MECZE | jesień 2010/11

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum








 

 

 

2010.11.13 | Resovia Rzeszów - GLKS Nadarzyn 1:0 (0:0)

67' Ogrodnik

Resovia: Pietryka, Podstolak, Bogacz, Kozubek, Baran, Kaczor (59' Ogrodnik), Nikanovych (46' Dzierżęga), D. Kantor, Smolec (84' Húšťava), Pontus, Hajduk
Nadarzyn: Misztal, Centkowski, Goliński, Sztybrych, Łowicki, Bobrowski (46' Sielski, 85' Kwiatkowski), Dzierżawski, Wrzesiński (74' M. Wojtczak), Oziewicz (74' Oliwa),  J. Wojtczak, Bajera
Sędzia: Płoskonka (Tarnów), Widzów: 1600

Cztery zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki - oto bilans trenera Resovii Wojciecha Boreckiego, któremu przyszło sprzątać po miłośniku catenaccio Miroslavie Copjaku. Czech sprowadził do klubu kilkunastu zawodników, powiększył kadrę do niespotykanych na tym poziomie rozmiarów, ale ilość nie przekuła się na jakość. Borecki przejął drużynę rozbitą psychicznie, wrócił do klasycznego ustawienia z dwoma napastnikami, choć poszukiwanie optymalnej jedenastki trwało do ostatniego meczu rundy i wcale się nie zakończyło. W ośmiu meczach trener sprawdził aż 23 piłkarzy. Egzamin zdało sześćiu, może siedmiu z nich. Drugie tyle otrzyma zapewne dodatkową szansę, pozostali zimą poszukają sobie innego pracodawcy.
O meczu z beniaminkiem z Nadarzyna, który nie potrafił wygrać od siedmiu kolejek, resoviacy powinni jak najszybciej zapomnieć. A przecież przez godzinę grali z przewagą zawodnika - świetnie znany piłkarzom i kibicom Stali Rzeszów sędzia Paweł Płoskonka w ciągu kilkudziesięciu sekund pokazał Adamowi Centkowskiemu dwie żółte kartki. Kapitan Nadarzyna najpierw skrytykował arbitra, a potem za szybko wybiegł z muru przy rzucie wolnym. "Pasiaki" do przerwy grały z wiatrem, ale na bramkę rywala strzelały tylko po dośrodkowaniach z rogu i to bardzo niecelnie. Słabiutko prezentowała się złożona wyjątkowo z pięciu piłkarzy linia pomocy i w ofensywie jakąkolwiek wartość przedstawiał jedynie Sebastian Hajduk.
W drugiej połowie na krótko przebudził się Piotr Smolec i od razu zrobiło się ciekawiej. Po dwóch jego akcjach bliski szczęścia był Hajduk, trzecie podanie wzdłuż bramki przyniosło efekt. Do siatki trafił Michał Ogrodnik., który osiem minut wcześniej pojawił się na boisku. To był pierwszy celny strzał gospodarzy w tym spotkaniu.
Trochę emocji mieliśmy w samej końcówce. Chwilę po objęciu przez Resovię prowadzenia miejscowych mógł skarcić Piotr Bajera. Był gracz Arki i Ruchu Chorzów z kilku metrów huknął jednak nad poprzeczką. Gdy następnym razem zakotłowało się w polu karnym "pasiaków" sędzia uznał, iż Marcin Pietryka został sfaulowany. Zdesperowany Nadarzyn zapomniał o obronie i powinien wyjechać z Rzeszowa z bagażem czterech goli. Marcin Pontus dwukrotnie przegrał jednak pojedynek z bramkarzem Piotrem Misztalem, raz w takiej sytuacji nie popisał się Hajduk. 

T.Szeliga, Nowiny

2010.10.30 | Resovia Rzeszów - Wigry Suwałki 1:1 (1:1)

35' D.Kantor - 40' (k) Świerzbiński

Resovia: Pietryka, Podstolak, Bogacz, Kozubek, Szkolnik (77' Pontus), Walaszczyk, Nikanovych, Kaczor (77' M. Kantor), Ivanskyj (54' Smolec), D. Kantor, Hajduk
Wigry: Salik, Bajko (46'  Sobolewski), Makarewicz, Rogoziński, Statkievicius, Słowicki (59' Pomian, 83' Darda), Usaczew, Danilczyk, Lauryn, Radzio, Świerzbiński
Sędzia: Marciniak (Kraków), Widzów: 1000

Resovia i Wigry grały o trzecie z rzędu zwycięstwo. Skończyło się podziałem punktów, więc jedni i drudzy nie kryli rozczarowania.
Wigry są na najlepszej drodze by ustanowić ligowy rekord wszech czasów w liczbie remisów (na razie 11 w 16 meczach) i zostać pierwszym wielkim przegranym ligi. Do Rzeszowa goście przyjechali bez ukaranego kartkami asa Gražvydasa Mikulėnasa, ale i tak obrońcy gospodarzy mieli mnóstwo pracy.
Fajerwerków nie oglądaliśmy, była za to twarda, męska walka o każdy skrawek boiska. Resoviacy zaczęli niemrawo, szwankowała przemeblowana linia pomocy. W 14 minucie Mateusz Podstolak przypadkowo odbił piłkę ręką we własnym polu karnym, ale sędzia postanowił nie wyciągać konsekwencji. - Włożył gwizdek do ust, byłem przekonany, że pokaże na 11 metr. Niestety, nie pierwszy raz tego dnia się pomylił - narzekał po zakończonym spotkaniu na Roberta Marciniaka trener Wigier Marek Witkowski. Dostało mu się też od kibiców i Wojciecha Boreckiego, wyrzuconego w końcówce na trybuny. - Sędziowanie nie było tendencyjne, lecz nieudolne - stwierdził szkoleniowiec Resovii. - Jestem zbulwersowany decyzjami tego pana. Kilka razy mocno nas skrzywdził.
Arbiter może i nie miał dnia, ale wyniku nie wypaczył. A rzeszowianie przebudzili się dopiero po trzydziestu minutach i to na krótko.
Sygnał do ataku dał Kamil Walaszczyk, który ładnie strzelił z 25 metrów. Potem dobrej okazji nie wykorzystał Michał Bogacz, ale resoviacy zamknęli rywala niczym w hokejowym zamku i dopięli swego. Piotr Szkolnik dośrodkował, Wiesław Kozubek uderzył głową i bramkarz Wigier sparował piłkę na poprzeczkę, skąd trafiła ona do Dariusza Kantora. Ten z dwóch metrów nie mógł nie trafić do siatki.
Radość trwała krótko. Kozubek powalił rywala, sędzia wskazał na "wapno" i niepokonany od 285 minut Marcin Pietryka musiał wyciągnąć piłkę z bramki.
W II połowie to Wigry prowadziły grę. Ich zawodnicy byli szybsi i dokładniejsi, choć lepsze okazje stworzyli sobie resoviacy. Bohaterem mógł zostać Walaszczyk, ale z jego przymiarką w 88 minucie poradził sobie Karol Salik.

T.Szeliga, Nowiny

2010.10.30 | Stal Stalowa Wola - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)

45' Getinger (sam.)

Stal: Dydo, Demusiak, Kusiak, Wieprzęć, Witek (63' Piątkowski), Turczyn, Horajecki, Rosłoń, Getinger, Radawiec (82' Gilar), Gęśla
Resovia: Pietryka, Podstolak, Kozubek, Bogacz, Szkolnik, Smolec (74' Dzierżęga), Nikanovych, Kaczor (90' M. Kantor), Walaszczyk, D. Kantor (90' Pontus), Hajduk (82' Baran)
Sędzia: Stęchły (Jarosław), Widzów: 3500

Drugie z rzędu zwycięstwo odnieśli piłkarze Resovii i powoli pną się w górę drugoligowej tabeli.  W derbowym pojedynku podkarpackich drużyn „biało-czerwoni” odnieśli zasłużone zwycięstwo.
Przez pierwsze 30 minut meczu gra toczyła się głównie w środkowych rejonach boiska. Zespoły atakowały niemrawo i głównie oczekiwały na błąd rywala.  Pierwszy „wypadek przy pracy” przydarzył się obrońcom Resovii już w 8 minucie meczu, ale pomocnik gospodarzy Bartosz Rosłoń strzelał zbyt anemicznie.  W 20 minucie meczu na bramkę Pietryki uderzał Kamil Gęśla, ale piłka po jego strzale poszybowała obok słupka. W 30 minucie dał o sobie znać przebojowy pomocnik „pasiaków” Piotr Smolec, który z łatwością poradził sobie z defensorami Stali. Niestety jego strzał kończący tą akcję był niecelny.
Kilka minut później na bramkę gospodarzy również niecelnie uderzał Dariusz Kantor. Resoviacy atakowali coraz pewniej i to oni przejęli inicjatywę w kolejnych minutach meczu.
W 36 minucie Sebastian Hajduk w swoim stylu ograł gracza Stali i uderzył w kierunku bramki. Futbolówka trafiła jeszcze w jednego z obrońców Stali i sprawiła niemałe kłopoty Bartłomiejowi Dydo. Przełomowym i jak się później okazało najważniejszym momentem meczu była 45 minuta spotkania. Akcję z rzutu rożnego zainicjował Kamil Walaszczyk, który rozgrywał tego dnia setny ligowy mecz w barwach Resovii. Piłka trafiła do Sebastiana Hajduka, a po jego strzale do własnej bramki skierował futbolówkę największy pechowiec meczu Krystian Getinger.
W drugiej części spotkania zaatakowali gospodarze, ale ich ataki przypominały raczej przysłowiowe bicie głową w mur.
Rzeszowianie bronili dostępu do własnej bramki i czekali na swoją szansę przeprowadzając kontrataki. Jedną z takich okazji zmarnował Kamil Walaszczyk, który strzelił z pola karnego wprost w Bartłomieja Dydę. W ostatnich minutach spotkania idealną okazję na wyrównanie zmarnował Piotr Gilar. Napastnik gospodarzy otrzymał piłkę od Kamila Gęśli i strzelał z 5 metra tak niefortunnie, że ta poszybowała nad poprzeczką.

resoviacy.pl

2010.10.23 | Resovia Rzeszów - OKS 1945 Olsztyn 2:0 (0:0)

47' 76' D.Kantor

Resovia: Pietryka, Podstolak, Bogacz, Kozubek, Szkolnik, Smolec, Nikanovych, Kaczor (73' Ogrodnik), Walaszczyk, Hajduk (82' Baran), Húšťava (46' D. Kantor)
OKS: Gikiewicz, Głowacki, Baranowski, Koprucki, Kowalski, Renusz, Tunkiewicz, Michałowski, Bucholc, Tumicz (69' Filipek), Suchocki (62' Miłkowski)
Sędzia: Gajewski (Kraków), Widzów: 1000

Bohaterami meczu zostali nieco zapomniani Piotr Smolec i Dariusz Kantor. Pierwszy podawał, drugi strzelał. Ale to wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby w bramce Resovii nie stał Marcin Pietryka.
Wychowanek "pasiaków" przed meczem otrzymał puchar za zwycięstwo  w plebiscycie Nowin na najlepszego piłkarza II ligi sezonu 2009/2010, a potem bronił jak z nut. Pierwsza wygrana Resovii na własnym boisku po ponad 2-miesięcznej przerwie to w dużej mierze jego zasługa.
Co ciekawe, Pietryka nie zanotował spektakularnych interwencji. Kapitalnie się za to ustawiał i naprawiał błędy wyjątkowo nieporadnych w sobotę kolegów z obrony. Jak w 26. minucie, gdy na 15 metrze od bramki zatrzymał szarżującego rywala. Chwilę później Pietryki nie zdołał pokonać najlepszy wśród gości Michał Renusz, choć strzelał z 7 metrów.
OKS najgroźniejszy był przy stałych fragmentach, a że miał ich dużo, to w rzeszowskim polu karnym co chwila bito na alarm. Największy "kocioł" zrobił się na początku II połowy - wtedy któryś z zawodników Resovii wybił piłkę sprzed samej linii bramkowej. W 75. minucie Jakub Kowalski przymierzył z wolnego i futbolówka przeleciała obok spojenia słupa z poprzeczką.
Olsztynianie dominowali w powietrzu, ale nie byli w stanie upilnować Piotra Smolca. Filigranowy skrzydłowy Resovii przed przerwą powinien trafić do siatki, lecz w wymarzonej sytuacji spudłował. Na szczęście, odnalazł się w roli asystenta, dwukrotnie wykładając piłkę jak na tacy Dariuszowi Kantorowi. akcje, po których rzeszowianie zdobywali gole, były bliźniaczo podobne. Różnica polegała na tym, iż Smolec najpierw zagrywał z prawej strony boiska, a później z lewej. Pomocnik "pasiaków" mógł zaliczyć trzeci punkt do klasyfikacji kanadyjskiej, ale Kamil Walaszczyk z paru metrów uderzył najgorzej, jak mógł. W słabym meczu resoviacy udzielili rywalom lekcji skuteczności. Oddali trzy strzały w światło bramki, zdobyli dwa gole i bezcenne 3 punkty. - Dziś nie styl, a wynik liczył się najbardziej - skwitował obrońca Resovii Mirosław Baran, który wrócił na boisko po operacji kolana i trwającej ponad rok rehabilitacji.

T. Szeliga, Nowiny

2010.10.17 | Olimpia Elbląg - Resovia Rzeszów 2:1 (2:0)

4' Kolosov, 28' Matwijów - 73' Walaszczyk (k)

Olimpia: Sobański, Żuraw, Sobieraj, Dremluk, Byrski, Bułka (90' Liszka), Matwijów (84' Pietroń), Trela, Jackiewicz (80' Lubenov), Kołodziejski (90' Fedosov), Kolosov
Resovia: Pietryka, Iwanskyj, Kozubek, Bogacz, Podstolak (83' Fedan), Kaczor (34' Ogrodnik), Nikanovych, Dzierżęga (34' Mastej), Walaszczyk, Jakuszewski, Hajduk (65' Húšťava)
Sędzia: Aluszyk (Szczecin), Widzów: 800

- Zespół wymaga przebudowy. Część zawodników nie nadaje się do gry w tak wysokiej lidze. Brakuje im umiejętności, nie radzą sobie z presją - stwierdził po przegranym 1-2 meczu z Olimpią trener Resovii Wojciech Borecki.
Po zaskakującym 4-0 nad Wisłą w Płocku kibice Resovii zaczęli się zastanawiać czy to przypadek czy jednak narodziła się drużyna, która zacznie wreszcie grać na miarę oczekiwań. Dwa kolejne mecze z mocnymi rywalami Świtem i Olimpią dały odpowiedź na pytanie. Negatywną.
Opiekun "pasiaków” był wściekły. Jego drużyna miała w Elblągu atakować, tymczasem już po 4 minutach plan wziął w łeb. Po koszmarnej pomyłce Wiesława Kozubka i Tomasza Kaczora piłkę przejął Anton Kolosov i strzelił obok bezradnego Marcina Pietryki.
Gol stracony w takich okolicznościach zawsze deprymuje, ale to nie powód, by spuszczać głowy i snuć się po boisku. Nie poznawałem niektórych zawodników. Dopiero męska rozmowa w szatni obudziła towarzystwo – relacjonuje Borecki.
Resovia w II połowie grała dużo lepiej. Wykorzystała karnego i miała prawie 20 minut na doprowadzenie do remisu. Dobrych albo bardzo dobrych okazji nie wykorzystali jednak Ogrodnik i Pavol Hustava, który nie trafił do bramki z 5 metrów.
Szkoda. Z drugiej strony, remisami ligi nie zdobędziemy – skwitował opiekun gości.

T. Szeliga, Nowiny

2010.10.09 | Resovia Rzeszów - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1:1 (1:0)

3' Hajduk - 80' Strzałkowski

Resovia: Pietryka, Iwanskyj, Bogacz, Kozubek, Podstolak, Walaszczyk, Nikanovych, Dzierżęga (86' Húšťava), Ogrodnik (60' M. Kantor),  Jakuszewski (71 D. Kantor), Hajduk
Świt: Bigajski, Gurzęda, Gmitrzuk, Reginis, Drwęcki, Kosiec (46' Maślanka, 73' Kończyński), Enow, Obem, Jagodziński, Czerkas (53' Strzałkowski), Zjawiński
Sędzia: Jabłoński (Kraków), Widzów: 1000

Jeszcze dwa tygodnie temu rzeszowianie cieszyliby się z remisu z czołową drużyną ligi. Dziś głośno mówią o niedosycie.
Po spektakularnym 4-0 nad Wisłą w Płocku apetyty kibiców i samych piłkarzy Resovii mocno wzrosły. W sobotę do pełni szczęścia zabrakło naprawdę niewiele.
Rywal straszył znanymi nazwiskami i wysokim miejscem w tabeli, trener  "pasiaków” Wojciech Borecki mówił, że to najlepiej zorganizowany zespół w lidze, ale w Rzeszowie goście atutów nie potwierdzili. Bardzo długo nie mogli się pozbierać po stracie gola, po meczu nie mówili o niczym innym, jak o boisku, na którym nie da się zbudować jednej porządnej akcji. Sęk w tym, że akurat im się udało. W 81 minucie Marcellinus Obem ruszył z piłką z własnej połowy, zagrał do Dariusza Zjawińskiego, a ten sprytnie podał do wbiegającego w pole karne rzeszowian Grzegorza Kończyńskiego. Koronkową akcję strzałem głową zwieńczył inny rezerwowy Michał Strzałkowski. To był jeden jedyny raz, gdy gospodarze dali się wywieźć w pole.
Świt nawet jak miał przewagę, nie stwarzał pod bramka rzeszowian zagrożenia. Marcin Pietryka zatrudniany był tylko przy bezproduktywnych dośrodkowaniach.
Resovii bardziej zależało na zwycięstwie. Grała szybko, z polotem, atakowała już na połowie przeciwnika. Niestety, tylko przez pierwsze pół godziny. Potem było dużo walki, niedokładności i niepotrzebnych fauli. Kiepski mecz o mały włos nie skończył się wielką bijatyką, bo sędzia był słabszy od piłkarzy i zupełnie nie panował nad sytuacją. Reagował z opóźnieniem, szastając kartkami na prawo i lewo.
Tak czy owak, w grze Resovii widać postęp, a szatnia jest miejscem, gdzie znów opowiada się dowcipy. Najlepszy humor miał w sobotę Sebastian Hajduk, który wreszcie trafił do siatki. Z bliska, głową, wykorzystując błąd bramkarza.

T. Szeliga, Nowiny

2010.10.02 | Wisła Płock - Resovia Rzeszów 0:4 (0:2)

16' Jakuszewski, 42' Ogrodnik, 47' Walaszczyk, 75' Nikanovych

Wisła: Kamiński, Wyczałkowski (46' Grzelak), Pacan, Karwan, Grudzień, Chwastek, Bekas (59' Sekulski), Mitura (46' Lewandowski), Solecki, Koczon, Twardowski.
Resovia: Pietryka, Szkolnik, Bogacz, Iwanskyj, Podstolak, Ogrodnik (86' Kaczor), Nikanovych, Dzierżęga (83' Húšťava), Walaszczyk, Jakuszewski (71' M. Kantor), Hajduk (74' D. Kantor)
Sędzia: Gałązka (Szczecin), Widzów: 800

Zamiast piątej z rzędu porażki, spektakularne zwycięstwo na boisku przeciwnika snującego mocarstwowe plany. Lepszego momentu na przełamanie piłkarze Resovii wybrać nie mogli.
4-0 robi wrażenie. To jedna z największych niespodzianek rundy, biorąc pod uwagę to, co działo się ostatnio w rzeszowskim obozie. Jeszcze kilka dni temu szefowie klubu ukarali finansowo 8 piłkarzy za nocne zabawy w dyskotece. W Płocku "pasiaki" zagrały tak, jakby chciały udowodnić sobie i innym, że jednak stanowią zespół. Ale o tym, czy na stadionie im. Kazimierza Górskiego narodziła się nowa drużyna, będzie można powiedzieć dopiero po meczach ze Świtem i Olimpią. A póki co, trener Wojciech Borecki apeluje, by nie popadać w euforię.
W Resovii pracuje 10 dni, a już zdążył obejrzeć cztery mecze piątoligowych rezerw. Z tych obserwacji zrodził się pomysł, by do zainfekowanego organizmu wpuścić trochę świeżej krwi. W Płocku na środku obrony pojawił się zatem absolutny debiutant Lubomir Iwański. Doświadczony Ukrainiec mający za sobą występy w barwach Wisły właśnie, a potwierdzony do gry tuż przed spotkaniem. Kamila Walaszczyka w roli rozgrywającego zastąpił Łukasz Dzierżęga, którego Borecki prowadził kiedyś w Koszarawie Żywiec. W ataku pojawił się Tomasz Jakuszewski. Całą trójka przebywała w Resovii od miesięcy, ale dopiero teraz otrzymała prawdziwą szansę. Nikt nie zawiódł.
Największa przemiana nastąpiła jednak w głowach samych zawodników, którzy w Płocku podjęli rękawice, zaskakując gospodarzy. Choć przez pierwsze 30 minut rzeszowska obrona i bramkarz Marcin Pietryka mieli pełne ręce roboty. Po strzale Marcina Pacana resoviaków uratował słupek, po próbie Daniela Koczona Mateusz Podstolak, który wybił piłkę z linii bramkowej. Ale Resovia już wtedy prowadziła - Jakuszewski trafił idealnie z 16 metrów. Tuż przed przerwą i zaraz po zmianie stron goście zadali dwa kolejne ciosy. Kwadrans przed końcem, po błędzie bramkarza, wiślaków pogrążył Andrij Nikanovych. Człowiek od czarnej roboty, który gole zdobywa od wielkiego dzwonu.
Resovii w sobotni wieczór wychodziło niemal wszystko. Sebastian Hajduk, choć do siatki nie trafił, miał udział przy trzech bramkach. Był tak szybki i przebojowy, że miejscowi dziennikarze zaczęli sobie przypominać tłuste lata "nafciarzy", gdy obrońców rywala wkręcał w ziemię Ireneusz Jeleń. Dziś Wisła nie jest finansowym potentatem (po wycofaniu się Orlenu piłkarze przeszli na garnuszek miasta, sekcja czerpie też zyski z galerii handlowej), ale ambicje ma wciąż ogromne. - Nikt sobie nie wyobraża, że wiślacy mogliby nie awansować do I ligi - tłumaczy Wojciech Wiśniewski z "Gazety Wyborczej".

T. Szeliga, Nowiny

2010.09.25 | Resovia Rzeszów - Okocimski Brzesko 0:1 (0:0)

62' Popiela

Resovia: Pietryka, Kozubek (70' Pontus), Bogacz, Zítka, Podstolak, Ogrodnik (74' M. Kantor), Nikanovych, Walaszczyk, Mastej (57' Smolec), Húšťava (76' D. Kantor), Hajduk
Okocimski: Trela, Pawłowicz, Czerwiński, Policht, Wawryka, Litwiniuk, Darmochwał (82' Głaz), Baliga, Rupa (79' Kostecki), Kisiel (76' Gil), Trzandel (60' Popiela)
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: 600

Nowy trener "pasiaków" pomieszał w składzie, ale prochu nie wymyślił. Po beznadziejnym meczu rzeszowianie przegrali z rywalem, który też miał nóż na gardle.
Sprzątanie po niefortunnych decyzjach działaczy i trenerze Čopjaku może potrwać tygodniami. A rzeszowianie czasu nie mają. Teraz czekają ich mecze z przeciwnikami z najwyższej półki - Wisłą Płock, Świtem Nowy Dwór i Olimpią Elbląg. Buńczuczne zapowiedzi o podboju ligi brzmią dziś jak ponury żart. Resovia powinna myśleć raczej o ucieczce z zagrożonej strefy. - Czeka nas ciężka walka o środek tabeli - nie ma wątpliwości trener Wojciech Borecki.
Borecki w środę poprowadził pierwsze zajęcia z piłkarzami, wiedzę o drużyny czepie z opowieści swoich asystentów, ale mimo wszystko spodziewał się lepszego debiutu. Bo jego podopieczni zagrali koszmarnie. Tak jakby spotkali się z sobą po raz pierwszy. Resoviacy nie byli w stanie wymienić 2-3 podań, skrzydła nie istniały, obrońcy fatalnie się ustawiali, dzięki czemu rywale już do przerwy powinni strzelić przynajmniej dwa gole. Najpierw z pomyłki Mateusza Podstolaka nie skorzystał Łukasz Rupa. W 33 minucie Wiesław Kozubek w ostatniej chwili naprawił błąd Ilji Zítki, a za moment, po rogu, piłkę z linii bramkowej wybił Dawid Mastej. Wyciągnięty z rezerw 21-letni pomocnik wykazywał największą aktywność pod polem karnym Okocimskiego. Miał nawet szansę na gola, lecz spanikował i przegrał pojedynek z Dariuszem Trelą.
Najlepszym zawodnikiem "pasiaków" w I części był jednak skrajny obrońca Kozubek, który walczył za trzech. Po przerwie stracił siły i gdy trzeba było odrabiać straty, ustąpił miejsca Marcinowi Pontusowi.
W ostatnich 20 minutach gospodarze grali zatem trzema napastnikami. Efekty były żadne, bo nawet gdy jakimś cudem piłka trafiała pod nogi któregoś z nich, wykończenie akcji wołało o pomstę. Najbliższy szczęścia był w 74 minucie Kamil Walaszczyk - po jego przymiarce z wolnego bramkarz Okocimskiego musiał się nagimnastykować, by zatrzymać piłkę.
Nieszczęściu po uderzeniu Łukasza Popieli nie zapobiegł Marcin Pietryka. - Trener mówił, że mogłem się lepiej zachować? Facet uderzył z bliska, nie zdążyłem zareagować, piłka przeszła mi pod ręką. Zawsze winię siebie za stracone gole - mówił bramkarz "pasiaków". Popiela, który pojawił się 120 sekund wcześniej, jesienią dał się we znaki także rzeszowskiej Stali. - Lubię grać przeciwko drużynom z waszego miasta - śmiał się do dziennikarzy.

T. Szeliga, Nowiny

2010.09.17 | Znicz Pruszków - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)

19' 79' Tatara - 68' Zitka

Znicz: Błażejczyk, Tomczyk, Kowalski, Cegliński, Zaborowski, Kopciński (74' Bylak), Osoliński, Kucharski (77' Król), Rybaczuk, Feliksiak, Tatara (90' Rembiejewski)
Resovia: Pietryka, Podstolak, Bogacz, Zítka, Szkolnik, M. Kantor, Nikanovych (84' Kaczor), Walaszczyk, Ogrodnik, D. Kantor, Hajduk (57' Húšťava)
Sędzia: Słupiński (Sieradz), Widzów: 800

Resoviakom nie dawano większych szans, ale mało brakowało, by podopieczni Artura Łuczyka utarli nosa pewnym siebie piłkarzom Znicza. "Pasiaki” nie zostały jednak pierwszą drużyną, która wywiozła z Pruszkowa punkty. Na przeszkodzie znów stanęły indywidualne pomyłki.
Przed przerwą o prezent dla Znicza postarał się Michał Ogrodnik. Młody skrzydłowy stracił piłkę na 20 metrze od własnej bramki, a za chwilę niezawodny jesienią Kacper Tatara popisał się ładną "główką”. Marcin Pietryka, najlepszy w piątek piłkarz Resovii, nie miał najmniejszych szans na interwencję.
Kuriozalna była druga bramka dla Znicza. Tatara kopnął piłkę z zerowego kąta, ta odbiła się od nogi rzeszowskiego obrońcy Piotra Szkolnika i wpadła do siatki.
Coś nieprawdopodobnego – kręcił głową z niedowierzaniem Artur Łuczyk. Paradoks polega na tym, iż Resovia otrzymała cios w okresie swojej przewagi.
W drugiej połowie byliśmy zespołem lepszym. Przyznał to sam trener gospodarzy – opowiada Łuczyk – Graliśmy piłką i choć wielu okazji nie stworzyliśmy, wyglądało to lepiej, niż przyzwoicie.
W 69 minucie "pasiaki” wyrównały. Z rogu dośrodkował Kamil Walaszczyk, bramkarz Znicza nie wybił piłki i Ilja Zitka zdobył swojego pierwszego gola w barwach Resovii.

T. Szeliga, Nowiny

2010.09.12 | Resovia Rzeszów - Stal Rzeszów 1:2 (1:2)

9' Pontus - 4' Szela, 27' Wójcik

Resovia: Pietryka, Kozubek, Zitka, Bogacz, Szkolnik, M.Kantor (83' Fedan), Kaczor (46' Ogrodnik), Walaszczyk, Smolec (46' Nikanovych), D.Kantor (46' Hajduk), Pontus
Stal: Wietecha, Lebioda, Rzucidło, Duda, Hus, Weres, Reiman, Orzechowski
, Prokić, (71' Krauze), Fabianowski (9' Wójcik), Szela (62' Maca, 90' Jędryas)
Sędzia: Pożarowszczyk (Lublin), Widzów: 4300

Derby to zawsze wydarzenie, ale wczorajszy pojedynek miał kilka dodatkowych smaczków. Był to ligowy debiut  trenera Resovii Artura Łuczyka, który zapowiadał , iż pod jego batutą "pasiaki" grać będą ofensywnie i widowiskowo. Z kolei opiekun Stali zaimponował odwagą, posyłając w bój Krzysztofa Weresa i Ernesta Szelę. Bardzo szybko okazało się, że to był strzał w 10.
Siedemnastoletni Szela, debiutujący w pierwszym składzie, już w 4 minucie ośmieszył stopera gospodarzy Ilję Zitkę i z 14 metrów posłał piłkę do siatki. 180 sekund później było już jednaj 1-1. Wisław Kozubek zagrał w pole karne, a tam najskuteczniejszy piłkarz Resovii Marcin Pontus ubiegł obrońców Stali. Biało-niebiescy w I połowie byli zespołem lepszym. Utrzymywali się przy piłce, na klepisku nieprzypominającym murawy konstruowali groźne akcje. Gości z uderzenia nie wybił nawet uraz mięśnia Wojciecha Fabianowskiego, który wytrwał na boisku raptem 10 minut. Jego zmiennik Karol Wójcik wykorzystał niezdecydowanie obrońców gospodarzy i niezbyt silnym strzałem z 18 metrów pokonał Marcina Pietrykę. Defensywa Resovii, najmocniejsza skądinąd formacja drużyny, nie przedstawiała wczoraj żadnej wartości. Stal mogła i powinna zapewnić sobie spokój już do przerwy. Nie zrobiła tego, a za nieskuteczność o mały włos nie została ukarana. Popełniła również błąd, bo w II połowie zbyt wcześnie zaczęła bronić wyniku.
Resoviacy nie mieli szczęścia. Dwukrotnie trafiali w słupek (Pontus w 31 i Bogacz w 90 minucie!), a prawdziwym pechowcem okazał się ich kapitan Kamil Walaszczyk. Tuż po zmianie stron huknął z wolnego z blisko 30 metrów, ale futbolówka ostemplowała poprzeczkę. W samej końcówce Walaszczyk nie wykorzystał rzutu karnego. Bramkarz Stali Tomasz Wietecha odbił piłkę i uratował skórę, bo to on faulował w polu karnym Sebastiana Hajduka.

T. Szeliga, Nowiny

2010.09.01 | Jeziorak Iława - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)

58' Kuśnierz

Jeziorak: Imianowski, Kowalski, Czupryna, Kalkowski, Frączek, Kuciński (82' Kretow), Zakierski, Gondek (68' Dymowski), Zubrzycki (62' Sedlewski), Piceluk, Kuśnierz (76' Rybkiewicz)
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Zitka, Szkolnik, Smolec (53' Ogrodnik), Nikanovych, Kaczor (67' Jakuszewski), Krupa (84' Fedan), Hajduk (53' D. Kantor), Pontus
Sędzia: Pipczyński (Radom), Widzów: 800

Siódemka nie okazała się szczęśliwa dla Resovii – w rozegranym awansem meczu 7. kolejki pasiaki przegrały z Jeziorakiem w Iławie 0-1. To pierwsza porażka rzeszowian w sezonie. W Iławie Resovia chciała przełamać strzelecką niemoc i zgarnąć wreszcie komplet punktów. Wygranej potrzebował Miroslav Copjak, pod którym trenerski stołek mocno się chwieje.
Niestety, pasiaki w czwartym meczu w rzędu nie strzeliły gola (w sumie 426 minut bez bramkowej zdobyczy), do tego po raz pierwszy poczuły smak porażki. Czy to oznacza koniec resoviackiej przygody dla czeskiego trenera. Zdania są podzielone – Aleksander Bentkowski, prezes klubu, zaznaczał kilka dni temu, że Copjak będzie walczył w Iławie o zachowanie posady. Dla odmiany Adama Sadecki, prezes sekcji, przekonywał, że Czech na pewno poprowadzi Resovię w derbach Rzeszowa.(12 września).
Sam mecz lepiej rozpoczęli gospodarze – śmiało ruszyli do ataku i kilka razy zagrozili bramce pasiaków. Jako pierwszy umiejętności Marcina Pietryki sprawdził Iwo Zubrzycki. Później bramkarz Resovii musiał poradzić sobie postrzale z dystansu w wykonaniu Łukasza Kuśnierza. Z dystansu uderzał też Tomasz Zakierski, ale trafił nieczysto w piłkę i Pietryka spokojnie zażegnał niebezpieczeństwo.
Z czasem do głosu doszła Resovia i w drugiej części I połowy miała więcej z gry. Stuprocentowych okazji bramkowych nasz zespół nie zdołał jednak wypracować. najbliżej szczęścia goście znaleźli się po strzale Piotra Szkolnika. Obrońca pasiaków mierzył dobrze z wolnego, piłka ominęła mur, ale Mateusz Imianowski z trudem, bo z trudem, ale nie pozwolił piłce wpaść do siatki.
Jak grała Resovia po przerwie.
Słabiej, niż w pierwszej połowie – stwierdził Mateusz Partyga, dziennikarz "Gazety Olsztyńskiej”.
Strata gola nie była jednak skutkiem jakiegoś kardynalnego błędu. Po rzucie rożnym Łukasz Kuśnierz ok. 20 metrów od bramki przyjął piłkę na klatkę i huknął z pierwszej piłki.
Uderzył fałszem, piłka była odchodząca. Wyszedł z tego piękny gol, Pietryka nie miał żadnych szans – ocenił dziennikarz "Gazety Olsztyńskiej”.
Żadnych szans na obronę nie miałby też Imianowski, gdyby Tomasz Jakuszewski przymierzył w 80 minucie parę centymetrów niżej. Niestety, gospodarze zostali tylko postraszeni, bo piłka po "bombie” naszego piłkarza ostemplowała poprzeczkę. Równie groźnie z dystansu uderzał Zakierski. Piłka frunęła w stronę "okienka” tylko dzięki klasie Pietryki Jeziorak nie podwyższył prowadzenia. 5 minut później Sedlewski główkował obok spojenia.

T. Szeliga, Nowiny

2010.08.28 | Resovia Rzeszów - Ruch Wysokie Mazowieckie 0:0

Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Zitka, Szkolnik, Smolec (64' D.Kantor), Nikanovych, Kaczor (85' Krupa), Walaszczyk, M. Kantor, Pontus (75' Hajduk).
Ruch: Holewiński, Kołłątaj, Urban, Bartkiewicz, Czarnecki, Żaglewski (80' Speichler), Strózik, Trzaskalski (67' Jegliński), Kołodziejczyk, Płoszczuk (46' Oświęcimka), Łukasik
Sędzia: Krasny (Kraków), Widzów: 1000

Który to już mecz, gdy bramkarz "pasiaków" ratuje drużynie skórę? W ostatniej minucie doliczonego czasu gry Pietryka nie dał się pokonać Pawłowi Łukasikowi. Napastnik Ruchu długo nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Strzelił mocno, całkiem nieźle, ale Pietryka odbił piłkę nogą.
Jeśli bohaterem meczu zostaje bramkarz, wiadomo, iż w obronie nie było kolorowo. Najsolidniejsza skądinąd formacja Resovii miała w sobotę mnóstwo pracy. Ruch źle zaczął sezon, ale to zespół na górną połowę tabeli. Twardy w obronie, pomysłowy w ataku. Dwaj skrzydłowi i dwaj napastnicy bez żadnych kłopotów przemieszczali się pod pole karne gospodarzy. Marcin Trzaskalski na prawej flance był przed przerwą dla resoviaków nieuchwytny. To po jego podaniach wspomniany wyżej Łukasik stawał oko w oko z Pietryką i co rusz chwytał się z rozpaczy za głowę. Po zmianie stron Ruch natarł z jeszcze większym animuszem. W 57 minucie Pietryka, w sobie tylko znany sposób, zatrzymał strzał Arkadiusza Żaglewskiego.
Resoviacy posiadali w ofensywie dużo mniej atutów, ale sam Marcin Pontus mógł im zapewnić 3 punkty. Uderzał głową i nogą, po kapitalnym zagraniu Kamila Walaszczyka znalazł się przed bramkarzem Ruchu - wszystko na nic. Piłka nie chciała wpaść do siatki. Swoje okazje - mniej klarowne - mieli także Tomasz Kaczor i Dariusz Kantor, który gwałtownie strzelał z daleka.
Rzeszowianie zagrali lepiej niż ostatnio, jednak do ideału wciąż daleko. Martwi zwłaszcza nierówna forma pomocników, choć to pewnie efekt taktyki. Przez cały mecz Resovia wyglądała jak zespół grający systemem 4-5-1. Trenerzy wyjaśnili jednak, że to było 4-4-2, a Pontusowi w pierwszej linii partnerował Kaczor.
Schodzącego do szatni Miroslava Čopjaka (w ubiegłym sezonie pracował w Wysokiem Mazowieckiem) znów żegnały gwizdy i przekleństwa. Trener ponownie nie zawitał na konferencję prasową, ale Nowinom zdradził, iż jeszcze przed meczem gotów był oddać stery. - Powiedziałem działaczom: jeśli uważacie, że źle wykonuję swoją robotę, zwolnijcie mnie. Rezygnacja nie została przyjęta. Rozstano się jedynie z kierownikiem Janem Muchą (jego obowiązki przejął opiekun bramkarzy Mariusz Stawarz). Z kolei od 1 września dyrektorem klubu będzie Witold Walawender. Radny Rzeszowa, były kierownik "pasiaków".
Resovia Čopjaka nie przegrała jeszcze meczu, a Czech nie rozumie pretensji fanów. - Tu chyba nie chodzi o samą grę. Popatrzcie na trenerów z ekstraklasy, Skorżę i Ulatowskiego. Oni także nie mieli czasu na budowę drużyny. Zaczęli źle, ale kto powiedział, że tak muszą skończyć?

T. Szeliga, Nowiny

2010.08.22 | Start Otwock - Resovia Rzeszów 0:0

Start: Bułka, Bobrowski, Warszawski, Moryc, Mazurkiewicz, Choiński (61' Tokaj), Kozakiewicz (84' Gromulski), Puciłowski (64' Sobótka), Powałka (57' Kamiński), Wocial, Mihałewskyj
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Zitka, Szkolnik, Kaczor, Nikanovych, Walaszczyk, M. Kantor (76' Krupa), D. Kantor (67' Smolec), Pontus (89' Húštava)
Sędzia: Szczech (Białystok), Widzów: 700

Pierwszy raz tej jesieni w wyjściowym składzie Resovii znalazło się miejsce dla Wiesława Kozubka, Tomasza Kaczora i Dariusza Kantora. Na ławkę powędrowali Jan Krupa i Piotr Smolec, błyskotliwy skrzydłowy, któremu kilka dni temu przytrafił się słabszy występ.
Trener Miroslav Čopjak najwyraźniej wziął sobie do serca uwagi prezesa Aleksandra Bentkowskiego, który pojechał do otwocka zobaczyć, jak roszady wpłyną na grę zespołu. Diametralnej różnicy jednak nie było. Znów z wielkim wyczuciem bronił Marcin Pietryka, a jego koledzy z pomocy i ataku nie potrafili skierować piłki do siatki. Trzeba jednak przyznać, iż resoviacy stworzyli więcej okazji niż w ostatnich meczach.
- Szkoda, że nie postawiliśmy kropki nad i - żałował reżyser gry "pasiaków" Kamil Walaszczyk. - Odczuwamy niedosyt, ale remis na wyjeździe tez trzeba docenić. Wciąż jesteśmy w czubie tabeli i chyba zmierzamy w dobrym kierunku - dodawał. Gospodarze bili na alarm, zwłaszcza gdy w pobliże ich pola karnego nadciągali bracia Kantorowie. Po jednej z takich akcji w II połowie obrońca Startu wybił piłkę z linii bramkowej.

T. Szeliga, Nowiny

2010.08.18 | Resovia Rzeszów - Pelikan Łowicz 0:0

Resovia: Pietryka, M. Kantor (90' Kościelny), Bogacz, Zítka, Szkolnik (73' Hajduk),  Smolec, Nikanovych, Walaszczyk, Jakuszewski (46' D. Kantor), Krupa, Pontus (83' Dzierżęga).
Pelikan: Sabela, Gawlik, Brodecki, Marcinkiewicz, Gołka, Domińczak (67' Bryk), Jakóbiak (63' Gamla), Łochowski, Adamczyk, Kowalczyk (90' Kosiorek), Wyszogrodzki
Sędzia Płoskonka (Tarnów), Widzów: 1000

Drugoligowi piłkarze Resovii po bardzo słabym meczu zremisowali na własnym boisku z Pelikanem Łowicz 0:0, a trenera rzeszowian, Miroslava Čopjaka, żegnały gwizdy i niewybredne okrzyki.
Resovia, która w tym sezonie stylem gry nie zachwyca, pojedynek z Pelikanem Łowicz rozpoczęła z... jednym napastnikiem. Trener Miroslav Čopjak postawił na zagęszczenie pola, ale niewiele to dało. Resoviacy przez całą pierwszą połowę nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Pelikana, grając zupełnie bez pomysłu. - Zmieniliśmy ustawienie na 4-3-3, niby bardziej ofensywne, ale nie przyniosło to efektu. Celem było zagęszczenie środka pola, bo w ostatnich meczach przeciwnicy zbyt często przedostawali się pod nasze pole karne - tłumaczył po meczu Artur Łuczyk, drugi trener Resovii.
Osamotniony z przodu Marcin Pontus nie miał wielu szans na zaprezentowanie swoich umiejętności, a Kamil Walaszczyk i Tomasz Jakuszewski, którzy mieli go wspierać, nie wywiązywali się ze swojego zadania. Ten pierwszy nie dotrwał do końca meczu, w głupi sposób łapiąc dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę, a Jakuszewski błądził po boisku niczym we mgle.
Taka postawa resoviaków mocno nie spodobała się kibicom. Nie dość że od początku sezonu na meczach "pasiaków" nie ma dopingu, to teraz dodatkowo pojawiły się coraz częstsze gwizdy. Te żegnały szczególnie schodzących do szatni trenera Čopjaka oraz menadżera i zarazem kierownika zespołu Jana Muchę, który od początku nie jest ulubieńcem kibiców.
Szczęście Resovii w pierwszej połowie polegało na tym, że Pelikan wcale nie prezentował się lepiej. Gdyby nie kiks Marcina Pietryki na początku meczu, to goście też nie stworzyliby zagrożenia. Bramkarz rzeszowian jednak znakomicie zrehabilitował się przy strzale Przemysława Jakóbiaka w piątej minucie.
Po przerwie Resovia wróciła do gry z dwoma napastnikami, ale obraz gry niewiele się zmienił. Dalej królowała nieporadność, a pierwszy i jedyny strzał w światło bramki oddał Walaszczyk w 51. minucie. Blisko szczęścia był Dariusz Kantor w 84. minucie, ale jego strzał z rzutu wolnego po rykoszecie od jednego z obrońców minimalnie przeszedł obok słupka.
Bezbramkowy remis resoviacy uratowali w samej końcówce. Po wrzutce z rzutu wolnego Michała Adamczyka strzał głową Łukasza Gołki w sobie tylko wiadomy sposób wybronił Pietryka.
Po ostatnim gwizdku powodów do radości nie było. Była natomiast kolejna porcja gwizdów pod adresem szkoleniowca (piłkarzy żegnały w większości brawa), a także seria niewybrednych wyzwisk. Kibicom wyraźnie do gustu nie przypadła defensywna gra Resovii, a trener nie raczył nawet pojawić się na konferencji prasowej, wysyłając na nią swojego asystenta. - Cieszymy się z punktu. Wiedzieliśmy, że Resovia to mocny zespół. Tak przynajmniej zakładaliśmy przed meczem. Trochę inaczej to wyglądało na boisku. Gdybyśmy zagrali odważniej, może wywieźlibyśmy trzy punkty - podsumował spotkanie trener gości Robert Wilk.

Marcin Lew, gazeta.pl

2010.08.14 | Puszcza Niepołomice - Resovia 0:1 (0:1) (mecz w Rzeszowie)

25' Pontus

Resovia: Pietryka, M. Kantor, Bogacz, Zitka, Szkolnik, Smolec, Nikanovych, Walaszczyk (77' Húštava), Krupa (89' Kaczor),  Pontus (69' Hajduk), Dzierżęga (59' D. Kantor)
Puszcza: Kwedyczenko, Ogórek, Górski, Górka, P. Morawski, Kmak, Janik, Michał Morawski (86' Orłowski), Szwajdych (75' Marcin Morawski), Cichy (75' Socha), Jarosz
Sędzia: Muszyński (Łódź). Widzów: 1000

Mecz z Puszczą miał dwóch bohaterów. Pierwszym został bezsprzecznie Marcin Pontus, który indywidualną akcją i znakomitym strzałem rozstrzygnął losy tego pojedynku. Drugim Michał Bogacz. W ostatniej akcji meczu obrońca "Pasiaków" wybił piłkę zmierzającą do bramki tuż sprzed linii bramkowej.
W porównaniu z poprzednim spotkaniem trener, Miroslav Copjak, dokonał w składzie dwóch zmian. Na prawej stronie obrony w miejsce Mateusza Podstolaka od pierwszej minuty wstawił Mateusza Kantora, a w ataku na pozycję Pavola Hustavy desygnował do gry Łukasza Dzierżęgę.
Od pierwszych minut resoviacy starali narzucić swoją dominację, jednak goście, umiejętnie zagęszczając środek pola, nie pozwalali im na wiele. Również akcje skrzydłami, w których na prawej stronie wyróżniał się Piotr Smolec, nie przynosiły bramkowego efektu.
Po kwadransie zawodnicy z Niepołomic śmielej zaatakowali i w 20. minucie Marcina Pietrykę strzałem z dystansu przeegzaminował Piotr Morawski. Naszej drużynie udało się jednak ostudzić ich zapędy, a w roli głównej wystąpił Marcin Pontus. Napastnik Resovii zdecydował się na indywidualną akcję i mierzonym strzałem trafił w samo "okienko" bramki Tomasza Kwedyczenki. Był to trzeci gol, w trzecim kolejnym meczu zdobyty przez nowego napastnika "pasiaków".
W drugiej połowie gra niewiele się zmieniła. Szkoleniowiec Resovii dał szansę na pokazanie się kolejnym trzem napastnikom. Na boisku kolejno pojawili się: Dariusz Kantor, Sebastian Hajduk i Pavol Hustava. Z wymienionej trójki najaktywniej spisywał się Kantor, który strzałami z dystansu starał się niepokoić golkipera gości i po jednej z takich prób piłka o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką.
W 74. minucie nie popisał się natomiast arbiter, kiedy w polu karnym Puszczy bezpardonowo sfaulowany został Piotr Szkolnik, a sędzia zamiast wskazać na rzut karny, pokazał rzeszowianinowi żółtą kartkę. Na sześć minut przed końcem spotkania znów ucierpiał Piotr Szkolnik. Rzeszowski obrońca doznał urazu głowy, a Mateusz Socha za brutalny faul został ukarany żółtą kartką.
Im bliżej końca meczu, tym coraz niebezpieczniej robiło się przed bramką Resovii. Najpierw Daniel Jarosz uderzył mocno z ok. 20 metrów i z trudem obronił Pietryka. Chwilę później po rzucie wolnym egzekwowanym przez Patryka Ogórka, Michał Bogacz wybił piłkę zmierzającą do siatki po strzale głową Łukasza Górskiego. - Ja bohaterem? Po prostu byłem tam, gdzie powiniem być - podsumował Michał.

Bartosz Zapaśnik, Super Nowości

2010.08.07 | Resovia Rzeszów - Sokół Sokółka 2:2 (1:1)

21' Pontus, 87'(s) Naliwajko - 26' Gołębiewski, 65' Mościński

Resovia: Pietryka, Podstolak (60' M. Kantor), Bogacz, Zítka, Szkolnik, Smolec, Walaszczyk, Nikanovych, Krupa (83' Kaczor), Pontus (76 Hajduk), Húštava (68 D. Kantor)
Sokół: Trudnos, Jóźwiak, Łapiński, Pracz, Naliwajko, Kopeć (46' Żuberek), Wojtkielewicz, Zalewski, Toczydłowski (74 Butkiewicz), Mościński, Gołębiewski (83' Andrzejewski)
Sędzia: Słupiński (Sieradz) Widzów: 1200

"Tego się nie da oglądać...", "Piłkarskie szachy..." - to najdelikatniejsze z pomeczowych opinii jakie usłyszeć można było na stadionie Resovii po meczu z beniaminkiem z Podlasia. Początek meczu nie wskazywał na to, że gospodarze będą musieli walczyć o 1 punkt niemal do ostatniego gwizdka. W 21 minucie meczu dośrodkowanie Krupy wykorzystał Pontus, który jak rasowy napastnik zachował się w polu karnym  i skierował piłkę do siatki Trudnosa. Po tej bramce resoviacy nie poszli za ciosem, a wprost przeciwnie zagrali zbyt asekuracyjnie. Jednocześnie w grze Resovii mnożyły się bezmyślne straty piłki i niecelne podania. W 26 minucie meczu swoją szybkość pokazał były piłkarz rzeszowskich "pasiaków" Michał Mościński. Niechciany w Resovii "Momo" przy biernej postawie  Mateusza Podstolaka dośrodkował idealnie do Gołębiewskiego. Doświadczonemu napastnikowi Sokoła nie pozostało nic innego jak przyłożyć nogę i pokonać bezradnego Marcina Pietrykę. Po strzelonej bramce piłkarze Sokoła cofnęli się i długo rozgrywali piłkę. Tymczasem gra Resovii opierała się na długich piłkach na wysokiego, ale osamotnionego Marcina Pontusa. W 65 minucie meczu skuteczną kontrę przeprowadzili piłkarze Sokoła, a zdobywcą bramki został nie kto inny jak... Michał Mościński. Na stadionie zrobiło się bardzo nerwowo i zapachniało niespodzianką. Kamil Walaszczyk próbował rozgrywać piłkę, ale miał nikłe wsparcie wśród kolegów z pomocy. Brakowało wyjścia na pozycje i przyśpieszenia gry. Jedynie Piotr Smolec próbował "szarpać" prawym skrzydłem i to za jego sprawą Resovia uratowała jeden punkt. W 87 minucie meczu wychowanek Gwarka Zabrze zacentrował mocną piłkę w pole karne gości, a naciskany przez Dariusza Kantora - Nalewajko głową uderzył piłkę tak niefrasobliwie, że ta wylądowała w siatce tuż pod poprzeczką.

resoviacy.pl

2010.08.04 | Concordia Piotrków Trybunalski - Resovia Rzeszów 2:2 pd. k. 6:5  (1:1, 2:2) (Puchar Polski)

26' Różycki, 59' Zaor - 5' D. Kantor, 89' Kozubek

Concordia: Kula, Adamski, Grzywiński, Kukułka, Smoliński, Potocki, Juszkiewicz (113' Stolarski), Szymczyk, Wrzesiński (95' Błachowicz), Zaor, Różycki (75' Oshikoya)
Resovia:
Iliński, Stencel, Kościelny, Kozubek, M. Kantor, Krupa, Jakuszewski, Kaczor, Ogrodnik (81' Fedan), Dzierżęga, D. Kantor (73' Hajduk)
Sędzia: Wajda (Żywiec), Widzów: 300

Piłkarze z Rzeszowa zakończyli pucharową przygodę na rundzie wstępnej i III-ligowej Concordii Piotrków Trybunalski. W siódmej serii "11" Michał Kula obronił strzał 19-letniego napastnika "pasiaków” Sebastiana Fedana. Po 90 minutach było 2-2.
Wcześniej w konkursie karnych bramkarz Resovii Michał Iliński wyczuł intencję Szymona Błachowicza, ale ciśnienia nie wytrzymał następny w kolejce Mateusz Kantor. Najlepszy chyba piłkarz inauguracyjnego meczu z Motorem Lublin przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Rzeszowianie zaczęli mecz fantastycznie – w 4 minucie szybką kontrę w perfekcyjny sposób wykończył Dariusz Kantor. Po kwadransie to jednak Concordia przejęła inicjatywę. Efektem tego był gol wyrównujący Rafała Różyckiego, który zanim trafił do siatki, ośmieszył resoviacką defensywę. Osiem minut później panowanie nad sobą stracił Tomasz Jakuszewski. Pomocnik gości za dyskusje z sędzią otrzymał dwie żółte kartki, a osłabiony zespół krótko po przerwie stracił kolejnego gola.
Nadzieje Resovii odżyły, gdy Wiesław Kozubek w charakterystyczny dla siebie sposób, głową po dośrodkowaniu z wolnego Tomasza Kaczora, wpakował piłkę do bramki. Zegar wskazywał 89 minutę gry...
W składzie "pasiaków” znalazło się aż 9 zawodników, którzy nie grali w pierwszym ligowym spotkaniu.
Z uwagi na remont boiska Concordii mecz odbył się w Moszczenicy, wsi oddalonej 10 km od Piotrkowa.

T.Szeliga, Nowiny

2010.07.31 | Motor Lublin - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1) (mecz w Rzeszowie)

42' Pontus 52' Walaszczyk

Motor:  Dobromilski, Temeriwskyj, Styżej (56' Krystosiak), Stadnyckyj (77' Fiedeń), Dykyj, Diaczuk-Stawyckyj, Wójcik (59' Kycko), Melnyczuk, Popławski, Młynarski (64' Droździel) Fundakowski
Resovia:
Pietryka, Podstolak (89' Kościelny), Bogacz, Zitka, Szkolnik, Smolec, Walaszczyk, Nikanovych, M.Kantor(90' Kaczor), Pontus (87' Hajduk), Húšťava (70' Dzierżęga)
Sędzia: Jabłoński (Kraków), Widzów: 1500

Kibice Resovii zgromadzeni na stadionie przy ulicy Wyspiańskiego mieli okazje oglądać ciekawe widowisko i nowy zespół II-ligowych "pasiaków". Dla Resovii nie był to łatwy mecz, ponieważ większość piłkarzy „biało – czerwonych” grała po raz pierwszy na tym obiekcie. W ekipie rzeszowian zadebiutowała rekordowa liczba 10 zawodników. Wśród debiutantów dobrą grą wykazali się szczególnie Mateusz Kantor i Andrij Nykanowicz. Ten pierwszy zaczął od ostrego dośrodkowania w trzeciej minucie, ale Pavol Hustava minimalnie przestrzelił z głowy. W 33 minucie Kantor jeszcze uderzył z 20 metrów, ale na posterunku był golkiper Motoru. W pierwszej połowie meczu rzeszowianie mieli spore problemy z wyprowadzaniem piłki z własnej połowy. Lublinianie dłużej utrzymywali się przy piłce, ale ich przewaga nie miała przełożenia na sytuacje bramkowe. Pod koniec pierwszej połowy Resovia przeprowadziła widowiskową akcję.
Szarżę na bramkę Motoru zainicjował Hustava. Prawym skrzydłem popędził Smolec i dograł mocną piłkę na 5 metr od bramki lublinian. Idealnie w tempo akcji wbiegł Marcin Pontus, który głową umieścił piłkę w bramce Dobromilskiego. Po przerwie resoviacy zagrali z większą pewnością i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 52 minucie meczu Kamil Walaszczyk nie mógł podawać piłki do stojącego na pozycji spalonej Pontusa i zdecydował się na zabawę z obrońcami Motoru. W wyjątkowo łatwy sposób ominął trzech rywali i technicznym strzałem ustalił wynik meczu na 2:0. Resovia po tej bramce podkręciła tempo gry i kolejne gole wisiały w powietrzu. Tymczasem to piłkarze Motoru trafili do siatki po wrzutce z wolnego. Sędzia jednak gola nie uznał, słusznie dopatrując się spalonego. Pod koniec meczu dwukrotnie bramkarza lublinian próbował zaskoczyć Piotr Smolec, jednak jego strzały nie sprawiły kłopotu Dobromilskiemu.

resoviacy.pl

2010.07.21 | Nida Pińczów - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1) | Puchar Polski

27' 77' Ślęzak

Nida: Zyguła, Madej, Szafraniec, Głuc, Myca (73' Pęcherz), Sobczyk, Wilkus, Sęk, Mika, Kłos (46' Kasza) Chlewicki (67' Łuszcz)
Resovia: Pietryka, Codello
, Kozubek, Bogacz, Szkolnik, Świst, Szalacha, Mastej, Marynowski (46' Walaszczyk), Fedan, Ślęzak
Sędzia: Bukowczan (Żywiec)

Piłkarze Resovii w rundzie przedeliminacyjnej Pucharu Polski pokonali III-ligową Nidę Pińczów 2:0. Rzeszowianie do meczu wyszli w składzie wyjątkowo eksperymentalnym z... tylko czterema zawodnikami z pierwszego zespołu. Przypomnieć należy, ze po zakończeniu sezonu w rzeszowskim klubie rozwiązano umowy z rekordową liczbą 11 piłkarzy. Trwają negocjacje i procedury rejestracyjne nowych zawodników, a połowa z tych, którzy pozostali z poprzedniego sezonu leczy kontuzje (m.in. Domoń, Fryc, Hajduk, Kantor). Dodatkowo przymierzany do gry w Resovii bramkarz Piotr Pyś (GKS Jastrzębie) najprawdopodobniej w ostatniej chwili postanowił powrócić w rodzinne strony. W związku z tymi problemami kadrowymi w dzisiejszym spotkaniu zadebiutowało kilku wychowanków na co dzień grających w drużynie rezerw. Okazało się, że piłkarze ci zdali egzamin na piątkę, a szczególnie  udany debiut zaliczył strzelec dwóch bramek Paweł Ślęzak. Obrońca Resovii, który dzisiaj wyjątkowo zagrał na pozycji napastnika w 27 minucie meczu strzałem z główki zdobył bramkę dającą "pasiakom" prowadzenie, a w 77 minucie ustalił wynik na 2:0.
W kolejnej rundzie rozgrywek Pucharu Polski rzeszowskie "pasiaki" zmierzą się z Concordią Piotrków Trybunalski.

 

resoviacy.pl

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 










 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

| ... do strony głównej |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by