|
2018.11.25 | Gryf Wejherowo - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)
|
80' (k) Wicki
Gryf:
Leleń, Brzuzy, Kołc, Wicki, Goerke, Ryk (81' Bury),
Sikorski (76' Ewertowski), Koziara, Czychowski (63' Chwastek), Włodyka, Rogalski
Resovia: Daniel, Mikulec,
Makowski, Zalepa, Kantor,
Adamski (46' Twardowski),
Domoń, Geniec (78' Kmiotek), Ogrodnik (83' Szafar), Hass (67' Strashkevych),
Antonik
Sędzia: Aluszyk (Gorzów Wlkp.)
Gryf pokonał w Wejherowie Resovię i przerwał zwycięską serię "Pasiaków".
Rzeszowianie wracają z Kaszub bez punktów i niestety z bagażem kolejnych
żółtych kartek.
Miejscowi przez większą część spotkania posiadali przewagę, ale długo
nie mogli poradzić sobie z uważnie grającą defensywą rzeszowskiego
zespołu. Gola na wagę zwycięstwa zdobyli w końcowych fragmentach meczu po rzucie karnym, którego
skutecznym wykonawcą był Krzysztof Wicki.
Na grząskiej murawie lepiej radzili sobie miejscowi i już od pierwszego
gwizdka Wojciech Daniel miał sporo pracy. Po raz pierwszy wybijał piłkę
z bramki już w 10 minucie po rzucie wolnym gospodarzy. Po chwili pole
karne "Pasiaków" z piłki wyczyścić musiał Sebastian Zalepa.
Najlepszą okazję do wpisania się na listę strzelców miał w 19 minucie
Dawid Rogalski. Snajper Gryfu w dogodnej sytuacji trafił prosto w
bramkarza "Pasiaków". Gola nie zdobył, ale wiadomo było, że
"biało-czerwonym" w tym meczu lekko nie będzie.
Resoviacy długo budzili się z letargu, ale i oni mieli swoje okazje
bramkowe. Paweł Hass na bramkę Lelenia uderzał trzykrotnie, ale za
każdym razem piłka mijała cel. W 29 minucie Michał Ogrodnik przetestował
golkipera Gryfu, uderzając piłkę głową. Była to najlepsza okazja
"Pasiaków" przed przerwą.
Po 30 minutach spotkania gra ponownie przeniosła się pod pole karne
Resovii. Z wolnego uderzał Kołc, po chwili dobijał Rogalski - a Wojciech
Daniel za każdym razem pokazywał, że zna swój fach.
Po przerwie rzeszowianie odważniej zaatakowali. w 52 minucie Paweł Hass
posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej, a tam ułamka sekundy zabrakło
Ogrodnikowi, aby zamknąć akcję. Miejscowi opanowali środek boiska, a
rzeszowianie szukali swojej szansy w kontratakach i stałych fragmentach
gry. Dwukrotnie po rzutach wolnych na bramkę uderzał Bartłomiej Makowski
(56 min., 58 min.).
W 62 minucie rzeszowianie mieli akcję meczu, której nie wykorzystali.
Kamil Antonik po szybkiej kontrze znalazł się z piłką sam na sam z
bramkarze Gryfu i miał sporo czasu i miejsca na strzał. Uderzył po ziemi
i niestety trafił w słupek. Dwie minuty później przed szansą stanął po
raz kolejny Paweł Hass. Napastnik Resovii uderzył mocno i wycelował w
leżącego bramkarza Gryfu.
Kluczowym momentem meczu była 80 minuta. Piłkę w środkowych rejonach
boiska stracił Michał Ogrodnik i w polu karnym Resovii szarżował Robert
Chwastek. 30-letni wychowanek Stadionu Śląskiego Chorzów wycofał
sprytnie piłkę do kolegi z zespołu, a ten efektownie upadł po starciu z
wybijającym futbolówkę Rafałem Mikulcem. Arbiter przyznał gospodarzom
rzut karny, który na bramkę pewnym strzałem zamienił Krzysztof Wicki.
W 90 minucie meczu wynik spotkania miał szansę podwyższyć Dawid
Rogalski. Napastnik Gryfu starał się lobować golkipera Resovii i posłał
piłkę kilkanaście centymetrów obok bramki.
|
2018.11.17 | Resovia Rzeszów - Stal Stalowa Wola 1:0 (0:0)
|
71' Pyrdek
Resovia:
Daniel, Geniec, Makowski, Zalepa, Mikulec, Antonik, Frankiewicz,
Kaliniec
(87' Kmiotek), Hass
(59' Pyrdek),
Ogrodnik, Buczek
Stal: Konefał, Waszkiewicz, Janiszewski, Mroziński,
Sobotka, Jopek,
Stelmach,
Dadok (38' Mistrzyk),
Dziubiński (72' Kitliński), Trąbka, Łętocha (62' Trubeha)
Sędzia: Bilewski (Katowice), Widzów: 1200
Resovia wygrała piąty mecz z rzędu i z
zespołu skazanego przez wielu na spadek, staje się ekipą ważną w
II-ligowych rozgrywkach. Rzeszowianie to zwycięstwo wybiegali,
wywalczyli i o tę jedną bramkę byli lepsi od równie walczących rywali z
hutniczego miasta. To było wyrównane spotkanie, ale to "biało-czerwoni"
wypracowali sobie więcej okazji bramkowych i to oni mogą czuć niedosyt
po ostatnim gwizdku. Przy lepszej skuteczności mogli pokusić się jeszcze
o dwa trafienia.
Na grząskim boisku trudno było wymieniać podania i utrzymywać się przy
piłce. Na początku spotkania te zadania lepiej wychodziły stalowcom.
Goście składnie przechodzili z obrony do ataku, ale pod bramką Resovii
niewiele mieli do powiedzenia. Tam rządził Rafał Mikulec z kolegami z
defensywy.
Gospodarze po raz pierwszy zagrozili bramce Konefała w 12 minucie meczu.
Do celu uderzał wówczas Paweł Hass, po świetnym podaniu Buczka. Kilka
minut później do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego wyskoczył Zalepa,
ale jego strzał głową był minimalnie niecelny.
Po zmianie stron gra mocno się zaostrzyła. W 53 minucie Bartłomiej
Buczek z rzutu wolnego ostemplował słupek bramki gości.
Po chwili efektownym rajdem przez połowę boiska popisał się Kamil
Antonik. Skrzydłowy Resovii z łatwością radził sobie z rywalami, ale w
polu karnym było już zdecydowanie gorzej.
W 69 minucie Szymon Jopek popisał się atomowym strzałem na bramkę
"Pasiaków" i bramkarskim kunsztem wykazał się Wojciech Daniel.
Dwie minuty później z bramki cieszyli się rzeszowianie, a skuteczną
bronią na hutniczą defensywę okazał się perfekcyjny kontratak Michała
Ogrodnika. Skrzydłowy Resovii dograł piłkę do Przemysława Pyrdka, a ten
pewnym strzałem pokonał Konefała.
W ostatnim kwadransie meczu stalowcy rzucili się do desperackich ataków
i Rzeszowianie mieli więcej miejsca z przodu. i dwukrotnie stanęli przed
szansą podwyższenia wyniku, ale zabrakło tzw. "chłodnej głowy". W
dogodnych sytuacjach złe decyzje podejmowali Michał Ogrodnik i Kamil
Antonik, ale największy jęk zawodu na trybunach rozniósł się po sytuacji
Bartłomieja Buczka. Napastnik Resovii przejął niedokładne podanie
bramkarza i znalazł się w sytuacji sam na sam z rywalem. Miał sporo
czasu na precyzyjny strzał do siatki, ale sam zaskoczony takim obrotem
sprawy, fatalnie spudłował.
Rzeszowianie po ostatnim gwizdku odtańczyli na środku murawy taniec
radości. Piąta z rzędu wygrana pozwoliła wskoczyć "Pasiakom" na wyższy
poziom ligowej tabeli, a jest nim 7 miejsce.
|
2018.11.10 | Znicz Pruszków - Resovia Rzeszów 0:2 (0:2)
|
22' Hass, 27' Antonik
Znicz:
Misztal, Bochenek,
Budek, Długołęcki, Rackiewicz, Zagórski (46' Szymański), Małachowski,
Kocot, Machalski (54' Chałas), Kubicki (46' Tarnowski),
Zjawiński
Resovia: Daniel, Geniec, Domoń, Zalepa, Mikulec (90' Feret),
Anonik (88' Twardowski), Frankiewicz, Kaliniec, Hass (66' Pyrdek),
Ogrodnik (75' Kantor), Buczek
Sędzia: Bielawski (Katowice), Widzów: 250
"Biało-czerwoni" przywożą z trudnego terenu
komplet punktów, a sposobem na zwycięstwo okazała się defensywna gra
przypominająca popularny dawniej, włoski system gry - catenaccio.
Porównują mecz do bokserskiego pojedynku można stwierdzić, że
"biało-czerwoni" przegrywali kolejne rundy na punkty, a potrafili
wyprowadzić dwa zabójcze ciosy, którymi sprowadzili rywala na deski.
To czwarta ligowa wygrana "Pasiaków" z rzędu i udany rewanż za bolesną
porażkę ze Zniczem na inaugurację ligi.
Miejscowi mocno zaatakowali od pierwszych minut i Wojciech Daniel już w
pierwszym kwadransie miał ręce pełne roboty. W 5 minucie po rzucie
rożnym na bramkę uderzał groźnie Bochenek, a po chwili po niecelnym
podaniu Frankiewicza mocny strzał na bramkę Resovii posłał Machalski.
Rzeszowianie potrafili przetrwać napór gospodarzy i w 22 minucie
zaskoczyli rywali bramką w swoim stylu. Konrad Domoń wyrzucił piłkę z
autu na głowę Pawła Hasa, a ten z kilku metrów skierował piłkę do
siatki. Pięć minut później w szeregach gospodarzy zapanowała
konsternacja, bo rzeszowianie zaliczyli kolejne trafienie. Paweł Hass w
dosyć trudnej sytuacji starał się uderzyć na bramkę rywali i ze strzału
wyszło zagranie do wychodzącego na czystą pozycję Antonika. Skrzydłowy
Resovii kilka razy w tym meczu fatalnie pudłował, ale tym razem uderzył
mocno i precyzyjnie.
Dwubramkowe prowadzenie dało "Pasiakom" duży komfort gry, ale szyki
kolegom popsuł Bartłomiej Buczek. Napastnik Resovii w 36 minucie dosyć
bezmyślnie faulował rywala w środkowych rejonach boiska i ukarany został
żółtą kartką. Miał już na koncie żółty kartonik za podobne przewinienie
i jeszcze przed przerwą opuścił plac gry.
Wydawać się mogło, że przed Resovią trudne chwile, a tym czasem w 48
minucie czerwień ujrzał lewy obrońca gospodarzy Marcin Bochenek.
Mecz toczył się głownie na połowie rzeszowskiego zespołu, który w
odpowiednich momentach wyprowadzał kontrataki. W 52 minucie Michał
Ogrodnik starał się zaskoczyć Misztala strzałem z 30 metrów. Po chwili
świetną interwencją popisał się Wojciech Daniel, który ratował swój
zespół przed stratą bramki. Gospodarze groźnie byli przy rzutach
rożnych, a tych mieli w całym meczu aż osiem. W 62 minucie po jednym
nich piłka wylądowała na poprzeczce rzeszowskiej bramki. Dziesięć minut
później przed szansą stanął Rackiewicz, który z 10 metra fatalnie
spudłował. Miejscowi nie mogli znaleźć sposobu na uważnie grającą
defensywę i świetnie dysponowanego bramkarza "Pasiaków".
W doliczonym czasie gry sędzia po raz trzeci tego dnia sięgnął po
czerwony kartonik. Tym razem Adrian Małachowski opuścił plac gry, ale
nie miało to już większego znaczenia na przebieg spotkania.
|
2018.11.07 | Resovia Rzeszów - Lechia Gdańsk 1:3 (1:0) (Puchar Polski)
|
15' Hass - 57' Vitória, 61' Sobiech, 70' Haraslin
Resovia:
Daniel, Geniec, Zalepa, B. Makowski, Mikulec, Antonik, Domoń,
Frankiewicz, Hass (66' Strashkevych) Ogrodnik (72' Kantor), Buczek (81'
Pyrdek)
Lechia: Kuciak, Fila (74' Nunes), Nalepa, Vitória, Lewandowski
(46' Mladenović), Mak (46' Haraslin), T. Makowski, Kubicki, Paixão,
Wolski, Sobiech
Sędzia: Złotek (Stalowa Wola), Widzów: 4150
Rzeszowianie po bardzo dobrym meczu 1/16 finału Pucharu Polski przegrali
z Lechią Gdańsk 1:3. Nie udało się "Pasiakom" sprawić niespodzianki, ale
mieli w tym meczu wiele do powiedzenia. "Cieszę się, że udało nam się
rozzłościć lidera ekstraklasy" - podsumował pucharowe spotkanie
trener gospodarzy, Szymon Grabowski. "Biało-czerwoni" nie tylko
rozzłościli lidera ekstraklasy, ale przez niespełna godzinę mocno go
postraszyli.
"Wynik do przerwy nie był efektem naszego lekceważenia rywala. To
Resovia zagrała świetny mecz" - chwalił na konferencji prasowej
rzeszowski zespół trener gości, Piotr Stokowiec.
Resoviacy zaczęli z dużym impetem i już w 15 minucie meczu wypełniona po
brzegi trybuna stadionu miejskiego oszalała z radości. Michał Ogrodnik z
łatwością ograł Nalepę i zagrał piłkę w pole karne, a tam Paweł Hass
czubkiem buta wepchnął piłkę do siatki.
Stracony gol zaskoczył podopiecznych Piotra Stokowca, którzy nie do
końca radzili sobie z rajdami Michała Ogrodnika, Kamila Antonika i
Rafała Mikulca. W 35 minucie meczu po raz pierwszy groźnie zrobiło się
pod bramką Wojciecha Daniela i Konrad Domoń wybijał piłkę z linii
bramkowej. Po chwili na bramkę Kuciaka uderzał Bartłomiej Buczek i tym
razem
Vitória ratował sytuację wyręczając
Kuciaka.
Licznie zgromadzona publiczność na brak emocji nie mogła narzekać, bo
rzeszowianie przed przerwą grali ofensywny futbol w swoim stylu. W 40
minucie Mikulec kolejną szarżę zakończył kąśliwym strzałem, a po chwili
wtórował mu Antonik.
W przerwie meczu trener gości dokonał znacznych korekt w składzie. Na
boisku pojawili się Filip Mladenović i Lukas Haraslin, którzy
wprowadzili więcej spokoju w grę swoich kolegów.
Kto wie, jak zakończyłby się ten mecz, gdyby Bartłomiej Buczek w 55
minucie opanował piłkę i lepiej zakończył szybki kontratak "Pasiaków".
Napastnik Resovii stracił równowagę przed polem karnym i Nalepa zdołał
przerwać akcję "Pasiaków". Strzelał jeszcze wówczas na bramkę Antonik,
ale Kuciak już zdążył wrócić na posterunek i piłkę złapał.
Dwie minuty później "biało-zieloni" odetchnęli z ulgą, bo defensywa
"Pasiaków" pękła po raz pierwszy. Piłkę dośrodkowaną z rogu przez
Wolskiego, przedłużył głową Sobiech, a stojący przy drugim słupku
Vitória skierował ją do siatki.
Rzeszowianie odpowiedzieli strzałem Ogrodnika, ale kilka minut później
zapłacili za zbyt głębokie wycofanie defensywy. Artur Sobiech znakomicie
przyjął sobie piłkę w polu karnym i z obrotu posłał piłkę do bramki
"Pasiaków".
W 70 minucie spotkania wynik meczu ustalił Lukas Haraslin. 22-letni
reprezentant Słowacji z łatwością rozmontował rzeszowską defensywę i po
indywidualnej akcji wpakował piłkę do siatki.
Rzeszowianie mieli szansę na bramkę kontaktową po akcji Rafała Mikulca i
Bartłomieja Buczka. Boczny obrońca Resovii precyzyjnie dośrodkował piłkę
na głowę snajpera, a ten idealnie przymierzył koło słupka. Wydawać się
mogło, że piłka jest już w bramce, ale jakimś cudem Michał Nalepa po raz
kolejny wybił piłkę z linii bramkowej. Tę sytuację weryfikował jeszcze
system VAR, który po raz pierwszy zagościł na stadionie w Rzeszowie.
W końcowych fragmentach spotkania goście starali się przenosić grę z
dala od własnego pola karnego inie dali sobie zrobić większej krzywdy.
Rzeszowianie próbowali swoich szans strzałami z dystansu. W 86 minucie z
wolnego uderzał Dariusz Frankiewicz i Kuciak na raty łapał futbolówkę.
|
2018.11.03 | Rozwój Katowice - Resovia Rzeszów 1:2 (1:0)
|
11' Wrzesień
- 54' 59' Buczek
Rozwój:
Soliński, Mońka, Lepiarz, Łączek, Gancarczyk, Gembicki (74'
Olszewski), Kuliński, Lazar (80' Kamiński), Kowalski (67' Gałecki),
Paszek, Wrzesień (78' Niedojad)
Resovia: Daniel. Mikulec, Zalepa, Domoń, Geniec, Ogrodnik (72'
Kantor), Frankiewicz, Kaliniec, Antonik
(88' Feret), Pyrdek
(59' Hass), Buczek
Sędzia: Śliwa (Kielce), Widzów: 300
Komplet punktów z Górnego Śląska przywożą
piłkarze Resovii. "Biało-czerwoni" po 11 minutach gry przegrywali 0:1,
ale przez większą część spotkania byli zespołem przeważającym i po
przerwie dopięli swego. Bramki na wagę zwycięstwa zdobył
najskuteczniejszy strzelec zespołu Bartłomiej Buczek.
Wydawało się, że rzeszowianie zaczęli nieźle ten mecz, bo w 9 minucie na
bramkę Solińskiego uderzał Pyrdek. Niestety już pierwszy strzał na
bramkę Wojciecha Daniela przyniósł radość miejscowym. Mateusz Wrzesień
wykorzystał podanie z drugiej linii i pomimo starań Konrada Domonia,
strzelił do celu pomiędzy nogami Wojciecha Daniela.
Po stracie gola resoviacy częściej byli przy piłce i gra toczyła się
głównie pod polem karnym Rozwoju. Z ataku pozycyjnego "Pasiaków"
niewiele jednak wynikało. W środku pomocy dwoił się i troił Dariusz
Frankiewicz, który kilka razy precyzyjnymi piłkami obsłużył swoich
kolegów z zespołu. Rzeszowianie długo nie potrafili wypracować sobie
"setki".
Szczęścia brakowało też "Pasiakom" przy strzałach z dystansu. Dwukrotnie
przed przerwą piłkę nad poprzeczką posłał Szymon Kaliniec, a raz
pudłował Kamil Antonik.
W 45 minucie meczu przed szansą stanął Mateusz Geniec. Młodzieżowiec
Resovii otrzymał futbolówkę od Przemysława Pyrdka, ale jego flegmatyczny
strzał nie miał prawa zaskoczyć Solińskiego.
Po przerwie rzeszowianie mocno ruszyli do natarcia i na efekt nie
musieli długo czekać. W 54 minucie meczu na bramkę uderzał Pyrdek, po
chwili Antonik, ale dopiero dobijający kolanem Buczek zmusił do kapitulacji
Solińskiego.
Pięć minut później przed polem karnym gospodarzy faulowany był Kamil
Antonik. Piłkę do rzutu wolnego długo ustawiał Bartłomiej Buczek, ale
jego starania okazały się opłacalne. Snajper Resovii uderzył piłkę
bardzo lekko, ale precyzyjnie w lewe okienko bramki i Soliński
skapitulował po raz drugi.
Po stracie drugiego gola mocniej przycisnęli gospodarze. Szczególnie po
akcjach Mońki i Paszka w polu karnym Resovii bito na alarm i więcej
pracy miał golkiper "Pasiaków". Groźne były też dośrodkowania Seweryna
Gancarczyka. Lewy obrońca Rozwoju, były reprezentant Polski dwukrotnie
postraszył rzeszowską defensywę wrzutkami z rzutu rożnego, ale większej
krzywdy "Pasiakom" nie zrobił.
Resoviacy w końcowym kwadransie też mieli sporo do powiedzenia i mogli
pokusić się o wyższe zwycięstwo. Szanse na zmianę wyniku mieli rezerwowi
Resovii. Paweł Hass po przyjęciu piłki na klatkę piersiową, oddał strzał
obok słupka, a Mateusz Kantor nie sięgnął piłki dogranej na głowę.
Rzeszowianie odnieśli zasłużone zwycięstwo i dopisując kolejne punkty
pną się w górę ligowej tabeli.
|
2018.10.27 | Resovia Rzeszów - Olimpia Elbląg 2:0 (1:0)
|
12' 54' Antonik
Resovia:
Daniel, Geniec, Domoń, Zalepa, Kmiotek, Antonik (89' Twardowski),
Kaliniec, Frankiewicz, Pyrdek (85' Feret),
Ogrodnik (75' R. Adamski), Buczek (73' Hass)
Olimpia: Madejski, Balewski Lewandowski, Wenger, Sedlewski (90'
Bucio), Bojas, Korkliniewski (58' Nowicki), Kuczałek (67' Sochań),
Persona,
Szmydt (58' Filipczyk),
Fidziukiewicz
Sędzia: Szrek (Kielce), Widzów: 833
Rzeszowianie dopisali bardzo ważne punkty w tabeli. Od pierwszych minut
zyskali na grząskiej murawie stadionu przy ul. Hetmańskiej zdecydowaną
przewagę, którą przypieczętowali dwoma trafieniami. Katem dla walczącej
o utrzymanie się w szeregach drugoligowców Olimpii Elbląg okazał się
młodzieżowiec Kamil Antonik.
Po bramkach "biało-czerwoni" zaprezentowali symboliczne kołyski,
dedykując gole nowonarodzonym dzieciom Bartłomieja Makowskiego i
Sebastiana Zalepy.
Przyjezdni przez większą część spotkania grali mocno wycofani. Już w 12
minucie meczu resoviacy mieli trzeci rzut rożny. Piłka dograna przez
Dariusza Frankiewicza odbiła się od murawy w polu karnym, a tam Kamil
Antonik delikatnie przyłożył głowę i po raz pierwszy wpisał się do
sędziowskiego protokołu.
Cichym bohaterem tego meczu był też Dariusz Frankiewicz, który rozdawał
precyzyjne piłki dokładnie tam, gdzie chcieli jego koledzy z zespołu.
Tak było przy kolejnym rzucie rożnym. Dośrodkowanie Frankiewicza trafiło
na głowę Sebastiana Zalepy, a ten uderzył mocno, ale trafił w
poprzeczkę.
Do przerwy niewiele ciekawego działo się na boisku. W 29 minucie mocno
przymierzył Bartłomiej Buczek, ale piłka poszybowała dwa metry od
słupka.
Po przerwie gra "Pasiaków" ponownie nabrała kolorów. W 54 minucie
rzeszowianie poprowadzili wzorowy kontratak. Kamil Antonik zagrał na
skrzydło do Przemysława Pyrdka, a znowu ją dostał i precyzyjnym strzałem
z lewej nogi nie dał szans Madejskiemu na reakcję.
Od 77 minuty "biał-czerwoni" grali z przewagą jednego zawodnika, bo Eryk
Filipczyk wyciął Radosława Adamskiego i zarobił drugą żółtą kartkę.
Resoviacy nie pozwalali na zbyt wiele rywalom i Wojciech Daniel niewiele
miał tego dnia roboty. Świetną interwencją wykazał się po strzale z
przewrotki Jakuba Bojasa. Była to właściwie jedna groźna okazja gości.
Resoviacy w ostatnich sekundach meczu po raz trzeci trafili do siatki,
ale arbiter nie uznał gola zdobytego głową przez Szymona Fereta i po
całej akcji "Pasiaków" odgwizdał przewinienie autora bramki.
|
2018.10.20 | Olimpia Grudziądz - Resovia Rzeszów 3:4 (2:1)
|
17' Papikjan,
26 (k) Hirsz, 90' Kaczmarek - 38' 75' (k) Buczek, 50' Kaliniec, 78' Hass
Olimpia:
Muzyk, Ciechanowski, Nakrosius,
Witasik, Wawszczyk
(76' Marzec), Kaczmarek, Poręba (70' Skibicki),
Ziętarski, Kita, Papikjan,
Hirsz (65' Śmietanko)
Resovia:
Daniel, Kantor, Domoń, Zalepa, Geniec, Ogrodnik (88'
R. Adamski), Kaliniec
(90' Kmiotek), Frankiewicz, Antonik, Pyrdek (72' Hass), Buczek
Sędzia: Łęgosz (Włocławek), Widzów: 1088
Sporą sensację sprawili piłkarze Resovii, którzy w Grudziądzu ograli
pretendującą do awansu Olimpię. Dwie szybko stracone bramki nie odebrały
nieobliczalnym "Pasiakom" ochoty do gry i jeszcze przed przerwą
Bartłomiej Buczek pierwszym trafieniem poprowadził "biało-czerwonych" w
marszu z piekła do nieba.
Początek spotkania zdecydowanie należał do miejscowych, ale i
rzeszowianie mieli coś do powiedzenia. W 15 minucie meczu przed szansą
stanął Przemysław Pyrdek, ale strzelił tuż koło okienka. Dwie
minuty później podopieczni trenera Mariusza Pawlaka znaleźli dziurę w
rzeszowskiej defensywie i Aghwan Papikjan strzałem po ziemi pokonał
Daniela.
24-letni pomocnik Olimpii miał ogromny wpływ na losy tego meczu. W 26
minucie przedarł się po raz kolejny z piłką w pole karne "Pasiaków" i
Michał Ogrodnik nieprzepisowym atakiem przerwał akcję. Arbiter wskazał
na "wapno", a jedenastkę na bramkę zamienił pewnym strzałem koło lewego
słupka Robert Hirsz.
Po straconej drugiej bramce wydawać się mogło, że powrócą demony z Radom
i Chorzowa. W 30 minucie na drodze do kolejnego gola stanął Wojciech
Daniel, który wybronił kolejny strzał Papkijana. Był to moment zwrotny w
meczu, bo rzeszowianie zaczęli podnosić się z kolan. W 38 minucie
pokazał się Bartłomiej Buczek, który efektowną główką po rzucie rożnym
(asysta Frankiewicza) zdobył gola kontaktowego.
Chwilę po zmianie stron na stadionie przy ul. Piłsudskiego zapanowała
dekonsternacja, bo rzeszowianie doprowadzili do wyrównania. Piłkę z
rzutu wolnego w pole karne dograł Dariusz Frankiewicz, a tam w
zamieszaniu podbramkowym z prezentu skorzystał Szymon Kaliniec. Pomocnik
Resovii precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę pokonał golkipera Olimpii.
Po chwili resoviacy mieli rzut rożny i szczęścia zabrakło Antonikowi, bo
piłka po jego uderzeniu głową, wylądowała na słupku.
W 60 minucie Papkijan po interwencji Domonia próbował wymusić na
arbitrze rzut karny i ukarany został żółtą kartką. Za pchnięcie
rzeszowianina
dostał na dokładkę kolejny kartonik i opuścić musiał plac gry.
Grający w przewadze resoviacy coraz pewniej radzili sobie na połowie
Olimpii. Dwukrotnie groźne akcje zainicjował wszędobylski Antonik, ale
Pyrdek za każdym razem trafiał nieczysto w piłkę. Za trzecim razem
młodzieżowiec "Pasiaków" uruchomił Buczka, a ten w starciu z bramkarzem
gospodarzy runął na murawę i sędzia przyznał Resovii rzut karny.
"Jedenastkę" na bramkę zamienił sam poszkodowany i w Grudziądzu
zapachniało sensacją.
Trzy minuty później "biało-czerwoni" świętowali kolejne trafienie. Tym
razem Buczek zagrał piłkę do wychodzącego za dwóch obrońców Pawła Hassa.
Rezerwowy Resovii pokazał, że po kontuzji nie ma już śladu i pewnym
strzałem po ziemi pokonał Muzyka.
Na brak emocji kibice nie mogli narzekać do ostatnich minut spotkania.
Resoviacy starali się przedłużać grę i celebrować przerwy w meczu, ale
obydwa zespoły miały jeszcze okazje do zmiany wyniku. Na bramkę
gospodarzy groźnie strzelali Mirosław Kmiotek i Radosław Adamski.
Ostatniego słowa nie powiedzieli też miejscowi. W doliczonym czasie gry
udało im się rozklepać rzeszowską defensywę i Marcin Kaczmarek strzałem
koło słupka zmniejszył rozmiar porażki.
|
2018.10.13 | Resovia Rzeszów - GKS Bełchatów 0:0
|
Resovia:
Daniel, Mikulec,
Zalepa, Makowski,
Geniec, Pyrdek
(56' Kantor), Frankiewicz, (64' R. Adamski),
Domoń, Kaliniec, Antonik (90' Feret), Buczek (90' Hass)
GKS: Lenarcik, Sierczyński, Grolik,
Michalski,
Grzelak, Biel
(90' Szymorek), Bociek
(83' Rachwał), Ryszka,
Mularczyk (75' Setla), Thiakane,
Bartosiak
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: 800
Mecz "Pasiaków" z walczącym o awans do I ligi GKS-em Bełchatów zakończył
się bezbramkowym remisem. W 49 minucie za faul na rywalu ukarany
czerwoną kartką został Rafał Mikulec i rzeszowianie kończyli spotkanie w
dziesięciu.
Pomimo osłabienia to oni mieli lepsze okazje do zdobycia
bramki. Marne to pocieszenie, bo podopieczni Szymona Grabowskiego
znaleźli się w strefie spadkowej i pilnie potrzebują punktów. W innych
okolicznościach mogliby cieszyć się z remisu z faworyzowanym rywalem.
W pierwszej połowie spotkania widać było, że resoviacy mocno
przeżyli lanie w Chorzowie, gdzie dotkliwie zapłacił za ofensywne
fajerwerki. Tym razem było bardziej defensywnie.
Rywal rozpoczął mecz z dużym impetem i już w 10 minucie Patryk Mularczyk
uderzał na bramkę Wojciecha Daniela. Po chwili pole karne "Pasiaków"
wyczyścić z bezpańskiej piłki musiał Sebastian Zalepa. Przed gwizdkiem
na przerwę resoviacy dwukrotnie postraszyli bramkarza GKS-u. Pierwszy
pokazał się Bartłomiej Buczek, który rajd z piłką w polu karnym
zakończył strzałem po ziemi, a po chwili piłkę dośrodkowaną przez
Antonika niezbyt czysto trafił Pyrdek.
Kluczowym momentem spotkania była 49 minuta. Rzeszowianie mieli rzut
wolny w odległości 17 metrów od bramki rywali. Wydawać się mogło, że
jest to idealna okazja do bezpośredniego strzału, ale Dariusz
Frankiewicz chciał wykorzystać roztargnienie rywali i zanim
ktokolwiek się zorientował, zagrał piłkę do Mateusza Geńca. Młodzieżowiec
Resovii nie wykorzystał szansy i po chwili goście szarżowali na bramkę
gospodarzy. Biegnącego z piłką w środkowych rejonach boiska
Biela bezpardonowym wślizgiem powstrzymał Rafał Mikulec i
sędzia nie zawahał się pokazać czerwonej kartki.
Grający w przewadze bełchatowianie mieli więcej z gry i mecz
toczył się częściej na połowie "Pasiaków", ale strzały Thiakane, Biela i
Bartosiaka pozostawiały sporo do życzenia.
Tymczasem resoviacy wcale nie
ograniczali się do pilnowania wyniku i mieli trzy okazje do zmiany
rezultatu. Dwukrotnie na bramkę GKS-u uderzał Buczek, a
najlepszą szansę bramkową miał w doliczonym czasie gry Kamil Antonik.
Młodzieżowiec Resovii w pełnym biegu minął dwóch rywali i wdarł się z
piłką w pole karne gości, lecz strzał, który zdołał oddać, nie sprawił
większych kłopotów Lenarcikowi. Ostatnim akcentem spotkania było atomowe
uderzenie Adama Setli, po którym świetną interwencją wykazał się Wojciech
Daniel.
|
2018.10.06 | Ruch Chorzów - Resovia Rzeszów 5:1 (3:1)
|
13' Bartolewski, 23' Duriška,
33' 52' Bogusz, 56' (k) Podgórski - 14' Feret
Ruch:
Lech, Duriška
(46' Kowalski), Kulejewski, Małkowski, Bartolewski,
Obst, Podgórski (90' Nowakowski), Bogusz, Mandrysz (74' Walski),
Wdowik,
Giel (69' Balicki)
Resovia: Daniel, Kantor, Pawlak,
Makowski, Mikulec (42' Geniec), Feret (57' Ogrodnik), Kaliniec,
Frankiewicz, Pyrdek (76' Twardowski), Antonik, Buczek
(56' Hass)
Sędzia: Kukla (Kraków), Widzów: 4767
Niespełna godzinę potrzebował 14-krotny
Mistrz Polski, aby porachować się z
liczącym na niespodziankę zespołem Resovii. "Niebiescy" nadspodziewanie
łatwo trafiali do rzeszowskiej bramki i już w 56 minucie meczu Wojciech
Daniel po raz piąty wyjmował piłkę z siatki.
Rzeszowianie wspierani przez kilkuset rzeszowskich kibiców tradycyjnie
starali się grać odważny, ofensywny futbol. Pod górkę mieli już jednak
od 13 minuty, bo Mateusz Bartolewski wykorzystał dośrodkowanie z rzutu
rożnego i strzelił głową pierwszą bramkę meczu.
Po chwili w obozie gospodarzy zapanowała konsternacja, bo beniaminek
odpowiedział w ekspresowym tempie. Prawą stroną boiska przedarł się pod
pole karne Ruchu Kamil Antonik i piłkę dośrodkowaną na pierwszy słupek
wbił do bramki Szymon Feret.
Kolejne akcje gospodarzy zapowiadały ostrą wymianę ciosów. Już w 18
minucie meczu bliski trafienia był Giel. Pięć minut później Wdowik
zabawił się z Kantorem, na bramkę uderzał Mandrysz i golkiper Resovii
jakimś cudem wybił piłkę z linii bramkowej.
Kilkanaście sekund później musiał jednak skapitulować, bo piłka posłana
głową przez Lukaša
Duriška
wylądowała idealnie w okienku rzeszowskiej bramki. Słowacki pomocnik
tylko teoretycznie pilnowany był przez Szymona Fereta przy rzucie rożnym
i wykorzystał okazję perfekcyjnie.
W 33 minucie meczu po raz pierwszy pokazał się 17-letni Mateusz Bogusz.
Reprezentant kadry U-20 poklepał piłkę z Piotrem Gielem w okolicach 18
metra od bramki gości i efektownym strzałem pod poprzeczkę zaskoczył
Daniela.
Po przerwie do ataku ruszyli rzeszowianie, ale szybko zostali
sprowadzeni na ziemię, bo w 52 minucie efektownym rogalem znowu popisał
się Bogusz.
Po chwili było już właściwie po meczu. W 56 minucie w polu karnym
Resovii faulowany był Obst i arbiter wskazał "na wapno". Skutecznym
wykonawcą
rzutu karnego był Tomasz Podgórski., który pewnym strzałem podwyższył
wynik spotkania na 5:1.
"Biało-czerwoni" starali się sprawić odrobinę radości licznie przybyłej
delegacji rzeszowskich kibiców i nie stronili od akcji ofensywnych. Nie
mieli jednak pomysłu na pokonanie świetnie broniącego Kamila Lecha, a za
odważną grę słono zapłacili.
W 78 minucie meczu w polu karnym faulowany był Artur Balicki i sędzia po
raz drugi odgwizdał rzut karny. Do "jedenastki" ponownie podszedł
Podgórski, ale tym razem Wojciech Daniel nie dał się pokonać.
W końcowych minutach spotkania rozmiary porażki starał się zmniejszyć
Dariusz Frankiewicz. Pomocnik Resovii uderzył na bramkę z rzutu wolnego
i refleksem popisał się bramkarz gospodarzy, który instynktownie odbił
piłkę. W odpowiedzi miejscowi popędzili z kontratakiem i przed szansą na
szóstą bramkę stanął Balicki, który fatalnie spudłował.
|
2018.09.29 | Resovia Rzeszów - Skra Częstochowa 2:2 (1:1)
|
Resovia Rzeszów - Skra Częstochowa 2:2 (1:1)
8' Zalepa,
73' (k) Strashkevych - 44' Holik, 48' Nowak
Resovia:
Banek, Kmiotek,
Zalepa, Makowski (54' Adamski), Mikulec, Ogrodnik (54' Hass), Domoń,
Frankiewicz, Kaliniec,
Antonik (87' Feret), Pyrdek (68'
Strashkevych)
Skra: Krzczuk, Jurek,
Błaszkiewicz,
Holik, Obuchowski,
Napora,
Olejnik, Zalewski,
Kieca (69' Nocoń), Niedbała (68' Buławski), Nowak (90' Siwek)
Sędzia: Załęski (Ostrołęka), Widzów: 600
Pojedynek beniaminków zakończył się podziałem punktów i obydwa zespoły
po meczu schodziły do szatni z ogromnym niedosytem. Było to bardzo słabe
spotkanie w wykonaniu rzeszowskiego zespołu, któremu szczególnie po
przerwie gra kompletnie się nie kleiła.
Rzeszowianie zagrali ze Skrą bez Bartłomieja Buczka. Bohater pucharowego
spotkania z Wartą Poznań pauzować musiał za żółte kartki, uzbierane w
kilku ostatnich spotkaniach. W ataku jego miejsce zajął dotychczasowy
skrzydłowy Przemysław Pyrdek. 22-letni wychowanek Lechii Sędziszów dwoił
się i troił w ataku "Pasiaków", ale większej krzywdy rywalom nie zrobił.
Początkowo mecz układał się po myśli gospodarzy, a wszystko za sprawą
Sebastiana Zalepy. Środkowy obrońca Resovii w 8 minucie meczu zdobył
bramkę i do spółki z Bartłomiejem Buczkiem stał się aktualnie
najskuteczniejszym strzelcem zespołu. To był gol w stylu "Pasiaków".
Piłka wrzucona z autu przez Konrada Domonia trafiła po koźle na głowę
najwyższego na boisku Zalepy i bramkarz Skry niewiele miał do
powiedzenia.
Wydawać się mogło, że "Pasiaki" pójdą za ciosem, ale to goście po
stracie gola mocno podkręcili tempo meczu. Już w 11 minucie Konrad Domoń
w ostatniej chwili wyczyścić musiał pole bramkowe dalekim wybiciem
piłki. Po chwili przyjezdni mieli "setkę. Machnął się Rafał Mikulec i
Dawid Niedbała popędził z futbolówką prosto na wychodzącego z bramki
Banka. Jakimś cudem udało się zmusić szarżującego na bramkę piłkarza
Skry do popełnienia błędu, ale było to mocne ostrzeżenie dla
"biało-czerwonych". W 20 minucie na bramkę "Pasiaków" starał się uderzać
Damian Nowak i na przeszkodzie stanął mu wyróżniający się w szeregach
Resovii Sebastian Zalepa.
Rzeszowianie zebrali brawa w 22 minucie meczu po dośrodkowaniu Kmiotka i
ładnym strzale Kamila Antonika, który uderzył piłkę głową i pomylił się
nieznacznie. Po chwili z 5 metrów na bramkę uderzał Pyrdek i jakimś
cudem piłkę zablokowali obrońcy Skry.
W 36 minucie uspokoić sytuację na boisku mógł po raz kolejny Sebastian
Zalepa. Po raz kolejny piłka wrzucona z autu trafiła na jego głowę, ale
tym razem obrońca trafił w słupek.
W 44 minucie rzeszowianie przypomnieli wszystkim, że niewykorzystane
sytuację lubią się zemścić, bo stracili dosyć niespodziewaną bramkę.
Piłkę wrzuconą z rzutu wolnego na krótki słupek trącił lekko Mariusz
Holik i wychodzący Bartłomiej Banek zbyt łatwo dał się uprzedzić.
Futbolówka wpadła do siatki.
Po przerwie gospodarze bardzo szybko stracili kolejną bramkę. Po strzale
z dystansu futbolówka trafiła pod nogi Damiana Nowaka. Defensorzy
Resovii starali się złapać napastnika gości na spalonym, ale pułapka
ofsajdowa im nie wyszła i snajper z obrotu wbił piłkę do siatki.
"Biało-czerwoni" mieli sporo czasu do odrobienia straty, ale to nie był
zdecydowanie ich dzień. Rywale wykazali się ogromną determinacją i
wybieganiem. Resoviacy z uporem skupiali się na grze bocznymi sektorami.
Lewą i prawą stroną szukali swojej drogi do bramki. W 67 minucie meczu
jedna z takich akcji mogła zakończyć się powodzeniem, ale na drodze
Adamskiego stanął stoper Skry.
Po godzinie gry mecz stał się brzydkim widowiskiem, w którym obydwa
zespoły bardzie skupiały się na przeszkadzaniu sobie nawzajem. Iskrzyło
też na ławkach trenerskich, bo kilka sędziowskich decyzji było mocno
kontrowersyjnych. Po kolejnej utarczce słownej na trybuny wyleciał
trener bramkarzy Skry Grzegorz Świtała.
W 71 minucie zagotowało po raz kolejny na boisku i na ławce trenerskiej
gości po decyzji arbitra o rzucie karnym. Piłkę z rzutu wolnego posłał w
pole karne Dariusz Frankiewicz, a tam na murawę upadł Zalepa
powstrzymywany przez Zalewskiego za koszulkę. Arbiter wskazał na
"wapno", ale długo nie mógł doszukać się winnego. Po długich dyskusjach
i ogólnym zamieszaniu do jedenastki mógł podejść egzekutor. Był nim
rezerwowy Wadym Straszkewycz, który wytrzymał wojnę nerwów i pewnym
strzałem zapewnił "Pasiakom" punkt.
|
2018.09.26 | Resovia Rzeszów - Warta Poznań 2:0 (2:0) (Puchar Polski)
|
11' 39' Buczek
Resovia:
Daniel, Kmiotek, Zalepa, Makowski, Mikulec, Antonik, Domoń,
Frankiewicz (83' Kantor), Kaliniec (71' Pyrdek), Ogrodnik (72' Adamski),
Buczek
Warta: Lis, Kiełb (46' Szymusik), Wypych, Onsorge, Jasiński,
Biegański (58' Spławski), Grobelny, Marciniak,
Janicki (46' Cierpka), Fadecki, Piceluk
Sędzia: Śliwa (Kielce), Widzów: 422
Dużą niespodziankę sprawili swoim kibicom
piłkarze Resovii, którzy w I rundzie Pucharu Polski wyeliminowali
I-ligową Wartę Poznań. Zwycięstwo "Pasiakom" zapewnił Bartłomiej Buczek.
Napastnik rzeszowskiego klubu ostatnio nie zachwycał skutecznością
strzelecką i częściej łapał żółte kartoniki niż trafiał do siatki. Przed
meczem w prasie pojawiły się informacje, że z powodu choroby wypadł z
kadry meczowej. Podopieczni Petra
Němca
przekonali się jednak, że snajper
"Pasiaków" nie tylko jest w pełni zdrowia, ale wraca do formy
strzeleckiej.
Miejscowi wiedzieli, że "Warciarze" są od dłuższego czasu w kryzysie
formy i od pierwszych minut odważnie zaatakowali. Na efekty nie trzeba
było długo czekać, bo już w 11 minucie Buczek lobem z linii pola karnego
pokonał Lisa.
Po kilku minutach ofensywnie grający rzeszowianie stanęli przed kolejną
szansą na bramkę. Tym razem Michał Ogrodnik przeegzaminował golkipera
Warty, ale ten ze strzałem sobie poradził.
Kolejna akcja rzeszowskiego zespołu to zasługa Kamila Antonika.
Młodzieżowiec Resovii z łatwością minął dwóch rywali i zagrał piłkę do
Buczka. Napastnik Resovii przymierzył pod poprzeczkę, ale Lis po raz
drugi pokazał, że zna swój fach.
W 38 minucie bramkarz Warty skapitulował jednak po raz kolejny i
ponownie snajperskim nosem wykazał się Bartłomiej Buczek. Akcję zaczął
Mikulec i na bramkę uderzał Ogrodnik, a Buczek popisał się skuteczną
dobitką. Pierwsza połowa była świetnym występem rzeszowskiego zespołu.
Przyjezdni właściwie tylko raz w w tym czasie zagrozili bramce
Wojciecha Daniela. Bramkarza Resovii mocnym strzałem przetestował
Biegański.
Dwubramkowa zaliczka pozwoliła podopiecznym Szymona Grabowskiego wyjść
na murawę po przerwie z większym spokojem. Przyjezdni zagrali z większą
werwą i częściej zapuszczali się w pole karne "biało-czerwonych". Tam
jednak dużej krzywdy nie dał sobie zrobić bramkarz Resovii.
W 88 minucie przed kolejną okazją stanęli rzeszowianie. Buczek
prostopadłym podaniem uruchomił Przemysława Pyrdka, a ten w sytuacji sam
na sam z bramkarzem uderzył po ziemi, ale trafił rywala w nogę.
Rzeszowianie zagrali dobry mecz i odnieśli pewne zwycięstwo z I-ligowym
rywalem.
O tym z kim przyjdzie im rywalizować w na kolejnym szczeblu
pucharowych rozgrywek dowiemy się w piątek, po losowaniu par 1/16 Pucharu
Polski.
|
2018.09.22 | Radomiak Radom - Resovia Rzeszów 5:0 (2:0)
|
18'
Szuprytowski, 33' Luz, 80' Filipowicz, 82' Leândro,
90' Winsztal
Radomiak:
Haluch ,
Jakubik,
Grudniewski, Klabnik, Wawszczyk, Kaput (71' Filipowicz), R. Makowski,
Szuprytowski (83' Sokół), Luz, Leândro,
Mikita (88' Winsztal)
Resovia: Banek, Mikulec,
Zalepa, B. Makowski, Kantor (46' Ogrodnik), Pyrdek (56' Hass),
Frankiewicz,
Domoń, Adamski (84' Geniec), Antonik,
Buczek
(71' Strashkevych)
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: 3357
Radomiak od kilku spotkań przypomina walec drogowy, który na własnym
stadionie równa z ziemią kolejne przeszkody. W poprzednich kolejkach
przekonały się o tym ekipy: Gryfu Wejherowo, Znicza Pruszków i Olimpii
Elbląg. Tym razem ofiarą "zielono-biało-zielonych" była Resovia, która nad
Wisłok wraca z bagażem pięciu bramek.
Resoviacy tradycyjnie zagrali odważny, ofensywny futbol, ale również
tradycyjnie postarali się o spore błędy w defensywie. Nie ustrzegli się
również bezsensownych żółtych kartek, za które pokutować będą w
kolejnych spotkaniach.
Początek meczu był jednak obiecujący w wykonaniu "Pasiaków". Już w 9
minucie na bramkę Halucha uderzał głową Konrad Domoń. Dwie minuty
później po wrzutce piłki z autu przed szansą stanął Kamil Antonik, ale
jego strzał pozostawiał sporo do życzenia. Po chwili ponownie piłkę z
autu dorzucał Domoń i tym razem Przemysław Pyrdek nieczysto trafił w
piłkę.
Miejscowi spokojnie przeczekali napór Resovii i w 18 minucie zadali
pierwszy cios. Wydawało się, że kontratak gospodarzy może spokojnie
przerwać Mateusz Kantor, ale boczny obrońca Resovii minął się z piłką i
Damian Szuprytowski mógł zapytać Banka, w którym rogu bramki ma umieścić
futbolówkę. 29-letni wychowanek Lechii Gdańsk skorzystał z okazji i
pewnym strzałem wpisał się na listę strzelców.
Rzeszowianie rzucili się do ponownych ataków, ale ich akcje kończyły się
przeważnie na linii pola karnego. Ewidentnie brakowało ostatniego
podania. Tak było przy akcjach Kamila Antonika i Radosława Adamskiego. W
33 minucie rzeszowianie nacierali po raz kolejny i w okolicach pola
karnego piłkę stracił Przemysław Pyrdek.
Miejscowym wystarczyło kilkanaście sekund, aby przenieść grę w pole
karne "Sovii". Leândro
Rossi Pereira uruchomił Bruno Luza i portugalski pomocnik bez problemów
podwyższył wynik meczu na 2:0.
Dwie minuty później Leândro
runął na murawę w "szesnastce" po interwencji Bartłomieja Makowskiego i
gospodarze domagali się rzutu karnego, ale sędzia Bukowczan nie przerwał
akcji.
Arbiter z Żywca zareagował kilka minut później po szarpaninie
Bartłomieja Buczka i Damiana Jakubika, pokazując krewkim piłkarzom żółte
kartoniki. Resoviacy próbowali ratować wynik, ale nie radzili sobie z
uważnie grającą defensywą Radomiaka. W 45 minucie przed szansą stanął
Antonik, ale Haluch instynktownie odbił nogą piłkę. Kilkanaście sekund
później kolejny zabójczy kontratak gospodarzy mógł zakończyć się golem.
Szuprytowski lobem przerzucił piłkę w polu karnym do Leândro,
ale tym razem Banek nie dał się zaskoczyć.
Po przerwie rzeszowianie prowadzili atak pozycyjny, ale szło im to jak
po grudzie. "Biało-czerwoni" długo utrzymywali się przy piłce,
przerzucali futbolówkę z lewej do prawej, ale groźnych strzałów na
bramkę Halucha zbyt wielu nie było. Lewą stroną boiska kilka razy starał
się przedzierać Kamil Antonik. W 73 minucie Prawym skrzydłem swoich sił
próbował Michał Ogrodnik. To po jego akcji z ostrego kąta uderzał na
bramkę rywali Paweł Hass.
Końcówka meczu należała jednak zdecydowanie do gospodarzy. W 80 minucie
piłkę przed własnym polem karnym stracił Michał Ogrodnik i Maciej
Filipowicz z 22 metrów trafił do siatki "za kołnierz" Bankowi.
Dwie minuty później miejscowi odebrali "pasiakom" chęć do gry kolejnym
trafieniem. Tym razem Szuprytowski trafił w bramkarza "Pasiaków", a
dobitka Leândro
była już skuteczna.
W doliczonym czasie gry rezerwowy Patryk Winsztal zakończył koncert
strzelecki gospodarzy piątym trafieniem.
|
2018.09.15 | Resovia Rzeszów - Siarka Tarnobrzeg 3:0 (0:0)
|
51' Antonik, 59' 76' Pyrdek
Resovia:
Banek, Kantor,
Zalepa, Makowski, Mikulec (86' Geniec), Antonik, Domoń, Frankiewicz,
Pyrdek, Adamski (61' Strashkevych), Buczek
Siarka: Krupa, Głaz (67' Kargulewicz), Józefiak (54' Sitek),
Nadolski, Duda, Drobot,
Płatek (88' Galara), Maik, Radulj, Gębalski
(73' Mróz), Ropski
Sędzia: Bielawski (Katowice), Widzów: 1100
Dużą niespodziankę sprawili swoim kibicom piłkarze Resovii, którzy
pokonali faworyzowany zespół tarnobrzeskiej Siarki 3:0. Rzeszowianie
rozbili rywali w 25 minut po bramkach Kamila Antonika i Przemysława Pyrdka,
a przy odrobinie szczęścia mogli dołożyć jeszcze 3-4 trafienia. Kilka
tygodni wcześniej "siarkowcy" byli liderem II ligi, a tymczasem
rzeszowianie rozdawali punkty na lewo i prawo. Szkoleniowcy
rzeszowskiego zespołu uspokajali nastroje: "Uczymy się tej ligi,
prosimy o cierpliwość i spokój". Mieli rację, bo ich zespół
potrzebował czasu, aby wskoczyć na wyższy poziom jakości. Po kilku
kolejkach wydaje się, że to już jest dużo lepszy zespół, a zwycięstwa w
trzech ostatnich kolejkach nie są przypadkowe.
"Biało-czerwoni" losy spotkania mogli rozstrzygnąć już w pierwszej
połowie meczu. Do siatki mogli trafić, Pyrdek, Adamski, Zalepa i
Antonik. Szczególnie ubolewać można po zmarnowanej akcji tego ostatniego
piłkarza, bo sytuację miał idealną, ale z 4 metrów trafił piłką prosto w
leżącego Krupę. Siarka grająca pod dyrekcją Kamila Radulja również miała
swoje szanse. W 47 minucie meczu Płatek trafił piłka w słupek.
W 51 minucie meczu rzeszowianie zaczęli swój koncert. Rafał Mikulec
wstrzelił piłkę z lewej strony w pole karne, a tam jak z armaty pod
poprzeczkę przymierzył Antonik. Przyjezdni odpowiedzieli groźnymi
akcjami Ropskiego i Radulja, ale po chwili znowu rzeszowianie z impetem
nacierali na bramkę Krupy.
W 58 minucie Banek długim wykopem posłał piłkę na połowę przeciwnika i
Nadolski głową wycofał piłkę do swojego bramkarza. Z prezentu skorzystał
wszędobylski Przemysław Pyrdek, który skorzystał z nieporozumienia
stopera z golkiperem i wpakował piłkę do bramki.
Resoviakom ciągle było mało i w ostatnich 20 minutach meczu defensywa
Siarki miała sporo pracy. W 76 minucie meczu ponownie dał znać o sobie
Pyrdek. Skrzydłowy Resovii z łatwością ograł dwóch rywali i precyzyjnym
strzałem po ziemi pokonał Krupę.
W 85 minucie po raz kolejny bito na alarm w polu karnym Siarki. Tym
razem na bramkę uderzał dwukrotnie Bartłomiej Buczek, a po chwili
dobijał Michał Ogrodnik. Wydawać się mogło, ze piłka musi wpaść do
siatki, ale jakimś cudem defensorzy uratowali sytuację. Po chwili do
siatki trafił Vadym Strashkevych, lecz tym
razem arbiter odgwizdał spalonego.
Rzeszowianie rozegrali świetne zawody i po meczu otrzymali gromkie brawa
od publiczności.
|
2018.09.08 | Pogoń Siedlce - Resovia Rzeszów 1:3 (1:2)
|
38' Wiktoruk - 18' Domoń,
33' Antonik, 82' Ogrodnik
Pogoń:
Misztal, Krawczyk, Witchowski, Pjetrović,
Brągiel (73' Bochnak), Rybski (90'
Szczepański), Pociecha
(65' Wrzesiński), Wiktoruk, Garyga
(46' Mójta), Walków, Paluchowski
Resovia: Banek, Kantor, Zalepa, Makowski, Mikulec, Adamski (55'
Ogrodnik), Domoń, Frankiewicz, Antonik, Pyrdek (67' Strashkevych),
Buczek (77' Kwiek)
Sędzia: Wiśniewski (Olsztyn), Widzów: 1139
Podopieczni Szymona Grabowskiego pokonali
na wyjeździe Pogoń Siedlce 3:1. To było zasłużone zwycięstwo
"biało-czerwonych", którzy wkraczają na właściwe tory w II-ligowej
rywalizacji. "Pasiaki" już wcześniej zbierali pochwały za grę, ale
punktów mieli jak na lekarstwo.
W Siedlcach wykazali się wyrachowaniem,
spokojem i przede wszystkim skutecznością. Mecz od pierwszego
gwizdka był pod kontrolą rzeszowian. Po kwadransie gry resoviacy mieli
na koncie dwa rzuty rożne i groźny strzał Bartłomieja Buczka. Pierwszą
bramkę zdobyli w 18 minucie spotkania. Piłka dorzucona z rzutu rożnego
przez Dariusza Frankiewicza trafiła na głowę Konrada Domonia, który
strzelił 18 bramkę w karierze.
Bartłomiej Banek nie miał tego dnia wiele pracy. W 27 minucie na bramkę
Resovii uderzał Kamil Walków, ale piłka poszybowała kilka metrów nad
poprzeczką.
Kilka minut później przypomniał o sobie Adrian Paluchowski.
Najskuteczniejszy strzelec rozgrywek swój rajd lewą stroną boiska
zakończył strzałem w boczną siatkę bramki.
W 33 minucie świetną akcję przeprowadzili "biało-czerwoni". Domoń
odebrał piłkę rywalowi w środku pola i precyzyjnym podaniem za plecy
obrońców uruchomił Kamila Antonika. Młodzieżowiec Resovii uprzedził
wychodzącego z bramki Misztala i strzałem na raty zdobył pierwszego gola na drugoligowych boiskach.
Pięć minut później Bartosz Wiktoruk zaskoczył Banka i było 1:2.
Wychowanek hiszpańskiego Villarrealu uderzył na bramkę gości z 25
metrów i piłka po koźle wpadła do siatki precyzyjnie koło słupka.
Po przerwie sytuację sam na sam z Misztalem zmarnował Buczek. Goście
odpowiedzieli groźnym kontratakiem, ale sytuację w polu karnym wyjaśnił
Domoń. Po chwili Michał Wrzesiński zagrał półgórną piłkę w pole karne
Resovii i bliski samobójczego gola był Bartłomiej Makowski. W tej
sytuacji wykazał się kunsztem Banek, który instynktownie wybił
futbolówkę na
róg. Był to najlepszy okres gry miejscowych. W 79 minucie wrzucał Mójta
i na szczęście dla "Pasiaków" piłka po strzale Rybskiego o centymetry
minęła cel.
Rzeszowianie mocno cofnięci czekali na swoją okazję. Ta nadarzyła się w
82 minucie. Rafał Mikulec przechwycił piłkę i prostopadłym podaniem
uruchomił Michała Ogrodnika. Rezerwowy Resovii w takich rajdach czuje
się najlepiej i nie inaczej było również tym razem. Jego efektowna szarża
zakończyła się kolejnym golem dla Resovii.
Chwilę później nie popisał się Armin Pjetrović. Obrońca Pogoni
bezpardonowym wślizgiem na nogi Davida Kwieka starał się powstrzymać
akcję "Pasiaków". Cel osiągnął, ale ujrzał czerwoną kartkę i mocno
ucierpiał w sprowokowanym przez siebie starciu. Po kilkuminutowej
interwencji służb medycznych odwieziony został do szpitala.
Rzeszowianie zasłużyli tego dnia na słowa uznania, bo nawet w doliczonym
czasie gry, przy korzystnym wyniku starali się grać ofensywnie. W 94
minucie swoje trzy grosze do rezultatu mógł dołożyć Dariusz Frankiewicz,
ale nie wykorzystał idealnego podania od Kwieka.
|
2018.09.01 | Resovia Rzeszów - Błękitni Stargard 1:0 (1:0)
|
36' Zalepa
Resovia:
Banek, Kantor, Domoń, Zalepa, Mikulec, Pyrdek (82' Ogrodnik), Kaliniec,
Frankiewicz,
Antonik
(87' Feret), Adamski (63' Strashkevych), Buczek (75' Kwiek)
Błękitni: Rzepecki, Patrzykąt Ostrowski,
Baranowski (20' Ogrodowski),
Rogala, Starzycki (80' Napora), Shimmura
(72' Cywiński), Karmański (61' Kurbiel), M. Kwiatkowski, A. Kwiatkowski,
Brzeziański
Sędzia: Bielawski (Katowice), Widzów: 900
Resoviacy w ósmej kolejce rozgrywek
zanotowali pierwsze zwycięstwo na drugoligowych boiskach. Podopieczni
Szymona Grabowskiego wykazali ogromną determinację i cel osiągnęli
zasłużenie. Mogli (powinni) pokusić się o kilka bramek więcej w tym
meczu, ale razili nieskutecznością. Wygrane zawody zadedykowali Damianowi Barszczakowi koledze z zespołu, który zmaga się z
poważną chorobą. Na mecz wyszli w koszulkach za napisem: " Bary,
jesteśmy z Tobą!"
Od pierwszego gwizdka kibice nie mogli narzekać na brak emocji, bo pod
jedną i drugą bramką sporo się działo. Pierwszą "setkę" zaprzepaścił
Adrian Kwiatkowski, który w 4 minucie znalazł się w sytuacji sam na sam
z bramkarzem Resovii.
Rzeszowianie odpowiedzieli rajdem Radosława Adamskiego, który po
dośrodkowaniu Antonika w 12 minucie ograł obrońcę i uderzył piłkę prosto
w Rzepeckiego. Po chwili soczystym uderzeniem popisał się Szymon
Kaliniec, ale i tym razem golkiper gości wyszedł z opresji. Resoviacy
oddali tego dnia rekordową ilość 26(!) strzałów na bramkę rywali i tylko
raz udało się im zmusić bramkarza Błękitnych do kapitulacji.
W 20 minucie spotkania przyjezdni mieli sporo szczęścia, bo piłka po
główce Sebastiana Zalepy wylądowała na słupku. Kilkanaście minut później
środkowy obrońca Resovii wyregulował celownik i tym razem udało mu się
wpisać na listę strzelców.
Na odpowiedź Błękitnych nie trzeba było długo czekać. Juz kilkadziesiąt
sekund później atomowym strzałem popisał się Grzegorz Rogala i jakimś
cudem Banek wybił piłkę na rzut rożny.
Po przerwie goście zaryzykowali grę trójką obrońców i raz za razem
nadziewali się na kontry atakujących z ułańską fantazją "Pasiaków". W 50
minucie wolejem popisał się Pyrdek, a po chwili Buczek w swoim stylu
postraszył Rzepeckiego strzałem z rzutu wolnego.
Od 64 minuty rzeszowianie grali w przewadze, bo drugą żółtą kartkę
zobaczył Jakub Ostrowski. Resoviacy zaatakowali z jeszcze większym
animuszem i Rzepecki dwoił się i troił, aby ratować swój zespół przed
stratą gola. Na bramkę uderzali: Pyrdek, Buczek, Strashkevych, Feret,
Zalepa, Kwiek oraz powracający do gry po kontuzji Ogrodnik.
Najlepszą okazję do zdobycia bramki miał w 74 minucie David Kwiek, ale
nie sięgnął toczącej się piłki na piątym metrze od bramki.
Tymczasem goście wcale nie ograniczali się do defensywy i w końcowych
minutach meczu mieli trzy okazje do zmiany rezultatu. Rzeszowianie
jednajk mogli odetchnąć z ulgą , bo przy strzałach Adriana
Kwiatkowskiego i Wiktora Patrzykąta na posterunku był Bartłomiej Banek,
a dobitka Przemysława Brzeziańskiego (z kilku metrów) była mocno
niecelna.
|
2018.08.25 | Widzew Łódź - Resovia Rzeszów 2:1 (2:0)
|
2' Kristo, 29' (k) Michalski
- 78' Zalepa
Widzew:
Wolański, Kozłowski,
Sylwestrzak, Zieleniecki, Pięczek, Zuziak, Kristo (76' Gibas),
Paulius (56' Kazimierowicz), Gutowski, Michalski (67' Falon), Demjan
(46' Świderski)
Resovia: Daniel, Kantor,
Zalepa, Makowski, Mikulec, Antonik, Kaliniec (58' Kwiek),
Domoń, Strashkevych (46' Adamski),
Feret (77' Geniec), Buczek (66' Pyrdek)
Sędzia: Kos (Gdańsk), Widzów: 16 721
Po 28 latach rzeszowskie "Pasiaki"
zameldowały się ponownie na stadionie Widzewa z misją sprawienia
niespodzianki. W 1990 r. rzeszowianie przegrali w Łodzi 0:3 po bramkach
Szarpaka, Waliczka i Iwanickiego. Sytuacja obydwu zespołów w II-ligowej
tabeli była podobna do obecnej. Widzew, który starał się powrócić do
krajowej czołówki, zajmował wówczas 5. miejsce w tabeli.
"Biało-czerwoni" prowadzeni przez Jana Domarskiego plasowali się na 17.
pozycji.
Niestety podopiecznym Szymona Grabowskiego, podobnie dawniej jak ekipie
Jana Domarskiego - nie udało się przywieźć punktów z "miasta
włókniarzy".
Strategia rzeszowskiego zespołu rozsypała się już po minucie i 40
sekundach gry. Do piłki dorzuconej z rzutu rożnego na 7 metr dobiegł
Dario Kristo i z wyjątkową łatwością skierował ją do siatki. Defensorom
Resovii pozostało rozłożyć ręce i zapytać: -"Kto pilnuje Chorwata?"
Rzeszowianom trudno było przedostać się pod pole karne gospodarzy,
ale w 18 minucie meczu ciekawą akcję przeprowadził Wadym Strashkevych.
Ukraiński piłkarz wyłożył piłkę Mateuszowi Kantorowi, a ten plasowanym
strzałem postraszył Wolańskiego.
Dwie minuty później odpowiedzieli łodzianie. W zamieszaniu podbramkowym
piłkę do siatki starali się wbić Zuziak i Kristo, ale tym razem środkowi
obrońcy Resovii byli na posterunku i strzały zablokowali.
Z każdą kolejną minutą rzeszowianie zaczęli coraz odważniej zapuszczać
się pod bramkę Widzewa. W 25 minucie meczu Buczek sprytnie dograł do
Antonika i do wykończenia akcji zabrakło kilkudziesięciu centymetrów.
Młodzieżowca Resovii uprzedził Wolański.
"Pasiakom" sporo krwi napsuł w tym meczu 19-letni Konrad Gutowski.
Pomocnik Widzewa z dużą łatwością przedostawał się w pole karne
rzeszowskiego zespołu. W 29 minucie gry jego samotny rajd został
przerwany w "szesnastce" przez Bartłomieja Makowskiego i arbiter
odgwizdał rzut karny. "Jedenastkę" pewnym strzałem wykorzystał Mateusz
Michalski i było 2:0.
W 36 minucie ponownie pokazał się Gutowski. Pomocnik Widzewa uderzał na
bramkę Daniela i piłka nieznacznie minęła cel.
W drugiej połowie spotkania rzeszowianie zaprezentowali się dużo lepiej,
ale przyznać należy, że miejscowi zapraszali ich na własną połowę,
licząc na kontrataki.
W 54 minucie Konrad Domoń zbyt krótko wybił piłkę przed pole karne i
przed szansą po raz kolejny w tym meczu stanął Gutowski, który uderzył
jak z armaty. Kunsztem bramkarskim wykazał Wojciech Daniel, który
efektowną paradą wybił piłkę na rzut rożny.
Po godzinie gry "biało-czerwoni" zaczęli atakować większą liczbą graczy
i szybko okazało się, że defensywa gospodarzy też nie jest monolitem.
Sygnał do ataku dał Radosław Adamski, który mocnym strzałem
przeegzaminował Wolańskiego. Rzeszowianie wywalczyli dwa rzuty rożne, a
po chwili na bramkę Widzewa uderzał David Kwiek.
W 78 minucie rzeszowianie zdobyli bramkę kontaktową. Piłka dośrodkowana
z rzutu rożnego przez Kwieka trafiła pod nogi Sebastiana Zalepy, a ten
strzałem od poprzeczki zdobył swoją pierwszą bramkę dla Resovii.
W końcówce meczu atakowali rzeszowianie i w polu karnym gospodarzy coraz
częściej pojawiali się nawet środkowi obrońcy Resovii. Większej krzywdy
jednak gospodarzom nie zrobili, a tymczasem w 87 minucie meczu
Widzewiacy domagali się rzutu karnego po akcji Kazimierowicza i
interwencji Kantora. Arbiter jednak nie zareagował, a po kilku minutach
zakończył spotkanie.
|
2018.08.22 | Resovia Rzeszów - Elana Toruń 0:0
|
Resovia:
Daniel, Kantor, Domoń, Makowski, Mikulec, Antonik, Kaliniec, Frankiewicz,
Feret, Buczek (90' Kwiek), Strashkevych
(72' Adamski)
Elana: Nowak, Górka, Felsch,
Kołodziejski, Dobosz, Wołowicz, Kryszak, Stefanowicz (46' Lenartowski),
Zagórski (46' Stąporski), Kościelniak (90' Banach), Kozłowski (72'
Kraska)
Sędzia: Kawałko (Białystok), Widzów: 1380
Bezbramkowym remisem zakończył się mecz "Pasiaków" z toruńską Elaną.
Było to wyrównane spotkanie, w którym "biało-czerwoni" nie popełnili
błędów w defensywie. Obyło się jednak również bez większych fajerwerków
w ataku. Bohaterem spotkania zostać mógł Kamil Antonik, który
miał świetną okazję do pokonania Nowaka. Młodemu piłkarzowi
Resovii zabrakło jednak doświadczenia.
Pierwszą groźną akcję przeprowadzili przyjezdni i w 18 minucie Wojciech
Daniel musiał interweniować w bramce. Rzeszowianie odpowiedzieli
strzałem z rzutu wolnego Bartłomieja Buczka. Piłka po jego uderzeniu
nieznacznie minęła cel. Rzeszowianie zagrali jedno z lepszych spotkań w
tym sezonie. Zaczęli spotkanie bardzo uważnie. W odróżnieniu od
poprzednich spotkań nie rzucali się do desperackich ataków, a rozważnie
budowali akcje.
W 28 minucie meczu Mateusz Kantor zdecydował się na uderzenie z dystansu
i piłka wylądowała na poprzeczce. Po rykoszecie do piłki dopadł Szymon
Kaliniec, który wbił głową futbolówkę do bramki. Sędzia po chwili
zawahania odgwizdał pozycję spaloną i bramki nie uznał.
W 39 minucie akcję meczu zakończyć próbował Kamil Antonik. 19-letni
piłkarz "Pasiaków" znalazł się z piłką w idealnej sytuacji przed
bramkarzem Elany i wydawać się mogło, że precyzyjnie wykończy akcję, ale
fatalnie posłał piłkę koło słupka. Po chwili wybitą przed pole karne
futbolówkę przejął Szymon Feret, ale i on nie trafił do celu.
W 45 minucie spotkania po rzucie rożnym gospodarzy głową starał się
skierować futbolówkę do siatki Bartłomiej Makowski. Naciskany jednak
przez rywala nieczysto uderzył piłkę i ta przeszła koło bramki.
Po przerwie resoviacy jeszcze odważniej ruszyli do natarcia. W ataku
dobrze współpracowali Buczek ze Strashkevych,
ale rośli defensorzy Elany nie dali sobie zrobić większej krzywdy. Po
jednej z akcji "Pasiaków" w polu karnym gości nieprawidłowo
powstrzymywany był Szymon Feret. Szarpany przez rywala za koszulkę
skrzydłowy Resovii upadł na ziemię, ale arbiter nie zareagował.
Rzeszowianie bili głową w mur, a w końcówce meczu goście przeprowadzili
dwie akcje, po których zakotłowało się w polu karnym "Sovii". Z opresji
ratował swój zespół bramkarz "Pasiaków" Wojciech Daniel. W 72 minucie
minimalnie z rzutu wolnego przestrzelił Mariusz Kryszak.
W doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę (po raz kolejny w tym
sezonie) otrzymał Dariusz Frankiewicz. Pomocnik Resovii musiał opuścić
plac gry, ale nie miało to już jednak większego wpływu na scenariusz
meczu.
|
2018.08.18 | Resovia Rzeszów - Górnik Łęczna 2:2 (0:1)
|
54' Kaliniec, 82' Adamski - 15' Chrzanowski, 48' Szysz
Resovia:
Banek, Kantor, Pawlak, Domoń, Mikulec, Geniec (76' Feret), Kaliniec,
Świechowski (46' Frankiewicz), Buczek
(62' Antonik), Pyrdek (62' Adamski),
Strashkevych
Górnik: Prusak, Pisarczuk, Waleńcik, Rogala,
Zagórski, Bętkowski (46' Dzięgielewski), Łuszkiewicz (75' Skałecki),
Tymosiak
(64' Sosnowski), Korczakowski, Szysz, Chrzanowski (70' Essam)
Sędzia: Rokosz (Katowice), Widzów: 890
Remisem zakończył się mecz "Pasiaków" z
dotychczasowym liderem II-ligowych rozgrywek. Rzeszowianie
wykazali ogromną wolę walki i udało im się wybrnąć z sytuacji niemal
beznadziejnej.
Górnicy opuszczali stadion w Rzeszowie ze spuszczonymi
głowami. Zwycięstwo podane mieli właściwie na tacy, ale "biało-czerwoni"
w końcowych fragmentach meczu rzucili się do desperackich ataków i w
jakimś stopniu udało im się odwrócić losy spotkania. Niestety punkt w
meczu z Górnikiem opłacili kolejnymi kontuzjami, bo urazów doznali
Daniel Pawlak i Mateusz Świechowski.
Do przerwy przyjezdni prowadzili 1:0 po trafieniu Jakuba Chrzanowskiego.
23-letni napastnik Górnika wpisał się na listę strzelców po tym jak jego
zespół otrzymał piłkę w prezencie od "Pasiaków". Wyrównać mógł Mateusz
Świechowski, ale nieczysto trafił w futbolówkę, a po chwili poprawić
mógł Rafał Mikulec, ale i on nie miał szczęścia. Futbolówka po jego
uderzeniu trafiła w nogi rywala.
Po przerwie sytuacja beniaminka stała się dramatyczna, bo rywal dosyć
szybko i łatwo po raz kolejny zmusił do kapitulacji debiutującego w
bramce Banka. Wystarczyło długie wybicie Prusaka, strącenie piłki głową
i Szysz strzałem z ostrego kąta precyzyjnie
umieścił futbolówkę w siatce.
Wydawać się mogło, że resoviacy stracili wiarę w dobry rezultat. Ruszyli
jednak do natarcia i wkrótce przekonali się, że defensywa Górnika wcale
nie jest takim monolitem. Tym razem błąd popełnił bramkarz gości, który
zbyt flegmatycznie zabrał się za rozgrywanie piłki. Tą przejął Wadym Straszkewycz. Bartłomiej
Buczek uderzył na bramkę z 16
metrów i Prusak odbił piłkę pod nogi Szymona Kalińca. Rozgrywający Resovii
pewnym strzałem po ziemi dopełnił formalności.
Rzeszowianie szybko ustawili futbolówkę na środku boiska i był to znak,
że zacznie się twarda walka. "Biało-czerwoni" przeprowadzali coraz
groźniejsze szarże na bramkę Prusaka, a motorem napędowym akcji był
ukraiński napastnik Wadym Straszkewycz. W 59 minucie mieli jednak sporo
szczęścia, bo piłka po główce aktywnego Szysza wylądowała na poprzeczce.
W 62 minucie na murawie pojawili się rezerwowi Radosław Adamski i Kamil
Antonik. Ta dwójka zawodników dała grze "Pasiaków" nową jakość i to za
ich sprawą w 82 minucie meczu Prusak skapitulował po raz drugi. Kamil
Antonik uderzył na bramkę z ostrego kąta i do celu nie trafił, ale po
drugiej stronie pola karnego pojawił się Adamski, który dostawiając nogę
umieścił piłkę w siatce.
Resoviacy dopięli swego, ale po straconej bramce do natarcia
ruszyli "górnicy" i w 86 minucie mogli doprowadzić do rozpaczy
rzeszowską publiczność. Na szczęście na przeszkodzie stanął Mateusz
Kantor. Przyjezdni rozklepali rzeszowską defensywę i na bramkę z bliska
uderzał Patryk Szysz. Piłka przeszła koło bramkarza Resovii, ale trafiła
w głowę w stojącego na linii bramkowej Kantora i do siatki nie wpadła.
|
2018.08.11 | ROW 1964 Rybnik - Resovia Rzeszów 2:1 (1:1)
|
29' 47' Spratek - 30' Buczek
ROW:
Rosa, Janik, Jary, Bojdys, Dudzik
(78' Kalisz), Wasiluk, Bukowiec
(79' Tkocz), Spratek, Rostkowski
(86' Oleczko), Okuniewicz,
Brychlik (84' Mazurek)
Resovia:
Daniel, Kantor,
Pawlak (68'
Świechowski), Makowski, Mikulec, Adamski (59' Pyrdek), Kaliniec, Domoń,
Feret (52' Twardowski), Buczek, Antonik (77' Geniec)
Sędzia: Różycki (Łódź),
Widzów:
500
Piłkarze Resovii zostawili punkty w Rybniku
i na dłużej zasiądą na dole II-ligowej tabeli. Rzeszowianie po raz
kolejny zbyt łatwo tracili bramki, jednocześnie nie mając zbyt wiele do
powiedzenia w ofensywie. Dwa groźne strzały Bartłomieja Buczka to słaby
argument - nawet na rywala, który zajmuje przedostanie miejsce w tabeli.
Rzeszowianie jechali na Górny Śląsk z nadzieją, że ROW jest zespołem w
ich zasięgu. Długo dotrzymywali kroku rywalom i wydawać się mogło, że w
końcu wskoczą na właściwy tor w II-ligowej rywalizacji.
Nadzieje te odebrał im 20-letni Kamil Spratek. Pomocnik ROW-u otworzył
wynik spotkania w 29 minucie, a załatwił "Pasiaków" ich własną bronią.
Piłka dograna z autu przez Jana Janika trafiła na głowę Piotra Dudzika,
a ten przedłużył podanie w okolice dziesiątego metra. Tam do futbolówki
doskoczył Spratek i głową wpakował piłkę do siatki.
Na odpowiedź rzeszowskiego zespołu nie trzeba było długo czekać.
Rzeszowianie skopiowali akcję gospodarzy i po wrzutce z autu Domonia -
do bramki głową trafił Bartłomiej Buczek.
W końcówce pierwszej połowy meczu mocno przycisnęli miejscowi i kilka
razy po wrzutkach 18-letniego Michała Rostkowskiego groźnie zrobiło się
pod bramką Wojciecha Daniela. Młodzieżowiec rybnickiego zespołu należał
tego dnia do wyróżniających się postaci na murawie.
Dwie minuty po przerwie gospodarze po raz kolejny wyszli na prowadzenie.
Po raz kolejny do piłki dośrodkowanej w środkowe rejony pola karnego
doszedł Spratek i nic nie robiąc sobie z towarzystwa rzeszowskich
obrońców, wbił głową piłkę do siatki.
Kilka minut później resoviacy mieli dogodną okazję do zmiany rezultatu,
ale szczęścia zabrakło Buczkowi. Napastnik Resovii uderzył piłkę z rzutu
wolnego z odpowiednią rotacją, ale futbolówka wylądowała na słupku.
W 64 minucie rzeszowianie po raz kolejny postraszyli rybnickiego
golkipera. Tym razem po koronkowej akcji "Pasiaków" piłka potoczyła się
wzdłuż linii bramkowej, aby ostatecznie trafić w nogi jednego z obrońców
ROW-u.
W ostatnim kwadransie spotkania gospodarze zmusili rzeszowski zespół do
ataku pozycyjnego. Resoviacy długo rozgrywali piłkę, ale nie mieli
pomysłu na przedostanie się w pole karne ROW-u. Próbowali zmienić
rezultat spotkania również strzałami z dystansu. Na bramkę Rosy uderzali
kolejno: Mikulec, Pyrdek i Kantor, ale bez efektu. Po strzale Kantora
lepiej w polu karnym mógł się zachować Karol Twardowski, który minął się
z futbolówką. Kilka minut później piłki nie opanował również inny
młodzieżowiec "Pasiaków". Mateusz Geniec dostał futbolówkę z autu od
Konrada Domonia, ale zwlekał ze strzałem i z okazji nic nie wyszło.
Gospodarze ze spokojem wyczekiwali swojej szansy na kontratak. Ta
nadarzyła się w doliczonym czasie gry. Z piłką przez połowę boiska
popędził Mateusz Mazurek i udało mu się nawet minąć wychodzącego z
bramki Wojciecha Daniela. Ostatecznie 24-letni wychowanek Tornado
Katowice uderzył zbyt ślamazarnie i jakimś cudem bramki nie zdobył.
|
2018.08.04 | Resovia Rzeszów - Gryf Wejherowo 1:1 (1:0)
|
37' Buczek - 76' Wicki
Resovia:
Daniel, Kantor, Domoń,
Makowski,
Adamski, Antonik (81' Geniec), Frankiewicz,
Kaliniec, Buczek (65' Świechowski) Pyrdek (72' Strashkevych), Twardowski
(53' Feret)
Gryf: Więckowicz, Brzuzy, Gulczyński,
Wicki, Liberacki
(46' Rogalski) Goerke,
Sikorski (51' Ryk),
Włodyka, Kołc, Chwastek, Czychowski (86' Ewertowski)
Sędzia: Urban (Warszawa), Widzów: 750
Piłkarze Resovii dopisali w II-ligowej
tabeli pierwszy punkt, ale po ostatnim gwizdku schodzili do szatni w
fatalnych nastrojach. W przedmeczowych zapowiedziach brano pod uwagę
tylko zwycięstwo i cel okazał się dla beniaminka po raz kolejny
nieosiągalny.
"Biało-czerwoni" mogli w tym meczu rozdawać karty, ale trochę na własne
życzenie roztrwonili przewagę. Kluczowym momentem była sytuacja z 39
minuty, kiedy to Dariusz Frankiewicz ujrzał drugą żółtą kartkę.
Początek należał do "Pasiaków", którzy nie zwracając uwagi na tropikalną
temperaturę, rzucili się do ataków na bramkę Więckowicza. W 11 minucie
groźnie, ale niecelnie uderzał na bramkę gości Przemysław Pyrdek.
Przyjezdni od pierwszego gwizdka poukładali szyki obronne i spokojnie
wyczekiwali swojej szansy. Ta nadarzyła się w 22 minucie spotkania za
sprawą błędu Karola Twardowskiego. 18-latek pochodzący z Nowego Sącza po
dośrodkowaniu z rzutu rożnego starał się wybić piłkę za pole karne i
uderzył tak niefortunnie, że niewiele brakowało, a wpakowałby ją do
własnej bramki. Napastnik Resovii nie zaliczy tego meczu do udanych. W
33 minucie stanął przed szansą wpisania się na listę strzelców, tym
razem do prawidłowej bramki, ale w sytuacji sam na sam z Więckowiczem,
zbyt długo zwlekał ze strzałem i stracił piłkę.
Kilka minut później prowadzenie rzeszowianom dał Bartłomiej Buczek,
który precyzyjnym strzałem głową nie dał szans na reakcję Więckiewiczowi.
Wydawać się mogło, że resoviacy pójdą za ciosem, ale w 39 minucie akcję
gości przerwał faulem Frankiewicz i sędzia bez wahania sięgnął po
kartonik. Pomocnik Resovii miał już na koncie kartkę za faul w 17
minucie i musiał udać się do szatni.
Przyjezdnych nie trzeba było namawiać do przejęcia inicjatywy. Od czasu
uzyskania przewagi liczebnej to oni dyktowali na boisku warunki gry.
Mieli w swoich szeregach Kamila Włodykę i Roberta Chwastka. Dwaj
piłkarze z ekstraklasową przeszłością szczególnie dali się we znaki
rzeszowskiej defensywie.
Rzeszowianie druga połowę meczu zagrali mocno cofnięci i pod bramką
Wojciecha Daniela kilka razy zrobiło się gorąco. Dwukrotnie bramkarz
Resovii ratował swój zespół przed stratą bramki. W 62 i 80 minucie
jakimś cudem wybronił strzały Włodyki. Skapitulował jednak w 76 minucie
po rzucie wolnym. Piłka dośrodkowana z rzutu wolnego trafiła na głowę
Krzysztofa Wickiego, a ten bez większych problemów trafił do siatki.
Resoviacy sygnalizowali faul na Bartłomieju Makowskim, ale sędzia
wskazał na środek boiska, a po chwili ukarał żółta kartką siedzącego na
ławce rezerwowych Bartłomieja Buczka.
|
2018.07.28 | Stal Stalowa Wola - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0) / mecz w Boguchwale
|
44' Łętocha, 82' Dadok
- 76'
Strashkevych
Stal: Frątczak, Mistrzyk, Czajkowski, Janiszewski, Sobotka,
Żyliński (77' Stasiak), Mroziński (58' Dadok), Stelmach, Trąbka,
Dziubiński (74' Waszkiewicz), Łętocha (54' Kitliński)
Resovia: Daniel, Mikulec,
Domoń, Makowski, Kantor, Pyrdek (59' Adamski), Frankiewicz, Kaliniec,
Antonik (74' Feret), Buczek (62'
Strashkevych) , Twardowski
Sędzia: Kukla (Kraków), Widzów: 1500
Nie wiedzie się na II-ligowych boiskach piłkarzom Resovii, którzy
w kolejnym spotkaniu stracili punkty. Resoviacy stworzyli sobie kilka
okazji bramkowych, ale ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.
Po raz kolejny nie ustrzegli się również błędów w defensywie i to
wystarczyło, aby grająca bez fajerwerków ekipa Stali Stalowa Wola
dopisała w tabeli komplet punktów.
W pierwszej połowie spotkania "biało-czerwoni" wygrali walkę o środek
boiska i mieli podstawy do tego, aby pokusić się o trafienia. Pudłowali
jednak na potęgę.
Już w 5 minucie soczystym strzałem na bramkę Frątczaka popisał się
Mateusz Kantor. Kwadrans później "setkę" zmarnował Bartłomiej Buczek.
Szybki kontratak "Pasiaków" rozpoczął Kamil Antonik, a później
Przemysław Pyrdek w polu karnym dograł piłkę do osamotnionego Buczka.
Snajper "Pasiaków" nieczysto jednak trafił w futbolówkę i zamiast do
siatki, posłał ją koło słupka.
W 23 minucie po wrzutce Domonia z autu piłkę starał się uderzyć stojący
w polu bramkowym Pyrdek, ale i tym razem zabrakło szczęścia.
Rzeszowianie mieli przewagę i coraz odważniej atakowali bramkę
Frątczaka, ale podobnie jak w meczu ze Zniczem ich akcje nie przynosiły
efektu bramkowego. Dogodne okazje do zmiany wyniku mieli jeszcze przed
gwizdkiem na przerwę Twardowski i Mikulec, ale i oni nie potrafili
postawić kropki nad "i".
Tymczasem goście konsekwentnie czekali na swoją szansę. Ta nadarzyła się
w 44 minucie meczu. Na indywidualną akcję zdecydował się Adrian
Dziubiński, który z łatwością ograł trzech rywali i dograł precyzyjną
piłkę na głowę Sebastiana Łętochy. Wbiegającemu w pole karne
wychowankowi Stali Mielec nie pozostało nic innego jak dostawić głowę i
dopełnić formalności.
Stracona bramka nie podłamała rzeszowian, którzy po przerwie mocno
ruszyli do odrabiania strat. W 52 minucie w pole karne gospodarzy
przedarł się Szymon Kaliniec, ale nie zdołał oddać strzału, bo
skutecznym wyjściem z bramki ratował sytuację Frątczak.
W 76 minucie po szybko rozegranym rzucie wolnym rzeszowianie w końcu
zdołali pokonać bramkarza Stali. Piłkę w pole karne zagrał Radosław
Adamski, a tam snajperskim nosem wykazał się Wadim
Strashkevych. Ukraiński napastnik uderzył
lewą nogą i piłka po odbiciu od słupka wpadła do siatki. Wydawać się
mogło, że resoviacy pójdą za ciosem, ale po wejściu rezerwowych gra
Stali również nabrała rumieńców i na boisku zrobiło się ciekawie.
W 82 minucie meczu z piłkarzami Resovii zabawił się Robert Dadok.
21-letni wychowanek Tempa Puńców ograł Frankiewicza i Makowskiego, a
później precyzyjnym strzałem nie dał szans Danielowi. Resoviacy po
kolejnym błędzie w obronie stracili bramkę, a po chwili wyróżniającego
się na boisku piłkarza. Był nim Rafał Mikulec, który ujrzał czerwony
kartonik za faul na rywalu. Boczny obrońca Resovii w 84 minucie wyciął
wychodzącego na czystą pozycję Kitlińskiego i musiał opuścić plac gry.
|
2018.07.21 | Resovia Rzeszów - Znicz Pruszków 1:3 (0:1)
|
56' B. Buczek - 21' Małachowski, 52' Bochenek, 76' Podliński
Resovia:
Daniel, Geniec (80' Twardowski), Barszczak, Domoń, Mikulec, Kantor (80'
Pyrdek), Kaliniec, Frankiewicz, Feret (46' Antonik), Kwiek (46' Strashkevych,),
B. Buczek
Znicz: Misztal, Bochenek, Długołęcki,
Rybak, Rackiewicz, Machalski (65' Smoliński), Małachowski, Kocot,
Tarnowski (90' Pyrka), Zjawiński (74' Podliński), Kabala
(59' Kubicki)
Sędzia: Lis (Katowice), Widzów: 1100
Przyzwyczajeni do zwycięstw piłkarze
Resovii opuszczali stadion przy ul. Hetmańskiej w minorowych nastrojach.
Spontaniczna i ofensywna gra, którą podbili trzecioligowe boiska,
na drugoligowym froncie nie przyniosła oczekiwanego efektu.
Rzeszowianie nie zagrali złego spotkania, ale popełniali fatalne błędy w
defensywie i wyrachowana ekipa Znicza pokazała, że na tym poziomie
rozgrywek nie ma miejsca na zabawę z piłką.
Gra defensywna rzeszowskiego zespołu nie wyglądała tego dnia najlepiej.
Już w 18 minucie meczu w wyniku nieporozumienia Damiana Barszczaka i
Wojciecha Daniela gorąco zrobiło się w polu karnym Resovii. Ostatecznie
udało się uratować sytuację, ale już trzy minuty później goście po raz
kolejny (tym razem skutecznie) pogrozili palcem miejscowym. Piłkę w
środku boiska przejął Adrian Małachowski i na nic zdały się wślizgi
Barszczaka i Domonia, bo były piłkarz warszawskiej Legii swój rajd przez
połowę boiska zakończył skutecznym strzałem do siatki.
Resoviacy odważnie rzucili się do odrabiania strat i kilka razy
zakotłowało się w polu karnym Misztala. W 24 "biało-czerwoni" mieli
dogodną okazję, aby odwrócić losy spotkania. Piłkę w pole karne dogrywał
debiutujący w Resovii Rafał Mikulec, a tam na bramkę starali się
strzelać David Kwiek i Bartłomiej Buczek. Obydwaj nie mieli szczęścia,
bo futbolówka za każdym razem odbijała się od defensorów z Pruszkowa. W
42 minucie przed szansą stanął Mateusz Kantor, ale i jego strzał nie był
na tyle solidny, aby sprawić kłopot Misztalowi.
Po chwili ponownie na bramkę uderzał Kantor i tym razem piłka wpadła do
siatki, ale przy strzale piłkarz Resovii faulował bramkarza gości i
arbiter nie miał wątpliwości odgwizdując rzut wolny.
Po przerwie na boisku pojawili się Kamil Antonik i Vadim Strashkevych,
którzy wnieśli nową jakość w grę "Pasiaków". Niestety w 52 minucie
goście wykorzystali kolejny błąd "Pasiaków". Po szybkim kontrataku w
polu karnym gospodarzy znalazło się czterech graczy Znicza. Piłka
dograna w "szesnastkę" trafiła do Pawła Tarnowskiego, który strzałem z
przewrotki starał się pokonać Wojciecha Daniela. Na przeszkodzie stanął
Mateusz Geniec, ale poprawka Marcina Bochenka (również z przewrotki)
była już skuteczna.
Nadzieje "biało-czerwonych" na uratowanie punktów odżyły w 56 minucie.
Vadim Strashkevych uruchomił Szymona Kalińca, a ten zagrał piłkę w pole
bramkowe do wbiegającego Buczka. Najskuteczniejszemu snajperowi zespołu
nie przystoi takich okazji marnować i piłka wylądowała w siatce.
Resoviacy po bramce kontaktowej rzucili się do desperackich ataków, ale
goście umiejętnie przyjmowali ataki beniaminka. W ostatnim kwadransie
spotkania resoviacy ruszyli do przodu większa liczbą graczy i
podopieczni skrzętnie skorzystali z okazji kolejnego kontrataku. Piłka
wyrzucona z autu i dwa podania głową wystarczyły, aby 20-letni Karol
Podliński znalazł się w sytuacji sam na sam z Danielem. Mierzący blisko
200 cm wzrostu napastnik Znicza
wyprzedził Konrada Domonia i Mateusza Geńca, aby po chwili pewnym strzałem koło słupka ustalić wynik spotkania na 1:3.
|
|
|