|
2011.06.12 | GLKS Nadarzyn - Resovia Rzeszów 0:1 (0:1)
|
31'
Kozubek
GLKS: Pasturczyk, Sala, Lewandowski,
Ambroziak (59' Golian), M. Wojtczak, Sztybrych, Wrzesiński (75' Maranowski),
Grajek, Rembiejewski, Charzewski (71' Sielski), J. Wojtczak (46' Kaleta)
Resovia: Pieryka, Kozubek, Bogacz, Baran, Szkolnik, Chrabąszcz, Nikanovych
(68' Domoń), Hajczuk (77' Walaszczyk), Ogrodnik
(80' M. Kantor), Hajduk (70' D. Kantor), Pietluch
Sędzia: Gajewski (Kraków), Widzów: 200
- Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz – mówił przed wyjazdem do
Nadarzyna Artur Łuczyk. Trener Resovii zdołał zmotywować drużynę przed ostatnią
kolejką i ma prawo oczekiwać przedłużenia pracy z drużyną. Ta sprawa ostatecznie
wyjaśni się w tym tygodniu.
W Nadarzynie obie strony grały bez presji. Rzeszowianie byli jednak
skoncentrowani, uważni w tyłach, agresywni i GLKS niewiele mógł na to poradzić.
- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu lepsza. Graliśmy ambitnie, nie
popełnialiśmy błędów – podkreśla coach „pasiaków”. – Z każdą minutą
przewaga stawała się wyraźniejsza. Atakowaliśmy na różne sposoby, utrzymywaliśmy
się przy piłce i w końcu przyniosło to skutek.
Po dwóch kwadransach rzut rożny wykonywał Michał Chrabąszcz. W polu karnym się
zakotłowało, do piłki dopadł Wiesław Kozubek i wpakował ją do siatki. –
Wiesiek zrobił to, co do niego należy. Zamknął akcję i sytuacyjnym strzałem
trafił – stwierdził Łuczyk. Przed przerwą mogło być 2-0 dla Resovii, jednak
łutu szczęścia brakło Michałowi Ogrodnikowi, który wycelował w poprzeczkę.
W szatni gospodarze zwarli szyki i po zmianie stron starali się przenieść ciężar
gry na połowę gości. Chwilami im się to udawało. – Tyle, że niewiele z tego
wynikało. Przeciwnik nie zagrażał poważnie naszej bramce. Większość akcji
kasowaliśmy na 30 metrze. U nas trafić mógł Krzysiek Pieluch, ale pośpieszył się
z uderzeniem – dodał Łuczyk. W Resovii po długiej przerwie na boisku pojawił
się Konrad Domoń. |
T. Ryzner, Nowiny |
2011.06.05 | Wigry Suwałki - Resovia Rzeszów 1:3 (1:0) (mecz w Olecku)
|
20' Bajko
- 55' Chrabąszcz, 65' Pietluch, 88' Hajduk
Wigry: Barwicki, Świerzbiński, Ł. Walicki,
Makarewicz,
Słowicki, Bajko, Lauryn, Statkevicius, Krusa (90' Omilianowicz), Pomian, (90' P.
Walicki), Mikulenas
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Baran, Szkolnk, Smolec (45' Hajduk),
Nikanovych, Chrabąszcz, Kwiek (45' Ogrodnik), Hajczuk (75' Walaszczyk), Pietluch
(85' Kaczor)
Sędzia: Sawa (Chełmno), Widzów: 300
Resovia z tarczą wróciła z Suwałk. "Pasiaki" w odbrym stylu pokonały Wigry i są
już pewne, że w kolejnym sezonie nadal będą grać w II lidze. W pierwszej połowie
Resovia była w odwrocie, straciła jednego gola, a mogła więcej. - Źle
weszliśmy w mecz, presing nam nie wychodził i zostaliśmy zepchnięci na swoją
połowę - oceniał Artur Łuczyk, szkoleniowiec przyjezdnych.
Na szczęście w 5 minucie Grażwydas Mikulenas z bliska przestrzelił, a gdy
mierzył z okolic "szesnastki" piłka przeszła minimalnie obok celu. Gości
oszczędził też Świerzbiński, a może raczej uratowała ich ofiarność Marcina
Pietryki. Bramkarz Resovii strzał rywala przyjął na twarz, po czym chwilę
dochodził do siebie. W 20 minucie "Cinek" nic nie poradził, bo po rzucie rożnym
stojący przy dalszym słupku Bajko wycelował głową na drugi róg. Piłka odbiła się
od słupka i resoviacy znaleźli się na minusie. - Przy tej sytuacji zabrakło
asekuracji obrońcy - stwierdził szkoleniowiec gości w miarę blisko
wyrównania był aktywny Piotr Szkolnik, któremu z dośrodkowania wyszedł
niebezpieczny strzał.
W przerwie coach "pasiaków" dokonał dwóch zmian, co pozwoliło mu zmienić
ustawienie na cztery, cztery, dwa. To był dobry pomysł. Już w 50 minucie Michał
Ogrodnik celował z bliska głową i powinien wyrównać. Pięć minut później dokonał
tego Michał Chrabąszcz. Uderzył mocno z wolnego, piłka po odbiciu od muru
zmyliła Barwickiego i wpadła do siatki przy słupku. To pierwsze trafienie pana
Michała w naszym klubie.
Dziesięć minut po tym fakcie pięknego gola (także pierwszego w barwach Resovii),
zdobył Krzysztof Pietluch. Był to finał szybkiej kontry i wymiany kilku podań w
naszej ekipie - napastnik rzeszowian wypalił zza pola karnego i trafił idealnie
w długi róg. Resovia rządziła na boisku i bramka numer trzy wisiała w
powietrzu. Padła tuz przed końcem zmagań. Sebastian Hajduk nie miał wcale łatwej
sytuacji, mierzył sprzed "szesnastki" i wyszedł mu strzał przedniej marki.
Przez ostatni kwadrans w szeregach Resovii występował Kamil Walaszczyk, który
wrócił do gry po długiej rehabilitacji.
|
T. Ryzner, Nowiny |
2011.05.28 | Resovia Rzeszów - Stal Stalowa Wola 0:0
|
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Baran, Szkolnik, M. Kantor
(83' Ogrodnik),
Chrabąszcz, Nikanovych, D. Kantor,
Hajczuk ( 75' Pietluch), Hajduk (75' Kwiek)
Stal: Socha, Demusiak,
Kusiak, Wieprzęć, Walasek, Piątkowski, Rosłoń
(90' Drozd), Skórski, Getinger (90' Gilar), Białek,
Turczyn
Sędzia: Chudy (Zabrze), Widzów: 1400
Remis w derbach Podkarpacia to dla Resovii bardziej strata niż zysk. O ligowy
byt drużyna Artura Łuczyka walczyć będzie w Suwałkach i Nadarzynie.
Kibice Resovii i "Stalówki" przyjaźnią się od lat. Piłkarze znają się jak łyse
konie, szanują, ale każdy z nich miał coś do udowodnienia. - Nie pomogliśmy,
bo my też gramy o swoje cele - uśmiechał się trener gości Sławomir Adamus.
Stal zyskała niedawno sojusznika w miejskim magistracie. Władze Stalowej Woli
obiecały przelać na konto klubu 250 tys. zł, więc teraz kibice jeżdżą po kraju z
transparentem "Stalowa Wola stawia na sport", a zawodnicy siedzący na ławce
trzymają w dłoniach herb hutniczego grodu.
Mimo wszystko to rzeszowianie byli bardziej zdeterminowani i to oni dążyli do
zdobycia gola. O mały włos, a powiodłoby się już w 10 minucie. Mateusz kantor
nie umiał jednak skorzystać z kapitalnego crossowego podania Andrija Nikanovycha.
potem bliscy szczęścia byli jeszcze Sebastian Hajduk i Dariusz Kantor. Pod
bramką Resovii bito na alarm tylko raz - Wojciech białek dopadł do piłki
szybciej od Marcina Pietryki, ale z precyzją strzału już tak dobrze nie było.
Resoviacki wysiłek mógł pójść na marne tuż po przerwie, ale Krystian Getinger -
uderzając z kilku metrów z całych sił na wysokość 10 piętra - udowodnił, ze nie
ma w sobie instynktu napastnika. Gospodarzom tez brakło spokoju. Całkiem
składnie budowali akcje, starali się grać szybko, skrzydłami, ale pod bramką
Pawła Sochy ogarniał ich paraliż. Głowa "zagrzała" się nawet doświadczonemu
Dariuszowi Kantorowi, który już w doliczonym czasie huknął bliska na wiwat.
Kantor grał dobrze, jego brat Mateusz również. W najbliższym spotkaniu w
Suwałkach jednak nie wystąpią. Z powodu kartek, których powinni uniknąć. Mateusz
został ukarany za próbę wymuszenia karnego, Dariusz za odkopnięcie piłki po
gwizdku. - Zachowali się bardzo nieodpowiedzialnie - irytował się trener
Artur Łuczyk |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.05.25 | OKS 1945 Olsztyn - Resovia Rzeszów 1:1 (1:1)
|
45'
Eduardo - 43' D. Kantor Olsztyn: Skiba, Bucholc,
Baranowski, Koprucki, Szaraniec, Stefanowicz, Alancewicz, Tunkiewicz, Renusz,
Suchocki, Eduardo
Resovia: Pietryka, Kozubek, Baran, Bogacz, Szkolnik, Hajczuk (84'
Ogrodnik), Chrabąszcz,
Nykanowicz,
M. Kantor (86' Kaczor), Hajduk (80' Pietluch), D. Kantor
Sędzia: Załęski (Ostrołęka), Widzów: 1000
- Nie jedziemy na wycieczkę - odgrażali się
przed wyprawą na drugi koniec Polski piłkarze Resovii. I słowa dotrzymali. Remis
wywalczony na boisku niepokonanego w Olsztynie OKS-u dla broniących się przed
spadkiem "pasiaków" ma niebagatelne znaczenie.
Tyle, że mogło być jeszcze piękniej. Rzeszowianie tuż przed końcem I połowy
objęli prowadzenie, lecz po chwili dali się zaskoczyć przeciwnikowi. Podobnie
działo się we wcześniejszych meczach z Okocimskim i Świtem. - Wiesiek Kozubek
popełnił błąd, niepotrzebnie sfaulował rywala - żałował Artur Łuczyk, trener
Resovii. Wczoraj do siatki znów trafił Dariusz kantor, który w najważniejszym
dla klubu okresie stał się prawdziwym liderem. Napastnik "pasiaków" uderzył
głową, bardzo efektownie. Miał zresztą szansę na drugą bramkę - już po zmianie
stron strzelał groźnie z wolnego.
Dariusz Kantor harował w ataku, Marcin Pietryka uwijał się w bramce. Odważnie
wychodził do przodu, wyłapywał wszystkie dośrodkowania - musiał być czujny, bo
gospodarze swoją siłę czerpią głównie z aktywności skrzydłowych lubujących się
we "wrzutkach" w pole karne. - Walczył cały zespół. Niewielu dawało nam
szanse, tymczasem w takich meczach wykuwa się charakter - podkreślał Łuczyk.
Nie bujał - w jednym ze starć ucierpiał Bartosz Hajczuk. W szpitalu założono mu
na głowie sześć szwów. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.05.21 | Resovia Rzeszów - Olimpia Elbląg 1:2 (0:1)
|
71'
Kozubek - 3' Kołodziejski, 84' (k) Matwijów
Resovia: Pietryka, Kozubek, Baran, Bogacz,
Szkolnik
(70' Chrabąszcz),
Ogrodnik (46' M.Kantor), Nykanowicz, Kaczor (86' Pietluch), Hajczuk, Hajduk,
D.Kantor
Olimpia: Sobański, Żuraw, Wojciechowski, Grocholski, Loda, Kołodziejski
(75' Jackiewicz), Matwijów, M.Pietroń, Miecznik, (77' Hałgas), Ljubenow, Kolosow
(59' Ł.Pietroń)
Sędzia: Piróg (Kraków), Widzów: 700 Mecz
drużyn, które dramatycznie potrzebują punktów nie stał może na najwyższym
poziomie, ale emocji – zwłaszcza po przerwie – nie brakowało.
Resoviacy nadal muszą z niepokojem oglądać się za siebie. W czwartym kolejnym
meczu z przeciwnikiem bijącym się o awans drużyna Artura Łuczyka znów pokazała
wielkie serce do walki. Ale w futbolu poświęcenie to nie wszystko. Dwa razy
pomocnicy i obrońcy gospodarzy zostawili przeciwnikom za dużo miejsca i punkty
pojechały na drugi koniec Polski.
Rzeszowianie już na "dzień dobry” skomplikowali sobie życie. Zlekceważyli
stojącego tyłem do bramki Mateusza Kołodziejskiego, a ten zagrał im na nosie –
obrócił się i ładnym strzałem w dłuższy róg umieścił piłkę w siatce. Była 180
sekunda meczu i cały plan taktyczny "pasiaków” wziął w łeb. Powrót do równowagi
trwał stanowczo za długo, bo dopiero pod koniec tej części miejscowym udało się
sklecić szybką akcję z udziałem trzech zawodników. Goście ograniczali się do
przeszkadzania, więc z nudów można było przysnąć. Za to po przerwie zrobił nam
się mecz!
Wszystko to, o czym resoviacy dyskutowali w szatni, przestało mieć znaczenie
kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry. Ljubomir Ljubenow minął kilku naszych,
wpadł w pole karne i został sfaulowany przez Piotra Szkolnika. Do "11” podszedł
Michał Pietroń i...wypalił w poprzeczkę! Jak egzekwować karne pokazał 40 minut
później Andrzej Matwijów, który strzelił mocno w dolny róg. - Pierwszy raz
mój zespół wykonywał w meczu dwa karne. W swojej karierze piłkarza też nie
doświadczyłem podobnej sytuacji - uśmiechał się Jarosław Araszkiewicz.
Szkoleniowiec Olimpii nie tryskałby humorem, gdyby resoviakom w II połowie
starczyło konsekwencji i pomysłu na atak. Kolegów znów poderwał Wiesław Kozubek.
Najpierw sprokurował akcję, po której Sebastian Hajduk podał na 15 metr do
Dariusza Kantora, a ten uderzył tuż obok słupka. Trzy minuty później to obrońca
Resovii wystąpił w roli głównej i po dośrodkowaniu Michała Chrabąszcza efektowną
"główką” doprowadził do wyrównania. Po zdobyciu gola gospodarze zareagowali jak
klasowy zespół – natarli z furią, spychając rywala do rozpaczliwej obrony.
Szkoda tylko, że zryw trwał raptem 10 minut i nie zakonczyłsiębramką na 2-1,
lecz kolejnym błędem pod własnym polem karnym. A w samej końcówce resoviakom
najzwyczajniej brakło szczęścia, bo po strzale D.Kantora piłka minęła cel o pół
metra. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.05.14 | Świt Nowy Dwór Maz. - Resovia Rzeszów 1:1 (1:1)
|
39' Zjawiński
- 23' Hajduk Świt:
Bigajski, Lendzion,
Drwęcki, Reginis, Szymiczek, Enow, Gmitrzuk (57' Czerkas), Jagodziński (68'
Galicki), Obem, Maślanka (53' Kosiec), Zjawiński
Resovia: Pietryka, Kozubek, Baran, Bogacz, Góra, M.Kantor (68' Hajczuk),
Nykanowicz, Kaczor, Kwiek (43' Smolec), D.Kantor,
Hajduk (76' Pietluch)
Sędzia: Chudy (Zabrze), Widzów: 270
Gdyby miesiąc temu ktoś powiedział, że "pasiaki" jak równy z równym
powalczą w Brzesku z aktualnym liderem, znajdą sposób na bijącą się o
awans Wisłę Płock i zdobędą punkt w Nowym Dworze Mazowieckim z innym
zespołem czołówki, uznano by go za wariata.
Resoviacy wrócili do równowagi tak szybko nie dlatego, że nagle
przypomnieli sobie, jak się gra w piłkę. Po prostu po odejściu trenera
Wojciecha Boreckiego poprawiła się atmosfera w zespole. Pełniejszą
piersią zaczęli oddychać zwłaszcza młodzi piłkarze. Ale najistotniejsze,
ze demony odpędzili napastnicy, bo Resovii najbardziej brakowało goli.
Dariusz Kantor trafiał do siatki w dwóch poprzednich spotkaniach, w
sobotę na Mazowszu przypomniał o sobie Sebastian Hajduk. Wpakował piłkę
do siatki z metra, w ogromnym zamieszaniu powstałym po dośrodkowaniu z
rogu Tomasza Kaczora. To czwarta bramka "Hajdiego" w sezonie i pierwsza
od inaugurującego wiosnę meczu z Sokołem Sokółka. - Sebastian
zasłużył na tego gola. Harował jak wół - cieszył się trener Artur
Łuczyk.
Resoviacy prowadzili tylko przez kwadrans. - Po raz kolejny mamy
wynik do przerwy, ale nie potrafimy go utrzymać - żałował Łuczyk.
Wiedzieliśmy, że Świt najgroźniejszy jest przy stałych fragmentach, a
mimo tego daliśmy się oszukać Zjawińskiemu, który trafił z wolnego -
dodawał opiekun rzeszowian.
Nasza drużyna nie miała łatwo, uważać musiała zwłaszcza po przerwie, gdy
rywale szukali okazji do zdobycia zwycięskiego gola. - Ale właśnie w
tych kluczowych fragmentach, miedzy 60 a 80 minutą, graliśmy bardzo
mądrze. Utrzymywaliśmy się przy piłce, opanowaliśmy środek boiska -
chwalił swoich podopiecznych Łuczyk.
Remis na boisku Świtu to duża sprawa, choć przy odrobinie szczęścia
mogło być jeszcze lepiej. W II połowie po przymiarce D. Kantora z
wolnego piłka trafiła w słupek. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.05.11 | Resovia Rzeszów - Wisła Płock 1:0 (1:0)
|
26' (k)
D.Kantor
Resovia: Pietryka,
Kozubek,
Bogacz, Baran, Szkolnik, Ogrodnik
(70' M.Kantor), Kaczor (84' Hajczuk), Nykanowicz, Kwiek, D.Kantor, Pietluch (61'
Hajduk)
Wisła: Kamiński, Nadolski, Wyczałkowski, Rafael,
Pielak (75' Kursa), Adamczyk (61' Sing), Jaroń, Gueye, Nowacki, Twardowski,
Biliński
Sędzia: Zych (Lublin), Widzów: 900
Jesienią Resovia zbiła Wisłę 4-0, choć przed przyjazdem do Płocka nie wygrała od
siedmiu spotkań. Wczoraj było podobnie.
Pojedynki z walczącymi o promocję do I ligi "nafciarzami” to znakomite antidotum
na resoviackie kłopoty. Rzeszowianie zakończyli wczoraj serię pięciu spotkań bez
wygranej, a trener Artur Łuczyk po raz pierwszy mógł się uśmiechać od ucha do
ucha.
"Pasiaki” na sukces zasłużyły, nie tylko dlatego, że zostawiły na boisku dużo
więcej zdrowia. Łuczyk wymaga od swoich podopiecznych gry po ziemi i akcji, w
których uczestniczą obrońcy, pomocnicy i napastnicy. Nie wszystko wychodzi,
zwłaszcza na boisku przypominającym pastwisko, ale widać, że piłkarze pomysł
zaakceptowali i starają się go realizować. Łuczyk stawia na ludzi, którym
przestał ufać jego poprzednik Wojciech Borecki. W drugim kolejnym spotkaniu
aktywni byli skrzydłowi Dawid Kwiek i Michał Ogrodnik. Tomasz Kaczor walczył o
panowanie w środkowej strefie, kilka razy błysnął nawet Mateusz Kantor, choć
dopiero wyleczył groźną kontuzję.
- To chyba efekt wielogodzinnych rozmów z nimi. Ci chłopcy umieją szybko
biegać, dryblować, podawać. I poświęcają się dla zespołu – tłumaczył opiekun
Resovii.
To po akcji Kwieka sędzia wskazał na "wapno” i Dariusz Kantor zdobył gola na
wagę trzech, a może – jak utrzymywali niektórzy – nawet i sześciu punktów.
Wisła rozczarowała. W Płocku ptasiego mleka nie brakuje, gorzej jest z atmosferą
w drużynie i to było widać. Goście stworzyli trzy groźne okazje, dwa razy
rzeszowian ratował Marcin Pietryka. Ale i resoviacy mogli podwyższyć. Przed
przerwą ładnie, acz minimalnie niecelnie główkował Wiesław Kozubek. W doliczonym
czasie gry Kwiek źle podał do Mateusza Kantora i zepsuł fantastycznie
zapowiadający się kontratak. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.05.07 | Okocimski Brzesko - Resovia Rzeszów 2:1 (1:1)
|
41' Gil, 70' Rupa
- 38' D. Kantor Okocimski:
Trela, Szymonik, Czerwiński, Urbański, Pawłowicz, Rupa, Pyciak, Wojcieszyński
(76' Darmochwał),
Głaz (55' Paliga), Gil, Smółka (60' Trznadel)
Resovia: Pietryka, Góra, Bogacz, Kozubek, Szkolnik, Kwiek,
Nykanowicz, Baran (76' Zahradnik), Ogrodnik
(84' Hajczuk), D. Kantor, Pietluch (70' Hajduk)
Sędzia: Pipczyński (Radom), Widzów: 600
Skończyły się męki napastników, nie znalazła finału seria gier bez zwycięstwa
Resovii - już sześciu. Z meczu na mecz reputację psują też sobie obrońcy. W
Brzesku gospodarze zdobywali bramki po juniorskich pomyłkach naszych defensorów.
- Na tym poziomie takie błędy nie mają prawa się zdarzyć! - denerwował
się Dariusz Kantor. Napastnik "pasiaków" w 37 minucie po akcji Michała Ogrodnika
i podaniu Krzysztofa Pietlucha, strzałem z bliska pokonał bramkarza "piwoszy".
Trafił do siatki pierwszy raz od listopadowego meczu z Wigrami. - Radość z
bramki byłaby większa, gdybyśmy zdobyli choćby punkt. A szansę mieliśmy
niepowtarzalną. Nie pozwalaliśmy Okocimskiemu rozwinąć skrzydeł - żałował
Kantor, który w drugiej połowie - dużo słabszej wykonaniu rzeszowian -
dwukrotnie nieźle huknął z wolnego.
Najlepszych okazji na podwyższenie wyniku i skarcenie rewelacji rundy (Okocimski
zdobył wiosną już 24 punkty!) nie wykorzystali jednak Ogrodnik w pierwszej i
Pietluch w drugiej odsłonie. Ogrodnik zwlekał ze strzałem w sytuacji sam na sam
z bramkarzem, a potem próbował wymusić karnego, za co otrzymał żółtą kartkę.
Pietluchowi zabrakło odwagi, by pobiec kilka metrów z piłką. Uderzył z szesnastu
metrów pochopnie i bardzo lekko.
- Radziliśmy sobie o niebo lepiej niż ostatnio. Trener Łuczyk każe nam grać
krótkimi podaniami. Nie murujemy bramki, w systemie 4-4-2 napastnicy grają obok
siebie, tak jak powinno być - podkreśla Dariusz Kantor. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.04.30 | Resovia Rzeszów - Znicz Pruszków 0:1 (0:1)
|
30'
Osoliński Resovia: Pietryka, Kozubek, Baran,
Bogacz, Góra, Smolec (65’ Ogrodnik), Nykanowicz, Zahradnik, Kwiek (46’ Hajduk),
Pietluch, D. Kantor
Znicz: Błażejczyk, Tomczyk, Jędrych, Makowski,
Januszewski, Bylak (68’ Rybaczuk), Kucharski, Kasztelan, (90’ Karcz), Osoliński,
Rackiewicz
(75’ Tomas),
Witkowski
Sędzia: Płoskonka (Tarnów), Widzów: 900
Siedem miesięcy trwała przygoda Wojciecha Boreckiego z
Resovią. Po przegranym w koszmarnym stylu meczu ze Zniczem trener podał się do
dymisji. Zastąpił go Artur Łuczyk.
Rzeszowianie znów zagrali fatalnie i w piątym kolejnym spotkaniu nie zdobyli
gola. Drużynie grozi spadek. Do końca sezonu zostało 8 kolejek, a rywalami
"pasiaków" będą wyłącznie zespoły z górnej części tabeli.
Pożar ugasić ma Artur Łuczyk, który kilka miesięcy temu zastąpił Czecha
Miroslava Copjaka, a następnie – po zaledwie dwóch meczach – ustąpił miejsca
Wojciechowi Boreckiemu. Ten debiutował 25 września w przegranym meczu z
Okocimskim Brzesko… najbliższym przeciwnikiem resoviaków. Teraz Łuczyk popracuje
do końca sezonu.
- To prawda, że zostaje wrzucony na głęboką wodę. Z drugiej strony, to jego
szansa. Zna zespół i jest naturalnym następca Wojciecha Boreckiego. Nie czas na
eksperymenty i zatrudnianie kogoś z zewnątrz – tłumaczy Aleksander
Bentkowski, prezes Resovii, który przy okazji pochwalił Boreckiego za "postawę
godną mężczyzny". – Przyznał się do niepowodzenia, nie szukał winy gdzie
indziej.
Borecki od początku sobotniego meczu wyglądał na człowieka zrezygnowanego. Z
ławki podniósł się tylko raz i to po to, żeby zwrócić uwagę sędziemu. Opiekun
znicza Maciej Śliwowski reagował zupełnie inaczej – stał przy linii bocznej i
nieustannie instruował swoich podopiecznych. Borecki o swojej decyzji
zakomunikował piłkarzom w szatni, a potem, powtórzył to na konferencji prasowej.
– Zespołem trzeba wstrząsnąć. Potrzeba innego, świeżego spojrzenia. Jako że
nie zmienia się całej drużyny tylko trenera, odchodzę. Z porażką ciężko się
pogodzić, bo goście przeprowadzili jedną w miarę składną akcję i zdobyli gola!
Bartosz Osoliński kopnął piłkę… goleniem, a ta przelobowała Marcina Pietrykę.
Resoviacy musieli wygrać, jednak nie "gryźli trawy". Przynajmniej nie wszyscy. –
Zaatakowaliśmy z pasją dopiero 10-15 minut przed końcem. Wcześniej nie
poznawałem zawodników - kręcił głową z dezaprobatą prezes Bentkowski.
Gospodarze zagrażali Zniczowi głównie po stałych fragmentach. W końcówce grali
"na aferę", jak w C klasie. Być może spotkanie wyglądałoby inaczej, gdyby w 11
minucie Krzysztof Pietluch z metra trafił do siatki, a nie w leżącego bramkarza
gości. - Nie wiem, jak można nie wykorzystać takiej okazji – załamywał
ręce Borecki. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.04.23 | Stal Rzeszów - Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)
|
54'
Fabianowski, 59' Prokić
Stal: Wietecha, Czarny,
Duda, Lebioda, Hus, Krauze, Margol (76' D. Jędryas), Reiman, Prokić
(87' Kloc), Fabianowski
(83' Maciorowski), Maca
(89' M. Jędryas)
Resovia: Pietryka, Góra, Kozubek, Bogacz, Szkolnik
(62' Hajduk), Záhradník, Nykanowicz, Baran
(70' Ogrodnik), Kwiek (62' Smolec), D. Kantor,
Pietluch (76' Kaliniec)
Sędzia: Gawron (Mielec)
W derbach Rzeszowa Stal Sandeco pokonała u siebie Resovię 2-0
i wygrała tym samym pierwszy mecz w rundzie wiosennej. Jakość gry nie poraziła,
ale kibice się nie nudzili. Stal od początku rundy w I połowach gra nierówno,
ale zwykle pierwsza ma "setkę”. Nie inaczej było w sobotę. Andreja Prokić w 8.
minucie wyłożył piłkę Konradowi Macy, ten jej nie opanował w polu karnym i po
trybunach przeszedł jęk zawodu. Resovia często przenosiła ciężar gry na połowę
rywala. Tomasz Wietecha miał co robić. W 16. min obrońcy Stali zaspali i Peter
Zahradnik stanął oko w oko z "Balonem”. Kąt był duży, bramkarz Stali obronił, po
czym solidnie ochrzanił kolegów. Po paru minutach Wiesław Kozubek z wolnego omal
nie wpakował Wietesze piłki za kołnierz. W 35. min Piotr Duda nie zatrzymał
Krzysztofa Pietlucha, ten podawał do Zahradnika. Byłby gol, gdyby nie
interwencja Krystiana Lebiody. Tuż przed przerwą Andrej Nykanowicz od niechcenia
huknął z ponad 30 metrów i Wietecha znów popracował na notę.
Stali gra średnio się kleiła. W II linii niewidoczny był Tomasz Margol i
Wojciech Krauze. Wojciech Reiman bardzo chciał, ale brakowało precyzji.
Najbardziej zawalił, gdy w kontrze fatalnie podał do Macy. Ten ostatni tuż przed
przerwą główkował z bliska, jednak Michał Bogacz stał tam, gdzie trzeba.
Mecz rozstrzygnął się w 3 minuty, a w jednej z głównych ról wystąpił Margol.
Najpierw po rogu Prokicia i zbiciu piłki przez Dudę "zatańczył” na lewej stronie
pola karnego z Mateuszem Górą, potem w średnio wygodnej pozycji idealnie zagrał
do Wojciecha Fabianowskiego, a ten głową z bliska musiał trafić (minutę
wcześniej był blisko gola po
rogu Prokicia) zanim Resoviacy ochłonęli przegrywali 0-2. Tym razem Margol
zagrał prostopadle. - Trochę szczęśliwie, bo był rykoszet od nogi przeciwnika
– oceniał pan Tomasz. W odpowiednim miejscu znalazł się Prokić, huknął po ziemi
i Marcin Pietryka nic nie poradził. – Celowałem w długi róg, a wyszło tak, że
piłka przeleciała między nogami bramkarza – mówił po meczu serbski piłkarz.
Resovia miała czas na ripostę, jednak morale jej piłkarzy bardzo ucierpiało. To
nie był ten zespół sprzed roku-dwóch, który na Hetmańskiej walczył, jak o życie
i przede wszystkim lepiej grał w piłkę. Trener gości wprowadzał do gry kolejnych
ofensywnych graczy, pasiaki ryzykowały w tyłach, ale się nie podniosły. Może
byłoby inaczej, gdyby Dariusz Kantor pokonał w 67. min Wietechę albo podał do
Sebastiana Hajduka. "Hajdi” szarpał, raz sprytnie uderzał z 11 metrów. Stal
mogła dobić przeciwnika, ale blisko bramki skiksowal Fabianowski. Więcej golem
nie zapachniało.
|
T. Ryzner, Nowiny |
2011.04.16 | Resovia Rzeszów - Jeziorak Iława 0:0
|
Resovia: Pietryka, Kozubek, Bogacz, Baran, Szkolnik
(74' Kwiek), Ogrodnik
(46' Kaczor), Nykanowicz, Zahradnik (65' Smolec), Walaszczyk, Hajduk,
Pietluch (76' Kaliniec)
Jeziorak: Kręt, Kowalski, Kalkowski,
Wietecha, Sulkowski, Sedlewski (89' Maśkiewicz), Kuśnierz (82' Klein), Zakierski,
Rybkiewicz (70' Dymowski), Skokowski (67' Kretov), Figurski
Sędzia: Pipczyński (Radom), Widzów: 900 Od
trzech spotkań resoviacy nie zdobyli gola. - Szanse na włączenie się do walki
o czołowe lokaty pogrzebaliśmy już w Wysokiem Mazowieckiem - przyznał na
konferencji prasowej Wojciech Borecki, trener "pasiaków".
Z Ruchem Resovia przegrała, w sobotę zremisowała, ale punkt w spotkaniu z
przeciętnym, w dodatku pozbawionym swoich najlepszych napastników Jeziorakiem to
strata, nie zysk.
Trener rzeszowian nie ukrywał rozczarowania, ale z krytyką się nie zgadzał. -
Wcale nie graliśmy tak źle - odpowiadał dziennikarzom. Nie miał racji. Resoviacy
raptem dwa razy posłali piłkę w światło bramki. Paradoks polega na tym, że
największe zagrożenie stwarzali obrońcy. Wiesław Kozubek zmarnował okazję na
gola w pierwszej połowie, Michał Bogacz nieźle przymierzył z daleka po przerwie.
Mieliśmy jeszcze dwa strzały Tomasza Kaczora zablokowane przez rywali i kilka
dobrze wykonanych rzutów wolnych i rożnych. Jeziorak zaryzykować nie chciał, pod
bramką rzeszowian gościł od wielkiego święta, więc z boiska wiało nudą.
Wojciech borecki podkreśla, że drużynie brakuje rasowego egzekutora. Boleje, iż
w Resovii nie ma dziś piłkarza, który indywidualną akcją rozstrzygnąłby losy
spotkania. Lista grzechów jest zresztą dłuższa, wątpliwości można mnożyć.
Dlaczego Sebastian Hajduk jest cieniem zawodnika sprzed roku, gdy bił się o
koronę króla strzelców? Co stało się z Kamilem Walaszczykiem? Gdzie są
skrzydłowi i piłkarze sprowadzeni w zimie, by zrobić różnicę i podnieść jakość?
Resovię ratują solidni obrońcy i bramkarz. Nawet rzeszowskie kartoflisko
przestał obyć usprawiedliwieniem, bo poza domem "pasiakom" też ostatnio idzie
jak po grudzie.
Trener Borecki ma twardy orzech do zgryzienia i bardzo mało czasu. Niepowodzenie
w derbach ze Stalą może wywołać w klubie trzęsienie ziemi. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.04.10 | Ruch Wysokie Mazowieckie - Resovia Rzeszów 1:0 (1:0)
|
2'
Trzaskalski
Ruch: Rakowiecki, Kołłątaj, Galiński, Drągowski, Urban, Kułkiewicz,
Jegliński (90' Faszczewski), Kołodziejczyk (80' Grzybowski), Trzaskalski,
Oświęcimka
(90' Bartkiewicz), Nowicki (70' Ambroziewicz)
Resovia: Pietryka, Góra
(68' Kaczor), Bogacz, Kozubek,
Szkolnik, Ogrodnik (60' Pietluch), Walaszczyk, Nykanowicz, Kwiek (65' D.
Kantor), Záhradník, Hajduk
Sędzia: Mital (Ciechanów), Widzów: 100
- Przegrać zawsze można. Ale nie w takim stylu i z przeciwnikiem, który tylko
kopie piłkę przed siebie! – irytował się Wojciech Borecki, trener rzeszowian
po porażce z Ruchem Wysokie Mazowieckie.
Resovia rozegrała najsłabsze spotkanie od tygodni. Przegrała pierwszy raz od 16
października, po serii pięciu zwycięstw i czterech remisów.
"Pasiaki” zaczęły najgorzej, jak mogły. Zawodnik Ruchu już w 2 minucie
wykorzystał błędy Dawida Kwieka i Mateusza Góry i z bliska wpakował piłkę do
siatki.
– Uczulałem, jak ważne jest wejście w mecz. Wszystko na nic – kręcił
głową z dezaprobatą Borecki.
– Stracona bramka nie podziałała na moich piłkarzy mobilizująco, nie pobudziła
ich do walki, tylko sparaliżowała. Nie poznawałem chłopaków. Zwłaszcza młodzi
mnie zawiedli.
Resoviacy nie próbowali wykorzystać silnie wiejącego wiatru. Pierwszy strzał z
dalszej odległości oddał w końcówce meczu Kamil Walaszczyk. Od 60 minuty na
boisku przebywało trzech napastników gości, ale bramki nie udało się zdobyć.
Niemoc trwa już od trzech spotkań.
– Atak to nie tylko czterech ludzi. Na ofensywę składa się praca całego
zespołu – zauważa Borecki. – Ruch wybierał najprostsze rozwiązania, my
stosowaliśmy taktykę tysiąca podań. I dokonywaliśmy złych wyborów. Gdy trzeba
było strzelać, podawaliśmy. Gdy zagrywać do kolegi, uderzaliśmy.
Po serii remisów i wczorajszej porażce szanse Resovii na awans, delikatnie
rzecz ujmując, mocno zmalały.
– Mam wrażenie, że miejsce, które teraz zajmujemy, jest adekwatne do
posiadanych umiejętności – przyznał trener rzeszowian.
Do Wysokiego Mazowieckiego przybyło zaledwie 14 piłkarzy Resovii. Kontuzje
zatrzymały Piotra Smolca, Michała Chrabąszcza i Marcina Pontusa. Najlepszy
strzelec drużyny rundę ma z głowy. Uraz stawu skokowego okazał się dużo
groźniejszy, niż sądzono. Zawodnika czeka operacja. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.04.06 | Resovia Rzeszów - Motor Lublin 0:0
|
Resovia: Pietryka, Chrabąszcz (83' Smolec), Bogacz, Kozubek, Góra,
Ogrodnik (60' Pietluch), Baran,
Záhradník, Nikanovych,
Walaszczyk, Hajduk (89' D. Kantor)
Motor: Mierzwa, Bortniczuk, Batata, Wojdyga, Dykyj, Kycko (64' Ligienza)
Żmuda, Wójcik (20' Łętocha), Niżnik, Fundakowski (64' Temeriwśkyj) Prędota
Sędzia: Piróg (Kraków), Widzów: 1600
Resovia zremisowała trzeci z pięciu wiosennych meczów. Na najwyższą notę
zapracował Marcin Pietryka.
Bramkarz rzeszowian uwijał się jak w ukropie głównie w II połowie. Klasę pokazał
przy strzale z wolnego Rafała Niżnika, gdy zatrzymał piłkę zmierzającą w
okienko.
Nie dał się pokonać Sebastianowi Łętosze ani Oleksandrowi Temerywskiemu, którzy
uderzali z zaledwie kilku metrów. Miał też Pietryka trochę szczęścia. W 62
minucie wybił piłkę tak niefortunnie, iż trafił w stojącego przed
nim Piotra Prędotę. Na szczęście, napastnik
Motoru
dotknął futbolówki ręką.
Wzmożona aktywność Pietryki nie najlepiej świadczy o defensywie Resovii. Choć
nie należy zapominać, iż Motor to nie jest ta sama drużyna, która jesienią
obrywała z kim popadnie. Gorzej, że „pasiaki” zatraciły skuteczność. Ostatnio
ratował ich superrezerwowy Marcin Pontus.
Gdy zabrakło go z powodu kontuzji, nie było komu wykończyć akcji. Najlepszą
okazję zmarnował Peter Zahradnik, który w 69 minucie znalazł się przed
bramkarzem gości i trafił prosto w niego. Potem szansę na gola mieli już tylko
obrońcy – Michał Chrabąszcz uderzył z daleka po ziemi, Michał Bogacz głową, metr
nad bramką. Gospodarzy nie zbawił również debiutujący w II lidze Krzysztof
Pietluch. To jednak żadne zaskoczenie, bo mocno zbudowany napastnik jeszcze
kilka miesięcy temu uganiał się za piłką w jarosławskiej „okręgówce”. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.04.02 | Resovia Rzeszów - Start Otwock 1:0 (0:0)
|
84' Pontus
Resovia: Pietryka, Chrabąszcz (73' Smolec), Kozubek,
Bogacz, Góra, Ogrodnik (62' Kaliniec), Nikanovych, Záhradník, Walaszczyk, D.
Kantor (59' Pontus), Hajduk
Start: Herman, Bobrowski, Warszawski, Pacuszka, Nowotka (70' Karaś),
Kęska (74' Choiński), Moryc, Tokaj,
Kamiński
(88' Szymański), Kęsek (79' Luke), Mihalewskyj
Sędzia: Krawczyk (Piotrków Tryb.), Widzów: 1400
Marcin Pontus po raz kolejny uratował Resovię tuż przed
zakończeniem spotkania. Napastnik "biało-czerwonych" zdobył decydującą bramkę i
udowodnił, ze jest prawdziwym jokerem w talii trenera Wojciecha Boreckiego.
Resoviacy niemal przez cały mecz nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony gości,
ale trzeba przyznać, że trafili na drużynę wyjątkowo konsekwentną i mądrze
grającą. Podopieczni trenera Dźwigały pozwalali rzeszowianom na grę tylko do 30
metra od swojej bramki i starali się wyprowadzać szybkie kontry.
Gra rzeszowian przypominała przysłowiowe bicie głową w mur. Gra kombinacyjna
Resovii na nierównej murawie przynosiła marne efekty i aż roiło się od
niecelnych podań i strat. Również górne dośrodkowania na niskiego Hajduka nie
miały szans powodzenia. W 15 minucie meczu bliski szczęścia był Dariusz Kantor,
który ostemplował piłką słupek. W 23 minucie goście odpowiedzieli groźną akcją,
a bliski zdobycia bramki był Jarosław Kęska. Kilka minut później Marcina
Pietrykę uratował słupek i było to pierwsze ostrzeżenie dla miejscowych. W
pierwszej połowie losy meczu mógł odmienić jeszcze Sebastian Hajduk, ale piłka
po jego strzale z 10 metrów poszybowała wysoko nad poprzeczką. W 82 minucie
meczu kolejną szansę na zdobycie bramki mieli goście. Piłkę idealnie wyłożył
czarnoskóry Luke, a Marcin Pietryka w mistrzowskim stylu wygrał pojedynek z
jednym z napastników gości.
W 84 minucie meczu po wrzutce z rzutu rożnego w polu karnym argentyńskiego
bramkarza powstało ogromne zamieszanie, które na raty wykorzystał Marcin Pontus.
Napastnik rzeszowian z najbliższej odległości wepchnął piłkę do bramki Hermana.
W 90 minucie dobrym wyszkoleniem technicznym popisał się Záhradník, który minął
trzech obrońców Startu i mając przed sobą tylko bramkarza został
nieprzepisowo zatrzymany tuż przed polem karnym. Za faul taktyczny czerwoną
kartką ukarany został Tokaj i goście kończyli mecz w 10. |
resoviacy.pl
|
2011.03.27 | Pelikan Łowicz - Resovia Rzeszów 0:0
|
Pelikan: Sabela, Gołka, Gawlik, Marcinkiewicz, Brodecki, Solecki (83'
Jakóbiak), Pomianowski, Wyszogrodzki,
Łochowski, Gamla (71' Łakomy), Kowalczyk
Resovia: Pietryka, Bogacz, Kozubek, Baran,
Góra, Chrabąszcz, Ogrodnik, Nikanovych, Walaszczyk, Záhradník
(89' Pontus), Hajduk (69' D. Kantor)
Sędzia: Opaliński (Legnica), Widzów: 700
Podział punktów nie usatysfakcjonował nikogo, ale więcej powodów do narzekań
miał po tym meczu trener gospodarzy. Pelikan w tej rundzie jeszcze nie
posmakował zwycięstwa, potyczka z Resovią miała być początkiem czegoś nowego.
Przełom nie nastąpił, bo rzeszowianie na to nie pozwolili. Umiejętnie rozbijali
ataki przeciwnika, znów walczyli o każdy skrawek boiska. - I właśnie to
cieszy najbardziej - podkreśla Wojciech borecki, szkoleniowiec "pasiaków". -
To już nie ten zespół, który przejmowałem kilka miesięcy temu. Dziś każdy z
zawodników wie, co ma robić na boisku. Wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę,
pomagają sobie. Wiadomo chciałoby się wygrywać każdy mecz. Ale prawda jest taka,
że kijem Wisły nie zawrócisz. Zmiany następują stopniowo. Grunt, że idziemy we
właściwym kierunku - przekonuje.
W Łowiczu resoviacy zagrali w nieco zmienionym składzie. Od początku na boisku
pojawili się Michał Ogrodnik i Andrij Nykanovicz. I to właśnie Ukrainiec
zasłużył na nagrodę dla najlepszego piłkarza meczu.
W I połowie optyczną przewagę mieli gospodarze. Najbliżsi zdobycia gola byli
Mariusz solecki i Konrad Kowalczyk, ale Marcin Pietryka udowodnił, iż zna się na
swojej robocie. Po przerwie do głosu zaczęli dochodzić resoviacy. Ze stwarzaniem
stuprocentowych okazji były kłopoty, choć przy odrobinie szczęścia do siatki
mogli trafić Sebastian Hajduk i Michał Bogacz. - W końcówce gospodarze opadli
z sił, a myśmy przycisnęli. Gdyby mecz trwał 100 minut pewnie wygralibyśmy -
żartował Borecki, który wyjątkowo nie podróżował z drużyną. - Wziąłem auto,
bo musiałem być bardziej mobilny. W sobotę pojechałem na mecz do Otwocka oglądać
naszych najbliższych rywali - tłumaczył. |
T. Szeliga, Nowiny |
2011.03.19 | Resovia Rzeszów - Puszcza Niepołomice 1:1 (0:1)
|
90' Pontus
- 17' Świstak
Resovia: Pietryka, Hajczuk (70' Kwiek), Kozubek, Bogacz, Góra,
Chrabąszcz, Baran (46' Pontus),
Záhradník, Walaszczyk, Smolec (68' Ogrodnik), Hajduk
Puszcza: Kwedyczenko, Ogórek, Księżyc, Świstak, Radwański, Lewiński,
Bojarski,
Moskała, Ankowski,
Szwajdych (83' P. Morawski), Papież (90' Serafin)
Sędzia: Sobieszek (Skierniewice), Widzów: 1200
Na inaugurację piłkarskiej wiosny w Rzeszowie Resovia zremisowała z Puszczą 1-1.
Gola dającego remis rzeszowianie zdobyli w ostatnich sekundach gry.
Po zwycięstwie na inaugurację rundy wiosennej w Sokółce, kibice w Rzeszowie
ostrzyli sobie apetyty na kolejny komplet punktów. Zespół Puszczy, sobotni rywal
Resovii, w zimowej przerwie dokonał jednak znaczących wzmocnień i postawił
twarde warunki gry. Pierwsze skrzypce w drużynie z Niepołomic grali mający za
sobą ekstraklasową przeszłość: Tomasz Moskała, Michał Bojarski i Tomasz Księżyc.
Mimo że jako pierwsi na grząskiej murawie
groźniej zaatakowali rzeszowianie, Sebastian Hajduk trafił w słupek, to gracze z
Niepołomic wyszli na prowadzenie. Marcin Bojarski "wymusił" faul na Bartoszu
Hajczuku, Tomasz Księżyc huknął z wolnego, a Michał Świstak dopełnił formalności
i w 17. minucie było już 1-0.
Puszcza dosyć szybko objęła prowadzenie i mając w swoich szeregach ligowych
"wyjadaczy", długo nie pozwalała zepchnąć się do defensywy. Jeszcze w pierwszej
połowie strzałami z dystansu Tomasza Kwedyczenkę próbowali zaskoczyć: Peter
Zahradnik, Michał Chrabąszcz i Sebastian Hajduk, ale bez rezultatu.
W drugiej połowie resoviacy niesieni gorącym dopingiem swoich fanów starali się
odwrócić losy meczu, ale groźniejsi znów byli piłkarze z Niepołomic. Dwukrotnie
w doskonałej okazji znalazł się Bojarski, ale najpierw fatalnie przestrzelił, a
później pewnie interweniował Marcin Pietryka. Na dziesięć minut przed końcem
drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartką ukarany został Wojciech Ankowski i
rzeszowianie zwietrzyli swoją szansę. Sporo ożywienia w szeregach Resovii wniósł
wprowadzony w 70. minucie Dawid Kwiek i ostatnie minuty to prawdziwe oblężenie
bramki Puszczy. Najpierw Kamil Walaszczyk huknął z rzutu wolnego, ale
Kwedyczenko zdołał przenieść piłkę nad poprzeczkę . Chwilę później resoviacy
wykonywali dwa rzuty rożne i w końcu dopięli swego. Już w doliczonym czasie gry
Peter Zahradnik dośrodkował w pole karne, piłkę głową strącił Wiesław Kozubek, a
Marcin Pontus, ku ogromnej radości rzeszowian, z bliska wpakował piłkę do
bramki. |
B. Zapaśnik, Super Nowości |
2011.03.12 | Sokół Sokóła - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)
|
36'
Hajduk, 90'
Záhradník
Sokół: Trudnos,
Jóźwiak, Sołowiej, Pracz, Spychała, Zalewski, Mościński (46' Kopeć),
Wojtkielewicz (46' Butkiewicz), Speichler, Wesołowski, Gołębiewski
Resovia: Pietryka, Chrabąszcz, Bogacz, Kozubek, Góra, Hajczuk (70' M. Kantor),
Baran, Záhradník,
Walaszczyk, Smolec (78' Kwiek), Hajduk (68' D. Kantor)
Sędzia: Sawa (Chełm), Widzów: 400
"Pasiaki" zaczęły rundę rewanżową od mocnego uderzenia. Beniaminek tylko
przez 20 minut dotrzymywał im kroku.
- Wojowaliśmy, ze hej przez pełne 90 minut! - podkreślał po meczu
trener Wojciech borecki, chwaląc cały zespół za wielkie poświęcenie. -
Chylę czoła przed moimi zawodnikami. zostawili na boisku, przepraszam
- borowinie, mnóstwo zdrowia - dodawał.
Gospodarze zapewniali, ze murawa będzie w idealnym stanie, ale po
dwudniowych opadach deszczu szybko zaczęła przypominać biebrzańskie
bagno. O prowadzeniu piłki dołem trzeba było zapomnieć. Należało pokazać
siłę fizyczną i resoviacy to zrobili. Dwadzieścia minut przed końcem
spotkania o zmiany poprosili Bartosz Hajczuk i Sebastian Hajduk, których
z wysiłku zaczęły łapać kurcze.
Hajczuk był jednym z czterech nowych piłkarzy Resovii, którzy rozpoczęli
mecz. W II połowie na boisku pojawił się piąty - wszyscy zaprezentowali
się dobrze albo bardzo dobrze. szansę otrzymał również skrzydłowy
Mateusz Kantor, kojarzony ostatnio raczej z drużyną rezerw.
Resoviacy na Podlasiu szybko biegali i strzelali gole, które można
pokazywać w telewizji. Przed przerwą z 20 metrów kropnął Hajduk, a piłka
- zanim wpadła w okienko - odbiła się jeszcze od poprzeczki i słupka. Z
bliższa, choć równie efektownie przymierzył w 90 minucie Peter Zahradnik.
- Obaj zachowali się bardzo przytomnie. Jak na rasowych napastników
przystało - zaznaczał Borecki.
Przy odrobinie szczęścia Resovia mogła wygrać wyżej. Minimalnie
niecelnie uderzali bowiem Kamil Walaszczyk i Piotr Smolec. Gospodarze
postraszyli rzeszowian w 85 minucie. Marcin Pietryka nie dał się jednak
przechytrzyć.
- Słabiej zagraliśmy w środku pola. W końcówce dążyliśmy do
wyrównania, odkryliśmy się i Resovia pokarała nas drugą bramką. Jestem
niepocieszony - przyznał Witold Mroziewski, trener Sokoła. |
T. Szeliga, Nowiny |
|
|