|
2009.11.21 | Resovia Rzeszów - Świt Nowy Dwór Maz. 1:1
(1:0)
|
20' Kusiak
(k) - 47' Gmitrzuk
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik, Zawiślan,
Walaszczyk, Fryc, Piątkowski, Hajduk, Kantor (72' Turczyn)
Świt: Fogler,
Jagodziński, Drwęcki, Gurzęda, Kończyński,
Gmitrzuk,
Enow, Obem
(64' Galicki), Zjawiński (86' Lewicki), Kucharczyk (90' Gołaszewski), Reginis
(79' Zezula)
Sędzia: Płoskonka (Tarnów), Widzów: 1600
Po meczu obie strony czuły niedosyt, ale zdecydowanie bardziej gracze Resovii
mieli prawo pluć sobie w brodę. Rzeszowianie grali otwartą piłkę, powinni
strzelić kilka goli z akcji. Zdobyli jednego, z wątpliwego karnego.
Marek Kusiak ustawił piłkę na 11 metrze, zmylił Bartłomieja Foglera i lekkim,
strzałem ulokował piłkę w siatce obok słupka. Resovia nabrała wiatru w żagle,
atakowała, jednak w 32. min miała tonę szczęścia, gdy Obem od niechcenia
przymierzył sprzed szesnastki; piłka trafiła w słupek, przeleciała za plecami
Marcina Pietryki, który w porę się pozbierał i obronił dobitkę Dariusza
Zjawińskiegio. Od początku swego 14 gola w sezonie szukał Sebastian Hajduk.
Za pierwszym razem (36) po podaniu Rafała Zawiślana uderzał z bliska, ale Fogler
wyszedł z bramki, skrócił kąt i nie było mowy, aby futbolówka znalazła drogę do
siatki. Za to w 45. powinno być 2-0. Najpierw kapitalnym strzałem z około 30
metrów popisał się Kamil Walaszczyk, cofający się Fogler z trudem sparował piłkę
na poprzeczkę, ale dobitka nadbiegającego Hajduka wydawała się formalnością.
Niestety, ku rozpaczy kibiców "Hajdi” uderzył z paru metrów nieczysto i okazję
diabli wzięli.
Druga połowa rozpoczęła się dla miejscowych najgorzej, jak to tylko możliwe –
Reginis przedłużył głową wrzut z autu i piłką dotarła do stojącego,
niepilnowanego na 5 metrze Adama Gmitrzuka. Ren przyjął ją na pierś podbił i
głową wpakował do siatki obok interweniującego Pietryki.
Zbita z tropu Resovia dochodziła do siebie kilka minut, po czym znów "siadła” na
rywalu. Problem w tym, że nie był to dzień rzeszowian. Przeważali, ale grali
nerwowo, często na siłę forsowali strzały z dystansu, szukali gola życia.
Gospodarze stawiali na akcje oskrzydlające. Było ich multum, jednak mocne, ostro
bite dośrodkowania na pole karne nie udawały się naszym piłkarzom za często.
Oczywiście okazje do bramek się pojawiały. Hajduk celował z półobrotu, Kantor
huknął niewiele nad poprzeczką, Walaszczyk postraszył Foglera z wolnego, a
Zawiślan wypalił po nodze obrońcy tuż przy słupku. Przewaga Resovii była albo
wyraźna albo przygniatającą.
Świt, do soboty jeszcze lider, nastawił się tylko na kontry, które nie
przyniosły mu już żadnej okazji. Niestety, napór pasiaków też nie dał efektu.
Grający na czas goście dowieźli remis do ostatniego gwizdka. |
T. Ryzner, Nowiny |
2009.11.07 | OKS Stomil Olsztyn - Resovia Rzeszów 0:2
(0:1)
|
8' Hajduk,
60' Kantor
OKS: Ryłka,
Stefanowicz, Aziewicz, Sendrowski, Podhorodecki, Koprucki, Filipek (58'
Szostek), Alancewicz, Suchocki
(82' Falkowski), Łukasik,
Miłkowski (64' Spychała)
Resovia: Pietryka, Turczyn, Kozubek,
Bogacz, Szkolnik, Zawiślan
(89' Pietrucha), Fryc (65' Morawski), Walaszczyk, Piątkowski, Hajduk (87'
Łanucha), Kantor (75' Kamiński)
Sędzia: Aluszyk (Szczecin), Widzów: 800
Piękny sen Resovii trwa i doprawdy szkoda, iż
przed nami ostatni w tym roku mecz o punkty - ze Świtem. Rozpędzeni rzeszowianie
zaaplikowali w Olsztynie gospodarzom dwa gole, choć mogli dwa razy tyle. Wyniki
18. kolejki ułożyły się tak szczęśliwie, iż "pasiaki" tracą do lidera z
Niecieczy już tylko 4 punkty!
Resovia jest niepokonana od dwunastu spotkań, Sebastian Hajduk z 14
trafieniami znajduje się na czele listy strzelców, defensywa rzeszowian należy
do najlepszych w lidze, ale trener Mirosław Hajdo konsekwentnie unika rozmów o
awansie. W Olsztynie, na konferencji prasowej, stwierdził tylko, że zespół jest
bliski zrealizowania celu jakim jest...utrzymanie. Poprawił go szkoleniowiec
gospodarzy Jerzy Budziłek. - Resovia to kandydat do gry na zapleczu
ekstraklasy. Przed przerwą dosłownie nas stłamsiła. Grała daleko od własnej
bramki, agresywnie. Wyszła na boisko po to, żeby wygrać. Moi zawodnicy tak
zdeterminowani nie byli - przyznawał.
"Pasiaki" poradziły sobie bez lidera obrony Marka Kusiaka (kartki),
przemeblowana defensywa praktycznie nie popełniała błędów. Już w 9 minucie
goście przeprowadzili charakterystyczną dla siebie akcję - Rafał Turczyn
uruchomił Rafała Zawiślana, ten dośrodkował na głowę Sebastiana Hajduka, który z
paru metrów wpakował piłkę do siatki. Podwyższył w II połowie, po błędzie
bramkarza gospodarzy, ale też dzięki nieustępliwości Hajduka, Dariusz Kantor. "Hajdi"
uderzył jeszcze tuż obok słupka, a Jarosław Piątkowski...w słupek.
Piłkarze Resovii w dalekim Olsztynie czuli się jak w domu. Co trzeci kibic na
stadionie był bowiem sympatykiem "pasiaków". Fani Resovii do stolicy Warmii i
Mazur wyruszyli w nocy z piątku na sobotę. Do trzech autokarów zapakowało się
170 osób. Atmosfera na trybunach była niemal sielankowa - wszystko z powodu
starej przyjaźni kibiców Resovii i Stomilu. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.10.31 | Wigry Suwałki - Resovia Rzeszów 0:0
|
Wigry: Salik, Makarewicz, Bajko, Rogoziński,
Sadowski (71' Kowalski), Makuszewski, Świerzbinski (76' Radzio), Danilczyk (79'
Drągowski) Chudziński (57' Zils), Lauryn, Ołowniuk
Resovia: Pietryka, Jakubowski, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik,
Piątkowski, Fryc, Morawski, Turczyn (90' Łanucha), Hajduk, Kantor (77' Kamiński)
Sędzia: Kikolski (Płock), Widzów: 800
W meczu
ostatniej kolejki rundy jesiennej resoviacy zremisowali na boisku w Suwałkach
0:0. Na konferencji prasowej obaj trenerzy
podkreślali, że biorąc pod uwagę wydarzenia na boisku są zadowoleni z podziału
punktów.
Zbigniew Kaczmarek
trener gospodarzy i były piłkarz francuskiego Auxerre o grze Resovii wypowiadał
się w samych superlatywach. Nie inaczej było w przypadku trenera rzeszowian.
Mirosław Hajdo podkreślał, że zespoły zagrały dobre spotkanie, a podział punktów
nie krzywdzi żadnej z drużyn.
W kadrze Resovii zabrakło pokutujących za kartki Kozubka, Walaszczyka i
Zawiślana. Pomimo tego, że w ostatnich meczach były to postacie kluczowe, to w
roli zmienników bardzo dobrze zaprezentowali się Jakubowski, Morawski i Turczyn.
Biało-czerwoni od początku meczu pokazali, że przyjechali do Suwałk po 3 punkty.
Przez pierwsze 20 minut to rzeszowianie przeważali na boisku, ale z biegiem
czasu również miejscowi zaczęli zagrażać bramce Marcina Pietryki.
W 29. Minucie meczu Świerzbiński strzałem z półobrotu próbował zaskoczyć
bramkarza Resovii. Na szczęście dla gości piłka po strzale z półobrotu trafiła w
słupek. W drugiej połowie resoviacy pokazali, że na boisku w Suwałkach czują się
bardzo pewnie i stwarzali sobie idealne sytuacje bramkowe. W 50. Minucie strzał
z dystansu odbił bramkarz gospodarzy, a dobitka Dariusza Kantora była na tyle
nieskuteczna, że piłka potoczyła się wzdłuż bramki. W 61. minucie w sytuacji
„sam na sam” znaleźli się najlepszy strzelec ligi Sebastian Hajduk i bardzo
dobrze broniący tego dnia bramkarz gospodarzy – Salik. Niestety napastnikowi
Resovii nie udało się przechytrzyć rywala, który popisał się niezłym refleksem i
wybił piłkę nogami. Suwalczanie postraszyli piłkarzy Resovii jeszcze w 67.
minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bajko popisał się strzałem głową.
Piłka na szczęście dla rzeszowian wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką.
Obie drużyny przeprowadziły jeszcze po kilka składnych akcji, ale dobrze
broniący tego dnia bramkarze zachowali czyste konta.
Punkt zdobyty w Suwałkach pozwolił Resovii wspiąć się na wysokie 5. miejsce w
tabeli i przedłużyć ciąg meczów bez porażki do jedenastu.
Mecz z Wigrami był ostatnim w rundzie jesiennej, ale drugoligowcy nie kończą
jeszcze boiskowych zmagań, rozegrają bowiem awansem dwie kolejki z rundy
wiosennej. |
resoviacy.pl |
2009.10.23 | Resovia Rzeszów - Okocimski KS Brzesko 3:0
(1:0)
|
29' 88' Zawiślan,
77' Piątkowski
Resovia: Pietryka, Kozubek,
Kusiak,
Bogacz, Szkolnik, Turczyn, Walaszczyk,
Fryc (74' Morawski), Piątkowski (90' Jakubowski), Kantor (90' Łanucha), Zawiślan
Okocimski: Libera, Szymonik, Policht,
Cegliński, Czerwiński (77' Wawryka), Rupa (46' Darmochwał),
Kozieł, Jagła, Krzak
(63' Kostecki), Jarosz (59' Kisiel),
Popiela
Sędzia: Chudy (Zabrze), Widzów: 1100
Resovia nie zwalnia tempa – w
przedostatniej kolejce I rundy zrewanżowała się „piwoszom” za porażkę w Pucharze
Polski (0:2) i wyprzedziła ich w tabeli.
Rzeszowianie wygrali wysoko, pomimo braku w ataku Sebastiana Hajduka i Piotra
Kamińskiego. Godnie ich zastąpił przesunięty do ataku Rafał Zawiślan oraz
Dariusz Kantor. Pierwszy pokazał żelazne płuca, szarpał na całej szerokości
boiska, co przyniosło znakomity efekt. Drugi, niby niewidoczny, miał jednak
ogromy wpływ na wynik – zaliczył asysty i podanie otwierające.
Mecz łatwy dla gospodarzy nie był, choć wynik sugeruje coś innego. – Nie
poszło gładko to jedno z trudniejszych spotkań jakie rozegraliśmy u siebie –
oceniał Mirosław Hajdo, coach rzeszowian. – Zawodnicy czują już w kościach
trudy sezonu.
Gol nr 1 padł po... pierwszym strzale Resovii w światło bramki Okocimskiego.
Zawiślan pociągnął lewą stroną, wykorzystał bierność Rafała Ceglińskiego i z
ostrego kąta, lekkim, za to dokładnym strzałem wycelował na długi słupek.
Kompletnie zaskoczony Tomasz Libera jedynie odprowadził piłkę wzrokiem.
- Uderzyłem słabszą lewą nogą i przyznaję, nie spodziewałem się za bardzo, że
wyjdzie z tego gol – przyznał snajper „pasiaków”, który skończył z bojkotem
mediów.
Po zmianie stron goście szybko mogli wyrównać, na szczęście po strzale Daniela
Polichta piłkę sprzed linii wybił Piotr Szkolnik. Okocimski nie rezygnował,
częściej niż przed przerwą gościli na połowie miejscowych, ale „pasiaki” nie
popełniały gaf w tyłach i spokojnie czekały na zadanie drugiego ciosu. Wykonał
go Jarosław Piątkowski, który po świetnym podaniu Kantora potężnym strzałem
dopełnił formalności. W końcówce Kantor podał do nieobstawionego Zawiślana,
który dobił gości.
Nasz zespół wygrał piąty raz z rzędu na swoim boisku, od dziesięciu spotkań
pozostaje niepokonany. Koszty zwycięstwa nad Okocimskim to żółte kartki, które
wyklucza z meczu z Wigrami Suwałki Kamila Walaszczyka, Wiesława Kozubka.i
bohatera meczu Rafała Zawiślana.
- Wiesiek niesłusznie dostał kartkę. Reszta mogła tego uniknąć. Te sprawy
wyjaśnimy sobie we własnym gronie. Tak czy owak, ma kto grać i walczyć o dalsze
punkty – dodał coach Resovii. |
T. Ryzner, Nowiny |
2009.10.17 | Concordia Piotrków Trybunalski - Resovia
Rzeszów 1:2 (1:2)
|
27' Zaor -
39' Kozubek, 45' Zawiślan
Concordia: Towarnicki, Rączka, Karasiak, Okpara, Kukułka (62'
Pietrzak), Wrzesiński, Wiśniewski, Juszkiewicz,
Błachowicz, Zaor, Wolan (79' Bałecki)
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Bogacz,
Szkolnik, Zawiślan, Walaszczyk, Fryc (90' Madeja), Piątkowski, Kamiński(63'
Turczyn), Hajduk
(77' Kantor)
Sędzia: Sawa (Chełm), Widzów: 600 Pierwsze
wyjazdowe zwycięstwo nie przyszło "pasiakom" łatwo. - W pierwszej połowie
graliśmy dobrze, w drugiej - mało konsekwentnie. Powinniśmy szanować piłkę,
tymczasem głupio ją traciliśmy. Przez własne błędy musieliśmy się denerwować
- utyskiwał trener Resovii Mirosław Hajdo.
Gospodarze po zmianie stron mocniej zaatakowali, na szczęście rzeszowianie mieli
w bramce Marcina Pietrykę. - Spisał się na medal. Przy dwóch albo i trzech
interwencjach pokazał dużą klasę - chwalił bramkarza Hajdo.
Broniąca się przed spadkiem Concordia objęła prowadzenie po błędzie Wiesława
Kozubka ogranego w dziecinny sposób przez Mariusza Zaora. Jedenaście minut
później obrońca Resovii zrehabilitował się, pakując głową piłkę do siatki. Nie
bez pomocy zagubionego w akcji bramkarza gospodarzy. Gola na 2-1, jak się potem
okazało zwycięskiego, strzelił natomiast nieskuteczny ostatnio Rafał Zawiślan. -
Od kilku spotkań dochodził do sytuacji, ale w decydujących momentach tracił
głowę. Najczęściej podawał, a przecież w polu karnym nie można być dobrym
kolegą. Trzeba uderzyć i tyle - tłumaczył Mirosław Hajdo. W Piotrkowie
Zawiślan otrzymał podanie od Piotra Kamińskiego i uderzył lepszą lewą nogą bez
namysłu. - Rafał miał jeszcze okazję na drugie trafienie. Gola mógł zdobyć
również Sebastian Hajduk - dodawał trener "pasiaków".
Piłkarze z Rzeszowa czuli się jak w domu, bo trybuny w 90 procentach wypełniły
się sympatykami Resovii i zaprzyjaźnionego z nimi Łódzkiego Klubu Sportowego.
Fani Resovii wybrali się na mecz, mimo, że w czwartek Concordia poinformowała,
iż na remontowany stadion nie będzie wpuszczać zorganizowanych grup kibiców
gości.
W piątkowym starciu z czwartym w tabeli Okocimskim resoviacy będą musieli sobie
radzić bez najlepszych napastników Sebastiana Hajduka i Piotra Kamińskiego. Obaj
odpoczną za kartki otrzymane w Piotrkowie. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.10.10 | Resovia Rzeszów - Sokół Aleksandrów Łódzki
2:0 (1:0)
|
8'
Kozubek, 81' Piątkowski
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik,
Piątkowski (90' Jakubowski), Fryc (84' Morawski), Walaszczyk, Zawiślan,
Kamiński,
Hajduk (78' Turczyn)
Sokół: Sima, Płaczek, Turek,
Ziółkowski, Noga,
Bartos (34' Łagodziński, 85 Kukieła), Białek (75' Sessou), Słyścio, Obi,
Tarkowski, Świętosławski
Sędzia: Gajewski (Kraków),
Widzów: 1500 Resovia
zwyciężyła, choć przez całą drugą połowę grała w dziesiątkę. Dla Sokoła 0-2 to
najniższy wymiar kary. Goście byli najsłabszą drużyną, jaka w tym sezonie
pojawiła się w Rzeszowie.
Sokół potrafi być skuteczny do bólu o czym można się przekonać, zerkając na
tabelę. Zespół z Aleksandrowa Łódzkiego strzelił raptem 6 goli, ale punktów ma
dwa razy więcej od...Stali Sandeco. W sobotę Sokół miał problem z wyprowadzeniem
piłki z własnej połowy, nie był w stanie wymienić dwóch-trzech podań, o
stworzeniu zagrożenia pod bramką Marcina Pietryki nie wspominając. Nieudolność
gości wynikała w dużej mierze z agresywnej gry Resovii, która pracę w defensywie
rozpoczynała od napastników. Sebastian Hajduk biegał niestrudzenie od jednego do
drugiego obrońcy Sokoła, a jeśli jakimś cudem rywale przedostali się w okolice
pola karnego rzeszowian, sytuację wyjaśniał albo Marek
Kusiak, albo Michał Bogacz. Sokół nie zareagował nawet po czerwonej kartce dla
Piotra Kamińskiego. Mało tego - grając w przewadze bronił się rozpaczliwie i
bardzo nieudolnie. Gdyby Piotr Szkolnik miał instynkt egzekutora, a Rafał
Zawiślan celniej podawał do kolegów, "pasiaki" odniosłyby dużo bardziej
efektowne zwycięstwo.
Resovię można zganić właściwie tylko za kolekcjonowanie kartek. Zaledwie jedna z
czterech podyktowana została za faul i dobrze, że trener Mirosław Hajdo nie
zasłaniał się kiepską formą sędziego. - Z Piotrkiem Kamińskim (arbiter
uznał, że chciał wymusić karnego - red.) porozmawiamy we wtorek, nie będę
się nad nim pastwił w obecności dziennikarzy. Kartek "łapiemy" sporo, ale czy to
taki wielki problem? Mecz wyzwala adrenalinę, boisko było śliskie, czasem ciężko
zapanować nad emocjami - tłumaczył.
Pierwszy gol dla Resovii padł w sytuacji, wydawałoby się, zupełnie niegroźnej.
Kamil Walaszczyk posłał piłkę w pole karne Sokoła, jej lot głową przedłużył
Kamiński, a Wiesław Kozubek - również głową - z 8 metrów przelobował źle
ustawionego bramkarza. Ozdobą spotkania było za to trafienie Jarosława
Piątkowskiego. Pomocnik gospodarzy dostrzegł, że bramkarz "pilnuje" bliższego
słupka i posłał piłkę "podcinką" w długi róg. Przy odrobinie szczęścia
trzynastego gola w sezonie mógł zdobyć Hajduk. Po zagraniu Kozubka nie sięgnął
jednak piłki.
Mecz był jednym z punktów trwającej przez cały dzień na stadionie charytatywnej
imprezy "Od resoviaków dla dzieciaków". Zbierano pieniądze dla podkarpackiego
hospicjum dziecięcego. W przerwie spotkania doszło do licytacji pamiątek
sportowych. Aż 1300 zł zapłacił kibic "pasiaków" za koszulkę ŁKS z podpisami
jego piłkarzy. Piłka z autografami zawodników Resovii "poszła" za 250 zł. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.10.03 | GKS Jastrzębie - Resovia Rzeszów 2:2 (0:2)
|
56' 57'
Copik - 27' Kamiński, 32' Piątkowski
GKS: Zarzycki, Chrabąszcz (90' Szwarga),
Wawrzyczek, Gill, Staniek, Miły (46' Kopacz),
Copik, Kukulski, Kostecki, Świerzyński (46' Łaciok),
Jadach (46' Janeczek) Resovia: Pietryka, Kozubek,
Kusiak, Bogacz, Szkolnik, Piątkowski (82' Jakubowski), Fryc (64' Morawski),
Walaszczyk, Zawiślan, Kamiński
(74' Kantor), Hajduk
Sędzia: Pożarowszczyk (Lublin), Widzów: 800
Rozczarowanie i złość malowały się na twarzach piłkarzy
Resovii po końcowym gwizdku arbitra. Rzeszowianie zaprzepaścili ogromną szansę
na odniesienie pierwszego wyjazdowego zwycięstwa. Do 56 minuty grali dobrze w
obronie, w zapasie mieli dwie bramki, ale chyba nie docenili poświęcenia
gospodarzy.
O popsucie nastrojów naszej drużyny zadbał Tomasz Copik, który w kilkadziesiąt
sekund doprowadził do wyrównania! Najpierw wpakował piłkę do siatki w ogromnym
zamieszaniu po rzucie rożnym, potem precyzyjnym strzałem z kilkunastu metrów
zwieńczył dynamiczną akcję Krzysztofa Kukulskiego.
Przed przerwą z goli cieszyli się piłkarze "pasiaków", zwłaszcza Piotr Kamiński,
który chyba wywalczył sobie miejsce w składzie kosztem chimerycznego Dariusza
Kantora. W 27 minucie "Kamyk" kropnął z 25 metrów, a o sile uderzenia niech
świadczy fakt, iż zanim piłka ugrzęzła w siatce, dwukrotnie odbiła się od
poprzeczki. Chwilę później błąd bramkarza Jastrzębia wykorzystał Jarosław
Piątkowski, inny z graczy Resovii balansujący między pierwszą jedenastką a ławką
rezerwowych.
Rzeszowianie grali z rozmachem, a Sebastian Hajduk mógł poprawić swój i tak
imponujący bilans bramkowy. Na początku spotkania posłał piłkę w słupek, przy
stanie 2-0 jego strzał z najwyższym trudem obronił Paweł Zarzycki, w końcówce
snajper Resovii spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Mało tego - po
kapitalnym strzale Kamila Walaszczyka z ponad 30 metrów gospodarzy uratował w 83
minucie słupek! Trzeba jednak przyznać, że w II połowie Marcin Pietryka też miał
co robić, a kibice nie mogli narzekać na nudę. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.09.26 | Resovia
Rzeszów - Stal Rzeszów 3:1 (1:0)
|
42'
Hajduk, 50' Kusiak (k), 79' Walaszczyk - 64' Gryboś
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Bogacz,
Szkolnik,
Zawiślan (60' Piątkowski),
Fryc, Morawski (46' Walaszczyk), Turczyn (90' Łanucha), Kantor
(37' Kamiński), Hajduk
Stal: Wróbel, Hus, Tomasik, Duda, Chałas, Krauze (82' Udoudo),
Kiema,
Kloc, Majda (50' Sikorski), Wójcik,
Gryboś
Sędzia: Ciecierski (Warszawa), Widzów: 4500
Resovia zasłużenie wygrała 41. derby Rzeszowa. Gospodarze w I połowie mieli
wprawdzie chwilami pod górkę, ale przetrzymali je, po czym przeszli do konkretów
pod bramką gości.
Mecz lepiej rozpoczęły "pasiaki” i gdyby Rafał Zawiślan zdecydował się na strzał
z półobrotu mógł otworzyć wynik. Po 10 minutach rozpoczął się najlepszy okres
Stali. Dzięki presingowi przechwytywała wiele piłek, na długie chwile przenosiła
ciężar gry na połowę Resovii. Wiele z tego jednak nie wynikało. Marcin Pietryka
w wielkich opałach nie bywał.
W trudnym momencie Resovia... strzeliła gola. Oskar Fryc posłał wrzutkę za linię
obrońców, Rafał Zawiślan wyszedł w tempo, strzelił wprawdzie w nogi wychodzącego
z bramki Tomasza Wróbla, Sebastian Hajduk dopadł do odbitej futbolówki i
precyzyjnie przymierzył na długi słupek.
A zaraz po rozpoczęciu II połowy stalowcy otrzymali kolejny cios. Szarżującego
Piotra Kamińskiego zatrzymał nieprzepisowo Krzysztof Hus.
Mogę się założyć, że karnego nie było – zarzekał się Czesław Palik, coach Stali,
twierdząc, że boczny sygnalizował spalonego, a faul zdarzył się przed
szesnastką.
Sędzia obejrzał nagranie sytuacji i faul został popełniony na linii pola
karnego. Więc karny raczej był – wyjaśniał popularny "Kamyk”.
Jedenastkę po profesorsku wykonał Marek Kusiak i pewnie trafił do celu obok
słupka.
Stal wróciła do gry. Wojciech Krauze urwał się na prawym skrzydle, dośrodkował
na 5 metr, a Ireneusz Gryboś główką, zwieńczył wszystko główką z pozycji niemal
leżącej. Spodziewane pójście za ciosem stalowców nie nastąpiło. Mając w środku
pola Kamila Walaszczyka, "pasiaki” nie pozwalały się przyprzeć do muru.
Po kilkunastu minutach było po meczu. W roli głównej wystąpił "Wala”, który
popisowo wykonał rzut wolny, nadając piłce solidna rotację.
Stal niby nie rezygnowała, ale jedynie biła głową w mur. Było jasne, że
obowiązujące od roku hasło "Resovia pany”, nadal będzie w Rzeszowie aktualne.
|
T. Ryzner, Nowiny |
2009.09.19 | Start Otwock - Resovia Rzeszów
0:0
|
Start: Bułka, Bobrowski, Karaś, Nowotka, Stańczuk,
Kęsek,
Mazurkiewicz, Herman, (46’ Luke), Sobótka, (59’ Okafor), Kęska, (86’ Choiński),
Bocian
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Benkowski (46’ Fryc), Szkolnik,
Zawiślan, (88’ Łanucha), Bogacz, Morawski, Turczyn, (65’ Piątkowski), Hajduk,
Kantor (46’ Kamiński)
Sędzia: Czyżewski (Olsztyn), Widzów: 800
Resovia zdobyła w sobotę trzeci punkt na wyjeździe. To nie tak miało być,
biorąc pod uwagę, że nasz zespół poza swoim stadionem zdobył do tej pory ledwie
jednego gola. „Pasiaki” punktują poza Rzeszowem, bo nie zawodzą tam w tyłach –
od ponad 300 minut nie straciły gola.
Start do soboty był wiceliderem, ale fakt, iż z 7 wygranych aż 5 odniósł na
wyjeździe nie skazywał naszej drużyny na pożarcie. – Nie wygrywamy u siebie,
bo gramy na kartoflisku. U nas piłka podana po ziemi potrafi się odbić na
wysokość kolan. Dlatego gdy inni marzą o remisie na wyjeździe i trzech punktach
u siebie, my mamy odwrotny plan, musimy wygrywać poza Otwockiem – śmiał się
Dariusz Dźwigała, szkoleniowiec Startu.
Resovia rozpoczęła mecz w Otwocku z Michałem Benkowskim jako stoperem i pierwszy
raz w sezonie z Michałem Bogaczem jako defensywnym pomocnikiem (wrócił na środek
obrony, gdy na boisku pojawił się Oskar Fryc).
Pierwsza połowa nie dostarczyła kibicom za wielu emocji. Mecz toczył się głównie
w środku pola, drużyny miały problem z wypracowaniem okazji do strzelenia gola.
Ciekawiej zrobiło się po zmianie stron. Na początku II odsłony szczęście
dopisało Resovii, kiedy w dogodnej sytuacji spudłował Bocian. Bułka w opałach
znalazł się po rzucie rożnym Resovii i strzale Wiesława Kozubka. Przymiarka nie
była celna, ale piłka spadła pod nogi Piotrowi Kamińskiemu – Strzeliłem, ale
obrońca jeszcze musnął piłkę i ta nie wpadła do siatki – wyjaśniał popularny
„Kamyk”. Swego 12 gola w sezonie mógł zaliczyć Sebastian Hajduk. Po podaniu
Jarosława Piątkowskiego znalazł się przed Bułką, uderzył mocno, ale do szczęścia
brakło kilkunastu centymetrów.
Wcześniej rzeszowianie mieli pretensje do sędziego, szarżującego Rafała Turczyna
w polu karnym w kleszcze wzięło dwóch obrońców Startu. Resovia grała do końca o
trzy punkty, jednak musiała się zadowolić jednym. Po samym meczu goście czuli
pewien niedosyt, jednak obecnie ich myśli krążą tylko wokół derbów Rzeszowa.
Mecz Resovia – Stal Sandeco już w najbliższą sobotę. |
T. Ryzner, Nowiny |
2009.09.16 | Resovia Rzeszów - Jeziorak Iława 3:1 (1:0)
|
23'
Kressin (sam.), 75' Hajduk, 81' Kusiak (k) - 65' Figurski (k)
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, M.
Bogacz, Turczyn, Piątkowski
(84' Jakubowski), Fryc (85' Łanucha), Morawski (60' Madeja), Zawiślan, Hajduk,
Kantor (71' Głaz)
Jeziorak: Staniszewski, Kowalski,
Zakierski,
Ruczyński (10' Kressin), Rzeźnikiewicz, Sedlewski (82' Kretov), Dymowski (46'
Pater), Rybkiewicz,
Drzystek, Zubrzycki,
Figurski (71' Klimek)
Sędzia: Lis (Katowice), Widzów: 1000
Kończyli mecz w dziewięciu - przed przerwą dwie żółte
kartki zarobił obrońca Dawid Kowalski, w drugiej połowie czerwoną kartkę za
uderzenie w twarz Sebastiana Głaza otrzymał pomocnik Jakub Drzystek. Naganne
zachowanie skutkowało stratą bramki - wynik strzałem z karnego ustalił Marek
Kusiak. Jakby nieszczęść było mało, Cezary Ruczyński doznał groźnej kontuzji i
o mały włos nie wylądował w szpitalu. Zastępujący go Krzysztof Kressin w 23
minucie tak niefortunnie interweniował przy mocnym wstrzeleniu piłki w pole
karne przez Dariusza Kantora, iż wpakował futbolówkę do własnej bramki.
Początkiem sierpnia Jeziorak przybył do stolicy Podkarpacia na mecz ze Stalą.
Do efektownej wygranej 4-1 poprowadził go Remigiusz Sobociński, były napastnik
Amiki, Jagielloni i Śląska Wrocław. "Pasiaki" problemów z Sobocińskim nie
miały - as drużyny z Iławy leczy kontuzje, na boisko nie wróci wcześniej, niż
za trzy tygodnie. - Jakoś musimy sobie radzić bez niego - przekonywał trener
gości Wojciech Tarnowski, ale jego mina świadczyła o czymś innym.
Tylko jedna z czterech bramek padła w "normalnych" okolicznościach. Do
najbardziej kuriozalnej sytuacji doszło w 64 minucie. Wiesław Kozubek tak
nieszczęśliwie wybijał piłkę z własnego pola karnego, że skosił Wojciecha
Figurskiego. Sam poszkodowany wykorzystał "11". Obrońca gospodarzy od tej pory
myślał tylko o zmazaniu plamy i dopiął swego. Doszedł do podania Bartosza
Madei i spod linii końcowej boiska świetnie wyłożył piłkę Sebastianowi
Hajdukowi. Najlepszy strzelec Resovii mógł się wreszcie zemścić na Jezioraku.
Grając w Unii Tarnów i Hutniku Kraków właśnie z ekipią z Warmii i Mazur
przegrywał walkę o drugą ligę. Było 2-1, rzeszowianie znów poczuli wiatr w
plecach, a rywale stracili wiarę w obronę korzystnego rezultatu. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.09.13 | Kolejarz Stróże - Resovia Rzeszów 0:0
|
Kolejarz: Zarychta,
Cichy (55' Mężyk), Szufryn, Księżyc, Walęciak, Gryźlak, Lipecki, Frankiewicz,
Drąg (25' Bergier), Jeżewski
(74' Łętocha), Socha
Resovia: Pietryka, Szkolnik,
Bogacz, Kusiak,
Kozubek,
Turczyn
(73' Piątkowski), Morawski(84'
Madeja),
Fryc, Zawiślan (90' Łanucha), Kantor
(90' Głaz), Hajduk
Sędzia: Sobieszek (Łodź), Widzów:
440
Resovia mocno postraszyła faworyzowanego
Kolejarza, ale brakło jej farta pod bramką gospodarzy.
- Przed meczem remis wzięlibyśmy w ciemno, ale po meczu jest niedosyt.
Mieliśmy okazję, mogliśmy to wygrać – mówił Marek Kusiak, stoper gości,
który też miał szansę zostać bohaterem. – Do bramki było kilka metrów, ale
trafiłem w bramkarza. Szkoda – dodał zawodnik.
Kusiak okazje miał w 70. minucie. W I połowie swą jedenastą bramkę dla Resovii
mógł zdobyć Sebastian Hajduk. Nie trafił jednak w bramkę.
– Trochę się pospieszył ze strzałem. Miał czas, żeby przełożyć piłkę na
mocniejszą prawą nogę – objaśnia Józef Stefanik, II trener rzeszowian. Trzecim i
ostatnim w zespole "pasiaków”, któremu brakło precyzji okazał się Dariusz
Kantor.
Dodatkowego smaczku meczowi dodawał fakt obecności na trenerskiej ławce
Resovii Mirosława Hajdy, w poprzednim sezonie szkoleniowca Kolejarza (zresztą
wspólnie ze Stefanikiem).
– Kibice nie przyjęli mnie wrogo, ale gdy w czasie meczu przekazywałem uwagi
moim zawodnikom usłyszałem kilka razy "do budy” – mówi szkoleniowiec
resoviaków.
Nasz zespół w prawdziwych opałach nie był ani razu. W miarę gorąco pod bramką
Marcina Pietryki zrobiło się w 35. min, kiedy przy piłce znalazł się Jeżewski.
- Miał trudną pozycję, nie nazwałbym tego stuprocentową okazją – mówi
Hajdo.
- Nasi piłkarze obejrzeli w Stróżach aż 8 żółtych kartek. – mecz nie
był brutalny, tylko twardy. Ani jedna, ani druga strona nie miała zamiaru
ustąpić, więc walki nie brakowało - dodał Stefanik.
Najbardziej poszkodowanym po wczorajszym meczu okazał się Piotr Szkolnik – na
zdrowiu nie ucierpiał, ale czwarta żółta kartka oznacza, że nie zagra w środę
przeciw Jeziorakowi Iława.
|
T. Ryzner, Nowiny |
2009.09.05 | Resovia Rzeszów - Przebój Wolbrom 4:1 (1:0)
|
37' 77'
Hajduk, 62' Kantor, 68' Turczyn - 75' Nagaoka
Resovia: Pietryka,
Kozubek, Kusiak, Bogacz, Szkolnik,
Zawiślan (77'
Piątkowski), Walaszczyk, Morawski, Turczyn (86' Jakubowski), Kantor (90' Fryc),
Hajduk
(89' Głaz)
Przebój: Palczewski, Żelazny,
Jurczyk, Wdowik, Szczepanik, Duda, Lickiewicz (77' Górski), Nagoka (83' Osuch),
Derejczyk (69' Żmudka), Dudziński, Rak
Sędzia: Bukowczan (Katowice),
Widzów: 1500 Pierwsza
połowa była średnio ciekawa. Nasz zespól nie wykonywał jednak nerwowych ruchów,
kasował akcje rywali i czekały cierpliwie na swój moment. Nadszedł po wolnym
Łukasza Morawskiego. Sebastian Hajduk chyba nigdy nie trafił do siatki w taki w
sposób. "Hajdi” stanął kilka metrów od bramki, a interweniujący Maciej
Palczewski nabił mu piłkę wprost na pierś. Futbolówka powędrowała w stronę
siatki (Palczewski w tym czasie zbierał się murawy) i minęła linię bramkową,
zanim wybił ją z obrońca Przeboju.
Po przerwie rzeszowianie grali z większą werwą i przekonaniem. Na prawej stronie
szarpał Rafał Zawiślan i to po jego akcji zrobiło się 2-0. Skrzydłowy Resovii
podał wzdłuż pola karnego, Damian Lickiewcz podał niechcący do... Dariusza
Kantora, ten uderzył mocno po ziemi i mógł fetować pierwszy gol w Resovii.
Najpiękniejsze trafienie zanotował Rafał Turczyn - wykorzystał błąd Krystiana
Żelaznego, stanął oko w oko z Palczewskim i strzałem z lewej nogi posłał piłkę w
okienko. Przebój kilka razy groźnie kontrował. Obrońcy i bramkarz Resovii w porę
zażegnywali niebezpieczeństwo. Raz nie dali rady. Konkretnie Wiesław Kozubek źle
się ustawił przy wrzutce Sławomira Dudy i Japończyk Go Nagaoka trafił do siatki.
Resovia z ripostą czekała 2 minuty; po tym czasie Kantor wykorzystał fakt, że
obrońcy Przeboju wyszli wysoko i nieudolnie zastawiali pułapkę ofsajdową.
Sprytne niesygnalizowane prostopadłe podanie uruchomiło czujnego Hajduka. Ten
przebiegł samotnie 30 metrów, zamarkował strzał w długi słupek, zmusił
Palczewskiego do reakcji i mocnym strzałem posłał "skórę” pod poprzeczkę. To
dziesiąty gol napastnika Resovii w II lidze. |
T. Ryzner, Nowiny |
2009.09.02 | Pelikan Łowicz - Resovia Rzeszów 0:0
|
Pelikan: Sabela,
Brodecki,
Gawlik, Marcinkiewicz, Krysiński,
Gamla
(90' Kaźmierczak), Łochowski, Krystian Bolimowski (82' Konrad Bolimowski),
Janczarek, Neścior
(74' Sut),
Piosik (86' Czerbniak)
Resovia: Pietryka,
Kozubek,
Kusiak, Bogacz, Szkolnik, Zawiślan (60' Piątkowski), Walaszczyk,
Turczyn (77' Kantor), Fryc (90' Łanucha), Morawski, Hajduk (69' Głaz)
Sędzia: Jarosław
Rynkiewicz (Szczecin), Widzów: 1200
Łowickiemu Pelikanowi nie udało się połknąć Resovii. Drużyna z czołówki II
ligi wschodniej po raz pierwszy w tym sezonie straciła punkty u siebie.
Łowiczanie bez Bryka i Potockiego w kadrze, nie potrafili skruszyć dobrze
grającej defensywy „pasiaków”. Rzeszowianie zagrali w Łowiczu wyjątkowo
defensywnym ustawieniem z jednym wysuniętym napastnikiem – Hajdukiem.
Pierwszy raz trybuny łowickiego stadionu ożywiły się w 17 minucie meczu, kiedy
to składną akcję przeprowadzili goście. Jednak strzał Rafała Turczyna nie mógł
zaskoczyć bramkarza miejscowych. Kolejną i jednocześnie najlepszą sytuację do
zdobycia gola rzeszowianie mieli już 8 minut później. Sebastian Hajduk
wymanewrował jednego z obrońców gospodarzy i znalazł się z piłką na polu karnym
miejscowych. Napastnik Resovii wyłożył piłkę Kamilowi Walaszczykowi.
Rozgrywający Resovii zdecydował się na strzał bez przyjęcia i niestety piłka
przeszła obok bramki. W tym okresie gry Łowiczanie starali się zagrozić Pietryce
głównie dośrodkowaniami z rzutów rożnych i wolnych. Miejscowi częściej byli przy
piłce, ale ich wysiłki nie przynosiły efektów.
W drugiej połowie mecz się zaostrzył i miejscowi zaczęli poważniej zagrażać
bramce Marcina Pietryki. W 52 minucie meczu mogło być 1:0 dla gospodarzy.
Krystian Bolimowski oddał silny strzał z 15 metrów, piłkę wybił przed siebie
Pietryka, do futbolówki dopadł Janczarek. Na szczęście dla „pasiaków” jego
techniczny strzał wybił z linii bramkowej Marek Kusiak. Rzeszowianie
odpowiedzieli szybka kontrą, ale również nieskutecznie.
Od 70 minuty meczu resoviacy podkręcili tempo meczu i coraz częściej atakowali
bramkę miejscowych. Najlepsze okazje do zmiany wyniku meczu mieli Turczyn,
Kozubek i Walaszczyk. Niestety ich strzały pewnie bronił dobrze dysponowany tego
dnia bramkarz gospodarzy – Sabela. Końcówka meczu była bardzo nerwowa. W
ostatnich minutach meczu było dużo kartek, zmian i fauli. Żadnej z drużyn nie
udało się jednak zdobyć bramki i remis wydaje się być wynikiem sprawiedliwym.
|
resoviacy.pl
|
2009.08.29 | Resovia Rzeszów - Ruch Wysokie Mazowieckie
1:3 (1:0)
|
32'
Walaszczyk - 56' Czarnecki, 71' Żaglewski, 88' Twardowski
Resovia: Pietryka, Kozubek, Benkowski,
Kusiak, Szkolnik
(86' Głaz), Turczyn,
Fryc (70' Domoń), Walaszczyk, Piątkowski, Zawiślan (63' Kamiński), Hajduk (82'
Wiktor)
Ruch: Holewiński, Bartkiewicz, Czarnecki,
Kołłątaj, Trzaskalski,
Zalewski, Żaglewski (85' Grzybowski), Stróżik (73' Jakuszewski),
Kołodziejczyk, Twardowski (90' Ambrożewicz), Bzdęga
Sędzia: Pipczyński (Radom), Widzów: 1200
Do tej pory, jeśli mówiło się o stałych
fragmentach gry w kontekście Resovii, to wskazywano, że znakomicie potrafi ona
je wykorzystywać. W sobotę jednak, w tym elemencie gry, królowali goście.
Miejscowi tylko bezradnie patrzyli jak rywale strzelają im kolejne gole. Cóż,
nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.
Takiego scenariusza w ekipie gospodarzy nikt się z pewnością nie spodziewał.
Oczekiwano natomiast pewnej wygranej, ba niektórzy marzyli nawet o podobnych
fajerwerkach jakie miały miejsce w pojedynkach z Hetmanem i Olimpią. Tymczasem
goście z Mazowsza, nie zamierzali położyć głowy pod topór. Wysocy zawodnicy
Ruchu, pomimo padającego deszczu i śliskiej murawy, znacznie lepiej radzili
sobie na niej od rzeszowian. Trzykrotnie poważnie zagrozili bramce Resovii i
tylko dzięki dobrej postawie Marcina Pietryki (obrona strzału Kołodziejczyka)
oraz nieskuteczności gości (niecelne uderzenia Twardowskiego i Bzdęgi), nie
strzelili gola. Największe zagrożenie pod bramką Ruchu, stwarzał natomiast
Walaszczyk. Dwukrotnie piłka po jego wrzutkach trafiała w słupek, a w jednym
wypadku bardzo dobrą okazję spartaczył Hajduk, który z najbliższej odległości
podał futbolówkę Holewińskiemu. Notabene bramkarz Ruchu bronił z dużym wyczuciem
i głównie dzięki niemu, jego zespół stracił w pierwszej połowie tylko jedną
bramkę.
Po zmianie stron okazji do wykazania się Holewiński nie miał zbyt wielu.
Gospodarze grali niedokładnie i rzadko stwarzali zagrożenie pod bramką rywali.
Jakby tego było mało, zachowywali się też nieodpowiedzialnie, broniąc dostępu do
własnej bramki. Praktycznie każdą akcję rywali przerywali faulami. Z tego
zrodziły się trzy stałe fragmenty gry, po których padły wszystkie gole dla
Ruchu. Decydujący dla losów spotkania, był ten drugi. Po trafieniu Żaglewskiego,
resoviacy stracili chyba wiarę w możliwość odrobienia strat. - W naszej grze
brakuje spokoju i płynności. Niewątpliwie Walaszczyk i Fryc, którzy odpowiadają
za kreowanie akcji ofensywnych, przeżywają słabszy okres. Wierzymy jednak w tych
chłopaków i liczymy, że już niedługo zaczną grać na takim poziomie, jak jeszcze
kilkanaście dni temu - powiedział trener Hajdo. -
Nie zgodzę się
natomiast z kibicami, którzy krzyczeli "Sovia grać, k... m...". Moi podopieczni
na boisku zostawili sporo zdrowia, ale w pewnych momentach zabrakło im
konsekwencji w realizacji boiskowych założeń. Gdyby zawsze robiliby to co im
każę, to graliby w ekstraklasie, a nie II lidze. - dodał szkoleniowiec.
|
P. Pezdan, Super Nowości |
2009.08.23 | Bruk-Bet Nieciecza - Resovia Rzeszów 1:0 (1:0)
|
45'
Dzierżanowski
Nieciecza: Baran,
Kleinschmidt, Jacek, Czarny,
Zontek, Szałęga, Prokop, Dzierżanowski (78' Jałocha), Metz (60' Cygnar), Smółka
(87' Ryguła), Leśniowski(83'
Kot)
Resovia: Pietryka, Kozubek (66' Turczyn), Kusiak, Benkowski, Szkolnik,
Zawiślan, Fryc (69' Madeja), Walaszczyk, Piątkowski, Hajduk, Kamiński (46'
Kantor)
Sędzia: Sobieszek (Skierniewice), Widzów: 1200
Beniaminek z Niecieczy u siebie nie oddaje rywalom punktów,
tym razem bez zdobyczy wyjechała stąd Resovia. Jej trener Mirosław Hajdo
ostrzegając w przeddzień meczu przed Arturem Prokopem wywołał tylko wilka z
lasu...
- Uwaga na Artura Prokopa – ostrzegał przed rozgrywającym z Niecieczy
w przeddzień meczu. Z jednej strony może być zadowolony, że potwierdziło się
jego duże rozeznanie w piłkarskim światku (zresztą nie bez powodu tak duże,
jeśli chodzi o tego akurat piłkarza), z drugiej może żałować, że wywołując do
tablicy doświadczonego pomocnika sprowadził na swoich podopiecznych zły los.
Prokop wspólnie z Tomaszem Metzem dzielił i rządził grą drugiej linii
Bruk-Betu, to głównie z tego powodu czołowy strzelec rzeszowian Sebastian
Hajduk, odcięty od prostopadłych podań, nie miał zbyt wielu szans na
podwyższenie dorobku. Ale owszem miał je, a ta z doliczonego czasu gry mogła
nawet uratować gościom punkt. Mogła, ale nie uratowała, za to błyskotliwe
podanie Prokopa był połową zasług przy zwycięskiej bramce dla Bruk-Betu.
Resovia miała przewagę w pierwszej części gry. Może nie wyrażało się to w
dużej ilości sytuacji bramkowych, ale w częstszym posiadaniu piłki, w tym, że
kilka razy po stałych fragmentach niebezpiecznie kotłowało się przed bramką
niecieczan. To jednak oni w 45 minucie zdobyli ważnego gola. To była bardzo
piękna akcja. Prokop zmylił rywali, markując strzał z 25 metrów, ale tylko
miękko wrzucił piłkę za obrońców Resovii, wyszedł spomiędzy nich Waldemar
Dzierżanowski i dostojnym strzałem rutyniarza, lekko przy słupku posłał piłkę
do bramki.
W tym momencie zdobyte prowadzenie miał duży psychologiczny wpływ na drużynę
Marcina Jałochy. Na drugą połowę wyszła bardziej pewna siebie, sprawiała
wrażenie, że kontroluje sytuację. Po kontrach mogła podwyższyć prowadzenie, w
polu karnym Resovii groźnie było zwłaszcza po licznych rzutach rożnych.
W 50 minucie po podaniu Prokopa Paweł Smółka wyszedł prosto na bramkarza, ale
akurat w niego trafił, w 65 minucie po dograniu Marcina Szałęgi Smółka głową
posłał piłkę w poprzeczkę. Resovia też miała swoje szanse. W 58 minucie
wspomniany Hajduk znalazł się w dobrej pozycji, ale strzelał zbyt słabo, żeby
zaskoczyć Barana. O wiele większy kłopot sprawił bramkarzowi Bruk-Betu strzał
Walaszczyka z 81 minuty. Bomba z 25 metrów była mocna, a w dodatku piłka przed
bramkarzem gospodarzy skozłowała dziwacznie, z najwyższym trudem wybił piłkę
na róg. W drugiej z doliczonych minut Hajduk miał ostatnią szansę na bramkę.
Zamiast strzelać z ostrego kąta, wybrał pomysł z dogrywaniem do kogoś wzdłuż
bramki. Problem w tym, że tego kogoś zabrakło w miejscu oczekiwanym przez
napastnika Resovii. |
A. Lupa, sportowetempo.pl |
2009.08.15 | Resovia Rzeszów - Olimpia Elbląg 5:1 (0:1)
|
71' 75'
79' 81' Hajduk, 86' Piątkowski - 33' Nowacki
Resovia: Pietryka, Zawiślan
(87' Pietrucha), Kusiak
(62' Domoń), Bogacz, Szkolnik, Piątkowski,
Fryc
(62' Madeja), Walaszczyk,
Turczyn, Hajduk, Głaz (55' Kamiński)
Olimpia: Kuć, Kołodziejski, Stankiewicz,
Treszczotko, (73' Roszak), Laskowski, Nowacki, Stróż, Kolosov,
Pietroń, Trafarski, Piotrowski (84' Kowalczyk)
Sędzia: Marciniak (Kraków), Widzów: 2200
Sobotniego meczu, a konkretnie jego ostatnich 20 minut kibice Resovii długo (a
może nigdy) nie zapomną.
W roli głównej wystąpił wtedy Sebastian Hajduk, który w ciągu tygodnia stał się
nie tylko gwiazdą Resovii, ale i całej II ligi. Piłkarz ma już na koncie 8
bramek.
Tydzień temu "Hajdi” strzelił Hetmanowi 3 gole. W meczu przeciw Olimpii
strzelecka wena spłynęła na niego jeszcze mocniej, dlatego przyćmił swój wyczyn
– w 10 minut strzelił 4 bramki i sprawił, że kibice na "Malcie” oszaleli ze
szczęścia i zapomnieli o tym, że ich pupile przez ponad godzinę nie mogli złapać
rytmu gry, w czym długo nie pomagała im nawet czerwona kartka dla Kolosova.
Zanosiło się na porażkę, co bardziej niecierpliwi fani zaczęli już dawać rady
trenerowi Mirosławowi Hajdzie. Wtedy swój koncert rozpoczął Hajduk. Pierwszy gol
był pod pewnymi względami najładniejszy, bo pokazał imponującą zwrotność,
przyspieszenie, drybling i technikę rzeszowskiego snajpera.
Dzięki tym zaletom na kilku metrach zwiódł dwóch obrońców, huknął z ostrego kata
i otworzył worek z bramkami. Potem pan Sebastian trafiał na inne sposoby; z
bliska wolejem po wolnym Kamila Walaszczyka, z półobrotu po ziemi po świetnej
centrze Piotra Kamińskiego i w końcu dobijając strzał Piątkowskiego.
Przy tym ostatnim trafieniu doszło do ciekawej sytuacji –
piłka wpadła do bramki i nagle znalazła się za... siatką, bo puścił jeden z
zaczepów mocujących ją do murawy. Goście reklamowali trafienie u sędziego, ale
go nie przekonali.
Na deser fani pasiaków ujrzeli przecudnej urody bramkę Jarosława Piątkowskiego –
piłka uderzona z 30, albo i więcej metrów wylądowała w okienku, muskając przy
okazji słupek. Gol – palce lizać.
|
Tomasz Ryzner, Nowiny |
2009.08.12 | Resovia Rzeszów - Okocimski Brzesko 0:2 (0:0)
| Puchar Polski
|
56'
Policht, 65' Popiela
Resovia: Król, Pietrucha
(46' Jakubowski),
Kusiak,
Domoń, Szkolnik,
Turczyn, Walaszczyk, Łanucha (68' Madeja),
Piątkowski,
Wiktor (46' Hajduk), Kantor
Okocimski: Palej, Wawryka, Policht (63' Jagła), Szymonik, Krzak,
Kostecki, Popiela, Matras, Cegliński, Ogar(74'
Rupa), Skorupski(46'
Piotrowicz)
Sędzia: Zych (Lublin), Widzów: 1100
Resoviacy przegrali na własnym boisku z Okocimskim Brzesko 0:2 i po rozegraniu
dziesięciu meczów odpadli z rozgrywek Pucharu Polski.
Biało-czerwoni wyszli do meczu w składzie mocno eksperymentalnym. W wyjściowej
jedenastce zabrakło Kozubka, Barana, Zawiślana, Fryca i Hajduka. W pierwszej
połowie na boisku działo się niewiele. Piłkarze gości przeważali warunkami
fizycznymi i determinacją. W grze Resovii było sporo niedokładności i szarpanej
gry. W 30 minucie z rzutu wolnego uderzył Kamil Walaszczyk. Jednak piłka po
odbiciu od Wawryki wylądowała na rzucie rożnym. W tej części gry szansę na
zdobycie gola mieli również goście. Po strzale Kosteckiego piłkę z linii
bramkowej wybił Marek Kusiak. Do przerwy było dużo walki w środku boiska,
mnożyły się faule, ale składnych akcji było jak na lekarstwo.
W przerwie trener Hajdo dokonał zmian: Marcina Pietruchę zastąpił Witold
Jakubowski, a Mariusza Wiktora Sebastian Hajduk. Ten ostatni w 50 minucie meczu
miał ogromną szansę na pierwszą bramkę w meczu. Jarosław Piątkowski mocno
dośrodkował w pole karne gości, a Sebastian Hajduk strzałem z przewrotki
próbował pokonać bramkarza „piwoszy”. Po raz kolejny bramkarz gości był
niepokonany. W 56 minucie goście zdobyli swoją pierwszą bramkę. Dośrodkowanie
Kosteckiego wykorzystał obrońca gości Policht, który z 8 metra skierował piłkę
do bramki „pasiaków”. Resovia odpowiedziała już 4 minuty później. Podanie
Sebastiana Hajduka wykorzystał Rafał Turczyn, który ładnym strzałem pokonał
Paleja. Sędzia doszukał się jednak pozycji spalonej i bramki nie uznał. W 65
minucie goście zadali drugi, decydujący cios. Były piłkarz Izolatora - Matras
wstrzelił piłkę w pole karne, Król wypiąstkował ją z trudem, niestety pod nogi
Tomasza Ogara, a ten podał do osamotnionego Popieli, któremu nie pozostało nic
innego jak dopełnić formalności.
Od tej pory goście mający w zapasie dwubramkowe prowadzenie skupili się na
pilnowaniu wyniku. Rzeszowianie atakowali, ale nie mieli pomysłu na pokonanie
rosłych obrońców Okocimskiego. |
resoviacy.pl
|
2009.08.08 | Resovia Rzeszów - Hetman Zamość 5:0 (2:0)
|
3' Baran,
22' 62' 69' Hajduk, 83' Turczyn
Resovia: Pietryka, Szkolnik, Kusiak, Baran,
Kozubek,
Zawiślan (78' Łanucha), Fryc (71' Madeja), Walaszczyk,
Piątkowski (54' Turczyn),
Kantor
(64' Głaz), Hajduk
Hetman: Prus, Demusiak, Miszczuk, Frączek, Sowa (27' Staszewski, 74'
Rajtar), Skórski,
Litwiniuk, Kaczmarek,
Fundakowski, Kycko
Sędzia: Jakubik (Siedlce), Widzów: 2200
Resovia po raz pierwszy poczuła smak II-ligowego zwycięstwa. Worek z
bramkami otworzył stoper Mirosław Baran.
Spore zasługi w tym miał Kamil Walaszczyk; najpierw popisał się pięknym wolejem.
Bramkarz odbił piłkę na róg, ale drogo go to kosztowało, bo poturbował się
wpadając na słupek. Róg wykonał Walaszczyk, zagrał na krótki słupek, a
nabiegający Baran głową z 5 metrów strzelił mocniej, niż inni uderzają z nogi.
Goście udawali, że nic się nie stało, skracali pole gry, dużo biegali, nie
pozwalali Resovii na zbyt płynną grę. Gospodarze znaleźli jednak słaby punkt
rywala na lewym skrzydle. Oskar Fryc uruchomił tam Wiesława Kozubka, ten
zacentrował wzdłuż pola bramkowego i za moment w siatce znalazła się piłka, a za
nią ... rozpędzony Hajduk.
Po zmianie stron Hetman starał się mocniej zaatakować, ale pomysłu na
rozmontowanie defensywy resoviaków nie miał. Gospodarze czekali na swój moment i
wkrótce się doczekali. Z dystansu huknął Walaszczyk, Mateusz Prus odbił piłkę,
ale nie zdążył wstać i mógł tylko bezradnie patrzeć jak Hajduk z bliska dopełnia
formalności. Gol nr 4 to dzieło dwóch Sebastianów – centrował Głaz, a będący tam
gdzie trzeba Hajduk pokazał, że ma głowę nie od parady.
Najpiękniejsze trafienie zaliczył Rafał Turczyn. Wychowanek Hetmana, obrzucany
przez szalikowców z Zamościa stekiem wyzwisk, zamknął im usta po tym, jak na
metrze zakręcił obrońcą i z około 15 metrów mocnym strzałem posłał piłkę pod
poprzeczkę. |
Tomasz Ryzner, Nowiny |
2009.08.01 | Świt Nowy Dwór Maz. - Resovia Rzeszów 2:1
(2:0)
|
11'
Kucharczyk, 37' Enow - 70' Hajduk
Świt: Fogler, Lendzion, Reginis, Gurzęda,
Adamczyk, Jagodziński (64' Wojtczak),
Obem, Enow, Kończyński (75' Lewicki), Kucharczyk (90' Strzałkowski), Zjawiński
(90' Galicki)
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Baran,
Szkolnik, Zawiślan, Fryc,
Walaszczyk, Turczyn (62' Piątkowski), Hajduk, Kaminski (53' Głaz)
Sędzia: Bednarek (Koszalin) Widzów: 750
Rzeszowianie zagrali dobry mecz
i nie zasłużyli na porażkę, jednak po prostych błędach w obronie musieli się
pogodzić z porażką. W piłce liczy się skuteczność, a za ładną grę nie ma
punktów.
Na rozgrzewce Resovia straciła Kantora, który głosił trenerom, że nie może
zagrać z powodu bólu w kostce, urazu jeszcze z okresu przygotowawczego do
sezonu. Zastąpił go w wyjściowym składzie Piotr Kamiński.
Rzeszowianie bardzo chcieli przetrwać pierwszy kwadrans, licząc się z falowymi
atakami gospodarzy, ale się nie udało. Bramkę stracili na własne życzenie, gdy
przed polem karnym Wiesław Kozubek niedokładnie wybił piłkę wprost pod nogi
Michała Kucharczyka. Snajper gospodarzy wygrał pojedynek biegowy z Piotrem
Szkolnikiem i płaskim strzałem tuz przy słupku zaskoczył Marcina Pietrykę.
Strata bramki nie załamała Resovii. Na bramkę Świtu sunął atak za atakiem. Pod
wodzą dobrze usposobionych Kamila Walaszczyka i Rafała Zawiślana rzeszowianie
zaczęli coraz bardziej zagrażać bramce miejscowych. Kolejno na bramkę Foglera
uderzali: Hajduk, Walaszczyk i Zawiślan, jednak zabrakło im precyzji.
Gdy wydawało się, że wyrównująca bramka jest tylko kwestią czasu, resoviacy
otrzymali drugi cios. Szkolnik po raz kolejny nie poradził sobie w pojedynku
biegowym z Kucharczykiem, który zagrał górną piłkę w pole karne. Obrońcy gości
pozwolili na 15 metrze dojść do piłki Kameruńczykowi George Enowi, który bez
namysłu kropnął pod poprzeczkę i Pietryka był bezradny.
Na druga połowę rzeszowianie wyszli bardzo zmobilizowani i praktycznie nie
schodzili z pola karnego gospodarzy. Świt zadowolony z prowadzenia nie kwapił
się do ataku, dlatego grano praktycznie tylko na jedną bramkę.
Gra Resovii jeszcze nabrała dynamiki po wejściu na boisko Jarosława
Piątkowskiego. Po jego akcjach dwukrotnie w dobrych sytuacjach zabrakło
doświadczenia młodemu Sebastianowi Głazowi. Walaszczyk i Hajduk cały czas
próbowali szczęścia strzałami z dalszej odległości, ale uderzali tuż nad
poprzeczką.
Wreszcie sprawiedliwości stało się zadość; Piątkowski w swoim stylu szarpnął
mocno prawym skrzydłem i zagrał dokładnie na 5 metr, gdzie czaił się już Hajduk,
który strzałem głową uprzedził bramkarza Świtu.
Resovia dobrze przygotowana kondycyjnie grała z wiarą, walczyła do końca, ale
nie udało się jej wyrównać. Najlepszą okazję miał Piątkowski, który po
dośrodkowaniu Zawiślana uderzał głową, jednak szczęśliwie broniący Fogler nie
dał się zaskoczyć. |
Janusz Słupek, Nowiny |
2009.07.29 | Resovia Rzeszów - Raków Częstochowa 3:1 (3:0)
| Puchar Polski
|
8' Kusiak,
18' (k) Walaszczyk, 28' Hajduk - 73' Foszmańczyk
Resovia: Król, Kozubek, (61’ Bogacz) Baran, Kusiak,
Szkolnik,
Piątkowski,
Fryc, Walaszczyk, (65’ Łanucha), Turczyn, Kantor, Hajduk (73’ Głaz)
Raków: Laskowski,
Mastalerz, Kaciczak,
Mizgajski, Kowalczyk,
Foszmańczyk, Gajos, Pietroń (86’ Świder), Gliński, (73’ Świerk), Jeremicz,
Sekulski
(46’ Orzechowski)
Sędzia: Karkut (Warszawa) Widzów: 1500
Kibice po raz drugi w ciągu kilku dni
zobaczyli całkiem składnie grającą Resovię. W spotkaniu z OKS-em „pasiakom”
brakło skuteczności. Wczoraj brak ten został uzupełniony.
Gospodarze szybko posłali rywala na deski. Najpierw Marek Kusiak musiał się
trochę powyginać w powietrzu, by główką otworzyć wynik (piłka wpadła do celu po
odbiciu od poprzeczki). 10 minut później po profesorskim podaniu Kamila
Walaszczyka, Sebastian Hajduk (lata mijają, ale konsekwentnie bojkotuje media)
zrobił karnego. Trzeci gol był najładniejszy; po akcji ruchliwego Rafała
Turczyna, Piotr Szkolnik znalazł w polu karnym Hajduka i ten „skleił piłkę” i
strzałem z powietrza wpakował ją do siatki.
Po zmianie stron Resovia trzymała fason jeszcze przez ponad 20 minut. Powinno
się to skończyć kolejnymi golami, ale Hajduk główkował nad poprzeczką, a Kantor
za długo holował piłkę w polu karnym. W 72 minucie lob Szkolnika nad bramkarzem
okazał się minimalnie niecelny.
W tym czasie goście, korzystając z faktu pojawienia się na boisku ławkowiczów
Resovii, mieli już coraz więcej do powiedzenia. Gdy Szkolnik popełnił gruby
błąd, Tomasz Foszmańczyk znalazł sposób na naszego bramkarza. Resovia znalazła
się w odwrocie, Foszmańczyk znów był blisko szczęścia, do prawdziwej nerwówki
jednak nie doszło.
W następnej rundzie (12 sierpnia) Resovia zagra z Okocimskim Brzesko, który 1:0
ograł Pelikana Łowicz. |
Tomasz Ryzner, Nowiny |
2009.07.25 | Resovia Rzeszów - OKS Stomil 1945 Olsztyn
0:0
|
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Baran,
Szkolnik, Zawiślan, Fryc
(84' Madeja), Walaszczyk, Turczyn, Kamiński (66' Wiktor), Hajduk (88' Korab)
Stomil: Iwanowski,
Falkowski, Aziewicz,
Koprucki, Stefanowicz,
Tunkiewicz, (70' Sędrowski), Alancewicz, Suchocki (65' Różowicz), Filipek (81'
Szostek),
Spychała, Milkowski
Sędzia: Mądzik (Kielce), Widzów: 1900
Na
inaugurację II-ligowych rozgrywek Resovia miała zamiar pokazać dobrą piłkę i
koniecznie wygrać. Długimi fragmentami udawało się jej to pierwsze. Gospodarze
mieli przewagę, jednak nie umieli postawić kropki nad i.
Niezłą okazję, już w 3 minucie miał debiutujący w rzeszowskim zespole Rafał
Zawiślan; przedarł się po prawym, zalanym wodą skrzydle, mocno uderzył, ale z
ostrego kąta nie zaskoczył bramkarza. Po kilku chwilach z około 25 metrów z
wolnego przymierzył Kamil Walaszczyk; Daniel Iwanowski odbił piłkę, Rafał
Turczyn starał się dobić ją przewrotką, ale znów bez skutku. W 32 minucie
Kozubek głową strącił "skórę” do stojącego przed bramką Zawiślana, ten naciskany
przez obrońcę uderzył z bliska mało dokładnie i tylko wywalczył róg. To było
bardzo dobre pół godziny "pasiaków”.
W ostatnim kwadransie zamykający akcję Sebastian Hajduk spóźnił się o ułamek
sekundy i nie uczcił golem swego powrotu w szeregi naszego zespołu. Rzeszowskim
kibicom skóra ścierpła w ostatniej minucie połowy, kiedy to Łukasz Suchecki
podał do Bogdana Miłkowskiego. Do bramki było blisko, napastnik OKS-u spokojnie
wycelował w długi róg i pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów.
Na początku II połowy rzeszowianie nadal przeważali, ale od mniej więcej 60
minucie olsztynianie zaczęli śmielej atakować i szybko okazję wypracował
Suchecki. Wpadł w pole karne, miał miejsce i czas, na szczęście pospieszył się
ze strzałem i wycelował w boczną siatkę. Z dokładnością zagrań było różnie, ale
tempo gry nie słabło. W 72 minucie za głowę złapał się Rafał Turczyn, bo po
błędzie Iwanowskiego z 20 metrów, uderzał na bramkę, której strzegł tylko
obrońca.
Po minucie trochę za rzadko uruchamiany przez kolegów Hajduk pokazał, że mimo
niskiego wzrostu potrafi zrobić użytek z głowy. Wycelował tak, że bramkarz mógł
tylko odprowadzać futbolówkę wzrokiem. Resovia była najbliżej szczęścia w
ostatniej akcji. Mariusz Wiktor wpadł w pole karne i huknął z kąta, ile sił w
nodze. Piłka otarła się jedynie o poprzeczkę. Za moment sędzia skończył mecz. |
Tomasz Ryzner, Nowiny |
|
|