MECZE | wiosna 2007/08

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

















































 

 

 

2008.06.21 | Resovia Rzeszów- Stal Sanok 2:2 (2:1)     Puchar Polski (rew.)

37' 38' Prymula - 30' Pańko, 72' Węgrzyn (k)

Resovia:
Pietryka,Szkolnik, Baran, Kozubek, Polak (55' Jakubowski), Piątkowski, Białek, Walaszczyk (64' Grabowski), Madeja (46' Rozborski), Mazurkiewicz (46' Mościński), Prymula
Stal: Bilski, Nikody,Sumara, Łuczka, Chudziak, Zajdel, Węgrzyn, Kuzicki, Rajtar, Pańko, Bukiet (46' Chyras)
Sędzia: Ireneusz Małysz (Przemyśl) Widzów: 600 

Stali nie poszło w lidze, za to w Pucharze Polski - niejako tradycyjnie - sanoczanie nie mieli sobie równych. - Znów liczymy na wspaniałą przygodę - stwierdził po meczu w Rzeszowie pomocnik gości Michał Zajdel, nawiązując do meczów sprzed dwóch lat, gdy Stal wysłała za burtę Polonię Bytom, a później mistrza Polski Legię Warszawa. Sobotnie spotkanie było drugim finałowym. W środę czwartoligowiec pokonał Resovię 2-1 i to on rozpocznie rozgrywki PP od rundy wstępnej (rzeszowianie od przedwstępnej). Na drugoligowca można trafić w kolejnej fazie.
Sanoczanom pomógł w sobotę Piotr Mazurkiewicz. Napastnik Resovii zmarnował trzy "setki", nie wcelował do bramki nawet z dwóch metrów i na drugą połowę już nie wyszedł. Dużo skuteczniejszy okazał się Krystian Prymula, który korzystał z perfekcyjnych podań Bartosza Madei i Jarosława Piątkowskiego. Ten ostatni szarżował prawą stroną boiska nie niepokojony przez nikogo i gdyby koledzy stanęli na wysokości zadania, już do przerwy miałby 5-6 asyst. W II połowie Prymula skopiował "wyczyn" Mazurkiewicza i w sytuacji sam na sam z Robertem Bilskim huknął na wysokość piątego piętra. - Jest mi wstyd. Taką sytuację powinienem wykorzystać z zamkniętymi oczyma. Zamiast strzelać lekko, uderzyłem na siłę - kajał się napastnik "pasiaków".
Dogrywki nie było, bo Michał Zajdel został w polu karnym sfaulowany przez Mirosława Barana, a "11" wykorzystał Marek Węgrzyn. Wcześniej Zajdel wyłożył piłkę Fabianowi Pańce i sanoczanin nie mógł nie trafić.
Stal schodziła z boiska śpiewając "Puchar nam się należy!", kibice Resovii bili jej brawo. Mecz nie był przesadnie ostry, ale piłkarze i tak uzbierali 9 żółtych kartek. Największym pechowcem okazał się Jarosław Białek. Pomocnikowi "pasiaków" zrobiło się ciemno przed oczyma i karetka odwiozła go do szpitala

  Tomasz Szeliga | Dziennik Polski

2008.06.18 | Stal Sanok- Resovia Rzeszów 2:1 (0:1)     Puchar Polski

73' Węgrzyn (k), 82' Kuzicki - 44' Walaszczyk

Stal: Bilski,Chudziak, Łuczka, Sumara, Pawiak, Borowczyk, Zajdel, Węgrzyn, Kuzicki, Rajtar (50' Nikody), Pańko
Resovia: Król, Pydych (50' Jakubowski), Baran, Kozubek, Polak, Piątkowski,Walaszczyk,Madeja, Grabowski (73' Oślizło81'), Danielak, (58' Mościński), Prymula (70' Mazurkiewicz)
Sędzia: Grzegorz Stęchły (Jarosław) Widzów: 400

Ostre faule, chaotyczne akcje, niecelne strzały, tak wyglądał wojewódzki finał Pucharu Polski. Jedynym pozytywnym jego momentem był piękny strzał Walaszczyka, po którym goście objęli prowadzenie.
W drugiej było lepiej, ale dopiero w końcowym kwadransie. Najpierw Kuzicki próbował powtórzyć wyczyn Walaszczyka i z daleka umieścić piłkę w bramce, jednak minimalnie chybił, a chwilę później arbiter prowadzący to spotkanie podyktował problematyczny rzut karny.
Na murawę padli Kozubek z Łuczką, a sędzia Grzegorz Stęchły, niczym Anglik Webb, bez wahania wskazał na jedenastkę. Pewnie wykorzystał ją Węgrzyn i sanoczanie zaczęli energiczniej atakować.
Tuż po wyrównaniu Pańko z bliska nie trafił do celu, a za chwilę strzał Borowczyka głową obronił Król. Przewaga Stali przyniosła efekt w 83. minucie, a umiejętnościami popisał się Kuzicki, ogrywając rzeszowskiego defensora i nie dając szans bramkarzowi technicznym uderzeniem.
Druga strata z kolei zmobilizowała rzeszowian. Piłkę po strzale Jakubowskiego z rzutu wolnego, z 20 metrów w ładnym stylu nad poprzeczką przerzucił Bilski. W samej końcówce gospodarze przeprowadzili akcję meczu. Nikody zagrał do Borowczyka, ten z pierwszej odegrał do Kuzickiego, który ponownie dokładnym podaniem obsłużył Borowczyka. Ten ostatni wszedł w pole karne i trafił w słupek.
Po kontrze Resovii i dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową strzelał Madeja i tym razem słupek uratował Stal.

Sebastian Czech | Nowiny

2008.06.15 | Resovia Rzeszów- Wisłoka Dębica 1:0 (0:0)

92' Piątkowski

Resovia: Król, Pydych (78' Białek), Baran, Polak,Szkolnik, Piątkowski, Walaszczyk, Madeja, Oślizło (46' Jakubowski), Prymula (66' Mościński), Danielak
Wisłoka: Dydo, Michał Wolański, Korona, Kleinschmidt,Jędrusiak,Bielatowicz (85' Smaś), Królikowski, Mateusz Wolański, Mądro (64' Barycza), Kalita, D. Kantor
Sędzia: Mariusz Wrażeń (Gorlice) Widzów: 1300

Trzy punkty zabrakło piłkarzom Resovii do celu jakim miała być nowa II liga. Przed ostatnim meczem z Wisłoką resoviacy mieli jeszcze teoretyczne szanse na zajęcie premiowanego 8 miejsca w tabeli. Spełnione musiały być jednak trzy warunki: zwycięstwo Resovii, strata punktów Stali w meczu z Hutnikiem Kraków i porażka Sandecji w Świdniku. Wszystkie mecze rozpoczynały się o tej samej porze i do godziny 17.50 wszystko przebiegało zgodnie z planem. Stal przegrywała w Krakowie 2-0, Sandecja w Świdniku 1-0, a Resovia atakowała bramkę Wisłoki licząc na zwycięskiego gola. Ostatecznie Sandecja wygrała z Avią 1-2 i trzeci z warunków nie został spełniony.
Resovia zagrała w eksperymentalnym składzie z Tomaszem Królem w bramce, Rafałem Pydychem i Mirosławem Baranem na środku obrony oraz Bartkiem Madeją i Kamilem Oślizło w pomocy. Do przerwy żadna z drużyn nie miała okazji do strzelenia bramki. W drugiej połowie meczu Resovia zagrała lepiej, ale większość akcji kończyło się na linii pola karnego gości. Dopiero po wejściu na boisko Michała Mościńskiego i kontuzjowanego Jarosława Białka bramkarz Wisłoki miał więcej pracy. Oczekiwany gol padł dopiero w 92 minucie. Dwa razy obrońcy Wisłoki wybijali piłkę z pustej bramki. Po raz pierwszy po strzale Kamila Walaszczyka z linii bramkowej i za drugim razem po dobitce Jarosława Piątkowskiego. Po tym drugim strzale piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową i sędzia główny prawidłowo uznał bramkę dla „pasiaków”.

   resoviacy.pl

2008.06.10 | Sokół Nisko- Resovia Rzeszów 1:5 (0:2)         Puchar Polski

  70' Lebioda - 19' Piątkowski, 21' Prymula, 63' 85' Mościński, 88' Madeja

Sokół: Pliszka, Woźniak, Śnios, Drabik, Wolak (46' R. Wojtak), Skiba, Lebioda, Sojecki (21' Sobiło), D.Wojtak (46' Piziorski) Szefer (46' Niemiec)
Resovia: Król, Pydych, Baran, Kozubek, Polak (50' Rozborski), Białek (60' Walaszczyk), Madeja, Oślizło,
Piątkowski, Danielak (46' Mościński) Prymula
Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce) Widzów: 300


Lider stalowowolskiej okręgówki nie miał zbyt wiele do powiedzenia w pucharowym meczu z wyżej notowaną drużyną Resovii. Resoviacy przeważali w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i od samego początku dyktowali warunki gry. Gospodarze robili co mogli, ale trzecioligowcy nie zlekceważyli rywala i zagrali uważnie w obronie i skutecznie w ataku. Strzelecki festiwal rozpoczęli Jarosław Piątkowski i Krystian Prymula. Od 63 minuty po strzale Michał Mościńskiego było już 0-3. Honorową bramkę dla gospodarzy strzelił Artur Lebioda, najlepszy tego dnia zawodnik gospodarzy. W końcowych minutach meczu miejscowi opadli z sił, a resoviacy mogli jeszcze strzelić co najmniej cztery gole. Na 1-4 podwyższył w 85 minucie Michał Mościński, a w ostatniej minucie meczu swoją pierwszą bramkę w tym roku strzelił Bartosz Madeja. Wcześniej piłkarzy z Niska ratował słupek i wybicie piłki z linii bramkowej przez jednego z obrońców.
Kolejny mecz w Pucharze Polski resoviacy zagrają ze zwycięzcą drugiego półfinału Orzeł Przeworsk- Stal Sanok. 

resoviacy.pl

2008.05.31 | Resovia Rzeszów- Stal Kwarc System Rzeszów 1:1 (1:0)

20' Kozubek - 52' Udoudo

Resovia: Pietryka, Kozubek, Baran, Kusiak (59' Polak), Szkolnik, Piątkowski, Białek, Walaszczyk, Grabowski (81' Mazurkiewicz), Danielak (69' Prymula), Mościnski (81' Oślizło)
Stal: Giertl, Solecki, Rzucidło, Chukwuemeka, Hus (90' D. Jędryas), Kloc (84' Sikorski), Ivan, Reiman (90' Wójcik), Majda, M. Jędryas (73' Szymański), Udoudo
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy Widzów: 5000

Sobotnie derby nie różniły się od tych z lat ubiegłych - piłkarze nie przebierali w środkach, a gama ich zagrań zawężała się do walki w powietrzu i stosowanych z uporem maniaka wrzutkach na pole karne. Mecz trwał 105 minut, bo sędzia kilka razy musiał go przerywać. Nie tylko z powodu kontuzji zawodników. Na początku II połowy fani Stali zaczęli rzucać na tartan setki petard, od których zapaliły się zwoje serpentyn. Delegat spotkania zagroził, że jeśli sytuacja się nie uspokoi, mecz nie zostanie dokończony.
Z remisu najbardziej ucieszyła się Sandecja - konkurent rzeszowskich klubów w walce o nową II ligę. Piłkarze Stali też nie rwali szat. Jeśli wygrają z Orlętami i Hutnikiem to bez względu na wyniki "Górali" (czekają ich pojedynki z Wierną i Avią), zajmą wyśnione ósme miejsce w tabeli. Szanse Resovii są już czysto matematyczne. "Pasiaki" mają punkt więcej, ale w perspektywie zaledwie jeden mecz, bo w ten weekend pauzują. Drużyna Tomasza Tułacza ma też ujemny bilans spotkań z Sandecją i Stalą, więc w przypadku takiej samej liczby punktów na finiszu rozgrywek, obejdzie się smakiem.
Atutem Resovii w derbach miało być doświadczenie i umiejętność radzenia sobie na potwornie zniszczonym boisku przy ul. Wyspiańskiego. Biało-czerwoni nie przegrali tutaj od 20 października, a nie tak dawno pokonali Stal w Pucharze Polski. Tyle, że w derbach autentycznych, ligowych, resoviacy nie wygrali na własnym terenie od 1996 roku. Do przerwy byli na najlepszej drodze, by przykrą dla nich historię najnowszą zmienić. Grali agresywniej, bardzo uważnie w obronie, skrzydłowi Szymon Grabowski i Jarosław Piątkowski dwa czy trzy razy uciekli swoim rywalom, dobrze wykonywali rzuty wolne i rożne. Właśnie po dośrodkowaniu z kornera gospodarze zdobyli bramkę. Stal szukała wyjścia z sytuacji, ale z pressingiem Resovii słabo sobie radziła. I w przeciwieństwie do niej, beznadziejnie zachowywała się przy stałych fragmentach.
Ale Stal ani myślała odpuszczać. Wyciągnęła wnioski i w drugiej połowie to ona miała więcej do powiedzenia. Pomogła jej w tym Resovia, która po stracie kuriozalnego gola długo nie mogła się otrząsnąć.
W całym spotkaniu nie oglądaliśmy składnej akcji zakończonej strzałem, który zmusiłby bramkarzy do wysiłku. Ładnie z dystansu uderzał w 90 minucie obrońca Resovii Mirosław Baran, jednak piłka poszybowała obok spojenia słupka z poprzeczką.
Największym pechowcem derbów okazał się Marek Kusiak. Nie zapobiegł utracie gola, a krótko potem pojechał karetką na pogotowie z podejrzeniem złamania kości piszczelowej. - Na szczęście uraz okazał się mniej groźny. Skończyło się krwiakiem wielkości piłki tenisowej, a rokowania są dobre - mówił wczoraj przed południem trener "pasiaków" Tomasz Tułacz.

 Tomasz Szeliga | Dziennik Polski

2008.05.25 | Kolejarz Stróże- Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)

39' Piątkowski

Kolejarz: Pyskaty, Sierant, Ksieżyc, Walęciak, Bożyk, Frankiewicz, Prokop, Wieczorek (58' Biedziński), Leśniak (46' Kucharzyk), D. Basta, Chlipała (69' Drąg)
Resovia: Pietryka, Polak, Kusiak, Baran, Szkolnik, Grabowski (70' Prymula), Białek, Walaszczyk, Piątkowski (78' Rozborski), Mościński (52' Oślizło), Danielak (68' Mazurkiewicz)
Sędzia: Mariusz Śledź (Biała Podlaska) Widzów: 600 (79 z Rzeszowa)

Wbrew przedmeczowym obietnicom, pewny już II ligi Kolejarz nie pomógł walczącej o tę klasę rozgrywkową Sandecji. Do spotkania z Resovia, która też nie zaniechała myśli o awansie, trener stróżan Mirosław Hajdo desygnował eksperymentalny skład, który nie sprostał ambitnie walczącym rywalom.
Rzeszowianie na prowadzenie wyjść mogli już w 2 min, kiedy w idealnej pozycji znalazł się Danielak, ale w ostatniej chwili piłkę po jego strzale zablokował Prokop. W rewanżu z rzutu wolnego celnie w 20 min uderzył Frankiewicz, Pietryka nie dał się jednak zaskoczyć. Również z rzutu wolnego, tyle tylko że niecelnie, uderzał 9 min później Prokop. W 33 min miejscowi otrzymali od rywali kolejny sygnał alarmowy w postaci minimalnie chybionej "główki" Mościńskiego z 11 m. Zlekceważyli to ostrzeżenie, by wkrótce zapłacić za swą beztroskę wysoką cenę.
W drugiej połowie, szczęśliwa z prowadzenia Resovia schowała się za podwójną gardą, Kolejarz natomiast usiłował skruszyć jej szyki obronne. Miejscowi gracze pudłowali wszak niemiłosiernie. Oto rejestr zmarnowanych przez nich sytuacji. 56 min: po otrzymaniu idealnego podania od Frankiewicza, znajdujący się w polu karnym Chlipała nie próbuje nawet strzelać, pozwalając futbolówce opuścić boisko. 61 min: Dudziński z 16 m kieruje futbolówkę Panu Bogu w okno. 62 min: stojący na 8 m Kucharzyk nie trafia w piłkę. 73 min: po rzucie wolnym w wykonaniu Prokopa udanie interweniuje bramkarz Resovii. 81 min: Księżyc z 25 m strzela tuż nad poprzeczką. 85 min: Drąg nie trafia do celu z 20 m.
Resovia zwyciężyła zatem nieoczekiwanie w Stróżach, ponieważ zagrała po prostu konsekwentniej.

Dziennik Polski

2008.05.21 | Resovia Rzeszów- Okocimski Brzesko 1:0 (0:0)

58' Danielak

Resovia: Pietryka, Baran, Kusiak, Kozubek, Szkolnik, Piątkowski (90' Polak), Białek, Walaszczyk, Jakubowski (53' Grabowski), Danielak (70' Mazurkiewicz), Mościński (78' Oślizło)
Okocimski: Palej, Wawryka, Kocis, Jagła, Ogar, Kostecki (69' Ulas), Metz, Piotrowicz (78' Bednarczyk), Matras (46' Gryboś), Szczoczarz, Karwat (46' Gnyla)
Sędzia: Tomasz Marynowski (Ostrowiec Św.) Widzów: 600

Piłkarzy Resovii wychodzących do przedmeczowej rozgrzewki przywitały słowa piosenki Mieczysława Fogga rozbrzmiewającej z głośników stadionu. „A ja sobie gram na gramofonie...” zachęcał do spokojnej i konsekwentnej gry przedwojenny, warszawski baryton.
Na zalanej deszczem murawie trudno było jednak o spokojną grę. Mecz był typowym meczem walki. Od początku do ataku ruszyli resoviacy, ale z ich akcji niewiele wynikało. To piłkarze Okocimskiego jako pierwsi mieli okazję do strzelenia bramki. W 12 minucie meczu napastnik gości Szczoczarz „rozmontował” obronę „pasiaków”, ale na szczęście dla miejscowych jego strzał był minimalnie niecelny. W 29 minucie zrewanżował się napastnik Resovii- Danielak, który zmarnował idealną sytuację strzelecką. W 33 minucie na bramkę Marcina Pietryki strzelał z dystansu Wawryka. Bramkarz Resovii był jednak na swoim posterunku. Pierwsza połowa zakończyła się sprawiedliwym dla obu stron remisem 0:0. Przełomowym momentem meczu była 59 minuta. Rzut rożny wykonywał Kamil Walaszczyk, piłkę przedłużył głową obrońca Resovii Marek Kusiak, a do siatki również głową skierował ją Andrzej Danielak. W dalszej części meczu resoviacy mieli okazje do podwyższenia wyniku. W 70 minucie na 30 metrów przed bramką gości znaleźli się Mazurkiewicz i Piątkowski. Nieskuteczny strzał tego pierwszego i piłka wylądowała tylko na rzucie rożnym. W 75 minucie próbował jeszcze swoich snajperskich możliwości Michał Mościński, ale również nieskutecznie. Mecz ze względu na stan murawy nie był najciekawszym widowiskiem. Resoviacy zagrali ambitnie, ale kolejny raz mało skutecznie. Byli jednak o tą jedną bramkę lepsi od rywali.

  resoviacy.pl

2008.05.17 | KSZO Ostrowiec Św.- Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)

58' Pietrzak 65' Kardas

KSZO:
Kwapisz, Stachurski, Kardas, Szymoniak, Matuszczyk, Frańczak Sobczyński (63' Kościukiewicz), Dziewulski, Pietrzak, Kanarski (84 Woźniak), Iheanacho (90' Żelazowski)
Resovia: Daniel, Baran, Kozubek (82' Polak), Kusiak, Szkolnik, Walaszczyk, Piątkowski, Białek, Rozborski (64' Grabowski), Mazurkiewicz (78' Mościński), Prymula (65' Danielak)
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa). Widzów: 2500 (400 z Rzeszowa)

Niecelne podania, przestoje w grze, sytuacji strzeleckich „jak na lekarstwo” i ogromna nerwowość... Niestety tak opisać można kolejny mecz Resovii. „Pasiaki” zamiast do drugiej ligi wędrują do nikąd, a hasło „RESOVIACKI CHARAKTER” jest raczej opowieścią z serii o mchu i paproci.
Po dwunastu kolejkach rundy jesiennej piłkarze Resovii trenowani przez duet trenerski Huzarski- Kramarz zajmowali 6 pozycję, mając tylko 3 punkty straty do 2 miejsca w tabeli. Resoviacy tracili dużo bramek , ale drużyna grała otwartą, ofensywną piłkę. Tworzyła się grupa piłkarzy rozumiejąca się w szatni i na boisku. Po zakończeniu rundy jesiennej trenerom „wytknięto” słabą postawę piłkarzy w meczu derbowym. Kierowani ambicją trenerzy złożyli rezygnację, a niezadowoleni z wyników działacze sprowadzili 11 nowych zawodników. Z klubu odeszli najlepsi strzelcy Hajduk i Biliński. Na dzień dzisiejszy po 12 kolejkach wiosny „pasiaki” są jedną z najsłabszych drużyn. Za Resovią w tabeli rundy wiosennej są tylko Avia, Wierna, Łada i katastrofalnie grająca Wisłoka. Cała drużyna w rundzie wiosennej  strzeliła mniej bramek od wyżej wymienionej dwójki napastników. Resoviacy nie wykorzystują nawet przewagi jednego zawodnika. W 6 meczach piłkarze drużyn przeciwnych ukarani byli czerwonymi kartkami. Trenerzy drużyn przeciwnych chwalą grę Resovii, ale niestety jest to chyba tylko kurtuazja. Mecz w Ostrowcu Świętokrzyskim miał być meczem przełomowym. Kto uzyska 3 punkty uzyska bilet w górne rejony tabeli.  Przez pierwsze 30 minut nie działo się na boisku nic ciekawego. Drużyny badały swoje możliwości, a pierwszy atak przeprowadzili gospodarze. Sytuację strzelecką zmarnował czarnoskóry Ihenacho, który w sytuacji sam na sam strzelił wprost w ręce Daniela. Dwie minuty później strzałem na bramkę popisał się obrońca gospodarzy Szymoniak. W 27 minucie z rzutu wolnego dośrodkował Sobczyński, a strzałem głową popisał się Kanarski. Resoviacy pierwszy celny strzał na bramke gospodarzy oddali dopiero w 34 minucie meczu. Z 20 metrów strzelał Piątkowski, ale bez efektu. W 44 minucie meczu sam na sam przed Kwapiszem znalazł się Prymula, który zdobył bramkę dla Resovii, ale sędzia spotkania, Jarosław Chmiel słusznie gola tego nie uznał.  Napastnik „pasiaków” znajdował się na pozycji spalonej. Po przerwie przewaga KSZO-ków była widoczna. Piłkarze z Ostrowca przyśpieszyli grę a ich akcje były coraz bardziej składne i groźne. Niestety nie można tego samego napisać o grze Resovii.  Pierwszy gol padł w 58 minucie. Kanarski przeprowadził akcję lewą stroną, spod linii końcowej idealnie zacentrował do będącego na 9 metrze  Pietrzaka, który pewnym uderzeniem głową pokonał Daniela. 7 minut później padła kolejna bramka.  Tym razem Matuszczyk – idealnie obsłużył wbiegającego Kardasa, ten uderzył głową,  bramkarz „pasiaków” próbował jeszcze opanować piłkę, ale ta ostatecznie znalazła się w siatce. Końcówka meczu to napór resoviaków, którzy nie mieli już nic do stracenia. W 77 minucie Piątkowski mocno strzelił z 20 metrów, ale niestety piłka przeleciała obok słupka. Dziesięć minut później przed swoją szansą stanął Danielak, jednak nie potrafił pokonać bramkarza gospodarzy po uderzeniu z trzech metrów. W doliczonym czasie gry szansę na podwyższenie wyniku miał Żelazowski, ale nieczysto trafił w piłkę i mecz zakończył się wynikiem 2:0. Droga do II ligi stała się najprawdopodobniej mrzonką.

resoviacy.pl

2008.05.10 | Resovia Rzeszów- Naprzód Jedrzejów 3:0 (1:0)

38' Walaszczyk (k) 58' Baran, 77' Mazurkiewicz

Resovia: Daniel, M. Baran, Kozubek, Kusiak, Szkolnik, Walaszczyk, Piątkowski (66' Jakubowski), Białek, Grabowski (55' Rozborski), Mazurkiewicz (79' Oślizło), Prymula (63' Danielak)
Naprzód: N. Baran, Puchrowicz, Styczeń, Grunt, Ziółkowski (60' Banaszak), Wójcicki, Gajda, Osiński (68' Szymański), Bała (68' Fryc), Samburski (37' Chudzik), Myśliwy
Sędzia: Paweł Pytka (Brzesko)  Widzów: 800

Sobotni mecz rzeszowskich „pasiaków” miał dwa oblicza. Pierwsza połowa była bardzo słabym widowiskiem. Resoviacy atakowali, ale w ich grze nie było ani ładu, ani składu. Długie piłki posyłane w kierunku napastników nie stwarzały żadnego zagrożenia, a strzałów na bramkę było jak na lekarstwo. Po raz pierwszy piłka wylądowała w siatce po strzale Piotra Szkolnika. Sędzia jednak wcześniej dopatrzył się spalonego i bramki nie uznał. Przełomowym momentem meczu była 36 minuta, kiedy to Kamil Walaszczyk zagrał prostopadła piłkę do Piotra Mazurkiewicza. Napastnik Resovii próbował minąć bramkarza gości i padł na murawę. Blisko całej akcji był arbiter spotkania, który odgwizdał rzut karny dla gospodarzy i czerwoną kartką ukarał bramkarza Naprzodu. Bramkę z rzutu karnego strzelił Kamil Walaszczyk.
Druga część spotkania to ataki rzeszowian grających w przewadze jednego zawodnika. W 50 minucie meczu głową strzelał Wiesław Kozubek, jednak rezerwowy bramkarz gości nie dał się zaskoczyć. Ten sam bramkarz popełnił fatalny błąd w 58 minucie meczu. Po centrze Jarosława Białka wybił piłkę wprost pod nogi Mirosława Barana. Obrońcy Resovii nie pozostało nic innego jak uderzyć mocno po ziemi i strzelić swoją pierwszą bramkę dla „pasiaków”. Piłkarze Naprzodu próbowali swoich szans na bramkę kontaktową strzałami ze stałych fragmentów gry, ale tego dnia nawet jeden z najlepszych strzelców ligi Krzysztof Myśliwy był nieskuteczny. W 60 minucie ładnym strzałem popisał się napastnik Resovia -Krystian Prymula. Jednak ani ta sytuacja, ani okazja Mazurkiewicza w 74 minucie nie zakończyła się bramką. Trener gospodarzy dokonał zmian i Resovia podkręciła tempo meczu. W 77 minucie z prawego skrzydła zacentrował wprowadzony do gry Sławomir Rozborski i piłka po uderzeniu głową Mazurkiewicza wylądowała w siatce po raz trzeci.

 resoviacy.pl

2008.05.07 | Resovia Rzeszów- Wisłoka Dębica 3:0 (2:0)         Puchar Polski

39' Białek (z rzutu wolnego), 44' Mazurkiewicz, 64' Dydo (sam.)

Resovia: Daniel, Polak, Kozubek, Baran, Szkolnik, Grabowski, Madeja (73' Jakubowski), Białek (46' Walaszczyk), Oślizło (64' Rozborski),  Danielak, Mazurkiewicz (46' Prymula).
Wisłoka: Dydo, Koczot
(46' Król), Jędrusiak, Kleinschmidt, Michał Wolański (46' Mądro), Barycza (46' D. Kantor), Smaś, Kalita, S. Kantor, Królikowski, Zołotar (60' Kubisztal)
Sędzia: Robert Kubas (Rzeszów)
Widzów: 800

W finale Pucharu Polski Podokręgu Rzeszów- Dębica zwyciężyła drużyna gospodarzy. Pierwszą bramkę technicznym strzałem z rzutu wolnego zdobył pomocnik Resovii- Jarosław Białek. Ozdobą meczu był drugi gol strzelony głową przez napastnika Piotra Mazurkiewicza. Trzecia bramka to gol kuriozalny gospodarzy, którzy mogli to spotkanie wygrać większym stosunkiem bramkowym. Robert Król tak główkował, że lobował swego bramkarza. Bartłomiej Dydo próbował się ratować, ale gdy piłka odbiła się od słupka, nie zdążył wyhamować i razem z nią wpadł do siatki. Wisłoka była blisko honorowego trafienia, kiedy z wolnego, a potem z ostrego kąta uderzał Król. Za pierwszym razem Wojciech Daniel znakomicie obronił, czym zrehabilitował się za kilka dziwnie nerwowych zagrań. W drugim przypadku Resovię uratował słupek.

resoviacy.pl

2008.05.04 | Przebój Wolbrom- Resovia Rzeszów 2:1 (2:0)

7' 42' (k) Rak - 65' Białek

Przebój:
Palczewski, Lanowski, Szewczyk, Twardawa, Wdowik, D. Mielec (80' Porębski), A. Mielec (88' Gajek), Kańczuga, Tomasik, Rak, Górski (75' Juszczyk)
Resovia:
Daniel, Pydych (55' Oślizło), Kusiak, Kozubek, Polak, Rozborski (55' Baran), Walaszczyk, Białek, Jakubowski(20' Madeja), Mazurkiewicz (70' Danielak), Prymula
Sędzia: Przemysław Pietraszewski (Bytom)  Widzów: 800

Koniec weekendu majowego często oznacza zwiększony ruch na drogach. Na taką okoliczność nie byli przygotowani piłkarze Resovii, którzy wyjechali z Rzeszowa zbyt późno i dotarli do Wolbromia zaledwie 15 minut przed meczem. Gdy wchodzili do budynku klubowego, piłkarze Przeboju wychodzili na płytę boiska potrenować przed meczem. Na tak długą rozgrzewkę oczywiście nie mogli sobie pozwolić goście. To spóźnienie spowodowało przesunięcie godziny spotkania o 20 minut. Na niezbyt rozgrzanego wyglądał także sędzia. Już w pierwszej akcji popełnił błąd. Zamiast podyktować ewidentny rzut karny za faul Polaka na D. Mielcu, pokazał pomocnikowi gospodarzy żółtą kartkę za symulowanie. Ta sytuacja wzbudziła zrozumiałą wściekłość w obozie Przeboju, ale ta sportowa złość dobrze się przełożyła na jego grę. Kolejna akcja gospodarzy przyniosła im gola. Stracona bramka przebudziła rzeszowian, którzy zaczęli groźniej atakować. Wolbromian ratowały albo poprzeczka, albo niecelne strzały gości. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W końcówce pierwszej połowy jeszcze raz do przodu ruszył Przebój. Tym razem arbiter się nie pomylił i kibice w końcu doczekali się "jedenastki" dla swojej drużyny. Pierwsze minuty drugiej połowy wskazywały, że dalsza część spotkania będzie przebiegała w sielankowej atmosferze, bowiem z boiska wiało nudą. Ten spokój zmąciła jednak czerwona kartka w 60 minucie. Kańczuga w przeciągu kilku minut dwukrotnie dość ostro potraktował rywala. Od tego momentu zdecydowanie do przodu ruszyła Resovia. Kontaktowego gola dała jej już pierwsza akcja grania w przewadze. Później długo nie szło gościom zbyt dobrze. Ich ataki były chaotyczne, a jedyną metodą dostania się pod bramkę Palczewskiego były wrzutki w okolice pola karnego. Większych emocji dostarczyła dopiero końcówka. Najpierw po zagraniu Walaszczyka, głową strzelał Danielak, ale trafił prosto w bramkarza gospodarzy. Tuż przed gwizdkiem uderzał jeszcze Madeja, jednak piłka przeleciała obok słupka.

Dziennik Polski

2008.05.01 | Resovia Rzeszów- Hutnik Kraków 2:2 (1:1)

1' Mazurkiewicz, 42' Wasilewski, 49' Piątkowski, 87' Świątek

Resovia: Pietryka, Pydych, Kusiak, Kozubek, Szkolnik, Piątkowski, Walaszczyk, Białek (77' Madeja), Jakubowski (66' Grabowski), Danielak (61' Rozborski), Mazurkiewicz
Hutnik: Brzeziański, Obierak, Pasionek, Garzeł, Kaczor, Sunday, Kajda, Antas, Kozieł, Wasilewski, Bizoń (74' Świątek)
Sędzia: Paweł Jenda (Siedlce)  Widzów: 1200

To był mecz na poziomie drugiej ligi - ekscytował się na konferencji prasowej trener Hutnika Albin Mikulski. Przesadził, choć emocji faktycznie było co niemiara. Jego zespół konstruował ładniejsze akcje, ale to rzeszowianie byli bliżsi wygranej. Minutę po upływie regulaminowego czasu gry na bramkę Hutnika strzelał Piotr Mazurkiewicz. Piłka trafiła w rękę Tomasza Kozieła i sędzia wskazał na "wapno". Ale święta na trybunach nie było - najlepszy w szeregach rzeszowian Mazurkiewicz źle uderzył, Rafał Brzeziański sparował futbolówkę na słupek i za moment nakrył ją ciałem. - Nie byliśmy drużyną słabszą od Resovii, lecz gdy ratuje się remis w takich okolicznościach, można mówić o szczęśliwie zdobytym punkcie - przyznawał kapitan Hutnika Marcin Pasionek. Zaledwie cztery minuty wcześniej krakowianie wyrównali. Paweł Wasilewski mocno dośrodkował z wolnego, bramkarz Resovii nie zdołał wypiąstkować piłki, ta spadła pod nogi Świątka, który z 5 metrów wpakował ją do pustej bramki. Wasilewski przewyższał wczoraj wszystkich o klasę. Napastnik Hutnika cofał się po piłkę, rozgrywał, strzelał i dośrodkowywał tak, że palce lizać. To jego akcje zadecydowały, że Hutnik wyjechał z Rzeszowa w niezłych nastrojach.
Gospodarze walczyli jak lwy, jednak sami do siebie mogą mieć pretensje o niewykorzystaną szansę na 3 punkty. Mecz rozpoczęli od gola. Lewą stroną boiska przedarł się Jakubowski. Zagrał do stojącego na 14. metrze Mazurkiewicza, a ten plasowanym strzałem w róg nie dał Rafałowi Brzeziańskiemu szans. Była 30 sekunda meczu. Jeszcze przed przerwą rzeszowianie zmarnowali dwie stuprocentowe okazje. Witold Jakubowski zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, Jarosław Piątkowski posłał piłkę w słupek. Pozbawiona Bogdana Zająca krakowska obrona nie stanowiła monolitu, ale Hutnik i tak zasłużył na gola wyrównującego. Karnego za faul Pydycha na Wasilewskim wykorzystał sam poszkodowany. Szczęśliwie dla miejscowych po strzałach Arkadiusza Garzła, Piotra Kajdy i niezmordowanego Wasilewskiego piłka mijała bramkę bądź ocierała się o poprzeczkę.
Otwarcie drugiej połowy Resovia miała nie mniej imponujące niż pierwszej. Po ładnej akcji Piątkowskiego, który pociągnął z piłką dobrych kilka metrów i strzelił z kąta, wyszła znów na prowadzenie. Potem z boiska wyleciał Sunday i wydawało się, że gospodarze przejmą inicjatywę. Nie pozwolił im na to ten sam doświadczony Piątkowski, który w beznadziejnie głupi sposób, pod polem karnym Hutnika, sfaulował rywala. Ujrzał drugą żółtą kartkę, a wybici z uderzenia gospodarze zaczęli bronić wyniku. Zanim Świątek strzelił na 2-2, krakowian uratował Brzeziański, w fantastyczny sposób broniąc "główkę" Mazurkiewicza.

TSz | Dziennik Polski

2008.04.27 | Orlęta Radzyń Podlaski- Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)

60' Chyła

Orlęta: Stężała, Ślusarczyk, Pietroń, Prokopów, Chyła (61' Bojarczuk), Iwan, Borysiuk, Butryn (71' Kaczorowski), Pliszka, Neścior (91' Osiak), Panek
Resovia: Pietryka, Pydych, Kozubek, Kusiak, Szkolnik, Piątkowski (86' Baran), Walaszczyk (86' Polak), Białek, Madeja (63' Jakubowski), Mazurkiewicz, Rozborski (77' Grabowski)
Sędzia: Paweł Passon (Płock) Widzów: 900

Mecz Resovii z Orlętami miał być przełomowym dla jednej i drugiej drużyny. Zwycięstwo pozwalało „usadowić się” w grupie drużyn z górnej części tabeli. Na boisku dominowała  twarda walka o każdy metr. Pomimo bardzo niewielu dogodnych okazji jedynego gola zdołali zdobyć miejscowi, dzięki czemu ich przewaga nad Resovią wynosi już 4 punkty.
Już w 3. minucie z lewej strony wrzucił piłkę Dawid Neścior, podając na przeciwległą stronę karnego do Marcina Chyły. Były gracz Górnika Zabrze uderzył mocno z pierwszej piłki, lecz jego strzał był zdecydowanie niecelny. Resovia szybko skontrowała, stwarzając sobie od razu najdogodniejszą okazję w całym spotkaniu. Z prawej strony centrował Sławomir Rozborski i uczynił to tak, że piłka spadła wprost na głowę stojącego 6 metrów przed bramką Jarosława Białka. Pomocnik Resovii strzelił głową, lecz bardzo dobrą interwencją popisał się w tej sytuacji Krzysztof Stężała, wygarniając jeszcze za chwilę piłkę spod nóg próbującego dobijać swój strzał rzeszowianina.
Przyjezdni nie zrazili się zmarnowaną "setką" i nadal z pasją atakowali. W 9. minucie Białek ponownie wystąpił w roli głównej, tym razem uderzając z około 20 metrów obok słupka.  Trzy minuty później z prawej strony z dystansu półgórny strzał oddał Kamil Walaszczyk - piłka minimalnie minęła bramkę. Resovia kontrolowała sytuację, grając bardzo dobrze w środku pola i narzucając Orlętom swoje warunki. Sił i animuszu rzeszowianom starczyło na około 20 minut. W 20 minucie, po dłuższej przerwie, na przedpole gości przedostali się gospodarze. Strzał głową Neściora nie mógł w żaden sposób zagrozić Marcinowi Pietryce, lecz był to pierwszy sygnał, że mecz się wyrównuje.
Przez kolejne 20 minut na boisku nie działo się właściwie nic godnego uwagi. Obie ekipy walczyły z wielkim zaangażowaniem, lecz nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych. Niemoc w ofensywie próbował dopiero w 40. minucie przełamać Damian Panek - z prawej strony z wolnego wrzucał Rafał Borysiuk, po czym napastnik radzynian uderzył z kilkunastu metrów głową, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Chwilę później z dystansu niecelnie uderzył Krzysztof Butryn, zaś po drugiej stronie boiska niemal identycznie wyglądała próba z 44. minuty w wykonaniu Kamila Walaszczyka. Do przerwy 0:0.

Pierwsze minuty drugiej połowy wyglądały identycznie jak końcówka pierwszej. Obie ekipy walczyły, lecz z kreatywnością w szeregach ofensywnych było już dużo gorzej. W 49. minucie rzut wolny z lewej strony wykonywał Borysiuk, po czym stojący przy krótkim słupku Marek Kusiak wyręczył Pietrykę, wybijając piłkę. Chwilę później w defensywie Orląt powstaje zamieszanie – piłka odbija się kolejno od Artura Iwana i Damiana Pietronia, lecz na szczęście dla miejscowych Stężała jest na posterunku i zagrożenie bramkowe zostaje zażegnane. Kolejnymi próbami w wykonaniu obu drużyn były strzały z dystansu, lecz zarówno ten Bartosza Madei, jak i Rafała Borysiuka zostały wyłapane przez bramkarzy. W 56. minucie w polu karnym gospodarzy znalazł się Jarosław Białek, lecz został w ostatniej chwili zablokowany. Odpowiedź Orląt okazała się piorunująca. Daleki wyrzut z autu wzdłuż linii bocznej boiska, dośrodkowanie i piłka trafiła pod nogi Marcina Chyły, któremu nie pozostaje nic innego jak umieścić ją w siatce. W Radzyniu Orlęta prowadzą 1:0.
Strzelec gola nie mógł cieszyć się zbytnio z bramki. Przy strzale stanął tak nieszczęśliwie, że ze skręconą kostką musiał jeszcze przed wznowieniem gry opuścić boisko. W 63. minucie niewiele zabrakło, by miejscowi podwyższyli wynik. Po wrzucie z autu z lewej strony do piłki minimalnie spóźnił się w polu karnym Krzysztof Butryn. Resovia otrząsnęła się po stracie gola dopiero po około 10 minutach, kiedy to głową uderzał Marek Kusiak. Doświadczony obrońca uczynił to jednak zbyt lekko. Radzynianie odpowiedzieli już minutę później. Wprowadzony na plac gry Bojarczuk mocno wstrzelił piłkę, lecz w "szesnastce" nie zdołał dobrze w nią trafić Neścior. Dwie minuty po tej sytuacji Borysiuk uderzał niecelnie z dystansu. W 74. minucie dużo lepiej wyglądała za to próba z daleka w wykonaniu Witolda Jakubowskiego. Rzeszowianin strzelił mocno i celnie, lecz wprost w rękawice Stężały.
Końcówka spotkania to ataki przyjezdnych, którym jednak wyraźnie brakowało koncepcji na sforsowanie szeregów obronnych gospodarzy. Sporo ożywienia w grę gości wniósł wprowadzony z ławki Jakubowski, ale ani on, ani jego koledzy nie potrafili zagrozić bramce Orląt. Drugiego gola mogli za to zdobyć piłkarze miejscowych. W 86. minucie Rafał Borysiuk wykonywał rzut wolny z linii pola karnego. Jego strzał był minimalnie niecelny.
Resovia przegrała kolejne zawody z serii tych, których nie musiała przegrać. Jeśli w kolejnych meczach napastnicy „pasiaków” nie będą stwarzać sytuacji strzeleckich, to wystarczy jeden błąd dobrze grającej obrony i kolejne spotkania będą również bez punktów.

resoviacy.pl

2008.04.20 | Górnik Łęczna- Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)

56' Szymanek, 92' Nazaruk

Górnik: Wierzchowski, Głowacki, Mazurkiewicz, Karwan, Musuła
, Piesio (84' Sołdecki), Bartoszewicz, Nikitović, Kępa (45' Michalak), Surdykowski (61' Nazaruk), Szymanek (78' Buśkiewicz)
Resovia: Pietryka, Pydych, Kozubek, Kusiak, Szkolnik
, Polak (61' Grabowski), Białek (75' Madeja), Walaszczyk, Piątkowski, Mazurkiewicz, Rozborski (77' Jakubowski)
Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa)  Widzów: 2000 (234 z Rzeszowa)

Na trzech wygranych skończyła się dobra passa Resovii. Piłkarze "pasiaków" musieli uznać wyższość lidera z Łęcznej. Niedosyt jednak pozostał, bo rzeszowianie wcale nie musieli tego meczu przegrać.
Pierwsze 15 minut meczu to ataki gospodarzy. Resoviacy nie pozostawali dłużni i starali się przesuwać grę jak najdalej od swojej bramki. W 4 minucie meczu szansę na zdobycie bramki miał Damian Polak. Niestety efektem tej akcji był jedynie rzut rożny. W 33 minucie strzał Marka Kusiaka pewnie broni Jakub Wierzchowski. W 36 minucie kolejna szansę miał Polak. Strzały resoviaków są zbyt lekkie i sygnalizowane. Minutę przed końcem pierwszej połowy szansy nie wykorzystał napastnik gospodarzy- Surdykowski. Pierwszy kwadrans drugiej połowy to ciągłe ataki gospodarzy. Efektem tego jest gol w 57 minucie meczu. Koronkowa akcja Nikitovica, strzał głową Szymańskiego i gospodarze prowadzą 1:0. W 61 minucie atakujący z piłką Mazurkiewicz upada na polu karnym gospodarzy. Karnego jednak nie było, a napastnik Resovii otrzymuje żółtą kartkę za symulowanie. Defensywa Resovii ma problemy z powstrzymaniem szybkich akcji Górników. W 76 minucie idealną sytuację miał Wiesław Kozubek. Po jego strzale piłka trafia w nogę jednego z zawodników Górnika i ląduje na rzucie rożnym. W 89 minucie z rzutu wolnego próbuje zaskoczyć Wierzchowskiego Kamil Walaszczyk. Jego strzał z 25 metrów jest jednak zbyt lekki. W doliczonym czasie gry gospodarze przeprowadzają szybką kontrę i bramkę na 2-0 strzela Sławomir Nazaruk.
Górnik Łęczna pokazał w meczu, że nieprzypadkowo jest liderem tabeli. Był drużyną dojrzałą i grającą szybką kombinacyjną piłkę. Piłkarze Resovii zagrali nieźle, ale nie potrafili wykorzystać swoich szans. Resovia miała tego dnia w kadrze tylko jednego napastnika, natomiast gospodarzy dysponują najlepszym atakiem w lidze.

 resoviacy.pl

2008.04.16 | Resovia Rzeszów- Łada Biłgoraj 2:0 (1:0)

20' Kusiak, 75' Białek

Resovia: Pietryka, Polak, Kozubek(88' Baran), Kusiak, Szkolnik, Piątkowski, Białek, Walaszczyk, Rozborski, Mazurkiewicz (67' Grabowski), Mościński (23' Oślizło)
Łada: Fokin, Bartecki (76' Skrzypek), Sawczuk, Grzegorczyk, Fulara, Popajewski (54' Sebastianiuk), Farotimi (46' Poleszak), Chomicz, Rutkowski (60' Muszyński), Sadowski, Zarczuk
Sędzia: Daniel Bruczyński (Żywiec) Widzów: 700

Drużyna Resovii wygrała kolejny z rzędu, czwarty mecz. Padający deszcz sprawił, że środowe spotkanie rozegrano w anormalnych warunkach. Murawa stadionu przy ul. Wyspiańskiego przypominała raczej chińskie pola ryżowe i niewiele miała wspólnego z placem do rozgrywania ligowego meczu.
Pierwsi zaatakowali piłkarze gości. W 6 minucie Fulara z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a dobitka Popajewskiego wylądowała na słupku. Od tego momentu warunki gry dyktowali rzeszowianie. Powracający po kontuzji do gry Jarosław Białek dośrodkował z rzutu rożnego idealnie na głowę Marka Kusiaka. Stoperowi Resovii nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki. W 23 minucie meczu boisko opuścić musiał kontuzjowany bohater meczu derbowego ze Stalą- Michał Mościński. Tuż przed przerwą resoviacy mieli szansę na podwyższenie wyniku. Piotr Mazurkiewicz przelobował bramkarza Łady, a piłkę z pustej bramki wybił obrońca gości - Grzegorczyk. W 67 minucie trener rzeszowian musiał dokonac kolejnej zmiany. Urazu doznał drugi napastnik Resovii- Piotr Mazurkiewicz. W 75 minucie meczu swoją pierwszą bramkę dla Resovii strzelił najlepszy na boisku Jarosław Białek. Jego strzał z 17 metrów wylądował w bramce Fokina tuż przy słupku. W drugiej połowie meczu piłkarze Łady tylko raz zagrozili bramce Marcina Pietryki. Wiesław Kozubek fatalnym podaniem przez środek boiska "podarował" gościom okazje do strzelenia gola. Na szczęście dla rzeszowian napastnik Łady nie wykorzystał swojej szansy. W 90 minucie bliski strzelenia bramki na 3-0 był pomocnik Resovii Sławomir Rozborski. Jego strzał był jednak minimalnie niecelny. Zwycięstwo Resovii było w pełni zasłużone. Rzeszowianie mądrze starali się prowadzić grę z dala od własnej bramki i zagrali z większą determinacją.

  resoviacy.pl

2008.04.12 | Avia Świdnik- Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)

10' Rozborski, 50' Mazurkiewicz

Avia: Ryłka, Kleszcz, Pielach, Paździor, Kubiak, Gralewski, Chmielnicki, Pranagal, Orzędowski (55' Chmura), Białek (71' Boniaszczuk), Rusiecki (66' Paluszek)
Resovia: Pietryka, Kusiak, Kozubek, Polak, Szkolnik, Piątkowski, Walaszczyk, Rozborski (68' Jakubowski), Grabowski (63' Białek),  Mościński (79' Oślizło), Mazurkiewicz (85' Pydych)
Sędzia: Marek Bilmin (Białystok)  Widzów: 500

Po zwycięstwach na własnym boisku z Wierną i w Pucharze Polski ze Stalą Rzeszów, resoviacy poszli za ciosem i sięgnęli po pierwszą wyjazdową wygraną. Wlokąca się w ogonie ligowej stawki Avia nie miała nic do powiedzenia.
Gospodarze nie potrafili wymienić dwóch-trzech celnych podań, w czym duża zasługa perfekcyjnie zorganizowanych w defensywie "pasiaków". Goście byli szybsi i bardziej zdeterminowani, zaś Avia w ciągu 90 minut nie stworzyła okazji do strzelenia gola. Resovia szybko ustawiła sobie mecz, zdobywając bramkę po sprytnie rozegranym rzucie rożnym. Kamil Walaszczyk podał do Piotra Mazurkiewicza, ten oddał mu piłkę, która następnie trafiła do Sławomira Rozborskiego. - Obrońcy Avii nie wiedzieli, co się dzieje. Nie pozostawało mi nic innego, jak przymierzyć po długim rogu - opowiadał uradowany strzelec.
Od mocnego uderzenia gości rozpoczęła się też druga połowa meczu. Tym razem podawał Jarosław Piątkowski, Kamil Ryłka nie złapał piłki i Mazurkiewicz, który w środę wbił Stali dwa gole, dopełnił formalności. - Piłka znów odbiła się ode mnie - żartował po meczu napastnik Resovii. - Gram regularnie, dzięki czemu na boisku czuję się coraz pewniej. Szczęście nam ostatnio sprzyja, nie wyobrażam sobie, iż w środę z Ładą mielibyśmy pogubić punkty - dodawał już na poważnie.
W 64 minucie na murawie pojawił się rekonwalescent Jarosław Białek. - W meczu walki nie chcieliśmy ryzykować, więc Jarek zbyt długo sobie nie pograł. Widać po nim ślady kontuzji, jednak zapewniam, że wkrótce stanie się on ważnym punktem drużyny - przekonywał trener rzeszowian Tomasz Tułacz.

   Tomasz Szeliga | Dziennik Polski

2008.04.09 | Resovia Rzeszów- Stal Rzeszów 3:2 po dogr. (1:1) (2:2) 
Puchar Polski

Resovia- Rzeszów- Stal Kwarc System Rzeszów 3:2 (1:1, 2:2)
1-0 Mazurkiewicz 17' 1-1 Kloc 28' 1-2 Majda 46' 2-2 Mazurkiewicz 90', (k), 3-2 Mościński 94'
Resovia: Daniel,  Pydych, Baran, Kozubek, Jakubowski (46' Szkolnik), Piątkowski, Walaszczyk (80' Polak), Grabowski, Oślizło (60' Rozborski),  Mazurkiewicz, Prymula (22' Mościński)
Stal: Giertl, Hus, Rzucidło, Ivan
, Dziedzic, Orlik (58' Jędryas), Kloc (66' Niemczyk), Reiman, Majda (63' Sikorski), Wolański, Udoudo (75' Szymański)
Sędzia: Gerard Żurawski (Mielec) Widzów: ok. 2500

Mimo, że mecze pucharowe na wielu stadionach w kraju traktowane są ulgowo, ten pojedynek elektryzował sportową część Rzeszowa od kilku dni. Liga- ligą, ale derby nawet te pucharowe wygrać trzeba. Kryta trybuna stadionu Resovii na długo przed meczem wypełniła się kibicami w biało-czerwonych szalikach. Tego dnia „na krytej” nie siedział nikt. Wszyscy na stojąco dopingowali rzeszowską Maltę. Nie było ważne czy ktoś jest socjologiem, nauczycielem, koszykarzem czy lekarzem. Nawet jeśli, niektórym fanom "Sovii" przez wzgląd na piastowane stanowisko, czy też wiek nie wypada w dzień powszedni poddawać się emocjom i "zdzierać gardła"- to tego dnia na stadionie Resovii jak najbardziej wypadało.
Od strony sportowej mecz nie stał na wysokim poziomie. Było dużo walki i przypadku, ale emocji też nie brakowało. Resoviacy zagrali w eksperymentalnym składzie w bramce z Wojciechem Danielem, a na środku pomocy z Szymonem Grabowskim. W obronie zabrakło głównego dyrygenta defensywy- Marka Kusiaka.
Pierwszy kwadrans gry to ataki resoviaków, którzy pierwszą połowę grali pod wiatr. W 17 minucie meczu prawą strona boiska przedarł się szybki Krystian Prymula. Jego dośrodkowanie trafia do Piątkowskiego, który uderza w stronę bramki.  Futbolówka trafiła pod nogi Mazurkiewicza, który przytomnie kieruje ja do siatki. Radość na stadionie. Resovia prowadzi 1-0.  Z upływem czasu na boisku coraz groźniej atakują piłkarze Stali. W 22 minucie z boiska musi zejść  kontuzjowany napastnik Resovii Krystian Prymula. W 28 minucie meczu z 30 metrów uderza z wolnego Kloc. Piłka po dotknięciu Mazurkiewicza zmienia kierunek lotu i ląduje w bramce Resovii tuż przy słupku. Do przerwy remis 1-1. Dwie minuty po przerwie kolejna groźna wrzutka z rzutu wolnego. Obrońca Resovii, popełnia fatalny błąd podbijając piłkę, którą pewnie złapać miał bramkarz „pasiaków”. Nieporozumienie resoviaków wykorzystuje Krzysztof Majda i jest 1-2 dla Stali. W 80 minucie z boiska schodzi kontuzjowany rozgrywający Resovii Kamil Walaszczyk.
Do 88 minuty meczu na boisku dzieje się niewiele. Mnożą się faule, a nierówna murawa boiska przeszkadza piłkarzom w rozegraniu piłki. Na dwie minuty przed przewidywanym gwizdkiem końcowym pomocnik Stali Reiman otrzymuje drugą żółta kartkę i musi opuścić boisko. Resovia rusza do rozpaczliwych ataków na bramkę gości. W 90 minucie meczu Damian Polak strzela na bramkę Stali, a piłka trafia w rękę stojącego na polu karnym Dziedzica. Karny dla Resovii, pewnie wykorzystany przez Mazurkiewicza i szał radości na stadionie.
Po 90 minutach meczu remis 2-2. Początek dogrywki to niesamowita walka jednej i drugiej drużyny. Resoviacy mają problem z rozegraniem piłki w środku. Na boisku nie ma już Kamila Walaszczyka, a Szymon Grabowski, który odczuwa trudy meczu nie ma wsparcia u Jarosława Piątkowskiego. 97 minuta meczu Grabowski zagrywa z rzutu wolnego w pole karne Stali. Słowacki bramkarz wybija piłkę pod nogi Michała Mościńskiego. Młody napastnik resoviaków strzałem z bliska strzela swoją pierwszą bramkę dla „pasiaków”. Młody piłkarz pochodzący z Gołdapi sam chyba nie zdawał sobie sprawy jak wiele radości sprawił tym golem rzeszowiakom. 3-2 dla Resovii na boisku, a na trybunie euforia. W drugiej części dogrywki pomocnik Stali Dziedzic kolejny raz zatrzymuje piłkę ręką. Druga żółta kartka i Stal Rzeszów gra w dziewiątkę. Pomimo osłabienia piłkarze Stali atakują i Resovię ratuje poprzeczka. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze pomocnik Resovii Grabowski, ale jego strzał wyłapał słowacki bramkarz drużyny gości. Końcowy gwizdek sędziego i na stadionie Resovii rozbrzmiewa pieśń „To jest nasze miasto, to jest nasz klub...”

 resoviacy.pl

2008.04.05 | Resovia Rzeszów- Wierna Małogoszcz 1:0 (0:0)

31' Piątkowski
Resovia:
Pietryka, Jakubowski, Kozubek
, Baran, Szkolnik, Piątkowski (90' Pydych), Kusiak, Danielak, Rozborski (72' Grabowski), Mościński (72' Oślizło), Mazurkiewicz (72' Prymula)
Wierna: Wróblewski, Piotrowski, Grzyb (86' Trybek), Bień, Kwaśniewski, Stanek, Lniany, Piwowarczyk, Kita (76' Kowalski), Kubicki (89' Hajduk), Kleszcz
Sędzia: Wojciech Sawa (Chełm) Widzów: 800

Osłabiona kadrowo Resovia po meczu walki w deszczu i błocie wygrała pierwszy mecz tej wiosny. Sędzia pokazał aż 9 żółtych kartek, drużyny kończyły spotkanie w dziesiątkę.
Trzy dni przed meczem do kontuzjowanych Jarosława Białka, Bartosza Madei, Konrada Domonia, Damiana Polaka i ukaranego kartkami w Wieliczce Kamila Walaszczyka na listę nieobecnych trafili Michał Bogacz i Maciej Biliński. Obu w tym sezonie już nie zobaczymy. Michał ma problemy ze zdrowiem, "Bilu" odszedł z drużyny, nie godząc się z rolą rezerwowego. Pomoc "pasiaków" przestała istnieć, a trener Tomasz Tułacz dostał do rozwiązania niezłą łamigłówkę.
W środku pola postawił na stopera Marka Kusiaka (doświadczenie) i napastnika Andrzeja Danielaka (umiejętność gry w powietrzu). Na prawą obronę z zadaniami ofensywnymi zawędrował Witold Jakubowski, parę stoperów tworzyli 23-latkowie, w ataku, pierwszy raz zagrali obok siebie Michał Mościński i Piotr Mazurkiewicz. - Nieważne jak, ważne żebyśmy w końcu zdobyli te trzy punkty - zakomunikował szkoleniowiec Resovii.
Wierna kolekcjonuje remisy i dla większości zespołów w tej lidze jest przeciwnikiem wyjątkowo niewdzięcznym. Jednak w Rzeszowie nie zamierzała się wyłącznie bronić, co udowodniła akcja z 5 minuty, gdy po dośrodkowaniu Tomasza Kity, Łukasz Piwowarczyk strzelał w boczną siatkę. Gospodarze odpowiedzieli dopiero po 20 minutach - bardzo aktywny Jakubowski pognał pod pole karne rywali i zacentrował do Kusiaka. Ten jednak potwierdził, że strzelanie goli nie jest jego najmocniejszą stroną. Niemniej resoviacy osiągnęli przewagę i chwilę później pierwszy raz w tej rundzie wpakowali piłkę do siatki. Radość trwałaby krótko, gdyby nie świetna interwencja Marcina Pietryki, który tuż przed przerwą obronił uderzenie Mateusza Kleszcza. - Nasi napastnicy w każdym meczu mają 3-4 sytuacje, ale nie potrafią ich zamienić na gole - nie ukrywał rozczarowania kapitan Wiernej Paweł Bień. - Wyjeżdżamy z Rzeszowa z poczuciem dużego niedosytu. Resovia zdobyła bramkę po przypadkowej akcji. Jej strzelec Jarosław Piątkowski podkreślał wagę pierwszego zwycięstwa. - Wierzę, że ruszymy do przodu. Wierna to niewygodny rywal, graliśmy bez kilku ważnych zawodników, ale poradziliśmy sobie i to cieszy - komentował.
Druga połowa to już walka totalna. Nerwowo nie wytrzymali Danielak i Mariusz Lniany i od 66 minuty grano 10 na 10. Piłkarz Resovii zaprezentował skrajną nieodpowiedzialność - mając już żółtą kartkę z premedytacją kopnął przeciwnika na środku boiska. Krótko po tym zdarzeniu Tułacz dokonał potrójnej zmiany i pod bramką Wiernej znów zaczęło się coś dziać. Rzeszowianie irytowali jednak nieskutecznością. Prym wiódł, nie pierwszy raz tej wiosny, Krystian Prymula. Za zmarnowaną okazję z 72 minuty można go jeszcze rozgrzeszyć (strzelał z kąta), ale to, co zrobił w doliczonym czasie, woła o pomstę. Prymula pędził na bramkę, golkiper Wiernej biorący sekundy wcześniej udział w akcji swojego zespołu, akurat do niej wracał. Wystarczyło strzelić nad nim bądź podać do biegnącego obok Szymona Grabowskiego. Prymula uderzył anemicznie, Tomasz Wróblewski nawet nie musiał się gimnastykować, by złapać futbolówkę. - Zawaliłem na całej linii. Za dużo kombinowałem, gdybym strzelił od razu, byłby gol - bił się w piersi napastnik "pasiaków" - Wygraliśmy, więc jakoś się pozbieram - dodał na zakończenie.
Zanim Prymula zmarnował okazję na 2-0, Wierna rzuciła się do rozpaczliwych ataków, ale pomysł piłkarzy z Małogoszczy na odrobienie strat ograniczał się do strzałów z 30 metrów. Choć raz, po przymiarce Jacka Kubickiego, rzeszowskim kibicom zadrżały serca.

Dziennik Polski

2008.03.29 | Górnik Wieliczka- Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)

75' Skiba
Górnik: Sotnicki, Szymonik, Policht, Świstak, Kubik, Gruszka (46' Skiba), Łukaczyński, Wtorek, Kisiel (78' Kozubowski), Pawłowicz (78' Gawęcki), Leśniowski (56' Nowak)
Resovia: Pietryka, Jakubowski (87' Biliński), Kusiak, Baran, Szkolnik, Piątkowski, Bogacz, Walaszczyk, Rozborski (81' Grabowski), Mościński (71' Danielak), Prymuła (65' Mazurkiewicz)
Sędziował:  Bukowczan  Widzów: 200

Mecz Górnika z Resovią z powodu warunków atmosferycznych niewiele miał wspólnego z czysto piłkarskim widowiskiem. W błotnistych zmaganiach szybciej połapali się rzeszowianie, którzy jeszcze przed przerwą spokojnie powinni zapewnić sobie prowadzenie. Po stałych fragmentach gry mieli aż pięć bliźniaczo podobnych okazji i za każdym razem uparcie posyłali piłkę obok bramki Waldemara Sotnickiego. Gospodarze przebudzili się dopiero w drugiej połowie, a to za sprawą wprowadzonego po przerwie Artura Skiby, który strzelił jedyną bramkę w meczu.
Po akcji Łukasza Nowaka i dośrodkowaniu Macieja Kisiela ładnie skleił sobie piłkę i pewnym strzałem po ziemi pokonał Marcina Pietrykę.
Piłkarze Resovii próbowali jeszcze odmienić losy meczu, ale gospodarze bronili się skutecznie, nie przebierając w środkach, często opóźniali grę, a znając okolice stadionu jak własną kieszeń, wybijali piłkę tam, skąd rywalom najtrudniej było ją przynieść. - Cieszymy się ze zwycięstwa, ale drużynie Resovii muszę pogratulować naprawdę dobrej postawy. Rozmawiałem zaraz po meczu z zawodnikami i zgodnie stwierdziliśmy, że z tak poukładanym zespołem jeszcze nie graliśmy - mówił po meczu trener Górnika Robert Kasperczyk. - Uważam, że przegraliśmy niezasłużenie, bo byliśmy w tym meczu zespołem lepszym. Cały czas stwarzaliśmy sobie sytuacje, których, niestety, nie potrafiliśmy wykorzystać - stwierdził z kolei szkoleniowiec Resovii Tomasz Tułacz.

Gazeta Wyborcza

2008.03.22 | Resovia Rzeszów- Sandecja Nowy Sącz 0:0

Resovia: Pietryka, Baran, Kusiak, Kozubek, Szkolnik,  Piątkowski, Bogacz, Walaszczyk, Rozborski (67' Oślizło), Prymula (77' Biliński), Danielak (54' Mazurkiewicz)
Sandecja: Kozioł, Szczepanik, Frohlich, Szufryn, Polański, Zawiślan (90' Jeżewski), Solotruk (46' Orzechowski
), Owsianka, Rysiewicz (46' Gryźlak), Bania, Piosik (69' Nieć).
Sędzia:  Pożarowszczyk (Lublin) Widzów: 2000

Dwa celne strzały, jedno groźne uderzenie z wolnego i całe mnóstwo dobrych chęci - tak nowa, budowana za duże pieniądze drużyna Resovii przywitała się ze swoimi kibicami. Gospodarze atakowali przez cały mecz, ale czynili to nieporadnie i słabiuteńka Sandecja wywiozła z Rzeszowa punkt. Resovia zamiast piąć się w górę, po dwóch wiosennych kolejkach spadła w tabeli. Do piątego Górnika Wieliczka, z którym przyjdzie się jej mierzyć w ten weekend, traci już 8 punktów. Początek meczu nie zapowiadał smutnego końca. Resoviacy równo z gwizdkiem ostro natarli i już po 120 sekundach mieli szansę na gola. Marek Kusiak źle złożył się jednak do "główki" po dośrodkowaniu z wolnego Kamila Walaszczyka i posłał piłkę nad bramką. Minutę później "pasiaki" powinny prowadzić, ale Jarosław Piątkowski tak długo zwlekał ze strzałem, że obrońca Sandecji zdążył go zablokować. Kolejną okazję zaprzepaścił Krystian Prymula. Przyjezdni postraszyli miejscowych tylko raz, w 19 minucie, gdy Krzysztof Piosik urwał się obrońcom, ale brakło mu paru centymetrów, by przymierzyć w bramkę. Na tym emocje w I połowie się skończyły. Sandecja sprawiała przygnębiające wrażenie. Grała mało agresywnie, bojaźliwie, rzadko wychodziła z własnej połowy. Rzeszowianie parli do przodu, jednak nie mieli pomysłu na sforsowanie sądeckiej ściany. Żaden z piłkarzy Resovii nie odważył się wziąć spraw w swoje ręce, ruszyć na przebój, zakończyć akcji strzałem. Najlepszy w drużynie gospodarzy Piątkowski na prawym skrzydle niemiłosiernie ogrywał Pawła Rysiewicza (zmienionego w przerwie), lecz i jego wysiłek szedł na marne. Wprawdzie były piłkarz Zagłębia Sosnowiec w 55 minucie znalazł się przed Markiem Koziołem, ale ten zachował się jak należy. W odpowiednim momencie wyszedł z bramki, skrócił kąt i wybił futbolówkę na róg. To była ostatnia godna uwagi akcja Piątkowskiego.
Poziom meczu z minuty na minutę drastycznie się obniżał, choć resoviacy mieli jeszcze dwie dobre okazje. Pierwszą zmarnował Sławomir Rozborski, który zbyt mocno podał piłkę wychodzącemu na pozycję Prymuli. Następnie sam Prymula kropnął z wolnego z okolicy narożnika pola karnego, futbolówka skozłowała przed bramkarzem Sandecji, który jednak zdołał ją sparować na róg. Ten stały fragment w wykonaniu Resovii był wyjątkiem, bo zagrywana z kornera bądź rzutu wolnego piłka najczęściej trafiała wprost na głowę któregoś z rosłych defensorów Sandecji.
Zespół Jarosława Araszkiewicza miał walczyć wiosną o nową drugą ligę, ale jeśli w następnych meczach będzie grał tak jak w Rzeszowie, niczego nie osiągnie. Sandecja oddała w sobotę jeden celny strzał na bramkę. Zupełnie niegroźny, z rzutu wolnego z 40 metrów. Współpraca Piotra Bani z Piosikiem była żadna, pomocnicy zostawili napastników samym sobie, cofając się pod własne pole karne i angażując głównie w destrukcję.
Obaj trenerzy dokonali po przerwie zmian, ale rezerwowi nie zbawili swoich drużyn. Jeśli Resovia nie znajdzie szybko antidotum na niemoc w ofensywie, spadnie nań lawina krytyki, a w szatni nastąpią podziały. Tak jest zawsze, gdy sprowadzeni do drużyny zawodnicy z zewnątrz nie spełniają oczekiwań kibiców.

TSz | Dziennik Polski

2008.03.16 | Hetman Zamość- Resovia Rzeszów 1:0 (1:0)

9' Wolański
Hetman: Skrzypiec, Sękowski (69' Jaworski), Tomasik, Wolański, Chałas, Cieciura, Bartos (14' Kiema), Migalewski, Piotrowicz, Turczyn, Nakoulma (85' Polniak)
Resovia: Pietryka, Polak (70' Biliński), Kusiak, Bogacz, Szkolnik, Piątkowski, Białek (8' Rozborski), Domoń, Walaszczyk, Prymula, Danielak (76' Mościński)
Sędzia: Robak (Kielce) Widzów: ok. 3000 (280 z Rzeszowa)

I
I trener Resovii Bogusław Pacanowski: Nie byliśmy dzisiaj zespołem gorszym powiem nawet że w wielu elementach lepszym od Hetmana. Zasłużylismy dzisiaj conajmniej na remis.

Jedna bramka, czerwona kartka i aż dziesięć żółtych. Do tego walki kibiców na koronie stadionu, a na murawie polowanie na nogi.
Inauguracja trzecioligowej wiosny w Zamościu wypadła nader interesująco. Dla zamojskich fanów, którzy przed pierwszym gwizdkiem musieli przeżyć najazd pseudokibiców Resovii, litości nie mieli również piłkarze. Spotkanie z rzeszowianami ociekało grą na faul. Boiskowe wydarzenia zupełnie wymknęły się kieleckiemu arbitrowi spod kontroli. "Grę w kości” zaczął w siódmej minucie Łukasz Sękowski, który swoim ostrym wejściem przedwcześnie odesłał do szatni Jarosława Białka. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. W drugiej połowie również popularny "Sęko” powędrował do szatni z grymasem bólu. Z kolei po bezmyślnym wejściu Jarosława Piątkowskiego na nodze Dawida Bartosa pojawiły się... 23 szwy.
Pierwszy cios wyprowadziła Resovia. Z prawej strony urwał się Konrad Domoń, dynamicznie wjechał w pole karne i uderzył mocno z dziesięciu metrów. Jakub Skrzypiec zdołał sparować piłkę przed siebie, a próbę dobitki rzeszowskich napastników wyjaśnili defensorzy Hetmana. Gospodarze hokejowym wybiciem wyekspediowali piłkę na połowę rywali i wywalczyli stały fragment gry, który przyniósł im powodzenie. Dawid Bartos w swoim stylu wrzucił piłkę w pole karne, a całość sfinalizował głową stoper Wojciech Wolański. W kolejnej akcji, celnie lecz zbyt lekko dla Marcina Pietryki, uderzał Prejuce Nakoulma.
Polowanie na nogi rywali trwało w najlepsze również po zmianie stron. W 52 min, za bezmyślny atak w zupełnie niegroźnej sytuacji, drugie "żółtko” obejrzał Serge Kiema. Dla Resovii mógł to być przełomowy moment spotkania. Podopieczni trenera Tomasza Tułacza zdołali w końcu narzucić gospodarzom swój styl gry. Jednak jednostajne oskrzydlające ataki z wprawą kasowali Tomasz Tomasik i Wojciech Wolański. Najlepsze okazje do wyrównania nadarzyły się w 59 i 62 minucie. Najpierw Kamil Walaszczyk potężnie huknął z 30 m, ale Skrzypiec zdołał wybronić. Później Piątkowski objechał dwóch obrońców i wyłożył Domoniowi, który z pięciu metrów posłał futbolówkę w nogi nadbiegającego obrońcy. Piłkę meczową miał za to na nodze Marek Piotrowicz, jednak uderzył nieczysto i uderzył tuż obok słupka. Klasą samą dla siebie był już Krystian Prymula, który biegnąc od 30 metra samotnie, pozwolił Jakubowi Cieciurze na dogonienie się i zablokowanie strzału.

Dziennik Wschodni

2008.03.08 | Elektorciepłownia Rzeszów- Resovia 0:3 vo        Puchar Polski

Kłopoty z boiskiem sprawiły, że gospodarz meczu drużyna Elektrociepłowni Rzeszów zrezygnowała z organizacji spotkania. Walkower 0:3 na korzyść Resovii Rzeszów.

resoviacy.pl

 

 


























































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































 

| ... do strony głównej |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by