|
2018.06.20 | Siarka II Tarnobrzeg - Resovia Rzeszów 1:6 (1:3) (Puchar Polski)
|
45' Janeczko - 5' 18' Ogrodnik, 27' Hass, 57' 84' Adamski,
70' Kwiek
Siarka
II: Krupa, Głaz, Beszczyński, Majcher (60' Matysiak), Wawrylak (46' Szal),
Janeczko, Kabała (46' Galara), Płatek, Woźniak, Fornek (46' Świderski),
Mróz (70' Wiktor)
Resovia: Pietryka, Kantor, Barszczak (66' Pawlak), Domoń,
Kmiotek, Pyrdek (46' Adamski), Frankiewicz (46' Kaliniec), Kwiek,
Ogrodnik (66' Feret), B. Buczek (46' Twardowski), Hass
Sędzia: Złotek (Stalowa Wola), Widzów: 300
Świeżo upieczony drugoligowiec z Rzeszowa nie popsuł swoich imponujących
statystyk i kończy piłkarski sezon bez porażki w rundzie rewanżowej.
Ostatnim akcentem fenomenalnej serii "Pasiaków", a raczej "Krzyżowców"
(zagrali w koszulkach z czerwonym krzyżem), było wysokie
zwycięstwo w wojewódzkim finale Pucharu Polski.
Resoviacy pokonali w Tarnobrzegu rezerwy Siarki 6:1 i zgarnęli
ufundowany przez Podkarpacki Związek Piłki Nożnej czek na kwotę 30 tys.
złotych.
Gospodarze wcześniej wyeliminowali z pucharowych szranków III-ligowe
Karpaty i dali sygnał, że nie można ich lekceważyć. Resoviacy wytoczyli
do meczu ciężkie armaty i właściwie już po 30 minutach odebrali
miejscowym nadzieję na niespodziankę.
Pierwsze dwie bramki zdobył Michał Ogrodnik, który ma za sobą świetny
sezon. Skrzydłowy "Pasiaków już w 5 minucie po dośrodkowaniu Kwieka z
rzutu rożnego uderzył piłkę głową i Krupa musiał skapitulować. W 18
minucie rzeszowianie powtórzyli akcję i było 0:2. Ponownie dośrodkowywał
Kwiek i ponownie głową trafiał pod poprzeczkę Ogrodnik.
Kolejne trafienie zanotował Paweł Hass. Napastnik Resovii w 27 minucie
wziął na plecy defensora Siarki, uderzył z narożnika pola karnego i
piłka zatrzepotała w siatce po raz trzeci. Bramkę zdobyć mógł już
kilka minut wcześniej, ale Krupa odbił piłkę butem.
Rzeszowianie rozluźnieni wysokim prowadzeniem zaczęli pozwalać
gospodarzom na więcej i pod bramką Pietryki zaczęło się coś dziać. W 45
minucie Mateusz Janeczko ratował honor Siarki. 23-letni wychowanek
Podbeskkidzia Bielsko-Biała uderzył z rzutu wolnego w mur, ale poprawka
była już na tyle precyzyjna, że "Cinek" musiał skapitulować.
Po przerwie trener Szymon Grabowski dokonał kilka roszad w składzie i
rzeszowianie znów odzyskali rezon. Na bramkę Krupy szła akcja za akcją.
W 48 w poprzeczkę uderzył David Kwiek, a kilka minut później Radosław
Adamski wykorzystał błąd Majchera i fantastycznym wolejem wpakował piłkę
w samo okienko bramki.
W 70 minucie poprawił celność David Kwiek i piłka po jego strzale z
rzutu wolnego po raz kolejny wpadła do bramki miejscowych. Ostatni
kwadrans gospodarze grali w dziesięciu, bo po wykorzystaniu limitu zmian
kontuzji doznał Woźniak. Przewaga "biało-czerwonych" była na tyle duża,
że mecz toczył się głównie w okolicach pola karnego Siarki.
Na bramkę Krupy strzelali jeszcze Hass, Feret, Twardowski, Kantor i
Adamski, ale tylko temu ostatniemu udało się w końcówce meczu po raz
kolejny pokonać Krupę. Pomocnik Resovii znalazł kilka centymetrów
pomiędzy słupkiem, a bramkarzem Siarki, aby strzałem z ostrego kąta
umieścić piłkę w siatce.
|
2018.06.16 | Podhale Nowy Targ - Resovia
Rzeszów 1:3 (0:1)
|
77' (k) Nawrot
- 35' Kwiek, 64' Hass, 90' Czado
Podhale:
Szukała, Barbus (61' Dziedzic), Cyfert (15' Przybylski), Lewiński, Drobńak, Dynarek, Nawrot, Ligienza, Mrówka (80' Łukaszczyk), Mizia (78'
Bedronka), Pląskowski (75' Świerzbiński)
Resovia: Gnatek, Drobot
(66' Cach), Domoń, Makowski, Kmiotek, Feret,
Frankiewicz (62' Kaliniec), Adamski, Kwiek, Hass (83' Czado), D. Buczek
(83' B. Buczek)
Sędzia: Bińkowski (Skarżysko Kamienna), Widzów: 300
Rzeszowianie przed tygodniem zapewnili sobie awans do II ligi i mecz w
Nowym Targu nie miał już wpływu na układ tabeli. "Biało-czerwoni"
zapewniali jednak, że potraktują wyjazd na Podhale poważnie, bo chcą
kontynuować niewiarygodną serię meczów bez porażki. To właśnie z
Podhalem w listopadzie ubiegłego roku rzeszowianie przegrali po raz
ostatni i przyszedł czas, aby wyrównać porachunki.
Resovia w Nowym Targu potwierdziła, że tytuł mistrzowski nie był dziełem
przypadku. Po pierwszej połowie "biało-czerwoni" schodzili do szatni z
jednobramkowym prowadzeniem. W 35 minucie na listę strzelców wpisał się
David Kwiek, który strzałem "na raty" pokonał Mateusza Szukałę.
Po przerwie do odrabiania strat ruszyli gospodarze, ale przed sobą mieli
najmocniejszą (trochę przemeblowaną) defensywę ligi. W 61 minucie na
boisku pojawił się Sebastian Dziedzic, który już w pierwszym kontakcie z
piłką stanął przed szansą pokonania swoich rzeszowskich kolegów.
Wychowanek "Pasiaków" uderzył w piłkę nieczysto i Gnatek wybronił
strzał.
W 64 minucie rzeszowianie zdobyli kolejną bramkę. Po dalekim wrzucie
Domonia z autu, Paweł Hass z bliskiej odległości wpakował piłkę głową do
siatki.
Kilkanaście minut później gospodarzy odzyskali nadzieje na korzystny
rezultat meczu. W starciu o piłkę Gnatka z Dziedzicem ucierpiał w polu
karnym ten ostatni i arbiter wskazał na wapno. Rzut karny wykorzystał
Michał Nawrot.
W końcowych fragmentach spotkania gospodarze zaatakowali większą liczbą
graczy i zapomnieli o defensywie. W doliczonym czasie gry błąd Dawida
Dynarka i Mateusza Szukały wykorzystał debiutujący w barwach Resovii
17-Przemysław Czado, który trafieniem na 3:1 zdobył pierwszą bramkę na
III-ligowych boiskach.
|
2018.06.09 | Resovia Rzeszów - KSZO 1929 Ostrowiec Św. 4:1 (3:1)
|
36' (k) 45' B. Buczek,
45' Barszczak, 61' Kaliniec - 24' Smuczyński
Resovia: Pietryka, Drobot (80' Cach), Domoń, Barszczak, Kantor, Feret,
Frankiewicz,
Kaliniec (67' Pyrdek), Ogrodnik (77' Adamski), B. Buczek (60' Kwiek), Hass
(89' Twardowski)
KSZO: Olszewski, P. Cheba, Kudryavtsev (46' Mąka), Mężyk, Janik,
Smuczyński (71' Kapsa), Czajkowski
Sarwicki, Persona, Kamiński,
Jamróz (68' Puton)
Sędzia: Czerwień (Kraków), Widzów: 999
Po fenomenalnym mecz resoviacy pokonali KSZO Ostrowiec Św. i w
przedostatniej kolejce ligi zagwarantowali sobie mistrzowski tytuł. Do
sukcesu na zakończenie sezonu brakowało "Pasiakom" dwóch remisów lub
zwycięstwa. Nie oglądając się na wyniki drugiego kandydata do awansu -
Motoru Lublin, postanowili załatwić sprawę na własnym stadionie. Tym
samym sprawili swoim kibicom ogromną radość.
"Biało-czerwoni od pierwszego gwizdka rzucili się na rywali. Na bramkę
Olszewskiego skierowali kanonadę strzelecką, ale piłka po strzałach
Pawła Hassa, Konrada Domonia i Michała Ogrodnika o centymetry mijała
cel.
W 24 minucie rzeszowianie dostali na głowy kubeł zimnej wody. Goście
przechwycili futbolówkę w środkowych rejonach boiska i Bartłomiejowi
Smuczyńskiemu wyszedł strzał życia. 22-letni wychowanek Lechii Gdańsk
zauważył, ze Marcin Pietryka wyszedł z bramki i precyzyjnym strzałem z
30 metrów posłał piłkę pod poprzeczkę.
Cisza na trybunach i konsternacja "Pasiaków" na boisku trwała tylko
ułamek sekundy. Rzeszowianie ruszyli z jeszcze mocniejszym impetem na
bramkę Olszewskiego. W 36 minucie w polu karnym rywali wycięty został
Paweł Hass i arbiter wskazał na wapno.
Do jedenastki podszedł Bartłomiej Buczek i pewnym strzałem po ziemi
pokonał bramkarza gości. Resoviacy poszli za ciosem i Olszewski w
ostatnich sekundach przed przerwą miał ręce pełne roboty. Obronił strzał
Hassa i Ogrodnika, ale po atomowym uderzeniu Barszczaka musiał
skapitulować. Obrońca "Pasiaków" wykorzystał dośrodkowanie Ogrodnika i z kilku metrów odwrócił losy spotkania. To nie było ostatnie
słowo Resovii, bo jeszcze przed przerwą Bartłomiej Buczek zdobył kolejną
bramkę po asyście Ogrodnika.
Po przerwie rzeszowianie nie tylko pilnowali wyniku, ale właściwie
zdominowali rywali. W 61 minucie spotkania przeprowadzili koronkową
akcję, która doprowadziła stadion do prawdziwej euforii. Trzecią asystę
zaliczył Michał Ogrodnik, a do siatki tym razem trafił Szymon Kaliniec.
Goście starali się pokazać, że nieprzypadkowo są trzecim zespołem ligi,
ale na świetną grę Resovii nie mogli nic poradzić. W 72 mieli najlepszą
okazję, aby wrócić do walki o punkty, bo po zagraniu ręką jednego z
"Pasiaków" w polu karnym, arbiter odgwizdał rzut karny.
Egzekutorem był Tomasz Persona, ale jego flegmatyczny strzał nie zrobił
wrażenia na Pietryce, który nie tylko wybronił "jedenastkę", ale nawet
mógł pozwolić sobie na złapanie piłki.
Po meczu odbyła się feta na trybunach i murawie. Strzeliły korki od
szampanów, a mistrzowie ligi odebrali okolicznościowe nagrody od
fundacji Pro Resovia i prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej
Mieczysława Golby.
|
2018.06.02 | Avia Świdnik - Resovia Rzeszów
0:3 (0:0)
|
50' Kaliniec,
56' Barszczak, 70' (k) B. Buczek
Avia:
Piotrowski, Jarzynka, Drelich,
Kołodziej, Barański,
Głaz (60' Orzędowski), Mroczek, Czułowski, Maluga
(75' Wołos), Białek (75' Nowak), Prędota
Resovia: Pietryka, Kantor, Barszczak, Domoń, Drobot (89' Cach),
Ogrodnik (77' Adamski), Kaliniec, Frankiewicz,
Feret (77' Twardowski), B. Buczek (75' Pyrdek), Hass (72' Kwiek)
Sędzia: Białacki (Kielce), Widzów: 600
Trwa niesamowita seria Resovii, która nie zamierza oddać grupie
pościgowej pozycji lidera. Rzeszowianie dopisali w Świdniku kolejny
komplet punktów i coraz głośniej mogą przyznać, że celują w mistrzostwo
ligi. Razem z pucharowymi spotkaniami był to siedemnasty mecz "Pasiaków"
bez porażki!
Do zakończenia rozgrywek pozostały dwie kolejki i kibice mogą być
pewni, że na finiszu rozgrywek emocji nie zabraknie.
Tropikalny upał miał duży wpływ na tempo meczu i do przerwy na murawie
nie było większych fajerwerków. Początek spotkania należał do Resovii,
która odważniej zaatakowała. W pierwszym kwadransie dwukrotnie na bramkę
Piotrowskiego uderzał Paweł Hass, ale piłka szybowała nad poprzeczką.
Miejscowi swoje okazje mieli po błędach rzeszowskiego zespołu. W 15
minucie Mroczek uderzył piłkę głową i niewiele brakowało, a trafiłby do
siatki. Kilka minut później fatalne podanie Kantora stało się prezentem
dla Białka. Na szczęście dla "Pasiaków" czołowy strzelec ligi w dogodnej
sytuacji przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
W 36 minucie meczu Michał Ogrodnik dośrodkował piłkę z rzutu wolnego na
głowę Bartłomieja Buczka. Napastnik Resovii jak jak rasowy snajper
uderzył do siatki piłkę głową, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną.
W 44 minucie resoviacy mieli pierwszą "setkę". Paweł Hass wypuścił z
piłką Szymona Kalińca, a ten zagrał na 10 metr do Ogrodnika. Piłkarz
Resovii uderzył mocno, ale prosto w bramkarza i obydwa zespoły na
przerwę schodziły przy bezbramkowym remisie.
Po zmianie stron z dużym animuszem zaatakowali miejscowi, ale wkrótce
okazało się, że to Resovia zada decydujące ciosy. W 50 minucie na bramkę
Resovii uderzał Kołodziej, a piłka zablokowana została przez jednego z
"Pasiaków". Z kontratakiem popędził Michał Ogrodnik. Skrzydłowy Resovii
swój rajd zakończył wycofaniem futbolówki do wbiegającego w pole karne
Szymona Kalińca, a ten uderzył idealnie pod poprzeczkę.
Sześć minut później rzeszowianie zdobyli kolejną bramkę i ponownie
asystę zaliczył Michał Ogrodnik. Dośrodkowana przez niego piłka z rzutu
rożnego trafiła idealnie na głowę Damiana Barszczaka, który skutecznym
strzałem zaskoczył Piotrowskiego.
W 70 minucie meczu w polu karnym rywali dryblować starał się Paweł Hass,
który został faulowany przez jednego z defensorów Avii. Arbiter wskazał
na wapno, a skutecznym strzelcem rzutu karnego był Bartłomiej Buczek.
Rzeszowianie tradycyjnie rozkręcili się w końcowych fragmentach meczu. W
77 minucie wychodzącego na czystą pozycję bramkową Ogrodnika,
bezpardonowo wyciął Drelich i arbiter bez wahania sięgnął po czerwony
kartonik.
Grający w przewadze rzeszowianie kontrolowali mecz i mieli jeszcze kilka
okazji, aby pokusić się o kolejne trafienia. Na bramkę strzelał Przemek
Pyrdek i dwukrotnie Karol Twardowski, ale Piotrowski za każdym razem
wychodził z opresji.
|
2018.05.30 | Resovia Rzeszów - Orlęta Radzyń Podlaski 3:0 (1:0)
|
45' Hass, 57' Feret, 61' (k) B. Buczek
Resovia:
Pietryka, Drobot, Makowski, Domoń, Kantor,
Ogrodnik (68' Pyrdek), Kwiek, Kaliniec
(83' Pawlak), Feret (68' Twardowski), B. Buczek (70' D. Buczek), Hass
(63' Adamski))
Orlęta: Stężała, Szymala, Panufnik Kiczuk, Kaganek, Kot,
Rycaj (60' Demaniuk), Puton (70' Brzosko), Kalita, Krawczyk
(64' Korolczuk), Stanisławski
Sędzia: Kolak (Nowy Sącz),
Widzów: 900
To był koncertowy mecz w wykonaniu "Pasiaków", którym nie straszny był ani
rywal, ani tropikalny upał. Na stadionie przy ul. Wyspiańskiego walczy się o
każdy metr boiska. To chcieli po raz kolejny potwierdzić "biało-czerwoni" i
szczególnie po przerwie pokazali się z bardzo dobrej strony.
Resoviacy swoją postawą na boisku przy okazji zachęcili do głośnego dopingu
dosyć ospałą rzeszowską publiczność, która w dwóch sektorach trybuny urządziła
sobie festiwal dawnej piosenki kibicowskiej. Przeboju pt: "Szły mróweczki przez
zielony las..." - na stadionie Resovii nie słyszano od blisko 20 lat!
Początek spotkania był dosyć spokojny w wykonaniu obydwu zespołów. Kibice
ożywili się dopiero po dwóch efektownych rajdach Michała Ogrodnika. W 25 minucie
groźną akcją odpowiedzieli przyjezdni, po niecelnym podaniu Bartłomieja
Makowskiego.
W 33 minucie kolejną efektowną akcją popisał się Ogrodnik. Jego szarża prawą
stroną boiska zakończyła się precyzyjnym dośrodkowaniem w pole karne, ale tam o
ułamek sekundy spóźnił się Bartłomiej Buczek, który miał przed sobą
pustą bramkę.
W ostatnich sekundach pierwszej połowy rzeszowianie poprawili wykończenie akcji.
Ponownie w pole karne dogrywał Ogrodnik, a tam Paweł Hass strzałem z obrotu
pokonał Stężałę.
Kilka minut po przerwie gospodarze podwyższyli rezultat spotkania na 2:0. Piłkę
z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne Mateusz Kantor, później trącił ją głową
Konrad Domoń i futbolówka ostatecznie trafiła pod nogi Szymona Fereta. Młodemu
piłkarzowi "Pasiaków" nie pozostało nic innego jak, zaliczyć swoje pierwsze
ligowe trafienie dla "Malty".
Po tej bramce ożywili się przyjezdni, ale ich akcje kończyły się głównie na
linii pola karnego gospodarzy i Marcin Pietryka nie miał zbyt wiele pracy. W 58
minucie wyręczył go Konrad Domoń, który zablokował strzał Kality.
Trzy minuty później w polu karnym Orląt padł na murawę pchnięty przez rywala
Bartłomiej Buczek i arbiter nie zawahał się odgwizdać rzutu karnego. Do
jedenastki podszedł sam poszkodowany, który pewnym strzałem po ziemi pokonał
Krzysztofa Stężałę.
Po trzeciej bramce rzeszowiacy wrzucili na wyższy bieg i bramkarz Orląt miał
ręce pełne roboty. Przy okazji narzekał głośno na arbitra i latające nad murawą meszki, ale
najwięcej pretensji powinien mieć do kolegów z zespołu, którzy w końcówce
kompletnie opadli
z sił. Resoviacy wręcz przeciwnie - rozpoczęli koncert gry ofensywnej i dążyli
do kolejnych trafień.
W 75 minucie przed szansą stanęli Twardowski i Pyrdek, ale
Stężała zna swój fach i ofiarnym wyjściem do piłki ratował sytuację. W końcówce meczu na
bramkę uderzali: Radek Adamski, Dorian Buczek i Karol Twardowski, ale wynik
spotkania nie uległ zmianie.
Na słowa uznania po tym meczu zasłużyli nie tylko gracze ofensywni, ale również
obrońcy "Pasiaków" którzy kolejny mecz z rzędu zagrali na "zero z tyłu."
|
2018.05.26 | Wólczanka Wólka Pełkińska - Resovia Rzeszów
0:1 (0:0)
|
65'
Kwiek
Wólczanka:
Smoleń, Wątróbski, Wrona, Walat (75' Czyrny), Przewoźnik, Kocur (32' Hul), Jurczak (80' Baran), Lech,
Gwóźdź (54' Więcek),
Szewc, Pietluch
(67' Khorolskyi
Resovia: Pietryka, Drobot, Domoń, Barszczak,
Kantor,
Pyrdek (55' R. Adamski), Kaliniec (83' Makowski), Frankiewicz,
Ogrodnik (63' Kwiek), Feret (54' Twardowski), B. Buczek (75' Hass)
Sędzia: Szczołko (Lublin), Widzów: 500
Do tytułu "Rycerzy Wiosny" kandydują
piłkarze Resovii, którzy w rundzie rewanżowej są niepokonani. Resoviacy
na trudnym terenie w Wólce Pełkińskiej dopisali kolejne punkty, a bramkę
na wagę zwycięstwa zdobył strzałem z rzutu wolnego David Kwiek.
Gospodarze byli dobrze przygotowani do tego spotkania i już w pierwszych
minutach Tomasz Przewoźnik postraszył Marcina Pietrykę, uderzając na
bramkę "Pasiaków".
Z czasem do roboty zabrali się "biało-czerwoni". W 14 minucie meczu
Bartłomiej Buczek uruchomił Michała Ogrodnika i tylko dzięki ofiarnej
interwencji Smolenia piłka nie wylądowała w siatce. Po kilku
minutach ponownie pokazał się Ogrodnik, ale tym razem piłka po jego
strzale nieznacznie minęła bramkę.
Gospodarze nie ograniczali się do defensywy. Grali uważnie z tyłu, a w
odpowiednich momentach przechodzili do natarcia. W 28 minucie na bramkę
Pietryki uderzał Mateusz Jurczak. Był piłkarz Resovii przymierzył z
woleja, ale zabrakło mocy i "Cinek" bez trudu wyłapał piłkę. W ostatnich
sekundach pierwszej połowy głową starał się skierować piłkę do
rzeszowskiej bramki Krystian Wrona i tym razem zabrakło precyzji.
Po przerwie mało było klarownych sytuacji z obydwu stron. Piłka uderzana
na bramkę mijała cel, albo była skutecznie blokowana przez defensorów.
Decydująca o losach spotkania okazała się 65 minuta. Kamil Hul faulował
Bartłomieja Buczka w odległości 25 metrów od bramki Smolenia. Do rzutu
wolnego podszedł David Kwiek (kilka minut wcześniej pojawił się na
murawie) i precyzyjnym strzałem po ziemi zaskoczył Smolenia, lokując piłkę w
siatce.
Dwie minuty po straconej bramce z boiska wyleciał ukarany drugą żółtą
kartką Jakub Więcek i droga "Pasiaków" do zwycięstwa wydawać się mogła
łatwiejsza.
W końcowych fragmentach liczba graczy na murawie wyrównała się, bo tym
razem czerwień zobaczył Dariusz Frankiewicz. Nie miało to już jednak
większego wpływu na losy spotkania i resoviacy dopisali kolejne punkty w
ligowej tabeli.
|
2018.05.22 | Sokół Sieniawa - Resovia Rzeszów 2:4 po dogr. (2:1, 2:2)
(Puchar Polski)
|
13' Kasza, 26' Stefan - 3' Hass,
62' Adamski, 105' Ogrodnik, 111' Twardowski
Sokół:
Pawlus, Drożdżal (60' Kardyś), Sivyj, Kapuścński, M. Padiasek,
Lis, Bursztyka
(92' S. Padiasek), Kasza (71' M. Jędryas), Stefan (67' Brocki), Gnatek
(58' D. Jędryas),
Mołdoch (79' Wilusz)
Resovia: Pietryka, Cach, Makowski,
Pawlak, Kmiotek, R. Adamski (66' Ogrodnik), Taranenko (53' Kaliniec),
Kwiek
(85' Domoń), Szafar (66' Pyrdek), Hass (60' Twardowski), D. Buczek (76'
Feret)
Sędzia: Złotek (Stalowa Wola), Widzów: 250
Podopieczni Szymona Grabowskiego pokonali w
półfinale rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu województwa IV-ligowy
zespół Sokoła Sieniawa 4:2.
Mecz był wyrównanym pojedynkiem, a o zwycięstwie "Pasiaków" zadecydowały
bramki zdobyte w dogrywce.
"Biało-czerwoni" bardzo szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 3 minucie
spotkania Paweł Hass otrzymał podanie za plecy obrońców i płaskim
strzałem pokonał Pawła Pawlusa. Łatwo zdobyta bramka uśpiła czujność
"Pasiaków" i w 13 minucie meczu gospodarze doprowadzili do wyrównania.
Akcję bramkową przeprowadzili dwaj byli piłkarze rzeszowskiego klubu.
Adrian Mołdoch z lewej strony pola karnego wycofał piłkę przed
"szesnastkę", a tam na uderzenie zdecydował się Dawid Kasza i piłka koło
słupka wpadła do siatki.
Po tym trafieniu gospodarze odważniej zaatakowali bramkę III-ligowców i
w 24 minucie groźnie na bramkę uderzał Łukasz Bursztyka. Szczęście
jednak sprzyjało "Pasiakom", bo mocno uderzona piłka trafiła idealnie w
stojącego na linii bramkowej Pietrykę. Dwie minuty później bramkarz
Resovii musiał jednak wyjmować piłkę z siatki, bo fantastycznym
uderzeniem pod poprzeczkę popisał się Jakub Stefan.
Rzeszowianie starali się ratować wynik, ale ich gra nie przypominała
przebojowego stylu z ostatnio rozegranych meczów ligowych.
Dopiero pojawienie się na boisku Szymona Kalińca, Michała Ogrodnika i
Przemka Pyrdka dodało kolorytu grze III-ligowców. W 62 minucie Kaliniec
uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Radosława Adamskiego, a ten w
sytuacji sam na sam z Pawlusem doprowadził do wyrównania.
W końcowych fragmentach regulaminowego czasu gry szanse na trafienia
miał jeszcze Przemysław Pyrdek, ale za pierwszym razem uderzył w boczną
siatkę, a kilka minut później został zablokowany przez rywala.
W dogrywce mocno zaatakowali gospodarze, a najlepszą okazję do zmiany
wyniku mieli w 95 minucie meczu. Na przeszkodzie stanął im jednak
Bartłomiej Makowski, który dwukrotnie wybijał piłkę z linii bramkowej.
Resoviacy mieli kłopoty szczególnie z powstrzymaniem akcji Brockiego,
który kilka razy zakręcił defensywą "Pasiaków".
W okresie przewagi miejscowych, resoviacy rozegrali skuteczną akcję, po
której po raz kolejny wyszli na prowadzenie. Michał Ogrodnik dograł
mocną piłkę wzdłuż linii bramkowej, a tam futbolówka trafiła na
wbiegającego defensora gospodarzy i po rykoszecie wylądowała pod
poprzeczką.
W drugiej części dogrywki resoviacy przeprowadzili kolejny skuteczny
kontratak. Szymon Feret dograł piłkę do Karola Twardowskiego, a ten
strzałem po ziemi ustalił wynik spotkania na 2:4.
W dzisiejszym spotkaniu debiut barwach pierwszego zespołu zaliczył
18-letni Jakub Szafar. Ponadto po raz pierwszy na ławce rezerwowych
zespołu zasiadł 17-letni bramkarz Eryk Adamski.
|
2018.05.19 | Resovia Rzeszów - Chełmianka Chełm 0:0
|
Resovia:
Pietryka, Kantor, Barszczak,
Domoń, Drobot (46' Cach), Ogrodnik, Kaliniec
(52' Kwiek), Frankiewicz, B. Buczek (82' Hass), Pyrdek, Feret (60'
Twardowski)
Chełmianka: Drzewiecki, Kompanicki, Wołos, Chodziutko,
Niewęgłowski (63' Michalak), Koszel, Uliczny, Jabkowski
(46' Prytulak), Budzyński (75' Kotowicz), Olszak, Banaszak
Sędzia: Jabłoński (Kraków),
Widzów: 999
Mecz na szczycie III-ligi zakończył się bezbramkowym remisem, ale kibice
nie mogli narzekać na brak emocji. Obydwa zespoły walczyły o każdy metr
boiska i zostawiły na murawie sporo zdrowia. Po ostatnim gwizdku
większość zawodników wyglądała jak po maratońskim biegu.
Postawę swojego zespołu docenił na konferencji prasowej trener
"Pasiaków", Szymon Grabowski: - "Jestem pod wrażeniem tego, jak
fizycznie zaprezentowała się moja drużyna".
Gospodarze zaczęli dosyć nerwowo, ale już w 7 minucie na bramkę
Drzewieckiego uderzał piłkę Szymon Kaliniec. Odpowiedzieli akcją
Przemysława Banaszaka, któremu w ostatniej chwili piłkę wybił Damian
Barszczak. W pierwszej połowie spotkania więcej z gry mieli resoviacy,
ale uważnie grający defensorzy gości nie pozwalali "Pasiakom" na zbyt
wiele. W 36 minucie spotkania z futbolówką wrzuconą przez Drobota minął
się w polu karnym Szymon Feret.
Prawdziwe natarcie na bramkę gości rzeszowianie zaczęli od 72 minuty.
Mieli ułatwione zadanie bo grali w przewadze jednego zawodnika. Plac gry
opuścił ukarany drugą żółtą kartką Piotr Chodziutko, który bezpardonowo
wyciął Bartłomieja Buczka.
Bohaterem meczu mógł tego dnia zostać Michał Ogrodnik. Pomocnik Resovii
kilka razy szarżował na bramkę rywali, ale w każdej sytuacji brakowało
szczęścia.
Najlepszą okazję miał w 82 minucie, kiedy uciekł z piłką stoperom
Chełmianki. W sytuacji sam na sam z Drzewieckim pospieszył się ze
strzałem i piłka o kilka centymetrów minęła cel.
Grający w dziesięciu goście też mieli swoje szanse, aby pokazać, że nie
przypadkowo należą do czołowych zespołów ligi. W 77 minucie kapitalnym
strzałem popisał się Ołeksij Prytulak i Marcin Pietryka z trudem ratował
"Pasiaków" przed stratą bramki.
|
2018.05.16 | Resovia Rzeszów
- Stal Rzeszów 2:1 (1:1)
|
20' Barszczak,
90' Drobot - 31' Ceglarz
Resovia:
Pietryka, Kantor,
Barszczak, Domoń,
Drobot (90' Cach), Ogrodnik (80' Kwiek), Frankiewicz, Kaliniec, Feret
(62' Twardowski), Adamski (54' Pyrdek), B. Buczek (61' Hass)
Stal:
Wieczerzak, Skała, Duda, Basista, Maślany
(77' Kordas), Gil (70' Pikul), Szeliga, Skiba, Reiman,
Ceglarz, Bętkowski (87' Majka)
Sędzia: Górka (Tarnów), Widzów: 999
Resovia kilka dni temu pokonała lokalnego
rywala w regionalnym finale Pucharu Polski, a tym razem powtórzyła swój
wyczyn w spotkaniu o ligowe punkty. Był to mecz o wyjątkowo dużą stawkę, bo
obydwa zespoły walczą o czub tabeli. Podkreślić należy, że zwycięstwo
"Pasiaków" po raz kolejny było w pełni zasłużone.
Przed pierwszym gwizdkiem spokojniej było w obozie "biało-czerwonych".
Resoviacy wygrali pięć ligowych spotkań i odważniej zasiedli na fotelu
lidera. W Stali panowały odmienne nastroje. Po czterech porażkach z
funkcją szkoleniowca pożegnał się Tadeusz Krawiec. W meczu derbowym "stalowców"
poprowadził dotychczasowy asystent, Andrzej Wójcik.
Mecz od samego początku toczył się w szybkim tempie i na brak emocji
kibice nie mogli narzekać. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili
przyjezdni. Piłka po dośrodkowaniu Ceglarza potoczyła się wzdłuż linii
bramkowej i Gilowi niewiele brakło, aby zamknąć akcję skutecznym
wślizgiem.
W 20 minucie meczu stadion przy ul. Wyspiańskiego oszalał po raz
pierwszy. Konrad Domoń wrzucił piłkę z autu daleko w pole karne, a tam
Damian Barszczak oszukał Skałę i strzałem z ostrego kąta zaskoczył Wieczerzaka.
Resoviacy po zdobytej bramce nabrali pewności w grze i co chwilę
kotłowało się pod bramką Wieczerzaka. Prawą stroną boiska szarżował kilka razy
Michał Ogrodnik, a lewą wtórował mu Radosław Adamski. W akcjach
"Pasiaków" było jednak zbyt wiele ułańskiej fantazji, a zbyt mało
wyrachowania.
Po 30 minutach gry otrząsnęli się goście, którzy wyprowadzili trzy
szybkie akcje. Po jednej z nich Ceglarz miał sporo czasu i miejsca, aby
efektownym strzałem z 17 metrów nie dać szans Marcinowi Pietryce na
interwencję. Piłka po jego mocnym strzale odbiła się od poprzeczki i wylądowała w siatce. Dwie
minuty wcześniej do siatki "Pasiaków" trafił Rejman, ale arbiter odgwizdał pozycję
spaloną. To był słabszy okres gry piłkarzy Szymona Grabowskiego, którzy w 45 minucie mieli
sporo szczęścia, bo piłka uderzona przez Bętkowskiego z rzutu wolnego
wylądowała na łączeniu słupka z poprzeczką.
Po przerwie mecz mecz nabrał jeszcze większego tempa. W 53 minucie akcję
Arkadiusza Gila zastopował bezbłędny tego dnia Marcin Pietryka. Po
chwili sporo szczęścia mieli "biało-niebiescy". Konrad Domoń dogrywał
piłkę w pole karne i z dośrodkowania wyszedł strzał w słupek.
Po 60 minutach gry goście nie grali już tak szybko i dokładnie jak przed
przerwą, a tymczasem "biało-czerwoni" zaczęli się rozkręcać. Niesieni
głośnym dopingiem trybun zasypali pole karne Stali dośrodkowaniami z
prawej i lewej strony boiska.
Na bramkę Wieczerzaka strzelali: Kaliniec, Twardowski, Buczek i Ogrodnik, ale
dopiero po akcji Przemka Pyrdka kibice złapali się za głowy z
niedowierzaniem.
Skrzydłowy Resovii w 77 minucie meczu wdarł się z piłką
na 17 metr przed polem karnym i przymierzył idealnie w okienko bramki
gości, a Wieczerzak jakimś cudem zdołał wybić piłkę na róg.
Resoviacy mocno pracowali na zwycięstwo i w 90 minucie uśmiechnęło się
do nich szczęście. Aleksander Drobot zdecydował się na strzał z dystansu
i piłka po niefortunnej interwencji Wieczerzaka wtoczyła się do siatki.
|
2018.05.12 |
Wisła Sandomierz -
Resovia Rzeszów 0:3 (0:1)
|
8'
(k) B. Buczek,
62' Kaliniec, 82' Hass
Wisła:
Drzymała, Górski, Beszczyński, Wilk (82' Chorab), Miroszka (68'
Korona), Ferens (55' Piechniak), Sudy, Mokrzycki, Piątkowski,
Juda,
Róg (73' Płoński)
Resovia: Pietryka, Kantor, Domoń, Barszczak, Drobot, Feret (56'
Twardowski), Frankiewicz, Kaliniec (69' Kmiotek), Adamski (51'
Ogrodnik), B. Buczek (73' Hass), D. Buczek (56' Pyrdek)
Sędzia: Burak (Zamość), Widzów: 450
Rzeszowianie wracają z Sandomierza w
świetnych nastrojach, bo w dobrym stylu pokonali miejscową Wisłę.
Resoviacy wykorzystali potknięcie Motoru i odskoczyli lublinianom na
odległość trzech punktów.
Już w 8 minucie spotkania podopieczni Szymona Grabowskiego wyszli na
prowadzenie. Po faulu Beszczyńskiego na Adamskim arbiter odgwizdał rzut
karny i jedenastkę na bramkę zamienił Bartłomiej Buczek.
Sporo pretensji do pracy sędziego miał szkoleniowiec gospodarzy,
Grzegorz Wesołowski, który podsumował: -"Karny z kapelusza!"
Odmiennego zdania był Szymon Grabowski, trener Resovii: - "Według
mnie karny był stuprocentowy".
Gospodarze najlepszą okazję do wyrównania mieli w 27 minucie meczu
po dwójkowje akcji dwóch eks-resoviaków. Jarosław Piątkowski podał piłkę
do Patryka Roga, ale wychowanek Orłów Rzeszów nieznacznie spudłował.
"Biało-czerwoni" odpowiedzieli strzałami Radka Adamskiego i Bartłomieja
Buczka, po których piłka szybowała nad poprzeczką.
Po przerwie rzeszowianie opanowali murawę i gra toczyła się przeważnie
pod bramką Drzymały. W 57 minucie po podaniu Pyrdka przed szansą stanął
Karol Twardowski. Młodzieżowiec Resovii zabrał się z piłką w polu karnym
i strzelił mocno, ale Drzymała był na posterunku.
Kilka minut później bramkarz gospodarzy popełnił błąd, który kosztował
go stratę drugiej bramki. Piłkę po niecelnym wybiciu przejął Michał
Ogrodnik, który uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Szymona Kalińca.
Pomocnik Resovii w sytuacji sam na sam z bramkarzem zachował się jak
rasowy snajper i technicznym strzałem zdobył swoją 22 bramkę dla "sovii".
W 82 minucie resoviacy swoją przewagę na boisku przypieczętowali
kolejnym trafieniem. Dariusz Frankiewicz zagrał piłkę do Pawła Hassa, a
ten precyzyjnym strzałem z 14 metrów pokonał Drzymałę.
Gospodarze bardzo rzadko zapuszczali się pod pole karne
"Pasiaków". Dwukrotnie piłkę dośrodkowywał z ze stałych fragmentów gry
Jarosław Piątkowski, ale defensorzy Resovii skutecznie "czyścili" pole
karne.
W doliczonym czasie gry na strzał z dystansu pokusił się Kacper
Piechniak, który zmusił Marcina Pietrykę do jednej z nielicznych tego
dnia interwencji.
|
2018.05.08 | Resovia Rzeszów - Stal Rzeszów 3:2 (1:2) (Puchar Polski)
|
11' 58' Adamski, 74' Ogrodnik
- 10' Bętkowski, 34' Reiman
Resovia:
Pietryka, Kmiotek, Barszczak (79' Frankiewicz), Pawlak, Cach, Bieniasz
(46' Ogrodnik), Domoń, Taranenko (46' Kwiek), Adamski (58' Pyrdek), Hass (85' B.
Buczek),
D. Buczek
Stal: Wasiluk, Kursa (79' Skała), Duda, Basista, Kordas (71' Maślany),
Bętkowski,
Skiba
(68' Revak), Szeliga, Reiman,
Gil (62' Pikul), Ceglarz
Sędzia: Godek (Rzeszów), Widzów: 450
To był majstersztyk w wykonaniu piłkarzy Resovii. "Biało-czerwoni" w
finale Pucharu Polski na szczeblu Rzeszów-Dębica pokonali Stal Rzeszów
3:2.
Resoviacy wybiegali sobie to zwycięstwo, zostawili na murawie sporo
zdrowia i w pełni zasłużyli na wygraną. Dodać również warto, że po raz
kolejny w tym sezonie uraczyli kibiców efektownymi bramkami.
Gospodarze wyszli do meczu dosyć nietypowym składem. W kadrze Resovii
znalazło się czterech piłkarzy, którzy jeszcze trzy dni temu grali w
zespole rezerw przeciwko Strumykowi Malawa. Okazało się, że głodni gry
rezerwowi Resovii: Cach, Taranenko, Kmiotek i Bieniasz - dali pstryczka
w nos faworyzowanym przez miejskich urzędników rywalom.
Było to jedno z najciekawszych spotkań derbowych w ostatnich latach.
Pierwsi zaatakowali resoviacy i już w 3 minucie dał o sobie znać
Radosław Adamski. Skrzydłowy Resovii mocnym strzałem z dystansu
przetestował Wasiluka.
Stalowcy odpowiedzieli w 11 minucie szybkim rozegraniem piłki i juz
pierwszy celny strzał na bramkę Pietryki okazał się skuteczny. Na listę
strzelców jako pierwszy wpisał się wolejem Kamil Bętkowski. Radość
podopiecznych trenera Krawca nie trwała długo. Resoviacy mieli w swoich
szeregach niezastąpionego Adamskiego. Z prawej strony boiska przed pole
karne dośrodkował piłkę Mirosław Kmiotek, a Radek Adamski wykorzystał
niepewne wyjście z bramki Wasiluka i efektowną "główką" wpakował piłkę
do siatki.
W 17 minucie meczu mocno na bramkę uderzał Paweł Hass, ale piłkę
zmierzająca do siatki zablokował defensor Stali. Resoviacy na własnym
boisku czuli się tego dnia bardzo pewnie i po chwili w kolejnej akcji
przed szansą stanął Dorian Buczek. Napastnik Resovii zbyt długo zwlekał
ze strzałem i ostatecznie podał piłkę Miroslavovi Taranenko. Ukraiński
pomocnik uderzył z 11 metrów, ale posłał piłkę nad poprzeczką.
Po kilku akcjach Resovii skuteczny atak przeprowadzili goście i po raz
kolejny wyszli na prowadzenie. Piłkę od Bętkowskiego otrzymał Reiman i z
15 metrów mocnym wolejem pokonał bramkarza Resovii.
Druga połowa meczu to prawdziwy popis gry piłkarzy Szymona Grabowskiego.
Resoviacy mocno pracowali we wszystkich formacjach i co chwilę pod
bramką Wasiluka bito na alarm.
W 58 minucie po raz kolejny pokazał się Radosław Adamski, który w swoim
stylu zaatakował ze skrzydła. Wychowanek Resovii pokazał swojemu
opiekunowi plecy i z 20 metrów wypalił na bramkę, a piłka po odbiciu od
słupka wpadła do siatki.
Po godzinie gry resoviacy rozkręcili się na dobre i w 74 minucie do
listy strzelców dopisał się Michał Ogrodnik. Pomocnik Resovii uderzył na
drugi słupek i piłkę po raz kolejny tylko wzrokiem mógł odprowadzić
bezradny Wasiluk.
W końcowych fragmentach meczu do siatki trafił również wszędobylski tego
dnia Dorian Buczek. Napastnik Resovii wziął na plecy obrońcę i z kilku
metrów trafił do siatki, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną.
W 85 minucie meczu na murawie pojawił się czołowy snajper Resovii
Bartłomiej Buczek. Autor 12 ligowych bramek nie pograł jednak wiele, bo
w ciągu 3 minut zarobił dwie żółte kartki.
W doliczonym czasie, grająca w przewadze jednego zawodnika ekipa Stali
zaatakowała mocniej pole karne Resovii, ale na posterunku był Marcin
Pietryka i mecz zakończył się wynikiem 3:2.
Na środku murawy strzeliły korki od szampanów, a zwycięskie "Pasiaki"
odebrały medal, puchar i czek na 2500 zł ufundowany przez Podkarpacki
ZPN.
|
2018.05.04 | Resovia Rzeszów
- Wiślanie Jaśkowice 1:0 (0:0)
|
90' D. Buczek
Resovia:
Pietryka, Drobot
(90' Cach), Makowski,
Domoń, Kantor, Adamski (55' Ogrodnik),
Frankiewicz,
Kaliniec, Pyrdek (61' Hass), B. Buczek (85' D. Buczek), Feret (88'
Twardowski)
Wiślanie:
Napieralski, Marcin Morawski,
Galos, P. Morawski
(31' Bębenek), Kuliszewski (88' Piekarski), Michał Morawski,
Białek (58' Żaba), N. Morawski, Krasuski,
Sosin (46' Grzesicki), Wcisło (75' Szwajdych)
Sędzia: Iwanowicz
(Lublin),
Widzów:
300
Resovia dopisała do ligowej tabeli
kolejne punkty, ale o zwycięstwo nie było łatwo. Wiślanie pokazali, że
są solidnym zespołem. Starali się trzymać gospodarzy z dala od własnego
pola karnego i w odpowiednich momentach przejść do ofensywy.
Bohaterem spotkania był Dorian Buczek. Rezerwowy napastnik
"biało-czerwonych" pojawił się na murawie w ostatnich minutach meczu i w
doliczonym czasie gry efektownym wolejem zamknął usta narzekającym na
styl gry kibicom rzeszowskiego klubu. Było to fantastyczne uderzenie z
ostrego kąta, po którym piłka jak pocisk dostała dziwnej rotacji i
ostatecznie zatrzepotała w siatce.
Rzeszowianie przez chwilę z trafienia cieszyli się już w 5 minucie
spotkania, bo Przemysław Pyrdek pokonał Napieralskiego, ale sędzia
liniowy bez zawahania podniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego.
Przyjezdni przez 30 minut nie ustępowali rzeszowskiej jedenastce pola. Z
czasem "biało-czerwoni" przyspieszyli grę i zasypali pole karne rywali
wrzutkami. Z prawej kilka razy zagrywał piłkę Mateusz Kantor, a z lewej
wtórował mu Aleksander Drobot.
W 32 minucie po akcji Pyrdka i Kantora, ten ostatni uderzył mocno na
bramkę i Napieralski z trudem wybił futbolówkę na róg.
Minutę później "setkę" miał Szymon Kaliniec, ale jego strzał głową
pozostawiał wiele do życzenia.
Po przerwie przewaga "Pasiaków" była wyraźniejsza, ale ich akcje długo
nie przynosiły zamierzonego efektu. W 60 minucie wzdłuż linii
bramkowej piłkę posłał Ogrodnik i po raz kolejny w tym meczu zabrakło
wykończenia akcji. Tym razem spóźniony był Szymon Feret.
W ostatnim kwadransie rzeszowianie zaryzykowali atakując większą
liczbą graczy i jak to często bywa rywale poczuli szansę w grze z
kontry. W 88 minucie po jednej z taki akcji Dariusz Żaba z kilkunastu
metrów trafił w poprzeczkę.
Stadionowy zegar wskazywał 90 minutę spotkania i wydawać się mogło, że
publiczność będzie musiała pogodzić się z podziałem punktów. Po chwili
psikusa sprawił wszystkim Dorian Buczek, który fenomenalnym trafieniem
wprawił publiczność w stan zbiorowego szaleństwa.
|
2018.04.28 | Soła Oświęcim - Resovia Rzeszów
0:1 (0:0)
|
78' B. Buczek
Soła:
Mioduszewski, Ptak, Pańkowski, Repa, Chlebowski, Gaudyn (66' Duda),
Fortuna, Skrzypniak (60' Ochman), Rogala, Stankiewicz,
Ceglarz (36' Syguła)
Resovia:
Pietryka, Drobot (86' Cach), Pawlak (47' Frankiewicz), Makowski, Kantor, Adamski
(60' Bieniasz), Kaliniec, Domoń
(70' D. Buczek),
Feret, B. Buczek, Hass (90' Kmiotek)
Sędzia:
Szczołko (Lublin),
Widzów:
200
Komplet punktów wywieźli z Oświęcimia piłkarze Resovii, którzy pokonali
miejscową Sołę 1:0. Gospodarze nie są już tym zespołem, który w rundzie
jesiennej straszył najmocniejsze zespoły ligi. Po odejściu sponsorów, z
klubem pożegnała się również większość piłkarzy. W kadrze zostali
głównie młodzieżowcy, którzy w lidze dopiero zdobywają pierwsze szlify.
Resoviacy od pierwszego gwizdka starali się zdominować rywali, ale długo
męczyli się z ambitnie walczącym młodym zespołem.
Już w 4
minucie Bartłomiej Buczek miał szansę wpisania się na listę
strzelców. Wówczas piłka po jego strzale z rzutu wolnego nieznacznie
minęła słupek.
Szczęścia nie miał również w 26 minucie. Po dośrodkowaniu Kalińca trafił
do siatki uderzając piłkę głową, ale arbiter dopatrzył się spalonego.
Gospodarze tylko okazjonalnie przedostawali się na połowę rzeszowskiego
zespołu. W 38 minucie niewiele brakowało, a boczny obrońca Soły
wyręczyłby rzeszowskich napastników, bo piłka po jego zagraniu do
Mioduszewskiego wylądowała na słupku.
Dwie minuty później świetne okazje do zdobycia bramki miał Paweł Hass.
Piłka po zagraniu Radosława Adamskiego trafiła pod nogi wbiegającego w
pole karne napastnika, ale zarówno strzał jak i dobitka były skierowane
prosto w Mioduszewskiego i zespoły na przerwę schodziły przy
bezbramkowym remisie.
W drugiej połowie rzeszowianie zaatakowali większą liczbą zawodników i
bramkarz Soły miał mnóstwo pracy. Brakowało jednak skuteczności. Na
bramkę gospodarzy strzelali: Domoń (dwukrotnie), Hass, Buczek, Adamski,
Feret i piłka za każdym razem mijała cel.
W 78 minucie spotkania sędzia podyktował rzut wolny za faul na Dorianie
Buczku. Piłkę ustawioną w okolicach linii bocznej pola karnego uderzył
Bartłomiej Buczek i "biało-czerwoni" mogli odetchnąć z ulgą, bo w końcu
zdobyli długo oczekiwanego gola. Futbolówka przeszła przez skupionych
przed linią bramkową piłkarzy i przy dalszym słupku wpadła do siatki.
|
2018.04.25 | Resovia Rzeszów
- MKS Trzebinia 4:1 (1:0)
|
23' Ogrodnik, 61' Kaliniec, 70' B. Buczek, 90' D. Buczek - 79'
Majcherczyk
Resovia:
Pietryka, Drobot, Pawlak, Domoń, Kantor, Ogrodnik (68' Adamski),
Frankiewicz (82' Barszczak),
Kaliniec, Kwiek (60' Hass), B. Buczek (74' D. Buczek), Feret
(74' Twardowski)
MKS: Wróbel, Stokłosa, Ochman, Kalinowski,
Jarosz
(57' Rogóż), Kowalik, Kłusek,
Majcherczyk, Sochacki (65' Świętek), Porębski, Stanek
Sędzia: Pieron (Kielce), Widzów: 350
W poprzednich meczach z zespołami dolnych rejonów tabeli "Pasiakom" gra
kompletnie się nie kleiła. Tym razem było inaczej.
Rzeszowianie wykonali plan, pewnie pokonując walczący o utrzymanie
statusu trzecioligowca zespół MKS-u. Przy okazji uraczyli kibiców
efektownymi bramkami, które śmiało kandydować mogą do goli sezonu. W
klubie przy ulicy Wyspiańskiego nikt jednak nie popada w huraoptymizm.
Do końca sezonu długa jeszcze droga.
Po meczu w Rzeszowie do dymisji podał się sztab szkoleniowy gości. Z
funkcją pożegnał się trener Jerzy Kowalik i jego asystent Krzysztof
Wajda.
Pierwszy na listę strzelców wpisał się Michał Ogrodnik. Skrzydłowy
Resovii otrzymał podanie od Bartłomieja Buczka z prawej strony boiska,
uderzył po ziemi w okolice lewego słupka, a piłka po rękach bramkarza
wpadła do siatki.
Kilka minut później przed szansą stanęli goście, ale Stanek w dogodnej
sytuacji strzeleckiej posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
Resoviacy już w pierwszej połowie spotkania mieli kilka wyśmienitych
okazji do podwyższenia wyniku. W 31 minucie głową na bramkę Wróbla
uderzał Buczek i niewiele brakowało, a piłka wpadłaby do siatki. Po
chwili w poprzeczkę trafił David Kwiek. mocno postraszyli bramkarza
gości również: Szymon Feret i Michał Ogrodnik.
Na druga połowę meczu rzeszowianie wyszli z mocnym postanowieniem
potwierdzenia przewagi kolejnymi golami. W 61 minucie Szymon Kaliniec
pomógł zrealizować cel. Piłkę z lewej strony boiska dograł w pole karne
David Kwiek i po zbyt krótkim wybiciu defensorów, prezent otrzymał
rozgrywający Resovii. Wystarczyło przymierzyć w okienko i można było
odbierać gratulacje od kolegów.
Kilka minut później piłka po dośrodkowaniu Mateusza Kantora trafiła na
głowę Bartłomieja Buczka, a ten efektownym strzałem zdobył 11 gola w
sezonie.
Resoviacy po zdobyciu trzeciej bramki na zbyt wiele zaczęli pozwalać
rywalom, którzy przez godzinę nie oddali żadnego celnego strzału na
bramkę Marcina Pietryki. W 79 minucie pierwszy do interwencji zmusił
golkipera Resovii Majcherczyk i zrobił to na tyle skutecznie, że piłka
wpadła do siatki.
Stracona bramka podrażniła piłkarzy Szymona Grabowskiego, którzy ruszyli
do kolejnego natarcia. Goście mieli sporo kłopotów szczególnie z
powstrzymaniem Szymona Fereta, który kilka razy został mocno poturbowany
przez rywali.
W 90 minucie meczu pokazał się Dorian Buczek. Rezerwowy Resovii uderzył
piłkę głową i zmusił do kapitulacji Wróbla, ustalając wynik spotkania na
4:1.
|
2018.04.21 | Spartakus Daleszyce - Resovia Rzeszów 0:1 (0:0)
|
58' Hass
Spartakus:
Pietras, Zawadzki (68' D. Wołowiec), Gębura, Cedro, Krzeszowski,
Skrzypek, Jeziorski (75' Wychowaniec), Ostrowski (55' W. Wołowiec),
Paprocki (55' Blicharski), Sot, Janiec (62' Maciejski)
Resovia: Pietryka, Kantor, Makowski, Pawlak, Cach, Ogrodnik
(66' Adamski), Domoń,
Frankiewicz (46' Hass), Kwiek (90' Kmiotek), B. Buczek (75' D. Buczek), Twardowski
(80' Feret)
Sędzia: Kuźniar (Kraków), Widzów: 350
Rzeszowianie przywieźli z podkieleckich
Daleszyc komplet punktów i wskoczyli na pozycję lidera III-ligowej
tabeli. Mają tyle samo punktów co Chełmianka i Motor, ale biorąc pod
uwagę regulaminową minitabelę to właśnie akcje piłkarzy Szymona
Grabowskiego stoją na dzień dzisiejszy najwyżej.
Bramkę decydującą o zwycięstwie "biało-czerwonych" zdobył w 58 minucie powracający do
kadry po kontuzji Paweł Hass.
26-letni napastnik Resovii nie był jedynym bohaterem tego meczu. W 40 minucie Marcin Pietryka obronił rzut karny.
Bramkarz Resovii wyczuł intencj Mateusza Jańca i odbił piłkę uderzoną z
11 metrów, a po chwili w niesamowity sposób wybronił dobitkę z 6 metrów.
Po wyczynie swojego golkipera resoviacy złapali wiatr w żagle i kilka
razy postraszyli defensywę Spartakusa.
W przerwie trenerskim nosem wykazał się szkoleniowiec Resovii, który
wprowadził do gry Pawła Hassa. Napastnik Resovii odwdzięczył się golem.
W polu karnym oszukał dwóch rywali i technicznym strzałem zaskoczył
Pietrasa.
|
2018.04.18 | Podlasie Biała Podlaska - Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)
|
66' Wojczuk - 32' B. Buczek
Podlasie:
Gugeszaszwili, Pajnowski, Konaszewski, Łakomy, Kocoł (74' Syryjczyk),
Buzun
(62' Nieścieruk), Wojczuk (85' Czapski), Grajek,
Komar
(77' Kosieradzki), Leśniak (62' Andrzejuk), Renkowski
Resovia: Gnatek, Kmiotek, Makowski, Pawlak, Drobot (73' Cach),
Ogrodnik, Frankiewicz
(82' Twardowski),
Domoń, Kaliniec
(68' Adamski), Kwiek, B. Buczek (78' D. Buczek)
Sędzia: Śliwa (Kielce), Widzów: 300
Resoviacy w zaległym meczu 18. kolejki III
ligi zremisowali w Białej Podlaskiej z miejscowym Podlasiem 1:1. O
wyniku spotkania zadecydowały stałe fragmenty gry.
W 18 minucie piłka przed polem karnym trafiła w rękę jednego z
podopiecznych Tomasza Złomańczuka. Do stałego fragmentu gry podszedł
Bartłomiej Buczek i technicznym strzałem skierował futbolówkę
precyzyjnie w "okienko" bramki.
Resoviacy starali się dyktować warunki gry, ale kolejnych efektownych
trafień z ich strony nie było. Przed przerwą Michał Ogrodnik uruchomił
Davida Kwieka, a ten mocnym strzałem zmusił do interwencji gruzińskiego
bramkarza gospodarzy.
Po przerwie rzeszowianie nadal prowadzili ofensywne akcje, ale
skutecznością wykazali się miejscowi. W 66 minucie do wyrównania
doprowadził Maciej Wojczuk. Najlepszy strzelec Podlasia przymierzył z
rzutu wolnego i futbolówka wylądowała w siatce.
W końcowych fragmentach meczu trwał napór "Pasiaków", ale gospodarze
trzymali się planu i rozbijali akcje "biało-czerwonych". Mecz zakończył
się remisem i do szatni piłkarze rzeszowskiego zespołu schodzili z
ogromnym niedosytem. Odmienne nastroje panowały w ekipie debiutującego
na ławce trenerskiej Podlasia Tomasza Złomańczuka.
|
2018.04.14 | Resovia Rzeszów - JKS 1909 Jarosław 2:1 (1:1)
|
27' Pyrdek, 46' Kwiek - 26' Surmiak
Resovia:
Gnatek, Kantor,
Makowski, Pawlak, Drobot,
Pyrdek (89' Taranenko), Kaliniec, Kwiek (82' Kmiotek), Ogrodnik, B.
Buczek (85' Bieniasz), D, Buczek (46' Adamski)
JKS: Adamczyk, Broda (65' Sobolewski), Rogala,
Ochał, Konefał,
Waryszczuk, Viscovich, Raba, Pelc, Purcha, Surmiak
Sędzia: Czerwień (Kraków), Widzów: 700
Z ogromnym niedosytem mogą wracać do
Jarosławia piłkarze JKS-u, bo zagrali dobre spotkanie i śmiało mogli
pokusić się o niespodziankę w stolicy województwa. Postraszył rzeszowski
zespół były piłkarz "Pasiaków" Rafał Surmiak, który w 26 minucie zdobył
bramkę dla przyjezdnych. Zaczęło się od straconej przez Michała
Ogrodnika piłki i filigranowy napastnik JKS-u miał mnóstwo czasu i
miejsca, aby pokonać Piotra Gnatka.
Na szczęście rzeszowianie potrafili zareagować na straconą bramkę. Już
kilkadziesiąt sekund później walczący "za dwóch" w polu karnym rywali
Przemysław Pyrdek, precyzyjnym strzałem koło słupka doprowadził do
wyrównania.
Tak dobrze grającego JKS-u dawno w Rzeszowie nie widziano. Przyjezdni
bardzo pewnie czuli się na murawie rzeszowskiego stadionu i
"biało-czerwoni" mieli problemy z powstrzymaniem szybko grających
rywali.
Przełomowym momentem spotkania była 46 minuta meczu. Wówczas David Kwiek
uderzył na bramkę Adamczyka i piłka zatrzepotała w siatce. Bramka
uspokoiła grę "Pasiaków", którzy dużo łatwiej przedostawali się w pole
karne gości. Duży w tym udział Radosława Adamskiego. Rezerwowy
"Pasiaków" pojawił się na murawie po przerwie i wprowadził w grę zespołu
"dobrą zmianę".
W 68 minucie to jednak podopieczni Szymona Szydełki byli bliscy zdobyci
gola. Geronimo Viscovich posłał piłkę po rzucie rożnym wzdłuż linii
bramkowej a tam centymetrów zabrakło Konefałowi, aby zamknąć akcję.
Resoviacy odpowiedzieli groźnym strzałem Pyrdka z obrotu i świetną
okazją Kalińca, po której efektowną obroną popisał się Adamczyk.
W 81 minucie meczu o centymetry przestrzelił Daniel Pawlak, który
strzałem głową starał się zaskoczyć golkipera JKS-u.
|
2018.04.10 | Igloopol Dębica - Resovia Rzeszów 2:6 (1:4) (Puchar Polski)
|
2' Siedlecki (sam.), 16' Pawlak, 19' Adamski, 28' Kwiek, 79' 88'
Bieniasz- 23' Nalepka,
46' Hryb
Igloopol:
Psioda, Lamparty (46' Syguła), Wanat (46' Ł. Stefanik), Siedlecki,
Smagacz,
Jezuit, K. Rokita (46' Janus), Żydek (77' Draguła), Hryb,
P. Nalepka, Brzostowski (46' D. Rokita)
Resovia: Pietryka, Cach, Domoń, Pawlak (63' Makowski),
Kmiotek, Bieniasz, Frankiewicz, Taranenko (63' Kaliniec), Adamski (58'
Drobot), Kwiek (63' Pyrdek), D. Buczek (76' B. Buczek)
Sędzia: Krzak (Mielec), Widzów: 200
Hokejowym wynikiem 2:6 zakończyło się pucharowe spotkanie Resovii z
IV-ligowym Igloopolem. Rzeszowianie przez całe spotkanie dyktowali
warunki gry, ale nie ustrzegli się fatalnych błędów, po których tracili
bramki.
W barwach "Pasiaków" zadebiutował Myroslaw Taranenko, który na pozycji
środkowego pomocnika godnie zastępował Szymona Kalińca.
Resovia jest pierwszym finalistą regionalnego Pucharu Polski w podokręgu
Rzeszów-Dębica.
Już w 2 minucie rzeszowianie wyszli na prowadzenie po samobójczym
trafieniu Jakuba Siedleckiego. Asystę przy bramce zaliczyć można
Konradowi Domoniowi, który głową zagrał piłkę prosto na wbiegającego
młodzieżowca Igloopolu.
Po 19 minutach meczu rzeszowianie prowadzili 3:0 i zanosiło się na
pogrom gospodarzy. W 16 minucie na listę strzelców wpisał się Daniel
Pawlak, a trzy minuty później jego śladem podążył Radosław Adamski.
W 23 minucie miejscowi oddali pierwszy celny strzał na bramkę Marcina
Pietryki i zdobyli niespodziewaną bramkę. Wystarczyło wrzucić piłkę w
pole karne, gdzie pojedynek główkowy przegrał Michał Cach i Nalepka z 4
metrów trafił do celu.
Na odpowiedź "Pasiaków" nie trzeba było długo czekać. W 28 minucie
Radosław Adamski z prawej strony boiska precyzyjnie dorzucił piłkę na
głowę Kwieka, a ten jak rasowy snajper przymierzył koło słupka.
Po przerwie trampkarski błąd przytrafił się Marcinowi Pietryce. Golkiper
"Pasiaków" zabawił się w rozgrywanie piłki i zamiast Domoniowi, podał
futbolowkę rywalowi. Z prezentu skorzystał Andriej Hryb, któremu nie
pozostawało nic innego jak wbić piłkę do pustej bramki.
Rzeszowianie po przerwie nie zagrali wielkiej piłki, ale mieli mnóstwo
okazji, aby potwierdzić różnicę między 3, a 4 ligą. Trzykrotnie przed
szansą stanął Dorian Buczek, ale Psioda za każdym razem wygrywał
pojedynki z napastnikiem Resovii.
Więcej szczęścia miał Dawid Bieniasz, który dwukrotnie skutecznie
wykończył akcje Bartłomieja Buczka i Aleksandra Drobota. Skrzydłowy
Resovii był wyróżniająca się postacią na boisku i trafiał do siatki w 79
i 88 minucie meczu. |
2018.04.07 | Unia Tarnów - Resovia Rzeszów 2:5 (0:3)
|
46' Hebda, 62' (k) Biały - 18' Kaliniec, 21' Frankiewicz, 22' 58'
Ogrodnik, 68' Makowski
Unia:
Banek, Więcek (63' Wierzchowiec), Bartkowski, Węgrzyn, Tyl
(74' Ściślak), Popiela (63' Wardzała), Zawrzykraj (80 ' Bachara), Sojda,
Nytko (64' Łazarz), Biały
Resovia: Gnatek, Drobot (85' Cach), Makowski,
Domoń,
Kantor, Pyrdek (72' D. Buczek),
Frankiewicz, Kaliniec, Ogrodnik (75' Bieniasz), Kwiek (70' Adamski), B.
Buczek (84' Feret)
Sędzia: Burak (Zamość), Widzów: 500
"Biało-czerwoni" nie mogli wymarzyć sobie
lepszego wyniku, bo na pięć trafień w meczu wyjazdowym czekali 10 lat. W
sierpniu 2008 w Biłgoraju pokonali miejscową Ładę 5:0. Na listę
strzelców wpisali się wówczas: Marek Kusiak, Mariusz Wiktor (dwa razy),
Oskar Fryc i Andrzej Danielak. Z ówczesnego składu dziś w kadrze
"Pasiaków" występuje tylko Marcin Pietryka.
W Tarnowie zagrali bardzo dobre spotkanie i pokonali miejscową Unię 5:2.
Tarnowski stadion zwany
"jaskółczym gniazdem" był dla rzeszowskiego zespołu wyjątkowo gościnny.
Podopieczni Szymona Grabowskiego posiadali przez większą część spotkania
znaczną przewagę. Już w 8 minucie "biało-czerwoni" mieli dogodną
okazję, aby wyjść na prowadzenie. Strzałem z rzutu wolnego starał się
przeegzaminować golkipera Unii Bartłomiej Buczek, ale posłał piłkę nad
poprzeczką.
Po kwadransie do głosu doszli miejscowi i Gnatek dwukrotnie musiał
bronić uderzenia napastników Unii.
W 16 minucie rzeszowianie starali się odgryźć efektownym strzałem głową
Davida Kwieka. Bramkarz gospodarzy miał tego dnia sporo roboty, bo już
po chwili z dystansu uderzał Pyrdek.
Kilkadziesiąt sekund później fatalny błąd Drobota i Gnatka mógł
rzeszowską jedenastkę sporo kosztować. Po niefortunnych interwencjach
rzeszowskich młodzieżowców przed pustą bramką stanął Sojda i wydawać się
mogło, że nie będzie miał problemów z trafieniem do siatki, ale posłał
piłkę z kilku metrów nad poprzeczką.
Podrażnieni rzeszowianie starali się opanowali środek boiska i po chwili
to oni znowu dyktowali warunki gry. W 18 minucie resoviacy rozmontowali
defensywę gospodarzy i mogli cieszyć się z pierwszego trafienia.
Przemysław Pyrdek posłał półgórną piłkę w pole karne i po małym
zamieszaniu futbolówka spadła pod nogi Szymona Kalińca. Rozgrywający
Resovii skorzystał z zamieszania i strzałem po ziemi pokonał
zasłoniętego Banka.
Już dwie minuty później "biało-czerwoni" trafili po raz kolejny. Tym
razem przeprowadzili świetny kontratak, po którym Dariusz Frankiewicz
pewnym strzałem z 17 metrów zmusił do kapitulacji golkipera Unii.
Defensywa gospodarzy nie zdążyła jeszcze ochłonąć po stracie drugiej
bramki, a rzeszowska nawałnica świętowała kolejne trafienie. Tym razem
zaszalał w polu karnym Michał Ogrodnik, który fantastycznym strzałem w
okienko umieścił piłkę w siatce.
Wysokie prowadzenie podopiecznych Szymona Grabowskiego nakręcało zespół
do kolejnych akcji ofensywnych. Na bramkę Unii strzelali jeszcze przed
przerwą Pyrdek, Kwiek i Ogrodnik. Temu drugiemu udało się nawet po raz
trzeci wbić piłkę do siatki, ale arbiter zasygnalizował spalonego.
W pierwszej połowie meczu gra toczyła się pod dyktando
"biało-czerwonych" którzy długo utrzymywali się przy piłce i na wiele
nie pozwalali rywalom.
Po przerwie dosyć niespodziewanie zaatakowali miejscowi i już w 46
minucie zdobyli bramkę po strzale Artura Hebdy. Kwadrans po przerwie był
najlepszym okresem gry miejscowych. "Nie ma ruchu"- nawoływał do
swoich piłkarzy Szymon Grabowski.
W 58 minucie "biało-czerwoni" wrócili na właściwe tory. Po raz kolejny o
piłkę powalczył Bartłomiej Buczek i przy linii końcowej boiska udało mu
się odzyskać futbolówkę. Szybkie zagranie w pole karne, a tam akcję
skutecznym strzałem wykończył Ogrodnik.
Miejscowi starali się zmniejszyć rozmiary porażki, ale ich akcje były
skutecznie przerywane przez rzeszowskich defensorów. W 62 minucie
uwierzyli jednak, że mecz się jeszcze nie zakończył. W okolicach linii
pola karnego przypadkowo uderzył w twarz jednego z rywali Bartłomiej
Makowski i sędzia główny po konsultacji z liniowym odgwizdał rzut karny.
Jedenastkę na bramkę zamienił Artur Biały i na zegarze ukazał się
rezultat 2:4.
Rzeszowianie wykazali tego dnia wielki zasób sił i motywacji. Po
straconej bramce ruszyli do kolejnego szturmu na bramkę Unii. Już w 63
minucie stanęli przed kolejną okazją zmiany wyniku. Szybki kontratak
poprowadzili: Pyrdek, Ogrodnik i Kwiek, a w polu karnym z futbolówką
znalazł się Bartłomiej Buczek. Snajper Resovii miał sporo czasu na
oddanie strzału, ale uderzył nieczysto w piłkę i z akcji nic nie wyszło.
Resoviacy do ostatniego gwizdka atakowali bramkę Unii. W 68 minucie
Konrad Domoń wrzucił z autu piłkę w pole karne, a tam z prezentu
skorzystał Bartłomiej Makowski. Środkowy obrońca z trzech metrów wbił
futbolówkę do siatki ustalając wynik spotkania na 2:5. |
2018.03.31 | Resovia Rzeszów - Karpaty Krosno 1:1 (1:0)
|
24' Kaliniec - 51' Cempa
Resovia:
Pietryka, Kantor, Makowski, Pawlak, Drobot, Pyrdek (54' Ogrodnik), Kaliniec
(65' D. Buczek), Domoń,
Feret, B. Buczek (60' Kwiek), Hass
Karpaty: Krawczyk, Stasz, Burka, Kołodziej, Botvynnyk, Kuliga
(87' Stec), Mordec, Daszyk (46' Sajdak), Białasik (81' Fundakowski),
Buszta
(90' Pelc), Cempa
Sędzia: Bińkowski (Skarżysko-Kamienna), Widzów: 950
Rzeszowianie podzielili się punktami z walczącymi o utrzymanie statusu
trzecioligowca Karpatami i mogą czuć ogromny niedosyt, bo bez wątpienia
liczyli na więcej.
Na pomeczowej konferencji prasowej humorem tryskał tylko trener Karpat
Dariusz Jęczkowski, dla którego punkt wywieziony z Rzeszowa może okazać
się bardzo cenny.
Mecz zaczął się po myśli "biało-czerwonych", którzy bez zbędnych
ceregieli zaatakowali od pierwszego gwizdka.
W 24 minucie resoviacy wyszli na prowadzenie. Przemysław Pyrdek wycofał
piłkę z prawej strony boiska przed pole karne do wbiegającego Szymona
Kalińca, a ten precyzyjnym strzałem trafił do siatki.
Jeszcze przed przerwą resoviacy mieli dogodne okazje, aby zdobyć kolejne
bramki, ale nie potrafili postawić kropki nad "i". Na bramkę Krawczyka
uderzali: Feret, Hass, Pyrdek, Buczek i Domoń, ale za każdym razem piłka
mijała cel.
Goście grali mocno cofnięci, ale w odpowiednich momentach wyprowadzali
groźne kontrataki. Po takiej akcji w 40 minucie mocno postraszył Marcina
Pietrykę eksresoviak Dawid Cempa.
Po przerwie zmuszeni do ataku pozycyjnego resoviacy mocno nacierali na
bramkę Krawczyka, ale na grząskiej murawie trudno było grać wielki
futbol.
W 51 minucie Aleksander Drobot dosyć niefortunnie stracił piłkę i na
bramkę "Pasiaków" popędził ekspresowy kontratak. Akcję krośnieńskiego
zespołu skutecznym trafieniem pod poprzeczkę zakończył Dawid Cempa, dla
którego był to 7 gol w sezonie.
Po straconej bramce rzeszowianie ruszyli do jeszcze większego natarcia i
wydawać się mogło, że mają sporo czasu i argumentów do uzyskania
satysfakcjonującego ich wyniku.
Już dwie minuty po golu Cempy odgryźć mógł się Przemysław Pyrdek.
Skrzydłowy "Pasiaków" posłał dwie "bomby" na bramkę rywali, ale Krawczyk
pokazał, że zna swój fach i za każdym razem wybijał futbolówkę na rzut
rożny. Szczęścia nie mieli też Paweł Hass, David Kwiek i Dorian Buczek,
bo piłka po ich strzałach szybowała koło słupka. |
2018.03.24 | Motor Lublin - Resovia Rzeszów 1:2 (1:1)
|
40' Kamiński - 19' B. Buczek,
79' (s) Oziemczuk
Motor:
Socha, Kasolik, Kursa, Gieraga, Słotwiński (74' Tadrowski),
Dzięgielewski, Zgarda, Kamiński, Burkhardt (65' Oziemczuk),
Kaczmarek (46' Majkowski), Nowak (74' Koźban)
Resovia: Gnatek, Kantor, Makowski, Pawlak,
Drobot, Pyrdek (90' Bieniasz), Kaliniec, Domoń,
Adamski (59' Ogrodnik), B. Buczek (65' D. Buczek), Hass (86'
Frankiewicz)
Sędzia: Śliwa (Pińczów), Widzów: 4575
Resoviacy na stadionie lidera sięgnęli po
pełną pulę i pokazali, że dołożą swoje przysłowiowe trzy grosze, aby
runda wiosenna była wyjątkowo atrakcyjna.
Rzeszowianie nie ukrywali, że jadą do Lublina grać otwarty futbol, ale
jednocześnie w przedmeczowych wypowiedziach podchodzili do rywala z
dużym respektem.
Miejscowi częściej byli przy piłce i prowadzili grę, ale dla "Pasiaków"
nie było to zaskoczenie. Spokojnie realizowali swój plan i w
odpowiednich momentach wychodzili z groźnymi kontrami.
Gospodarze zaatakowali mocno od początku i już po pierwszej ich
akcji piłka wylądowała na poprzeczce rzeszowskiej bramki. Szczęścia
zabrakło Konradowi Nowakowi, który po dograniu Dzięgielewskiego
strzałem z bliskiej odległości zmarnował okazję.
"Biało-czerwoni" zaczęli mecz nerwowo i podania nie były tak precyzyjne,
jak życzyliby sobie licznie zgromadzeni w sektorze gości kibice
"Pasiaków".
Sporo krwi napsuł rzeszowskiej defensywie Dawid Dzięgielewski, który
lewą stroną kilka razy szarżował pod bramkę rzeszowskiego zespołu. Z
czasem jednak podopieczni Szymona Grabowskiego opanowali sytuację, a
nawet zaczęli zadawać skuteczne ciosy.
W 19 minucie meczu sektor gości oszalał z radości, bo rzeszowianie
pokusili się o pierwszą bramkę. Konrad Domoń na wysokości pola karnego
wrzucił z autu futbolówkę na głowę Pawła Hassa. Przedłużone przez
napastnika podanie trafiło idealnie na nogę Bartłomieja Buczka, a ten pewnym
strzałem pokonał Sochę.
Zdezorientowani takim obrotem sprawy miejscowi odpowiedzieli w 25
minucie strzałem Szymona Zgardy, ale Gnatek był na stanowisku. Kilka
minut później resoviacy mieli świetną okazję, aby zadać kolejny cios. Po
szybkiej akcji rzeszowskiego zespołu Paweł Hass starał się zaskoczyć
Sochę, ale golkiper Motoru wykazał się instynktem i ratował sytuację.
W końcówce pierwszej połowy mecz nabrał jeszcze większego tempa i kibice
nie mogli narzekać na brak emocji. Sporo pracy miał w tym fragmencie
spotkania bramkarz Resovii Piotr Gnatek. W 39 minucie obronił groźny
strzał jednego z pomocników Motoru. Skapitulować musiał jednak
kilkadziesiąt sekund później. Marcin Burkhardt posłał z rzutu rożnego
futbolówkę na 5 metr przed bramkę "Pasiaków" a tam najwyżej wyskoczył
Szymon Kamiński. Mierzący 192 centymetry wzrostu 20-letni pomocnik
Motoru efektownym strzałem głową skierował futbolówkę do siatki.
Przeszkodzić starał się mu Aleksander Drobot, ale nie miał szans w
starciu o górną piłkę z rywalem wyższym o 20 centymetrów.
W 45 minucie na rzeszowską bramkę strzelał po raz kolejny Dzięgielewski.
Tym razem na przeszkodzie stanął Konrad Domoń, który zablokował
piłkę uderzoną z woleja.
Po przerwie rzeszowianie atakowali jeszcze odważniej, jednak pierwszą
groźną akcję (po raz kolejny ze stałego fragmentu gry) mieli miejscowi.
Z 18 metrów uderzał piłkę Marcin Burkhardt i goście mogli odetchnąć z
ulgą, bo ekspert od rzutów wolnych trafił w mur.
W 79 minucie meczu resoviacy wykonywali rzut rożny i w zamieszaniu
podbramkowym udało im się po raz kolejny wbić piłkę do bramki. Paweł
Hass uderzył na bramkę i futbolówka odbita od poprzeczki i Oziemczuka na
ułamek sekund pojawiła się w bramce. Sytuację starał się ratować Socha,
który "wyłowił" futbolówkę, ale arbiter uznał, że piłka całym obwodem
przekroczyła linię bramkową i wskazał na środek boiska.
W doliczonym czasie gospodarze mieli sporo stałych fragmentów gry
i wrzucali piłkę w pole karne Resovii, ale podopieczni Szymona
Grabowskiego nie dali sobie zrobić większej krzywdy. W polu karnym gości
pojawił się nawet Socha, ale i on nic nie wskórał.
|
|
|