|
2019.12.01 | Znicz Pruszków - Resovia Rzeszów 2:1 (0:0)
|
55' Noiszewski, 59' Zjawiński - 71' Płatek
Znicz:
Misztal
,
Bochenek, Rybak, Baran,
Drobňák,
Rackiewicz (46' Pyrka), Noiszewski, Machalski, Moskwik (76'
Obst), Tarnowski, Zjawiński (86' Suchanek)
Resovia:
Daniel , Mikulec, Zalepa, Kubowicz, Geniec, Adamski
(46' Krykun), Domoń (76' Makowski), Kaliniec,
Płatek , Feret, Świderski
(68' Gancarczyk)
Sędzia:
Bukowczan (Żywiec)
Przegranym meczem w Pruszkowie piłkarze Resovii zakończyli tegoroczne
występy na drugoligowych boiskach i wiosenną rywalizację zaczną na 4.
miejscu w tabeli.
W pojedynku z miejscowym Zniczem "biało-czerwoni" potrafili narzucić
swoje warunki gry jedynie w pierwszym i ostatnim kwadransie meczu. W
pozostałych fragmentach powiało ligową szarzyzną, a obydwa zespoły
skupiały się na zdobyciu bramki po stałych fragmentach gry. Cel ten
osiągnęli gospodarze, którzy w 55 minucie po rzucie rożnym wyszli na
prowadzenie. Po dośrodkowaniu z narożnika przez Dariusza Zjawińskiego
zakotłowało się w polu karnym Resovii i piłka spadła pod nogi Karola
Noiszewskiego. 22-letni pomocnik Znicza strzałem po ziemi skierował
piłkę do siatki precyzyjnie koło słupka.
Rzeszowianie przed przerwą mieli dwie dogodne okazje do zdobycia gola. W
2 minucie meczu na bramkę Misztala główkował Zalepa i piłka nieznacznie
przeszła obok celu. Żałować jednak mogą szczególnie sytuacji Daniela
Świderskiego. Napastnik Resovii w 8 minucie spotkania pospieszył się ze
strzałem i w dogodnej sytuacji posłał piłkę nad poprzeczką.
Gra rzeszowskiego zespołu po kwadransie zrobiła się wolna i niemrawa, z
czego korzystać zaczęli miejscowi. Sporo działo się w bocznych rejonach
boiska, gdzie ofensywnymi akcjami wykazywał się doświadczony obrońca
Marcin Bochenek.
Po przerwie gospodarze zaczęli się rozkręcać na dobre i potrzebowali
czterech minut, aby ułożyć sobie mecz.
W 55 minucie do siatki trafił Noiszewski, a po chwili wynik meczu na 2:0
podwyższył Dariusz Zjawiński. Piłka dośrodkowana z prawej strony boiska
(tam za akcją nie zdążył Serhij Krykun) trafiła do byłego piłkarza
Legii, a ten odbił ją od Rafała Mikulca i z woleja wbił do siatki.
Resoviacy starali się odrabiać straty, ale nie stwarzali sobie sytuacji
podbramkowych. Strzały z dystansu (Kaliniec, Płatek) były skutecznie
blokowane przez defensorów Znicza, a dośrodkowania piłki z bocznych
rejonów boiska pozostawiały sporo do życzenia.
Akcje ofensywne rzeszowskiego zespołu zaczęły nabierać jakości po
pojawieniu się na boisku Krzysztofa Ganarczyka. Rezerwowy Resovii w 71
minucie dograł precyzyjnie piłkę Płatkowi i wystarczyło dostawić stopę,
aby zdobyć bramkę kontaktową.
W ostatnim kwadransie gra Resovii nabrała koloru. Rzeszowianie zmusili
gospodarzy do głębokiej defensywy. W 73 minucie groźnie na bramkę Znicza
uderzał Gancarczyk, a po chwili wtórował mu Krykun.
Nacierająca Resovia poluzowała szyki obronne i w 87 minucie kontratak
gospodarzy mógł zakończyć się golem, ale strzał Bochenka świetnie
wybronił Wojciech Daniel.
W doliczonym czasie gry Resovia miała jeszcze jedną szansę do zmiany
wyniku. Piłkę po zamieszaniu w polu karnym mocno uderzył na bramkę
Gancarczyk, ale stojący na linii bramkowej Misztal, wykazał się
bramkarskim kunsztem.
|
2019.11.23 | Resovia Rzeszów - Pogoń Siedlce 0:1 (0:0)
|
76' Firlej
Resovia:
Daniel, Geniec (71' Twardowski), Kubowicz, Zalepa, Mikuelc, Feret (46'
Hajduk), Domoń
,
Płatek (63' Świderski), Radulj ,
Krykun, Dziubiński (71' Kantor)
Pogoń: Misztal, Krawczyk ,
Wełna, Diouf ,
Olszewski ,
Kozłowski I, (64' Firlej), Mosiejko
(73' Walków ),
Wiktoruk, Kozłowski II, Mójta, Barciak (63' Skibicki)
Sędzia: Rokosz (Katowice), Widzów: 1082
Ostatni tegoroczny mecz ligowy rozegrany na
stadionie przy ul Wyspiańskiego był jednym ze słabszych występów Resovii w sezonie. Rzeszowianie ostatnio przyzwyczaili swoich
kibiców do emocjonujących występów, obfitujących w koronkowe akcje i
efektowne gole. Tym razem obyło się bez fajerwerków.
Biało-czerwoni" przez większą część spotkania posiadali na murawie
przewagę, której nie potrafili wykorzystać. Brakowało strzałów na
bramkę, a jedyną okazję do pokonania bramkarza gości miał Szymon Hajduk,
który w 72 minucie mocnym uderzeniem starał się dać prowadzenie swojej
drużynie.
Kluczowym momentem meczu była 38 minuta. Kamil Radulj nieprzepisowym
zagraniem powstrzymał zaczynającego kontratak gości Bartosza Wiktoruka i
arbiter sięgnął po żółty kartonik. Rozgrywający Resovii miał już na
swoim koncie jedną żółtą kartkę za przewinienie z początkowych
fragmentów meczu i opuścić musiał plac gry. Piłkarze Resovii przed
przerwą mieli sporą przewagę, bo taktyka rywali ułożona głownie na grze
defensywnej. Rzeszowianie starali się przedostać w pole karne rywali,
ale w obronie bezbłędnie spisywali się Tomasz Wełna i Aya Diouf.
Środkowi obrońcy Pogoni skutecznie czyścili pole karne z piłki
dośrodkowywanej niezbyt precyzyjnie przez skrzydłowych Resovii.
Po zmianie stron gospodarze oddali pierwszy celny strzał na bramkę
siedlczan. Autorem uderzenia był Szymon Hajduk, który pojawił się na
boisku w drugiej połowie. Po chwili z dystansu wycelował Mateusz Geniec,
ale i on nie miał szczęścia. Piłka trafiła w senegalskiego obrońcę
Dioufa. Grający w dziesięciu resoviacy nie oszczędzali sił i zdrowia.
Nacierali na pole karne rywali, ale nie potrafili sobie stworzyć
dogodnej sytuacji bramkowej. Najlepszą miał ponownie Hajduk.
Młodzieżowiec Resovii po raz drugi przymierzył z dystansu i tym razem
Misztal miał większe problemy z wybiciem futbolówki.
W 76 minucie goście wykonywali rzut wolny. Piłka wrzucona z dużej
odległości przed pole karne, trafiła do Macieja Firleja. 23-letni
wychowanek Orła Wojcieszów potrzebował kilku sekund, aby obrócić się z
piłką i precyzyjnym strzałem koło słupka zaskoczyć Wojciecha Daniela.
Rzeszowianie do ostatnich minut wierzyli, że są w stanie odrobić straty.
W końcowych fragmentach mocno przycisnęli defensywę gości. Od 80 minuty
mieli równe szanse, bo plac gry opuścił ukarany czerwoną kartką
Bartłomiej Olszewski. Wyrzucony został z boiska za przepychankę z
Karolem Twardowskim. Końcowe fragmenty spotkania nie były ładnym
widowiskiem. Gra przerywana faulami nie pozwalała "Pasiakom" stworzyć
sobie okazji na wyrównanie. Nie pomogło nawet pojawienie się Sebastiana
Zalepy na pozycji napastnika. Rzeszowianie schodzili do szatni w
minorowych nastrojach, ale publiczność mająca na uwadze dokonania
zespołu z całej rundy - pożegnała ich oklaskami.
|
2019.11.16 | Resovia Rzeszów - Stal Stalowa Wola 3:2 (0:1)
|
55' Zalepa, 60' 62' Dziubiński - 30' (k) Dadok, 82' Kiercz
Resovia:
Daniel, Geniec, Domoń, Zalepa, Mikulec, Feret (80' Hajduk), Kaliniec
,
Dziubiński, Radulj (82' Świderski), Płatek, Krykun (73' Adamski)
Stal: Kalinowski, Waszkiewicz, Mroziński, Kiercz ,
Jarosz ,
Sobotka, Ciepiela (64' Wójcik), Pietras (64' Stelmach), Jopek (84'
Śpiewak ),
Dadok, Płonka (63' Fidziukiewicz)
Sędzia: Owsiany (Opole), Widzów: 1685
Drugoligowe derby Podkarpacia nie stały na
najwyższym poziomie, ale na brak emocji kibice nie mogli narzekać.
Rzeszowianie po raz kolejny w tym sezonie mieli "pod górkę", bo po 30
minutach gry musieli ratować punkty.
Potrafili jednak wyjść z opresji, a do zwycięstwa poprowadzili ich
Sebastian Zalepa i Adrian Dziubiński. Obydwaj strzelcy mają w swoim CV
grę w Stali Stalowa Wola.
Początek nie był najlepszy w wykonaniu "biało-czerwonych". "Do piłki,
więcej ruchu!" - motywował swoich piłkarzy po kwadransie gry trener
Szymon Grabowski.
Szkoleniowiec rzeszowskiego zespołu posadził tego dnia na ławce
rezerwowych Daniela Świderskiego, którego zadania w ofensywie przejąć
miał Adrian Dziubiński. 27-letni napastnik "Pasiaków" świetnie
wywiązywał się ze swojej roli. "To sęp pola karnego" - padło
hasło z ust kibica zasiadającego na trybunie za ławką rezerwowych.
"Dziubek" w 26 minucie spotkania po raz pierwszy uderzał na bramkę
gości, ale piłka po jego strzale głową, poszybowała nad poprzeczką.
Pierwszą "setkę" miał jednak Serhij Krykun. Po zamieszaniu przed polem
karnym gości piłka trafiła do wychodzącego na czystą pozycję
skrzydłowego, ale Kalinowski wykazał się bramkarskim instynktem i
wybronił strzał.
W 30 minucie goście przeprowadzili szybką akcję lewą stroną boiska, po
której piłka (dośrodkowana przez Bartosza Sobotkę) trafiła w rękę
stojącego w polu karnym Szymona Fereta. Kibice długo zastanawiali się,
czy arbiter spotkania popełnił błąd, odgwizdując umyślne zagranie ręką
piłkarza. Sędzia był nieubłagany i wskazał "na wapno". Po chwili Robert
Dadok pewnym strzałem z 11 metrów dał swojej drużynie prowadzenie.
Siedem minut później na trybunach zawrzało po raz kolejny, bo
publiczność znowu miała żal do arbitra z Opola. Wychodzący na czystą
pozycję Adrian Dziubiński został wzięty w kleszcze przez dwóch rywali i
w efekcie starcia, runął na murawę. Obrońcy Stali interweniowali w
okolicach linii pola karnego i publiczność domagała się jeśli nie
"jedenastki", to przynajmniej rzutu wolnego.
Dziubiński sprawiał obrońcom Stali sporo kłopotów i jeszcze przed
końcem pierwszej połowy meczu starał się zaskoczyć Kalinowskiego
efektowną główką.
Po przerwie gospodarze rzucili się do natarcia i potrzebowali dziesięć
minut, aby doprowadzić do wyrównania. W akcji bramkowej Sebastian Zalepa
strzelał na bramkę gości dwukrotnie. Za pierwszym razem starał się
zaskoczyć Kalinowskiego po wrzutce Geńca z autu. Uderzenie głową nie
było precyzyjne, ale po chwili piłka wróciła do niego (podanie Krykuna)
i precyzyjnym wolejem skierował skierował ją do siatki.
Wkrótce okazało się, że to będzie zabójcze siedem minut w wykonaniu
gospodarzy. W 60 minucie dopiął swego Dziubiński. Wygrał w polu karnym
walkę o piłkę z Krzysztofem Kierczem i przewrotką z kilku metrów
wpakował piłkę do siatki. Dwie minuty później ponownie wykorzystał
niefrasobliwość rywali w polu karnym. Najpierw przeszkodził bramkarzowi
Stali wyłapać górną piłkę i padł na murawę, a po chwili z pozycji
siedzącej zdobył niecodzienną bramkę na 3:1. Dobijał wówczas strzał
Krykuna, a trener Szymon Szydełko widząc błędy swoich podopiecznych mógł
jedynie złapać się za brodę.
Przyjezdni wcale nie myśleli o kapitulacji, a w ostatnim kwadransie
mieli ułatwione zadanie, aby ratować wynik, bo za czerwoną kartkę do
szatni powędrował Szymon Kaliniec. Stalowcy poczuli, że jeszcze nie
wszystko stracone i w końcowych fragmentach defensywa Resovii miała
sporo do roboty. Groźnie było głównie po stałych fragmentach gry. Piłki
posyłane z dystansu przez Dadoka i Sobotkę sprawiały sporo zamieszania w
polu karnym Resovii. Po jednym z takich dośrodkowań Krzysztof Kiercz
wykorzystał błąd "Pasiaków" i zdobył bramkę kontaktową.
|
2019.11.09 |
Resovia Rzeszów - GKS Katowice 2:2 (0:2)
|
54' (k) 90' (k) Radulj - 9' Rogalski, 24' Dejmek
Resovia:
Daniel, Geniec, Kubowicz
(46' Domoń), Zalepa ,
Mikulec, Feret (86' Twardowski), Kaliniec, Płatek (77' Adamski ),
Dziubiński, Krykun, Świderski (46' Radulj)
GKS: Mrozek ,
Michalski ,
Jędrych, Dejmek, Rogala, Kiebzak ,
Gałecki, Stefanowicz (85' Habusta), Błąd (77' Urynowicz), Woźniak (53'
Wroński), Rogalski
(90' Grychtolik )
Sędzia: Marciniak (Kraków), Widzów: 2784
"Uwierzcie w ta drużynę, uwierzcie w ten
klub..." - apelował na pomeczowej konferencji prasowej trener
"Pasiaków" Szymon Grabowski. Jego zespół rozegrał kolejny emocjonujący
mecz i z sytuacji beznadziejnej wyszedł na prostą.
Rzeszowianie na koniec pierwszej rundy ligowych rozgrywek zremisowali
2:2 z GKS-em Katowice. Po pierwszej połowie goście prowadzili 2:0 i mogli
być myślami w drodze powrotnej na Górny Śląsk. Po przerwie (który to już
raz?) Resovia pokazała charakter. Wprowadzony do gry Kamil Radulj wypracował dwa rzuty karne i dwukrotnie po
strzałach z "jedenastki" odrobił straty.
Do meczu obydwa zespołu podchodziły do siebie z dużym respektem. W 4
minucie akcję Serhija Krykuna starał się wykończyć Grzegorz Płatek, ale
obrońca desperackim wślizgiem zablokował strzał pomocnika Resovii.
Kibice jeszcze wchodzili na wypełniony stadion Resovii, a tymczasem
goście już cieszyli się z pierwszego gola. Lewą stroną boiska przedarł
się z piłką Grzegorz Rogala, a w polu karnym snajperskim instynktem
wykazał się Dawid Rogalski. Bramkarz Resovii Wojciech Daniel utyskiwał w
pomeczowym wywiadzie: "Mogłem się lepiej zachować przy tej akcji",
ale przyznać trzeba że bronił tego dnia jak natchniony.
Resovia starała się odrabiać niekorzystny rezultat i już 120 sekund po
stracie gola, groźnie główkował Adrian Dziubiński. Napastnik Resovii
harował tego dnia na całym boisku. Starał się wesprzeć Daniela
Świderskiego, który miały przy sobie "ogon" w postaci Dejmka i Jędrycha.
W 14 minucie Dziubiński kapitalnym strzałem z dystansu posłał piłkę
minimalnie nad poprzeczką. To jednak do gości zdecydowanie należała
pierwsza połowa. Rzeszowianie mieli spore kłopoty z powstrzymaniem
Dawida Rogalskiego. 23-letni napastnik, który większą część piłkarskiej
kariery spędził w Anglii mógł już w pierwszej połowie pokusić się o
hat-trick.
W 24 minucie resoviacy przysnęli przy rzucie rożnym i Radosław Dejmek
podwyższył rezultat meczu na 0:2. Po zdobytym golu goście rozkręcili się
na dobre. Najwięcej działo się na lewym skrzydle. Tam desperackie boje z
Rogalą, Woźniakiem i Błądem toczyli Feret i Geniec.
Resovia szukała kontaktu z rywalem. W 31 minucie za głowę złapał się
Serhij Krykun, bo piłka po jego strzale otarła się o słupek. Goście
odpowiedzieli strzałem Rogalskiego, który pewnie wybronił bramkarz
"biało-czerwonych". W 42 minucie piłka wylądowała w bramce Resovii po
raz trzeci. Arbiter trafienia jednak nie zaliczył, sygnalizując ofsajd.
Po przerwie goście wyszli na murawę chyba zbyt pewni siebie, a przyznać
trzeba, że trafili też na inną Resovię. Rzeszowianie ruszyli mocno do
natarcia i już w 46 minucie piłka po główce Zalepy wylądowała na
poprzeczce.
W 54 minucie Kamil Radulj został faulowany w polu karnym i arbiter
wskazał na 11 metr. Goście długo starali się przekonać sędziego, że do
przewinienia doszło przed linią 16 metrów, ale niewiele wskórali. Po
chwili sam poszkodowany pewnym uderzeniem zmienił rezultat meczu na 1:2.
Resovia ruszyła z jeszcze większym impetem, a miała w swoich szeregach
wszędobylskiego Krykuna, który był bliski wyrównania wyniku. Tak było w
68 (strzał głową) i 77 minucie (uderzenie nad bramką).
W końcowych minutach meczu kibice Resovii zachęcali głośnym dopingiem
swój zespół, bo wydawało się, że gospodarze mogą jeszcze coś z tego
spotkania wycisnąć.
W doliczonym czasie gry goście padli na murawę jak rażeni piorunem.
Piłka dośrodkowana przez Mateusza Geńca w pole karne, trafiła do Kamila
Radulja, a ten został powalony przez rywala. Arbiter nie miał
wątpliwości, aby odgwizdać kolejną "jedenastkę".
Długo trwały dyskusje piłkarzy. Bramkarz GKS-u starał się zdezorientować
podchodzącego do rzutu karnego Radulja. Doszło nawet do rozmontowywania
murawy przez jednego z graczy GKS-u w miejscu, z którego strzelać miał
piłkarz Resovii. Długo trwały przepychanki, ale pomocnik Resovii wykazał
się ogromnym spokojem i pewnym strzałem do siatki po raz drugi pokonał
Mrozka. Sędzia po rzucie karnym nie wznowił już gry i mecz na szczycie 2
ligi zakończył się podziałem punktów.
|
2019.11.03 |
Widzew Łódź -
Resovia Rzeszów 0:1 (0:0)
|
90'+1'
Adamski
Widzew:
Pawłowski, Kosakiewicz, Rudol ,
Tanżyna, Kordas, Mąka
(50' Mandiangu), Możdżeń, Poczobut, Gutowski (62' Ameyaw), Kita (74'
Wolsztyński ),
Robak
Resovia:
Daniel , Mikulec, Zalepa, Kubowicz,
Geniec, Feret (90' Hajduk), Kaliniec (89' Domoń), Płatek, Krykun,
Dziubiński, Świderski (86' Adamski)
Sędzia: Dziopak (Tychy), Widzów: 16643
W meczu na szczycie drugoligowej tabeli
piłkarze Resovii dokonali nie lada wyczynu, pokonując w Łodzi miejscowy
Widzew. Faworytem spotkania byli łodzianie, którzy w tym sezonie ligowym
nie doznali porażki na własnym stadionie. Resoviacy byli zespołem
lepszym, ale długo nie mogli przypieczętować przewagi trafieniem do
siatki.
Bramkę na wagę zwycięstwa zapewnił "Pasiakom" Radosław Adamski, który w
doliczonym czasie gry dostał precyzyjne podanie od Serhija Krykuna.
Rzeszowianie przeprowadzili książkowy kontratak, po którym sektor
wypełniony przez kibiców Resovii oszalał z radości.
Podopieczni Szymona Grabowskiego od pierwszych minut świetnie radzili
sobie na murawie łódzkiego stadionu. "Biało-czerwoni" wygrywali
większość piłek w powietrzu, zanotowali sporo odbiorów i z ogromną
płynnością przechodzili z defensywy do ataku.
W pierwszym kwadransie gospodarze zapraszali "biało-czerwonych na swoją
połowę, a rzeszowianie ochoczo z tego korzystali. W tym czasie na bramkę
Pawłowskiego uderzali Daniel Świderski Dawid Kubowicz i Serhij Krykun.
W 19 minucie meczu przed szansą bramkową znaleźli się widzewiacy, ale
Adrian Dziubiński w ostatniej chwili wygarnął piłkę Danielowi Mące.
Kilkadziesiąt sekund później Szymon Feret nieznacznie spudłował,
uderzając piłkę głową.
Najlepszą okazję do zmiany wyniku w pierwszej połowie spotkania miał
Serhij Krykun, którego w 27 minucie dokładnym podaniem uruchomił
Grzegorz Płatek. Ukraiński skrzydłowy "Pasiaków" jednak zbyt długo
zwlekał ze strzałem i piłkę uderzoną z ostrego kąta, kolanem odbił
Pawłowski.
Rzeszowianie nie ustępowali rywalom w żadnym elemencie piłkarskiego
rzemiosła. W środku pola świetnie radzili sobie Grzegorz Płatek i Szymon
Kaliniec. To po ich zagraniach groźnie robiło się pod bramką gospodarzy.
W 32 minucie piłka poszybowała wzdłuż linii bramkowej Widzewa i tylko
kilkunastu centymetrów zabrakło Świderskiemu, aby skierować piłkę do
celu.
Gospodarze groźni byli głównie na prawej stronie boiska. Tam pojedynki o
piłkę toczyli Mateusz Geniec z Konradem Gutowskim i Danielem Mąką.
W 41 minucie meczu Marcin Robak upadł na murawę po starciu z Dawidem
Kubowiczem i gospodarze domagali się karnego. Arbiter nie dał się nabrać
i akcji nie przerwał, podobnie jak przy teatralnym upadku Daniela Mąki w
pierwszych minutach meczu.
Na przerwę obydwa zespoły schodziły z bezbramkowym remisem, ale to
resoviacy mogli mieć niedosyt, bo byli zespołem konkretniejszym, który
stworzył sobie więcej bramkowych sytuacji.
Po przerwie defensywę "Pasiaków" rozmontować miał pochodzący z Kinszasy
Christopher Mandiangu. Obrońcy Resovii nie pozwalali jednak na zbyt
wiele, ani jemu, ani Marcinowi Robakowi. Czołowy strzelec ligi w 66
minucie miał kilka sekund, aby urwać się rzeszowskim defensorom. Oddal
atomowy strzał z 16 metrów, po którym piłka przeszła minimalnie koło
celu.
Rzeszowianie mądrze przenosili grę z dala od własnej bramki. Dwukrotnie
strzałami z dystansu starał się Pawłowskiego zaskoczyć Adrian
Dziubiński. W 77 minucie bohaterem spotkania miał szansę zostać Szymon
Feret. Piłka dośrodkowaną prze Rafała Mikulca zlekceważył golkiper
Widzewa, a młodzieżowiec Resovii starał się zamknąć akcję. Jednak
naciskany przez Ameyawa przestrzelił z kilku metrów.
W 89 minucie fantastyczną interwencją popisał się Wojciech Daniel, który
wyłapał futbolówkę po główce Wolsztyńkiego.
W doliczonym czasie gry Widzew ruszył do zdecydowanego natarcia, ale
wkrótce okazało się, że jest to woda na młyn dla wyrachowanego zespołu
Resovii.
Zegar stadionowy wskazywał 91 minutę spotkania, gdy miejscowi domagali
się rzutu wolnego. Ich zdaniem arbiter powinien odgwizdać zagranie ręką.
"Biało-czerwoni" nie zwlekali z kontratakiem. Serhij Krykun pokazał
plecy dwóm truchtającym za nim widzewiakom i w sytuacji sam na sam z
bramkarzem, wyłożył piłkę Radosławowi Adamskiemu. Rezerwowemu
rzeszowskiego zespołu nie wypadało zmarnować takiej okazji. Pewnym
strzałem do siatki zapewnił Resovii zwycięstwo.
|
2019.10.29 |
Resovia Rzeszów - Lech Poznań 0:4 (0:2) (Puchar Polski)
|
38' 45'
Gytkjær,
47' Kostevych, 54' Marchwiński
Resovia:
Daniel, Geniec (60' Feret), Kubowicz, Zalepa, Makowski, Mikulec,
Dziubiński, Domoń, Radulj (46' Kaliniec), Krykun, Świderski (46' Płatek)
Lech: van der Hart, Cywka (5' Gumny ),
Šatka, Rogne,
Kostevych, Makuszewski, Muhar, Tiba, Marchwiński ,
Jóźwiak (73' Puchacz),
Gytkjær (53' Tomczyk)
Sędzia: Myć (Lublin),
Widzów: 3200
Mecz 1/16 Pucharu Polski można porównać do
starcia Dawida z Goliatem. Jednak tym razem zakończenie było odmienne od
tego z biblijnej przypowieści. Poznański potentat, któremu w
ekstraklasie ostatnio nie idzie, dał "Pasiakom" lekcję futbolu. Ambitni
rzeszowianie sporo nabiegali się w tym meczu, ale dotrzymywali kroku
wyżej notowanym rywalom tylko do 30 minuty.
Początek był dla podopiecznych Szymona Grabowskiego obiecujący.
Rzeszowianie ruszyli do natarcia odważnie i już w 8 minucie meczu
główkował na bramkę Lecha Daniel Świderski. W 29 minucie "Świder"
uruchomił Serhija Krykuna i skrzydłowy Resovii stanął przed szansą
pokonania Mickey'a van der Harta, ale uderzył nieczysto piłkę i ta
przeszła koło słupka.
Goście potrzebowali trzydziestu minut, aby zapoznać się z grząską murawą
stadionu przy ul. Wyspiańskiego. Poukładali szyki obronne i zaczęli atak
pozycyjny. Resovia grająca nietypowym ustawieniem defensywy (Geniec,
Kubowicz, Zalepa, Makowski, Mikulec) toczyła wyrównaną walkę z
poznańskim zespołem do czasu, aż nie dał znać o sobie Christian Gytkjaer.
Po akcji skrzydłem piłka przeszła wzdłuż linii bramkowej, a tam duński
napastnik wślizgiem wbił ją do siatki.
W 45 minucie gospodarze dosyć pechowo stracili kolejną bramkę. Piłka
odbita od jednego z piłkarzy Resovii wróciła w pole karne, a tam
wychodzącego z bramki Wojciecha Daniela uprzedził
Gytkjær.
Po przerwie wydawać się mogło, że Resovia jest w stanie ratować wynik.
Kibice liczyli na ułańską fantazję Serhija Krykuna, który kilka razy
szarżował lewą stroną boiska. Wsparcie miał mieć głównie u Grzegorza
Płatka i Szymona Kalińca, którzy po przerwie pojawili się na murawie.
Goście w kilka minut sprowadzili jednak rzeszowską publiczność na
ziemię. W 47 minucie Kamil Jóźwiak ograł Mateusza Geńca i Vołodymyr
Kostevych strzałem po ziemi podwyższył rezultat na 0:3.
W 54 minucie rzeszowianie stracili piłkę w środku pola i do piłki
dośrodkowanej przez Jóźwiaka wychodziło trzech Lechitów. Futbolówka
trafiła do Filipa Marchwińskiego, który nie mógł zmarnować takiej
okazji.
"Biało-czerwoni" sporo musieli się napracować, aby odebrać rywalom
piłkę. Goście mieli jeszcze kilka okazji bramkowych, ale Resovia w
ostatnim kwadransie starała się zaliczyć honorowe trafienie. Okazje ku
temu mieli Serhij Krykun i Szymon Feret, którzy strzałami z dystansu
zmusili do interwencji van der Harta. 25-letni wychowanek Ajaxu
Amsterdam nie dał się jednak zaskoczyć i mecz zakończył się wysokim
zwycięstwem poznańskiego "Kolejorza".
|
2019.10.26 |
Resovia Rzeszów - Elana Toruń 2:1 (0:0)
|
53' Radulj, 87' Feret - 75' Sokół
Resovia:
Daniel, Mikulec, Zalepa, Kubowicz,
Geniec,
Feret, Kaliniec, Radulj
(90' Domoń), Płatek, Krykun (85' Adamski), Dziubiński (76' Świderski)
Elana: Knut, Górka, Bierzało, Onsorge, Andrzejewski, Kościelniak,
Kryszak,
Kisiel (75' Jóźwicki), Zagórski (86' Dobosz), Sokół, Kołodziej (46'
Boniecki)
Grabowski
(trener Resovii), Pietrzak
(trener Elany)
Sędzia: Szrek (Kielce), Widzów: 1525
To było emocjonujące spotkanie, w który
zespołem przeważającym byli "biało-czerwoni". Zwycięstwo nie przyszło
"Pasiakom" łatwo. Elana sytuacji bramkowych zbyt wiele nie miała, ale w
odpowiednich momentach potrafiła się odgryzać.
Rzeszowianie nie najlepiej weszli w mecz i w pierwszym kwadransie na
murawie przyjezdni mieli sporo do powiedzenia. W 12 minucie na bramkę
gospodarzy uderzał Jan Andrzejewski. Kilkadziesiąt sekund później
19-letniego Jakuba Knuta strzałem z dystansu starał się postraszyć
Dawid Kubowicz.
Po 20 minutach nerwowej gry, resoviacy zaczęli się rozkręcać. Akcji
bramkowej nie było, ale golkiper Elany miał coraz więcej pracy.
Interweniować musiał przy strzałach: Płatka, Dziubińskiego, Kalińca i
Zalepy.
W ostatnim kwadransie pierwszej połowy ataki "Pasiaków" nie ustawały.
Szymon Kaliniec raz za razem odbierał piłkę rywalom, a Serhij Krykun
efektownymi wejściami w pole karne pokazywał im swoje plecy. Skrzydłowy
Resovii w 44 minucie dostał precyzyjne podanie od Dziubińskiego,
przedarł się w "szesnastkę" i w dogodnej sytuacji... posłał piłkę nad
poprzeczką.
W przerwie meczu kibicom przypomnieli o sobie oldboje Resovii. Na
tartanowej bieżni rozdawali piłki z autografami i pozowali do zdjęć
legendarni gracze: Maciej Biliński, Wojciech Zieliński, Marek Amarowicz,
Mariusz Rop, Józef Janicki i Tomasz Pikiel.
Po zmianie stron ponownie zaatakowali rzeszowianie. Już w 48 minucie
Krykun posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Tam akcję starali się
zamknąć Płatek i Feret, ale defensor Elany, czubkiem buta wybił
futbolówkę na róg.
Defensywa gości skapitulowała w 53 minucie. Adrian Dziubiński z pola
karnego wycofał piłkę do Kamila Radulja, a ten płaskim strzałem umieścił
piłkę w siatce tuż przy słupku. Wydawać się mogło, że "Pasiaki" pójdą za
ciosem, a tymczasem w 75 minucie zrobiło się 1:1. Po rzucie rożnym
Wojciech Daniel obronił w świetnym stylu strzał głową, ale po atomowej
dobitce Dominika Sokoła nie miał szans na interwencję. Bramkarz Resovii
mógł mieć sporo pretensji do swoich kolegów, których gapiostwo
wykorzystał 20-letni pomocnik Elany. Po bramce ukarany żółtą kartą
został Dawid Kubowicz, który domagał się u arbitra rzutu wolnego.
Defensor Resovii był faulowany przez rywala, ale jego protesty nie
przyniosły zamierzonego efektu.
Remisowy wynik meczu nie satysfakcjonował żadnego z zespołów. Wiadomym
było, że na brak emocji do ostatnich minut kibice narzekać nie będą.
Rzeszowianie starali się otrząsnąć po straconym golu i w kierunku bramki
rywali kilka razy ruszyli większą liczbą graczy.
Ryzyko opłaciło się w 87 minucie. Dwukrotnie piłkę w pole karne zagrywał
Kamil Radulj, a tam Daniel Świderski przyblokował obrońcę. Z całego
zamieszania skorzystał stojący w pobliżu Szymon Feret, który strzałem z
bliska wpakował piłkę do siatki.
|
2019.10.19 | Górnik Polkowice
- Resovia Rzeszów 2:2 (1:1)
|
10' (sam.) Zalepa, 59' Bancewicz - 18' Świderski, 83' Krykun
Górnik:
Kopaniecki, Radziemski,
Kowalski-Haberek, Opałacz,
Azikiewicz (86' Magdziak), Bancewicz (82' Fryzowicz), Mucha, Wacławczyk,
Szuszkiewicz
(75' Ekwueme), Baranowski
(89' Osiadły), Bednarski
Resovia: Daniel, Mikulec, Kubowicz, Zalepa, Geniec, Płatek (85'
Hajduk), Radulj, Kaliniec
(77' Makowski),
Feret (77' Twardowski), Dziubiński, Świderski
(58' Krykun)
Sędzia: Rokosz (Katowice), Widzów: 460
Podziałem punktów zakończył się w
Polkowicach mecz Resovii z miejscowym Górnikiem. Obydwa zespoły
stworzyły interesujące widowisko, obfitujące w sytuacje podbramkowe.
Mecz zaczął się od odważnych ataków Resovii i już w 6 minucie szarżujący
w polu karnym Daniel Świderski domagał się rzutu karnego, a
kilkadziesiąt sekund później strzał Rafała Mikulca zablokował jeden z
defensorów Górnika. Gospodarze w 9 minucie odpowiedzieli akcją Michała
Bednarskiego, który został nieprzepisowo powstrzymany w odległości 18
metrów od rzeszowskiej bramki. Do rzutu wolnego podszedł Maciej
Bancewicz i futbolówkę pewnie złapałby Wojciech Daniel, gdyby ta nie
trafiła w głowę Sebastiana Zalepy. Po niefortunnej interwencji
środkowego obrońcy Resovii piłka wylądowała tuż przy słupku w siatce
rzeszowskiej bramki.
"Biało-czerwoni" poirytowani takim obrotem sprawy ruszyli do ataku i w
13 minucie Grzegorz Płatek starał się uderzyć piłkę z woleja. Pięć minut
później rzeszowianie doprowadzili do wyrównania po kontrataku Rafała
Mikulca, który wykończyła para napastników: Dziubiński - Świderski. Ten
ostatni był tego dnia najmocniejszą kartą w talii trenera Szymona
Grabowskiego. W 20 minucie po raz kolejny dał znać o sobie strzałem na
bramkę, po którym piłka wylądowała na bocznej siatce. Przed przerwą
zaskoczyć Kopanieckiego starali się jeszcze Sebastian Zalepa (pudło po
rzucie rożnym) i Adrian Dziubiński, ale wynik meczu w tej części nie
uległ zmianie.
W 48 minucie rzeszowianie wyszli z akcją, po której Świderski po raz
kolejny przeegzaminował golikpera gospodarzy, a kilkadziesiąt sekund
później Wojciech Daniel wyjściem z bramki musiał ratować swój zespół
przed stratą gola.
W 59 minucie Maciej Bancewicz odebrał piłkę Geńcowi i strzałem na dalszy
słupek zmienił rezultat spotkania na 2:1. Rzeszowianie mieli okazje do
wyrównania, ale przy kilku akcjach brakowało wykończenia. W 70 minucie
Kopaniecki z trudem piąstkował piłkę po uderzeniu Radulja z rzutu
wolnego. Okazję do wpisania się na listę strzelców miał też Rafał
Mikulec, ale zbyt długo zwlekał z uderzeniem piłki i został zablokowany
przez rywala. Gospodarze nie byli tego dnia zespołem gorszym od wyżej
notowanego rywala. Oni też mieli świetne okazje do zmiany rezultatu.
"Setkę" w 74 minucie miał Mariusz Szuskiewicz, który posłał piłkę głową
kilkanaście centymetrów obok celu.
"Biało-czerwoni" nie zamierzali rezygnować z punktów na Dolnym Śląsku i
w końcowych fragmentach meczu przypomnieli kibicom, że to oni są liderem
drugoligowych rozgrywek. Po raz kolejny (podobnie jak w meczu z
rezerwami Lecha) pokazali, że trzeba grać do końca. W 83 minucie Kamil
Radulj dalekim podaniem uruchomił w polu karnym Geńca, a ten wycofał
piłkę w okolicę 11 metra. Wystarczył ułamek sekundy, aby defensywa
Górnika została rozmontowana i całą akcję strzałem z bliskiej odległości
wykończył Serhij Krykun. Po tym trafieniu piłkarze Szymona Grabowskiego
starali się pójść za ciosem i zdobyć zwycięskiego gola, ale beniaminek z
Polkowic nie dał się sprowadzić do głębokiej defensywy. Spotkanie
zakończyło się sprawiedliwym remisem.
|
2019.10.12 | Resovia Rzeszów - Lech II Poznań 3:2 (0:2)
|
54' Świderski. 63' (k) Radulj, 85' (k) Płatek - 10' Szymczak, 25'
Letniowski
Resovia:
Majchrowicz, Geniec,
Kubowicz,
Zalepa, Mikulec, Gancarczyk (38' Świderski), Kaliniec,
Domoń (38' Płatek), Radulj (79' Adamski), Krykun, Dziubiński (90'
Twardowski)
Lech II: Mleczko, Smajdor (65' Kaczmarek), Skrzypczak,
Wojtkowiak, Pawlicki, Tupaj, Cywka, Letniowski (77' Kryg), Żamaletdinov
(75' Jacenko), Kaczmarek (70' Karbownik), Szymczak
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: 1248
Rzeszowscy kibice oglądali w meczu 13.
kolejki dwa oblicza Resovii. W pierwszej połowie "biało-czerwoni" oddali
rywalom plac gry i poznańska młodzież dosyć łatwo zdobyła dwie bramki. Po przerwie podopieczni Szymona
Grabowskiego zaskoczyli rywali ogromną determinacją i odwrócili losy
spotkania na swoją korzyść.
Drugi garnitur poznańskiego Lecha to ciekawy zespół z kilkoma
młodzieżowymi reprezentantami kraju i dwoma doświadczonymi graczami
(Grzegorz Wojtkowiak, Tomasz Cywka).
W pierwszej połowie gra "Pasiakom" kompletnie się nie kleiła. Grający
ofensywną piłkę zespół Szymona Grabowskiego gubił pod szesnastką rywali
wszystkie swoje atuty. Lechici bardzo szybko z obrony przechodzili do
ataków, a te były bardzo konkretne.
Już w 10 minucie goście wyszli na prowadzenie. Rzeszowianie stracili
piłkę przed polem karnym i Filip Szymczak z dystansu precyzyjnie uderzył
do siatki.
Resoviacy odpowiedzieli groźną akcją w 22 minucie i gdyby piłka
dośrodkowana w szesnastkę dotarła do Krzysztofa Gancarczyka, bramkarz
Lecha wyjmowałby piłkę z siatki.
Kilkadziesiąt sekund później poznański zespół zadał kolejny cios. Na
bramkę uderzał Tomasz Cywka i Filip Majchrowicz z trudem odbił piłkę.
Futbolówka trafiła jednak pod nogi Juliusza Letniowskiego, a ten
efektownym "okienkiem" zmienił wynik na 0:2.
Poirytowany takim obrotem sprawy trener "Pasiaków" szybko dokonał korekt
w składzie. Już w 38 minucie na boisku pojawili się zmiennicy.
Goście jeszcze w 42 minucie mieli wyśmienitą okazję, aby odebrać
rzeszowianom ochotę do gry. Na przeszkodzie stanął im jednak
Majchrowicz. Golkiper Resovii w sytuacji sam na sam z Kaczmarkiem,
efektowną interwencją obronił mocny strzał napastnika.
Sporo musiało dziać się w przerwie w szatni Resovii, bo w drugiej
połowie kibice oglądali zupełnie inny zespół. To była ekipa walcząca i
zdeterminowana. Rzeszowianie mocno przycisnęli i gra przesunęła się pod
pole karne Lecha. Defensywa "Kolejorzy" zaczęła drżeć w posadach, a
spora zasługa w tym Daniela Świderskiego, który zachęcał swoich kolegów
do częstych dośrodkowań.
W 47 minucie pierwsze ostrzeżenie dał Mleczce Serhij Krykun, który głową
uderzył piłkę w kierunku bramki. Trzy minuty później Sebastian Zalepa
trafił w poprzeczkę, ale w 54 minucie bezbłędny okazał się Daniel
Świderski. Wyskoczył do piłki dośrodkowanej z prawej strony boiska przez
Kalińca i jak
rasowy napastnik precyzyjnym strzałem zaskoczył bramkarza.
Rzeszowianie złapali kontakt z rywalem i czuli, że są w stanie osiągnąć
w tym meczu coś więcej. Sprzyjał im też w drugiej połowie wiatr, który
miał tego dnia spory wpływ na to, co działo się na boisku.
W 63 minucie na trybunie zapanowała euforia, bo arbiter przyznał
"Pasiakom" rzut karny. Bramkarz Lecha faulował szarżującego w polu
karnym Świderskiego i decyzja arbitra nie mogła być inna. Do
"jedenastki" podszedł Kamil Radulj, który pewnym strzałem doprowadził do
wyrównania.
Rzeszowianie w każdej kolejnej minucie grali z coraz większym rozmachem.
Zasypali bramkę gości strzałami, których tak brakowało w pierwszej
połowie.
W 79 minucie meczu na murawie pojawił się Radosław Adamski. Skrzydłowy
Resovii miał ogromną ochotę do gry i wkrótce okazać się miało, że będzie
miało też udział w szczęśliwym zakończeniu tego meczu.
W 84 minucie przerwał akcję poznaniaków i przeniósł grę pod pole karne
rywali. Tam piłka trafiła do Adriana Dziubińskiego, który został
podcięty w polu karnym przez defensora. Arbiter odgwizdał kolejną
"jedenastkę", a kibice rozglądali się za Kamilem Raduljem. Etatowy
egzekutor rzutów karnych był już od kilku minut na ławce rezerwowych i
do stałego fragmentu gry podszedł Grzegorz Płatek.
Pomocnik Resovii wykazał się stoickim spokojem i pewnym strzałem koło
słupka sprawił, że resoviacy przenieśli się z piłkarskiego piekła do
nieba.
|
2019.10.05 | Garbarnia Kraków - Resovia Rzeszów 0:2 (0:0)
|
73' Feret,
90'+3' Świderski
Garbarnia:
Kozioł,
Jurkowski, Kujawa,
Mruk
(77' Marszalik), Włodyka (69' Wyjadłowski),
Kuczak,
Duda,
Kołbon,
Słoma, Szewczyk (76' Feliks),
Kowalski
Resovia: Majchrowicz, Geniec,
Zalepa,
Kubowicz, Mikulec
(46' Adamski), Hajduk (64' Feret), Kaliniec, Radulj (71' Świderski), Domoń,
Krykun, Dziubiński (90' Twardowski)
Sędzia: Korpalski (Toruń), Widzów: 182
W meczu 12. kolejki drugoligowych rozgrywek Resovia
pokonała w Krakowie miejscową Garbarnię. To nie było spotkanie obfitujące w
piłkarskie fajerwerki, ale rzeszowianie pokazali w rywalizacji z byłym
I-ligowcem, że mają ogromny potencjał.
"Biało-czerwoni" postawili tego dnia na koncentrację w defensywie i skuteczność
w ataku. W pierwszej połowie spotkania kibice oglądali wyrównany mecz, w którym
okazji bramkowych było jak na lekarstwo. W 8 minucie Mateusz Geniec
przeegzaminował golkipera "Garbarzy" soczystym strzałem z dystansu. Dziesięć
minut później bito na alarm w polu karnym "Pasiaków" i piłkę po akcji
Kowalskiego i Włodyki wyczyścić musiał z "szesnastki" Geniec.
Grząska murawa krakowskiego stadionu Garbarni nie sprzyjała finezyjnym
zagraniom, ale miejscowi z czasem coraz łatwiej przedostawali się pod pole karne
Resovii. W 35 minucie na bramkę Resovii uderzał głową Krzysztof Szewczyk, a
kilka minut później solową akcją popisał się Jakub Kowalski. Do przerwy żaden z
zespołów nie potrafił jednak zakończyć akcji skutecznym trafieniem.
Więcej na boisku działo się w drugiej połowie. W 57 minucie z rzutu wolnego
przymierzył Włodyka i tylko kilkanaście centymetrów brakło, aby piłka wylądowała
w bramce "Pasiaków". Na odpowiedź Resovii nie trzeba było długo czekać. W 58
minucie swoje możliwości sprinterskie pokazał Serhij Krykun, który przedarł się
w pole karne gospodarzy. Były piłkarz Garbarni upadł w polu karnym po starciu z
rywalem, ale arbiter nie dał się namówić na użycie gwizdka. W 68 minucie groźnie
na bramkę miejscowych uderzał Kamil Radulj. Piłka po jego strzale nieznacznie
minęła cel. Po chwili na bramkę gospodarzy uderzał Krykun i gdyby piłka nie
otarła się o głowę jednego z piłkarzy Garbarni, ukraiński skrzydłowy zanotowałby
gola kolejki.
W 73 minucie rzeszowianie pokazali, że ich mocnym punktem są stałe fragmenty
gry. Piłka dośrodkowana z rzutu rożnego trafiła na głowę stojącego w okolicach
pierwszego słupka Konrada Domonia. Wychowanek Resovii skierował piłkę w kierunku siatki,
a stojący przed linią bramkową Szymon Feret skutecznie postarał się, aby
futbolówka znalazła drogę do celu.
Po stracie bramki miejscowi ruszyli do ataków z większym animuszem, ale wkrótce
okazało się, że jest to woda na młyn nastawionej na kontrataki Resovii. W 78
minucie strzałem głową starał się zaskoczyć krakowskiego bramkarza Serhij Krykun.
Trzy minuty później po rzucie rożnym ponownie zakotłowało się w "szesnastce"
gospodarzy i na bramkę uderzali Domoń i Kaliniec.
W 87 minucie za głowę złapał się Adrian Jurkowski, który po rzucie wolnym był
bliski wyrównania, ale jego strzał był minimalnie niecelny. Rzeszowianie do
ostatnich minut meczu nie byli spokojni o wynik. W 89 minucie na bramkę uderzał
z rzutu wolnego Kowalski i udaną interwencją popisał się Majchrowicz.
W doliczonym czasie gry piłkarze Szymona Grabowskiego pokazali książkowy
kontratak. Szymon Kaliniec uruchomił długim podaniem Daniela Świderskiego, a ten
zostawił obrońców daleko z tyłu, minął z łatwością bramkarza i strzałem do
pustej bramki, ustalił wynik
meczu na 0:2.
|
2019.09.28 | Resovia Rzeszów - Legionovia Legionowo 3:0 (1:0)
|
14' Dziubiński, 85' Kubowicz, 90'
Twardowski
Resovia:
Majchrowicz, Adamski, Kubowicz, Zalepa, Mikulec, Feret (86' Hajduk), Domoń (66'
Kaliniec), Płatek, Radulj (72' Świderski),
Krykun, Dziubiński (90' Twardowski)
Legionovia: Stefaniak, Małek, Zembrowski, Choroś, Straus, Będzieszak (64'
Gajewski), Wawrzynowicz, Koziara (74' Janković), Więdłocha,
Maślanka, Podliński (54' Wolski)
Sędzia: Kukla (Kraków), Widzów: 1085
"Biało-czerwoni" pokonali beniaminka z Legionowa 3:0, ale przyznać muszą, że
rywal łatwo skóry nie oddał. To był trudny mecz dla "Pasiaków", którzy mają za
sobą ciężki derbowo-pucharowy tydzień. Beniaminek z Legionowa przypominał
Resovię z pierwszych kolejek poprzedniego sezonu, zespół charakterny, uczący się
drugoligowej rzeczywistości.
"Biało-czerwoni" tradycyjnie od pierwszego gwizdka ruszyli odważnie do przodu i
już w 12 minucie obrońca Legionovii blokować musiał strzał Kamila Radulja. Dwie
minuty później po wrzutce z autu Konrada Domonia zakotłowało się w polu karnym
gości. Z przewrotki na bramkę uderzał Szymon Feret i Stefaniak odbił strzał
skrzydłowego. Ułamek sekundy wystarczył Adrianowi Dziubińskiemu, który dopadł do
futbolówki i skierował piłkę do pustej bramki.
Goście starali się również grać odważny futbol i na brak emocji kibice nie mogli
tego dnia narzekać. W 16 minucie Eryk Więdłocha mocnym strzałem postraszył
debiutującego w meczu ligowym Resovii Filipa Majchrowicza. W 44 minucie atomowym
strzałem na bramkę "Pasiaków" popisał się Jonatan Straus i gdyby nie
fantastyczna interwencja golkipera Resovii, to piłka wylądowałaby w okienku
bramki.
Po przerwie rzeszowianie nie mieli łatwego zadania, bo goście dosyć pewnie czuli
się na murawie rzeszowskiego stadionu. W 62 minucie Majchrowicz popełnił błąd,
po którym goście stanęli przed szansą na wyrównanie. Na szczęście dla
"biało-czerwonych" 19-letni wychowanek Stomilu Olsztyn zrehabilitował się
odbijając groźny strzał napastnika. Po chwili resoviacy ponownie odetchnąć mogli
z ulgą, bo piłka po rzucie rożnym wylądowała na słupku rzeszowskiej bramki.
Od 70 minuty meczu rzeszowska lokomotywa wróciła na właściwe tory i mecz
ponownie przeniósł się pod pole karne Legionovii. Sygnał do ponownego natarcia
dał Kamil Radulj. Rozgrywający Resovii w sytuacji sam na sam z bramkarzem
starał się przelobować rywala, ale Stefaniak był czujny i odbił piłkę.
W 85 minucie w rolę napastnika wcielił się Dawid Kubowicz. Piłka wrzucona zrzutu
rożnego poszybowała na 10 metr pola karnego gości, a tam środkowy obrońca
Resovii efektowną przewrotką pokonał Stefaniaka.
Na koniec dał znać o sobie Karol Twardowski. Młodzieżowiec Resovii w doliczonym
czasie gry odebrał piłkę obrońcy i po minięciu bramkarza, ustalił wynik meczu na
3:0. 19-letni napastnik Resovii zdobył swoją pierwszą bramkę w zespole seniorów
i przez moment był najszczęśliwszym człowiekiem na stadionie
|
2019.09.25 | Hutnik Kraków - Resovia Rzeszów 2:3 po dogr. (1:1,1:1) (Puchar
Polski)
|
31' Sobala, 101' Gamrot - 42' Hajduk, 120'+1' Dziubiński, 120'+2' Kubowicz
Hutnik:
Zając, Pyciak, Jaklik, Kołodziej, Tetych
(65' Ogar), Antoniak, Gamrot, Reczulski, Świątek, Linca
(76' Kurek), Sobala (87' Handzlik)
Resovia: Majchrowicz, Kantor
(85' Mikulec), Kubowicz, Zalepa, Adamski, Hajduk
(85' Feret), Kaliniec (104' Twardowski),
Płatek, Gancarczyk
(69' Krykun), Dziubiński, Świderski
Sędzia: Dziopak (Tychy), Widzów: 600
Podopieczni Szymona Grabowskiego pokonali
III-ligowy Hutnik Kraków 3:2 w meczu 1/32 finału Totolotek Pucharu Polski.
Kibice zgromadzeni na nowohuckim stadionie mieli okazję obejrzeć wyjątkowo
emocjonujący mecz. Gospodarze prowadzili do 120 minuty 2:1, a w doliczonym
czasie drugiej połowy dogrywki wypuścili zwycięstwo z rąk - tracąc dwa gole!
Gospodarze zapowiadali dużą mobilizację w starciu z rzeszowskimi drugoligowcami
i szybko okazało się, że ich słowa nie są bez pokrycia. W 22 minucie na bramkę
uderzał Przemysław Antoniak i debiutujący w bramce Resovii Filip Majchrowicz
miał sporo szczęścia, bo piłka wylądowała na poprzeczce.
W 31 minucie miejscowi wyszli na prowadzenie po strzale Kamila Sobali. 32-letnii
napastnik Hutnika wykorzystał podanie Mateusza Gamrota i w sytuacji sam na sam z
bramkarzem wykazał się snajperskim nosem.
W 41 minucie rzeszowianie doprowadzili do wyrównania. Piłka dośrodkowana przez
Radosława Adamskiego trafiła pod nogi Szymona Hajduka, a ten pewnym strzałem
pokonał Zająca.
Na odpowiedź ambitnie grających gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Już 2
minuty później piłka ponownie wylądowała na poprzeczce rzeszowskiej bramki.
Po przerwie resoviacy podkręcili tempo meczu i w 53 minucie do bramki trafił
Daniel Świderski. Radość napastnika Resovii nie trwała jednak długo, bo arbiter
liniowy podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną.
W 60 minucie rzeszowianie mieli wyśmienitą okazję, aby ułożyć sobie ten mecz po
swojej myśli. W polu karnym gospodarzy Bartosz Tetych faulował Szymona
Hajduka i arbiter odgwizdał "jedenastkę". Przy rzucie karnym nie popisał się
jednak Mateusz Kantor, który posłał piłkę nad poprzeczką.
W końcowych fragmentach regulaminowego czasu gry obydwa zespoły miały
swoje szanse na zmianę rezultatu. Przy strzale Mateusza Reczulskiego
fantastyczną interwencją popisał się Majchrowicz. W odpowiedzi Daniel Świderski
posłał piłkę minimalnie koło słupka.
Wymiana ciosów trwała na dobre również w trakcie dogrywki. Po kilku akcjach z
obydwu stron, w 101 minucie rzut rożny wykonywali hutnicy. Po dośrodkowaniu
piłka wybita przez bramkarza Resovii przed pole karne, trafiła pod nogi Gamrota,
a ten niecodziennym strzałem z woleja trafił w samo "okienko" rzeszowskiej
bramki.
Wyjątkowe trafienie nie odebrało jednak "Pasiakom" wiary w zwycięstwo.
Rzeszowianie czuli już trudy spotkania, ale w drugiej połowie dogrywki rzucili
się do desperackich ataków. Od 109 minuty mieli ułatwione zadanie, bo plac gry
opuścił ukarany drugą żółtą kartką Paweł Pyciak.
Kibice Hutnika myślami byli już w następnej rundzie Pucharu Polski, a tymczasem
w doliczonym czasie gry Serhij Krykun posłał precyzyjną piłkę w pole karne, a
tam przypomniał o sobie Adrian Dziubiński, który doprowadził do wyrównania.
Gospodarze nie zdążyli wyjść z zakłopotania, a resoviacy w kolejnej akcji
zdobyli kolejną bramkę. Piłka dośrodkowana przez Grzegorza Płatka po krótko
rozegranym rzucie rożnym trafiła na głowę
Dawida Kubowicza, który pewnym strzałem do siatki przedłużył udział "Pasiaków" w
rozgrywkach Pucharu Polski.
|
2019.09.22 | Stal Rzeszów - Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)
|
50' Pląskowski - 15' Krykun
Stal:
Kaczorowski, Sierant, Cyfert
(24' Chromiński), Kostkowski, Głowacki , Plewka, Szeliga
(64' Sylwestrzak), Reiman,
Mozler, Michalik (83' Szczepanek), Pląskowski (70' Płonka)
Resovia: Daniel, Geniec,
Zalepa, Kubowicz, Mikulec , Feret (71' Hajduk), Domoń, Radulj (65'
Świderski), Kaliniec (58' Płatek), Gancarczyk (58' Dziubiński),
Krykun
Sędzia: Różycki (Łódź), Widzów: 4987 (w tym 1250 kibiców
Resovii)
Podziałem punktów zakończyły się 85. derby
Rzeszowa, w których bliższy zwycięstwa był zespół Szymon Grabowskiego. Resoviacy stworzyli sobie kilka świetnych okazji bramkowych, a sposobem
na gospodarzy okazały się zabójcze kontrataki. Bohaterem spotkania miał
okazję zostać obchodzący dzisiaj 23. urodziny Serhij Krykun.
Ukraiński pomocnik Resovii zdobył bramkę, ale może czuć niedosyt, bo
miał jeszcze dwie świetnie okazje do pokonania Kaczorowskiego.
Trener "biało-czerwonych" zamieszał składem i na ławce rezerwowych
posadził etatowych napastników Adriana Dziubińskiego i Daniela
Świderskiego. W akcjach ofensywnych rolę "żądła" pełnić miał tego dnia
właśnie Serhij Krykun. Szybko okazało się, że to ustawianie będzie mieć
ogromny wpływ na scenariusz meczu.
Już w 4 minucie Krykun urwał się ślamazarnym defensorom Stali i
wywalczył rzut rożny.
Pierwszy na bramkę gospodarzy uderzał Konrad Domoń. Środkowy pomocnik
Resovii huknął z dystansu nad poprzeczką. Stalowcy odpowiedzieli również
pudłem za sprawą Artura Pląskowskiego.
W 15 minucie trybuna zajmowana przez kibiców Resovii oszalała z radości.
Fantastyczny kontratak Krykuna zakończył się golem. Piłkarz Resovii
popisał się efektownym rajdem i precyzyjnym strzałem (piłka przeszła
obok Kaczorowskiego) dał "Pasiakom" prowadzenie w tym meczu. Całą akcję
uruchomił Szymon Kaliniec, który podaniem sprzed linii środkowej w tempo
zagrał do swojego ukraińskiego kolegi.
W 35 minucie "biało-czerwoni" skopiowali akcję bramkową. Ponownie na
bramkę pędził z ogromną prędkością Krykun, Piłkarz Resovii z łatwością
uciekł Szelidze, ale tym razem Kaczorowski popisał się bramkarskim
instynktem i odbił futbolówkę.
Resoviacy bardzo pewnie czuli się na murawie Stadionu Miejskiego i już
kilka minut później kibice oklaskiwali ich kolejną groźną akcję. Tym
razem z opresji ratował stalowców Damian Kostkowski.
Drugą połowę z większym animuszem zaczęli gospodarze. Resoviacy nie
zmieniali stylu swojej gry, ale zbyt głęboko cofnięci - pozwalali
rywalom na zbyt wiele.
W 50 minucie meczu piłka wstrzelona w pole karne trafiła pod nogi
Pląskowskiego, a ten z kilku metrów nie miał prawa się pomylić i
strzałem po ziemi doprowadził do wyrównania.
Gospodarze starali się pójść za ciosem, ale "biało-czerwoni"
przetrzymali trudne chwile i po kwadransie zaczęli ponownie stwarzać
sobie groźne sytuacje. Stalowcy długo wymieniali podania i bezskutecznie
szukali drogi do pola karnego "Pasiaków". Resovia szybkimi podaniami
wychodziła do kontrataków. W 79 minucie atomowym strzałem z ostrego kąta
popisał się Daniel Świderski, ale na stanowisku był golkiper gospodarzy.
W 90 minucie ponownie swoją szybkością wykazał się Krykun. Piłkarz
Resovii stanął przed kolejną szansą na zmianę wyniku, ale przy strzale
zabrakło precyzji i mecz zakończył się podziałem punktów.
|
2019.09.14 | Resovia Rzeszów - Skra Częstochowa 2:0 (1:0)
|
20' Zalepa, 63' (k) Radulj
Resovia:
Daniel, Geniec (81' Twardowski), Kubowicz, Zalepa, Mikulec, Feret (73' Hajduk),
Kaliniec (69' Dziubiński), Domoń,
Radulj, Krykun, Świderski (54' Adamski)
Skra: Biegański, Gerega (64' Obuchowski), Bondarenko, Holik,
Brusiło, Napora (66' Andrzejczak), Zalewski, Olejnik, Nocoń,
Niedbała (70' Pawłas), Niedojad (56' Wolny)
Sędzia: Gryckiewicz (Toruń), Widzów: 1215
"Biało-czerwoni" odetchnęli z ulga, bo po dwóch
porażkach nastroje w klubie przy ul. Wyspiańskiego nie były najlepsze.
Rzeszowianie jednak potrafili wyciągnąć z poprzednich niepowodzeń odpowiednie
wnioski i w meczu ze Skrą odnieśli pewne zwycięstwo.
Skra to groźny zespół, który w tym sezonie odprawił z kwitkiem m.in. Widzew
Łódź. W meczu z Resovią podopieczni Pawła Ściebury zagrali jednak chyba zbyt
bojaźliwie. Przez większą część spotkania zapraszali gospodarzy na własną połowę
i wyczekiwali na błędy "Pasiaków". Te jednak nie przytrafiały się tego dnia
gospodarzom. Piłkarze Szymona Grabowskiego grali uważnie w defensywie, a pod
bramką rywala stworzyli sobie mnóstwo okazji bramkowych.
Sygnał do natarcia dał powracający do gry po kontuzji Kamil Radulj. Rozgrywający
Resovii już w 9 minucie spotkania celnym strzałem przeegzaminował Mikołaja
Biegańskiego. Dwie minuty później Rafał Mikulec dośrodkował piłkę na głowę
Szymona Fereta, ale strzał młodzieżowca Resovii pozostawiał wiele do życzenia.
W 15 minucie mocno na bramkę uderzał Mateusz Geniec. Bramkarz odbił piłkę przed
siebie, a Serhij Krykun z bliska posłał piłkę koło słupka.
Jak się trafia do siatki pokazał swoim kolegom Sebastian Zalepa. Środkowy
obrońca "Pasiaków" w 20 minucie skutecznym strzałem po ziemi wykończył akcję
Krykuna i Kalińca. Wynik spotkania jeszcze przed przerwą miał okazję podwyższyć
Daniel Świderski, ale przegrał pojedynek o piłkę z golkiperem Skry.
Po przerwie resoviacy nie mieli zamiaru bronić wyniku. Rzeszowianie prowadzili
grę z dala od własnej bramki i starali się po raz drugi rozmontować defensywę
rywali. W 63 minucie w polu karnym gości faulowany został Kamil Radulj i arbiter
odgwizdał "jedenastkę". Pomocnik Resovii po chwili popisał się pewnym strzałem z
jedenastu metrów i wynik meczu na stadionowym zegarze zmienił się na 2:0.
Rzeszowianom ciągle było mało i walczyli o kolejne trafienia. Okazji bramkowych
w ostatnim kwadransie meczu mieli jeszcze kilka, ale za każdym razem bramkarz
Skry wychodził z opresji. W 77 minucie Serhij Krykun przegrał z nim pojedynek
sam na sam. Oczekiwanego efektu bramkowego nie było też po groźnych strzałach
Adriana Dziubińskiego i Dawida Kubowicza.
|
2019.09.07 | Górnik Łęczna - Resovia Rzeszów 2:1 (0:0)
|
85' (k) Wojciechowski, 88' Banaszak - 72' Płatek
Górnik:
Rojek, Leandro, Midzierski, Baranowski, Orłowski, Tymosiak (76' Banaszak),
Stromecki, Wójcik, Stasiak (56' Dzięgielewski), Goliński (73' Lewandowski),
Wojciechowski
Resovia: Daniel, Mikulec, Makowski, Zalepa, Geniec, Krykun (88' Twardowski),
Domoń, Płatek
(83' Kaliniec), Hajduk (59' Feret),
Dziubiński,
Świderski (67' Adamski)
Sędzia: Lis (Katowice), Widzów: 1284
Niecodziennej sztuki dokonali w Łęcznej piłkarze
Resovii, którzy na wyciągnięcie ręki mieli zwycięstwo z miejscowym Górnikiem.
Rzeszowianie od 72 minuty prowadzili 1:0 po bramce Grzegorza Płatka i byli
bliscy powrotu na fotel lidera. W ostatnich fragmentach spotkania dosyć łatwo
stracili dwa gole i wracają do Rzeszowa bez punktów.
W pierwszej połowie spotkania emocji było jak na lekarstwo. Pierwszy kwadrans
należał do gospodarzy, a w kolejnych minutach optyczna przewag należała do
"Pasiaków". Klarownych sytuacji nie stworzył sobie jednak żaden z zespołów i na
przerwę obydwa zespoły schodziły z dorobkiem - po jednym celnym strzale.
W 50 minucie meczu na indywidualną akcję zdecydował się wyróżniający się w
zespole "biało-czerwonych" Grzegorz Płatek. Pomocnik Resovii z impetem wdarł się
w pole karne rywali i dośrodkował piłkę w pole bramkowe, ale skończyło się
jedynie na rzucie rożnym.
"Biało-czerwoni" szukali swojej szansy po stałych fragmentach gry. Dośrodkowania
rzeszowskiego zespołu były jednak tego dnia bardzo niedokładne i futbolówka
rzadko trafiała w "szesnastkę" rywali. Również piłki wrzucane z autu przez
Konrada Domonia nie przynosiły zamierzonego efektu.
W 72 minucie "biało-czerwoni" dopięli swego po akcji lewą stroną boiska. Piłkę
wrzuconą w pole karne odbił Patryk Rojek, ale z jego niepewnej interwencji
skorzystał Płatek. Futbolówka spadła pod nogi 22-letniemu pomocnikowi Resovii i
wystarczył ułamek sekundy, aby umieścić ją w siatce.
W końcowych fragmentach Górnik postawił wszystko na jedną kartę. Gospodarze
przejęli inicjatywę w środkowych rejonach boiska, a większością akcji kierował
wszędobylski Krystian Wójcik.
W 84 minucie zaczął się koszmar rzeszowskiego zespołu. Piłka posłana z rzutu
wolnego przez Wójcika poszybowała w okolice drugiego słupka, a tam faulowany był
przez Dziubińskiego składający się do strzału Marcin Stromecki. Karnego na bramkę zamienił Paweł
Wojciechowski i w rzeszowskim zespole zapanowała konsternacja.
Podopieczni Szymona Grabowskiego długo nie mogli otrząsnąć się po stracie
bramki, a już 3 minuty później Górnik wyszedł na prowadzenie. Piłka po soczystym
dośrodkowania trafiła pod nogi Przemysława Banaszaka, a ten mocnym strzałem pod
poprzeczkę sprowadził na ziemię piłkarzy Resovii.
|
2019.09.01 | Resovia Rzeszów - Olimpia Elbląg 0:1 (0:1)
|
36' Kuczałek
Resovia:
Daniel, Geniec, Kubowicz,
Zalepa, Mikulec,
Feret
(46' Hajduk), Frankiewicz,
Domoń, Dziubiński (57' Gancarczyk), Krykun
(63' Adamski), Świderski (74' Twardowski)
Olimpia: Madejski, Sedlewski, Lewandowski,
Wenger, Balewski, Miller (82' Prytulak), Kuczałek, Żołądź, Szuprytowski, Ryk,
Brychlik (76' Demianiuk)
Sędzia: Marciniak (Kraków),
Widzów: 2048
"Biało-czerwoni" mieli okazję wzbić się na
fotel lidera, ale przegrali ważny mecz z rywalem, z którym w poprzednich
sezonach raczej sobie radzili.
Sporo pretensji można było mieć tego dnia do arbitra wyczulonego na każde
starcie piłkarzy. Nie popełniał błędów decydujących o wyniku spotkania, ale z
ogromną skrupulatnością doszukiwał się przewinień rzeszowskiego zespołu.
Ponad dwutysięczna publiczność zgromadzona na stadionie przy ul. Wyspiańskiego
szykowała się na piłkarskie święto. Drugie miejsce "Pasiaków" w tabeli,
transmisja telewizyjna meczu i zakończona sukcesem akcja #czaswracaćdodomu
- rozbudziły apetyty kibiców na coraz większe sukcesy ich zespołu. W całej tej
odświętnej atmosferze zapomniano jednak, że piłka nożna to gra nie zawsze
sprawiedliwa, a zwycięzcą jest zespół przede wszystkim skuteczniejszy.
"Biało-czerwonym" nie można było odmówić zaangażowania, W afrykańskim upale
walczyli do upadłego, ale brakowało w ich akcjach płynności i wykończenia.
Najlepszy w wykonaniu Resovii był pierwszy kwadrans meczu. W tym czasie
trzykrotnie zakotłowało się w polu karnym gości, którzy sami nie kwapili się do
otwartej gry. Mecz mógł ułożyć się inaczej, gdyby Szymon Feret wykorzystał
okazję z 4 minuty. Pomocnik Resovii z bliska trafił piłką w słupek. Kilkanaście
minut później rzeszowianie domagali się rzutu karnego. Piłka po strzale Mateusza
Geńca trafiła w rękę jednego z defensorów Olimpii. Arbiter nie przerwał jednak
gry.
Rzeszowianie zmuszeni do pozycyjnego ataku nie potrafili przebić się przez
defensywę gości, próbowali więc zmusić rywali do kapitulacji strzałami z
dystansu. One również nie przynosiły zamierzonego efektu.
W 33 minucie dośrodkowanie Geńca zamykał Serhij Krykun. Ukraiński skrzydłowy
Resovii uderzył piłkę głową, ale bramkarz wykazał się refleksem i wybił
futbolówkę na rzut rożny.
W 35-stopniowym upale takiego tempa meczu nie można było długo prowadzić. W
kolejnych minutach przyjezdni zaczęli odgryzać się kontratakami. Przełomowym
momentem spotkania okazała się 36 minuta. Z wolnego zacentrował Bruno Żołądź, a
stojący na 11 metrze Michał Kuczałek, precyzyjną główką skierował piłkę do
siatki.
Po chwili na bramkę Olimpii szarżował Krykun. Była to jednak kolejna akcja
rzeszowian zakończona niecelnym strzałem.
W 45 minucie goście stanęli przed szansą podwyższenia wyniku. Michał Balewski w
sytuacji sam na sam z bramkarzem Resovii pomylił się o kilkanaście centymetrów.
W 52 minucie Dariusz Frankiewicz posłał atomowy strzał na bramkę gości. Było to
ósme pudło piłkarzy Szymona Grabowskiego. Po chwili rozgrywający Resovii uderzył
łokciem Oskara Ryka i arbiter sięgnął do kieszeni po czerwoną kartkę.
Kilka minut później posypały się kolejne kary, a żółte kartoniki zobaczyli
również obydwaj trenerzy Resovii.
Grający w dziesięciu rzeszowianie w ostatnim kwadransie rzucili się do
desperackich ataków. W pole karne rywali powędrowali środkowi obrońcy Resovii:
Dawid Kubowicz i Sebastian Zalepa. Ten ostatni w doliczonym czasie gry upadł w
polu karnym po starciu z rywalem i Kubowicz domagający się reakcji drobiazgowego
arbitra - ujrzał drugą żółtą kartkę.
"Biało-czerwoni" kończyli mecz w dziewięciu i goście starali się wykorzystać
przewagę liczebną kolejnym trafieniem. Okazje ku temu mieli Szuprytowski i
Damianiuk, ale ich strzały pozostawiały wiele do życzenia.
|
2019.08.25 | Błękitni Stargard - Resovia Rzeszów 1:2 (0:0)
|
90' Cywiński - 66' 90' Świderski
Błękitni:
Skuza, Szrek, Ostrowski,
Sadowski,
O. Nowak, Sanocki
(69' Bochnak), Łysiak, Karmański (78' Cywiński),
Fadecki, Paczuk (87' Bednarski), Kurbiel (71' Jabłoński)
Resovia: Daniel, Geniec,
Kubowicz, Zalepa, Mikulec, Gancarczyk (57' Krykun), Frankiewicz (61'
Dziubiński), Domoń,
Radulj (80' Twardowski),
Feret (57' Hajduk), Świderski
Sędzia: Horożaniecki (Żary), Widzów: 700
W meczu 6 kolejki drugoligowych rozgrywek piłkarze
Resovii pokonali w Stargardzie miejscowy zespół Błękitnych 2:1. Rzeszowianie punkty z
dalekiej północy przywożą dzięki bramkom Daniela Świderskiego. Skutecznemu
"Świdrowi" wystarczyły dwie sytuacje, aby dopisać kolejne trafienia na
strzeleckie konto.
Podobnie jak w poprzednim sezonie, mecz "Pasiaków" w dalekim Stargardzie nie
obfitował w koronkowe akcje, efektowne zagrania i sytuacje podbramkowe.
Rzeszowianie mają za sobą ciężki tydzień i w 30-stopniowym upale trudno było
oczekiwać, że pokażą przyjemny dla oka futbol. Byli jednak zespołem
wyrachowanym, konkretniejszym, częściej posiadającym piłkę, który starannie
budował akcje bramkowe.
Już w 2 minucie spotkania okazję do strzału na bramkę miał debiutujący w barwach
Resovii Krzysztof Gancarczyk. 30-letni pomocnik pospieszył się ze strzałem i
przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Kilka minut później bito na alarm w polu karnym Resovii. Golkiper "Pasiaków"
minął się z piłką dośrodkowaną z rzutu wolnego i Rałał Mikulec wyjaśnić musiał
sytuację, czyszcząc pole bramkowe z futbolówki.
Rzeszowianie zmuszeni do ataku pozycyjnego, prawą stroną boiska starali się
przebić w szesnastkę rywali. Po jednej z takich akcji w 9 minucie Kamil Radulj
płaskim strzałem po ziemi skierował piłkę do siatki. Nie zdążył jednak odebrać
gratulacji od kolegów z zespołu, bo arbiter wskazał pozycję spaloną.
W 24 minucie miejscowi kibice odetchnęli z ulgą, bo piłka uderzona głową przez
Dawida Kubowicza o centymetry minęła cel.
Miejscowi odpowiadali groźnymi strzałami z dystansu. W 42 minucie atomowym
uderzeniem popisał się Jakub Szrek.
Po przerwie obraz gry nieznacznie się zmienił. Do ataków ruszyli odważniej
miejscowi i wkrótce miało się okazać, że będzie to woda na młyn męczącej się w
ataku pozycyjnym Resovii. Po trzech groźnych strzałach gospodarzy na bramkę
Wojciecha Daniela, skuteczną odpowiedź dał Daniel Świderski. W 66 minucie Kamil
Radulj podaniem głową uruchomił napastnika Resovii, a ten dwukrotnie uderzał na
bramkę. Przy pierwszym strzale Skuza wyszedł z opresji, ale przy dobitce był już
bezradny.
Ostatni kwadrans był najciekawszym fragmentem meczu. Gospodarze ruszyli do
desperackich ataków, a rzeszowianie odgryzali się groźnymi strzałami. W efekcie
tego obydwaj bramkarze mieli ręce pełne roboty. W 75 minucie Wojciech Daniel
wykazał się refleksem po strzale Karola Jabłońskiego. Kilkadziesiąt sekund
później Serhij Krykun przymierzył w boczną siatkę, a po chwili Adrian Dziubiński
strzałem głową starał się zaskoczyć 20-letniego bramkarza gospodarzy, który
jeszcze niedawno bronił barw jednego z rzeszowskich klubów.
Podopieczni Szymona Grabowskiego w doliczonym czasie gry dobili rywali kolejnym
trafieniem. Piłka dośrodkowana z rzutu wolnego z połowy boiska trafiła pod nogi
Świderskiego, a ten jak rasowy napastnik zrobił co trzeba. Wkrótce okazało się,
jak cenna była to bramka, bo gospodarze też trafili do siatki.
Kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem (w 5 minucie doliczonego czasu gry)
Michał Cywiński wyjątkowej urody strzałem z rzutu wolnego zdobył bramkę
kontaktową.
|
2019.08.21 | Resovia Rzeszów - Bytovia Bytów 1:1 (1:0)
|
13' Zalepa - 90' Rutkowski
Resovia:
Daniel, Geniec, Kubowicz,
Zalepa, Mukulec, Feret (90' Hajduk), Domoń, Płatek (85' Twardowski), Radulj,
Krykun (89' Adamski), Świderski
(59' Dziubiński)
Bytovia:
Ryngwelski, Deleu,
Bąk, Kawula,
Rutkowski
(90' Wolski), Wasiak
(46' Bielawski),
Feruga, Lech, Kwiatkowski (81' Stanczew), Hołtyn (46' Giel), Czubak
Sędzia:
Gąsiorowski (Biała Podlaska), Widzów:
1247
Rzeszowianie przez 90 minut prowadzili w meczu z
Bytovią Bytów 1:0, ale w doliczonym czasie gry spadkowicz z I ligi zdołał
wyszarpać remis. Resoviacy zagrali dobre spotkanie, jednak w ostatnim
kwadransie spotkania zabrakło im boiskowego cwaniactwa.
Prawdziwe kłopoty "biało-czerwonych zaczęły się w 79 minucie po zejściu z murawy
ukaranego drugim żółtym kartonikiem Kamila Radulja.
Już od pierwszego gwizdka lider II-ligowych rozgrywek ruszył z impetem na bramkę
rywali. Groźnie było jednak w polu karnym Bytovii głównie po stałych fragmentach
gry. W 5 minucie meczu rzeszowianie wykonywali rzut rożny i sędzia sporo się
napracował, aby zastopować przepychanki Sebastiana Zalepy z Krzysztofem Bąkiem i
Dawida Kubowicza z Deleu. Ostatecznie piłkę skierowaną na głowę Zalepy, wybił
Bąk. Po chwili futbolówkę wrzuconą z rzutu wolnego w pole karne wybijał Adrian
Kwiatkowski.
W 13 minucie meczu "biało-czerwoni" dopięli swego. Piłka dośrodkowana z rzutu
rożnego przez Radulja, poszybowała nad Ryngwelskim i spadła precyzyjnie na głowę
Zalepy. Środkowy obrońca "Pasiaków" bez większego trudu wbił piłkę do siatki.
Po zmianie wyniku gra mocno się zaostrzyła i sędzia kilka razy musiał sięgnąć do
kieszeni po żółte kartoniki. Upomnienia regulaminowe jeszcze przed przerwą
dostali: Wasiak, Kawula, Deleu, Kubowicz i Świderski.
Na przerwę rzeszowianie zasłużenie schodzili z jednobramkowym prowadzeniem, a
zaraz po wznowieniu gry dali sygnał, że mają ochotę na więcej. Niesieni
dopingiem licznie zgromadzonej publiki, ruszyli na bramkę gości. W 49 minucie
Serhij Krykun w znakomitej sytuacji posłał piłkę minimalnie obok słupka.
Kilkadziesiąt sekund później na bramkę uderzał Daniel Świderski. Tym razem piłka
wylądowała w rekach golkipera.
Od 50 minuty goście coraz dłużej utrzymywali się przy piłce i coraz częściej
zapuszczali się pod pole karne gospodarzy. W 54 minucie Kamil Radulj faulował
przed "szesnastką" jednego z rywali. Pomocnik Resovii ujrzał żółtą kartkę, a
goście stanęli przed szansą na wyrównanie. Wykonawcą rzutu wolnego był Daniel
Feruga, który nie popisał się precyzją. Piłka przeszła wysoko nad poprzeczką.
W 63 minucie meczu Kwiatkowski po indywidualnej akcji starał się soczystym
strzałem zaskoczyć Wojciecha Daniela. "Czarne Wilki" z każdą kolejną minutą
meczu zaczęły się rozkręcać na dobre i bramkarz Resovii miał sporo pracy.
W 79 minucie Kamil Radulj bezsensowną interwencją starał się opóźnić
wprowadzenie piłki do gry przez bramkarza gości i sędzia pokazał mu drugą żółtą
kartkę. Grający w przewadze bytowianie opanowali środek boiska i bez wsparcia
pomocników defensywa Resovii zaczęła drżeć w posadach.
Spontaniczna rzeszowska publiczność domagała się zabójczych kontrataków swojego
zespołu, ale to doświadczeni goście mieli więcej do powiedzenia w ostatnich
minutach meczu. W 87 minucie po dośrodkowaniu Stanczewa, na bramkę Resovii
uderzał Bąk. Po chwili Daniel po raz kolejny wykazał się świetną interwencją po
strzale Karola Czubaka.
W 90 minucie mecz mógł zakończyć Radosław Adamski. Popędził z futbolówką przez
30 metrów i mógł postawić kropkę nad "i", ale minimalnie przestrzelił.
W doliczonym czasie gry Michał Rutkowski zdecydował się na niesygnalizowany
strzał i efektownym wolejem doprowadził do wyrównania.
|
2019.08.17 |
Gryf Wejherowo - Resovia Rzeszów
0:3 (0:1)
|
39' Feret,
50' Świderski, 64' (k) Radulj
Gryf:
Leleń, Goerke,
Wojcinowicz, Koprowski, Sławek, Biedrzycki, Szewczyk (69' Kwidziński),
Małolepszy (46' Majewski),
Prusinowski (46' Pek), Hebel (73' Sikorski), Czychowski
Resovia: Daniel, Mikulec,
Zalepa, Kubowicz, Geniec
(46' Hajduk), Feret, Domoń, Radulj, Płatek (68' Frankiewicz), Krykun
(46' Adamski), Świderski (75' Twardowski)
Sędzia: Szczerbowicz (Olsztyn), Widzów: 500
Komplet punktów z Kaszub przywożą piłkarze
Resovii, którzy w Wejherowie pokonali miejscowy Gryf. Podopieczni
Szymona Grabowskiego znaczną przewagę w tym spotkaniu udokumentowali
trzema trafieniami.
Rzeszowianie już w pierwszym kwadransie dali znać, że na Kaszuby nie
przyjechali na wycieczkę. W tym krótkim okresie Daniel Świderski na
bramkę Lelenia uderzał czterokrotnie. Posyłał piłkę kolejno: nad
poprzeczką, koło słupka, w boczną siatkę i w poprzeczkę.
W 6 minucie spotkania rzeszowianie domagali się rzutu karnego, bo piłka
uderzyła w rękę jednego z wejherowskich graczy, ale sędzia nie
zareagował.
Po kwadransie dużej przewagi rzeszowskiego zespołu mecz się wyrównał i
coraz więcej roboty miał Wojciech Daniel. Szczególnie groźny był
Maksymilian Hebel, który dwukrotnie potrafił oszukać rzeszowskich
obrońców.
W 39 minucie na właściwe tory wróciła rzeszowska lokomotywa i 22-letni
bramkarz gospodarzy wyjmował piłkę z siatki po raz pierwszy. Piłka
dośrodkowana na pierwszy słupek przez Radulja została zbyt krótko wybita
przez jednego z defensorów Gryfa i akcję strzałem pod poprzeczkę
zakończył Szymon Feret.
Po przerwie na murawie pojawił się rezerwowy Szymon Hajduk i wkrótce
okazało się, że będzie kluczową postacią meczu. 20-letni piłkarz Resovii
w 50 minucie meczu dośrodkowaniem po ziemi z lewej strony wyłożył piłkę
Świderskiemu i wystarczyło dostawić nogę, aby odebrać gratulację od
kolegów. Dwubramkowe prowadzenie uspokoiło grę "Pasiaków", którzy od
tego momentu w pełni dyktowali warunki meczu.
W 64 minucie Oskar Koprowski faulował w polu karnym Hajduka i sędzia
odgwizdał rzut karny. "Jedenastkę" na bramkę zamienił Kamil Radulj,
który ze stoickim spokojem technicznym strzałem pod poprzeczkę umieścił
piłkę w siatce.
Przewaga "biało-czerwonych" była bezdyskusyjna. W końcowych fragmentach
meczu rzeszowianie mogli pokusić się o kolejne trafienia. Okazje ku temu
mieli: Hajduk, Feret i Radulj.
|
2019.08.10 |
Resovia Rzeszów -
Znicz Pruszków 3:0 (1:0)
|
35' Kubowicz, 76' Krykun, 81' Płatek
Resovia: Daniel, Geniec, Kubowicz, Zalepa,
Mikulec, Feret, Domoń, Kaliniec (79' Frankiewicz), Radulj (68' Płatek), Krykun
(77' R. Adamski), Świderski (83' Twardowski)
Znicz: Gradecki, Bochenek, Rybak, Baran, Drobnak, Zjawiński
(72' Suchanek), Moskwik (79' Szymański), Czarnowski
Sędzia: Iwanowicz (Lublin), Widzów: 1691
"Ach, cóż to był za mecz!" - chciałoby się
powiedzieć, bo rzeszowski zespół nie tylko pokonał dotychczasowego lidera
II-ligowej tabeli wynikiem 3:0, ale zdobył bramki, których nie powstydziłyby się
ekipy grające w Ekstraklasie.
Resovia po 14 miesiącach nieobecności na własnym stadionie powróciła na "Maltę"
z przytupem. W tym dniu sportowe środowisko Rzeszowa żyło tylko i wyłącznie
powrotem "Pasiaków" na stadion przy ul. Wyspiańskiego.
Przed meczem odbyła się uroczystość pożegnania ikony rzeszowskiego klubu -
Marcina Pietryki, który kilkanaście miesięcy temu odłożył bramkarskie
rękawice. Wychowanek Resovii przez 20 sezonów bronił barw "Pasiaków", dla
których rozegrał ponad pół tysiąca spotkań ligowych. Były przemówienia, kwiaty,
a kibice licznie zgromadzeni na odnowionym stadionie zaintonowali gromkie: "Cinek
dziękujemy!"
Przed pierwszym gwizdkiem uczczono również minutą ciszy zmarłego niedawno Józefa
Rozborskiego, byłego piłkarza i działacza Resovii.
Do okazałego święta o symbolicznej nazwie "Czas Wracać Do Domu" już od
pierwszych minut chcieli dostosować się również podopieczni Szymona
Grabowskiego. Od pierwszego gwizdka resoviacy ruszyli odważnie do ataków i
zyskali przewagę na boisku. Pierwsi na bramkę Bartłomieja Gradeckiego strzelali
Serhij Krykun (7 min.) i Dawid Kubowicz (15 min.). Niezbyt mocne strzały nie
sprawiły jednak kłopotu 19-letniemu bramkarzowi.
W 22 minucie spotkania ponownie pokazał się Krykun, który po indywidualnej akcji
uderzył tym razem solidnie i Gradecki z trudem wybijał piłkę na rzut rożny. Po
chwili zakotłowało się w polu bramkowym gości i piłkę z linii bramkowej
"wyczyścił" jeden z defensorów Znicza.
Przyjezdni odpowiedzieli akcją, po której przed szansą stanął Robert Obst.
24-letni wychowanek Pogoni Szczecin uderzał na bramkę "Pasiaków" głową i pomylił
się tylko o centymetry.
W 35 minucie meczu w okolicach ławki rezerwowych faulowany był Daniel Świderski.
Piłka dośrodkowana z rzutu wolnego poszybowała w poprzek pola karnego, a przy
linii końcowej boiska efektownym szczupakiem popisał się Dawid Kubowicz.
Środkowy obrońca zamknął akcję i wbił piłkę głową do siatki.
Po stracie bramki do natarcia ruszyli goście. W 44 minucie na bramkę Resovii
groźnie uderzał Patryk Czarnowski, ale Wojciech Daniel wykazał się refleksem i
wyłapał piłkę. Przed gwizdkiem na przerwę rzeszowska defensywa miała sporo
pracy. Kilka razy zakręcili "Pasiakami" Dariusz Zjawiński i Marcin Rackiewicz,
ale rezultat spotkania do przerwy już się nie zmienił.
W drugiej połowie ponownie dali znać o sobie rzeszowianie, którzy szczególnie
prawą stroną boiska starali się przedostać pod bramkę Gradeckiego. Po jednym z
dośrodkowań Daniel Świderski starał się wbić piłkę do siatki przewrotką.
Nieczysto jednak trafił w piłkę i Gradecki nie miał kłopotów z lekkim strzałem.
Po chwili napastnik Resovii odebrał piłkę jednemu z obrońców, ale i tym razem zabrakło
precyzji. Goście wcale nie ograniczali się do defensywy. W 68 minucie na bramkę Resovii z bliska uderzał Paweł Moskwik i piłka wylądowała na słupku.
Szymon Grabowski szybko zareagował na przestój w grze swojego zespołu i do boju
posłał kolejnych "żądnych krwi". Jednym z nich był rezerwowy Grzegorz Płatek. 22-letni
wychowanek Stali Mielec rzeszowskiej publiczności przedstawił się
fantastycznym rajdem przez całe boisko i gdyby obrońca Znicza nie trącił piłki
butem, Świderski miałby "setkę".
W 76 minucie piłkę z głębi pola otrzymał Serhij Krykun. Ukraiński pomocnik
przełożył futbolówkę na prawą nogę i precyzyjnym strzałem po ziemi trafił do
siatki, podwyższając rezultat na 2:0. Dwubramkowe prowadzenie uspokoiło grę "biało-czerwonych", którym ciągle
było jednak mało.
Publiczność domagała się kolejnych trafień i w 81 minucie Grzegorz
Płatek odpowiedział golem, którego nie widziano na tym stadionie od lat. Uderzył
piłkę z okolic narożnika pola karnego i trafił precyzyjnie w łączenie słupka z
poprzeczką. Mierzący prawie 2 metry wzrostu bramkarz Znicza starał się
interweniować, ale nie miał szans na reakcję, bo uderzenie Płatka niesamowite. Nowa tablica świetlna, zamontowana na zegarze stadionowym
wskazywała wynik 3:0. Do zakończenia pozostało kilka minut, ale podopieczni
trenera Andrzeja Prawdy wiedzieli, że jest już po meczu.
|
2019.08.03 | Pogoń Siedlce - Resovia
Rzeszów 0:0
|
Pogoń:
Smołuch, Pazio, Diouf, Brodziński, Olszewski, Skibicki (88' Romanowicz),
Mosiejko, Wiktoruk, Marciniec (79' Falon), Mójta (64' Kozłowski),
Firlej (74' Walków)
Resovia: Daniel, Geniec, Kubowicz,
Zalepa, Mikulec, Feret
(87' Hajduk), Domoń, Frankiewicz,
Radulj (57' Płatek), Krykun
(78' R. Adamski), Świderski (73' Buczek)
Sędzia: Szerbowicz (Olsztyn), Widzów: 1326
Rzeszowianie przywożą z
Siedlec punkt po bezbramkowym remisie z miejscową Pogonią i mogą czuć
pewien niedosyt, bo byli zespołem konkretniejszym. "Biało-czerwoni"
zagrali dobre spotkanie, a jedynym, aczkolwiek ważnym mankamentem była
skuteczność.
Resovia już w pierwszej połowie starała się zaskoczyć siedlecką
defensywę odważną grą, lecz w bramce gospodarzy pewnie czuł się Piotr
Smołuch.
W 26 minucie Serhij Krykun w indywidualnej akcji zakręcił defensorami
Pogoni i mocno uderzył na bramkę z 22 metrów, ale piłka uderzona w sam
środek bramki wylądowała w rękach bramkarza. Rozmontować defensywę
gospodarzy starali się też Kamil Radulj i Daniel Świderski. Ten ostatni
zastąpił w ataku kontuzjowanego Adriana Dziubińskiego. Dwójkowe akcje
"Pasiaków" nie przynosiły jednak oczekiwanego efektu.
Miejscowi groźni byli głównie po stałych fragmentach gry. Tak było w 42
minucie przy rzucie wolnym. Mocnym strzałem z rzutu wolnego starał się
zaskoczyć bramkarza Resovii Adam Mójta, ale posłał piłkę nad bramką.
Więcej działo się na boisku po przerwie. Gra nabrała tempa i obydwa
zespoły ruszyły do odważniejszych ataków.
Szymon Feret po wrzutce Konrada Domonia trafił piłką w poprzeczkę, a
kilka minut później przed szansą stanął po raz kolejny Krykun. Była to
najlepsza okazja Resovii, po której piłka po raz kolejny minęła cel.
Na uwagę zasługuje również atomowy wolej z 25 metrów Rafała Mikulca, po
którym piłka przeszła koło słupka.
W 81 minucie zakotłowało się w "szesnastce" Resovii. Piłkę w pole karne
"Pasiaków" posłał Bartosz Wiktoruk, ale żaden z jego kolegów nie
potrafił wykończyć akcji.
W doliczonym czasie gry drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę
ujrzał Dawid Kubowicz. Środkowy obrońca Resovii opuścił plac gry. Nie
miało to już większego wpływu na losy spotkania, bo sędzia po chwili po
raz ostatni użył gwizdka kierując piłkarzy do szatni.
|
2019.07.27 |
Stal Stalowa Wola - Resovia
Rzeszów 1:3 (0:2) / mecz w Boguchwale
|
59' Zjawiński -
27' Dziubiński, 38' Feret, 83' Świderski
Stal:
Kalinowski, Waszkiewicz, Pietras (59' Zjawiński), Płonka, Dadok,
Fidziukiewicz (84' Michalik), Mroziński, Mistrzyk (46' Wójcik), Sobotka,
Śpiewak,
Witasik
Resovia: Daniel, Mikulec, Zalepa, Kubowicz, Geniec, Krykun
(70' R. Adamski),
Frankiewicz, Domoń, Feret (78' Hajduk), Radulj (73' Płatek), Dziubiński
(64' Świderski)
Sędzia: Kukla (Kraków), Widzów: 900
Udanym występem w Boguchwale zainaugurowali
sezon ligowy podopieczni Szymona Grabowskiego. "Biało-czerwoni" wykazali
się dużą skutecznością i pokonali odwiecznego rywala ze Stalowej Woli.
Mocno przemeblowany zespół "Pasiaków" punktował rywali, aż miło i
"Stalówka" pękła już w pierwszej połowie.
Rzeszowianie zaczęli mecz mocno skoncentrowani i na początku
zyskali nieznaczną przewagę, ale z ich akcji niewiele wynikało. Po
kwadransie do głosu doszli piłkarze Czesława Palika i w polu karnym
Resovii najpierw Sebastian Zalepa wyjaśniał sytuację, a po chwili
dwukrotnie interweniował Wojciech Daniel.
Pierwsza bramka padła w 27 minucie meczu, a trafienie zaliczył
debiutujący w barwach Resovii Adrian Dziubiński. Akcja bramkowa zaczęła
się od Rafała Mikulca. Obrońca Resovii uprzedził rywala i zza jego
pleców wbił piłkę głową w "szesnastkę", a Dziubiński niewiele
robiąc sobie z towarzystwa Witasika, przelobował głową Kalinowskiego.
Po pierwszym golu mecz nabrał tempa. W 29 minucie spotkania fatalny błąd
przytrafił się Rafałowi Mikulcowi. Boczny obrońca Resovii chciał podać
futbolówkę Danielowi i wyłożył ją.... Fidziukiewiczowi. 28-letni napastnik
Stali nie skorzystał z prezentu i zmarnował wyśmienitą okazję do
wyrównania. Duża w tym zasługa Wojciecha Daniela, który ze stoickim
spokojem wyczekał na strzał rywala i z łatwością wyłapał piłkę.
W odpowiedzi przed szansą stanął Serhij Krykun, ale naciskany przez
defensora gospodarzy spudłował. Kibice nie mogli narzekać na brak
emocji, bo już po chwili gra toczyła się pod drugą bramką. Tym razem
Piotr Mroziński zmusił do kolejnej interwencji Daniela.
W 38 minucie po raz kolejny ożywiła się trybuna, na której zasiadła
publiczność z Rzeszowa. Resoviacy przeprowadzili koronkową akcję, po
której Serhij Krykun wpadł w pole karne Stali. Skrzydłowy Resovii oddał
atomowy strzał i Kalinowski jakimś cudem odbił piłkę, ale ta trafiła pod
nogi wbiegającego Fereta. Wychowanek Lechii Sędziszów okazji nie
zmarnował i strzałem po ziemi podwyższył wynik meczu na 0:2.
Rzeszowianie jeszcze przed przerwą mogli zadać kolejne ciosy. Okazje ku
temu mieli Kamil Radulj i Serhij Krykun, ale piłka po ich uderzeniach
mijała cel. Ten drugi kolejną świetną okazję do pokonania Kalinowskiego
miał w 47 minucie. Przymierzył w górny róg bramki, lecz i tym razem
zabrakło precyzji.
W 59 minucie spotkania trenerskim nosem wykazał się szkoleniowiec Stali.
Wprowadził na murawę Łukasza Zjawińskiego, który już w pierwszym
kontakcie z piłką zdobył bramkę kontaktową. Bartosz Sobotka dorzucił
piłkę z rzutu wolnego w pole karne Resovii, a tam z bliska wpakował ją
do siatki rezerwowy "stalówki". Gospodarze poczuli, że mogą jeszcze coś w
tym meczu ugrać i już w 64 minucie efektownym strzałem na bramkę Daniela
popisał się Sobotka. Piłka zmierzała w okienko, ale Wojciech
Daniel po raz kolejny wykazał się bramkarskim kunsztem i efektowną
interwencją wybił futbolówkę na rzut rożny.
W końcowych fragmentach
meczu rzeszowianie mądrze oddalali grę od własnej bramki. Nie rzucali
się do desperackich ataków, długo utrzymywali się przy piłce i w
odpowiedniej chwili szukali swojej szansy. Ta nadarzyła się w 83
minucie spotkania. Mateusz Geniec dograł piłkę w pole karne z prawej strony
boiska, a w "szesnastce" pokazał się Daniel Świderski.
Napastnik Resovii
przed sezonem obiecał, że bramki potrafi strzelać i już w debiutanckim
występie słowa dotrzymał. Sprytnie obrócił się z piłką, uderzył lewą
nogą precyzyjnie koło słupka i zanotował pierwsze trafienie dla nowego
pracodawcy.
W ostatniej minucie meczu gospodarze mogli zmniejszyć
rezultat porażki. Po rzucie rożnym na bramkę Resovii strzelał Płonka,
ale po raz kolejny prawdziwą zaporą okazał się Wojciech Daniel.
Rzeszowianie schodzili do szatni w świetnych nastrojach, żegnani brawami
przez rzeszowską część publiczności.
|
|
|