|
2010.06.09 | Resovia Rzeszów - Wigry Suwałki 3:2 (2:0)
|
12'
Zawiślan, 14' (sam.) Bajko, 68' Hajduk - 78' Radzio, 90' Łapiński
Resovia:
Pietryka, Bogacz, Kozubek, Kusiak, Bergier,
Łanucha, Walaszczyk,
Minasyan,
Zawiślan, Chlipała (81' Marynowski), Hajduk (90' Sotnicki)
Wigry: Salik, Bajko, Statkievicius, Rogoziński, Lapiński, Makuszewski,
Kowalski (46' Sadowski), Danilczyk, Świerzbiński (72' Paberzis), Mikulenas,
Ołowniuk (64' Radzio)
Sędzia: Mital (Ciechanów), Widzów: mecz bez udziału publiczności
Resovia godnie pożegnała sezon,
pokonała 3-2 mocne Wigry Suwałki i zajęła 3 miejsce w lidze, pierwsze nie
dające awansu.
Wigry okazały się groźne w ofensywie, w której brylował ciągle młody Litwin
Mikulenas (37 lat) oraz dynamiczny Makuszewski. Resoviacy też ostro zasuwali w
słońcu i było ciekawie. Gospodarze powtórzyli wyczyn Hiszpanów z meczu z
Polską i pierwsze dwa gole strzelili w 12 i 14 minucie; najpierw po główce
Chlipały i błędzie Rogozińskiego z bliska trafił Zawiślan. Potem na
piłkę
wstrzeloną w pole karne przez Hajduka nabiegł Bajko i zaliczył „samobója”.
W II połowie Hajduk z bliska zdobył 18 gola w sezonie, pieczętując tytuł króla
strzelców. W końcówce, po strzałach z pola bramkowego, bramki straciła
Resovia. |
T.Ryzner, Nowiny |
2010.06.06 | Okocimski Brzesko - Resovia Rzeszów 3:1 (3:0)
|
20' 35'
Pyciak, 27' (k) Darmochwał - 46' Hajduk
Okocimski: Palej,
Szymonik, Policht, Cegliński, Wawryka, Pyciak (58' Wojcieszyński), Darmochwał
(67' Kozieł),
Kostecki, Rupa, Gil (72' Krzak), Ogar (63' Skorupski)
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak (46' Hajduk), Bogacz,
Siedlarz,
Piątkowski
(46' Bergier), Minasjan (65' Łanucha), Morawski,
Turczyn, Zawiślan, Kantor
Sędzia: Kruczyński (Żywiec), Widzów: 1200
Okocimski Brzesko pokonał Resovię 3-1 w kluczowym meczu
przedostatniej kolejki II ligi piłkarskiej. Obie ekipy walczyły o awans, ale
może je pogodzić Kolejarz, który dziś wygrał z Jeziorakiem i jest wiceliderem
tabeli. Resovia straciła dziś szanse na awans w tym sezonie.
To był kluczowy mecz dla układu czołówki tabeli. Resovia, po zwycięstwie nad
Kolejarzem Stróże w zaległym środowym meczu, wróciła do gry o awans i była w
teoretycznie w lepszej sytuacji od rywali, bo jej los zależał tylko od niej.
Musiała jednak wygrywać w dwóch ostatnich kolejkach II ligi. Okocimski na to nie
pozwolił, sam walczy o awans i to jak! Już do przerwy prowadził dziś z Resovią
3-0. Ostatecznie skończyło się wynikiem 3-1, ale brzeszczanie nie mogą
świętować, bo wygrał też Kolejarz Stróże i na kolejkę przed końcem rozgrywek to
on jest najbliżej awansu. Resovia już na pewno nie zajmie 2. miejsca, bo każdy
wynik meczu ostatniej kolejki Kolejarz Stróże - Start Otwock spowoduje, że na
pewno będzie niżej w tabeli od przynajmniej jednego z tych dwóch zespołów, nawet
jeśli wyprzedzi jeszcze Okocimskiego. Marzenia o awansie zespół Mirosława Hajdy
musi odłożyć.
Dziś wyższość Okocimskiego nie podlegała dyskusji, nie tylko wynik do przerwy o
niej świadczył, ale też ilość stworzonych sytuacji, czas posiadania piłki.
Okocimski prowadził po kontrze i pięknym golu Pawła Pyciaka. W 27 min Resovia
straciła nie tylko drugą bramkę z rzutu karnego, ale i Morawskiego, który chwilę
wcześniej sfaulował w polu karnym Ogara i zszedł z czerwoną kartką. Po kolejnej
kontrze, świetnym prostopadłym podaniu Szymonika i kolejnym udanym rozwiązaniu
sytuacji sam na sam przez Pyciaka gospodarze prowadzili jeszcze przed przerwą
3-0 i sytuacja Resovii zrobiła się beznadziejna. Wprawdzie zaraz po przerwie
Hajduk głową (po akcji rozpoczętej przez Turczyna i kontynuowanej dośrodkowaniem
Siedlarza) zdobył bramkę, ale na więcej rzeszowian nie było stać w Brzesku.
Okocimski mógł nawet podwyższyć wynik.
Świętowania w Brzesku nie było, bo o tym, kto awansuje zdecyduje ostatnia
kolejka II ligi. Okocimski gra w niej na wyjeździe z Olimpią Elbląg, Kolejarz
podejmuje Start Otwock. Niezwykle interesująco zapowiada się ten finał ciekawych
tegorocznych rozgrywek w grupie wschodniej II ligi. |
ST, sportowetempo.pl |
2010.06.02 | Resovia Rzeszów - Kolejarz Stróże 1:0 (0:0)
|
78' Hajduk
Resovia: Pietryka, Kozubek,
Kusiak (62' Siedlarz), Bogacz, Szkolnik, Piątkowski, Domoń (62' Minasjan),
Walaszczyk,
Turczyn
(90' Łanucha), Zawiślan,
Kantor
(70' Hajduk)
Kolejarz: Gołębiewski, Cichy, Szufryn, Księżyc,
Walęciak, Michalski
(46' Kolisz), Gryźlak, Słodowy, Piosik (46' Skrzypek), Socha (72' Jeżewski),
Mężyk
Sędzia: Ciecierski (Warszawa), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Resovia pokonała Kolejarza Stróże w zaległym meczu 26. kolejki II ligi
piłkarskiej i zrównała się z nim punktami. Na dwie kolejki przed zakończeniem
rozgrywek szanse na awans zachowuje nawet siedem zespołów. W I lidze jest już
Bruk-Bet Nieciecza.
Dziś w Rzeszowie długo wydawało się, że kolejny mecz Resovia zakończy remisem,
który nic by jej nie dał. Zapowiadało się na to tym bardziej, że w gospodarze w
21 min nie wykorzystali rzutu karnego. W 20 min bramkarz Kolejarza sfaulował
Turczyna i stanął oko w oko z wykonawcą jedenastki Kusiakiem. Ten strzelił w
środek bramki, dokładnie tam, gdzie był Gołębiewski, który obronił karnego.
Wszystko odmieniła jednak 78 min i niezwykły gol rezerwowego Sebastiana Hajduka.
W całej bramkowej akcji zachowywał się tak, jakby chciał pokazać, że nie dla
niego miejsce na ławce. Ale po kolei...
Mecz był żywy, pełen walki, także tej typowo męskiej, związanej ze stawką
spotkania, chociaż grano na bardzo trudnej, mokrej, pełnej kałuż murawie.
W kilkunastu pierwszych minutach lekko lepsze wrażenie sprawiał Kolejarz, mógł
je spuentować bramką - w 18 min piłkę w pole karne wrzucił Gryźlak, na wślizgu
próbował jej sięgnąć Mężyk, był z nogą minimalnie spóźniony.
To szansa Resovii wydawała się jednak klarowniejsza. Ileż to razy trenerzy
twierdzą, że gdy sędzia nie dyktuje dla ich zespołu rzutu karnego, to wypacza
wynik meczu. Tym razem karny był i wyniku nie odmienił. Ale ten niewykorzystany
karny pobudził Resovię. W 25 min Kantor z 18 metrów uderzał tuż przy słupku. Za
chwilę indywidualną akcję Zawiślan kończył strzałem, po którym bramkarz wybijał
piłkę z trudem w pole. Wybijali ją spod bramki obrońcy Kolejarza.
Rozkręcił się na lewej stronie Turczyn, w 30 min po jego strzale piłka
przeleciała tuż przed poprzeczką, a w 43 min źle zorientował się w sytuacji po
wolnym wykonywanym przez Walaszczyka. W dogodnej pozycji nie zdołał ustawić się
do strzału.
Trener Jarosław Araszkiewicz dokonał zmian w przerwie w już i tak ofensywnie
ustawionym zespole i Kolejarz zaczął mocnym akcentem . Wprowadzony na boisko
Skrzypek minął obrońców zwodami i znalazł się sam przed Pietryką. Ten odbił
strzał, ponownie dopadł do niej Skrzypek, ale za drugim razem strzelił tak
lekko, że Bogacz zdążył do piłki nim przekroczyła linię bramkową i wykopał ją.
Dosłownie za chwilę znakomitą szansę miał jeszcze Mężyk, zatrzymał go Pietryka.
Zdominowana aktywnością rywali Resovia powoli próbowała się odrodzić, ale
Kolejarz nie na wiele jej pozwalał, mógł ją skarcić kontrami. To jednak
gospodarze mieli więcej szczęścia, a jeden z nich szczególnie wiele determiancji.
W 78 min Hajduk zabrał piłkę ze środka boiska i przebijał się z nią przez
zasieki rywali. Minął ich i mocnym strzałem obok słupka pokonał Gołębiewskiego.
Była 78 minuta. Niewiele czasu zostało stróżanim do wyrównanie, ale zaatakowali.
W końcówce goście okupowali bramkę rzeszowian, z rzutów wolnych strzelali Cichy
(w mur) i Księżyc (tuż obok bramki). Straty już jednak nie odrobili.
Zwycięstwem podopieczni Mirosława Hajdy zamykają usta swoim krytykom, także tym
z grona kibiców i tzw. kibiców Resovii. Zespół wrócił do walki o awans. Gdyby
rozgrywki zakończyły się dziś, to Resovia byłaby w I lidze. Sytuacja Kolejarza
trochę się skomplikowała, ale zespół pozostaje w walce o awans. Tym bardziej, że
najważniejsi rywale Okocimski i Resovia spotykają się jeszcze w bezpośrednim
meczu. |
MIK, sportowetempo.pl |
2010.05.30 | Resovia Rzeszów - GKS Jastrzębie 1:1 (1:1)
|
21'
Zawiślan - 33' Hajczuk
Resovia: Pietryka, Bogacz, Szkolnik, Kozubek, Kusiak, Domoń,
Bergier (57' Chlipała), Turczyn (73' Łanucha),
Walaszczyk (55' Minasjan), Kantor (46' Hajduk), Zawiślan
GKS Jastrzębie: Paś, Chrabąszcz (85' Horubała),
Szwarga, Smarduch, Filipe, Wawrzyczek, Kostecki, Kopacz,
Hajczuk, Gorzała, Łaciok
Sędzia: Musiał (Kraków), Widzów: mecz bez udziału publiczności
Piłkarze Resovii w czterech ostatnich meczach uciułali ledwie 3 punkty. Wczoraj
wreszcie trafili do siatki, ale po końcowym gwizdku sędziego radości nie było.
Od derbów ze Stalą Resovia ma wyraźnie pod górkę. Najpierw wybuchł skandal z
transparentami o antysemickiej treści, po którym PZPN zamknął rzeszowski
stadion.
Potem czterech piłkarzy "pasiaków” zostało pobitych przez własnych "kibiców”,
zaś cały zespół i sztab szkoleniowy zaczął się zastanawiać nad rozwiązaniem
kontraktów.
Na boisku resoviacy pogubili punkty z ligowymi słabeuszami, a część fanów
oskarżyła ich o sprzedawanie meczów. W takiej atmosferze resoviacy przystąpili
do potyczki z rozpaczliwie broniącym się przed spadkiem GKS Jastrzębie.
Ślązacy przyjechali do Rzeszowa w czternastu, klub znajduje się nad przepaścią –
stoi na skraju bankructwa, a władze miasta nie zamierzają mu pomagać.
- Od miesięcy toczę z nimi wojnę, ale chyba niewiele wskóram – przyznawał
prezes GKS Jerzy Woźniak. – W Jastrzębiu cała kasa idzie na siatkarzy. Piłka
nożna to dziecko niechciane. Jednak problemy zahartowały zespół. Goście nie
ustępowali resoviakom ani na krok i przy odrobinie szczęścia mogli wygrać. Kilka
razy przed szansą stawał Kamil Kostecki, niezniszczalny Witold Wawrzyczek o mały
włos nie zaskoczył Marcina Pietryki z wolnego, a Michał Chrabąszcz w 55. minucie
huknął w poprzeczkę. Najlepszej okazji nie wykorzystał jednak na początku meczu
Artur Łaciok.
Remis nie urządzał żadnej ze stron, z biegiem czasu drużyny zaczęły więc
odpuszczać grę w obronie. Niestety, "pasiaki” ze skutecznością na bakier.
Wprawdzie w 23. minucie ustawiony przez trenera na szpicy Rafał Zawiślan
przelobował bramkarza, ale jego kolegom takiego spokoju brakowało. Znów zawiedli
Dariusz Kantor i Piotr Chlipała – ten drugi po przerwie mógł spytać Piotra Pasia,
w który róg umieścić piłkę. Skiksował z 6 metrów...
Bramkarz GKS rzeszowianom zadania nie ułatwiał. Jeszcze w I połowie w kapitalny
sposób zatrzymał strzał Zawiślana, po zmianie stron o atak serca przyprawił
Sebastiana Hajduka.
Napastnik Resovii uderzył jak należy, futbolówka zmierzała w "okienko”, garstka
ludzi na trybunach podniosła się z miejsc, a Paś pofrunął w powietrze jak
rosyjski cyrkowiec.
Podobną paradę oglądaliśmy w 60. minucie, gdy z ponad 35 metrów strzelał Michał
Bogacz. Bramkarz Jastrzębia miał też szczęście – jeszcze przed przerwą po
przymiarce Kamila Walaszczyka uratowała go poprzeczka.
Niestety, w kolejnym meczu na wysokości zadania nie stanęli środkowi pomocnicy i
wszyscy obrońcy gospodarzy. Z biernej postawy resoviaków skorzystał Bartosz
Hajczuk. Strzelił po ziemi, precyzyjnie zza linii pola karnego. Pietryka nie
miał szans.
Schodzących do szatni zawodników znów żegnały gwizdy i wyzwiska. Drwiące
"Dziękujemy, żeście się utrzymali” było najłagodniejszym z nich. Atmosfera w
szatni jest grobowa, niektórzy gracze odmawiali dziennikarzom wypowiedzi.
Pobity przez pseudokibiców Dariusz Kantor opowiedział o zajściu sprzed kilku
dni, ale potem wycofał się z tego. – Boję się – wyznał bez ogródek.
Remis z Jastrzębiem nie przekreśla szans Resovii na awans, ale w sukces w
rzeszowskim klubie już chyba nikt nie wierzy. |
TSz, Nowiny |
2010.05.26 | Resovia Rzeszów - Concordia Piotrków Trybunalski 0:0
|
Resovia: Pietryka,
Kozubek, Kusiak, Bogacz, Szkolnik
(88' Głaz),
Zawiślan, Walaszczyk, Domoń, Turczyn (77' Łanucha), Hajduk,
Kantor (70' Piątkowski) .
Concordia: Kaniecki, Kukułka, Karasiak, Kaciczak,
Jabłecki, Wolan, Juszkiewicz, Stolarski (75' Oshikoya),
Potocki (83' Różycki), Jeremicz (86' Wyciszkiewicz), Zaor (58' Wiśniewski)
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: mecz bez udziału publiczności
Sprawiedliwym podziałem punktów skończył się mecz 32. kolejki
II ligi piłkarskiej. Walcząca o awans Resovia niczym szczególnym na tle
walczącej o utrzymanie Concordii się nie wyróżniła. Małe wskazanie można by
nawet zrobić na gości...
Zespoły walczące o utrzymanie okazują się prawdziwym testerem możliwości
rzeszowian. Punkty stracili ostatnio z Przebojem, Sokołem, teraz z Concordią.
Pierwsza połowa była dokładnie taka jaki jej rezultat - bezbarwna. Wprawdzie
rzeszowianie mieli przewagę, częściej byli w posiadaniu piłki, ale klarownych
sytuacji stworzyli jak na lekarstwo. Właściwie po jednej szansie miały oba
zespoły. Najpierw w 22 min Kaniecki poradził sobie ze strzałem z bliska Kantora.
W 38 min Concordia mogła skarcić rywali za błąd w obronie - dzięki niemu w
idealnej sytuacji znalazł się Zaor, ale bardzo źle strzelał.
Druga połowa zapowiada się ciekawiej. Na wstępie Resovia postraszyła gości. Ze
znakomitym strzałem Bogacza poradził sobie bramkarz Concordii, podobnie jak z
"główką" Kusiaka. W 55 min trójkową akcję (z udziałem Kozubka i Zawiślana),
Hajduk kończył niecelnym strzałem. Jeszcze lepszą okazję snajper Resovii miał
dwie minut później. Z kilku metrów mając przed sobą bramkarza trafił właśnie w
niego, Kozubek dobijał piłkę bez powodzenia. W końcówce bardziej przekonująco
wyglądała gra Concordii - W 80 min obrońcy zablokowali strzał Juszkiewicza, w 90
min o centymetry pomylił się przy strzale Karasiak.
Na swoim posterunku nie wytrwał do końca meczu rener Resovii Mirosław Hajdo.
Został usunięty na trybuny na zbyt nerwowe reakcje na decyzje sędziego w 65
minucie. |
Daro, sportowetempo.pl |
2010.05.22 | Sokół Aleksandrów Łódzki - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)
|
48'
Woźniczak
Sokół: Chachuła, Woźniczak, Słyścio, Noga, Tarkowski, Świętosławski,
Turek (77' Kukieła), Obi(81'
Karp), Bartos, Okanu, Jałocha
Resovia: Pietryka, Turczyn, Kozubek, Bogacz, Siedlarz, Piątkowski (58' Łanucha),
Walaszczyk, Zawiślan, Hajduk (64' Minasjan), Chlipała,
Kantor
(82' Domoń).
Sędzia: Sawa (Chełm), Widzów: 1600
Piłkarze
Resovii schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami, bo w Aleksandrowie Łódzkim
nieoczekiwanie przegrali z Sokołem 0-1 i tym samym zrobili krok w tył na swej
drodze do I ligi.
Nasz zespół trafił na przeciwnika walczącego o życie, do tego zagrał z nim w
niewygodnym momencie – właśnie w sobotę na ławce trenerskiej drużyny z
Aleksandrowa debiutował Bogdan Jóźwiak, były gracz Widzewa Łódź.
Resovia miała chwilami zdecydowaną przewagę i mogła otworzyć wynik. Blisko gola
W I połowie był Jarosław Piątkowski, znalazł się sam przed bramkarzem, ale ten
zdołał wygarnąć piłkę spod nóg naszego skrzydłowego. Z dystansu przed przerwą
celował Kamil Walaszczyk i pomylił się niewiele. Raz blisko szczęścia był Piotr
Chlipała. Resovia atakowała na różne sposoby, ale cofnięci gospodarze zawsze
wychodzili z opresji.
Zaraz na początku II połowy nasz zespół dał się zaskoczyć i znalazł się w na
minusie. W 50. minucie mógł być remis, ale przymiarkę Dariusza Kantora z linii
bramkowej wybił obrońca. Resovia szukała bramki, ale grała niedokładnie,
nerwowo. W 78. min nasi domagali się karnego po faulu na Chlipale. Arbiter nie
dmuchnął w gwizdek. W końcówce rzeszowianie wychodzili ze skóry, pod pole karne
wędrował Kozubek, ale wynik nie chciał się zmienić. |
T. Ryzner, Nowiny |
2010.05.12 | Przebój Wolbrom - Resovia Rzeszów 0:0
|
Przebój: Palczewski, Derejczyk, Kiczyński,
Rosłoń, Duda,
Kowalski, Guja, Marcin Siedlarz, Chrzanowski (87' Wdowik), Żmudka
(83' Trzmielewski), Kuta (65' Jarosz)
Resovia: Pietryka, Bogacz, Szkolnik,
Kozubek, Mateusz Siedlarz, Walaszczyk, Domoń (55' Morawski),
Bergier,
Piątkowski (67' Turczyn), Chlipała (55' Hajduk), Kantor (89' Głaz)
Sędzia: Sobieszek (Łódź), Widzów: 600
Pierwszy punkt wiosną wywalczył Przebój Wolbrom i to z samym wiceliderem tabeli
- Resovią. Ile ten punkt dla obu zespołów wart, będzie wiadomo po zakończeniu
sezonu. Przebojowi może nie pomóc w utrzymaniu, a Resovii, walczącej o awans,
może zaszkodzić.
Przed meczem wydawało się, że jedyną niewiadomą tego meczu będą rozmiary
zwycięstwa gości, którzy przyjechali do Wolbromia jako wicelider, a miejscowi
plasowali się przecież na przeciwnym biegunie tabeli.
Po przeciwnych stronach barykady stanęli bracia Siedlarzowie - Mateusz zimą
przeszedł do Rzeszowa, wcześniej przechodząc z Przebojem długą drogę od IV do II
ligi. - Cieszę się, że kibice przyjęli naszego byłego zawodnika bardzo
serdecznie - powiedział prezes Przeboju Andrzej Kondziołka. - Jestem
zadowolony z tego, że na boisku nie było widać różnicy klasy wynikającej z
zajmowanych miejsc tabeli i klubowych budżetów, jak jeden do dziesięciu na
korzyść rzeszowian - dodał.
Od początku na boisku rozgorzała prawdziwa bitwa. Miejscowi byli pozbawieni
swojego "żądła", Jarosława Raka, pauzującego za kartki. - Siedzenie na
trenerskiej ławce jest gorsze niż najcięższa walka na boisku - przyznał
zawodnik. - Straciłem głos od podpowiadania zawodnikom, co mają robić.
- Wszyscy walczyli na boisku tak, jak tego do nich oczekiwałem. W naszej grze
wreszcie coś drgnęło - cieszył się po meczu Krzysztof Bukalski, trener
Przeboju. - Pamiętamy o tym, że mogliśmy przegrać, ale też mogliśmy wygrać.
Przecież w końcówce pojedynki z bramkarzem przegrali Duda ze Żmudką - dodał
szkoleniowiec.
Rzeszowianie mieli kilka doskonałych okazji do otwarcia wyniku, że
wystarczy wspomnieć o minimalnym pudle Chlipały w 25 min, czy akcji Kantora z
Piątkowskim, po której ten drugi minimalnie chybił (38 min), a jeszcze Chlipałę
w ostatniej chwili powstrzymał Wdowik (41 min). - Zabrakło nam szybkiego
otwarcia wyniku - powiedział Mirosław Hajdo, trener Resovii. - Wiem, że z
wolbromian po stracie jednej bramki zawsze uchodziło powietrze. Dopiero po
zakończeniu sezonu przekonamy się, czy zdobyliśmy w Wolbromiu punkt, czy też
straciliśmy dwa - zastanawiał się rzeszowski szkoleniowiec. |
ADI, sportowetempo.pl |
2010.05.08 | Stal Rzeszów - Resovia Rzeszów 1:2 (0:1)
|
56'
Wolański - 5' 63' Kantor
Stal: Wietecha, Solecki,
Duda,
Majda, Hus, Krauze, Jędryas
(46' Kloc),
Orzechowski (82' Kiema), Iwanicki (74' Szala), Gryboś (67' Fabianowski),
Wolański
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik, Piątkowski (90' Łanucha), Domoń, Walaszczyk, Zawiślan,
Kantor (86' Chlipała), Hajduk (64' Bergier)
Sędzia: Radkiewicz (Łódź), Widzów: 4200
Resovia rządzi w Rzeszowie. Derby miasta potwierdziły, że miejsca rzeszowskich
rywali w tabeli II ligi nie są przypadkowe, a odpowiadają aktualnemu układowi
sił. Dziś to Resovia ma mocniejsza drużynę. Stal miała jednak momenty dobrej
gry, w których poważnie postraszyła faworyta. Derby nie obyły się bez "występów"
pseudokibiców, którzy wdali się w przepychanki z ochroną.
Goście mieli wymarzony początek. W 5 min objęli prowadzenie i to w jakim stylu.
Wiesław Kozubek dośrodkował piłkę w pole karne, a piękną bramkę przewrotką
zdobył Dariusz Kantor. Później okazało się, że to był dzień tego piłkarza.
Resovia mogła podwyższyć w 15 min, fatalnie zachował się jednak Jarosław
Piątkowski, w znakomitej sytuacji nie trafił w piłkę. Stal po raz pierwszy
zagroziła na poważnie bramce Pietryki w 21 min, gdyby Damian Wolański nie
zwlekał tak długo ze strzałem, bramkarz Resovii byłby w prawdziwych opalach, ale
nie był, bo Wolański stracił piłkę i szansę, Do przerwy gra już nie była ładna,
stała się typowo derbowa - z dużą ilością fauli, przepychanek, przerw w grze.
Ciekawiej było po przerwie, a to dlatego, że Stal podjęła walkę i długimi
momentami przeważała, co skończyło się jej bramką. W 53. minucie Janusz Iwanicki
dośrodkował w pole karne, głową piłkę uderzał Gryboś, ale nieznacznie niecelnie.
Jeszcze bardziej żałować mógł napastnik Stali następnej sytuacji, był już sam
przed Pietryka i okropnie spudłował. Ofensywa gospodarzy przyniosła im wreszcie
gola w 56. minucie. Akcja zaczęła się z rogu, piłka krążyła wybijana, aż po
wrzutce z prawej strony Krauzego nieudanie próbował ją łapać bramkarz Resovii.
Futbolówka trafiła wreszcie do Wolańskiego, który z paru posłał piłkę do celu.
Resovia dotąd mocno zepchnięta do defensywy, przebudziła się po tym trafieniu. W
63 Kantor drugi raz błysnął piękną bramką, z narożnika pola karnego posłał piłkę
w róg bramki.
Na walce upłynęła końcówka meczu, nie przyniosła zmiany rezultatu. Resovia
przedłużyła rządy w Rzeszowie. |
TSz, sportowetempo.pl |
2010.05.01 | Resovia Rzeszów - Start Otwock 2:0 (1:0)
|
9'
Zawiślan, 90' Hajduk
Resovia: Pietryka, Szkolnik, Kusiak,
Bogacz, Kozubek, Zawiślan (88' Kantor), Domoń (46' Fryc, 63' Łanucha),
Walaszczyk (46' Morawski),
Bergier, Chlipała, Hajduk
Start: Olsztyński, Bobrowski, Szwed (62' Karaś), Stańczuk,
Warszawski, Puciłkowski, Mazurkiewicz (70' Kęsek), Sobótka,
Moryc, Wocial, Buszko (66' Tokaj)
Sędzia: Dubiel (Kraków) Widzów: 1100
- Interesują nas tylko trzy punkty - deklarował przed
spotkaniem trener Resovii Mirosław Hajdo. Cel został osiągnięty, ale i materiał
do analiz został po starciu ze Startem pokaźny.
Po szybko strzelonym przez Resovię golu kibice oczekiwali pewnie szybszych i
częstszych fajerwerków niż wieńczące mecz, a zdobyte dosłownie w ostatniej
chwili drugie trafienie Sebastiana Hajduka.
O pierwsze postarali się Piotr Chlipała w roli asystenta i Rafał Zawiślan, który
z zadań egzekutora wywiązał się z należytą pieczołowitością, oddając celny
strzał bez przyjmowania piłki z ok. 8 metrów. Potem już było z Resovią trochę
gorzej, ani w ataku ani w obronie nie prezentował się rzeszowski zespół tak jak
powinien skoro walczy o awans. Szanse bramkowe owszem miał (Walaszczyk,
Chlipała, chociaż w jego przypadku trzeba uznać, że raczej miałby niż miał, bo
zamiast strzelać, jeszcze podawał). Z okazji Startu bardzo mocno pachniała
bramka ta z 31 minuty, gdy Wocial z paru metrów główkował tuż nad celem.
Trenerowi Hajdzie wyraźnie coś nie grało - w przerwie dokonał dwóch zmian w
linii środkowej, Fryc nie nacieszył się długo występem, po 15 minutach musiał
zejść. Niby w drugiej połowie Resovia prowadziła grę, ale bez błysku i tak
naprawdę groźniejsze sytuacje stworzyli w końcówce goście (Sobótka minimalnie
spóźnił się do podania Puciłowskiego, a byłby w 100-procentowej sytuacji, z
kolei z mocnym strzałem Warszawskiego jakoś poradził sobie Pietryka).
Trwała nawałnica gości, a gola zdobyła Resovia. Z kontrą sunęli na bramkę Startu
Kantor i Hajduk, finał rozegrali jak należy. Do Kantora musiał wyjść bramkarz,
więc piłkarz Resovii odegrał piłkę Hajdukowi, który powiększył dorobek bramkowy
do 15 trafień.
|
TSz, sportowetempo.pl |
2010.04.28 | Olimpia Elbląg - Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)
|
84' 88
Kołodziejczyk
Olimpia: Sobański,
Byrski (82' Stankiewicz), Dremliuk, Sobieraj, Loda (90' Biegański), Pietroń (65'
Fedosov), Matwijów, Roszak (66' Ambroziak), Stróż, Kołodziejski,
Rožník
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz,
Kusiak,
Szkolnik, Zawiślan (74' Bergier), Walaszczyk, Fryc, Piątkowski
(60' Turczyn), Głaz (62' Kantor), Hajduk
Sędzia: Pasela (Bydgoszcz) Widzów: 1200
Niespodzianka w Elblągu, ale tylko dla tych, którzy nie
śledzili zimowych ruchów kadrowych. Walcząca o awans Resovia przegrała z
Olimpią, która już wcześniej - w meczach z Bruk-Betem i Kolejarzem -
udowadniała, że po zimowych zmianach dla nikogo nie będzie łatwym przeciwnikiem.
Seria 18 meczów Resovii bez porażki skończyła się w Elblągu za sprawą
Kołodziejskiego, który w dwie minuty wpakował gościom dwie bramki. Mecz nie był
porywający, zwłaszcza w pierwszej połowie, toczonej głównie na środku boiska.
Próby Olimpii kończyły się na obronie Resovii, strzały Resovii na Dominiku
Sobańskim. W końcówce pierwszej gospodarze podkręcili tempo. Szarżującego na
bramką Roszaka wyprzedził jednak bramkarz gości, w drugiej akcji Pietroń
strzelił obok słupka.
W trzeciej minucie drugiej połowy Resovia przeprowadziła składną akcję, jednak
najskuteczniejszy strzelec ligi Sebastian Hajduk nie trafił czysto w piłkę. Mecz
znów się uspokoił, Olimpia prowadziła grę, ale sporo w niej było strat piłki i
niedokładności. W 68. minucie dogodną okazję zmarnował Rożnik, który zamiast
zdecydować się na strzał wybrał podanie do Matwijowa. Zaraz potem mogło być 1-0.
Strzał Fedosowa został sparowany przez Pietrykę na poprzeczkę.
W 82 min Olimpia dopięła celu. Matiwijów dośrodkował piłkę z lewej strony prosto
na głowę Kołodziejskiego, a ten posłał ją do siatki! Parę chwil później było już
2-0. Kołodziejski przyjął piłkę na klatkę piersiową i uderzył celnie po tzw.
długim słupku!
- Udowodniliśmy dzisiaj po raz kolejny, że warto na nas stawiać. Atmosfera w
tym klubie jest jednak okropna - wypalił po meczu na konferencji prasowej
trener Olimpii Tomasz Arteniuk. - Są tutaj ludzie, którzy działają na szkodę
tego klubu i oświadczam jasno i wyraźnie, że jedną z tych osób jest pan prezes
Romanowski i pozostałe osoby u góry. W tej chwili kończy się w tym klubie
poniżanie zawodników. Oni są poniżani na każdym kroku, począwszy od tego, że
podstawia się nam autokar, w którym nie możemy w normalnych warunkach podróżować
przez 13 godzin, dodatkowo obiecuje się im pieniądze, których się im nie
wypłaca. Kolejne rzeczy jeszcze wyjdą na światło dzienne. Oczekuję jednego
wreszcie, tj. zmiany zarządu i wycofania się tych ludzi, którzy działają na
szkodę tego klubu. Albo będą zmiany albo ja i moi zawodnicy odejdziemy! -
grzmiał Arteniuk.
|
TSz, sportowetempo.pl |
2010.04.25 | Jeziorak Iława - Resovia Rzeszów 1:1 (1:1)
|
38' Kołc -
17' Hajduk
Jeziorak: Staniszewski,
Kowalski, Czupryna, Zakierski, Drzystek, Sedlewski, Rybkiewicz, Kołc (60'
Dymowski), Kretow (46' Tomczyk), Figurski, Klimek
(60' Radziński)
Resovia: Pietryka, Turczyn,
Kozubek, Bogacz, Szkolnik, Piątkowski
(67' Bergier), Domoń (86' Morawski), Walaszczyk,
Zawiślan, Hajduk, Głaz (74' Chlipała)
Sędzia: Matyniak (Kalisz) Widzów: 1500 Walczący
o pierwszą ligę piłkarze Resovii zremisowali na boisku Jezioraka Iława. Raz
jeszcze okazało się, jak ważnym dla "pasiaków" zawodnikiem jest Sebastian
Hajduk.
Najlepszy strzelec Resovii wrócił na boisko po kilku tygodniach przerwy
(Małopolski ZPN
uznał, że jego udział w aferze korupcyjnej Unii Tarnów był znikomy) i od razu
dał się mocno we znaki obrońcom Jezioraka. - Nie tylko Seba odczuwał głód
piłki - mówił trener Mirosław Hajdo, nawiązując do tego, iż "pasiaki" od
ponad 20 dni nie grały meczu o stawkę.
Goście potrafili się dłużej utrzymać przy piłce, ale drugi raz pokonać Tomasza
Staniszewskiego nie zdołali. Marcin Pietryka też nie miał wiele pracy, co było
zresztą do przewidzenia, bo spotkały się drużyny, które tracą najmniej goli.
Jeziorak musiał sobie radzić bez najlepszego napastnika Remigiusza Sobocińskiego
(kiedyś Amica, Jagiellonia i Śląsk Wrocław), Resovia - bez ostoi defensywy Marka
Kusiaka.
- W poprzedniej rundzie uchodziliśmy za specjalistów od przerywania
zwycięskich serii. Rzeszowianie przyjechali do Iławy mając na koncie 17 meczów
bez porażki i, ku naszemu rozczarowaniu, wyjadą w dobrych nastrojach -
mówił trener gospodarzy Wojciech Tarnowski. - Z wyniku jestem zadowolony
- zgadzał się Mirosław Hajdo - Mam jednak sporo zastrzeżeń do pracy
sędziego. Choćby za sytuację z pierwszych minut, gdy nie wyrzucił z boiska
Arkadiusza Klimka. Zawodnik gości staranował Wiesława Kozubka, wszedł
wyprostowaną nogą w jego klatkę piersiową, za co ujrzał tylko żółtą kartkę
- denerwował się szkoleniowiec "pasiaków".
Resoviacy zostają na północy Polski do środy - wtedy w Elblągu zmierzą się z
Olimpią. Mieszkają w hotelu Jezioraka i bezpłatnie korzystają z bazy treningowej
iławskiego klubu. - Ludzie są tutaj naprawdę gościnni - podkreśla
trener Hajdo. |
TSz, sportowetempo.pl |
2010.04.03 | Resovia Rzeszów - Pelikan Łowicz 2:0 (0:0)
|
80'
Chlipała, 90' Fryc
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik, Bergier (73' Łanucha), Domoń (59' Fryc),
Walaszczyk, Zawiślan, Głaz (60' Chlipała), Kantor
(88' Turczyn)
Pelikan: Sabela, Krysiński, Brodecki, Szymura, Marcinkiewicz
(34' Gawlik), Janczarek, Chmiel (84' Gamla), Łochowski, Mordzakowski (86'
Mitrowski), Koźmiński (66' Bryk), Zaremba
Sędzia: Jabłoński (Kraków),
Widzów: 950
Akcje i gole rezerwowych Piotra Chlipały, Oskara Fryca i
Damiana Łanuchy zadecydowały o zwycięstwie piłkarzy Resovii nad niepokonanym w
tym roku Pelikanem Łowicz. - Nie powiem, że jestem geniuszem, bo ci zawodnicy
zasłużyli na to, żeby pojawić się na boisku - stwierdził trener rzeszowian
Mirosław Hajdo.
Resovia przyzwyczaiła do tego, że zdobywa punkty nawet, gdy gra jej się nie
klei. Mecz z Pelikanem stał na słabym poziomie. Mnożyły się niecelne podania i
nijakie strzały. Piłka najczęściej fruwała nad głowami zawodników, którzy nie
mieli pomysłu, jak zaskoczyć obronę przeciwnika.
Niebezpiecznie robiło się głównie po stałych fragmentach. Marcin Pietryka
znalazł się w opałach po mocnym uderzeniu z wolnego Damiana Chmiela, bramkarz
Pelikana w fantastyczny sposób przeniósł piłkę nad poprzeczką po strzale z 25
metrów Kamila Walaszczyka. W 40 minucie Pelikanowi dopisało szczęście - po rogu
i "główce" Marka Kusiaka obrońca gości wybił piłkę z linii bramkowej. Krótko po
przerwie groźnie, choć niecelnie, strzelał głową - także po wolnym - napastnik
łowiczan Krzysztof Zaremba.
Na pierwszą składną akcję Resovii czekaliśmy godzinę. Chlipała zagrał
prostopadle do Dariusza Kantora, ten wycofał do Adriana Bergiera, który
huknął... na wysokość piątego piętra.
Resoviacy męczyli się okrutnie, kibice z niepokojem spoglądali na zegarki aż
nagle Łanucha zagrał w pole karne i Chlipała soczystym strzałem umieścił piłkę w
siatce. Już w doliczonym czasie Oskar Fryc zaskoczył bramkarza Pelikana. Przy
obu trafieniach palce maczał najlepszy na boisku Rafał Zawiślan. "Pasiaki" mogły
wygrać jeszcze wyżej, jednak Walaszczyk w 87 minucie przegrał pojedynek z
Witoldem Sabelą. |
TSz, sportowetempo.pl |
2010.03.28 | Ruch Wysokie Mazowieckie - Resovia Rzeszów 0:0
|
Ruch: Rakowiecki, Bartkiewicz, Czarnecki, Zitka, Łukasik,
Kołodziejczyk (60' Galiński), Strózik, Filipek (87' Ambroziewicz), Jegliński,
Twardowski, Bzdęga
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak,
Bogacz, Szkolnik, Zawiślan, Domoń, Walaszczyk,
Bergier (68' Turczyn), Kantor (89' Łanucha), Chlipała (68' Głaz)
Sędzia: Sobieszek (Skierniewice), Widzów: 300
Najlepsza w drugiej lidze defensywa znów nie dała się zaskoczyć. Piłkarze
Resovii zremisowali 0-0 w wyjazdowym meczu z Ruchem Wysokie Mazowieckie i
zbliżyli się do Bruk-Betu Nieciecza, Świtu Nowy Dwór Mazowiecki i Kolejarza
Stróże, które w weekend pogubiły punkty.
Ciężko w tym sezonie strzelić gola rzeszowianom. Obrona to najbardziej stabilna
formacja Resovii, w której cichym bohaterem jest młody stoper Michał Bogacz.
"Pasiaki" zanotowały piąty bezbramkowy remis na wyjeździe, a po raz ostatni
przegrały poza domem w sierpniu. Drużyna, która nie gubi punktów, zaś u siebie
imponuje skutecznością, musi się liczyć w walce o najwyższe cele.
W Wysokiem Mazowieckiem swoje okazje mieli gospodarze i goście. Jednych i
drugich od nieszczęścia ratowała poprzeczka. Resoviacy prezentowali się
korzystniej po przerwie, ale - paradoksalnie - bliżsi zdobycia gola byli w
pierwszej połowie. Szansy nie wykorzystali Wiesław Kozubek, Adrian Bergier,
Piotr Chlipała ani Rafał Zawiślan. Z każdą minutą piłkarzom grało się trudniej,
bo murawa Ruchu - niedawno uważana za wzorcową - po zimie znajduje się w
opłakanym stanie.
Rzeszowianie wystąpili w niemal identycznym składzie, jak w meczu z Niecieczą.
Jedynie Konrad Domoń zastąpił na środku pomocy Artura Minasjana. - Cieszmy
się z tego remisu i udanego początku rundy. W spotkaniach z rywalami z górnej
półki nie straciliśmy bramki i zdobyliśmy cztery punkty - apelował
uradowany Mirosław Hajdo.
Rzeszowianie wzięli na mecz swoje sztandarowe biało-czerwone stroje, ale
wystąpić musieli w czarnych koszulkach Ruchu z napisem sponsora "Freskovita".
Czerwone koszulki ubrali miejscowi, zdziwieni, że resoviacy nie wzięli z sobą
swoich wyjazdowych, czarnych trykotów. Ponoć uzgadniali to z dyrektorem Resovii
Zbigniewem Wiechem. - Nic o tym nie wiedzieliśmy. Dobrze, że nasz trener
bramkarzy Mariusz Stawarz ma w Wysokiem Mazowieckiem kilku znajomych, bo
mielibyśmy duże nieprzyjemności - mówi trener Hajdo. |
TSz, sportowetempo.pl |
2010.03.20 | Resovia Rzeszów - LKS Nieciecza 1:0 (0:0)
|
70' Głaz
Resovia: Pietryka, Kozubek, Kusiak, Bogacz,
Szkolnik, Bergier
(67' Piątkowski),
Minasyan,
Walaszczyk (46' Domoń), Zawiślan (84' Turczyn), Kantor, Chlipała (55' Głaz)
Nieciecza: Baran, Kleinschmidt (82' Ryguła), Jacek, Cios, Zontek, Fedoruk (60' Szczoczarz), Cygnar
(75' Metz), Prokop, Kwiek, Smółka, Szałęga
Sędzia: Dzikowski (Płock)
Katem niecieczan został piłkarz, który w ubiegłej rundzie miał potwornego pecha.
W sierpniu podczas spotkania z Olimpią Elbląg Sebastian Głaz doznał
skomplikowanego złamania szczęki i na boisko już nie wrócił. Dziś zdobył gola
kwadrans po wejściu na murawę. - Podanie od Rafała Zawiślana było idealne.
Wystarczyło dostawić nogę - mówił skromnie. Głaz zachował się jak lis pola
karnego, ale trafienie obciąża obrońców lidera, którzy pozwolili Zawiślanowi na
dośrodkowanie wzdłuż bramki, a potem dali się wyprzedzić. Szef defensywy gości
Jan Cios upierał się, że gol nie powinien zostać uznany. - Rzeszowianie
przeprowadzili akcję po tym, jak sfaulowali Pawła Cygnara. Oczywiście sędzia
tego nie zauważył - irytował się - Słabo prowadził zawody. Do teraz nie
wiem, za co otrzymałem żółtą kartkę? - dodawał. Poszkodowany zdaniem Ciosa
Cygnar, były gracz Resovii, przed przerwą kopnął Kamila Walaszczyka, który na
drugą połowę już nie wyszedł. Lekarze zapakowali mu nogę w stabilizator i
odesłali do szpitala na prześwietlenie. - Bałem się złamania albo pęknięcia
kości piszczelowej, szczęśliwie skończyło się na silnym stłuczeniu -
opowiada pomocnik "pasiaków" - Mam nadzieję, że do niedzielnego meczu z
Ruchem wydobrzeję, choć noga nie wygląda dobrze. Ale do Pawła nie mam pretensji.
Piłka to nie szachy. Rozmawialiśmy już po całym zdarzeniu, rozstaliśmy się w
zgodzie - podkreśla.
Pojedynek na szczycie ciekawy nie był. W pierwszej połowie żadnej z drużyn nie
udało się wcelować w światło bramki. Złoty strzał Głaza był pierwszym i jedynym
celnym oddanym dzisiaj przez gospodarzy.
Bruk-Bet dłużej utrzymywał się przy piłce, był groźny w kontrach, ale
najskuteczniejszy w zespole Paweł Smółka nie miał dnia. Dwukrotnie pędził
samotnie na bramkę Marcina Pietryki, lecz pozwalał się doścignąć - najpierw
Michałowi Bogaczowi, potem Zawiślanowi. Najbliższy szczęścia był w 74 minucie
Dawid Kwiek. Uderzał z wolnego, jednak bramkarz Resovii popisał się genialną
interwencją. - Strzeliłem jak należy, piłka miała odpowiednią moc i rotację.
Szczerze mówiąc, już ją widziałem w "sieci" - żałował skrzydłowy Niecieczy.
Jeszcze w doliczonym czasie lider stanął przed szansą na wyrównanie. Artur
Prokop znów kiepsko wykonał jednak rzut wolny.
Resoviacy nie przegrali czternastego kolejnego spotkania, do lidera tracą już
tylko trzy punkty. Przed sezonem o takim wyniku nikomu się nie śniło. |
TSz, sportowetempo.pl |
|
|