicz, Szymon Szydełko i Szymon Grabowski, gra Resovii
zmieniła oblicze. Ten ostatni w przeciągu dwudziestu minut zaliczył trzy asysty
i został bohaterem meczu. Grabowski trzykrotnie dorzucał piłki z prawej strony,
ale najpierw Mazurkiewicz głową, chwilę później Damian Polak nogą, a sekundy
przed końcem obrońca miejscowych Ostrowski wbijali piłkę do siatki. W
międzyczasie bramkę po indywidualnej akcji zdobył także Konrad Domoń.
Po tym zwycięstwie rzeszowianie mają już siedem punktów przewagi nad Siarką.
|
resoviacy.pl
|
2007.04.28 | Resovia Rzeszów - Błękitni Ropczyce 2:0
(1:0)
|
36' B.Bogacz (k), 53' Domoń
Resovia:
Pietryka, M. Bogacz, Kozubek, Polak, Rajzer, Zieliński, Domoń, Przybyła
(69' Szydełko), Jakubowski (74' Grabowski), B. Bogacz (81' Dziwisz),
Mazurkiewicz (46' Biliński)
Błękitni: Grzesiak, Róg, Wolak, Filipek, Jagoda, Pacanowski, Sulisz (84'
Zaborniak), Orzech (67' Misiura), Czerkies, Darłak
(70' Paśko), Podlasek
Sędzia: Foryt (Łańcut), Widzów: 700
Gospodarze przespali pierwsze dwa kwadranse i to piłkarze z Ropczyc mogli
przynajmniej dwukrotnie objąć prowadzenie. Najpierw, już w 3. minucie,
Bartłomiej Darłak próbował przelobować bramkarza Resovii, ale Marcin Pietryka
wykazał się najwyższymi umiejętnościami i futbolówka po jego interwencji trafiła
w poprzeczkę. Kilkanaście minut później znów golkiper Resovii wystąpił w roli
głównej. Tym razem efektowną interwencją zatrzymał piłkę po bardzo ładnym
uderzeniu Grzegorza Roga z ok. 17 metrów. W 20. minucie ponownie przed szansą
wpisania się na listę strzelców stanął Darłak. Zawodnik Błękitnych znalazł się
sam na sam z rzeszowskim bramkarzem ale i tym razem górą był Pietryka, który
odważnym wyjściem z bramki zażegnał niebezpieczeństwo. O tym, że niewykorzystane
sytuacje się mszczą, goście przekonali się kilka minut później. W 36. minucie
Artur Zieliński znakomitym podaniem ''uruchomił'' Konrada Domonia, a ten w
nieprzepisowy sposób został powstrzymany przez Grzegorza Wolaka. Ponieważ działo
się to w polu karnym, arbiter bez wahania wskazał na rzut karny. Do piłki
ustawionej 11 metrów od bramki podszedł Bartłomiej Bogacz i mimo że Marcin
Grzesiak wyczuł intencje napastnika Resovii, to strzał był na tyle precyzyjny,
że bramkarz Błękitnych nie miał nic do powiedzenia. W drugiej połowie sporo
ożywienia w szeregach gospodarzy wniósł wprowadzony po przerwie Maciej Biliński
i już kilka minut po wznowieniu gry po przerwie przyniosło to wymierny efekt.
Właśnie w 53. minucie popularny ''Bilu'' indywidualną akcją ośmieszył obrońców
gości i niemal z końcowej linii tak zacentrował piłkę, że Konradowi Domoniowi
nie pozostało nic innego jak tylko strzałem głową skierować ją bramki.
Gospodarze bliscy podwyższenia wyniku byli jeszcze w 87. minucie, ale po
dwójkowej akcji Artura Zielińskiego i Szymona Grabowskiego, mocny strzał tego
pierwszego miną światło bramki.
|
B. Zapaśnik, Super Nowości
|
2007.04.21 | Galicja Cisna - Resovia Rzeszów 3:1 (1:1)
|
10' Zych, 48' Kozubek (sam.), 88' Pacuła - 30' Mazurkiewicz
Galicja: Szramowiat,
Jurczak, Zych,
Bartnik, Fydrych, B. Buczek,
Zajdel,
Solarz (61' Popowicz), Rozborski,
Mastaj (90' Krynicki), Pacuła (88' Wethacz)
Resovia: Pietryka, M. Bogacz, Rajzer, Kozubek
(80' Grabowski), Polak,
Zieliński, Przybyła (87' Szydełko), Domoń, Jakubowski (59' Biliński), B. Bogacz,
Mazurkiewicz (84' Oślizło)
Sędzia: Bartnik (Jarosław), Widzów: 400
(w tym 300 z Rzeszowa)
Gdyby wygrywała ta drużyna, która dłużej utrzymuje się
przy piłce, Resovia wyjechałaby z kompletem punktów. A stało się inaczej.
Goście przyjechali głodni rewanżu za rundę jesienną
(0-1) i wydawało się, że będą faworytem. Zwłaszcza, że Galicja - na początku
rundy wiosennej wskazywana obok Resovii i Siarki jako pretendent do awansu -
ostatnio nieco spuściła z tonu. Ale osłabieni kadrowo gospodarze pokazali lwi
pazur i poprawnie zagrali w defensywie, niwecząc ataki rzeszowian.
W 3 min Fydrych zagrał daleko do Pacuły, jednak tego
uprzedził bramkarz Resovii. Z kolei w 5 min nisko nad ziemią strzelał z 20 m
Domoń, tyle że minimalnie chybił. Zaraz potem Jakubowski wykonywał rzut wolny z
boku, piłka wpadała między Kozubka i Polaka, lecz tych uprzedził Szramowiat.
Po stracie pierwszego gola rzeszowianie ostro ruszyli do
przodu. W 11 min sprzed "16" uderzył kąśliwie B. Bogacz, ale podbita futbolówka
przeleciała nad poprzeczką. W 13 min po podaniu Jakubowskiego, strzelać za
siebie próbował Mazurkiewicz, lecz nie trafił w światło bramki. Z kolei wolnego
z 30 m nie wykorzystał Zieliński, zaś w 23 min płaski strzał oddał B. Bogacz (po
podaniu Jakubowskiego); gospodarzy przed stratą gola uratowała noga Zycha. W 24
min spod bocznej linii boiska z wolnego wrzucał Jakubowski, a przy słupku z
piłką do bramki próbował wejść Mazurkiewicz - lecz przekombinował. Chwilę przed
wyrównującym golem przyjezdni domagali się karnego, bo ich zdaniem po strzale
Mazurkiewicza piłkę ręką w "16" dotknął Bartnik. Sędzia jednak wskazał na rzut
rożny, czego konsekwencją było jedyny, jak się okazało, gol dla Resovii.
Od tej chwili gra wyraźnie się zaostrzyła. W 32 min
wolnego wykonywał Jakubowski, lecz futbolówki nie sięgnął Kozubek. Po szybkiej
kontrze zakotłowało się na przedpolu bramki Pietryki, jednak piłka wylądowała na
siatce. W 35 min był wolny Zielińskiego, główkował Kozubek, ale Szramowiat nie
wpuścił piłki do siatki (ostatecznie na róg wybił ją Bartnik).
Szybko zdobyta po przerwie bramka znów dała gospodarzom
nadzieję na komplet punktów. Przyjezdni jednak nie odpuszczali. W 50 min bardzo
mocno z wolnego nad murem strzelił Zieliński, jednak wyczuł go Szramowiat.
Cztery minuty później Zieliński dogrywał do B. Bogacza, ale ten blokowany nie
miał miejsca na oddanie strzału. W 65 min znów blisko szczęścia byli zawodnicy
Galicji; równolegle zagrywał Rozborski, Polak popełnił błąd, piłka trafiła do
Mastaja, który wycofał do B. Buczka, a ten minimalnie chybił z kilkunastu
metrów. W 70 min Biliński strzelał nad poprzeczką (tak samo jak, z ostrego kąta,
pod koniec meczu), zaś w 72 min po mocnym strzale Zycha z wolnego (25 m) udanie
interweniował Pietryka. Podobnie przytomnie zachował się w 80 min, ściągając
piłkę z głowy B. Buczka (wrzucał z wolnego Fydrych). W końcówce znów szybki atak
gospodarzy zakończył się golem, co sprawiło, że zawodnicy lidera nie mieli
tęgich min i ze spuszczonymi głowami zeszli do szatni.
|
Dziennik Polski
|
2007.04.14 | Resovia Rzeszów - Rzemieślnik Pilzno 1:0
(0:0)
|
48' B.Bogacz (k)
Resovia: Pietryka,
Michał Bogacz, Kozubek, Rajzer, Polak, Przybyła (75' Dziwisz), Domoń (83'
Oślizło), Zieliński, Jakubowski (30' Grabowski), B. Bogacz,
Mazurkiewicz (60' Biliński)
Rzemieślnik: Ormiański, Mroczek, Mikulski,
Lorek, Lesiak (57' Wójcik), Hajec, Bernacki, Mitek, Mateusz Bogacz (80' Dudek),
Mędrek,
Hajduk
(65 P. Bogacz)
Sędzia: Cebula (Rudnik), Widzów: 700
Kilka dni przed meczem, w Rzemieślniku doszło do zmiany
trenera. Działacze przyjęli rezygnację Jacka Klisiewicza i misję ratowania
drużyny przed spadkiem powierzyli doświadczonemu Romanowi Gruszeckiemu. Po dwóch
zajęciach z piłkarzami Gruszecki mógł co najwyżej dokonać minimalnych korekt w
ustawieniu i zmobilizować zespół. Mecz oglądał na stojąco, gruby zeszyt w którym
miał zapisywać swoje spostrzeżenia, leżał na ławce. Rzemieślnik do przerwy z
taką konsekwencją realizował plan, iż nie było kiedy chwycić za długopis.
Rzeszowianie w I połowie przypominali śpiących rycerzy.
Pierwszy celny strzał oddali w 35 minucie, pierwszą składną akcję - po skrzydle,
z wykorzystaniem obrońcy, przeprowadzili tuż przed gwizdkiem oznajmiającym
przerwę. Niecelne podania i brak ruchu, zwłaszcza w linii pomocy, to były główne
grzechy lidera. Goście grali bardzo uważnie i z każdą minutą czuli się pewniej.
Diabeł nie okazał się taki straszny, przy odrobinie szczęścia można go było
nawet skarcić, jednak Sebastian Hajduk nie doszedł do zagranej w polu karnym
piłki. Wcześniej po "bombie" Dariusza Bernackiego z wolnego, Marcinowi Pietryce
aż zakręciło się w głowie.
W przerwie meczu przez szatnię Resovii przetoczyło się
tornado "Huzar" i trzy minuty po wznowieniu gry lider objął prowadzenie. Po golu
Bartłomieja Bogacza, który kilka miesięcy temu pogrążył pilźnian na ich boisku.
Resovia zdobyła bramkę z karnego, więc po zakończeniu spotkania w obozie
Rzemieślnika mówiono tylko o kardynalnej pomyłce sędziego. Trener Gruszecki
dziwił się, jak Paweł Cebula mógł dostrzec przewinienie, skoro stał
kilkadziesiąt metrów od całego zdarzenia. Jednak arbiter nie od razu wskazał na
"wapno". Uczynił to dopiero po konsultacji z liniowym.
Po zdobyciu gola
resoviacy zaczęli przypominać drużynę, która rozbiła w puch silniejszego kadrowo
Orła. Tyle, że tym razem skuteczność wołała o pomstę. Pudłowali Damian Polak,
Szymon Grabowski, Maciej Dziwisz i Michał Bogacz. Polak nie miał też farta, gdyż
po strzale głową piłka zatrzymała się na stojącym na linii bramkowej Grzegorzu
Lorku. Rzemieślnik walczył, ale atutów nie posiadał. Jego napastnicy nie byli w
stanie oszukać rzeszowskiej defensywy, choć po akcji Mateusza Bogacza
zapachniało golem.
|
TSz, Dziennik Polski
|
2007.04.07 | Resovia Rzeszów - Orzeł Przeworsk 4:0 (4:0)
|
7' Jakubowski, 10' 24' 31' Mazurkiewicz
Resovia: Pietryka, M.
Bogacz, Kozubek, Rajzer,
Polak, Przybyła, Domoń,
Zieliński (66' Szydełko),
Jakubowski (60' Grabowski), B. Bogacz (46' Dziwisz), Mazurkiewicz (71' Biliński)
Orzeł: Krupa, Kiszka (46' Jarosz), Łuczyk,
Futoma, Tworzydło, Wojtas, Baran,
Sierżęga, Skupień (46' Kocur),
Boratyn, Pietrasiewicz.
Sędzia: Dawid Wierdak (Krosno), Widzów:
750.
Resovia, jak za dawnych lat, uczyniła ze swojego
stadionu twierdzę. Odkąd piłkarze wrócili na Wyspiańskiego (równo 7 miesięcy
temu), wygrali wszystkie siedem spotkań, strzelili 25 goli, stracili zaledwie 3.
Orzeł nie stanął "pasiakom" na drodze do śrubowania rekordu. Już po pół godzinie
przegrywał 0-4 i przypominał boksera zapędzonego do narożnika. Nie skończyło się
ciężkim okaleczeniem ciała, bo swojego dnia nie miał Bartłomiej Bogacz, a po
przerwie idealnych okazji nie wykorzystali Sławomir Przybyła i Maciej Dziwisz.
Gospodarze już nie forsowali tempa, na ławce usiedli najbardziej kreatywni w tym
spotkaniu Artur Zieliński, Witold Jakubowski i Piotr Mazurkiewicz, więc
pomocnicy Orła zaczęli wymieniać między sobą więcej, niż dwa podania. Postawa
gości była sporym zaskoczeniem. Orzeł ma w składzie niedawnych II-ligowców
Grzegorza Łuczyka i Bogusława Sierżęgę, a Tomasz Pietrasiewicz i Witold Baran
też nie zaczęli kopać piłki wczoraj. Goście rozpoczęli mecz na miękkich nogach,
a gdy się ocknęli, mogli ratować jedynie honor. Przy stanie 2-0 w polu karnym
Resovii zrobiło się gorąco. Najpierw po wrzuceniu piłki przez Sierżęgę Marcina
Pietrykę uratował słupek, potem Piotr Boratyn strzelił obok bramki. Więcej było
w tym wszystkim przypadku, niż piłkarskiego kunsztu. W 55 minucie Boratyn ładnie
"główkował", ale futbolówka spadła na poprzeczkę. Na trybunach kibice
nasłuchiwali wieści z Pilzna i kręcili z niedowierzaniem głowami. Siarka zbiła
Rzemieślnika tak samo, jak Resovia Orła. Kilka godzin później Galicja przegrała
z Izolatorem, więc w grze o trzecią ligę zostały tylko dwa zespoły. Mecz Resovia
- Siarka 26 maja. Oj, będzie się działo...
|
TSz, Dziennik Polski
|
2007.04.01| Izolator Boguchwała - Resovia Rzeszów 0:0
|
Izolator:
Jankowski, Kopiec, Iwanowski, Woźniak, Szpond,
Karwat (55' Gajdek), Kuter, Cupryś, Domin, Porada, Dragan (85' Kawa)
Resovia:
Pietryka, M. Bogacz, Rajzer, Kozubek, Polak, Grabowski (46' Szydełko), Domoń,
Zieliński, Jakubowski (80' Przybyła), Biliński (60' Mazurkiewicz), B. Bogacz
Sędzia: Żurawski (Mielec), Widzów: 1300 (w tym 900 z Rzeszowa)
Izolator grał tak dobrze, że lider z Rzeszowa musi być zadowolony z remisu. W
Boguchwale punkty straci jeszcze niejedna drużyna z czołówki.
Obie strony były zgodne co do tego, że konfrontacja Izolatora z Resovią wykracza
poza ramy "tradycyjnej" rywalizacji. W ekipie gospodarzy aż roi się od piłkarzy,
którzy fachu uczyli się w Stali Rzeszów, a trener Grzegorz Opaliński to
wychowanek i były bramkarz Resovii. Rundę rewanżową Izolator rozpoczął z
wysokiego pułapu, gromiąc Rzemieślnika i Orła Przeworsk. Resoviakom przyszło się
mierzyć z dużo mniej wymagającymi przeciwnikami, więc potyczka w Boguchwale
miała dać odpowiedź na pytanie o możliwości drużyny uchodzącej za faworyta
rozgrywek. Test wypadł przeciętnie, choć toczony w szybkim tempie mecz mógł się
podobać.
Jedenastka Resovii różniła się od tej, która wybiegła przeciwko Tłokom. Na ławkę
zawędrowali Piotr Mazurkiewicz i Szymon Szydełko, na boisku nie pojawił się też
kontuzjowany Jarosław Mita. W ekipie gospodarzy zabrakło pauzującego za nadmiar
kartek Tomasza Walata, a zastępujący go Jakub Dragan wyraźnie nie chciał
sprawiać liderowi przykrości. W II połowie napastnik Izolatora nie potrafił z 3
metrów skierować piłki do siatki. Jego partner z ataku i przyjaciel Maciej
Porada też powinien pluć sobie w brodę. Tuż po zmianie stron po skrajnie
nieodpowiedzialnym zagraniu piętą Artura Zielińskiego, Porada stanął oko w oko z
Marcinem Pietryką. Czasu miał aż nadto, ale dokonał wyboru najgorszego z
możliwych - strzelił lekko i bramkarz "pasiaków" zdołał odbić piłkę nogami. To
była najlepsza okazja Izolatora w całym meczu. W II połowie resoviacy nie
zagrozili poważniej Łukaszowi Jankowskiemu. Słabo prezentowali się pomocnicy (z
wyjątkiem Witolda Jakubowskiego), czyli ci, od których w drużynie zależy
najwięcej. Miejscowi byli bardziej zdecydowani i nie brakowało im pomysłów.
Pierwsza część meczu stała na wyższym poziomie. Dwukrotnie przed szansą zdobycia
gola stanął Bartłomiej Bogacz. O ile za pierwszym razem spóźnił się o ułamek
sekundy do zagranej przez Jakubowskiego piłki, o tyle w 25 minucie przytrafiła
mu się pomyłka niegodna najskuteczniejszego zawodnika ligi. Stojąc 5 metrów od
bramki Izolatora, Bogacz huknął na wysokość szóstego piętra. W 44 minucie
kunsztem wykazał się Pietryka, broniąc kąśliwy strzał Jarosława Kutera.
|
Dziennik
Polski
|
2007.03.24 | Resovia Rzeszów - Tłoki Gorzyce 7:0
|
9' Mazurkiewicz, 12' Domoń, 13' Jakubowski, 18' 25' Zieliński, 35' B.Bogacz, 72'
Biliński
Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, M. Bogacz, Polak,
Szydełko (46' Grabowski), Domoń, Zieliński (46' Oślizło), Jakubowski (46'
Biliński), B. Bogacz (65' Przybyła), Mazurkiewicz Tłoki: Maksymiuk,
Kędzierski, Czerwonka, Kowalski, Bernaś, Kaczmarski, Surma (77' Elżakowski),
Michalski (46' Winiarski), Pacholczak (46' Teter), Samołyk (83' Stefańsk),
Tarnowski
Sędzia: Tomas (Jarosław), Widzów: 500 Tylko
koszulki z napisem Federal Mogul i osoba kierownika drużyny Zenona Krówki
przypominały, że jeszcze dwa lata temu Tłoki występowały na zapleczu
ekstraklasy. Dziś to już zespół praktycznie V-ligowy, złożony z niemal samych
juniorów, który dwa wiosenne mecze przegrał w stosunku 0-7. Na boisku lidera
gorzyckie żółtodzioby nie oddały ani jednego celnego strzału, wywalczyły dwa
rzuty rożne i już na przerwę schodziły z bagażem 6 goli. Gdyby nie lepsza
postawa bramkarza Mateusza Maksymiuka w II połowie (obronione strzały Damiana
Polaka, Sławomira Przybyły i Macieja Bilińskiego) i nonszalancja w poczynaniach
rzeszowian (dziesiątki podań w okolicach "16", pudło Bilińskiego z 2 metrów),
ani chybi skończyłoby się dwucyfrówką. Praktycznie każda ofensywna akcja Resovii
powodowała alarm w szeregach Tłoków. Przy stanie 6-0 polujący na hat-tricka
Artur Zieliński o mały włos nie zdobył gola bezpośrednio z kornera. Maksymiuk
minął się z piłką, ale czujność zachował stojący na linii bramkowej jeden z
obrońców gości. Pierwszego gola w meczu o punkty zdobył dla Resovii Piotr
Mazurkiewicz. W ekipie "pasiaków" zadebiutował również inny wychowanek Stali
Mielec Kamil Oślizło.
- Są czarne, bo tak chcieli kibice - tłumaczył rodowód powstania
czarnych, "wyjazdowych" kompletów strojów Paweł Kalita, prezes sekcji
piłkarskiej Resovii. Po meczu z Sokołem Nisko pytaliśmy na łamach, co stanęło na
przeszkodzie, by rzeszowianie występowali w koszulkach o kolorystyce dużo
bardziej zbliżonej do barw klubowych. - Czarne koszulki z biało-czerwonymi
wypustkami to pomysł naszych fanów - podkreślał sternik Resovii Bać-Pol. Na
dziennikarza "Dziennika Polskiego" zżymał się też trener Maciej Huzarski. -
Piszcie o sprawach ważnych dla drużyny, a nie zajmujcie się kolorem strojów!
- pouczał.
|
TSz, Dziennik Polski
|
2007.03.17 |Sokół Nisko - Resovia Rzeszów 1:2 (1:1)
|
5' Orliński - 34' Juda (sam.), 65' B.Bogacz
Sokół:
Michalak,
Bartnik, Rybak (32' Tkacz, 63' Warchoł), Ryfczyński, Surma, Sobiło, Skiba,
Lebioda, Juda,
Niemiec, Orliński (78' Szeser)
Resovia: Pietryka, Mita,
Kozubek, M. Bogacz,
Polak, Szydełko (46' Przybyła), Domoń, Zieliński, Jakubowski, Mazurkiewicz (46'
Biliński), B. Bogacz (89' Grabowski)
Sędzia: Gumiński (Jarosław), Widzów: 600 (w tym 130 z Rzeszowa)
Dopiero pod koniec I połowy Resovia zaczęła grać jak na lidera przystało.
Wcześniej rzeszowianie razili niedokładnością i nonszalancją. Podawali piłkę
przeciwnikom, a linia pomocy, która jest wizytówką drużyny, praktycznie nie
istniała.
Było widać jak na dłoni, że goście nie potrafią się otrząsnąć z szoku po stracie
gola. Kuriozalnego, bo Marcin Pietryka jeszcze nigdy w swojej przygodzie z piłką
nie pomylił się tak okrutnie. Sokół zwietrzył szansę, grał rozsądnie, prostymi
środkami. Dwa razy zakotłowało się w polu karnym Resovii i w powietrzu coraz
bardziej pachniało niespodzianką. Jednak los gospodarzy nie oszczędzał. Po pół
godzinie gry z boiska zszedł kontuzjowany Paweł Rybak, najstarszy zawodnik IV
ligi (rocznik 1967), kierujący defensywą. Trener Janusz Gierach na ławce miał
samych 20-latków, więc każdy wybór obarczony był sporym ryzykiem. Zdecydował się
na nominalnego napastnika Marcina Tkacza, a rozgrywającego Artura Lebiodę
przesunął na pozycję stopera. Cała operacja sprawiła, że Sokół stracił impet.
Kilka chwil później także bramkę, również w kuriozalnych okolicznościach.
Pierwszą składną akcję "pasiaki" przeprowadziły w 45 minucie. Szymon Szydełko
zagrał na skrzydło do Wiesława Kozubka, ten dośrodkował w pole karne, ale Piotr
Mazurkiewicz nie trafił w piłkę.
Druga połowa to już dominacja lidera. Wprowadzeni na boisko Sławomir Przybyła i
Maciej Biliński rozruszali kolegów, a gol był tylko kwestią czasu. Resovia
powinna zresztą wygrać wyżej, ale doskonałych okazji nie wykorzystali wspomniani
Biliński i Przybyła, natomiast po "bombie" Witolda Jakubowskiego bramkarz Sokoła
o mało nie wpadł z piłką do bramki. Największą pomyłkę popełnił jednak Konrad
Domoń. Rzeszowski pomocnik w 75 minucie pięknie wystartował do prostopadle
zagranej piłki, a gdy stanął oko w oko z Marcinem Michalakiem i mógł się spytać,
w który róg mu strzelić, posłał futbolówkę obok słupka.
Za marnotrawstwo lider mógł zapłacić wysoką cenę, ale pod koniec meczu Piotr
Niemiec z kilku metrów
źle trafił
głową w piłkę.
|
TSz, Dziennik Polski
|
|
|