|
2008.06.21 | Resovia Rzeszów- Stal Sanok 2:2 (2:1)
Puchar Polski (rew.)
|
37' 38' Prymula - 30' Pańko, 72' Węgrzyn (k)
Resovia: Pietryka,Szkolnik,
Baran, Kozubek, Polak (55' Jakubowski), Piątkowski,
Białek, Walaszczyk (64' Grabowski), Madeja (46' Rozborski), Mazurkiewicz (46' Mościński),
Prymula
Stal: Bilski, Nikody,Sumara,
Łuczka, Chudziak, Zajdel, Węgrzyn, Kuzicki,
Rajtar, Pańko, Bukiet (46' Chyras)
Sędzia: Ireneusz Małysz (Przemyśl)
Widzów: 600
Stali nie poszło w lidze, za to w Pucharze Polski - niejako tradycyjnie -
sanoczanie nie mieli sobie równych. - Znów liczymy na wspaniałą przygodę
- stwierdził po meczu w Rzeszowie pomocnik gości Michał Zajdel, nawiązując do
meczów sprzed dwóch lat, gdy Stal wysłała za burtę Polonię Bytom, a później
mistrza Polski Legię Warszawa. Sobotnie spotkanie było drugim finałowym. W środę
czwartoligowiec pokonał Resovię 2-1 i to on rozpocznie rozgrywki PP od rundy
wstępnej (rzeszowianie od przedwstępnej). Na drugoligowca można trafić w
kolejnej fazie.
Sanoczanom pomógł w sobotę Piotr Mazurkiewicz. Napastnik Resovii zmarnował trzy
"setki", nie wcelował do bramki nawet z dwóch metrów i na drugą połowę już nie
wyszedł. Dużo skuteczniejszy okazał się Krystian Prymula, który korzystał z
perfekcyjnych podań Bartosza Madei i Jarosława Piątkowskiego. Ten ostatni
szarżował prawą stroną boiska nie niepokojony przez nikogo i gdyby koledzy
stanęli na wysokości zadania, już do przerwy miałby 5-6 asyst. W II połowie
Prymula skopiował "wyczyn" Mazurkiewicza i w sytuacji sam na sam z Robertem
Bilskim huknął na wysokość piątego piętra. - Jest mi wstyd. Taką sytuację
powinienem wykorzystać z zamkniętymi oczyma. Zamiast strzelać lekko, uderzyłem
na siłę - kajał się napastnik "pasiaków".
Dogrywki nie było, bo Michał Zajdel został w polu karnym sfaulowany przez
Mirosława Barana, a "11" wykorzystał Marek Węgrzyn. Wcześniej Zajdel wyłożył
piłkę Fabianowi Pańce i sanoczanin nie mógł nie trafić.
Stal schodziła z boiska śpiewając "Puchar nam się należy!", kibice Resovii
bili jej brawo. Mecz nie był przesadnie ostry, ale piłkarze i tak uzbierali 9
żółtych kartek. Największym pechowcem okazał się Jarosław Białek. Pomocnikowi
"pasiaków" zrobiło się ciemno przed oczyma i karetka odwiozła go do szpitala
|
Tomasz Szeliga | Dziennik Polski |
2008.06.18 | Stal Sanok- Resovia Rzeszów 2:1 (0:1)
Puchar Polski
|
73' Węgrzyn (k),
82' Kuzicki - 44' Walaszczyk
Stal: Bilski,Chudziak,
Łuczka, Sumara, Pawiak, Borowczyk, Zajdel, Węgrzyn, Kuzicki, Rajtar (50' Nikody),
Pańko
Resovia: Król, Pydych (50' Jakubowski), Baran, Kozubek, Polak,
Piątkowski,Walaszczyk,Madeja,
Grabowski (73' Oślizło81'), Danielak,
(58' Mościński), Prymula (70' Mazurkiewicz)
Sędzia: Grzegorz Stęchły (Jarosław) Widzów: 400
Ostre faule, chaotyczne akcje, niecelne strzały, tak wyglądał wojewódzki finał
Pucharu Polski. Jedynym pozytywnym jego momentem był piękny strzał Walaszczyka,
po którym goście objęli prowadzenie.
W drugiej było lepiej, ale dopiero w końcowym kwadransie. Najpierw Kuzicki
próbował powtórzyć wyczyn Walaszczyka i z daleka umieścić piłkę w bramce, jednak
minimalnie chybił, a chwilę później arbiter prowadzący to spotkanie podyktował
problematyczny rzut karny.
Na murawę padli Kozubek z Łuczką, a sędzia Grzegorz Stęchły, niczym Anglik Webb,
bez wahania wskazał na jedenastkę. Pewnie wykorzystał ją Węgrzyn i sanoczanie
zaczęli energiczniej atakować.
Tuż po wyrównaniu Pańko z bliska nie trafił do celu, a za chwilę strzał
Borowczyka głową obronił Król. Przewaga Stali przyniosła efekt w 83. minucie, a
umiejętnościami popisał się Kuzicki, ogrywając rzeszowskiego defensora i nie
dając szans bramkarzowi technicznym uderzeniem.
Druga strata z kolei zmobilizowała rzeszowian. Piłkę po strzale Jakubowskiego z
rzutu wolnego, z 20 metrów w ładnym stylu nad poprzeczką przerzucił Bilski. W
samej końcówce gospodarze przeprowadzili akcję meczu. Nikody zagrał do
Borowczyka, ten z pierwszej odegrał do Kuzickiego, który ponownie dokładnym
podaniem obsłużył Borowczyka. Ten ostatni wszedł w pole karne i trafił w słupek.
Po kontrze Resovii i dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową strzelał Madeja i tym
razem słupek uratował Stal.
|
Sebastian Czech | Nowiny |
2008.06.15 | Resovia Rzeszów- Wisłoka Dębica 1:0 (0:0)
|
92' Piątkowski
Resovia: Król, Pydych (78' Białek),
Baran, Polak,Szkolnik,
Piątkowski, Walaszczyk,
Madeja, Oślizło (46' Jakubowski), Prymula (66' Mościński), Danielak
Wisłoka: Dydo, Michał Wolański, Korona,
Kleinschmidt,Jędrusiak,Bielatowicz
(85' Smaś), Królikowski, Mateusz Wolański, Mądro (64' Barycza), Kalita, D.
Kantor
Sędzia: Mariusz Wrażeń (Gorlice)
Widzów: 1300
Trzy punkty zabrakło piłkarzom Resovii do celu jakim miała być nowa II liga.
Przed ostatnim meczem z Wisłoką resoviacy mieli jeszcze teoretyczne szanse na
zajęcie premiowanego 8 miejsca w tabeli. Spełnione musiały być jednak trzy
warunki: zwycięstwo Resovii, strata punktów Stali w meczu z Hutnikiem Kraków i
porażka Sandecji w Świdniku. Wszystkie mecze rozpoczynały się o tej samej porze
i do godziny 17.50 wszystko przebiegało zgodnie z planem. Stal przegrywała w
Krakowie 2-0, Sandecja w Świdniku 1-0, a Resovia atakowała bramkę Wisłoki licząc
na zwycięskiego gola. Ostatecznie Sandecja wygrała z Avią 1-2 i trzeci z
warunków nie został spełniony.
Resovia zagrała w eksperymentalnym składzie z Tomaszem Królem w bramce, Rafałem
Pydychem i Mirosławem Baranem na środku obrony oraz Bartkiem Madeją i Kamilem
Oślizło w pomocy. Do przerwy żadna z drużyn nie miała okazji do strzelenia
bramki. W drugiej połowie meczu Resovia zagrała lepiej, ale większość akcji
kończyło się na linii pola karnego gości. Dopiero po wejściu na boisko Michała
Mościńskiego i kontuzjowanego Jarosława Białka bramkarz Wisłoki miał więcej
pracy. Oczekiwany gol padł dopiero w 92 minucie. Dwa razy obrońcy Wisłoki
wybijali piłkę z pustej bramki. Po raz pierwszy po strzale Kamila Walaszczyka z
linii bramkowej i za drugim razem po dobitce Jarosława Piątkowskiego. Po tym
drugim strzale piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową i sędzia główny
prawidłowo uznał bramkę dla „pasiaków”.
|
resoviacy.pl
|
2008.06.10 | Sokół Nisko- Resovia Rzeszów 1:5 (0:2)
Puchar Polski
|
70' Lebioda -
19' Piątkowski, 21' Prymula, 63' 85' Mościński, 88' Madeja
Sokół: Pliszka, Woźniak, Śnios, Drabik, Wolak (46' R. Wojtak), Skiba,
Lebioda, Sojecki (21' Sobiło), D.Wojtak (46' Piziorski) Szefer (46' Niemiec)
Resovia: Król, Pydych, Baran, Kozubek, Polak (50' Rozborski), Białek (60'
Walaszczyk), Madeja, Oślizło,Piątkowski,
Danielak (46' Mościński) Prymula
Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce) Widzów: 300
Lider
stalowowolskiej okręgówki nie miał zbyt wiele do powiedzenia w pucharowym meczu
z wyżej notowaną drużyną Resovii. Resoviacy przeważali w każdym elemencie
piłkarskiego rzemiosła i od samego początku dyktowali warunki gry. Gospodarze
robili co mogli, ale trzecioligowcy nie zlekceważyli rywala i zagrali uważnie w
obronie i skutecznie w ataku. Strzelecki festiwal rozpoczęli Jarosław Piątkowski
i Krystian Prymula. Od 63 minuty po strzale Michał Mościńskiego było już 0-3.
Honorową bramkę dla gospodarzy strzelił Artur Lebioda, najlepszy tego dnia
zawodnik gospodarzy. W końcowych minutach meczu miejscowi opadli z sił, a
resoviacy mogli jeszcze strzelić co najmniej cztery gole. Na 1-4 podwyższył w 85
minucie Michał Mościński, a w ostatniej minucie meczu swoją pierwszą bramkę w
tym roku strzelił Bartosz Madeja. Wcześniej piłkarzy z Niska ratował słupek i
wybicie piłki z linii bramkowej przez jednego z obrońców.
Kolejny mecz w Pucharze Polski resoviacy zagrają ze zwycięzcą drugiego półfinału
Orzeł Przeworsk- Stal Sanok.
|
resoviacy.pl
|
2008.05.31 | Resovia Rzeszów- Stal Kwarc System Rzeszów
1:1 (1:0)
|
20' Kozubek -
52' Udoudo
Resovia: Pietryka, Kozubek,
Baran,
Kusiak (59' Polak),
Szkolnik, Piątkowski, Białek, Walaszczyk, Grabowski (81' Mazurkiewicz), Danielak
(69' Prymula), Mościnski (81' Oślizło)
Stal: Giertl,
Solecki, Rzucidło,
Chukwuemeka, Hus (90' D. Jędryas), Kloc (84' Sikorski), Ivan, Reiman (90'
Wójcik), Majda,
M. Jędryas (73' Szymański), Udoudo
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy Widzów: 5000
Sobotnie derby nie różniły się od tych z lat ubiegłych - piłkarze nie
przebierali w środkach, a gama ich zagrań zawężała się do walki w powietrzu i
stosowanych z uporem maniaka wrzutkach na pole karne. Mecz trwał 105 minut, bo
sędzia kilka razy musiał go przerywać. Nie tylko z powodu kontuzji zawodników.
Na początku II połowy fani Stali zaczęli rzucać na tartan setki petard, od
których zapaliły się zwoje serpentyn. Delegat spotkania zagroził, że jeśli
sytuacja się nie uspokoi, mecz nie zostanie dokończony.
Z remisu najbardziej ucieszyła się Sandecja - konkurent rzeszowskich klubów w
walce o nową II ligę. Piłkarze Stali też nie rwali szat. Jeśli wygrają z
Orlętami i Hutnikiem to bez względu na wyniki "Górali" (czekają ich pojedynki z
Wierną i Avią), zajmą wyśnione ósme miejsce w tabeli. Szanse Resovii są już
czysto matematyczne. "Pasiaki" mają punkt więcej, ale w perspektywie zaledwie
jeden mecz, bo w ten weekend pauzują. Drużyna Tomasza Tułacza ma też ujemny
bilans spotkań z Sandecją i Stalą, więc w przypadku takiej samej liczby punktów
na finiszu rozgrywek, obejdzie się smakiem.
Atutem Resovii w derbach miało być doświadczenie i umiejętność radzenia sobie na
potwornie zniszczonym boisku przy ul. Wyspiańskiego. Biało-czerwoni nie
przegrali tutaj od 20 października, a nie tak dawno pokonali Stal w Pucharze
Polski. Tyle, że w derbach autentycznych, ligowych, resoviacy nie wygrali na
własnym terenie od 1996 roku. Do przerwy byli na najlepszej drodze, by przykrą
dla nich historię najnowszą zmienić. Grali agresywniej, bardzo uważnie w
obronie, skrzydłowi Szymon Grabowski i Jarosław Piątkowski dwa czy trzy razy
uciekli swoim rywalom, dobrze wykonywali rzuty wolne i rożne. Właśnie po
dośrodkowaniu z kornera gospodarze zdobyli bramkę. Stal szukała wyjścia z
sytuacji, ale z pressingiem Resovii słabo sobie radziła. I w przeciwieństwie do
niej, beznadziejnie zachowywała się przy stałych fragmentach.
Ale Stal ani myślała odpuszczać. Wyciągnęła wnioski i w drugiej połowie to ona
miała więcej do powiedzenia. Pomogła jej w tym Resovia, która po stracie
kuriozalnego gola długo nie mogła się otrząsnąć.
W całym spotkaniu nie oglądaliśmy składnej akcji zakończonej strzałem, który
zmusiłby bramkarzy do wysiłku. Ładnie z dystansu uderzał w 90 minucie obrońca
Resovii Mirosław Baran, jednak piłka poszybowała obok spojenia słupka z
poprzeczką.
Największym pechowcem derbów okazał się Marek Kusiak. Nie zapobiegł utracie
gola, a krótko potem pojechał karetką na pogotowie z podejrzeniem złamania kości
piszczelowej. - Na szczęście uraz okazał się mniej groźny. Skończyło się
krwiakiem wielkości piłki tenisowej, a rokowania są dobre - mówił wczoraj
przed południem trener "pasiaków" Tomasz Tułacz.
|
Tomasz Szeliga | Dziennik Polski |
2008.05.25 | Kolejarz Stróże- Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
|
39' Piątkowski
Kolejarz: Pyskaty, Sierant,
Ksieżyc, Walęciak,
Bożyk, Frankiewicz, Prokop, Wieczorek (58' Biedziński), Leśniak (46' Kucharzyk),
D. Basta, Chlipała (69' Drąg)
Resovia: Pietryka, Polak, Kusiak, Baran, Szkolnik, Grabowski (70'
Prymula), Białek, Walaszczyk, Piątkowski (78' Rozborski), Mościński (52'
Oślizło), Danielak (68' Mazurkiewicz)
Sędzia: Mariusz Śledź (Biała Podlaska) Widzów: 600 (79 z Rzeszowa)
Wbrew przedmeczowym obietnicom, pewny już II ligi Kolejarz nie pomógł walczącej
o tę klasę rozgrywkową Sandecji. Do spotkania z Resovia, która też nie
zaniechała myśli o awansie, trener stróżan Mirosław Hajdo desygnował
eksperymentalny skład, który nie sprostał ambitnie walczącym rywalom.
Rzeszowianie na prowadzenie wyjść mogli już w 2 min, kiedy w idealnej pozycji
znalazł się Danielak, ale w ostatniej chwili piłkę po jego strzale zablokował
Prokop. W rewanżu z rzutu wolnego celnie w 20 min uderzył Frankiewicz, Pietryka
nie dał się jednak zaskoczyć. Również z rzutu wolnego, tyle tylko że niecelnie,
uderzał 9 min później Prokop. W 33 min miejscowi otrzymali od rywali kolejny
sygnał alarmowy w postaci minimalnie chybionej "główki" Mościńskiego z 11 m.
Zlekceważyli to ostrzeżenie, by wkrótce zapłacić za swą beztroskę wysoką cenę.
W drugiej połowie, szczęśliwa z prowadzenia Resovia schowała się za podwójną
gardą, Kolejarz natomiast usiłował skruszyć jej szyki obronne. Miejscowi gracze
pudłowali wszak niemiłosiernie. Oto rejestr zmarnowanych przez nich sytuacji. 56
min: po otrzymaniu idealnego podania od Frankiewicza, znajdujący się w polu
karnym Chlipała nie próbuje nawet strzelać, pozwalając futbolówce opuścić
boisko. 61 min: Dudziński z 16 m kieruje futbolówkę Panu Bogu w okno. 62 min:
stojący na 8 m Kucharzyk nie trafia w piłkę. 73 min: po rzucie wolnym w
wykonaniu Prokopa udanie interweniuje bramkarz Resovii. 81 min: Księżyc z 25 m
strzela tuż nad poprzeczką. 85 min: Drąg nie trafia do celu z 20 m.
Resovia zwyciężyła zatem nieoczekiwanie w Stróżach, ponieważ zagrała po prostu
konsekwentniej.
|
Dziennik Polski |
2008.05.21 | Resovia Rzeszów- Okocimski Brzesko 1:0 (0:0)
|
58' Danielak
Resovia: Pietryka, Baran, Kusiak, Kozubek, Szkolnik,
Piątkowski
(90' Polak), Białek,
Walaszczyk, Jakubowski (53' Grabowski), Danielak (70' Mazurkiewicz), Mościński
(78' Oślizło)
Okocimski: Palej, Wawryka, Kocis, Jagła,
Ogar, Kostecki (69' Ulas), Metz, Piotrowicz (78' Bednarczyk), Matras (46'
Gryboś), Szczoczarz, Karwat (46' Gnyla)
Sędzia: Tomasz Marynowski
(Ostrowiec Św.) Widzów: 600
Piłkarzy Resovii wychodzących do przedmeczowej rozgrzewki przywitały słowa
piosenki Mieczysława Fogga rozbrzmiewającej z głośników stadionu. „A ja sobie
gram na gramofonie...” zachęcał do spokojnej i konsekwentnej gry przedwojenny,
warszawski baryton.
Na zalanej deszczem murawie trudno było jednak o spokojną grę. Mecz był typowym
meczem walki. Od początku do ataku ruszyli resoviacy, ale z ich akcji niewiele
wynikało. To piłkarze Okocimskiego jako pierwsi mieli okazję do strzelenia
bramki. W 12 minucie meczu napastnik gości Szczoczarz „rozmontował” obronę
„pasiaków”, ale na szczęście dla miejscowych jego strzał był minimalnie
niecelny. W 29 minucie zrewanżował się napastnik Resovii- Danielak, który
zmarnował idealną sytuację strzelecką. W 33 minucie na bramkę Marcina Pietryki
strzelał z dystansu Wawryka. Bramkarz Resovii był jednak na swoim posterunku.
Pierwsza połowa zakończyła się sprawiedliwym dla obu stron remisem 0:0.
Przełomowym momentem meczu była 59 minuta. Rzut rożny wykonywał Kamil
Walaszczyk, piłkę przedłużył głową obrońca Resovii Marek Kusiak, a do siatki
również głową skierował ją Andrzej Danielak. W dalszej części meczu resoviacy
mieli okazje do podwyższenia wyniku. W 70 minucie na 30 metrów przed bramką
gości znaleźli się Mazurkiewicz i Piątkowski. Nieskuteczny strzał tego
pierwszego i piłka wylądowała tylko na rzucie rożnym. W 75 minucie próbował
jeszcze swoich snajperskich możliwości Michał Mościński, ale również
nieskutecznie. Mecz ze względu na stan murawy nie był najciekawszym widowiskiem.
Resoviacy zagrali ambitnie, ale kolejny raz mało skutecznie. Byli jednak o tą
jedną bramkę lepsi od rywali.
|
resoviacy.pl |
2008.05.17 | KSZO Ostrowiec Św.- Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)
|
58'
Pietrzak 65' Kardas
KSZO: Kwapisz, Stachurski,
Kardas, Szymoniak, Matuszczyk, Frańczak
Sobczyński
(63' Kościukiewicz), Dziewulski, Pietrzak, Kanarski (84 Woźniak), Iheanacho (90'
Żelazowski)
Resovia: Daniel, Baran, Kozubek (82' Polak), Kusiak, Szkolnik, Walaszczyk,
Piątkowski,
Białek, Rozborski (64' Grabowski), Mazurkiewicz (78' Mościński), Prymula (65'
Danielak)
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa). Widzów: 2500
(400 z Rzeszowa)
Niecelne
podania, przestoje w grze, sytuacji strzeleckich „jak na lekarstwo” i ogromna
nerwowość... Niestety tak opisać można kolejny mecz Resovii. „Pasiaki” zamiast
do drugiej ligi wędrują do nikąd, a hasło „RESOVIACKI CHARAKTER” jest raczej
opowieścią z serii o mchu i paproci.
Po dwunastu kolejkach rundy jesiennej piłkarze Resovii trenowani przez duet
trenerski Huzarski- Kramarz zajmowali 6 pozycję, mając tylko 3 punkty straty do
2 miejsca w tabeli. Resoviacy tracili dużo bramek , ale drużyna grała otwartą,
ofensywną piłkę. Tworzyła się grupa piłkarzy rozumiejąca się w szatni i na
boisku. Po zakończeniu rundy jesiennej trenerom „wytknięto” słabą postawę
piłkarzy w meczu derbowym. Kierowani ambicją trenerzy złożyli rezygnację, a
niezadowoleni z wyników działacze sprowadzili 11 nowych zawodników. Z klubu
odeszli najlepsi strzelcy Hajduk i Biliński. Na dzień dzisiejszy po 12 kolejkach
wiosny „pasiaki” są jedną z najsłabszych drużyn. Za Resovią w tabeli rundy
wiosennej są tylko Avia, Wierna, Łada i katastrofalnie grająca Wisłoka. Cała
drużyna w rundzie wiosennej strzeliła mniej bramek od wyżej wymienionej dwójki
napastników. Resoviacy nie wykorzystują nawet przewagi jednego zawodnika. W 6
meczach piłkarze drużyn przeciwnych ukarani byli czerwonymi kartkami. Trenerzy
drużyn przeciwnych chwalą grę Resovii, ale niestety jest to chyba tylko
kurtuazja. Mecz w Ostrowcu Świętokrzyskim miał być meczem przełomowym. Kto
uzyska 3 punkty uzyska bilet w górne rejony tabeli. Przez pierwsze 30 minut nie
działo się na boisku nic ciekawego. Drużyny badały swoje możliwości, a pierwszy
atak przeprowadzili gospodarze. Sytuację strzelecką zmarnował czarnoskóry
Ihenacho, który w sytuacji sam na sam strzelił wprost w ręce Daniela. Dwie
minuty później strzałem na bramkę popisał się obrońca gospodarzy Szymoniak. W 27
minucie z rzutu wolnego dośrodkował Sobczyński, a strzałem głową popisał się
Kanarski. Resoviacy pierwszy celny strzał na bramke gospodarzy oddali dopiero w
34 minucie meczu. Z 20 metrów strzelał Piątkowski, ale bez efektu.
W 44 minucie meczu sam na sam przed
Kwapiszem znalazł się Prymula, który zdobył bramkę dla Resovii, ale sędzia
spotkania, Jarosław Chmiel słusznie gola tego nie uznał. Napastnik „pasiaków”
znajdował się na pozycji spalonej. Po przerwie przewaga KSZO-ków była
widoczna. Piłkarze z Ostrowca przyśpieszyli
grę a ich akcje były coraz bardziej składne i groźne. Niestety nie można tego
samego napisać o grze Resovii. Pierwszy gol padł w 58 minucie. Kanarski
przeprowadził akcję lewą stroną, spod linii końcowej idealnie zacentrował do
będącego na 9 metrze Pietrzaka, który pewnym uderzeniem głową pokonał Daniela.
7 minut później padła kolejna bramka. Tym razem Matuszczyk – idealnie obsłużył
wbiegającego Kardasa, ten uderzył głową, bramkarz „pasiaków” próbował jeszcze
opanować piłkę, ale ta ostatecznie znalazła się w siatce. Końcówka meczu to
napór resoviaków, którzy nie mieli już nic do stracenia. W 77 minucie Piątkowski
mocno strzelił z 20 metrów, ale niestety piłka przeleciała obok słupka. Dziesięć
minut później przed swoją szansą stanął Danielak, jednak nie potrafił pokonać
bramkarza gospodarzy po uderzeniu z trzech metrów. W doliczonym czasie gry
szansę na podwyższenie wyniku miał Żelazowski, ale nieczysto trafił w piłkę i
mecz zakończył się wynikiem 2:0. Droga do II ligi stała się najprawdopodobniej
mrzonką.
|
resoviacy.pl
|
2008.05.10 | Resovia Rzeszów- Naprzód Jedrzejów 3:0 (1:0)
|
38' Walaszczyk
(k) 58' Baran, 77' Mazurkiewicz
Resovia: Daniel, M. Baran,
Kozubek, Kusiak, Szkolnik,
Walaszczyk, Piątkowski (66' Jakubowski), Białek, Grabowski (55' Rozborski),
Mazurkiewicz (79' Oślizło), Prymula (63' Danielak)
Naprzód: N. Baran,
Puchrowicz, Styczeń, Grunt, Ziółkowski (60' Banaszak), Wójcicki, Gajda, Osiński
(68' Szymański), Bała (68' Fryc), Samburski (37' Chudzik), Myśliwy
Sędzia: Paweł Pytka (Brzesko)
Widzów: 800
Sobotni mecz rzeszowskich „pasiaków” miał dwa oblicza. Pierwsza połowa była
bardzo słabym widowiskiem. Resoviacy atakowali, ale w ich grze nie było ani
ładu, ani składu. Długie piłki posyłane w kierunku napastników nie stwarzały
żadnego zagrożenia, a strzałów na bramkę było jak na lekarstwo. Po raz pierwszy
piłka wylądowała w siatce po strzale Piotra Szkolnika. Sędzia jednak wcześniej
dopatrzył się spalonego i bramki nie uznał. Przełomowym momentem meczu była 36
minuta, kiedy to Kamil Walaszczyk zagrał prostopadła piłkę do Piotra
Mazurkiewicza. Napastnik Resovii próbował minąć bramkarza gości i padł na
murawę. Blisko całej akcji był arbiter spotkania, który odgwizdał rzut karny dla
gospodarzy i czerwoną kartką ukarał bramkarza Naprzodu. Bramkę z rzutu karnego
strzelił Kamil Walaszczyk.
Druga część spotkania to ataki rzeszowian grających w przewadze jednego
zawodnika. W 50 minucie meczu głową strzelał Wiesław Kozubek, jednak rezerwowy
bramkarz gości nie dał się zaskoczyć. Ten sam bramkarz popełnił fatalny błąd w
58 minucie meczu. Po centrze Jarosława Białka wybił piłkę wprost pod nogi
Mirosława Barana. Obrońcy Resovii nie pozostało nic innego jak uderzyć mocno po
ziemi i strzelić swoją pierwszą bramkę dla „pasiaków”. Piłkarze Naprzodu
próbowali swoich szans na bramkę kontaktową strzałami ze stałych fragmentów gry,
ale tego dnia nawet jeden z najlepszych strzelców ligi Krzysztof Myśliwy był
nieskuteczny. W 60 minucie ładnym strzałem popisał się napastnik Resovia
-Krystian Prymula. Jednak ani ta sytuacja, ani okazja Mazurkiewicza w 74 minucie
nie zakończyła się bramką. Trener gospodarzy dokonał zmian i Resovia podkręciła
tempo meczu. W 77 minucie z prawego skrzydła zacentrował wprowadzony do gry
Sławomir Rozborski i piłka po uderzeniu głową Mazurkiewicza wylądowała w siatce
po raz trzeci.
|
resoviacy.pl |
2008.05.07 | Resovia Rzeszów- Wisłoka Dębica 3:0 (2:0)
Puchar Polski
|
39' Białek (z
rzutu wolnego), 44' Mazurkiewicz, 64' Dydo (sam.)
Resovia: Daniel, Polak, Kozubek,
Baran,
Szkolnik, Grabowski, Madeja
(73' Jakubowski), Białek (46' Walaszczyk), Oślizło (64' Rozborski),
Danielak,
Mazurkiewicz (46' Prymula).
Wisłoka: Dydo, Koczot
(46' Król), Jędrusiak, Kleinschmidt, Michał Wolański (46' Mądro), Barycza (46'
D. Kantor), Smaś, Kalita,
S. Kantor, Królikowski,
Zołotar (60' Kubisztal)
Sędzia: Robert Kubas (Rzeszów) Widzów: 800
W
finale Pucharu Polski Podokręgu Rzeszów- Dębica zwyciężyła drużyna gospodarzy.
Pierwszą bramkę technicznym strzałem z rzutu wolnego zdobył pomocnik Resovii-
Jarosław Białek. Ozdobą meczu był drugi gol strzelony głową przez napastnika
Piotra Mazurkiewicza. Trzecia bramka to gol kuriozalny gospodarzy, którzy
mogli to spotkanie wygrać większym stosunkiem bramkowym. Robert Król tak
główkował, że lobował swego bramkarza. Bartłomiej Dydo próbował się ratować, ale
gdy piłka odbiła się od słupka, nie zdążył wyhamować i razem z nią wpadł do
siatki. Wisłoka była blisko honorowego trafienia, kiedy z wolnego, a potem z
ostrego kąta uderzał Król. Za pierwszym razem Wojciech Daniel znakomicie
obronił, czym zrehabilitował się za kilka dziwnie nerwowych zagrań. W drugim
przypadku Resovię uratował słupek.
|
resoviacy.pl
|
2008.05.04 | Przebój Wolbrom- Resovia Rzeszów 2:1 (2:0)
|
7' 42' (k) Rak - 65' Białek
Przebój: Palczewski, Lanowski, Szewczyk, Twardawa, Wdowik, D. Mielec
(80' Porębski), A. Mielec (88' Gajek), Kańczuga,
Tomasik, Rak, Górski (75' Juszczyk)
Resovia: Daniel, Pydych (55' Oślizło),
Kusiak, Kozubek, Polak,
Rozborski (55' Baran), Walaszczyk, Białek, Jakubowski(20'
Madeja),
Mazurkiewicz (70' Danielak), Prymula
Sędzia: Przemysław Pietraszewski (Bytom)
Widzów: 800
Koniec weekendu majowego często
oznacza zwiększony ruch na drogach. Na taką okoliczność nie byli przygotowani
piłkarze Resovii, którzy wyjechali z Rzeszowa zbyt późno i dotarli do Wolbromia
zaledwie 15 minut przed meczem. Gdy wchodzili do budynku klubowego, piłkarze
Przeboju wychodzili na płytę boiska potrenować przed meczem. Na tak długą
rozgrzewkę oczywiście nie mogli sobie pozwolić goście. To spóźnienie spowodowało
przesunięcie godziny spotkania o 20 minut. Na niezbyt rozgrzanego wyglądał także
sędzia. Już w pierwszej akcji popełnił błąd. Zamiast podyktować ewidentny rzut
karny za faul Polaka na D. Mielcu, pokazał pomocnikowi gospodarzy żółtą kartkę
za symulowanie. Ta sytuacja wzbudziła zrozumiałą wściekłość w obozie Przeboju,
ale ta sportowa złość dobrze się przełożyła na jego grę. Kolejna akcja
gospodarzy przyniosła im gola. Stracona bramka przebudziła rzeszowian, którzy
zaczęli groźniej atakować. Wolbromian ratowały albo poprzeczka, albo niecelne
strzały gości. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W końcówce pierwszej
połowy jeszcze raz do przodu ruszył Przebój. Tym razem arbiter się nie pomylił i
kibice w końcu doczekali się "jedenastki" dla swojej drużyny. Pierwsze minuty
drugiej połowy wskazywały, że dalsza część spotkania będzie przebiegała w
sielankowej atmosferze, bowiem z boiska wiało nudą. Ten spokój zmąciła jednak
czerwona kartka w 60 minucie. Kańczuga w przeciągu kilku minut dwukrotnie dość
ostro potraktował rywala. Od tego momentu zdecydowanie do przodu ruszyła
Resovia. Kontaktowego gola dała jej już pierwsza akcja grania w przewadze.
Później długo nie szło gościom zbyt dobrze. Ich ataki były chaotyczne, a jedyną
metodą dostania się pod bramkę Palczewskiego były wrzutki w okolice pola
karnego. Większych emocji dostarczyła dopiero końcówka. Najpierw po zagraniu
Walaszczyka, głową strzelał Danielak, ale trafił prosto w bramkarza gospodarzy.
Tuż przed gwizdkiem uderzał jeszcze Madeja, jednak piłka przeleciała obok
słupka.
|
Dziennik Polski |
2008.05.01 | Resovia Rzeszów- Hutnik Kraków 2:2 (1:1)
|
1' Mazurkiewicz,
42' Wasilewski, 49' Piątkowski, 87' Świątek
Resovia: Pietryka, Pydych, Kusiak,
Kozubek, Szkolnik,
Piątkowski,
Walaszczyk, Białek (77' Madeja), Jakubowski (66'
Grabowski), Danielak (61' Rozborski), Mazurkiewicz
Hutnik: Brzeziański, Obierak, Pasionek,
Garzeł, Kaczor, Sunday,
Kajda, Antas, Kozieł,
Wasilewski,
Bizoń (74' Świątek)
Sędzia: Paweł Jenda (Siedlce)
Widzów: 1200
To był mecz na poziomie drugiej ligi -
ekscytował się na konferencji prasowej trener Hutnika Albin Mikulski.
Przesadził, choć emocji faktycznie było co niemiara. Jego zespół konstruował
ładniejsze akcje, ale to rzeszowianie byli bliżsi wygranej. Minutę po upływie
regulaminowego czasu gry na bramkę Hutnika strzelał Piotr Mazurkiewicz. Piłka
trafiła w rękę Tomasza Kozieła i sędzia wskazał na "wapno". Ale święta na
trybunach nie było - najlepszy w szeregach rzeszowian Mazurkiewicz źle uderzył,
Rafał Brzeziański sparował futbolówkę na słupek i za moment nakrył ją ciałem. -
Nie byliśmy drużyną słabszą od Resovii, lecz gdy ratuje się remis w takich
okolicznościach, można mówić o szczęśliwie zdobytym punkcie - przyznawał
kapitan Hutnika Marcin Pasionek. Zaledwie cztery minuty wcześniej krakowianie
wyrównali. Paweł Wasilewski mocno dośrodkował z wolnego, bramkarz Resovii nie
zdołał wypiąstkować piłki, ta spadła pod nogi Świątka, który z 5 metrów wpakował
ją do pustej bramki. Wasilewski przewyższał wczoraj wszystkich o klasę.
Napastnik Hutnika cofał się po piłkę, rozgrywał, strzelał i dośrodkowywał tak,
że palce lizać. To jego akcje zadecydowały, że Hutnik wyjechał z Rzeszowa w
niezłych nastrojach.
Gospodarze walczyli jak lwy, jednak sami do siebie mogą mieć pretensje o
niewykorzystaną szansę na 3 punkty. Mecz rozpoczęli od gola. Lewą stroną boiska
przedarł się Jakubowski. Zagrał do stojącego na 14. metrze Mazurkiewicza, a ten
plasowanym strzałem w róg nie dał Rafałowi Brzeziańskiemu szans. Była 30 sekunda
meczu. Jeszcze przed przerwą rzeszowianie zmarnowali dwie stuprocentowe okazje.
Witold Jakubowski zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, Jarosław Piątkowski
posłał piłkę w słupek. Pozbawiona Bogdana Zająca krakowska obrona nie stanowiła
monolitu, ale Hutnik i tak zasłużył na gola wyrównującego. Karnego za faul
Pydycha na Wasilewskim wykorzystał sam poszkodowany. Szczęśliwie dla miejscowych
po strzałach Arkadiusza Garzła, Piotra Kajdy i niezmordowanego Wasilewskiego
piłka mijała bramkę bądź ocierała się o poprzeczkę.
Otwarcie drugiej połowy Resovia miała nie mniej imponujące niż
pierwszej. Po ładnej akcji Piątkowskiego, który pociągnął z piłką dobrych
kilka metrów i strzelił z kąta, wyszła znów na prowadzenie. Potem z boiska
wyleciał Sunday i wydawało się, że gospodarze przejmą inicjatywę. Nie pozwolił
im na to ten sam doświadczony Piątkowski, który w beznadziejnie głupi sposób,
pod polem karnym Hutnika, sfaulował rywala. Ujrzał drugą żółtą kartkę, a wybici
z uderzenia gospodarze zaczęli bronić wyniku. Zanim Świątek strzelił na 2-2,
krakowian uratował Brzeziański, w fantastyczny sposób broniąc "główkę"
Mazurkiewicza.
|
TSz | Dziennik Polski |
2008.04.27 | Orlęta Radzyń Podlaski- Resovia Rzeszów 1:0
(0:0)
|
60' Chyła
Orlęta: Stężała, Ślusarczyk,
Pietroń, Prokopów,
Chyła (61'
Bojarczuk), Iwan, Borysiuk, Butryn (71' Kaczorowski), Pliszka, Neścior (91'
Osiak), Panek
Resovia: Pietryka, Pydych, Kozubek,
Kusiak, Szkolnik, Piątkowski (86' Baran), Walaszczyk (86' Polak), Białek,
Madeja
(63' Jakubowski), Mazurkiewicz, Rozborski (77' Grabowski)
Sędzia: Paweł Passon (Płock) Widzów: 900
Mecz Resovii z Orlętami
miał być przełomowym dla jednej i drugiej drużyny. Zwycięstwo pozwalało
„usadowić się” w grupie drużyn z górnej części tabeli. Na boisku dominowała
twarda walka o każdy metr. Pomimo bardzo niewielu dogodnych okazji jedynego gola
zdołali zdobyć miejscowi, dzięki czemu ich przewaga nad Resovią wynosi już 4
punkty.
Już w 3. minucie z lewej strony wrzucił piłkę Dawid Neścior, podając na
przeciwległą stronę karnego do Marcina Chyły. Były gracz Górnika Zabrze uderzył
mocno z pierwszej piłki, lecz jego strzał był zdecydowanie niecelny. Resovia
szybko skontrowała, stwarzając sobie od razu najdogodniejszą okazję w całym
spotkaniu. Z prawej strony centrował Sławomir Rozborski i uczynił to tak, że
piłka spadła wprost na głowę stojącego 6 metrów przed bramką Jarosława Białka.
Pomocnik Resovii strzelił głową, lecz bardzo dobrą interwencją popisał się w tej
sytuacji Krzysztof Stężała, wygarniając jeszcze za chwilę piłkę spod nóg
próbującego dobijać swój strzał rzeszowianina.
Przyjezdni nie
zrazili się zmarnowaną "setką" i nadal z pasją atakowali. W 9. minucie Białek
ponownie wystąpił w roli głównej, tym razem uderzając z około 20 metrów obok
słupka. Trzy minuty później z prawej strony z dystansu półgórny strzał oddał
Kamil Walaszczyk - piłka minimalnie minęła bramkę. Resovia kontrolowała
sytuację, grając bardzo dobrze w środku pola i narzucając Orlętom swoje warunki.
Sił i animuszu rzeszowianom starczyło na około 20 minut. W 20 minucie, po
dłuższej przerwie, na przedpole gości przedostali się gospodarze. Strzał głową
Neściora nie mógł w żaden sposób zagrozić Marcinowi Pietryce, lecz był to
pierwszy sygnał, że mecz się wyrównuje.
Przez kolejne 20 minut na boisku nie działo się właściwie nic godnego uwagi.
Obie ekipy walczyły z wielkim zaangażowaniem, lecz nie stwarzały sobie sytuacji
bramkowych. Niemoc w ofensywie próbował dopiero w 40. minucie przełamać Damian
Panek - z prawej strony z wolnego wrzucał Rafał Borysiuk, po czym napastnik
radzynian uderzył z kilkunastu metrów głową, przenosząc piłkę nad poprzeczką.
Chwilę później z dystansu niecelnie uderzył Krzysztof Butryn, zaś po drugiej
stronie boiska niemal identycznie wyglądała próba z 44. minuty w wykonaniu
Kamila Walaszczyka. Do przerwy 0:0.
Pierwsze
minuty drugiej połowy wyglądały identycznie jak końcówka pierwszej. Obie ekipy
walczyły, lecz z kreatywnością w szeregach ofensywnych było już dużo gorzej. W
49. minucie rzut wolny z lewej strony wykonywał Borysiuk, po czym stojący przy
krótkim słupku Marek Kusiak wyręczył Pietrykę, wybijając piłkę. Chwilę później w
defensywie Orląt powstaje zamieszanie – piłka odbija się kolejno od Artura Iwana
i Damiana Pietronia, lecz na szczęście dla miejscowych Stężała jest na
posterunku i zagrożenie bramkowe zostaje zażegnane. Kolejnymi próbami w
wykonaniu obu drużyn były strzały z dystansu, lecz zarówno ten Bartosza Madei,
jak i Rafała Borysiuka zostały wyłapane przez bramkarzy. W 56. minucie w polu
karnym gospodarzy znalazł się Jarosław Białek, lecz został w ostatniej chwili
zablokowany. Odpowiedź Orląt okazała się piorunująca. Daleki wyrzut z autu
wzdłuż linii bocznej boiska, dośrodkowanie i piłka trafiła pod nogi Marcina
Chyły, któremu nie pozostaje nic innego jak umieścić ją w siatce. W Radzyniu
Orlęta prowadzą 1:0.
Strzelec gola nie mógł cieszyć się zbytnio z bramki. Przy strzale stanął tak
nieszczęśliwie, że ze skręconą kostką musiał jeszcze przed wznowieniem gry
opuścić boisko. W 63. minucie niewiele zabrakło, by miejscowi podwyższyli wynik.
Po wrzucie z autu z lewej strony do piłki minimalnie spóźnił się w polu karnym
Krzysztof Butryn. Resovia otrząsnęła się po stracie gola dopiero po około 10
minutach, kiedy to głową uderzał Marek Kusiak. Doświadczony obrońca uczynił to
jednak zbyt lekko. Radzynianie odpowiedzieli już minutę później. Wprowadzony na
plac gry Bojarczuk mocno wstrzelił piłkę, lecz w "szesnastce" nie zdołał dobrze
w nią trafić Neścior. Dwie minuty po tej sytuacji Borysiuk uderzał niecelnie z
dystansu. W 74. minucie dużo lepiej wyglądała za to próba z daleka w wykonaniu
Witolda Jakubowskiego. Rzeszowianin strzelił mocno i celnie, lecz wprost w
rękawice Stężały.
Końcówka spotkania to ataki przyjezdnych, którym jednak wyraźnie brakowało
koncepcji na sforsowanie szeregów obronnych gospodarzy. Sporo ożywienia w grę
gości wniósł wprowadzony z ławki Jakubowski, ale ani on, ani jego koledzy nie
potrafili zagrozić bramce Orląt. Drugiego gola mogli za to zdobyć piłkarze
miejscowych. W 86. minucie Rafał Borysiuk wykonywał rzut wolny z linii pola
karnego. Jego strzał był minimalnie niecelny.
Resovia przegrała kolejne zawody z serii tych, których nie musiała przegrać.
Jeśli w kolejnych meczach napastnicy „pasiaków” nie będą stwarzać sytuacji
strzeleckich, to wystarczy jeden błąd dobrze grającej obrony i kolejne spotkania
będą również bez punktów.
|
resoviacy.pl |
2008.04.20 | Górnik Łęczna- Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)
|
56' Szymanek,
92' Nazaruk
Górnik: Wierzchowski, Głowacki, Mazurkiewicz, Karwan, Musuła,
Piesio (84' Sołdecki),
Bartoszewicz,
Nikitović, Kępa (45' Michalak),
Surdykowski
(61' Nazaruk), Szymanek (78' Buśkiewicz)
Resovia: Pietryka, Pydych, Kozubek, Kusiak, Szkolnik,
Polak
(61' Grabowski), Białek
(75' Madeja), Walaszczyk, Piątkowski, Mazurkiewicz,
Rozborski (77' Jakubowski)
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa) Widzów: 2000 (234 z
Rzeszowa)
Na trzech wygranych
skończyła się dobra passa Resovii. Piłkarze "pasiaków" musieli uznać wyższość
lidera z Łęcznej. Niedosyt jednak pozostał, bo rzeszowianie wcale nie musieli
tego meczu przegrać.
Pierwsze 15 minut meczu to ataki gospodarzy. Resoviacy nie pozostawali dłużni i
starali się przesuwać grę jak najdalej od swojej bramki. W 4 minucie meczu
szansę na zdobycie bramki miał Damian Polak. Niestety efektem tej akcji był
jedynie rzut rożny. W 33 minucie strzał Marka Kusiaka pewnie broni Jakub
Wierzchowski. W 36 minucie kolejna szansę miał Polak. Strzały resoviaków są zbyt
lekkie i sygnalizowane. Minutę przed końcem pierwszej połowy szansy nie
wykorzystał napastnik gospodarzy- Surdykowski. Pierwszy kwadrans drugiej połowy
to ciągłe ataki gospodarzy. Efektem tego jest gol w 57 minucie meczu. Koronkowa
akcja Nikitovica, strzał głową Szymańskiego i gospodarze prowadzą 1:0. W 61
minucie atakujący z piłką Mazurkiewicz upada na polu karnym gospodarzy. Karnego
jednak nie było, a napastnik Resovii otrzymuje żółtą kartkę za symulowanie.
Defensywa Resovii ma problemy z powstrzymaniem szybkich akcji Górników. W 76
minucie idealną sytuację miał Wiesław Kozubek. Po jego strzale piłka trafia w
nogę jednego z zawodników Górnika i ląduje na rzucie rożnym. W 89 minucie z
rzutu wolnego próbuje zaskoczyć Wierzchowskiego Kamil Walaszczyk. Jego strzał z
25 metrów jest jednak zbyt lekki. W doliczonym czasie gry gospodarze
przeprowadzają szybką kontrę i bramkę na 2-0 strzela Sławomir Nazaruk.
Górnik Łęczna pokazał w meczu, że nieprzypadkowo jest liderem tabeli. Był
drużyną dojrzałą i grającą szybką kombinacyjną piłkę. Piłkarze Resovii zagrali
nieźle, ale nie potrafili wykorzystać swoich szans. Resovia miała tego dnia w
kadrze tylko jednego napastnika, natomiast gospodarzy dysponują najlepszym
atakiem w lidze.
|
resoviacy.pl
|
2008.04.16 | Resovia Rzeszów- Łada Biłgoraj 2:0 (1:0)
|
20' Kusiak, 75'
Białek
Resovia:
Pietryka, Polak, Kozubek(88'
Baran), Kusiak, Szkolnik, Piątkowski, Białek, Walaszczyk, Rozborski,
Mazurkiewicz (67' Grabowski), Mościński (23' Oślizło)
Łada: Fokin, Bartecki (76' Skrzypek), Sawczuk,
Grzegorczyk, Fulara, Popajewski (54' Sebastianiuk), Farotimi
(46' Poleszak), Chomicz, Rutkowski
(60' Muszyński), Sadowski, Zarczuk
Sędzia: Daniel Bruczyński (Żywiec) Widzów: 700
Drużyna Resovii wygrała kolejny z rzędu, czwarty mecz. Padający deszcz sprawił,
że środowe spotkanie rozegrano w anormalnych warunkach. Murawa stadionu przy ul.
Wyspiańskiego przypominała raczej chińskie pola ryżowe i niewiele miała
wspólnego z placem do rozgrywania ligowego meczu.
Pierwsi zaatakowali piłkarze gości. W 6 minucie Fulara z rzutu wolnego trafił w
poprzeczkę, a dobitka Popajewskiego wylądowała na słupku. Od tego momentu
warunki gry dyktowali rzeszowianie. Powracający po kontuzji do gry Jarosław
Białek dośrodkował z rzutu rożnego idealnie na głowę Marka Kusiaka. Stoperowi
Resovii nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki. W 23 minucie
meczu boisko opuścić musiał kontuzjowany bohater meczu derbowego ze Stalą-
Michał Mościński. Tuż przed przerwą resoviacy mieli szansę na podwyższenie
wyniku. Piotr Mazurkiewicz przelobował bramkarza Łady, a piłkę z pustej bramki
wybił obrońca gości - Grzegorczyk. W 67 minucie trener rzeszowian musiał dokonac
kolejnej zmiany. Urazu doznał drugi napastnik Resovii- Piotr Mazurkiewicz. W 75
minucie meczu swoją pierwszą bramkę dla Resovii strzelił najlepszy na boisku
Jarosław Białek. Jego strzał z 17 metrów wylądował w bramce Fokina tuż przy
słupku. W drugiej połowie meczu piłkarze Łady tylko raz zagrozili bramce Marcina
Pietryki. Wiesław Kozubek fatalnym podaniem przez środek boiska "podarował"
gościom okazje do strzelenia gola. Na szczęście dla rzeszowian napastnik Łady
nie wykorzystał swojej szansy. W 90 minucie bliski strzelenia bramki na 3-0 był
pomocnik Resovii Sławomir Rozborski. Jego strzał był jednak minimalnie niecelny.
Zwycięstwo Resovii było w pełni zasłużone. Rzeszowianie mądrze starali się
prowadzić grę z dala od własnej bramki i zagrali z większą determinacją.
|
resoviacy.pl
|
2008.04.12 | Avia Świdnik- Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)
|
10' Rozborski,
50' Mazurkiewicz
Avia: Ryłka, Kleszcz,
Pielach, Paździor, Kubiak, Gralewski, Chmielnicki,
Pranagal,
Orzędowski (55' Chmura), Białek (71' Boniaszczuk), Rusiecki (66' Paluszek)
Resovia: Pietryka, Kusiak, Kozubek, Polak,
Szkolnik, Piątkowski, Walaszczyk,
Rozborski (68' Jakubowski), Grabowski (63' Białek), Mościński
(79' Oślizło), Mazurkiewicz
(85' Pydych)
Sędzia: Marek Bilmin (Białystok) Widzów:
500
Po zwycięstwach na własnym boisku z Wierną i w Pucharze Polski ze Stalą Rzeszów,
resoviacy poszli za ciosem i sięgnęli po pierwszą wyjazdową wygraną. Wlokąca się
w ogonie ligowej stawki Avia nie miała nic do powiedzenia.
Gospodarze nie potrafili wymienić dwóch-trzech celnych podań, w czym duża
zasługa perfekcyjnie zorganizowanych w defensywie "pasiaków". Goście byli szybsi
i bardziej zdeterminowani, zaś Avia w ciągu 90 minut nie stworzyła okazji do
strzelenia gola.
Resovia szybko ustawiła sobie mecz, zdobywając bramkę po sprytnie rozegranym
rzucie rożnym. Kamil Walaszczyk podał do Piotra Mazurkiewicza, ten oddał mu
piłkę, która następnie trafiła do Sławomira Rozborskiego. - Obrońcy Avii nie
wiedzieli, co się dzieje. Nie pozostawało mi nic innego, jak przymierzyć po
długim rogu - opowiadał uradowany strzelec.
Od mocnego uderzenia gości rozpoczęła się też druga połowa meczu. Tym razem
podawał Jarosław Piątkowski, Kamil Ryłka nie złapał piłki i Mazurkiewicz, który
w środę wbił Stali dwa gole, dopełnił formalności. - Piłka znów odbiła się ode
mnie - żartował po meczu napastnik Resovii. - Gram regularnie, dzięki czemu na
boisku czuję się coraz pewniej. Szczęście nam ostatnio sprzyja, nie wyobrażam
sobie, iż w środę z Ładą mielibyśmy pogubić punkty - dodawał już na poważnie.
W 64 minucie na murawie pojawił się rekonwalescent Jarosław Białek. - W meczu
walki nie chcieliśmy ryzykować, więc Jarek zbyt długo sobie nie pograł. Widać po
nim ślady kontuzji, jednak zapewniam, że wkrótce stanie się on ważnym punktem
drużyny - przekonywał trener rzeszowian Tomasz Tułacz.
|
Tomasz Szeliga | Dziennik Polski |
2008.04.09 | Resovia Rzeszów- Stal Rzeszów 3:2 po dogr.
(1:1) (2:2)
Puchar Polski
|
Resovia- Rzeszów- Stal Kwarc System Rzeszów 3:2 (1:1, 2:2)
1-0
Mazurkiewicz 17' 1-1 Kloc 28' 1-2 Majda 46' 2-2 Mazurkiewicz 90', (k), 3-2
Mościński 94'
Resovia: Daniel, Pydych,
Baran,
Kozubek, Jakubowski (46' Szkolnik), Piątkowski, Walaszczyk (80' Polak),
Grabowski, Oślizło (60' Rozborski), Mazurkiewicz, Prymula (22' Mościński)
Stal: Giertl, Hus, Rzucidło, Ivan,
Dziedzic,
Orlik (58' Jędryas), Kloc (66' Niemczyk), Reiman,
Majda (63' Sikorski),
Wolański, Udoudo (75' Szymański)
Sędzia: Gerard Żurawski (Mielec) Widzów: ok. 2500
Mimo,
że mecze pucharowe na wielu stadionach w kraju traktowane są ulgowo, ten
pojedynek elektryzował sportową część Rzeszowa od kilku dni. Liga- ligą, ale
derby nawet te pucharowe wygrać trzeba. Kryta trybuna stadionu Resovii na długo
przed meczem wypełniła się kibicami w biało-czerwonych szalikach. Tego dnia „na
krytej” nie siedział nikt. Wszyscy na stojąco dopingowali rzeszowską Maltę. Nie
było ważne czy ktoś jest socjologiem, nauczycielem, koszykarzem czy lekarzem.
Nawet jeśli, niektórym fanom "Sovii" przez wzgląd na piastowane stanowisko, czy
też wiek nie wypada w dzień powszedni poddawać się emocjom i "zdzierać gardła"-
to tego dnia na stadionie Resovii jak najbardziej wypadało.
Od strony sportowej mecz nie stał na wysokim poziomie. Było dużo walki i
przypadku, ale emocji też nie brakowało. Resoviacy zagrali w eksperymentalnym
składzie w bramce z Wojciechem Danielem, a na środku pomocy z Szymonem
Grabowskim. W obronie zabrakło głównego dyrygenta defensywy- Marka Kusiaka.
Pierwszy kwadrans gry to ataki resoviaków, którzy pierwszą połowę grali pod
wiatr. W 17 minucie meczu prawą strona boiska przedarł się szybki Krystian
Prymula. Jego dośrodkowanie trafia do Piątkowskiego, który uderza w stronę
bramki. Futbolówka trafiła pod nogi Mazurkiewicza, który przytomnie
kieruje ja do siatki. Radość na stadionie. Resovia prowadzi 1-0. Z upływem
czasu na boisku coraz groźniej atakują piłkarze Stali. W 22 minucie z boiska
musi zejść kontuzjowany napastnik Resovii Krystian Prymula. W 28 minucie meczu
z 30 metrów uderza z wolnego Kloc. Piłka po dotknięciu Mazurkiewicza zmienia
kierunek lotu i ląduje w bramce Resovii tuż przy słupku. Do przerwy remis 1-1.
Dwie minuty po przerwie kolejna groźna wrzutka z rzutu wolnego. Obrońca Resovii,
popełnia fatalny błąd podbijając piłkę, którą pewnie złapać miał bramkarz
„pasiaków”. Nieporozumienie resoviaków wykorzystuje Krzysztof Majda i jest 1-2
dla Stali. W 80 minucie z boiska schodzi kontuzjowany rozgrywający Resovii Kamil
Walaszczyk.
Do 88 minuty meczu na boisku dzieje się niewiele. Mnożą się faule, a nierówna
murawa boiska przeszkadza piłkarzom w rozegraniu piłki. Na dwie minuty przed
przewidywanym gwizdkiem końcowym pomocnik Stali Reiman otrzymuje drugą żółta
kartkę i musi opuścić boisko. Resovia rusza do rozpaczliwych ataków na bramkę
gości. W 90 minucie meczu Damian Polak strzela na bramkę Stali, a piłka trafia w
rękę stojącego na polu karnym Dziedzica. Karny dla Resovii, pewnie wykorzystany
przez Mazurkiewicza i szał radości na stadionie.
Po 90 minutach meczu remis 2-2. Początek dogrywki to niesamowita walka jednej i
drugiej drużyny. Resoviacy mają problem z rozegraniem piłki w środku. Na boisku
nie ma już Kamila Walaszczyka, a Szymon Grabowski, który odczuwa trudy meczu nie
ma wsparcia u Jarosława Piątkowskiego. 97 minuta meczu Grabowski zagrywa z rzutu
wolnego w pole karne Stali. Słowacki bramkarz wybija piłkę pod nogi Michała
Mościńskiego. Młody napastnik resoviaków strzałem z bliska strzela swoją
pierwszą bramkę dla „pasiaków”. Młody piłkarz pochodzący z Gołdapi sam chyba nie
zdawał sobie sprawy jak wiele radości sprawił tym golem rzeszowiakom. 3-2 dla
Resovii na boisku, a na trybunie euforia. W drugiej części dogrywki pomocnik
Stali Dziedzic kolejny raz zatrzymuje piłkę ręką. Druga żółta kartka i Stal
Rzeszów gra w dziewiątkę. Pomimo osłabienia piłkarze Stali atakują i Resovię
ratuje poprzeczka. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze pomocnik Resovii
Grabowski, ale jego strzał wyłapał słowacki bramkarz drużyny gości. Końcowy
gwizdek sędziego i na stadionie Resovii rozbrzmiewa pieśń „To jest nasze miasto,
to jest nasz klub...”
|
resoviacy.pl |
2008.04.05 | Resovia Rzeszów- Wierna Małogoszcz 1:0 (0:0)
|
31' Piątkowski
Resovia: Pietryka, Jakubowski, Kozubek,
Baran, Szkolnik, Piątkowski
(90' Pydych), Kusiak,
Danielak,
Rozborski (72' Grabowski),
Mościński (72' Oślizło), Mazurkiewicz (72' Prymula)
Wierna: Wróblewski, Piotrowski,
Grzyb (86' Trybek), Bień, Kwaśniewski,
Stanek,
Lniany,
Piwowarczyk,
Kita (76' Kowalski), Kubicki (89' Hajduk), Kleszcz
Sędzia: Wojciech Sawa (Chełm) Widzów: 800
Osłabiona kadrowo Resovia po meczu walki w deszczu i
błocie wygrała pierwszy mecz tej wiosny. Sędzia pokazał aż 9 żółtych kartek,
drużyny kończyły spotkanie w dziesiątkę.
Trzy dni przed meczem do kontuzjowanych Jarosława Białka, Bartosza Madei,
Konrada Domonia, Damiana Polaka i ukaranego kartkami w Wieliczce Kamila
Walaszczyka na listę nieobecnych trafili Michał Bogacz i Maciej Biliński. Obu w
tym sezonie już nie zobaczymy. Michał ma problemy ze zdrowiem, "Bilu" odszedł z
drużyny, nie godząc się z rolą rezerwowego. Pomoc "pasiaków" przestała istnieć,
a trener Tomasz Tułacz dostał do rozwiązania niezłą łamigłówkę.
W środku pola postawił na stopera Marka Kusiaka (doświadczenie) i napastnika
Andrzeja Danielaka (umiejętność gry w powietrzu). Na prawą obronę z zadaniami
ofensywnymi zawędrował Witold Jakubowski, parę stoperów tworzyli 23-latkowie, w
ataku, pierwszy raz zagrali obok siebie Michał Mościński i Piotr Mazurkiewicz. -
Nieważne jak, ważne żebyśmy w końcu zdobyli te trzy punkty - zakomunikował
szkoleniowiec Resovii.
Wierna kolekcjonuje remisy i dla większości zespołów w tej lidze jest
przeciwnikiem wyjątkowo niewdzięcznym. Jednak w Rzeszowie nie zamierzała się
wyłącznie bronić, co udowodniła akcja z 5 minuty, gdy po dośrodkowaniu Tomasza
Kity, Łukasz Piwowarczyk strzelał w boczną siatkę. Gospodarze odpowiedzieli
dopiero po 20 minutach - bardzo aktywny Jakubowski pognał pod pole karne rywali
i zacentrował do Kusiaka. Ten jednak potwierdził, że strzelanie goli nie jest
jego najmocniejszą stroną. Niemniej resoviacy osiągnęli przewagę i chwilę
później pierwszy raz w tej rundzie wpakowali piłkę do siatki. Radość trwałaby
krótko, gdyby nie świetna interwencja Marcina Pietryki, który tuż przed przerwą
obronił uderzenie Mateusza Kleszcza. - Nasi napastnicy w każdym meczu mają 3-4
sytuacje, ale nie potrafią ich zamienić na gole - nie ukrywał rozczarowania
kapitan Wiernej Paweł Bień. - Wyjeżdżamy z Rzeszowa z poczuciem dużego
niedosytu. Resovia zdobyła bramkę po przypadkowej akcji. Jej strzelec Jarosław
Piątkowski podkreślał wagę pierwszego zwycięstwa. - Wierzę, że ruszymy do
przodu. Wierna to niewygodny rywal, graliśmy bez kilku ważnych zawodników, ale
poradziliśmy sobie i to cieszy - komentował.
Druga połowa to już walka totalna. Nerwowo nie wytrzymali Danielak i Mariusz
Lniany i od 66 minuty grano 10 na 10. Piłkarz Resovii zaprezentował skrajną
nieodpowiedzialność - mając już żółtą kartkę z premedytacją kopnął przeciwnika
na środku boiska. Krótko po tym zdarzeniu Tułacz dokonał potrójnej zmiany i pod
bramką Wiernej znów zaczęło się coś dziać. Rzeszowianie irytowali jednak
nieskutecznością. Prym wiódł, nie pierwszy raz tej wiosny, Krystian Prymula. Za
zmarnowaną okazję z 72 minuty można go jeszcze rozgrzeszyć (strzelał z kąta),
ale to, co zrobił w doliczonym czasie, woła o pomstę. Prymula pędził na bramkę,
golkiper Wiernej biorący sekundy wcześniej udział w akcji swojego zespołu,
akurat do niej wracał. Wystarczyło strzelić nad nim bądź podać do biegnącego
obok Szymona Grabowskiego. Prymula uderzył anemicznie, Tomasz Wróblewski nawet
nie musiał się gimnastykować, by złapać futbolówkę. - Zawaliłem na całej linii.
Za dużo kombinowałem, gdybym strzelił od razu, byłby gol - bił się w piersi
napastnik "pasiaków" - Wygraliśmy, więc jakoś się pozbieram - dodał na
zakończenie.
Zanim Prymula zmarnował okazję na 2-0, Wierna rzuciła się do rozpaczliwych
ataków, ale pomysł piłkarzy z Małogoszczy na odrobienie strat ograniczał się do
strzałów z 30 metrów. Choć raz, po przymiarce Jacka Kubickiego, rzeszowskim
kibicom zadrżały serca.
|
Dziennik Polski |
2008.03.29 | Górnik Wieliczka- Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)
|
75' Skiba
Górnik: Sotnicki,
Szymonik, Policht, Świstak, Kubik, Gruszka (46' Skiba),
Łukaczyński,
Wtorek, Kisiel (78' Kozubowski), Pawłowicz
(78' Gawęcki), Leśniowski (56' Nowak)
Resovia: Pietryka, Jakubowski (87' Biliński), Kusiak,
Baran, Szkolnik,
Piątkowski, Bogacz, Walaszczyk,
Rozborski (81' Grabowski), Mościński (71' Danielak), Prymuła
(65' Mazurkiewicz)
Sędziował: Bukowczan Widzów: 200
Mecz Górnika z Resovią z powodu warunków atmosferycznych niewiele miał wspólnego
z czysto piłkarskim widowiskiem. W błotnistych zmaganiach szybciej połapali się
rzeszowianie, którzy jeszcze przed przerwą spokojnie powinni zapewnić sobie
prowadzenie. Po stałych fragmentach gry mieli aż pięć bliźniaczo podobnych
okazji i za każdym razem uparcie posyłali piłkę obok bramki Waldemara
Sotnickiego. Gospodarze przebudzili się dopiero w drugiej połowie, a to za
sprawą wprowadzonego po przerwie Artura Skiby, który strzelił jedyną bramkę w
meczu.
Po akcji Łukasza Nowaka i dośrodkowaniu Macieja Kisiela ładnie skleił sobie
piłkę i pewnym strzałem po ziemi pokonał Marcina Pietrykę.
Piłkarze Resovii próbowali jeszcze odmienić losy meczu, ale gospodarze bronili
się skutecznie, nie przebierając w środkach, często opóźniali grę, a znając
okolice stadionu jak własną kieszeń, wybijali piłkę tam, skąd rywalom
najtrudniej było ją przynieść. - Cieszymy się ze zwycięstwa, ale drużynie
Resovii muszę pogratulować naprawdę dobrej postawy. Rozmawiałem zaraz po meczu z
zawodnikami i zgodnie stwierdziliśmy, że z tak poukładanym zespołem jeszcze nie
graliśmy - mówił po meczu trener Górnika Robert Kasperczyk. - Uważam, że
przegraliśmy niezasłużenie, bo byliśmy w tym meczu zespołem lepszym. Cały czas
stwarzaliśmy sobie sytuacje, których, niestety, nie potrafiliśmy wykorzystać -
stwierdził z kolei szkoleniowiec Resovii Tomasz Tułacz.
|
Gazeta Wyborcza |
2008.03.22 | Resovia Rzeszów- Sandecja Nowy Sącz 0:0
|
Resovia: Pietryka, Baran, Kusiak,
Kozubek,
Szkolnik, Piątkowski, Bogacz, Walaszczyk,
Rozborski (67' Oślizło), Prymula (77' Biliński), Danielak (54' Mazurkiewicz)
Sandecja: Kozioł, Szczepanik, Frohlich, Szufryn, Polański, Zawiślan (90'
Jeżewski), Solotruk (46' Orzechowski),
Owsianka,
Rysiewicz (46' Gryźlak), Bania, Piosik (69' Nieć).
Sędzia: Pożarowszczyk (Lublin)
Widzów: 2000
Dwa celne strzały, jedno groźne uderzenie z wolnego i
całe mnóstwo dobrych chęci - tak nowa, budowana za duże pieniądze drużyna
Resovii przywitała się ze swoimi kibicami. Gospodarze atakowali przez cały mecz,
ale czynili to nieporadnie i słabiuteńka Sandecja wywiozła z Rzeszowa punkt.
Resovia zamiast piąć się w górę, po dwóch wiosennych kolejkach spadła w tabeli.
Do piątego Górnika Wieliczka, z którym przyjdzie się jej mierzyć w ten weekend,
traci już 8 punktów. Początek meczu nie zapowiadał smutnego końca. Resoviacy
równo z gwizdkiem ostro natarli i już po 120 sekundach mieli szansę na gola.
Marek Kusiak źle złożył się jednak do "główki" po dośrodkowaniu z wolnego Kamila
Walaszczyka i posłał piłkę nad bramką. Minutę później "pasiaki" powinny
prowadzić, ale Jarosław Piątkowski tak długo zwlekał ze strzałem, że obrońca
Sandecji zdążył go zablokować. Kolejną okazję zaprzepaścił Krystian Prymula.
Przyjezdni postraszyli miejscowych tylko raz, w 19 minucie, gdy Krzysztof Piosik
urwał się obrońcom, ale brakło mu paru centymetrów, by przymierzyć w bramkę. Na
tym emocje w I połowie się skończyły. Sandecja sprawiała przygnębiające
wrażenie. Grała mało agresywnie, bojaźliwie, rzadko wychodziła z własnej połowy.
Rzeszowianie parli do przodu, jednak nie mieli pomysłu na sforsowanie sądeckiej
ściany. Żaden z piłkarzy Resovii nie odważył się wziąć spraw w swoje ręce,
ruszyć na przebój, zakończyć akcji strzałem. Najlepszy w drużynie gospodarzy
Piątkowski na prawym skrzydle niemiłosiernie ogrywał Pawła Rysiewicza
(zmienionego w przerwie), lecz i jego wysiłek szedł na marne. Wprawdzie były
piłkarz Zagłębia Sosnowiec w 55 minucie znalazł się przed Markiem Koziołem, ale
ten zachował się jak należy. W odpowiednim momencie wyszedł z bramki, skrócił
kąt i wybił futbolówkę na róg. To była ostatnia godna uwagi akcja Piątkowskiego.
Poziom meczu z minuty na minutę drastycznie się obniżał, choć resoviacy mieli
jeszcze dwie dobre okazje. Pierwszą zmarnował Sławomir Rozborski, który zbyt
mocno podał piłkę wychodzącemu na pozycję Prymuli. Następnie sam Prymula kropnął
z wolnego z okolicy narożnika pola karnego, futbolówka skozłowała przed
bramkarzem Sandecji, który jednak zdołał ją sparować na róg. Ten stały fragment
w wykonaniu Resovii był wyjątkiem, bo zagrywana z kornera bądź rzutu wolnego
piłka najczęściej trafiała wprost na głowę któregoś z rosłych defensorów
Sandecji.
Zespół Jarosława Araszkiewicza miał walczyć wiosną o nową drugą ligę, ale jeśli
w następnych meczach będzie grał tak jak w Rzeszowie, niczego nie osiągnie.
Sandecja oddała w sobotę jeden celny strzał na bramkę. Zupełnie niegroźny, z
rzutu wolnego z 40 metrów. Współpraca Piotra Bani z Piosikiem była żadna,
pomocnicy zostawili napastników samym sobie, cofając się pod własne pole karne i
angażując głównie w destrukcję.
Obaj trenerzy dokonali po przerwie zmian, ale rezerwowi nie zbawili swoich
drużyn. Jeśli Resovia nie znajdzie szybko antidotum na niemoc w ofensywie,
spadnie nań lawina krytyki, a w szatni nastąpią podziały. Tak jest zawsze, gdy
sprowadzeni do drużyny zawodnicy z zewnątrz nie spełniają oczekiwań kibiców.
|
TSz | Dziennik Polski |
2008.03.16 | Hetman Zamość- Resovia Rzeszów 1:0 (1:0)
|
9' Wolański
Hetman: Skrzypiec,
Sękowski (69' Jaworski), Tomasik, Wolański, Chałas, Cieciura, Bartos (14' Kiema),
Migalewski,
Piotrowicz, Turczyn,
Nakoulma (85' Polniak)
Resovia: Pietryka, Polak (70' Biliński), Kusiak,
Bogacz,
Szkolnik,
Piątkowski,
Białek (8' Rozborski), Domoń, Walaszczyk,
Prymula, Danielak (76' Mościński)
Sędzia: Robak (Kielce)
Widzów:
ok. 3000 (280 z Rzeszowa)
II trener Resovii
Bogusław Pacanowski: Nie byliśmy dzisiaj zespołem
gorszym powiem nawet że w wielu elementach lepszym od Hetmana. Zasłużylismy
dzisiaj conajmniej na remis.
Jedna bramka, czerwona kartka i aż dziesięć żółtych. Do tego walki
kibiców na koronie stadionu, a na murawie polowanie na nogi.
Inauguracja trzecioligowej wiosny w Zamościu wypadła nader interesująco. Dla
zamojskich fanów, którzy przed pierwszym gwizdkiem musieli przeżyć najazd
pseudokibiców Resovii, litości nie mieli również piłkarze. Spotkanie z
rzeszowianami ociekało grą na faul. Boiskowe wydarzenia zupełnie wymknęły się
kieleckiemu arbitrowi spod kontroli. "Grę w kości” zaczął w siódmej minucie
Łukasz Sękowski, który swoim ostrym wejściem przedwcześnie odesłał do szatni
Jarosława Białka. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. W drugiej połowie również
popularny "Sęko” powędrował do szatni z grymasem bólu. Z kolei po bezmyślnym
wejściu Jarosława Piątkowskiego na nodze Dawida Bartosa pojawiły się... 23 szwy.
Pierwszy cios wyprowadziła Resovia. Z prawej strony urwał się Konrad Domoń,
dynamicznie wjechał w pole karne i uderzył mocno z dziesięciu metrów. Jakub
Skrzypiec zdołał sparować piłkę przed siebie, a próbę dobitki rzeszowskich
napastników wyjaśnili defensorzy Hetmana. Gospodarze hokejowym wybiciem
wyekspediowali piłkę na połowę rywali i wywalczyli stały fragment gry, który
przyniósł im powodzenie. Dawid Bartos w swoim stylu wrzucił piłkę w pole karne,
a całość sfinalizował głową stoper Wojciech Wolański. W kolejnej akcji, celnie
lecz zbyt lekko dla Marcina Pietryki, uderzał Prejuce Nakoulma.
Polowanie na nogi rywali trwało w najlepsze również po zmianie stron. W 52 min,
za bezmyślny atak w zupełnie niegroźnej sytuacji, drugie "żółtko” obejrzał Serge
Kiema. Dla Resovii mógł to być przełomowy moment spotkania. Podopieczni trenera
Tomasza Tułacza zdołali w końcu narzucić gospodarzom swój styl gry. Jednak
jednostajne oskrzydlające ataki z wprawą kasowali Tomasz Tomasik i Wojciech
Wolański. Najlepsze okazje do wyrównania nadarzyły się w 59 i 62 minucie.
Najpierw Kamil Walaszczyk potężnie huknął z 30 m, ale Skrzypiec zdołał wybronić.
Później Piątkowski objechał dwóch obrońców i wyłożył Domoniowi, który z pięciu
metrów posłał futbolówkę w nogi nadbiegającego obrońcy. Piłkę meczową miał za to
na nodze Marek Piotrowicz, jednak uderzył nieczysto i uderzył tuż obok słupka.
Klasą samą dla siebie był już Krystian Prymula, który biegnąc od 30 metra
samotnie, pozwolił Jakubowi Cieciurze na dogonienie się i zablokowanie strzału.
|
Dziennik Wschodni |
2008.03.08 | Elektorciepłownia Rzeszów- Resovia 0:3 vo
Puchar Polski
|
Kłopoty z boiskiem sprawiły, że gospodarz meczu drużyna
Elektrociepłowni Rzeszów zrezygnowała z organizacji spotkania. Walkower 0:3 na
korzyść Resovii Rzeszów.
|
resoviacy.pl |
|
|