|
2009.06.18 | Resovia Rzeszów - Sokół Nisko 9:0 (4:0)
| Puchar Polski (rewanż)
|
2'
Pydych, 11' 63' 68' Piątkowski, 13' (k) Walaszczyk, 35' Kozubek, 55' 81'
Jakubowski, 78' Warchoł
Resovia:
Pietryka, Pydych, Kozubek, Bogacz, Szkolnik, Walaszczyk, Fryc (54' Jakubowski),
Piątkowski, Domoń (54' Madeja) , Kamiński (54' Szalacha), Korab (46' Warchoł)
Sokół: Osipa, Wojtak D. (62' Drabik), Woźniak, Orliński, Niemiec (62'
Pławiak), Nowak A., Tabaka (62' Szewc), Sałek, Świąder, Snios, Nowak M. (62'
Wlizło)
Sędzia: Jacek Zygmunt (Jarosław), Widzów: 500
Piłkarze
Resovii zakończyli sezon piłkarski zdobyciem podwójnej korony, czyli mistrzostwa
ligi lubelsko- podkarpackiej i Wojewódzkiego Pucharu Polski. Do pucharowego
rewanżu rzeszowianie podeszli z całą powagą i kolejny raz rozgromili
czwartoligowców z Niska.
Już w 2 minucie swoją pierwszą bramkę w barwach Resovii strzelił Rafał Pydych.
Obrońca „pasiaków” ze stażem 48 meczów w „biało-czerwonej” koszulce, wykorzystał
podanie z rzutu rożnego i ładnym strzałem w długi róg pokonał Tomasza Osipę.
W 11 minucie wynik meczu podwyższył najlepszy tego dnia na boisku Jarosław
Piątkowski. Na stadionie Resovii nie ucichły jeszcze brawa po drugiej bramce, a
w polu karnym faulowany został Kamil Walaszczyk. Rzut karny wykorzystał
technicznym strzałem sam poszkodowany i na zegarze stadionowym 3:0. Pomimo
wysokiego prowadzenia resoviacy nie zwalniali tempa meczu, a efektowną grą
chcieli podziękować kibicom za wsparcie w meczach ligowych. W 21 minucie meczu
idealne podanie od Oskara Fryca zmarnował Konrad Domoń, który spudłował z 7
metrów. Na boisku widoczna była zdecydowana przewaga piłkarzy Resovii i kolejne
bramki były tylko kwestią czasu. Na bramkę numer 4 kibice czekali do 35 minuty.
Z rzutu rożnego dośrodkował Kamil Walaszczyk i atomowym uderzeniem z główki
swoją 14-tą bramkę dla Resovii strzela nie kto inny jak... Wiesław Kozubek. Dla
środkowego obrońcy „pasiaków” pierwszy mecz w przyszłym sezonie będzie
jubileuszowym, setnym meczem ligowym w Resovii.
W 43 minucie po jednej z nielicznych akcji gości sędzia odgwizdał „spalony”. W
drugiej połowie meczu trener Tułacz dokonał zmian wprowadzając czterech
piłkarzy, w tym dwóch z drużyny rezerw. W 54 minucie wynik na 5:0 podwyższył
wprowadzony minutę wcześniej – Witold Jakubowski. W 63 minucie meczu w
klasycznej sytuacji „sam na sam z bramkarzem” znalazł się Jarosław Piątkowski,
który podwyższył wynik na 6:0. Ten sam zawodnik w 70 minucie strzelił swoja
trzecią bramkę w tym meczu. Nawet przy wyniku 7:0 resoviacy nie zwalniali tempa
gry. Większość swoich akcji „biało-czerwoni” przeprowadzali skrzydłami i
okazało się to skuteczną metodą na czwartoligowców z Niska. W 77 minucie
zamieszanie podbramkowe wykorzystał wychowanek Resovii Warchoł, który strzałem
z 5 metrów podwyższył wynik na 8:0. Kilka minut później ten sam zawodnik padł
faulowany w polu karnym i wynik z rzutu karnego ustalił na 9:0 Witold
Jakubowski.
Po meczu piłkarze odebrali z rąk działaczy OZPN okazały puchar i medale za awans
do II ligi. |
resoviacy.pl |
2009.06.16 | Sokół Nisko - Resovia Rzeszów 2:6 (2:4)
| Puchar Polski
|
22'
Drabik, 28' Szewc - 4' 37' 74' Kamiński, 10' Korab, 15' Kusiak, 74' Jakubowski
Sokół: Osipa, Wojtak R. (57' Orliński), Pławiak,
Drabik, Wojtak D. (46' Nowak A.), Szewc, Lebioda, Tabaka (60' Sałek P.), Skiba,
Frankiewicz (46' Nowak M.), Kaczmarczyk
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Bogacz, Szkolnik, Piątkowski, Fryc
(75' Cygnar), Domoń, Walaszczyk (66' Jakubowski), Korab, Kamiński
Sędzia: Stęchły (Jarosław), Widzów: 200
Po kwadransie gry Resovia wygrywała już 3-0 i
wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem ambitni niżanie nie dali za wygraną i
cierpliwie szukali swojej szansy. Ich ambicja została szybko nagrodzona, bo po
bramkach Drabika i Szewca zrobiło się 2-3. Bramkowego kontaktu nie udało się
jednak długo utrzymać, bo jeszcze przed przerwą swoje drugie trafienie zaliczył
Kamiński. Po zmianie stron gospodarze nie mieli już nic do powiedzenia.
Resoviacy natomiast wpisali się na listę strzelców jeszcze dwukrotnie i to w
odstępie kilkudziesięciu sekund. Najpierw z dystansu huknął Jakubowski, a za
chwilę gapiostwo obrońców raz jeszcze bezlitośnie wykorzystał Kamiński.
|
P.Pyrkosz, Super Nowości |
2009.06.06 | Stal Kraśnik - Resovia Rzeszów 0:2 (0:0)
|
49' 74'
Kamiński
Stal Kraśnik:
K.Beszczyński, D.Beszczyński, Ręba (78' Bijak, 85' Gołębiowski), Stadnicki,
Wojtysiak, Pacek (73' Słoniewski), Drozd, Gutek, Iwanowicz, Dudek (63' Nowak),
Dydo
Resovia: Król, Pydych, Kozubek, Baran, Szkolnik (61' Bogacz), Turczyn
(75' Pietrucha), Domoń, Cygnar (67' Fryc), Walaszczyk, Kamiński, Danielak (81'
Madeja)
Sędzia: Śledź (Biała Podlaska), Widzów: 500
Przyjazd świeżo upieczonego drugoligowca nie wyciągnął
kibiców Stali z domów, na stadionie więcej było fanów Resovii i piłkarze
lidera mogli się poczuć, jak u siebie. Po meczu znów stracili koszulki. -
Wszystko pięknie, tylko w czym my teraz zagramy przeciwko Sokołowi Nisko w
Pucharze Polski? Nie mamy już koszulek w pasy ani żółtego, wyjazdowego
kompletu - uśmiechał się kierownik drużyny z Rzeszowa Leszek Mucha. Pierwsze
spotkanie w Nisku 16 czerwca, rewanż dwa dni później. Do rozgrywek centralnych
kwalifikuje się tylko zwycięzca.
Resoviacy wygrali zasłużenie. Już do przerwy powinni prowadzić, lecz Andrzej
Danielak, Rafał Turczyn i Piotr Kamiński świetnych okazji nie potrafili
zamienić na gole. Po zmianie stron "Kamyk" potwierdził jednak, że ze
skutecznością w tej rundzie jest za pan brat. Najpierw trafił do siatki w
ekwilibrystyczny sposób, potem w swoim stylu, strzelając po ziemi w dalszy
róg. Najlepszą sytuację dla gospodarzy zmarnował w 60 min Marceli Pacek.
Strzelał z ostrego kąta, Tomasz Król wybił piłkę na róg. |
TSz, Dziennik Polski |
2009.06.03 | Sokół Sieniawa - Resovia Rzeszów 1:2 (0:1) |
Puchar Polski
|
88' Wróbel
- 38' (k) Danielak, 54' Grabowski
Sokół:
Pokrywka, Czopik (46' Kowalczyk), Macina, Bodzioch (67' Gleń),
Krawiec, Kulpa (58' Socha), Boczarski, Karwacki (74' Szczepański), Padiasek,
Fedak, Wróbel
Resovia: Pietryka, Pietrucha, Bogacz, Baran, Jakubowski, Korab (76'
Wiktor), Madeja (56' Barłowski), Fryc, Grabowski, Danielak
(53' Kruczek), Warchoł (46' Szalacha)
Sędzia: Złotek (Gorzyce). Widzów 400
W drugim półfinale PP na szczeblu wojewódzkim
niespodzianki nie było. Resovia uporała się z Sokołem Sieniawa i może już być
pewna udziału w rozgrywkach centralnych.
Potyczka obu zespołów była słabym widowiskiem. O pierwszej odsłonie można
powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. W tym okresie gry jedyny celny strzał w
wykonaniu przyjezdnych, okazał się skuteczny. W polu karnym Macina sfaulował
Danielaka i sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość skutecznie egzekwując rzut
karny.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, chociaż sytuacji podbramkowych
stworzonych przez oba zespoły było nieco więcej. Już w 54. min świeżo
wprowadzony na plac gry Kruczek, dokładnie podał do Grabowskiego, a ten z
strzałem z 18 m pokonał Pokrywkę. Od tego momentu gra toczyła się w środkowej
strefie boiska i na kolejną bramkę kibice musieli czekać do 88. min. Wtedy to,
przed polem karnym Resovii, Wróbel ograł jednego z rywali i płaskim strzałem
zdobył bramkę kontaktową. Odpowiedź Resovii mogła być błyskawiczna. Kilka sekund
później Barłowski uderzył z dystansu, ale piłka odbiła się od słupka i wyszła w
pole. W końcówce bliski wpisania się na listę strzelców był Kruczek, ale jego
mocny strzał, na raty obronił Pokrywka. |
Henryk Majcher, Super Nowości |
2009.05.30 | Resovia Rzeszów - Tomasovia Tomaszów Lubelski
0:0
|
Resovia: Król, Kozubek, Kusiak,
Baran, Szkolnik, Pydych (80' Fryc), Domoń, Cygnar (55' Madeja), Walaszczyk (89'
Jakubowski), Kamiński (75' Danielak), Turczyn
Tomasovia: Bartoszyk, Banaś, Chwała, Sioma, Myszkowski, Baran, Ciećko,
Wójcik (68' Gozdek), Kasperek (70' Zatorski), Pacholarz, Wawryca (60,
Raczkiewicz)
Sędzia: Żurawski (Mielec), Widzów: 1000 Druga
liga, druga liga, Resovia! - krzyczał na środku boiska lider rzeszowian Marek
Kusiak. Uradowani kibice zabrali mu koszulkę, a potem wręczyli szampana. Innych
piłkarzy spotkało to samo, trener Tomasz Tułacz na konferencję prasową przyszedł
oblany od stóp do głów. - Może nie będziemy świętować do białego rana, jak w
Barcelonie, ale szybko do domów nie uciekniemy. Nasze żony i dziewczyny są dziś
wyjątkowo wyrozumiałe - żartował bramkarz "pasiaków" Marcin Pietryka.
Resoviakom do postawienia kropki nad "i" brakowało punktu i może z tego powodu
nie oglądaliśmy w sobotę huraganowych ataków na bramkę Tomasovii. Gospodarze
jednak przeważali i powinni strzelić choćby jednego gola. Przed przerwą świetnej
okazji nie wykorzystał Piotr Kamiński, po zmianie stron Kamil Walaszczyk, który
mając przed sobą tylko bramkarza gości, strzelił prosto w niego. Pomocnik
Resovii skutecznością nie błysnął, ale to on był motorem napędowym wszystkich
akcji. W pierwszej połowie uderzył również z wolnego z ponad 30 metrów i Łukasz
Bartoszyk z najwyższym trudem wybił piłkę na róg.
Chwalona wiosną Tomasovia w Rzeszowie nie pokazała niczego szczególnego. Bramce
lidera zagrażała tylko przed przerwą. Najbliższy szczęścia był Tomasz Ciećko, bo
po jego strzale zza linii pola karnego, piłka przeleciała metr od słupka.
Resoviacy nie otrzymają za awans super premii, ale jak stwierdził prezes klubu
Aleksander Bentkowski, będą to "godne pieniądze". W trzeciej lidze rzeszowianie
byli poza konkurencją, teraz poprzeczka idzie jednak w górę. Zmiany są
niezbędne. Resoviacy potrzebują prawego pomocnika i doświadczonego
rozgrywającego. Przydałby się również rasowy napastnik i koniecznie lewy
obrońca. Nie jest tajemnicą, że z drużyny odejdzie 6-7 piłkarzy. W tej grupie
znajdzie się prawdopodobnie Jarosław Piątkowski, a także część nowych
zawodników. Bo z pozyskanych zimą nie zawiedli jedynie Piotr Kamiński i Rafał
Turczyn. |
TSz, Dziennik Polski |
2009.05.27 | Izolator Boguchwała - Resovia Rzeszów 1:0
(1:0)
|
23' Brocki
Izolator: Kwaśny, Kopiec, Iwanowski,
Woźniak,
Szpond,
Bereś (89' Kawa), Sierżęga (67' Kuter), Skiba, Domin,
Bereś
(77' Karwat), Porada
(88' Rusin)
Resovia: Pietryka,
Kozubek, Kusiak, Baran, Szkolnik (45' Pydych), Piątkowski,
Cygnar
(70' Domoń), Fryc, Turczyn, Kamiński (84' Danielak),
Wiktor
Sędzia: Wierdak (Krosno), Widzów: 1500
Resoviacy do awansu
potrzebują jednego punktu. Cel ten mieli osiągnąć w wyjazdowym spotkaniu w
Boguchwale. Niestety determinacja gospodarzy i bezmyślność dwójki piłkarzy
„pasiaków” przyczyniły się do porażki rzeszowian.
Pierwsza połowa meczu należała do gospodarzy. Miejscowi skutecznie rozbijali
ataki Resovii i z czasem opanowali środek boiska. W 15 minucie po strzale głową
Porady piłka przeleciała nad poprzeczką. W 23 minucie Sebastian Brocki
wykorzystał błąd obrony Resovii i strzałem zza pola karnego umieścił piłkę w
bramce gości. Po stracie bramki resoviacy ruszyli do odrabiania strat. Akcje
rzeszowian kończyły się jednak na 16 metrze od bramki Kwaśnego. Przełomowym
okresem meczu okazał się ostatni kwadrans pierwszej połowy. W 31 minucie za
oplucie rywala czerwoną kartkę dostał Jarosław Piątkowski. Tuż przed przerwą
swoją drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Mariusz Wiktor. Tym
razem piłkarz gości łapał za koszulkę wychodzącego z kontrą Krzysztofa Domina.
W drugiej połowie meczu resoviacy zagrali z ogromnym zaangażowaniem. Pomimo
tego, że grali osłabieni brakiem dwóch zawodników – to oni byli stroną
atakującą. Niestety osamotniony w ataku Piotr Kamiński musiał rywalizować z
trzema obrońcami biało- zielonych. W ostatnich 30 minutach meczu roiło się od
fauli, pomyłek sędziowskich i gry na czas. Końcowe minuty były mocno nerwowe.
Resovia atakowała, a miejscowi wybijali piłkę w trybuny.
Ostatecznie gospodarzom udało się utrzymać wynik do końca meczu i 3 punkty
pozostały w Boguchwale. |
resoviacy.pl
|
2009.05.24 | Resovia Rzeszów - Karpaty Krosno 2:0 (0:0)
|
78'
Kamiński, 84' Wiktor
Resovia: Pietryka, Kozubek,
Baran, Kusiak, Pydych (51' Szkolnik),
Walaszczyk
(89' Grabowski), Cygnar (46' Madeja),
Fryc, Turczyn, Kamiński, Danielak (51' Wiktor)
Karpaty: Korbecki, Śliwiński, Gonet, Zych, Włodarski (81' Balasa),
Majcher,
Jurczak, Czaja
(46' Fydrych),
Moroń (67' Ochmański), Bliński,
Macnar
Sędzia: Marek Mirosław (Lublin), Widzów: 1400
Po zwycięstwie nad Karpatami Resovię od II ligi dzieli tylko punkt. Regionalne
derby nie stały jednak na wysokim poziomie. Honor meczu uratowały dwie ładne
bramki.
Wzajemne wąchanie trwało niecały kwadrans. W 17 minucie piłka znalazła się w
bramce Pietryki, ale sędziowie słusznie gola nie uznali, bo Lech Czaja był na
spalonym.
Zainteresowany tak protestował, że ujrzał żółtą kartkę. W odpowiedzi gospodarze
pogrozili krośnianom przed ich polem karnym, ale strzału na bramkę nie oddali.
Dopiero Kamil Walaszczyk zatrudnił Marcina Korbeckiego, ale uderzenia z rzutu
wolnego (27 i 41 min.) i z dystansu (30 min.), bramkarz gości musiał to obronić,
bo strzały były zbyt lekkie.
W 42 minucie z dystansu uderzał jeszcze Zych, ale niecelnie. Resovia powinna
prowadzić do przerwy, ale po świetnym nagraniu Walaszczyka, uderzenie
Kamińskiego złapała Korbacki.
Po wznowieniu gry gorąco zrobiło się na polu karnym gospodarzy. Rafał Turczyn w
ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Macieja Bilińskiego.
Na rewanż ze strony Resovii kibice czekali aż do 75 minuty, Bartosz Madeja
idealnie obsłużył Turczyna, ale ten przegrał pojedynek sam na sam z Korbeckim.
Za chwilę Marek Kusiak strzelał z ostrego kąta, znów lepszy był Korbecki.
W końcu Turczyn do spółki z Kamińskim kilkoma podaniami rozklepali krośnieńską
defensywę. Akcję wykończył ten drugi, precyzyjnym strzałem z 12 metrów. Goście
ruszyli do przodu i zapomnieli o obronie.
Walaszczyk prostopadłą piłką uruchomił Kamińskiego, a ten dograł do
wprowadzonego Mariusza Wiktora, który technicznym strzałem umieścił futbolówkę w
sieci. |
Tomasz Leyko, Nowiny |
2009.05.20 | Resovia Rzeszów - Wisłoka Dębica 2:1
(0:0) | Puchar Polski
|
66'
Wiktor, 91' Korab - 92' Zołotar
Resovia: Król, Szkolnik, Baran, Bogacz,
Jakubowski (66' Walaszczyk), Domoń, Grabowski, Madeja, Tyrkało (64' Kamiński),
Kruczek (45' Pietrucha), Wiktor (80' Korab)
Wisłoka: Dydo, Bielatowicz, Konrad (77' Piłat), Pyskaty, Zych (46'
Zołotar), Barycza (46' Grębowski), Kędzior, Mądro (60' M. Kantor), Kalita,
Mariusz Wolański, D. Kantor
Sędzia: Wnuk (Leżajsk), Widzów: 600 Po
raz kolejny okazało się, że resoviacy w ostatnim okresie mają patent na Wisłokę.
Tym razem drużyny spotkały się w meczu pucharowym i na zawodnikach nie ciążyła
tak duża presja jaką odczuwają w meczach ligowych. W pierwszej połowie meczu
przewagę posiadali gospodarze, ale to „biało- zieloni” mieli lepsze sytuacje do
strzelenia bramki. Już w 4 minucie groźnie strzelał na bramkę Króla jeden z
najlepszych strzelców ligi Dariusz Kantor. Tymczasem szarże napastników Resovii
Kruczka i Wiktora kończyły się przeważnie na 16 metrze. W 29 minucie swoją
kolejną szansę zaprzepaścił Dariusz Kantor. Jego uderzenie nogami obronił Król,
a dobitkę Baryczy na linii bramkowej zatrzymał Szkolnik. Rzeszowianie mogli na
prowadzenie wyjść w 40 minucie meczu, kiedy to Mariusz Wiktor przegrał
pojedynek „sam na sam’ z bramkarze Wisłoki. Pierwsza połowa meczu upłynęła pod
znakiem zmarnowanych sytuacji. Po zmianie stron napastnicy zagrali skuteczniej.
Pierwszy na listę strzelców wpisał się Mariusz Wiktor, który sprytnie
przelobował bramkarza gości. W doliczonym czasie gry pomocnik Resovii Kamil
Walaszczyk popędził lewym skrzydłem i wyłożył dokładną piłkę Łukaszowi Korabowi.
Napastnik Resovii strzałem w długi róg podwyższył wynik na 2:0. Chwilę później
goście zdobyli bramkę kontaktową, za sprawą Zołotara, ale losów meczu nie
zdołali już odwrócić.
Po meczu kapitan Resovii, Szymon Grabowski odebrał okazały puchar okręgu z rąk
Tadeusza Kuliga, prezesa OZPN Rzeszów.
Mecze Resovii z dębicką Wisłoką mają swoją 99 - letnią historię i można je
zaliczyć do podkarpackich klasyków piłkarskich. Po pierwszym historycznym meczu
Wisłoki z Resovią w 1910 roku, lokalna prasa wskazywała główny problem Resovii:
„ Brak odpowiedniego boiska jest przeszkodą dalszego rozwoju pod względem gry.”
Niestety po 99 latach niewiele się zmieniło w tym zakresie i po raz kolejny
można napisać to samo zdanie. Murawa na stadionie przy ul. Wyspiańskiego jest w
fatalnym stanie. |
resoviacy.pl
|
2009.05.17 | Orlęta Radzyń Podlaski - Resovia Rzeszów 0:4
(0:3)
|
5'(k)
39'(k) Walaszczyk, 44' Cygnar, 50' Danielak
Orlęta:
Stężała, Jakubiec, Dypa, Gmur (46' Krasuski), Ptaszyński, Kępa,
Leszkiewicz, Borysiuk, Bednarczyk (46' Ślusarczyk), Tarkowski, Wołek (68'
Jędruszczak)
Resovia: Pietryka, Pydych, Baran, Kusiak,
Kozubek, Turczyn, Cygnar (86' Madeja), Fryc, Walaszczyk (77' Jakubowski),
Kamiński (59' Kruczek), Danielak (68' Wiktor)
Sędziował: Pastusiak (Lublin),
Widzów: 400
Pięć minut potrzebowała Resovia, aby strzelić gola
najsłabszej drużynie rundy rewnżowej. "Pasiaki" zagrały tak jak na lidera
przystało - od początku narzuciły ostre tempo, zepchnęły przeciwnika do
rozpaczliwej obrony, pozawalając Marcinowi Pietryce cieszyć się... majowym
słońcem.
Już pierwszy kontakt z piłką rzeszowian mógł się zakończyć ich suksecem, ale
Oskar Fryc z bliska nie trafił w bramkę. Potem dwukrotnie w polu karnym faulował
Jakubiec, a Kamil Walaszczyk wymierzał sprawiedliwość. - Za każdym razem strzela
tak samo, po ziemi, przy słupku - relacjonował kierownik Resovii Leszek Mucha.
Ozdobą spotkania było jednak trafienie Pawła Cygnara, który uderzył z półobrotu
tak precyzyjnie, iż piłka wylądowała w okienku bramki Orląt. Kibicom w Radzyniu
przypomniał się Andrzej Danielak, kat Orląt z jesiennego spotkania w Rzeszowie.
Różnica klasy, a może dwóch, powodowała, że bramkarz gości tylko raz zmuszony
był do interwencji. Piłki jednak nie dotknął, bo po "główce" Wołka w 67 minucie,
poszybowała ona obok słupka. |
Dziennik Polski |
2009.05.09 | Resovia Rzeszów - Spartakus Szarowola 0:0
|
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Baran, Pydych, Turczyn (77' Jakubowski), Cygnar (68' Domoń), Fryc, Walaszczyk,
Kamiński (72' Wiktor), Danielak (46' Tyrkalo)
Spartakus: Melenychenko, Hrestha, Hryhyshyn, Beza, Husakovskyy,
Raisha (64' Horzow), Syvyi, Shafranskyy,
Iwanicki (68' Orzechowski), Mykhalchuk, Deva
Sędzia: Małodziński (Mielec), Widzów: 800
Tak, jak w rundzie jesiennej Resovia ani nie strzeliła Spartakusowi gola, ani
nie straciła. Znacznie bliżej zwycięstwa był jednak lider z Rzeszowa.
Ekipa z Szarowoli pokazała jednak, że nie przez przypadek "kosi” wiosną punkty -
razem z sobotnim uzbierała w rewanżach już 17. Goście udowodnili, że na
nierównej murawie stadionu przy ul. Wyspiańskiego tak zwana "gra dołem” jest
możliwa - chwilami sprawnie operowali piłką, wymieniali wiele podań, zapędzali
się na połowę naszej drużyny. Nie mieli jednak pomysłu na rozmontowanie
defensywy lidera. W prawdziwych opałach Marcin Pietryka był raz, gdy tuż po
przerwie z woleja strzelał Jacek Iwanicki. Do bramki było z 10 metrów, na
szczęście napastnik gości huknął nad poprzeczką.
Resovia najlepszy okres w I połowie zanotowała między 26 a 31 minutą. Najpierw
po wolnym Kamila Walaszczyka i przepuszczeniu piłki przez Wiesława Kozubka z
bliska główkował Andrzej Danielak. Zaskoczony napastnik Resovii nie miał czasu
na dokładną przymiarkę i trafił obok celu. Po minucie powinno być 1-0, ale Piotr
Kamiński w sytuacji sam na sam uderzył piłkę na zbyt wysokim pułapie i trafił w
okolice pierwszego pietra.
Ten sam gracz za moment zwiódł Noberta Bezę, po przebiegnięciu 30 metrów wyłożył
"skórę” Walaszczykowi, ale pan Kamil źle ją przyjął i skończyło się na strzale w
obrońcę.
Zaraz po zmianie stron ucierpiał Marcin Pietryka, gdy wygarnął piłkę spod nóg
Bezy. Potem szansę zmarnował wspomniany Iwanicki i przez kwadrans niewiele się
działo. Resovia czekała cierpliwie na okazję i w 64. min okazję wypracował
Walaszczyk - wyłożył futbolówkę Kamińskiemu - ten jednak nie miał dnia -
strzelił nieczysto.
Później nasz zespół wykonał serią wrzutek z wolnych lub z rzutów rożnych i 78.
min minut znów zapachniało bramką. Po rogu Walaszczyka z kilku metrów główkował
Marek Kusiak. Uderzył dobrze, ale niepewny bramkarz gości miał farta -
instynktownie obronił.
Potem szanse miał Walaszczyk, chytrze strzelał Witold Jakubowski, w końcu po
kolejnej centrze uderzał Wiesław Kozubek, kibice krzyknęli "jeeest”, ale piłka
zatrzymała się w tłoku tuż przed linia bramkową i za nic nie chciała wpaść do
"sieci”. |
Tomasz Ryzner, Nowiny |
2009.05.06 |
Wisłoka
Dębica - Resovia Rzeszów 2:3 (1:0)
|
31' Kalita, 90' D.Kantor - 61' Kusiak, 67'
Kamiński, 91' Walaszczyk
Wisłoka: Dydo, Pyskaty (64' Mariusz Wolański),
Pokrywka, Konrad, Michał Wolański (53' Bielatowicz), Zołotar (87' Grębowski),
Kędzior, Wolak,
Kalita, S. Kantor,
D. Kantor
Resovia:
Król,
Kozubek, Kusiak, Baran, Szkolnik, Piątkowski (46' Cygnar), Danielak (82'
Kruczek), Walaszczyk, Turczyn,
Wiktor (46' Fryc),
Kamiński (88' Madeja)
Sędzia: Pastusiak (Lublin),
Widzów: 900
Rzeszowianie zdobyli 3 punkty w niezwykle dramatycznym meczu i
powiększyli przewagę nad Stalą do 8 punktów. Wiadomo było, że mecz w Dębicy nie
będzie należał do łatwych. Wisłoka doznała pierwszej porażki na własnym boisku
od 16 maja 2008 roku.
Piłkarze obu drużyn wystawili swoich kibiców
na ciężką próbę. Początek meczu upłynął pod znakiem optycznej przewagi
gospodarzy. Swoją szansę na bramkę zmarnował Zołotar, który przegrał pojedynek z
Królem. Z czasem coraz pewniej grali piłkarze „pasiaków” i to oni uzyskali
przewagę na boisku. Pomimo tego pierwszą bramkę zdobyli gospodarze. W 31 minucie
po efektownym strzale Dariusza Kantora piłka trafiła w słupek, a równie
efektowną i tym razem skuteczną dobitką popisał się Kalita. Do przerwy 1-0 dla
gospodarzy.
Rzeszowianie na drugą połowę wyszli w zmienionym ustawieniu. W środku pomocy
pojawili się Cygnar i Fryc, a na ławkę powędrowali Piątkowski i Wiktor.
Resoviacy zagrali z większą determinacją. Walczyli o piłkę już na połowie
gospodarzy i szybko okazało się, ze to jest sposób na Wisłokę. W 61 minucie
padła bramka wyrównująca. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, głową strzelił Marek
Kusiak. 6 minut później akcję Andrzeja Danielaka zakończył piotr Kamiński i
rzeszowianie cieszyli się z kolejnej bramki.
Jednak gospodarze mieli w swoich szeregach Dariusza Kantora jednego z
najlepszych strzelców ligi. Wychowanek Wisłoki w 90 min popisał się
fantastycznym strzałem z rzutu wolnego z 25 metrów, po którym Król musiał
wyciągnąć piłkę z siatki. Minutę później fatalny błąd na wagę punktu popełnił w
polu karnym Adrian Konrad. Obrońca gospodarzy nie zauważył atakującego Kamila
Walaszczyka i po stracie piłki „podciął” piłkarza Resovii. Sędziemu nie
pozostało nic innego jak odgwizdać rzut karny w 91 minucie meczu. Kibicom
Resovii przypomniała się sytuacja z meczu Resovia – Hutnik Kraków rozegranego w
ubiegłym sezonie. Wówczas przy stanie 2-2 rzutu karnego w 91 minucie nie
wykorzystał Piotr Mazurkiewicz. Tym razem wykonawcą miał być sam poszkodowany.
Pomocnik Resovii wykorzystał rzut karny, ale piłka do bramki wpadła dopiero po
dobitce. 3-2 dla Resovii, a gospodarze nie wytrzymali presji i mecz zakończył
się ogólną bijatyką na boisku. Za wydarzenia pozasportowe ukarani zostali
czerwonymi kartkami bramkarz Resovii – Król i pomocnik Wisłoki – Wolak. Limit
zmian w kadrze Resovii został wykorzystany wcześniej i na ostatnią minutę w
bramce Resovii stanął obrońca - Marek Kusiak. |
resoviacy.pl
|
2009.05.03 | Orlęta Łuków - Resovia Rzeszów 0:1 (0:0)
|
75'
Danielak
Orlęta: Olszewski, M.Szewczak,
Grula, Janicki, Wryk, Wróbel (80’ Purzycki), Rodak, Skrzymowski,
Marciniak (65’ Aleksandrowicz), Dziewulski, Gaj
Resovia: Król, Kozubek, Baran, Kusiak,
Pydych,
Piątkowski, Cygnar (75’ Tyrkało), Danielak
(85’ Fryc), Walaszczyk, Kamiński (75’ Kruczek), Wiktor (68’ Korab)
Sędzia: Pawlak (Chełm), Widzów: 600
Resovii w Łukowie lekko nie było, ale też lider mógł wygrać
znacznie wyżej. – Pierwszy raz od dłuższego czasu muszę ponarzekać na
skuteczność moich zawodników. Na gola czekaliśmy 78 minut, a powinniśmy
prowadzić już przed przerwą. Piotrek Kamiński skiksował, Jarkowi Piątkowskiemu
bramkarz Orląt „wyciągnął” piłkę z okienka – opowiadał trener „pasiaków”
Tomasz Tułacz. Cztery dni wcześniej, podczas meczu ze Stalą Rzeszów Andrzej
Olszewski też spisywał się rewelacyjnie. Trudno się zresztą dziwić. 34 – letni
dziś bramkarz to były zawodnik Śląska Wrocław, Jagiellonii Białystok i rezerwowy
golkiper Legii Warszawa z czasów gry tej drużyny w Lidze Mistrzów.
W drugiej połowie Olszewski nie dał się pokonać Mariuszowi Wiktorowi ani
Piątkowskiemu. Skapitulował dopiero po strzale z bliska Andrzeja Danielaka,
który znalazł się w dobrej sytuacji po dalekim wrzucie piłki z autu przez
Wiesława Kozubka.
W końcówce Łukasz Korab trafił poprzeczkę. – Być może uniknęlibyśmy nerwów,
gdyby sędzia prowadził mecz jak należy. Należały się nam karne za faule na
Pawle Cygnarze i Kozubku. Obrońca Orląt ściągnął z Wieśka prawie całą koszulkę
– irytował się szkoleniowiec rzeszowian.
Szefowie Resovii poszli drużynie na rękę i lider przyjechał do Łukowa już w
sobotę wieczorem. Ekipa zamieszkała w ośrodku „Zimna Woda” . – Mieliśmy
rozruch, rano lekki trening. To minizgrupowanie było nam bardzo potrzebne.
Chcieliśmy się wyciszyć i maksymalnie zmobilizować po nieudanym spotkaniu z Ładą
– mówił Tomasz Tułacz. |
TSz, Dziennik Polski |
2009.04.29 | Resovia Rzeszów - Łada Biłgoraj 3:2 (0:2)
|
46'
Wiktor, 63' Walaszczyk (k), 75' Kamiński - 6' Blicharz, 25' Skrzypek (k)
Resovia: Król, Szkolnik ,
Baran, Kusiak, Pydych, Jakubowski (26' Tyrkało), Cygnar, Madeja
(26' Wiktor), Walaszczyk, Kamiński (85' Grabowski), Turczyn (46' Danielak)
Łada: Paczos (48' Kozak), Komosa,
Kasiak,
Skrzypek, Krzyszkowski, Sawczuk, Bubiłek, Onkiewicz, Fulara, Blicharz (85'
Garbacz), Myszka
Sędzia: Jagieła (Krosno), Widzów: 600 Piłkarze Łady przyjechali do Rzeszowa bez kilku zawodników z podstawowego
składu. Zabrakło piłkarzy z Ukrainy (Fokin, Tymczyszyn, Dowhoszyja), z którymi
rozwiązano kontrakty. Z powodu kontuzji nie mógł wystąpić najgroźniejszy snajper
drużyny gości - Zarczuk. Te osłabienia kadrowe i miejsca drużyn w tabeli
pozornie wskazywać miały na łatwe zwycięstwo "pasiaków".
Tymczasem, w przedmeczowej prasie lokalnej spekulowano na temat poderbowej formy
piłkarzy Resovii. Przypominano ubiegłoroczny kryzys, który nastąpił po wygranym
meczu derbowym. To, że obawy dziennikarzy nie były bezpodstawne okazało się już
w 6 minucie meczu. Podaniem ze środka boiska uruchomiony został Tomasz Blicharz,
który w sytuacji "sam na sam" nie dał szans na obronę bramkarzowi Resovii. 1-0
dla gości. Rzeszowianie grali bardzo nerwowo i przede wszystkim niedokładnie. W
24 minucie sędzia odgwizdał rzut karny dla gości za faul na Myszce. Z
"jedenastki" na 2-0 podwyższył Skrzypek i na stadionie zapachniało sensacją.
Po drugiej bramce trener "pasiaków" dokonał zmian w składzie. Resoviacy
zaatakowali odważniej , ale ich dośrodkowania skutecznie "czyścił" obrońca gości
Kasiak.
W pierwszej połowie meczu resoviacy zagrali fatalnie. W drugiej części spotkania
lider trzeciej ligi zagrał z większą determinacją. Przyniosło to efekt już w 46
minucie meczu. Po dośrodkowaniu Kamila Walaszczyka, zamieszanie podbramkowe
wykorzystał Mariusz Wiktor, który głową (plecami?) zdobył bramkę kontaktową. W
48 minucie meczu nastąpiła zmiana w bramce gości. Kontuzjowanego Paczosa
zastąpił Kozak. Piłkarze Łady główne siły skierowali do obrony własnego
przedpola i oczekiwali na kontrataki. Rzeszowianie z upływem minut przyspieszyli
grę. Przełomowym momentem meczu była 62 minuta. W polu karnym upadł faulowany
Paweł Cygnar i sędzia odgwizdał rzut karny dla Resovii. Jedenastkę wykorzystał
stały egzekutor Kamil Walaszczyk. Resoviacy, aby walczyć o pełną pulę musieli
podjąć ryzyko i zwiększyć nakład sił w ofensywie. Tym samym ryzykowali
odsłonięcie własnej bramki. W 63 minucie popisową interwencją wykazał się Tomasz
Król, który uratował gospodarzy przed utratą kolejnego gola z kontrataku. Dwie
minuty później piłka po strzale Wiktora ląduje w bramce Łady, ale sędzia
odgwizduje faul na Kasiaku. W 75 minucie meczu Piotr Kamiński przy
ewidentnym błędzie defensorów Łady przelobował Kozaka i Resovia zdobyła
zwycięską bramkę. Piłkarze gości mecz kończyli w 10, ponieważ druga żółtą i w
konsekwencji czerwoną kartką został ukarany najlepszy piłkarz wśród gości -
Andrzej Kasiak.
Ostatnie 15 minut meczu to seria niewykorzystanych sytuacji Resovii. W 75
minucie z przewrotki w słupek trafił Kamiński. Minutę później strzał
Walaszczyka wybija z pustej bramki Sawczuk. Grająca w dziesiątkę drużyna Łady
nie mogła zagrozić już gospodarzom i ostatecznie rzeszowianie wygrali 3:2.
|
resoviacy.pl
|
2009.04.26 | Resovia Rzeszów - Stal Kwarcsystem Rzeszów
3:0 (1:0)
|
23'
Kusiak, 82' Kamiński, 89' Wiktor
Resovia: Król, Pydych, Kozubek,
Kusiak, Szkolnik, Piątkowski, Cygnar (80' Danielak), Madeja
(75' Jakubowski), Walaszczyk,
Kamiński (90' Baran), Turczyn (85' Wiktor).
Stal: Nalepa, Solecki, Duda, Tomasik, Hus (86' Mazur), Majda (60' Sonko),
Cieślik
(80' Wójcik), Reiman, Krauze, Gryboś, Udoudo (80' Jędryas)
Sędzia: Śledź (Biała Podlaska), Widzów: 5000
Wszystko w tym sezonie można powiedzieć o Resovii, ale nie to, że nie potrafi
grać ze Stalą. Swoją rywalkę zza miedzy punktuje niczym wytrawny bokser. Nawet w
meczach takich, jak wczoraj, gdy przez dłuższy czas pachniało remisem.
Stal znajduje się na najlepszej drodze, by nabawić się resoviackiego kompleksu.
W pięciu ostatnich spotkaniach z "pasiakami" (wliczając mecze Pucharu Polski)
poniosła cztery porażki. Po raz enty dała sobie wbić gola po rzucie rożnym.
Kamil Walaszczyk nie od razu zacentrował w pole karne. Uczynił to po krótkiej
wymianie podań z Rafałem Turczynem. Wystarczyło, aby zmusić obronę Stali do
pomyłki. Piłka spadła pod nogi Marka Kusiaka, który takich okazji nie marnuje.
Resovia na gola zasłużyła, bo bardziej chciała go strzelić. Piotr Kamiński
próbował przewrotką, Jarosław Piątkowski z dystansu, Kamil Walaszczyk trafił w
boczną siatkę. Goście nie potrafili ułożyć sobie gry, ale w 44 minucie, po
świetnie wyprowadzonej kontrze, powinni remisować. Ireneusz Gryboś zacentrował
na drugi koniec pola karnego, piłkę głową - po koźle - uderzył Emmanuel Udoudo,
ale jeszcze efektowniejszą paradą popisał się Tomasz Król. - Jak mówi trener
Tułacz, to była obrona na pytajnika. Zamknąłem oczy, wzbiłem się w powietrze,
instynktownie wyciągnąłem ręce - opowiadał o całej sytuacji bramkarz Resovii.
Król ma umiejętności i fart. Gdy występuje, lider wygrywa bez straty gola.
Wiosną zdarzyło się to już po raz trzeci. Szczęście w derbach bramkarzowi
Resovii dopisało zaraz po przerwie, gdy Krzysztof Majda posłał 30-metrowego loba.
Piłka spadła na siatkę tuż za poprzeczką. - Nawet nie chcę myśleć co by było,
gdybym przepuścił taki strzał. Kibice by mi tego nie darowali. W szatni też bym
się nasłuchał. W 59 minucie Król poradził sobie z przyzwoitym strzałem z wolnego
Wojciecha Reimana, potem wyciągnął się jak struna, przenosząc nad bramką piłkę
po rykoszecie od własnego obrońcy.
Stal przycisnęła i przez dobre pół godziny dyktowała warunki. Jednak raziła
nieskutecznością. Niecelnie główkował Karol Cieślik, a Udoudo tak długo
przymierzał się do uderzenia, że został zablokowany.
Jak się zachowywać pod bramką przeciwnika, pokazali resoviacy. Na 2-0 podwyższył
Piotr Kamiński po pięknej akcji Witolda Jakubowskiego, jednego z dwóch
wychowanków "pasiaków" występujących we wczorajszym meczu. Wynik ustalił Mariusz
Wiktor, zaledwie 30 sekund po pojawieniu się na murawie. Dla napastnika Resovii
była to 9 bramka w sezonie i pierwsza zdobyta w trzeciej lidze od 22 września
2008 roku. Czyli od zakończenia...jesiennych derbów.
Wbrew temu, co twierdzą piłkarze i trenerzy, wczorajsze spotkanie
najprawdopodobniej przesądzi o zajęciu pierwszego miejsca i bezpośrednim awansie
do drugiej ligi. Resovia znów odskoczyła od rywali, a w zanadrzu ma zaległe
spotkanie z Wisłoką. Stal traci do lidera 3 punkty. Tyle samo wynosi jej
przewaga nad trzecią w tabeli Avią, która rozegrała mecz mniej.
|
Tomasz Szeliga, Dziennik Polski |
2009.04.11 | Resovia Rzeszów - Unia Nowa Sarzyna 1:0 (1:0)
|
23' Kozubek
Resovia: Król, Szkolnik,
Kusiak, Kozubek, Pydych,
Piątkowski (63' Jakubowski), Cygnar (42' Bogacz),
Walaszczyk,
Turczyn, Kamiński (90' Wiktor),
Kruczek (63' Tyrkało)
Unia: Ząbczyk, Łuczak, Bartnik, Gaca,
Mierzwa,
Oślizło, Gap (84' Micek), Szafran (72' Telka), Wtorek, Brusik,
Bednarz (46' Radawiec).
Sędzia: Mrozowski (Lublin), Widzów: 800
We wtorek w meczu pucharowym otworzył wynik i miał wielki
wkład w pokonanie Stali Rzeszów 2-0 na jej boisku. W wielką sobotę Wiesław
Kozubek znów był wielki.
Stoper Resovii niemal skopiował wyczyn z derbów - po wywalczeniu rogu przez swój
zespół powędrował na pole karne rywali, tam idealnie nabiegł na piłkę, a różnica
była tylko taka, że w spotkaniu przeciw Stali musiał się schylić, by trafić do
celu, a tym razem strzelał z wysokiego pułapu.
Był to pierwszy celny strzał na bramkę Unii. Gospodarze w tym momencie wyrównali
rachunki za jesienny mecz, który przegrali 0-1. Można było oczekiwać, że lider
na jednym trafieniu nie poprzestanie, ale "pasiakom” gra kleiła się średnio;
szukali szans przy stałych fragmentach gry, próbowali akcji skrzydłami, jednak
obrońcy gości potrafili wychodzić z opresji.
Najbardziej golem na 2-0 zapachniało w 72. minucie, gdy Resovia wyszła z kontrą
aż pięciu na jednego. Niestety, Witalij Tyrkało nie zachował zimnej krwi i
zamiast poszukać lepiej ustawionego kolegi, huknął z kilkunastu metrów, co dało
pozwoliło się wykazać refleksem bramkarzowi Unii.
Pechowcem meczu okazał się Paweł Cygnar , który po starciu z rywalem padł na
murawę i na moment stracił przytomność. Odwieziony karetką zawodnik po przejściu
badań zdecydował się opuścić szpital.
Dzięki zwycięstwu, lider odskoczył od rzeszowskiej Stali na odległość trzech
punktów. |
Tomasz Ryzner, Nowiny |
2009.04.07 | Stal Rzeszów - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1) |
Puchar Polski
|
11' Kozubek, 63' Kruczek
Stal:
Nalepa, Solecki,
Duda,
Tomasik, Hus, Szala (60' Anih), Cieślik,
Reiman,
Krauze, Wójcik (56' Sonko), Gryboś
Resovia: Pietryka,
Pietrucha, Kozubek (87' Pydych), Bogacz, Jakubowski,
Korab,
Grabowski (72' Turczyn), Danielak, Tyrkało (60' Walaszczyk), Wiktor
(46' Madeja), Kruczek
Sędzia: Strzępek (Rzeszów)
Widzów: 2400
Kolejny raz w rzeszowskim
meczu derbowym lepsi okazali się piłkarze Resovii. Mecz zaczął się z
półgodzinnym opóźnieniem. W czasie gdy piłkarze Stali rozgrzewali się na
murawie, autokar z piłkarzami Resovii stał w miejskim korku.
Trener Resovii zastosował pokerowe zagranie i desygnował do gry eksperymentalny
skład. W roli obrońcy zadebiutował pomocnik Witold Jakubowski. W wyjściowej
jedenastce znalazł się Michał Bogacz, który swój ostatni mecz zagrał ponad rok
temu. Ponad dwa lata na swój występ w pierwszej kadrze „pasiaków” czekał obrońca
Marcin Pietrucha.
Przemeblowana została również formacja pomocy, w której zagrało trzech
potencjalnych napastników: Tyrkało, Danielak, Korab. W ataku wystąpił Krzysztof
Kruczek, który ostatnie spotkania ligowe oglądał tylko z trybun. Szybko okazało
się, że każdy z tych piłkarzy był wyjątkowo zmotywowany do gry.
W pierwszych minutach meczu zaatakowali stalowcy. W 9 minucie meczu swojej
szansy na pierwszą bramkę nie wykorzystał Wójcik. Resoviacy odpowiedzieli już w
11 minucie meczu.
Z rzutu rożnego dośrodkował Szymon Grabowski, a bramkę „w swoim stylu” strzelił
Wiesław Kozubek. Po straconej bramce stalowcy przyśpieszyli grę i to oni
częściej byli przy piłce. Z ich ataków jednak niewiele wynikało, a
przeprowadzane akcje kończyły się przeważnie na 16 metrze od bramki resoviaków.
W 25 minucie po błędzie Marcina Pietryki sytuację uratowali obrońcy Resovii, a
strzały Cieślika i Grybosia lądowały obok bramki. W pierwszej połowie
wydarzeniem godnym odnotowania było jeszcze wyrzucenie przez arbitra trenera
Palika na trybuny. Trener piłkarzy Stali został ukarany za nazwanie arbitra
„klarnetem”.
W przerwie trenerzy nie dokonali żadnych zmian. Gra przerywana była częstymi
faulami. Z rzutów wolnych próbowali wyrównać wynik m.in. Duda i Reiman. Ich
strzały były jednak niecelne. Resoviacy odpowiedzieli w 63 minucie meczu
przeprowadzając klasyczny kontratak. Kamil Walaszczyk przechwycił piłkę w środku
pola, przebiegł około 30 metrów i idealnie dograł do niepilnowanego Krzysztofa
Kruczka. Wychowanek Resovii wykorzystał swoją szansę i podwyższył wynik na 2:0.
Później gra toczyła się przeważnie w środku boiska. Stalowcy próbowali strzelić
kontaktową bramkę. Najlepsze okazje miał do tego Sonko. Za pierwszym razem
minimalnie nie trafił w bramkę, a później jego strzał obronił Marcin Pietryka. W
80 minucie drugie żółte i w konsekwencji czerwone kartki otrzymali Cieślik i
Korab. Zespoły kończyły mecz w dziesiątkę.
Resoviacy odnieśli zasłużone zwycięstwo. Zagrali skutecznie i wykorzystali błędy
rywala. W końcu kibice „pasiaków” zobaczyli swoją drużynę walczącą przez 90
minut. |
resoviacy.pl
|
2009.04.05 | Orzeł Przeworsk - Resovia Rzeszów 0:2 (0:2)
|
13'
Kamiński, 20' Kusiak
Orzeł: Kurosz,
Skała,
Łuczyk, Rajzer, Jarosz, Laska, Halejcio (72' Bober), Sierżęga, Wojtas (66'
Szymański), Kocur, Boratyn (82' Łański)
Resovia: Król, Pydych, Kusiak, Kozubek,
Szkolnik, Piątkowski (33' Jakubowski), Madeja, Cygnar, Walaszczyk (90' Korab),
Kamiński (89' Kruczek), Turczyn (86' Wiktor)
Sędzia: Krężałek (Krosno), Widzów: 1000
Niedzielna konfrontacja ligowa na przeworskim
obiekcie sportowym miała ogromne znaczenie nie tylko dla obu ekip, które
ostatnio nie rozpieszczały swoich kibiców, ale też dla szkoleniowców drużyn.
Porażka dla każdego z nich mogła oznaczać pożegnanie z posadą.
Doskonale zdawali sobie sprawę z tego główni
aktorzy tego piłkarskiego spektaklu, którzy zaczęli mecz w dosyć szybkim tempie,
ale grali nerwowo i było sporo niedokładności. Jako pierwsi swój rytm gry
złapali resoviacy. Najpierw Kusiak w tylko sobie wiadomy sposób z najbliższej
odległości trafił w nogi Kurosza. Zdecydowanie lepiej nastawiony celownik miał
Kamiński, który skuteczną główką sfinalizował dośrodkowanie Turczyna z rzutu
wolnego. W 21. minucie było już właściwie po meczu. Z rzutu wolnego dośrodkował
Walaszczyk, zaś Kusiak głową skierował futbolówkę do bramki. Niespełna 120
sekund później mogło już być 0-3, ale tym razem uderzenie Turczyna z linii pola
karnego zdążyli zablokować miejscowi defensorzy. Do przerwy gospodarze nie
potrafili poważniej zagrozić bramce Króla, a ich akcje przypominały bicie głową
w mur. Bardziej wyrównany przebieg miała druga odsłona spotkania, w której
miejscowi na każdy strzał rywala odpowiadali strzałem. Tuż po wznowieniu gry z
bliska w światło bramki nie trafił Cygnar, a w odpowiedzi zaskakujące uderzenie
Wojtasa o centymetry minęło słupek rzeszowskiej bramki. W dalszej fazie
strzelali: Szymański, Kamiński, Madeja i Wiktor, ale piłka nieznacznie mijała
cel, bądź też padała łupem bramkarzy. Kilka minut przed końcowym gwizdkiem
wychodzącego na czystą pozycję Turczyna niezgodnie z przepisami powstrzymywał
poza polem karnym Kurosz. Za to zagranie golkiper Orła ukarany został czerwoną
kartką, zaś jego zespół rzutem wolnym, którego jednak nie wykorzystał
Jakubowski.
|
Henryk Majcher, Super Nowości |
2009.04.01 | Resovia Rzeszów - Avia Świdnik 1:1 (1:1)
|
13'
Kamiński - 22' Białek
Resovia: Pietryka,
Szkolnik, Kusiak, Kozubek, Pydych,
Turczyn, Walaszczyk (70' Madeja), Fryc (65' Wiktor), Piątkowski (82'
Jakubowski), Danielak,
Kamiński (60' Cygnar)
Avia: Styżej, Kleszcz, Grzegorczyk,
Pielach, Kubiak, Gralewski (90' Farotimi), Pranagal, Orzędowski (77' Kamiński),
Rusiecki (69' Popajewski), Boniecki (62' Nowiński), Białek
Sędzia: Żurawski (Mielec), Widzów: 1000
Od początku rundy wiosennej Resovia ma spore problemy ze zdobywaniem
bramek. Wszyscy liczyli, że z Avią nastąpi przełamanie i rzeszowianie
pewnie zwyciężą. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna.
Resovia nie dość, że nie zdobyła trzech punktów, to mogła nawet
przegrać. A wszystko zaczęło się zgodnie z planem...W 13 minucie z
prawej strony boiska dośrodkował Rafała Pydych, piłka minęła Jarosława
Piątkowskiego, ale spadła prosto pod nogi Piotra Kamińskiego, który
strzałem z 6. metrów nie dał szans golkiperowi gości. W tym momencie
wydawało się, że Resovia pójdzie za ciosem i kolejne bramki są tylko
kwestią czasu. Niestety podopieczni Tomasza Tułacza oddali inicjatywę
gościom, którzy co raz groźniej atakowali. Najgorsze stało się w 21
minucie. Pięknym podaniem Krzysztofa Bonieckiego wypuścił Sebastian
Orzędowski, strzał tego pierwszego Marcin Pietryka jeszcze obronił, ale
wobec dobitki niezawodnego Wojciecha Białka był bezradny.
Po przerwie wszyscy spodziewali się frontalnych ataków Resovii i
faktycznie tak drugie 45 minut się zaczęło. Przed idealną okazją stanął
Kamil Walaszczyk, ale uderzając z ok. 10 metrów trafił w stojącego na
linii bramkowej Patryka Grzegorczyka. Szansa przepadła, a jakby tego
było mało drugą żółtą kartkę dostał Andrzej Danielak i rzeszowianie
musieli sobie radzić w "10". Przez całą drugą odsłonę gospodarze
optycznie przeważali, ale nic z tego nie wynikało. Przyjezdni natomiast
groźnie kontrowali i w 57 minucie Białek stanął oko w oko z Pietryką,
ale tym razem to miejscowy bramkarz wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.
Resovia do końca meczu starała się zdobyć upragnioną bramkę, ale jedynym
sposobem były dalekie wrzutki w pole karne, a to przy rosłej defensywie
Avii z góry było skazane na porażkę - Nie takiej gry spodziewałem
się po moim zespole. Niestety moich podopiecznych zżera stres i to on
jest powodem takiej, a nie innej gry. Musimy teraz ochłonąć i wyciągnąć
wnioski oraz popracować nad mentalnością. Jestem zawiedziony, że po
zdobyciu gola oddaliśmy pole rywalowi. Nie tak to miało wyglądać -
mówił po meczu trener Resovii Tomasz Tułacz. |
MB, Dziennik Polski |
2009.03.30 | Górnik II Łęczna - Resovia Rzeszów 0:0
|
Górnik II Łęczna: Żukowski, Tomczyk, Rafalski,
Stefaniuk, Radwański, Jankowski (75' Musuła), Sołdecki
(68' Raczkiewicz), Michalak, Stachyra (46' Osuch), Surdykowski, Grobelny
(82' Zielony)
Resovia: Pietryka, Szkolnik, Kozubek,
Kusiak, Pydych, Turczyn (90' Korab), Walaszczyk, Domoń (31' Cygnar),
Piątkowski,
Wiktor (58' Fryc), Kamiński (87' Tyrkalo)
Sędzia: Pawlak (Chełm) Widzów: 600
Wizyta
lidera zobowiązuje- skład górników w połowie złożony był wczoraj z
piłkarzy znajdujących się w kadrze pierwszoligowego zespołu. Resovia
została zatrzymana, ale narzekać nie powinna. W Łęcznej punkty straci
niejedna drużyna.
Rezerwy Górnika grają systemem 4-3-3, innym niż jesienią. To pomysł
trenera pierwszej drużyny Wojciecha Stawowego, który nie wyobrażał
sobie, że w jednym klubie można szkolić piłkarzy na różne sposoby.
Górnik II nie musi mieć kompleksu prowadzących w lidze rzeszowskich
klubów. Gdyby chciał, mógłby się włączyć do walki o awans. Ale dla
szefów Górnika taki pomysł to nic innego, jak kaprys. W dodatku
kosztowny, co w dzisiejszych czasach nie jest bez znaczenia.
Do składu Resovii wrócił po kartkach Jarosław Piątkowski. Na ławkę
powędrował natomiast Paweł Cygnar. To były jedyne zmiany w porównaniu z
pierwszym meczem „pasiaków” w Mielcu. Już po godzinie Cygnar zrzucił
jednak dres, kontuzji doznał bowiem Konrad Domoń. Fani Resovii
struchleli, wszak Domoń dopiero co wrócił do piłki po długim okresie
rekonwalescencji. – Na szczęście uraz nie wydaje się groźny, choć
mądrzejsi będziemy po poniedziałkowych badaniach – uspokajał godzinę
po meczu kierownik zespołu Leszek Mucha.
Początek spotkania należał do gości. Kilka razy bramkarza Górnika
postraszył Mariusz Wiktor, potem walczono głównie na środku boiska.
Najlepszą okazję dla miejscowych zmarnował tuż przed przerwą Kamil
Stachyra, trafiając w świetnie ustawionego Wiesława Kozubka.
Druga połowa była brzydsza. Piłkarze często padali na murawę, arbiter
sięgał po kartki. W 60 minucie lider wyprowadził akcję – marzenie.
Piątkowski przedarł się prawym skrzydłem i dośrodkował do Piotra
Kamińskiego. Ten jednak posłał piłkę w słupek. |
Tomasz Szeliga, Dziennik Polski |
2009.03.18 | Stal Mielec - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
|
1' Kamiński
Stal Mielec: Witkowski, K. Kołacz, P. Mroziński, Czarny, Getinger
(69' Marynowski),
Wójtowicz, Ryniewicz, Popielarz (78' Bajorek), Sedlaczek, Bierzyński
(59' Faka),
Pruchnik (81' Łętocha)
Resovia: Pietryka, Szkolnik, Kusiak, Kozubek, Pydych, Cygnar (88'
Fryc), Domoń, Walaszczyk, Turczyn (90' Grabowski), Kamiński (60' Tyrkało),
Wiktor (84' Korab)
Sędzia: Wierdak (Krosno), Widzów: 1500 (414 z Rzeszowa)
Rzeszowianie osiągnęli cel, ale swoją grą
nie zachwycili. Duży wpływ na grę piłkarzy miały warunki pogodowe.
Porywisty wiatr i przenikliwe zimno nie nastrajały piłkarzy do
rozgrywania koronkowych akcji. Dużo było walki w środku boiska, ale
celnych strzałów na bramki jak na lekarstwo.
Wynik meczu rozstrzygnięty został już w pierwszej minucie meczu.
Debiutant w kadrze „pasiaków”, Paweł Cygnar dośrodkował z rzutu wolnego,
a piłkę odbitą od poprzeczki skierował do bramki głową Piotr Kamiński
(również debiutujący w Resovii). Do przerwy rzeszowianie zdecydowanie
przeważali na boisku, ale z ich akcji niewiele wychodziło. Mielczanie
ustępowali „biało- czerwonym” warunkami fizycznymi, ale grali z ogromną
ambicją. W 35 minucie debiutujący w Stali Grzegorz Bierzyński źle
uderzył w piłkę i zmarnował swoją szansę na wyrównanie. Była to jedna z
nielicznych sytuacji strzeleckich gospodarzy w pierwszej połowie.
Po przerwie gra się zaostrzyła. Swoich sił próbowali gospodarze, ale
kompletnie nie radzili sobie z filarami rzeszowskiej defensywy: Markiem
Kusiakiem i Wiesławem Kozubkiem. W drugiej linii „pasiaków” na
wyróżnienie zasłużył przebojowy Rafał Turczyn. Akcja mielczan 60 minuty
zakończyła się odgwizdaniem spalonego. Rzeszowianie zrewanżowali się
minutę później minimalnie niecelnym strzałem Domonia. Resoviacy
próbowali jeszcze podwyższyć wynik w końcowych fragmentach gry, ale ich
dośrodkowania najczęściej wyłapywał bramkarz gospodarzy Witkowski.
|
resoviacy.pl
|
|
|