MECZE | jesień 2007/08

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

















































 

 

 

2007.11.10 | Wisłoka Dębica- Resovia 2:2 (2:1)

17' Królikowski, 30' Mateusz Wolański- 21' Jędrusiak (s.), 90' Walaszczyk (k)
Wisłoka: Zarychta, Michał Wolański, Jędrusiak,Konrad, Król, Królikowski (84' Zołotar),Smaś, Kalita, Mariusz Wolański (71' Kleinschmidt), Mateusz Wolański, S. Kantor (89' Bieszczad)
Resovia: Pietryka, Mita,
Rajzer, Bogacz, Jakubowski (71' Bąk), Walaszczyk, Domoń (58' Mazurkiewicz), Zieliński (19' Rozborski), Oślizło (54' Przybyła), Biliński, Hajduk
Sędzia: Mariusz Wrażeń z Gorlic. Widzów: 1200

O tym, że Resovia będzie miała pod górkę wiadomo było grubo przed meczem. "Pasiakom" rozsypała się linia obrony: Damian Polak pauzował za nadmiar kartek, Wiesław Kozubek i Rafał Pydych zostali w domach z 38-stopniową gorączką, Jarosław Mita wyszedł na boisko po kilkunastu dniach rozłąki z piłką, a Rafał Rajzer z kontuzją. - Grał po zastrzyku, bo jeszcze dzień przed meczem nie mógł ruszyć nogą - opowiadał trener Maciej Huzarski. Jakby nieszczęść było mało, na początku meczu Arturowi Zielińskiemu "strzeliła" torebka stawowa. Zastąpił go Sławomir Rozborski, który pierwszy raz od wiosny zagrał w ligowym spotkaniu. Wychowanek Resovii przytył, stracił więc swój największy atut - szybkość. Ilość strat, jakich dopuścił się w tym spotkaniu oraz przegranych pojedynków była zatrważająca. Po raz kolejny resoviacy mieli też kłopot z młodzieżowcami. Kamil Oślizło, choć trudno w to uwierzyć, był słabszy od Sławomira Przybyły, który przynajmniej robił dużo wiatru.
Przenikliwe zimno, sypiący od czasu do czasu śnieg i błotnista breja, po której poruszali się piłkarze, wpłynęły na jakość meczu. Oglądaliśmy głównie bezpardonową walkę, mnóstwo fauli i pomyłek, które na tym poziomie nie powinny się zdarzyć. Dość powiedzieć, że wszystkie gole padły w dziwnych okolicznościach bądź po wybitnie niefortunnych interwencjach. Wrażeń dostarczył za to sędzia, od tego sezonu prowadzący spotkania III ligi. - Beznadziejny był - zgodnie przyznawali trenerzy Wisłoki i Resovii. Gospodarze najwięcej pretensji mieli o sytuację z 91 minuty, gdy arbiter podyktował "11" za dotknięcie piłki ręką przez Waldemara Jędrusiaka. Goście utrzymywali, że karny należał się im znacznie wcześniej, za faul tegoż Jędrusiaka na Sebastianie Hajduku. Protestowali również, gdy liniowy nie uznał gola na 2-2, pokazując spalonego.
- Nie posiadamy indywidualności na miarę Mirka Kality i Mateusza Wolańskiego. Każdy z nich potrafi rozstrzygnąć o losach meczu - przyznawał przed pierwszym gwizdkiem II trener Resovii, Marek Kramarz. Wiedział, co mówi. Wolański miał udział przy pierwszej bramce, drugą zdobył po świetnym podaniu od Kality. Instynktu strzeleckiego zabrakło natomiast Sławomirowi Kantorowi, który w 83 minucie w sytuacji sam na sam z Marcinem Pietryką zachował się najgorzej, jak mógł, trafiając w niego. Chwilę później w brodę pluł sobie najbardziej doświadczony piłkarz Resovii Maciej Biliński, który po zagraniu Łukasza Bąka "główkował" z 4 metrów w ręce Marcina Zarychty.
Od 70 minuty Resovia grała trzema obrońcami i trzema napastnikami, co stwarzało Wisłoce okazje do kontrataków. Jednak korzyści nie było z tego żadnych, bo gospodarzom albo brakowało precyzji, albo pomysłu na wykończenie akcji.

Dziennik Polski

2007.10.28 | Stal Rzeszów- Resovia 1:0 (1:0)

19' Jędryas
Stal:Petrykowski, Nizioł (73' Adranowicz), Emeka,Duda, Tyrpuła (2'Hus), Niemczyk, Reiman,Kloc, Szymański,Jędryas (57' Wolański),Quaye (79 'Wójcik)
Resovia: Pietryka,
Polak, Rajzer (70' Mazurkiewicz), Kozubek, Bogacz, Grabowski (46' Zieliński), Walaszczyk (58' Jakubowski), Domoń (68'Bąk),Przybyła, Biliński, Hajduk
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków) Widzów: 4200

Długo oczekiwane derby nie przyniosły spodziewanych emocji, oczywiście w kategorii ich poziomu gry. Za to zgodnie z przewidywaniami nie brakowało walki na całej długości i szerokości boiska. Godnym podkreślenia jest także fakt, że kibice obu zespołów zachowali się bardzo dobrze. Nie było incydentów zarówno na stadionie jak i poza nim. Godzinę przed rozpoczęciem spotkania obiekt przy ul. Hetmańskiej był już pieczołowicie zabezpieczony przez trzy firmy ochroniarskie i policję.
Piłkarze Resovii pojawili się na stadionie godzinę przed rozpoczęciem meczu. Trener Maciej Huzarski, notabene wychowanek rzeszowskiej Stali, wraz z drugim szkoleniowcem Markiem Kramarzem zarządzili krótką odprawę. Jasno wynikało z niej, że Resovia postawi na ofensywny styl gry. Jego kolega po fachu, Andrzej Szymański, z którym wspólnie występowali w Stali, swoim podopiecznym przekazał podobne uwagi taktyczne. Kiedy piłkarze obu zespołów udali się na rozgrzewkę, trenerzy przyjaźnie przywitali się, po czym podążyli do swoich ekip.
Nie upłynęły dwie minuty, a już był pierwszy pechowiec derbowej potyczki, którym okazał się Konrad Tyrpuła. Obrońca Stali tak niefortunnie interweniował, że naciągnął mięsień dwugłowy i boisko musiał opuścić na noszach. Trener Szymański energicznym gestem wskazał 16-letniemu Krzysztofowi Husowi, by natychmiast był gotowy do gry. Ciężar gatunkowy tego spotkania wychowanek Stali zniósł świetnie. W całym meczu nie popełnił błędu, a przecież dotychczasową piętą achillesową w grze stalowców była defensywa. To właśnie na jej błędy liczyli resoviacy, którzy przecież mieli świetnie rozpracowanego rywala. Początek należał do biało-niebieskich. W 12 min po dośrodkowaniu Jędryasa na dogodnej pozycji strzeleckiej znalazł się Quaye, którego w ostatniej chwili ubiegł Polak. Dwie minuty później Quaye prostopadłym podaniem uruchomił Szymańskiego, ten pomknął z piłką i mając przed sobą jedynie Pietrykę, chybił. Za to w 19 min w sektorach gospodarzy zapanował szał radości, a wszystko to za sprawą rok starszego od Krzysztofa Husa Mateusza Jędryasa.
Po objęciu prowadzenia gospodarze jakby się trochę cofnęli, zaczęli bronić wyniku. Resoviacy poszli za ciosem, ale bez spodziewanego rezultatu. Resovia była częściej w posiadaniu piłki, dwukrotnie Petrykowskiego starał się zaskoczyć Walaszczyk, jednak jego strzały były mało precyzyjne. Wydawało się, że po zmianie stron gra nabierze rumieńców. Nic z tych rzeczy. Typowy mecz walki w środkowej strefie boiska. Od 60 min Resovia grała już tylko trzema obrońcami, stawiając na atak, który jednak był bardzo chaotyczny. Resovia najlepszej okazji nie wykorzystała w 56 min, kiedy to Walaszczyk starał się zakończyć Petrykowskiego, natomiast w 84 min po podaniu Zielińskiego Biliński przestrzelił z kilku metrów. Stal już w doliczonym czasie gry mogła podwyższyć wynik, ale akcji Adranowicza nie wykończył żaden z kolegów

Dziennik Polski

2007.10.24 | Jedność Niechobrz- Resovia Rzeszów 1:2 (0:1) Puchar Polski

65' Bekierski - 40' Przybyła, 53' Mazurkiewicz
Jedność:Ł. Kalandyk, Pieniążek, Nalepa, Warzybok (57' Baran), Wróbel, Wiercioch (59' Zyga), Kłeczek, Madera, Lelek (46' Pietrucha), Grzebyk (46' Kucharzyk), Bekierski
Resovia: Król,
Pydych, Wojtowicz, Rajzer (46' M. Bogacz), Oślizło, Przybyła (46' Grabowski), Barłowski, Zieliński (46' Bąk), Jakubowski (46' Mita), Mazurkiewicz, Rozborski.
Sędzia: Łukasz Strzępek (Rzeszów)


Tradycją już stał się fakt, ze w Pucharze Polski rzeszowskie "pasiaki" trafiły na drużynę Jedności Niechobrz. Dzisiejszy mecz był trzecim, pucharowym spotkaniem Resovii i Jedności w ostatnich latach. W trudnych warunkach pogodowych Resovia pokonała gospodarzy 2-1 i tym samym awansowała do dalszego etapu rozgrywek Pucharu Polski. Bramkę kontaktową dla gospodarzy strzelił wychowanek Resovii- Grzegorz Bekierski. Bramki dla Resovii strzelili Przybyła, po dośrodkowaniu Jakubowskiego i Mazurkiewicz. W drużynie Resovii bardzo dobre spotkanie rozegrał Szymon Grabowski. Po jego podaniach kapitalne okazje do strzelenia goli zmarnował Mazurkiewicz. W końcówce meczu blisko szczęścia na wyrównanie był Madera.

    resoviacy.pl

2007.10.20 | Resovia- Kolejarz Stróże 1:2 (1:0)

38' Hajduk, 54'- Stefanik, 84' A. Basta
Resovia: Pietryka, Pydych (83' Rajzer), Bogacz,Kozubek,Polak, Jakubowski (65' Przybyła), Domoń, Zieliński (61' Bąk), Walaszczyk (89' Oślizło), Biliński, Hajduk
Kolejarz: Pyskaty, A. Basta,
Księżyc, Prokop, Kalinowski, Drąg (81' D. Basta), Stafanik,Wieczorek, Giesa (89' Haftkowski), Dudziński (70' Bałuszyński),Sierant
Sędzia: Albert Smalcerz (Tychy) Widzów: 1100


Kolejarza nie da się pokonać, grając dobrze przez zaledwie 45 minut. Na drugą połowę meczu wyszła inna Resovia. Bojaźliwa, nie potrafiąca utrzymać się przy piłce, pozbawiona lidera. Nie pomogły zmiany, bo Łukasz Bąk był słabszy od Artura Zielińskiego, a Sławomir Przybyła niemal przewracał się o własne nogi. Od bardziej dotkliwej porażki Resovię uchronił jej bramkarz Marcin Pietryka, który w fantastyczny sposób obronił strzały Adama Giesy w 59 i Jarosława Wieczorka (syna Ryszarda, trenera Górnika Zabrze) w 72 minucie.
W I połowie goście strzelali na bramkę rzeszowian pięciokrotnie, lecz ani razu celnie. Po zmianie stron poprawili celowniki - Pietryka uwijał się jak w ukropie, a gole były kwestią czasu. Gospodarze bronili się rozpaczliwie, wybijając piłki byle dalej od siebie. Stłamszeni pomocnicy beniaminka biegali za rywalem zupełnie jak w treningowej grze w dziada, więc o wyprowadzeniu kontrataków trzeba było zapomnieć. Tylko raz, w 78 minucie, Sebastian Hajduk postraszył Krzysztofa Pyskatego. Miał jednak trudną pozycję i z woleja uderzył niecelnie. O bezradności gospodarzy wiele mówi statystyka: resoviacy faulowali przeciwnika aż 25 razy.
A przecież po pierwszych 45 minutach "pasiaki" miały prawo marzyć o utarciu nosa faworytowi. Zanim Hajduk wykończył koronkową akcję zespołu, oglądaliśmy sprint Kamila Walaszczyka, a potem kapitalne zagranie Macieja Bilińskiego do Hajduka. Napastnik Resovii nie wziął jednak poprawki na doświadczenie Pyskatego, który wyszedł z bramki, skrócił kąt i odbił piłkę nogą. W rewanżu dobrych okazji nie wykorzystali Robert Drąg i Giesa.
Resovia nie przegrała z byle kim. Doprawdy, trzeba dużo złej woli, żeby deprecjonować potencjał Kolejarza. W składzie rzeszowian nie ma piłkarza, który grał kiedyś w ekstraklasie. Kolejarz ma ich 11! (Krzysztof Pyskaty, Artur Prokop, Tomasz Księżyc, Robert Drąg, Marcin Stefanik, Jarosław Wieczorek, Adam Giesa, Marcin Dudziński, Arkadiusz Bałuszyński, Robert Sierant, Marcin Kiczyński). O byłych drugoligowcach nie wspominając.

 Dziennik Polski

2007.10.13 | Okocimski Brzesko- Resovia 4:0 (2:0)

3' Piotrowicz, 9' Karwat, 82' D.Policht, 90' Baruch
Okocimski: Kasprzycki, Stanula, D.Policht,
Ogar, Mateusz Wawryka,Karwat, Kostecki (83' Kobylski), Metz, Bednarczyk, Matras (79' Ulas), Piotrowicz (89' Baruch)
Resovia: Pietryka, Polak (46' Grabowski), Kozubek, Rajzer (46'
Mita), M.Bogacz,  Przybyła, Walaszczyk,Domoń, Jakubowski (46' Zieliński),  Bąk, Biliński (75' Mazurkiewicz)
Sędzia: Tomasz Sydor (Skierniewice)

Po trzynastu latach Resovia znów została upokorzona przez Okocimskiego. W 1994 roku "pasiaki" spadały z II ligi i przegrały w Brzesku 0-3. W tamtym meczu grali Marek Kramarz i Maciej Biliński. - Jak widać, to nie jest dla nas szczęśliwe miejsce - kręcili głowami po zakończeniu sobotniego spotkania.
Odkąd nogę złamał najlepszy strzelec "piwoszy" Rafał Policht, a Ireneusz Gryboś wybrał cypryjskie słońce, w ataku Okocimskiego występuje pomocnik Paweł Piotrowicz. Piłkarz ambitny, ale żaden wirtuoz. Trener gospodarzy Zbigniew Kordela wystawia go w pierwszej linii tylko dlatego, że nie znajduje dlań kontrkandydata. - Jednak po meczu z Resovią wątpliwości odkładam na bok. Paweł grał jak z nut - stwierdził z odrobiną sarkazmu szkoleniowiec Okocimskiego. Sam Piotrowicz nie wierzył w swoje szczęście. Nie obchodził urodzin ani imienin, a mimo to otrzymał od rzeszowian kilka prezentów. Z pierwszym już po 180 sekundach pospieszyli obrońcy gości oraz bramkarz Marcin Pietryka, który nie mógł się zdecydować, czy skrócić kąt, czy zostać na linii. W efekcie fałszywy napastnik biało-zielonych strzelił tuż przy słupku. W 7 minucie Pietryka zrewanżował się rywalowi, w świetnym stylu broniąc w sytuacji sam na sam, a dziesięć minut później Piotrowicz składał się do strzału tak ociężale, że Rafał Rajzer zdążył zażegnać niebezpieczeństwo.
Resoviacy wyszli na boisko jak za karę. Obrońcy grali tak, jakby nigdy wcześniej się nie spotkali i jakby żaden z nich nie słyszał o asekuracji i spalonych. Zagrywane z głębi pola prostopadłe podania do Piotrowicza i Dariusza Karwata siały w szeregach rzeszowian popłoch. Golem śmierdziało już w pierwszej akcji Okocimskiego, ale beniaminek zlekceważył ostrzeżenie. Nie wstrząsnęły nim nawet dwie szybko stracone bramki. Spali nie tylko obrońcy. Pomocnicy nie potrafili wymienić między sobą dwóch-trzech podań, całkowicie bezproduktywni byli dwaj skrzydłowi: Witold Jakubowski i Sławomir Przybyła. Ten drugi jest młodzieżowcem i spędził na boisku 90 minut tylko dlatego, że nie było dla niego zmiennika. Napastnik Maciej Biliński cofał się po piłkę aż pod środkową linię, lecz w pojedynkę niewiele mógł zdziałać. Brak Sebastiana Hajduka (kartki) był bardzo widoczny, bo partnerujący "Bilowi" Łukasz Bąk niemal cały mecz przeczłapał w jednym tempie.
To cud, że "pasiaki" nie schodziły na przerwę z bagażem kilku goli. Na szczęście dla nich, instynktu snajperskiego zabrakło nie tylko Piotrowiczowi, ale i Karwatowi.
Trener Maciej Huzarski nie miał wyboru i w II połowie postawił wszystko na jedną kartę. Trzy zmiany dokonane w przerwie poprawiły jakość gry rzeszowian w ataku, ale korzyści nie przyniosły. W końcówce gościom przyszło zapłacić za ultraofensywne ustawienie, choć gdyby nie indywidualne błędy, wynik byłby znośniejszy.

   Dziennik Polski

2007.10.06 | Resovia- KSZO Ostrowiec Św. 1:1 (0:0)

81' Biliński- 80' Żelazowski
Resovia: Pietryka, Polak, Rajzer, Kozubek, Bogacz, Przybyła (66' Pydych), Domoń, Bąk (69' Zieliński), Jakubowski (75' Grabowski),Biliński (85' Oślizło),Hajduk
KSZO: Kwapisz,
Pawłowski,Woropajew, Kardas,Matuszczyk,Mikołajek, Dziewulski,Kotwa, Frańczak, Pietrzak (75' Madeja), Żelazowski (90' Ryński)
Sędzia: Andrzej Mrowiec (Kraków) Widzów: 1200

Resoviacy w pojedynku z KSZO mogli już do przerwy zapewnić sobie zwycięstwo. Nastawieni nieco defensywnie gospodarze raz za razem kontrowali przyjezdnych, ale żadna z kilku dobrych sytuacji nie zakończyła się golem. Sam Maciej Biliński mógł trzykrotnie wpisać się na listę strzelców, ale dwukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gości, a raz nie trafił z bliska do pustej bramki.
Po zmianie stron goście systematycznie uzyskiwali przewagę nad Resovią. Udokumentowali to jednak dopiero w 80. minucie, gdy Tomasz Żelazowski pokonał Marcina Pietrykę. Na szczęście - dla kibiców miejscowych - gospodarze szybko wyrównali. Po rzucie wolnym, wykonywanym przez Artura Zielińskiego, Biliński przełamał wreszcie niemoc i trafił do siatki. W samej końcówce meczu szansę na zapewnienie resoviakom trzech punktów miał Sebastian Hajduk, ale został sfaulowany przed polem karnym, a Matuszczyk za ten faul otrzymał czerwoną kartkę. Rzut wolny wykonywany przez Zielińskiego, wylądował jednak w murze gości.

Gazeta Wyborcza

2007.09.30 | Naprzód Jędrzejów- Resovia 0:1 (0:0)

86' Grabowski
Naprzód: Baran, Osiński, Styczeń,Basąg, Banaszek, Francuz (46' Szota), Pucharowicz, Gajda, Wójcicki,Myśliwy (65' Laskowski), Fryc (85' Samburski)
Resovia: Pietryka, Bogacz, Rajzer, Kozubek, Polak, Przybyła (75' Oślizło), Walaszczyk, Domoń (65'
Zieliński), Jakubowski (46'Grabowski), Hajduk, Biliński (85' Bąk)
Sędzia: Arkadiusz Starobrat (Warszawa)

Dla piłkarzy Resovii zwycięstwo w Jedrzejowie było czwartą z rzędu wygraną, po której awansowali na piąte miejsce w tabeli. Zwycięstwo „pasiaków” nie było łatwe, ale na pewno szczęśliwe. Było do przewidzenia, że miejscowi, którzy na własnym stadionie nie zdobyli jeszcze punktu zagrają z dużą determinacją. Obrońcy Resovii mieli kłopoty z powstrzymaniem szybkich napastników Naprzodu. Na początku meczu to miejscowi byli bliżej zdobycia gola, a Resovię, po strzałach Gajdy w 1 minucie i Fryca, uratowała poprzeczka. Resovia groźnie zaatakowała w 20 minucie. Mocny strzał Przybyły obronił bramkarz Naprzodu, a dobitka Bilińskiego wyszła w pole. W drugiej połowie „dwoił’ się i „troił” Maciej Biliński, ale jego szarże nie przynosiły efektu. Gospodarze przeprowadzali coraz groźniejsze ataki, a Resovia wyczekiwała na kontry. Ożywienie w szeregach Resovii wprowadzili rezerwowi Bąk i Grabowski. Ten pierwszy w 86 minucie posłał długa piłkę z lewej strony boiska na pole karne do Hajduka. Napastnik Resovii wyłożył ją Grabowskiemu i pomocnikowi Resovii nie pozostało nic innego jak strzelić z rogu pola karnego i pokonać Barana. W 90 minucie meczu przy stanie 0-1 Marcin Pietryka popisał się niesamowitym refleksem i odbił piłkę na słupek po strzale Grzegorza Samburskiego. W doliczonym czasie gry obrońca Naprzodu Basąg nieprzepisowo powstrzymał wychodzącego „sam na sam z bramkarzem” napastnika Resovii- Hajduka. Za ten faul otrzymał czerwona kartkę, ale nie miało to już wpływu na przebieg meczu.

 resoviacy.pl

2007.09.22 | Resovia- Przebój Wolbrom 3:2 (3:0)

  10' Biliński, 17' Hajduk, 43' Jakubowski- 53', 76' (k) Rak
Resovia:Pietryka, Polak, Rajzer, Bogacz, Kozubek, Przybyła (69' Oślizło), Walaszczyk (84' Bąk), Domoń, Jakubowski, Biliński (77' Grabowski),Hajduk  (89' Wojtowicz)
Przebój: Palczewski, Świder (58' Kańczuga), Szewczyk, Wdowik,
Siedlarz, Twardawa,D. Mielec, Tomasik, A. Mielec, Rak,Górski (74' Żelazny)
Sędzia: Daniel Kruczyński (Katowice)

Dla resoviaków zwycięstwo z Przebojem było już trzecią wygraną z rzędu. Podbudowani tak dobrą passą rzeszowianie wyszli mocno skoncentrowani i już po 45 minutach prowadzili 3:0. W 10. minucie Sebastian Hajduk wypuścił pięknie Macieja Bilińskiego, a ten pewnie pokonał bramkarza gości. Siedem minut później na listę strzelców wpisał się sam Hajduk, który głową wykorzystał dokładne dośrodkowanie z rzutu wolnego Kamila Walaszczyka.
Najładniejszą bramkę meczu strzelił jednak Witold Jakubowski, który z rzutu wolnego, z około 30 metrów, uderzył tak precyzyjnie w samo okienko bramki, że Palczewski był bez szans. Oprócz trzech bramek goście, którzy w pierwszej połowie nie zmusili Marcina Pietryki do wielkiego wysiłku, stracili także zawodnika. Tuż przed przerwą drugą żółtą kartkę zobaczył Adrian Mielec i musiał opuścić boisko.
Po przerwie pewni swego gospodarze mocno spuścili z tonu, a grającym ambitnie gościom udało się zdobyć dwie bramki. W obu przypadkach za utratę goli winić można bramkarza Resovii Marcina Pietrykę, który najpierw w zamieszaniu podbramkowym dał się zaskoczyć Jarosławowi Rakowi, a później w niegroźnej sytuacji faulował zawodnika gości i sędzia podyktował rzut karny. Zwycięstwa resoviacy jednak nie dali sobie już odebrać. - Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu, więc nie będę się doszukiwał mankamentów. My nadal zwyciężamy ambicją i determinacją, ale do tych cech zaczynają dochodzić coraz ładniejsze akcje i strzały - podsumował mecz trener Resovii Maciej Huzarski.

Gazeta Wyborcza

2007.09.19 | Hutnik Kraków- Resovia 1:2 (1:0)

  31' Wasilewski 31'- 53', 66' Hajduk
Hutnik:
Grabowski, Błachacz, Czajka,Kozieł, Bizoń (82' Dębski), Wasilewski, Dziadzio (70' Gładysz), Świerczyński, Antas,Jarosz, Kajda (60' Kiwacki)
Resovia: Pietryka,
Mita (46' Kozubek), Rajzer, Bogacz, Polak,Pydych (46' Przybyła), Domoń, Bąk (46' Jakubowski),Walaszczyk, Biliński (85' Grabowski), Hajduk
Sędzia: Wojciech Sawa (Chełm)

Jeśli ktoś z sympatyków Hutnika miał złudzenia, że będzie on walczył w tym sezonie o awans, to po wczorajszym meczu na pewno je stracił. Krakowianie w kompromitującym stylu doznali piątej w ogóle, a czwartej u siebie porażki i "umocnili" swą pozycję outsidera tabeli. Resovia zasłużenie odniosła pierwsze - w czwartym meczu - zwycięstwo na wyjeździe. Hutnik - z III-ligowym debiutantem Jeziorem, a bez kontuzjowanych Obieraka, Kępy i Świątka oraz mającego anginę Garzeła - w pierwszej połowie radził sobie całkiem nieźle, ale tylko w środkowej strefie boiska. Gorzej było ze stwarzaniem sytuacji podbramkowych. Na dobrą sprawę miał tylko dwie: za pierwszym razem rzut wolny Wasilewskiego sparował bramkarz gości, za drugim strzał "Wasyla" był już celny. Wcześniej też dwukrotnie w opałach był golkiper hutników: Biliński z rzutu wolnego minimalnie chybił, a uderzenie Rajzera krakowski bramkarz sparował... klatką piersiową. Przełomowa dla losów meczu okazała się... przerwa. W szatni gości było bardzo "gorąco". Trener Maciej Huzarski dokonał aż potrójnej zmiany (chciał zmienić tylko Pydycha i Bąka, ale w ostatniej chwili niedyspozycję zgłosił Mita). Nowi gracze mieli zbawienny wpływ na grę Resovii. Kozubek wprowadził sporo spokoju w defensywie, a Przybyła i Jakubowski ożywili ofensywne poczynania gości. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dwa gole zdobył Hajduk, a kolejne okazje mieli Przybyła (strzelił obok słupka) i dwukrotnie Jakubowski (jego strzały z rzutu wolnego obronił T. Grabowski)

 Dziennik Polski

2007.09.15 | Resovia- Oręta Radzyń Podlaski 2:1 (0:0)

71', 72 Biliński- 56' Piotrowicz
Resovia: Pietryka, Pydych, Rajzer,Bogacz, Polak, Jakubowski (62' Grabowski), Domoń, Bąk (80' Mita), Walaszczyk (55' Przybyła), Biliński (86' Oślizło), Hajduk.
Orlęta: Stężała, Prokopów (74'Skorupski), Kaczorowski, Ptaszyński (85' Osiak), Budzyński (46'Bojarczuk), Szewc, Chyła, Pliszka, Piotrowicz, Pacholarz, Panek
Sędzia: Arkadiusz Starobrat z Warszawy

Resovii w tym meczu szło pod górkę dopóki spraw w swoje ręce nie wziął Maciej Biliński. Już dawno "pasiaki" nie były tak mocno uzależnione od formy jednego piłkarza. - Dzisiaj nie sposób wyobrazić sobie zespołu bez Bilińskiego - przyznawał po spotkaniu trener rzeszowian Maciej Huzarski. Resoviacy nie byli w stanie rozegrać dwóch dobrych meczów w ciągu tygodnia. Górnikowi Łęczna napędzili stracha i nie wygrali tylko dlatego, że skuteczność uleciała w siną dal. W sobotę gospodarze zachowali się jak ligowi wyjadacze - dwa razy w meczu trafili w światło bramki i zdobyli dwa gole. Przed przerwą szczęścia zabrakło Bilińskiemu, który z 18 metrów kropnął w poprzeczkę. Orlęta przyjechały do Rzeszowa po czterech kolejnych zwycięstwach. Wiadomo było, że poczekają na okazję do kontry, lecz to, iż zagrają tak asekurancko stanowiło nie lada zaskoczenie. Przez niemal godzinę drużyna tracąca wówczas do lidera punkt, skonstruowała jedną groźną akcję nie zakończoną jednak strzałem. Gola zdobyła po tyleż niespotykanym rajdzie Jarosława Pacholarza, ile trudnej do wytłumaczenia serii pomyłek rzeszowskich pomocników i obrońców. Strzał Marka Piotrowicza wieńczący dzieło był pierwszym celnym w meczu! Jednak Orlęta nie poszły za ciosem, jakby zapominając, że Avia Świdnik też zapłaciła wysoką cenę za własną nieudolność, choć w pewnym momencie dzierżyła w dłoni wszystkie atuty. Charakterni gospodarze w ciągu 90 sekund odrobili straty z nawiązką, a w końcówce Krzysztofa Stężałę powinni jeszcze pokonać Sebastian Hajduk i Szymon Grabowski. Szkoleniowcy Resovii przyzwyczaili do tego, że rotują składem. Tym razem w wyjściowej jedenastce znaleźli się Rafał Pydych i Witold Jakubowski. Wiesław Kozubek, obrońca, który w meczu z Ładą ujrzał czerwoną kartkę, nie został w ogóle wpisany do protokołu. - Prowadzący rozgrywki Lubelski Związek Piłki Nożnej przez 10 dni nie potrafił zdecydować o karze dla Kozubka. Nie było sensu ryzykować. Jak znam życie, w poniedziałek otrzymamy pismo, że Wiesiek rzeczywiście musiał pauzować dwa mecze - opowiadał trener Huzarski. Gdy mecz się kończył, nad stadionem pojawiła się piękna tęcza. W rzeszowskim obozie wszyscy uznali ją za dobry omen.

Dziennik Polski

2007.09.08 | Resovia- Górnik Łęczna 1:2 (0:0)

Resovia Rzeszów- Górnik Łęczna 1:2 (0:0)
86' Jakubowski - 74' Wagner, 83' Kępa
Resovia: Pietryka, Mita, Rajzer,Bogacz, Polak, Przybyła (85' Oślizło), Domoń, Bąk (88' Grabowski), Walaszczyk (80' Jakubowski),Hajduk, Biliński
Górnik Łęczna: Zaremba, Głowacki, Kośmicki,
Dudek,Musuła, Nazaruk (86' Rogowski), Bartoszewicz, Niżnik, Raczkiewicz (46' Kępa), Michalak (73' Kosiec), Szymanek (46' Wagner)
Sędzia: Sławomir Bilczyński z Radomia

Dwanaście strzałów, stuprocentowe okazje Macieja Bilińskiego, Łukasza Bąka i Konrada Domonia, słupek po "bombie" Bilińskiego z wolnego, ogromna ambicja, nieustępliwość i taktyczna dojrzałość - resoviacy rozegrali najlepszy mecz od miesięcy, a mimo to zeszli z boiska pokonani. Autorami wszystkich goli byli rezerwowi.
Resovia przeszła zaskakującą metamorfozę, wszak trzy dni wcześniej doznała klęski w meczu z Ładą (1-5). Trenerzy "pasiaków" wiedzieli, że coś w drużynie trzeba zmienić i spotkanie z Górnikiem zaczęła inna jedenastka. Między słupki powrócił Marcin Pietryka, ukaranego czerwoną kartką Wiesława Kozubka zastąpił na środku obrony Rafał Rajzer. Na prawej stronie miejsce Rafała Pydycha zajął Jarosław Mita, rozgrywający Artur Zieliński powędrował na ławkę, a jego zadania przejął Łukasz Bąk. Ozdrowiał nawet Sławomir Przybyła. Ci, którzy dostali szansę, wykorzystali ją, choć piłkarze Górnika z pierwszej części meczu zapamiętają jedno nazwisko: Biliński. As Resovii walczył, strzelał, wykonywał rzuty wolne i rożne, dośrodkowywał zadziwiająco sprytnie, z odpowiednią siłą i rotacją. Mógł zostać bohaterem, ale w 27 minucie po akcji Michała Bogacza i Sebastiana Hajduka, z 5 metrów strzelił nad bramką. Kilkadziesiąt sekund później z wolnego trafił piłką w słupek! Starszy o rok od gwiazdy Górnika Rafała Niżnika, 34-letni rzeszowianin tuż po zmianie stron podał idealnie na głowę do Bąka, lecz ten fatalnie przestrzelił.
Goście budzili się powoli, ale gdy już znaleźli się w polu karnym Resovii, wiedzieli co robić z piłką. Pod koniec I połowy gospodarzy po uderzeniu Niżnika uratował refleks Pietryki, który sparował futbolówkę na poprzeczkę. Za chwilę groźnie "główkował" Tomasz Dudek.
Górnik nie przypominał faworyta do awansu, słabo grali jego pomocnicy, najlepszy strzelec ligi Grzegorz Szymanek dwa razy dotknął piłki. Dlatego trener Krzysztof Chrobak zareagował. W bój posłał dwóch napastników Roberta Wagnera i Łukasza Kępę, Niżnika ustawił za nimi, a Sławomira Nazaruka przekonał, by wreszcie zrobił użytek ze swojej szybkości i doświadczenia. Poskutkowało. Niedawny I-ligowiec gola zdobył w okresie przewagi Resovii, a potem poszedł za ciosem i dopiął swego. Już wcześniej wydawało się, że gospodarzom zaczyna brakować sił, ale trener Maciej Huzarski zwlekał ze zmianami. Górnik zagrał najsłabszy mecz w sezonie, jednak z Rzeszowa wyjechał z tarczą. I na tym polega różnica, między drużyną złożoną z III-ligowych debiutantów, a piłkarzami, dla których ekstraklasa to bułka z masłem.

 Dziennik Polski

2007.09.05 | Łada Biłgoraj- Resovia 5:1 (2:0)

18' Farotimi, 44' 89' Białek, 73' Skrzypek (k), 83' Muszyński - 79' Walaszczyk (k)
Łada: Bihun, Skrzypek,
Grzegorczyk, Sawczuk,Bartecki,Farotimi, Sadowski (84' Kukiełka), Chomicz, Fulara (70' Muszyński), Zarczuk (88' Popajewski),Białek (88' Pietak)
Resovia: Król, Pydych (46' Mita),
Kozubek, Bogacz, Polak, Jakubowski (46' Grabowski), Domoń, Zieliński (46' Bąk), Walaszczyk, Biliński, Hajduk
Sędzia: Tomasz Marynowski z Ostrowca Świętokrzyskiego
.

Piłkarze Łady już po pierwszej połowie prowadzili z Resovią 2:0. W 18. minucie Damian Farotimi wykorzystał dośrodkowanie Ernesta Chomicza i - nieupilnowany przez Damiana Polaka - skierował piłkę w krótki róg bramki rzeszowian. Była to niemalże dokładna kopia akcji z początku meczu, jednak wtedy główkował Wojciech Białek, a piłkę złapał Tomasz Król, który w tym meczu zastąpił w bramce Resovii Marcina Pietrykę. - Chciałem dać szansę Tomkowi - tłumaczył po meczu Maciej Huzarski, trener rzeszowian.
Tuż przed końcem pierwszej połowy Białek miał kolejną doskonałą okazję, ale po błędzie Michała Bogacza napastnik Łady fatalnie skiksował. Jednak chwilę później mógł się cieszyć ze zdobycia gola. Tym razem poślizgnął się Witold Jakubowski, a Białek strzałem z 10 metrów pod poprzeczkę nie dał szans Królowi. Resovia w pierwszej połowie oddała tylko jeden strzał, ale uderzenie Jakubowskiego z 18 metrów obronił Marek Bihun.
W przerwie Huzarski dokonał trzech zmian, co przyniosło efekt w postaci lepszej gry Resovii. Jednak pojedynek stał się też bardziej nerwowy, w czym duża zasługa sędziego, który nie panował nad wydarzeniami na boisku. Już chwilę po wznowieniu gry Patryk Grzegorczyk sfaulował wychodzącego sam na sam Sebastiana Hajduka, za co otrzymał tylko żółtą kartkę. Rzeszowianie mieli kolejne dobre okazje, ale brakowało skuteczności, natomiast gospodarze groźnie kontratakowali.
W 73. minucie Wiesław Kozubek za lekko podawał do Króla. Piłkę przejął Białek, którego obrońca Resovii powalił w polu karnym na murawę. Król obronił strzał z 11 metrów w wykonaniu Sebastiana Skrzypka, ale sędzia... nakazał powtórkę, którą tym razem obrońca Łady zamienił na gola. Sześć minut później arbiter podyktował niesłuszną jedenastkę dla Resovii, którą na honorowe trafienie zamienił Kamil Walaszczyk. W końcówce meczu najpierw fatalny błąd Damiana Polaka wykorzystał Radosław Muszyński, a wynik meczu ustalił Białek, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Królowi.

Dziennik Polski

2007.09.01 | Resovia- Avia Świdnik 3:2 (1:0)

12' Hajduk', 71' Jakubowski, 86' Biliński- 61' 70' Pranagal
Resovia: Pietryka, Pydych, Kozubek, Bogacz,Polak, Jakubowski, A. Zieliński (68' Grabowski), Domoń (75' Bąk), Walaszczyk, Przybyła (65' Biliński),Hajduk (89' Oślizło)
Avia: Mazur, Cyranowski (46' Rusiecki),Maciejewski, Paździor (88' Boniaszczuk), Kubiak, Kleszcz, K. Zieliński, Bugała (59' Chmielnicki), Gralewski, Pranagal, Tomczuk
Sędziował: Artur Lewandowski z Krakowa


Pięć kolejek przyszło czekać rzeszowskim kibicom na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Resovii. Nastąpiło ono w bardzo ważnym momencie, albowiem przegrana w obliczu bardzo trudnych konfrontacji z Górnikiem Łęczna oraz Ładą Biłgoraj postawiłaby gospodarzy w arcytrudnym położeniu. W tym meczu Resovia pokazała swój charakter i najważniejsze, że potrafiła się podnieść z desek, kiedy przegrywając 1-2 zdołała odrobić straty. Ba, była nawet szansa na jeszcze bardziej efektowne zwycięstwo. Przed meczem nie brakowało opinii, że w przypadku oddania punktów rywalowi, z posadą trenera może pożegnać się Maciej Huzarski, chociaż w trakcie pomeczowej konferencji rzeszowski szkoleniowiec zaprzeczał tego typu doniesieniom. Faktem jest, że poczynione przez niego zmiany okazały się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. I to w sporej mierze dzięki nim Resovia mogła cieszyć się z wygranej. Podczas odprawy Maciej Huzarski uczulał swoich podopiecznych, aby grali szybko, agresywnie, a nade wszystko nie faulowali rywala w obrębie pola karnego. - Moja obrona to piłkarze, którzy grali w czwartej lidze i żaden z nich nie występował wcześniej w trzeciej. Musiałem więc zwrócić uwagę na to, aby nie popełniali błędów. Zestawienie defensywy jest eksperymentalne. Ci chłopcy dopiero uczą się gry, cwaniactwa i obycia, a na to potrzeba czasu. A ponieważ kadra jest jaka jest, więc zostali od razu rzuceni na głębokie wody - mówił później trener Resovii. Pierwsze dwadzieścia minut zdecydowanie należał do gospodarzy. Grali tak jak wymagał tego od nich szkoleniowiec i już po 12 minutach za sprawą Hajduka objęli prowadzenie. Szkoda, że nie poszli za ciosem. W 34 min ten sam piłkarz mógł podwyższyć na 2-0, ale zamiast spokojnie przenieść piłkę nad leżącym już bramkarzem, trafił prosto w niego. Wydawało się, że w drugiej części Resovia nadal będzie przeważać, tymczasem młodzi gracze beniaminka zupełnie oddali inicjatywę rywalowi i na efekty nie przyszło długo czekać. Doświadczony Paweł Pranagal zaliczył dwa trafienia i było już bardzo nieciekawie. Praktycznie do 70 min defensywa Resovii popełniała seryjne błędy i jakby nie wyciągając wniosków z tego, co uczynił wspomniany Pranagal, nadal pozostawiła mu sporo swobody. Na całe szczęście również i tego typu rutyniarzom przytrafiają się kiksy w czystych pozycji strzeleckich. A te, jak głosi stare przysłowie piłkarskie, mszczą się podwójnie. Kiedy na placu gry pojawił się nestor "pasiaków" Maciej Biliński, gra Resovii momentalnie nabrała rumieńców. Przede wszystkim pod bramką Mazura zaczynało dochodzić do gorących spięć. W tym miejscu należałoby zadać sobie pytanie, jak to jest możliwe, że piłkarz, który jeszcze w piątek nie trenował na pełnych obrotach, był jedną z najjaśniejszych postaci swojej drużyny. Wystąpił na własną odpowiedzialność, albowiem kontuzja mięśnia brzucha nie należy do przyjemnych. Ba, wyjątkowo uciążliwych i bolesnych, a jej ewentualne odnowienie się mogłoby pokrzyżować plany taktyczne trenerowi Huzarskiemu. Na szczęście skończyło się szczęśliwie, a popularny "Bilu" pociągnął za sobą resztę drużyny. - Ani na moment nie wątpiliśmy w to, że odrobimy straty - powiedział po meczu strzelec zwycięskiej bramki.
Działacze sekcji piłki nożnej czynią starania, aby nadać tytuły honorowych obywateli miasta byłym piłkarzom (reprezentantom Polski) - Marianowi Łączowi (już nie żyje) i Tadeuszowi Hogendorfowi, który do dziś odwiedza stadion Resovii.

Dziennik Polski

2007.08.25 | Wierna Małogoszcz- Resovia 0:0

Wierna: Wróblewski,Bętkowski, Gołąbek,Bień, Piotrowski, Piwowarczyk (86' Stanek), Grzyb,Lniany,Kita (70'Kowalski), Paździor (16' Trybek), Kubicki (77' Hajduk)
Resovia: Pietryka, Pydych, M. Bogacz,Kozubek, Polak, Grabowski (62' Jakubowski), Zieliński, Domoń (76' Rajzer), Walaszczyk, Przybyła, S. Hajduk (82' Bąk)
Sędzia: Witold Romanowski z Wadowic

Rzeszowianie zaprezentowali się dojrzalej od gospodarzy i pewnie gdyby nie kontuzje napastników Macieja Bilińskiego i Piotra Mazurkiewicza, cieszyliby się z pierwszego kompletu punktów. Brak "strzelb" był bowiem bardzo widoczny. Wierna w każdym z dotychczasowych spotkań bramki zdobywała, ale w sobotę nie była w stanie znaleźć sposobu na defensywę beniaminka, w której pojawił się wicemistrz Polski juniorów ze Stalą Mielec Rafał Pydych. - Musieliśmy coś zmienić w składzie. Rafał zagrał dobrze, tak jak cała formacja. Tradycyjnie kotłowało się jedynie, gdy gospodarze bili rzuty wolne i rożne - opowiadał szkoleniowiec "pasiaków" Maciej Huzarski. W 58 minucie po dośrodkowaniu z kornera, głową uderzał Marek Gołąbek, ale bramkarz Resovii zachował odpowiednią czujność. Marcin Pietryka popracował też na początku spotkania, kiedy zatrzymał uderzenia Tomasza Paździora i Łukasza Piwowarczyka. Od pierwszej minuty zagrał pomocnik Resovii Szymon Grabowski, natomiast Sławomir Przybyła wspierał w ataku Sebastiana Hajduka. Przybyła ruchliwy był jak zawsze, ale w jego poczynaniach wreszcie zagościła rozwaga. Miejscowym dawał się też we znaki najbardziej doświadczony na boisku Artur Zieliński. Piłkarze Wiernej chyba nie spodziewali się, iż trafią na rywala, który mimo kłopotów kadrowych i kiepskiego startu będzie grał tak otwarty futbol. - To nie do końca tak. Spodziewaliśmy się ciężkiego boju, bo przecież Resovia miała wystarczająco dużo motywacji - tłumaczył szkoleniowiec Wiernej Cezary Ruszkowski - Mieliśmy swoje sytuacje, ale jeśli się ich nie wykorzystuje, to trzeba umieć zremisować. Bohaterem połowy Rzeszowa mógł zostać Łukasz Bąk, ale tuż po tym jak wszedł na murawę, "główkował" nad bramką gospodarzy.

   Dziennik Polski

2007.08.18 | Resovia- Górnik Wieliczka 0:1 (0:1)

41' Lipecki
Resovia: Pietryka, Bogacz, Kozubek, Rajzer (75' Bąk), Polak, Przybyła (63' Oślizło), Domoń (60' Jakubowski), Zieliński, Walaszczyk, Hajduk, Biliński (15' Grabowski)
Górnik: Paluch, Powroźnik, Górski,Piszczek
,Malik (46' Miękina),Gruszka (79' Wojcieszyński), Nowak, Musiał,Lipecki, Skiba (46' Pawłowicz), Imiołek (70' Sendorek)
Sędzia: Michał Zając (Katowice)

Resovia i Górnik sezon rozpoczęły w taki sam sposób: od remisu i porażki. Dlatego przed meczem z ust trenerów najczęściej padało słowo "przełamanie". Jednym i drugim zwycięstwo potrzebne było do odzyskania równowagi i wiary we własne możliwości. Po 90 minutach okazało się, że na właściwą drogę wkracza Górnik. Tak przynajmniej utrzymywał jego opiekun Robert Kasperczyk. - To był mecz, na który czekaliśmy. Teraz może być już tylko lepiej - cieszył się. Trzy lata temu Kasperczyk przyjechał na stadion przy ul. Wyspiańskiego z Hutnikiem i przegrał 0-3. W lipcu Resovia pokonała kończącego zgrupowanie Górnika również 3-0, lecz w sobotę nie była w stanie strzelić choćby jednego gola. Sytuacje miała na początku meczu, za sprawa Artura Zielińskiego, który w niekonwencjonalny sposób zagrywał z rzutów wolnych i podawał z głębi pola. Co z tego jednak, skoro Wiesław Kozubek    nie sięgnął piłki, a przy próbie Damiana Polaka klasę pokazał Łukasz Paluch. W 6 min powinno być 1-0, lecz doświadczony Maciej Biliński stracił głowę i zbyt pochopnie zdecydował się lobować bramkarza. Paluch jeszcze tylko raz, na początku II połowy, przy uderzeniu Szymona Grabowskiego musiał się wykazać umiejętnościami. Czy spotkanie z Resovią utoruje mu drogę do bramki Górnika? - Jesteśmy w sytuacji komfortowej, bo posiadamy dwóch równorzędnych bramkarzy - odpowiadał dyplomatycznie trener Kasperczyk. - Waldek Sotnicki z Avią i Ładą nie grał źle, ale czasem trzeba dokonać roszad. To była zmiana psychologiczna - dodał. Zmian było zresztą więcej. W Resovii miejsce kontuzjowanego kapitana Jarosława Mity zajął Rafał Rajzer. Mita grał na boku obrony, Rajzera trener Maciej Huzarski ustawił na środku i nie był to chyba dobry pomysł. Sebastianowi Hajdukowi w ataku partnerował Biliński, ale tylko przez kwadrans, bo nabawił się przykrej kontuzji. Z kolei w ekipie Górnika, pod nieobecność Mateusza Kędziora, parę stoperów tworzyli Łukasz Górski i Bartłomiej Piszczek. Mecz rozczarował. Przeprowadzenie akcji złożonej z kilku celnych podań dla rzeszowian jest wciąż nieosiągalne. Niepokoi postawa pomocników, zwłaszcza Konrada Domonia, który w spotkaniu z Górnikiem okazał się całkowicie bezproduktywny. Natomiast absencja Piotra Mazurkiewicza i Bilińskiego powoduje, ze beniaminek w przodzie zupełnie nie ma kim straszyć. Sławomir Przybyła najchętniej kiwałby się jak na podwórku, Hajdukowi trzeba dograć piłkę "na nos", bo sam nie jest w stanie niczego skonstruować a Łukasz Bąk dobry jest na czwartą ligę. Jeśli druga linia Resovii w porę się nie obudzi, drużyna może mieć kłopot ze zdobywaniem goli. Na tle walczących z własnymi słabościami gospodarzy, Górnik prezentował się dużo dojrzalej. Ale jego skuteczność wołała o pomstę. Z kilku metrów w bramkę nie trafiali Górski, Piotr Gruszka i Marcin Imiołek. Za to akcja, po której padł gol, była przedniej urody.

  Dziennik Polski

2007.08.15 | Sandecja Nowy Sącz- Resovia 3:2 (2:1)

1-0 Gryźlak '10 (k), 1-1 Hajduk '39, 2-1 Gryźlak '49 (k), 3-1 Nieć '53, 3-2 Hajduk '81
Sandecja: Bodziony, Polański (65' Szczepanik), Frohlich, Kandyfer, Damasiewicz, Zawiślan,Bartkowski, Orzechowski (71' Swierad), Wańczyk, Gryźlak, Zachariasz (51' Nieć)
Resovia: Pietryka, Mita (28'Rajzer), M. Bogacz, Kozubek,Polak, Przybyła, Zieliński, Domoń (64' Bąk), Walaszczyk, Biliński (57' Mazurkiewicz, 72' Grabowski), Hajduk
Sędzia: Jacek Pieronkiewicz (Bielsko-Biała) Widzów 2000.

Dawno już wyjątkowo liczni sądeccy kibice nie oglądali tak dobrego, emocjonującego i efektownego spotkania. Obydwie drużyny postawiły na ofensywę, grały "do przodu", nie bawiąc się w kunktatorstwo. W efekcie oglądaliśmy aż, pięć goli, a gdyby zawodnikom dopisała skuteczność, bramek byłoby z pewnością więcej. Gdyby niepotrzebne, na szczęście bardzo szybko zażegnane pomeczowe przepychanki niektórych szalikowców Sandecji ze slużbami porządkowymi, mielibyśmy do czynienia z doprawdy świetną propagandą futbolu. Sandecja bardzo szybko, po ewidentnym rzucie karnym, wyszła na prowadzenie (mogła sięgnąć po nie nawet wcześniej, ale żaden z partnerów nie przeciął lotu piłki po płaskim dośrodkowaniu Orzechowskiego w 1 min, a 60 sek. później po główce Frohlicha futbolówka odbiła się od poprzeczki i znalazła w rękach Pietryki) i, co ważne, nie ustawała w dążeniu do podwyższenia wyniku. M.in. w 14 min, po zagraniu Orzechowskiego, Zawiślan minimalnie chybił z narożnika szesnastki, a kilka innych akcji nie bez trudu powstrzymali obrońcy Resovii. Ta odpowiedziała w tym okresie zawodów dwoma groźnymi uderzeniami Walaszczyka z rzutów wolnych (po pierwszym z nich piłka otarła się o poprzeczkę). W 38 min Gryźlak "urwał" się Polakowi, z ostrego kata przymierzył jednak tuz obok słupka. Goście wyprowadzili natychmiastowa kontrę, której finalnym efektem okazało się wyrównanie. Druga połowa rozpoczęła się w bliźniaczy sposób do pierwszej odsłony. Ponownie Gryźlak wykorzystał, tym razem bardziej kontrowersyjny rzut karny, co wniosło spokój w poczynania gospodarzy. Ich pewność siebie wzrosła kilka minut później, po pięknym golu zdobytym przez Niecia. Resovia, nie mająca w tym momencie już nic do stracenia, odważnie zaatakowała, czyniła to wszakże zbyt nerwowo. Jej ofensywne próby niweczyli więc obrońcy miejscowych, wśród których brylował Frohlich, wracający po pięciu latach na stadion przy ul. Kilińskiego. Lepsze pozycje wypracowali sobie gospodarze, ale w 61 min po długiej, usypiającej wymianie podań Polański uderzył ciut za wysoko, a 3 min później Kandyfer główkował tuż obok słupka. Kiedy wydawało się, ze obydwie strony rzuciły na stół już wszystkie swe argumenty, rzeszowianie dość nieoczekiwanie zdobyli kontaktową bramkę. W nerwowej końcówce nie potrafili jednak poważniej zagrozić Bodzionemu, w związku z czym spotkanie zakończyło się zasłużonym w sumie zwycięstwem Sandecji.

 Dziennik Polski

2007.08.11 | Resovia- Hetman Zamość 0:0

Resovia: Pietryka, Mita, Kozubek, Bogacz, Polak, Przybyła (76' Pydych), Zieliński, Walaszczyk (72' Grabowski), Domoń, Hajduk (46' Biliński), Mazurkiewicz (60' Bąk)
Hetman: Baranowski, Sękowski, Pastuszka, Wachowicz, Bartos,Cieciura, Margol, Kiema, Kasperek (71' Baran), Łuczywek, Jaworski (49' Sawa)
Sędzia: Jachura (Kraków)

Dużo fauli z obu stron, niecelnych podań i kiepskiej jakości strzałów - tak wyglądał pierwszy po trzech latach mecz trzeciej ligi na stadionie przy ul. Wyspiańskiego. Resovia nie przełamała kompleksu Hetmana, z którym nie wygrała ani w drugiej, ani w trzeciej lidze. Dla aż ośmiu piłkarzy "pasiaków" mecz z Hetmanem był trzecioligowym debiutem. Rafał Pydych, Kamil Walaszczyk, Sebastian Hajduk i Łukasz Bąk po raz pierwszy pokazali się rzeszowskiej publiczności. Na trybunach było głośno i kolorowo, a na boisku rywal nie odpuszczał ani na krok - w takich okolicznościach trudno zachować spokój i stosować się do zaleceń trenera. Gospodarze mieli zatem problem z utrzymaniem się przy piłce, ich druga linia praktycznie nie istniała, bo zdominowana została przez duet: Serges Kiema - Marcin Kasperek. Piłkarz z Burkina Faso był najlepszy na boisku: grał na pograniczu faul, sporo widział, świetnie się ustawiał i kierował kolegami. Resoviacy podjęli rękawicę. Artur Zieliński w pierwszym kwadransie pięć razy lądował na ziemi, atakowany bezpardonowo przez przeciwnika. Jednak większe doświadczenie gości było aż nadto widoczne i strach myśleć, co by się stało, gdyby dysponowali oni napastnikami z prawdziwego zdarzenia. Mimo wszystko, bramkarz Marcin Pietryka i jego koledzy z obrony mieli pełne ręce roboty. Do przerwy zawodnicy Hetmana wykonywali siedem kornerów, kilka razy bili też rzuty wolne. Pietryka zachowywał czujność, choć przy niekonwencjonalnym uderzeniu Kasperka spod linii autowej miał dużo szczęścia. Spadającą z wysokości czterech pięter piłkę wybił na poprzeczkę. W 44 min Resovię uratował Jarosław Mita, który zablokował "bombę" Andrzeja Wachowicza. Miejscowi oddali tylko jeden groźny strzał - Wiesław Kozubek, ku zdumieniu wszystkich, uderzył z dystansu, choć do bramki miał dobre 40 metrów. Futbolówka nieznacznie minęła słupek. Na drugą połowę beniaminek wyszedł z Maciejem Bilińskim i od razu zrobiło się ciekawiej. Symbol biało-czerwonych od razu ujrzał żółtą kartkę, odda kilka strzałów, z których jeden mógł zaskoczyć Marka Baranowskiego. Z kolei Bąkowi w końcówce spotkania zabrakło zimnej krwi. Po drugiej stronie boiska spanikował 23-letni Kamil Sawa. Na szczęście dla Damiana Polaka, który go nie upilnował.

Dziennik Polski

 

 

















































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































 

| ... do strony głównej |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by