|
2020.07.31 | Resovia Rzeszów - Stal Rzeszów 0:0 pd. k 7:6
(baraż - finał)
|
karne: 1:0 Kubowicz, 1:1 Kotwica, 2:1 Geniec, 2:2 Rejman, 3:2 Krykun, 3:3
Sylwestrzak, 4:3 Dziubiński, 4:4 Głowacki, 5:4 Radulj, 5:5 Pieczara, 6:5
Twardowski, 6:6 Kostkowski, 7:6 Płatek, Kłos (ns.)
Resovia:
Zapytowski , Geniec, Kubowicz, Zalepa, Adamski, Płatek, Domoń, Hebel (94'
Dziubiński), Radulj, Krykun, Świderski (81' Twardowski)
Stal: Kaczorowski, Sylwestrzak, Kostkowski, Szeliga, Głowacki, Michalik (49'
Jarecki) Kotwica, Reiman, Plewka (62' Kłos), Goncerz (85' Pieczara) Pląskowski
(114' Szczepanek)
Sędzia: Krasny (Kraków), Widzów: 712
Złotymi głoskami pisze historię Resovii zespół Szymona Grabowskiego i Rafała
Rajzera. Rzeszowski duet trenerski osiągnął ogromny sukces, bo biorąc pod uwagę
jeden z niższych budżetów w lidze oraz wołającą o pomstę do nieba infrastrukturę
rzeszowskiego stadionu - awans wydawał się "mission impossible".
Resoviacy na zapleczu ekstraklasy (w dawnej drugiej lidze) grali ostatni 26 lat
temu. Określano ich wówczas przydomkiem "wiecznych drugoligowców".
To był morderczy sezon, w którym piłkarze Resovii pokazali, że są ludżmi nie do
zdarcia.
Derby Rzeszowa to zawsze coś więcej nic mecz piłkarski, ale tym razem stawka
spotkania była wyjątkowa, a zasady proste. Zwycięzca meczu w kolejnym sezonie
gra w I lidze!
Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem walki. W 7 minucie niecelnie na bramkę
Resovii uderzał Reiman, a w 11 goście wykonywali pierwszy rzut
rożny."Biało-czerwoni" pierwsze zagrożenie stworzyli po dośrodkowaniu z rzutu
wolnego Kamila Radulja. W polu karnym do główki szykował się Sebastian Zalepa,
ale uważny arbiter dopatrzył się faulu środkowego obrońcy.
Obydwa zespoły starały się nie ryzykować zbyt ofensywej, otwartej gry.
Gospodarze częściej operowali piłką, walczyli z ogromną determinacją, ale
brakowało akcji kończących się strzałem.
W 26 minucie Kamil Radulj uruchomił Radka Adamskiego, a ten dośrodkował w pole
karne na głowę Grzegorza Płatka. Pomocnik Resovii naciskany przez defensora
Stali posłał piłkę nad poprzeczką.
Z każdą kolejną minutą akcje Resovii nabierały coraz większego rozmachu. W 33
minucie kibice zgromadzeni na stadionie poderwali się z krzesełek, bo większość
z nich widziała już piłkę w siatce. Futbolówkę po strzale Serhija Krykuna
wypuścił z rąk Kaczorowski i wydawało się, że Daniel Świderski czubkiem buta
wpakuję ją za linię bramkową. Golkiper Stali o ułamek sekundy był jednak szybszy
i w ostatniej chwili naprawił swój błąd.
Po 45 minutach gry gospodarze byli zespołem przeważającym, a ich zadaniem w
drugiej połowie było postawić kropkę nad "i".
Po przerwie kibice Resovii zastanawiali się jak ich zespół zniesie trudy
spotkania rozgrywanego w palącym słońcu. Resoviacy mieli jeszcze w nogach
dwugodzinny półfinał w odległym Bytowie. Okazało się, że niesiona dopingiem
trybun ekipa Resovii wcale nie myśli odetchnąć i to ona nakręcała tempo tego
spotkania.
W 52 minucie zrobiło się groźnie pod bramką gości po dośrokowaniu Maksymiliana
Hebla. Znowu główkował Zalepa i po raz kolejny w "szesnaste" było sporo
szarpaniny nie zakończonej skutecznym strzałem.
Kilka minut później na bramkę Kaczorowskiego resoviacy uderzali trzykrotnie
(Krykun, Domoń, Geniec), ale piłka za każdym razem blokowana była przez
defensorów i wynik na zegarze stadionowym był bez zmian.
W 72 minucie zaatakowali piłkarze trenera Wołowca, a autorem groźnej akcji był
Wiktor Kłos - piłkarz mający w swoim CV epizod w szkółce piłkarskiej Resovii.
20-letni pomocnik Stali zrobił wszystko jak należy i uderzył mocno na bramkę
"Pasiaków", ale na posterunku był Marcel Zapytowski.
W 83 minucie do grona młodzieżowców, którzy chcieli pokazać się w tym meczu
dołączył Karol Twardowski. Napastnik Resovii po zamieszaniu w polu karnym posłał
bombę na bramkę rywali, ale Kaczorowski z niemałym trudem zdołał odbić piłkę.
W dogrywce mocniej do natarcia rzuciła się Stal. Trafiła jednak tego dnia na
najlepszą defensywę w lidze. Kwartet w składzie: Geniec, Kubowicz, Zalepa,
Adamski pracował bezbłędnie i stalowcy wiele nie wskórali.
W drugiej połowe dogrywki resoviacy przeprowadzili szybką kontrę, którą strzałem
z dystansu zakończył Adrian Dziubiński. Takich akcji brakowało, ale emocji i tak
było sporo, a rozgorączkowanie na trybunach rosło z upływem kolejnych minut. Po
dwóch godzinach gry było jasne, że do roztrzygnięcia potrzebne będą rzuty karne.
Pierwszy do bramki trafił Dawid Kubowicz, a wtórował mu po chwili Kotwica.
Kolejni zawodnicy wytrzymywali wojnę nerwów i precyzyjnie trafiali do siatki. Na
listę strzelców wpisali się później: Geniec, Reiman, Krykun, Sylwestrzak,
Dziubiński, Głowacki, Radulj, Pieczara, Twardowski. Do ostatniej serii podszedł
Damian Kostkowski. Obrońca Stali uderzył mocno, ale Zapytowski wyczuł jego
intencje. Na stadionie zapanowała euforia i pierwsi kibice pojawili się na
murawie, aby uściskać swojego bramkarza. Radość przerwał jednak arbiter, który
stwierdził nieregulaminowe wyjście z linii bramkowej golkipera i nakazał
powtórzyć "jedenastkę". Sytuacja identyczna jak w meczu półfinałowym w Bytowie.
Powtórzony strzał był już jednak skuteczny i po chwili sytuację Resovii ratować
musiał Płatek. Filigranowy piłkarz Resovii pewnym strzałem pokonał
Kaczorowskiego. Po chwili do piłki podszedł Wiktor Kłos. Przy jego strzale
Zapytowski fantastyczną interwencją wybił piłkę i tym razem arbiter nie miał już
nic do powiedzenia.
Do głosu doszli rozentuzjazmowani kibice, którzy
szturmem ruszyli, aby pogratulować bohaterom Rzeszowa.
A są nimi ludzie, którzy zapracowali na sukces: Wojciech Daniel, Macel
Zapytowski, Filip Majchrowicz, Bartosz Siryk, Mateusz Geniec, Konrad Domoń,
Mateusz Kantor, Rafał Mikulec, Sebastian Zalepa, Dawid Kubowicz, Jakub Persak,
Jakub Kurek, Bartłomiej Wasiluk, Serhij Krykun, Kamil Radulj, Radosław Adamski,
Szymon Hajduk, Szymon Kaliniec, Grzegorz Płatek, Szymon Feret, Maksymilian
Hebel, Maciej Grabowski, Miłosz Przybecki, Hubert Antkowiak, Adrian Dziubiński,
Karol Twardowski, Daniel Świderski, Piotr Gnatek, Bartłomiej Makowski, Krzysztof
Gancarczyk, Michał Puzon, Mikołaj Sypek, Dariusz Frankiewicz, Szymon Grabowski
(trener), Rafał Rajzer (asystent), Tomasz Kowalik (asystent), Stanisław Mandela
(kierownik), Bartłomiej Chwaszcz (fizjoterapeuta), Wojciech Bałut
(fizjoterapeuta).
|
2020.07.28 | Bytovia Bytów - Resovia Rzeszów 1:1 pd. k 6:7 (0:0) (baraż -
półfinał)
|
107' Feruga - 95' (k) Radulj
karne: 0:1 Kubowicz, 1:1 Czubak, 1:2 Zalepa, 2:2 Deleu, Radulj (ns.),
3:2 Zawistowski, 3:3 Dziubiński, Ameyaw (ns.), 3:4 Płatek, 4:4 Feruga,
4:5 Adamski, 5:5 Giel. 5:6 Feret, 6:6 Rutkowski, 6:7 Twardowski,
Kwiatkowski (ns.)
Bytovia:
Gostomski, Deleu, Memić ,
Piekarski, Liberacki
(99' Feruga ),
Ameyaw, Zawistowski, Lech (99' Rutkowski ),
Bielawski (78' Kwiatkowski), Giel, Czubak
Resovia: Zapytowski ,
Geniec (49' Kantor ),
Zalepa, Kubowicz, Adamski, Krykun (102' Feret), Domoń, Radulj, Płatek,
Hebel (95' Dziubiński), Antkowiak (49' Twardowski )
Sędzia: Malec (Łódź)
ukarani na ławce rezerwowych: Daniel
Resovia po rzutach karnych wywalczyła w odległym Bytowie awans do finału
baraży o grę w 1 lidze. Prawdziwy horor z happy endem zafundowali swoim
kibicom piłkarze Szymona Grabowskiego, którzy po ostatnim gwizdku
zasłużyli na ogromne słowa uznania.
"Biało-czerwoni" zaczęli mecz bardzo odważnie i już w 3 minucie
Gostomski drapał się po głowie, bo piłka wylądowała w jego siatce.
Konrad Domoń dalekim wyrzutem z autu posłał piłkę na głowę Sebastiana
Zalepy, a ten zgrał do Dawida Kubowicza, który trafił do siatki.
Rzeszowianie nie cieszyli się jednak zbyt długo, bo arbiter odgwizdał
spalonego.
W pierwszym kwadransie resoviacy byli zespołem aktywniejszym. W 20
minucie pierwszą setkę mieli miejscowi. Michael Ameyaw przymierzył po
ziemi i piłka minimalnie przeszła obok słupka. Po 30 minutach gry do
głosu doszli bytowianie, ale defensywa Resovii stanowiła monolit. W 44
minucie rzeszowianie nie ustrzegli się jednak błędu Ameyaw ograł
Mateusza Geńca, a po chwili w polu karnym został podcięty przez
Kubowicza. Arbiter wskazał na 11 metr i do rzutu karnego podszedł Adrian
Bielawski. Strzał 24-letniego piłkarza Bytovii pewnie wybronił Marcel
Zapytowski, który po raz pierwszy tego dnia dał sygnał, że jest w
świetnej formie. Piłkę mógł jeszcze dobijać Piotr Giel, ale defensorzy
Resovii ruszyli w jego stronę i wyczyścili pole karne.
Na początku drugiej połowy meczu okazało się, że resoviacy znowu będą
mieli pod górkę. Kontuzji doznał Mateusz Geniec i trener Grabowski,
który mecz oglądał z trybun (kara za krytykę pracy arbitra w
Katowicach), musiał dokonać niemałych przetasowań w składzie. Do boju
trzeba było wysłać młodzieżowca (Karol Twardowski) i bocznego obrońcę
(Mateusz Kantor).
W 56 minucie rzeszowianie mieli świetną okazję, aby wyjść na
prowadzenie. Po krótko rozegranym rzucie rożnym piłkęw pole karne dograł
Kamil Radulj, a głową na bramkę uderzył Sebastian Zalepa. Klasę w swoim
fachu pokazał jednak Gostomski, który jakimś cudem wybronił ten strzał.
Po godzinie gry widać było, że tropikalny upał i trudy sezonu ligowego
dały się odczuć obydwu zespołom. Tempo meczu spadło i sytuacji
bramkowych nie było zbyt wiele. W 62 minucie pokazał się najlepszy snajper
gospodarzy Karol Czubak. Utalentowany piłkarz kadry młodzieżowej wziął
na plecy Mateusza Kantora i strzałem z obrotu posłał piłkę obok słupka.
W ostatnich dziesięciu minutach mecz nabrał rumieńców i pod bramkami
zaczęło się dziać więcej. Było sporo dośrodkowań, ale brakowało
precyzji, bo piłka łukiem omijała bramkę.
Na początku dogrywki niezłą okazję mieli miejscowi. Przy rzucie rożnym
Zapytowski wypuścił piłkę z rąk, ale Giel nie skorzystał z szansy.
W 95 minucie Radosław Adamski dograł piłkę w pole karne, a tam Memić
sfaulował Karola Twardowskiego. Holenderski obrońca ujrzał drugą
żółtą kartkę, ale to nie był koniec kar dla gospodarzy, bo arbiter
wskazał na jedenasty metr.
Do rzutu karnego podszedł Kamil Radulj. Pomocnik Resovii w swojej
dotychczasowej karierze nie zmarnował jeszcze rzutu karnego. Nie inaczej
było i w tej sytuacji, bo pewnym strzałem pokonał Gostomskiego. W 101
mincie mogło być po meczu. Płatek dograł do Serhija Krykuna, a ten lobem
chciał oszukać wychodzącego z bramki golkipera Bytovii. Do szczęścia
brakło kilkunastu centymetrów, bo piłka spadła na poprzeczkę.
Zmiana wyniku na stadionowym zegarze sprawiła, że miejscowi zabrali się
mocniej do odrabiania strat, nic nie robiąc sobie z gry w osłabieniu.
Od
99 minuty mieli w swoich szeregach boiskowego wygę - Daniela Ferugę.
Pochodzący z Pszczyny pomocnik Bytovii znany jest z asyst i
efektownych goli. Potrafi też uderzyć precyzyjnie ze stałego fragmentu
gry. Długo szukał okazji do pokazania się w tym meczu właśnie przy
rzucie wolnym. Za pierwszą
symulację faulu otrzymał żółtą kartkę. W 107 minucie arbiter jednak dał
się nabrać i odgwizdał przewinienie Mateusza Kantora w okolicy 17 metrów
od bramki. Feruga tylko na to czekał i kilkadziesiąt sekund później
piłka po jego strzale precyzyjnie wylądowała w okienku rzeszowskiej
bramki.
Rozochoceni takim obrotem sprawy miejscowi zaatakowali jeszcze mocniej
na połowie Resovii. W 112 minucie na bramkę gości groźnie strzelał
Michael Ameyaw. Resovia odpowiedziała akcją Szymona Fereta, który w 117
minucie przegrał pojedynek z Gostomskim.
Ostatecznie o tym, który z zespołów zagra w finale zadecydować miały
rzuty karne. Serię "jedenastek" zainaugurował Dawid Kubowicz, który
pewnym strzałem pokonał Gostomskiego. Po chwili Zapytowskiego pokonał
Karol Czubak.
Po drugiej serii było 2:2, bo trafili obrońcy: Zalepa i
Deleu. W trzeciej serii doszło do kuriozalnej sytuacji. Kamil Radulj,
dotąd nieomylny - pośliznął się przy oddaniu strzału i fatalnie
spudłował. Paweł Zawistowski atomowym strzałem dał gospodarzom
prowadzenie 3:2 i sytuacja Resovii zrobiła się nieciekawa.
W czwartej
serii Adrian Dziubiński precyzyjnie skierował piłkę w prawy róg, a po
chwili Zapytowski wyłapał piłkę po strzale Ameyawa. Arbiter doszukał się
jednak nieregulaminowego wyjścia przed linię bramkową rzeszowskiego
golkipera i rzut karny nakazał powtórzyć. Zapytowski otrzymał żółtą
kartkę i poirytowany takim
obrotem sprawy postanowił piłkę wyłapać jeszcze raz. Tym samym sprawił,
że "biało-czerwoni"
wrócili do gry o finał.
W piątej serii nie pomylił się Płatek, ale również Feruga stanął na
wysokości zadania. Wojna nerwów trwała na dobre i w kolejnej dodatkowej
serii na listę strzelców wpisali się solidarnie: Adamski i Giel. Póżniej
precyzyjnym, skutecznym i wyjątkowo lekkim strzałem po ziemi popisał się Feret, ale
kłopotów z pokonaniem Zapytowskiego nie miał też Rutkowski.
Roztrzygnięcie nastąpiło dopiero w 8 serii. Karol Twardowski pewnie
pokonał Gostomskiego, a intencje 22-letniego Adriana Kwiatkowskiego
wyczuł Marcel Zapytowski. Golkiper Resovii chwilę później utonął w
objęciach kolegów z zespołu. Miał ogromny wkład w sukces "Pasiaków".
Piłkarze rzeszowskiej Malty po meczu wyglądali jak maratończycy po biegu,
ale do mety dobiegną dopiero w piątek. Wówczas rozegranie zostanie
spotkanie finałowe.
|
2020.07.25 | GKS Katowice - Resovia Rzeszów 1:1 (1:1)
|
45' (k) Rogalski - 44' Twardowski
GKS:
Frankowski, Woźniak, Jędrych, Błąd (72' Bętkowski), Urynowicz (63'
Stefanowicz), Gałecki, Wojciechowski ,
Kiebzak ,
Pavlas (69' Wroński), Rogalski (80' Szwedzik), Dejmek
Resovia: Zapytowski, Geniec, Zalepa, Kubowicz (58' Wasiluk),
Adamski, Krykun, Domoń, Płatek (90' Feret), Hebel
(83' Antkowiak), Dziubiński (74' Radulj), Twardowski
Sędzia: Tarnowski (Wrocław), Widzów: 1318
ukarani na ławce rezerwowych: Świderski
,
Grabowski ,
Mandela
Do ostatniej kolejki sytuacja w drugiej lidze była bardzo zagmatwana.
Szanse na dwa miejsca premiowane bezpośrednim awansem miały trzy
zespoły: Widzew, GKS i Górnik Łęczna.
"Pasiakom" do zapewnienia sobie udziału w barażach, bez oglądania się na
inne wyniki - brakowało punktu. Podopiecznym Szymona Grabowskiego na
gorącym terenie w Katowicach udało się zrealizować cel. Wynik 1:1
zapewnił Resovii udział w barażach.
Od pierwszego gwizdka mocno do ataków ruszyli miejscowi. Rzeszowianie
zaczęli spotkanie bardzo ostrożnie i nie pozwalali gospodarzom na zbyt
wiele.
W 11 minucie "biało-czerwoni" mieli świetną okazję, aby wyjść na
prowadzenie. Maksymilian Hebel dograł z rzutu wolnego do Sebastiana
Zalepy, a ten odegrał futbolówkę wzdłuż linii bramkowej. Koronkową akcję
zakończyć miał wbiegający w okolice słupka Dawid Kubowicz. Obrońca
Resovii był tam gdzie trzeba, ale nieczysto trafił w piłkę i fatalnie
spudłował.
Wydawać się mogło, że głęboko cofnięta defensywa Resovii pęknie pod
naporem gospodarzy. Jednak ataki pozycyjne katowiczan nie robiły
wielkiej krzywdy "Pasiakom". Groźniej pod bramką Resovii robiło się po
kontrach GKS-u. Tak było po stracie piłki przez Karola Twardowskiego w
21 minucie.
Kilka minut później resoviacy mieli sporo szczęścia, bo Adrian Błąd z
rzutu wolnego przymierzył w słupek.
W 44 minucie Resovia miała kolejny rzut wolny na środku boiska. Piłka
dograna przez Maksymiliana Hebla trafiła na głowę Dawida
Kubowicza, a ten zagrał w okolice piątego metra. Tam snajperskim nosem
wykazał się Karol Twardowski, który slizgiem wbił piłkę do siatki.
Rzeszowianie nie cieszyli się długo z prowadzenia, bo już minutę
póżniej piłka dośrodkowana w pole karne przez Arkadiusza Woźniaka,
trafiła w dłoń Radka Adamskiego. Arbiter nie miał wątpliwości i
odgwizdał rzut karny. "Jedenastkę" na bramkę precyzyjnym strzałem koło
słupka zamienił Dawid Rogalski.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Nadal częściej przy piłce
byli miejscowi. Resoviacy długimi piłkami starali się uruchamiać
skrzydłowych. W 60 minucie ponownie pokazał się Karol Twardowski.
Powracający do gry po kontuzji młodzieżowiec mógł zostać bohaterem
spotkania, gdyby kapitalny rajd z piłką skończył podaniem do
Grzegorza Płatka. Zdecydował się zakończyć akcję strzałem, który został
zablokowany przez Wojciechowskiego.
Po chwili na bramkę Resovii pędzili gospodarze i to oni mieli świetną
okazję, aby wyjśc na prowadzenie. Tym razem na przeszkodzie stanął im
Mateusz Geniec. Obrońca Resovii wślizgiem przeciął piłkę, która
zmierzała do wychodzącego na czystą pozycję Wojciechowskiego.
Po godzinie gry obydwa zespoły zaczęły odważniej atakować, a z każdą
kolejną minutą rzeszowianie grali coraz ofensywniej. W 66 minucie przed
szansą stanął Serhij Krykun. Skrzydłowy Resovii zbyt długo zwlekał ze
strzałem i zamiast bramki rzeszowianie zyskali tylko rzut rożny.
W ostatnim kwadransie gra mocno się zaostrzyła. Mnożyły się przepychanki
i faule. Nerwowo było też na ławkach rezerwowych, czego dowodem są
kartki dla trenera Szymona Grabowskiego, kierownika zespołu Stanisława
Mandeli i Daniela Świderskiego, który nie musiał pojawiać się na
murawie, aby dostać 4 kartkę w sezonie.
Końcowe minuty tego spotkania należały jednak do Marcela Zapytowskiego.
Bramkarz Resovii miał sporo pracy i wywiązywał się ze swojeje roli
kapitalnie. W 68 minucie wybronił grożny strzał Kiebzaka z ostrego kąta,
a w doliczonym czasie gry ponownie po rzucie wolnym nie dał się
przechytrzyć temu piłkarzowi. Dzięki świetnym interwencjom miał spory
wkład w sukces "Pasiaków".
Resoviacy dowieźli remis do ostatniego gwizdka i we wtorek w Bytovie
zagrają mecz barażowy z miejscową Bytovią. W przypadku zwycięstwa zespół
Szymona Grabowskiego zagra kolejny mecz o awans już w piątek (31 bm.).
Drugą parę brażową tworzą GKS Katowice i Stal Rzeszów.
|
2020.07.19 | Resovia Rzeszów - Widzew Łódź 1:0 (0:0)
|
64' Hebel
Resovia:
Zapytowski ,
Geniec, Persak, Zalepa, Adamski, Krykun (90' Feret), Domoń, Hebel
(89' Radulj ),
Płatek (90' Kantor), Antkowiak (70' Twardowski), Świderski
Widzew:
Pawłowski ,
Kosakiewicz ,
Rudol, Tanżyna (85' Wołąkiewicz) Kordas, Gutowski, Poczobut
(66' Wolsztyński), Możdżeń, Radwański, Ojamaa (72' Mandiangu ),
Robak
Sędzia:
Kawałko (Białystok), Widzów:
356 (ograniczona liczba widzów)
Nie lada gratkę swoim kibicom sprawili piłkarze Resovii, którzy
pokonali po raz drugi w tym sezonie głównego kandydata do awansu.
Rzeszowianie do meczu wychodzili mocno podenerwowani, bo na
finiszu ligowych rozgrywek kompletnie im nie idzie. Na dodatek do meczu
z Widzewem wyszli w mocno eksperymentalnym składzie. Szybko okazało się,
że... nie taki lider straszny.
Do podstawowej jedenastki wrócił odstawiony ostatnio na boczny tor
Daniel Świderski. Snajper Resovii miał do pary z Hubertem Antkowiakiem
tworzyć duet ofensywny, którego celem było rozmontowanie defensywy
Widzewa. Obydwaj zawodnicy bramki nie strzelili tego dnia, ale pracowali
w przodzie, aż miło.
Już w 10 minucie zrobiło się groźnie pod bramką gości. Wymiana podań
pomiędzy Świderskim i Antkowiakiem zakończyła się strzałem tego
ostatniego. Piłka jednak została zablokowana przez jednego z defensorów.
Kilkadziesiąt sekund później ponownie czujnością wykazali się obrońcy
Widzewa. Tym razem dogrywał Maksymilian Hebel, a na bramkę uderzał
Świderski.
W kolejnych minutach mecz nie toczył się w szybkim tempie. W 27 minucie
resoviacy przeprowadzili kolejną dobrą akcję. Na bramkę znowu uderzał
Świderski i tym razme piłka przeszłą obok celu.
Sporo było walki i szarpanych akcji, a znający stawkę meczu gracze
obydwu zespołów, nie przebierali w środkach, aby narzucić swój styl gry.
W 30 minucie spotkania w jednym ze starć ucierpieli Sebastian Zalepa i
Daniel Tanżyna. Piłkarz Widzewa w przerwie meczu z podejrzeniem wstrząsu
mózgu odjechał do szpitala. Po kolejnym starciu służby medyczne Resovii
musiały zająć się rozbitym łukiem brwiowym Hubetra Antkowiaka.
Przed przerwą mocniej nacisnęli łodzianie, którzy długo budowali swoje
akcje. Podopieczni trenera Kaczmarka jednak większej krzywdy "Pasiakom"
nie zrobili, bo rzeszowska defensywa gryzłą tego dnia trawę, aby
zachować czyste konto.
Po przerwie cześciej piłką operowali goście. W 55 minucie bliski
szczęścia był Marcin Robak, który z 8 metrów główkował na bramkę
Resovii. Intencje dwukrotnego "Króla Strzelców" ekstraklasy wyczuł
jednak Marcel Zapytowski, który był na posterunku. Napastnik Widzewa już
kilkadziesiąt sekund później ponownie miał szansę wpisania się na listę
strzelców. Tym razem piłka po jego strzale z rzutu wolnego, przeszła nad
poprzeczką.
W 59 minucie fantastycznym rajdem prawą stroną boiska pokazał się Serhij
Krykun. Skrzydłowy Resovii dograł do Daniel Świderskiego na 4 metr, ale
arbiter dopatrzył się zagrania ręką.
W 64 minucie rzeszowski stadion oszalał ze szczęścia. Mateusz Geniec
dośrodkował piłkę do Świderskiego, a ten odegrał do Maksymiliana Hebla.
Pomocnik Resovii strzałem po ziemi precyzyjnie umieścił piłkę w
siatce i mógł z radością zasalutować wykonanie zadania widzom z trybuny
głównej.
Poirytowani takim obrotem sprawy przyjezdni ruszyli do natarcia i w 68
minucie piłka po uderzeniu głową Robaka - wylądowała na słupku.
Rzeszowianie przetrzymali napór rywali i w ostatnim kwadransie starali
się przenosić grę pod bramkę Widzewa. Mieli w swoich szeregach Radosława
Adamskiego i Serhija Krykuna, którzy byli motorem napędowym kontrataków.
W 78 minucie po jednej z takich akcji z piłką pędził na bramkę gości
Świderski. Golkiper Widzewa ratował sytuację desperackim wyjściem i
przed polem karnym zatrzymał akcję, zagrywając piłkę ręką. Nie mogło się
obyć bez czerwonej kartki i na ławce szkoleniowej Widzewa zrobiło się
wyjątkowo nerwowo. Limit zmian w zespole gości już wcześniej
został wykorzystany i w bramce pojawił się... obrońca Hubert
Wołąkiewicz.
Mimo gry w osłabieniu Widzew starał się atakować i szukać okazji
bramkowych po stałych fragmentach gry. Rzeszowianie też mieli w końcwych
minutach coś do powiedzenia. Na bramkę uderzał Karol Twardowski, ale
jego strzał nie był na tyle mocny, aby zaskoczyć Wołąkiewicza.
|
2020.07.15 | Elana Toruń - Resovia Rzeszów 2:2 (2:2)
|
31' Kozłowski, 37' (k) Kryszak - 17' Płatek, 41' Krykun
Elana:
Sokół, Górka ,
Onsorge, Świeciński, Kryszak,
Hrnčiar
(69' Kacper Jóźwicki),
Kołodziej
(83' Pisarek), Andrzejewski, Kościelniak (78' Machaj), Stryjewski (48'
Boniecki), Kozłowski
Resovia: Zapytowski, Geniec, Persak, Domoń ,
Adamski, Krykun
(87' Twardowski), Wasiluk, Radulj (73' Dziubiński ),
Płatek, Hajduk (81' Feret), Hebel
Sędzia: Idzik (Poznań), Widzów: 300
Był to wyrównany pojedynek zespołów, które od czasu wznowienia rozgrywek
zgubiły formę i ciułają punkty. Na finiszu ligi ten remis może być kosztowny dla
jednych, jak i drugich. Rzeszowianom grozi utrata szans na baraże, a
tymczasem miejscowi są na najlepszej drodze do III ligi.
Przed meczem szkoleniowiec Resovii musiał sporo główkować, aby poukładać
defensywę. W ważnym spotkaniu nie mógł skorzystać z usług: Sebastiana
Zalepy, Dawida Kubowicza i Rafała Mikulca. Ze składu wypadł ponadto
reżyser gry "Pasiaków" Szymon Kaliniec.
Pierwsi na bramkę rywali ruszyli rzeszowianie i już w 6 minucor lewą
stroną boiska szarżował Radosław Adamski. Jego strzał został jednak
zablokowany i po chwili miejscowi odpowiedzieli kontratakiem, po którym
Filip Kozłowski posłał piłkę nad poprzeczką.
Obydwa zespoły starały się już od początku spotkania narzucić swój styl
gry. W 8 minucie w boczną siatkę bramki uderzył Maksymilian Hebel, a
kilkadziesiąt sekund później Kordian Górka postraszył rzeszowskiego
bramkarza strzałem z ostrego kąta.
Resoviacy dochodzili do sytuacji bramkowych i wydawać się mogło, że jest
to dobry zwiastun na kolejne minuty tego meczu. W 13 minucie blisko
wpisania się na listę strzelców byłSerhij Krykun. Skrzydłowy Resovii
uderzyłmocno i precyzyjnie, ale Paweł Sokół zdołał odbić piłkę ręką.
W 17 minucie perfekcyjnym dośrodkowaniem popisał się Hebel i Mateuszowi
Płatkowi wystarczyło dostawić głowę. Na nic zdały się starania Górki, bo
niewysoki pomocnik Resovii dosyć łatwo skierował piłkę do siatki.
Po zdobytym golu gra "Pasiakom" przestała się kleić, z czego skrzętnie
skorzystali miejscowi. W 22 minucie po błędzie debiutującego Jakuba
Persaka, udaną interwencją popisał się Marcel Zapytowski. To nie był
koniec kłopotów Resovii, bo po chwili Persak zrehabilitował się
wybijając futbolówkę z linii bramkowej.
W kolejnych minutach bramkarz Resovii dwoił się i troił, aby ratować
swój zespół przed stratą gola. Na bramkę dwukrotnie uderzał Lukas
Hrnčiar, a kilkadziesiąt sekund później wtórował mu Krzysztof
Kołodziej. Rzeszowianie pogubili się, ale mecz mógł się potoczyć
inaczej, gdyby w 30 minucie Krykun główkując, nie pomylił się o
kilkanaście centymetrów.
W 31 minucie precyzją wykazali się gospodarze, któzy skopiowali akcję
bramkową "biało-czeronych". Dominik Kościelniak miał zbyt dużo miejsca i
czasu, aby z prawej strony boiska dograć piłkę idealnie na głowę
Kozłowskiego i napastnik Elany doprowadził do wyrównania. Wkrótce
okazało się, że to nie koniec kłopotów Resovii. W 36 minucie w pole
karne ponownie z prawej strony wpadł Kołodziej i arbiter doszukał się
faulu Radulja. Po chwili pewnym strzałem z rzutu karnego Mariusz Kryszak
dał prowadzenie swojemu zespołowi.
Kibice nie mogli narzekać na brak emocji, bo jeszcze przed przerwą do
roboty zabrali się rzeszowianie. W 41 minucie Adamski fantastycznym
podaniem wypuścił Krykuna, a ten precyzyjnym strzałem w samo okienko,
doprowadził do wyrównania.
Kwadrans gry po przerwie należał do gości, któzy mieli okazję, aby
powalczyć o coś więcej niż remis. W 52 minucie świetnym zagraniem
popisał się Szymon Hajduk. Młodziezowiec Resovii wyłożył piłkę
Bartłomiejowi Wasilukowi, ale strzał tego ostatniego został zablokowany
przez Wojciecha Onsorge. W 55 minucie powinno być 3:2 dla Resovii.
Maksymilian Hebel umieścił piłkę w siatce, ale arbiter gola nie uznał,
bo tym razem dopatrzył się faulu Krykuna na Sokole.
Po godzinie gry rzeszowianie znowu zaczęli oddawać pole gospodarzom. W
61 minucie w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Bartosz
Boniecki. Rezerwowy Elany starał się przelobować Zapytowskiego, ale
golkiper wyczuł intencje rywala i zaskoczyć się nie dał. Była to kolejna
dobra interwencja bramkarza Resovii. W końcowych minutach spotkania
gospodarze byli zdecydowanie aktywniejsi i niewiele brakowało, aby
Resovia straciła gola. Przy rzucie rożnym kompletnie osamotniony Onsorge
był bliski, aby trafieniem zakończyć ten mecz. W 89 minucie minimalnie
przestrzelił Dominik Pisarek.
W doliczonym czasie gry dwie wyśmienite okazje mieli również pryjezdni,
ale po strzałach Adamskiego i Hebla z opresji wychodził bramkarz Elany.
Po ostatnim gwizdu obydwie jedenasti opuszczały plac gry ze porym
niedosytem. Sytuacja Resovii, która jeszcze niedawno była trzecim
zespołem ligi - mocno się skomplikowała!
|
2020.07.11 | Resovia Rzeszów - Górnik Polkowice 1:1 (0:0)
|
64' Radulj - 80' Azikiewicz
Resovia:
Zapytowski, Geniec, Kubowicz ,
Zalepa ,
Adamski, Feret (63' Kantor), Kaliniec (17' Dziubiński), Wasiluk, Radulj
(72' Świderski), Płatek, Hebel
Górnik:
Furtak, Fryzowicz, Kowalski-Haberek ,
Karmelita, Azikiewicz, Sobków (90' Ciupka), Mucha ,
Ekwueme, Szuszkiewicz (63' Baszak) Baranowski
(54' Szmyt), Bednarski (79' Radziemski)
Sędzia:
Szrek (Kielce), Widzów:
356
Idzie jak po grudzie rzeszowskim "Pasiakom" zdobywanie punktów na
finiszu drugoligowych rozgrywek. Podopieczni Szymona Grabowskiego bardzo
liczyli, że w meczu z Górnikiem Polkowice wrócą do formy z początku
sezonu. Okazało się jednak, że "Górnicy" to solidny zespół, który do
Rzeszowa przyjechał nie po remis, a po komplet punktów. Ostatecznie
wyrównany pojedynek zakończył się podziałem punktów, z którego mocno
niezadowolona była rzeszowska publiczność.
"W dzisiejszej piłce trzeba mieć charakter, jeśli się go nie ma -
można tylko biegać po murawie" - podsumował po meczu albański
szkoleniowiec Górnika, Enkeleid Dobi Alb. Zaangażowania i charakteru
żadnemu z zespołów nie można było odmówić i od pierwszego gwizdka mecz
nabrał szybkiego tempa.
Już w 4 minucie głową na bramkę gości uderzał piłkę Szymon Feret, ale
20-letni Marcin Furtak nie dał się zaskoczyć. Goście starali się
przebijać pod bramkę Resovii akcjami z bocznych rejonów boiska.
Defensywa gospodarzy już od pierwszych minut miała sporo pracy z
powstrzymaniem szybkich skrzydłowych. Po kwadransie gry przyjezdni mieli
na swoim koncie już 4 rzuty rożne.
W 17 minucie sytuacja rzeszowskiego zespołu dodatkowo się skomplikowała,
bo plac gry opuścił kontuzjowany Szymon Kaliniec. To nie był koniec
kłopotów Resovii. W 22 minucie Marcel Zapytowski z niemałym trudem
bronił strzał Szuszkiewicza, a osiem minut później w walce o piłkę mocno
ucierpiał Sebastian Zalepa.
W 40 minucie rzeszowianie mieli świetną okazję, aby na przerwę schodzić
z jednobramkowym prowadzeniem. Z prawej strony piłkę dograł Adrian
Dziubiński, a Maksymilian Hebel starał się uderzyć pod poprzeczkę. Piłka
jednak minęła cel i bramki w pierwszej połowie nie padły.
Po przerwie "biało-czerwoni" mieli sporo rzutów wolnych i rożnych, ale
strzałów na bramkę długo nie możńa było się doczekać. W 64 minucie
przypomiał o sobie Kamil Radulj. Pomocnik Resovii efektowną szarżę w
pole karne zakończył precyzyjnym strzałem do bramki i wprawił stadion w
euforię.
Górnicy od razu rzucili się do odrabiania strat, jednak świetną robotę w
defensywie wykonywali obrońcy Resovii, którzy do 80 minuty grali
bezblędnie.
W 70 minucie gospodarze mogli pokusić się o podwyższenie wyniku. Z
prawej strony piłkę dogrywał w pole karne Hebel, a wbiegający Dziubiński
instynktownie starał się zamknąć akcję. Do szczęścia brakowało niewiele,
ale piłkarz Resovii o ułamek sekundy się spóźnił. Chwilę późńiej przed
szansą stanął Daniel Świderski. Napastnik Resovii minął z piłką
bramkarza gości, ale jego strzal z okolic linii końcowej boiska,
pozostawiał wiele do życzenia.
W 80 minucie gościom udało się rozmontować rzeszowską defensywę. W
podbramkowym zamieszaniu na bramkę Marcela Zapytowskiego uderzał Piotr
Azikiewicz. Piłkę starali się zablokować defensorzy, ale ta po dziwnym
rykoszecie wylądowała w bramce.
Wynik spotkania do ostatnich minut był sprawą otwartą. Do natarcia
ruszyli miejscowi (w 88 minucie na bramkę uderzał Hebel), ale i goście
starali się pokazać, że chcą wywieźć z Rzeszowa komplet punktów. Wynik
jednak do ostatniego gwizdka nie uległ zmianie.
|
2020.07.05 | Lech II Poznań - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)
|
6' Gumny, 53' Letniowski
Lech
II: Mleczko, Gumny (46' Kaczmarek), Skrzypczak, Dejewski, Smajdor,
Marciniak,
Białczyk, Letniowski
(86' Sobol), Skóraś,
Szymczak (69' Tomczyk), Marchwiński (60' Kołtański)
Resovia: Zapytowski, Adamski, Zalepa, Kubowicz, Geniec, Krykun (46'
Świderski), Płatek, Hebel (57' Kaliniec), Wasiluk ,
Feret (84' Twardowski), Dziubiński (57' Antkowiak)
Sędzia: Bukowczan (Żywiec), Widzów: bez udziału publiczności
Rzeszowianie wciąż bez przełamania na finiszu drugoligowych rozgrywek.
Poznańska młodzież w meczu rozgrywanym we Wronkach nie pozwoliła na zbyt
wiele "biało-czerwonym". Lechici wyszli już w 6 minucie meczu
wyszli na
prowadzenie i do ostatniego gwizdka kontrolowali to spotkanie.
Pierwsi zaatakowali goście i w 3 minucie po akcji Fereta i Hebla, na
bramkę uderzał Płatek. To było jednak "na tyle" przed przerwą ze strony
rzeszowskiego zespołu.
W 6 minucie podopieczni Szymona Grabowskiego dali się w łatwy sposób
przechytrzyć gospodarzom. Miejscowi wykonywali rzut rożny i większość
piłkarzy Lecha zgromadziła się w okolicach pierwszego słupka. Wydawać
się mogło, że tam należy skupić się na solidnym kryciu przez defensorów,
a tym czasem piłka dośrodkowana przez Letniowskiego poszybowała na drugi
słupek. Tam zaskoczył wszystkich wbiegający z głębi pola Robert Gumny,
który w łatwy sposób skierował piłkę do siatki.
W kolejnych minutach grę prowadzili głównie gospodarze, którzy niewiele
dali pograć "Pasiakom". Prawą stroną boiska kilka razy starał się
przedrzeć Szymon Feret, ale strzałów na bramkę podobnie jak w ostatnich
meczach było jak na lekarstwo.
Gospodarze mieli więcej do powiedzenia pod bramką Resovii. W 13 minucie
strzałem po ziemi postraszył golkipera Resovii Letniowski. Po chwili
przed szansą stanął Marciniak, ale nieczysto trafił w futbolówkę.
Rzeszowianie męczyli się w ataku pozycyjnym, a ich dośrodkowania nie
przynosiły efektu, bo dorzucaną piłkę przechwytywali gospodarze. Akcje
"Pasiaków" przypominały bicie głową w mur. W 42 minucie piłka
dośrodkowana przez Hebla poszybowałą za linię końcową boiska.
W 47 minucie miejscowi domagali się rzutu karnego, bo piłka po zagraniu
Kaczmarka uderzyła w dłoń Adamskiego. Arbiter jednak nie przerwał akcji.
Druga połowa spotkania była dużo lepsza w wykonaniu rzeszowskiego
zespołu. Resoviacy w końcu zaczęli stwarzać sobie okazje. W 51 minucie z
piłką dośrodkowaną przez Hebla minął się Świderski.
Niestety w 53 minucie "Biało-czerwoni" przysnęli po raz kolejny, a
utalentowani lechici udowodnili po raz kolejny, że błędy rywali potrafią
bezlitośnie wykorzystać. Juliusz Letniowski dostał sporo czasu i
miejsca, aby minąć dwóch rywali (Wasiluk, Zalepa) i fantastycznym
strzałem zmusić Marcela Zapytowskiego do kapitulacji.
Rzeszowianie od 60 minuty mocno pracowali, aby zdobyć bramkę kontaktową.
W 62 minucie świetną okazję zmarnował Świderski, który posłał głową
piłkę obok bramki. Napastnik Resovii już 2 minuty później miał okazję,
aby się zrehabilitować, ale tym razem Mleczko udowodnił, że
nieprzypadkowo jest w kadrze seniorów Lecha. W 65 minucie na bramkę
Lecha główkował Zalepa, a kilka minut później po ziemi strzelał Feret.
Gospodarze przeczekali napór rzeszowian i w końcowych fragmentach meczu
wyprowadzili dwie solidne kontry. W 88 minucie fatalnie pudłował Tomczyk
po akcji Sobola, a w doliczonym czasie gry Kaczmarek w dogodnej sytuacji
nie opanował piłki i Zalepa wślizgiem skutecznie przerwał akcje
"Kolejorza".
|
2020.07.01 | Resovia Rzeszów - Garbarnia Kraków 1:2 (1:0)
|
25' Kubowicz - 59' Kuczak, 81' (k) Kowalski
Resovia:
Zapytowski, Geniec, Kubowicz ,
Domoń,
Adamski
(90' Twardowski), Płatek (82' Antkowiak) Wasiluk, Kaliniec
(66' Feret), Hebel, Krykun (75' Przybecki), Dziubiński
Garbarnia: Kozioł, Kowalski, Nakrosius, Masiuda, Mruk, Marszalik
(46' Górecki), Szewczyk (57' Radwanek) Kostrubała (25' Serafin), Kołbon ,
Kuczak, Feliks (57' Wyjadłowski)
Sędzia: Bielawski (Katowice), Widzów: 356 (liczba widzów
ograniczona)
"Zawiedliśmy. Nie można wygrać spotkania w II lidze popełniając takie
błędy w defensywie i ofensywie" - podsumował na po meczowej
konferencji grę swojego zespołu Szymon Grabowski. Szkoleniowiec Resovii
ma twardy orzech do zgryzienia, bo "biało-czerwoni" przypominają chorego
pacjenta, któremu trudno postawić diagnozę.
Dzisiaj rzeszowianie zagrali jedno z lepszych spotkań od czasu powrotu
na murawę po przerwie spowodowanej pandemią. Odnieść jednak można
wrażenie, że po zdobytej bramce zbyt łatwo dopisali punkty w tabeli i
zostali boleśnie skarceni.
Początek meczu był dla piłkarze rzeszowskiej "Malty" obiecujący. Już w 8
minucie przed szansą bramkową stanął Adrian Dziubiński. Napastnik
Resovii dostał piłkę z głębi pola i w sytuacji, gdy przymierzał się do
decydującego strzału, jeden z obrońców wślizgiem wyłuskał futbolówkę.
"Dziubek" domagał sie rzutu karnego, ale defensor wykazał się
chirurgiczną precyzją i karnego nie było.
W 24 minucie aktywny Maksymilian Hebel fantastycznym strzałem z dystansu
postraszył golkipera gości i mocno ożywił trybuny. Minutę później
rzeszowianie udokumentowali swoją przewagę golem. Piłkę z rzutu rożnego
dośrodkował Hebel, a Dawid Kubowicz efektowną główką wpisał się na listę
strzelców.
Goście odpowiedzieli groźną akcją w 34 minucie. Wówczas z oddaniem
strzału zwlekał Michał Feliks i defensywa Resovii wyszła z opresji.
Po przerwie tempo gry nieco spadło, bo obydwu ekipom dawał się we znaki
tropikalny upał. W 50 minucie resoviacy przygotowali kopię akcji
bramkowej. Znowu dogrywał z rzutu rożnego Hebel i ponownie uderzał
Kubowicz. Tym razem jednak Kozioł nie dał się zaskoczyć. Chwilę późńiej
defensywie "Garbarzy" urwał się Serhij Krykun i ponownie Kozioł z trudem
wybijał futbolówkę. Rzeszowianie rozochoceni swoją przewagą na boisku
atakowali bramkę rywali z coraz większym impetem. W 55 minucie za głowę
złapał się Hebel, bo piłka po jego uderzeniu o centymetry minęła słupek.
Niewykorzystane sytuację się mszczą, ale po kolejnej sytuacji nikt na
stadionie nie spodziewał się, że za chwilę zacznie się dramat
gospodarzy.
W 59 minucie Szymon Kaliniec sprezentował futbolówkę Kamilowi Kuczakowi,
który bez zastanowienia huknął pod poprzeczkę z 35 metrów. Trafił
perfekcyjnie w samo okienko bramki. Zdezorientowani stratą gola
rzeszowianie potrzebowali kilku minut, aby ochłonąć. W 61 minucie mieli
okazję, aby ponownie wyjść na prowadzenie. Bohaterem meczu miał okazje
zostać Dawid Kubowicz. Jednak piłka po jego strzale (wślizgu) spadła na
poprzeczkę. W 76 minucie ponownie dał znać o sobie Maksymilian Hebel.
Tym razem futbolówka wylądowała na bocznej siatce bramki. Rzeszowianie
mieli sporo argumentów, aby ten mecz wygrać zwłaszcza, że goście nie
kwapili sięspecjalnie do ataków. Punkty jednak pojechały pod Wawel, a
wszystko za sprawą kolejnego błędu "Pasiaków". Zaczęło się od straty
piłki przed szesnastką, a w polu karnym Konrad Domoń nieprzepisowo
faulował Błażeja Radwanka. Rezerwowy gości runął na murawę i sędzia
odgwizdał rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił pewnym strzałem po
ziemi Jakub Kowalski i na stadionie zapanował stan osłupienia.
Zostało niespełana 10 minut do końca meczu i rzeszowianie postawili
wszystko na jedną kartę. W ataku pojawił się środkowy obrońca Dawid
Kubowicz i rezerwowi: Miłosz Przybecki i Karol Twardowski. Wiele jednak
nie udało im się wskórać, a swoje okazje mieli jeszcze w doliczonym
czasie gry. Piłka bezlitośnie mijała cel po woleju Przybeckiego i
strzale Kubowicza.
Ostatnim akcentem spotkania była druga żółta karta dla Konrada Domonia,
który za kolejny faul opuścił plac gry przed końcowym gwizdkiem.
|
2020.06.27 | Legionovia Legionowo - Resovia Rzeszów 0:0
|
Legionovia:
Podleśny, Kaczorowski, Zembrowski ,
Choroś, Maślanka, Trubeha
(75' Będzieszak), Koprowski, Kluska (87' Zaklika), Koziara, Bajdur
(46' Małek), Podliński
Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz ,
Domoń, Adamski, Feret (82' Twardowski), Wasiluk, Kaliniec, Płatek (67'
Świderski), Dziubiński (59' Kantor), Antkowiak
Sędzia: Aluszyk (Toruń), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Do remisów przyzwyczajać zaczynają swoich kibiców piłkarze Resovii,
którzy tym razem punktami podzielili się w Legionowie z przedostatnim
zespołem w tabeli.
W pierwszej połowie spokania niewiele działo się na boisku. Rzeszowianie
posiadali minimalną przewagę, z której niewiele wynikało. Jedyny celny
strzał przed gwizdkiem na przerwę oddał zawodnik gospodarzy Oskar
Koprowski, który po stracie piłki przez Szymona Fereta, starał się
wykończyć jedną z nielicznych akcji.
"Biało-czerwoni" atakowali głównie prawą stroną boiska, a tam piłkę
starali się dograć w pole bramkowe młodzieżowcy: Feret i Geniec. O
jakimkolwiek zagrożeniu pod bramką Podleśnego można jednak mówić tylko
po rzutach rożnych i autowych. Po jednym z dalekich rzutów z autu
autorstwa Konrada Domonia blisko było bramki samobójczej. Piłkę po
niefrasobliwym wybiciu jednego z piłkarzy Legionovii z trudem piastkować
musiał bramkarz Legionovii.
Przed gwizdkiem na przerwę strzały "Pasiaków" na bramkę (Wasiulk,
Adamski, Geniec) pozostawiały sporo do życzenia.
Po przerwie mocniej ruszyli do natarcia gospodarze i dwukrotnie w polu
karnym Resovii bito na alarm. Podopieczni Szymona Grabowskiego długo nie
mieli pomysłu na skonstruowanie groźnej akcji. Swoich szans szukali do
znudzenia w dalekich dośrodkowaniach piłki z autu.
Po raz pierwszy Damian Podleśny moc strzelecką "Pasiaków" poczuł dopiero
w 76 minucie. Wówczas atomowym strzałem z dystansu popisał się
Bartłomiej Wasiluk, a piłkę szybującą pod poprzeczkę 25-letni bramkarz
gospodarzy z trudem wybijał na rzut rożny.
Nieporadne ataki "Pasiaków" dodały ochoty do gry gospodarzom, którzy
szybkimi kontratakami starali się nieco ubarwić to spotkanie. W 81
minucie po jednej z takich akcji mocnym strzałem popisał się Mateusz
Małek.
W ostatnich minutach meczu rzeszowianie wykonywali kolejne auty i rzuty
rożne, ale efektu bramkowego do ostatniego gwizdka nie było. Wszystkich
celnych strzałów na bramkę obydwa zespoły oddały w tym spotkaniu 4.
|
2020.06.21 | Resovia Rzeszów - Stal Rzeszów 0:0
|
Resovia:
Zapytowski, Geniec,
Kubowicz, Domo\n, Adamski, Hajduk (83' Feret) Wasiluk, Kaliniec,
Dziubiński (58' Hebel),
Płatek (82' Kantor), Świderski (69' Antkowiak)
Stal: Bieszczad, Sylwestrzak (62' Trznadel) Kostkowski,
Góra, Głowacki,
Kłos, Szeliga (67' Szczepanek) Kotwica,
Plewka (68' Michalik), Reiman, Pieczara
Sędzia: Kochanek (Opole), Widzów: 356 (liczba
widzów ograniczona)
Resoviacy w meczu derbowym pokazali sportowy pazur i byli zespołem
lepszym. Czuć mogą po 68. derbach Rzeszowa ogromny niedosyt, bo nie
potrafili przekuć przewagi na boisku na bramki i to oni po ostanim
gwizdku schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami. Przyznać trzeba, że
"biało-czerwoni" zagrali mecz na przyzwoitym poziomie, a do szczęścia
brakowało niewiele. Stalowcy najlepsze momenty gry mieli w pierwszym
kwadransie derbowego spotkania. W kolejnych minutach przewagę na boisku
posiadali piłkarze Szymona Grabowskiego.
Czarną robotę w tym spotkaniu odwalali dwaj środkowi: Szymon Kaliniec i
Adrian Dziubiński. Ten ostatni w 6 minucie starał się zaskoczyć
Bieszczada mocnym strzałem, ale piłka została zablokowana przez jednego
z rywali. Podopieczni trenera Wołowca dobrą okazję otwarcia meczu bramką
mieli w 11 minucie, ale Rejman z rzutu wolnego przymierzył w mur. Po
chwili spudłował dobijający piłkę Szeliga
i gospodarze mogli odetchnąć.
Kibice na brak emocji nie mogli narzekać, bo już w 11 minucie
efektownym wolejem popisał się ten, na którego liczyli najbardziej.
Mowa tu o Danielu Świderskim, który postraszyć chciał Bieszczada, ale i
tym razem piłka minęła cel.
Napastnik Resovii mocno pracował w przodzie. Walczył o piłki z
defensorami Stali, ale był to kolejny mecz, po którym na jego twarzy
widać było grymas niezadowolenia. Wiadomo, że napastnika rozlicza się za
zdobyte gole.
W 16 minucie Po raz pierwszy dał znać o sobie zasługujący na miano
postaci meczu Radosław Adamski. To jego rajdy lewą stroną boiska
ubarwiały niesamowicie to spotkanie. Pierwszą szarżę zakończył
dośrodkowaniem do Daniela Świderskiego. Snajper "Pasiaków"
posłał futbolówkę koło słupka.
Dwie minuty później po raz kolejny przed szansą stanął Reiman.
Pomocnik Stali z 17 metrów uderzył jednak na tyle słabo, że Marcel
Zapytowski nie miał kłopotów z wyłapaniem piłki.
W 18 minucie zawrzało na trybunach po raz pierwszy. Adrian
Dziubiński centrował piłkę w pole karne i piłka uderzyła w rękę Łukasza
Górę. Sędzia nie użył gwizdka, a kilkoma decyzjami w następnych
minutach gry sprawił, że publiczność zgromadzona na trybunie nie
przebierała w słowach, oceniając jego pracę.
Po chwili na bramkę gości pędził z piłką Grzegorz Płatek i tym razem
piłka szybująca pod poprzeczkę została wysłana nad bramkę przez rosłego
golkipera Stali.
Po przerwie obydwa zespoły starały się zdobyć środek boiska.
Gospodarzom pomógł w tym Maksymilian Hebel. Pojawił się na boisku w 58
minucie i rozruszał jeszcze mocniej ofensywę "Pasiaków".
Po godzinie gry Resovia przejęła całkowicie inicjatywę i wydawać się
mogło, że gol jest kwestią czasu. W 63 minucie mocnym strzałem z
dystansu popisał się Bartłomiej Wasiluk i ponownie na drodze gospodarzy
stanął Bieszczad, który palcami wybił futbolówkę na rzut rożny.
Kilkadziesiąt sekund później, po wrzutce piłki z autu na bramkę uderzał piłkę Hebel.
Stalowcy w końcowych fragmentach meczu postawili na kontrataki. W 76
minucie swoich sił próbował Głowacki, ale w ostatniej chwili trafił na
Konrada Domonia, który był tego dnia pewnym punktem zespołu. W 77
minucie po kolejnej wrzutce z autu, piłkę na głowie miał Szymona
Kaliniec, jednak i on uderzył niecelnie.
W 90 minucie Radosław Adamski wywalczył rzut wolny przy linii bocznej
pola karnego. Hebel długo celebrował stały fragment gry, aż w końcu
piłka po jego strzale uderzyła w poprzeczkę. W ostatniej akcji
meczu groźnie kontrowali przyjezdni i Mateusz Geniec, aby przerwać akcję
musiał uciekać się do faulu taktycznego. Otrzymał po tej interwencji
żółty kartonik, bo dzięki asekuracji Adamskiego, rywal nie wychodził na
czystą pozycję.
Resoviacy po ostatnim gwizdku nie kryli niezadowolenia. Kompletu punktów
muszą szukać w następnych meczach.
W związku z poprawą sytuacji związanej z panującą w kraju epidemii było
to pierwsze spotkanie Resovii z udziałem publiczności. Wytyczne
pozwalały przyjąć na stadion 356 osób na wyznaczonych siedziskach.
Działacze Resovii mieli mnóstwo pracy przy organizacji tego spotkania i
przyznać należy, że zasłużyli na słowa uznania.
|
2020.06.17 | Skra Częstochowa - Resovia Rzeszów 0:0
|
Skra:
Kos, Napora, Holik, Mesjasz, Gołębiowski, Kieca, Zalewski, Olejnik (82'
Kazimierowicz), Nocoń, Niedbała (69' Andrzejczak), Wolny (58'
Rumin)
Resovia: Zapytowski, Geniec, Domoń, Kubowicz, Adamski, Płatek,
Kaliniec (83' Dziubiński), Wasiluk,
Krykun (65' Hajduk), Hebel (90' Feret), Świderski (75' Antkowiak)
Sędzia: Różycki (Łódź), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Bezbramkowym remisem w Częstochowie przerwali piłkarze Resovii zwycięski
marsz miejscowej Skry. Gospodarze po serii czterech zwycięstw trafili na
ostrożnie grający zespół "Pasiaków", który stara się wrócić na właściwe
tory. W pierwszej połowie spotkania to gospodarze byli zespołem
przeważającym, ale po przerwie podopieczni Szymona Grabowskiego mogli
pokusić się o komplet punktów.
W 6 minucie meczu z pozycji spalonej na bramkę uderzał głową Daniel
Świderski i mogło się wydawać, że "biało-czerwoni" weszli w ten mecz
zgodnie z oczekiwaniami rzeszowskich kibiców. Szybko okazało się jednak,
że gra "Pasiakom" dalej się nie klei. Wolno rozgrywane akcje i
dziesiątki podań w poprzek boiska nie mogły zaskoczyć gospodarzy, którzy
niedawno rozpracowali czołowe ekipy rozgrywek.
W 11 minucie spotkania koronkowa akcja Skry zakończyła się efektownym
uderzeniem Niedbały i było to pierwsze ostrzeżenie dla Marcela
Zapytowskiego. Wkrótce okazać się miało, że golkiper Resovii jest
jedynym zawodnikiem "Pasiaków", który tego dnia stanął na wysokości
zadania. W 15 minucie popisał się fantastyczną interwencją po strzale
Wolnego i koledzy z zespołu mogli mu dziękować, bo najprawdopodobniej
wracaliby do Rzeszowa bez punktu.
W 21 minucie ponownie gorąco zrobiło się w polu karnym Resovii. Tym
razem na bramkę uderzał Kieca.
Po drugiej stronie boiska przed przerwą działo się niewiele. W 29
minucie za głowę złapał się Adam Mesjasz, bo piłka po jego
niefrasobliwej interwencji poszybowała nieznacznie obok słupka.
Pierwszy celny strzał rzeszowianie oddali w 39 minucie meczu, a autorem
soczystego uderzenia był Serhij Krykun.
Po przerwie gra "Pasiaków" wyglądała już nieco lepiej. W 49 minucie
przed szansą na zdobycie gola stanął Daniel Świderski, ale jeden z
defensorów zdołał wyłuskać futbolówkę. Napastnik Resovii kilkanaście
minut później starał się zaskoczyć golkipera Skry strzałem z
ostrego kąta, ale Kos zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Po stałych
fragmentach gry niecelnie główkowali Kubowicz i Domoń. Pudłowali też
Antkowiak i Kaliniec. Rzeszowianie zaczęli stwarzać sobie okazje
bramkowe, ale ich strzały były mocno nieprzygotowane i piłka
przechodziła obok celu.
W końcowych fragmentach obydwa zespoły szukały upragnionego trafienia,
ale rezultat spotkania nie zmienił się do ostatniego gwizdka. Hubert
Antkowiak pudłował z 13 metrów, a po chwili kontratak gospodarzy
niecelnym strzałem wykończył Rumin. W doliczonym czasie gry na listę
strzelców mogli też wpisać się Dziubiński, i Nocoń, ale za każdym razem
swoim fachem wykazywali się bramkarze jednej i drugiej drużyny.
|
2020.06.14 | Resovia Rzeszów - Górnik Łęczna 1:1 (0:0)
|
62' (k) Hebel - 80' Banaszak
Resovia:
Zapytowski Wasiluk,
Kubowicz, Zalepa ,
Adamski, Feret (89' Hajduk), Kaliniec (89' Domoń), Dziubiński ,
Hebel (73' Radulj) Krykun, Świderski (60' Antkowiak)
Górnik:
Kostrzewski, Orłowski, Baranowski, Midzierski, Leandro (77'
Banaszak), Goliński (66' Lewandowski) Tymosiak, Stromecki ,
Cierpka (69' Śpiączka ),
Stasiak (78' Turek ),
Wojciechowski
Sędzia:
Gawęcki (Kielce), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Obydwa zespoły wyszły do tego spotkania z mocnym postanowieneim
zwycięstwa i od pierwszego gwizdka zgromadzona przed telewizorami
publiczność (mecz transmitowała telewizja TVP3) oglądała typowy mecz
walki.
Pierwszą groźną akcję rzeszowianie przeprowadzili w 38 minucie gry.
Maksymilian Hebel z prawej strony boiska posłał górną piłkę w pole
bramkowe, ale tam przymierzającego się do strzału głową Daniela
Świderskiego, uprzedził golkiper gości.
W pierwszej połowie meczu akcji bramkowych było jak na lekarstwo, a
obydwie ekipy skupiały się raczej na przerywaniu akcji rywala. Zaroiło
się od fauli i już po 30 minutach gry w starciach mocno ucierpieli:
Dziubiński, Zalepa i Krykun.
Na uwagę przed przerwą zasługiwały efektowne szarże Serhija Krykuna i
waleczna gra Adriana Dziubińskiego. Ten ostatni dwoił się i troił na
całej długości boiska, nie odstawiał nogi w walce o piłkę i kilka razy
mocno odczuł starcia z defensorami Górnika.
Resoviacy starali się wyeliminować z gry czołowego strzelca "Górników"
Pawła Wojciechowskiego. Zadanie to w 100% udało im się i 30 letni
napastnik nie był zbyt widoczny tego dnia.
Po przerwie mecz nabrał rumieńców. W 52 minucie Serhij Krykun przedarł
się lewą stroną boiska i piłka dograna na 5 metr od linii bramkowej
trafiła pod nogi Szymona Fereta. Skrzydłowy Resovii zbyt długo zwlekał z
decyzją na strzał lub podanie i doświadczeni defensorzy odzyskali piłkę.
Była to najlepsza sytuacja bramkowa miejscowych w tym dniu.
W 62 minucie ponownie rzeszowianie zaatakowali lewą stroną boiska. Tym
razem Radosław Adamski pokazała swoją szybkość, a piłka po jego
dośrodkowaniu trafiła w rękę Macieja Orłowskiego. Sędzia nie zwlekał z
odgwizdaniem rzutu karnego, a bramkę z "jedenastki" zapisał do swojego
CV Maksymilian Hebel.
Poirytowani takim obrotem sprawy goście mocno zaatakowali i po chwili
rzeszowska defensywa miała sporo pracy. W 64 minucie soczystym strzałem
popisał się Aron Stasiak i Marcel Zapytowski z trudem łapał piłkę. Kilka
minut póżniej bramkarz Resovii ponownie wykazał się udaną interwencją.
Tym razem mocny strzał na bramkę Resovii posłał Marcin Stromecki.
Piłkarze Szymona Grabowskiego w ostatnim kwadransie zbyt łatwo oddali pole rywalom i w 80 minucie goście
dopięli swego. Piłka dograna z rzutu rożnego trafiła na głowę Tomasza
Midzierskiego. Mierzący blisko 200 cm wzrostu defensor Górnika był
jedyną osobą na boisku, która może wygrać pojedynek główkowy z
równie wysokim Sebastianem Zalepą i wyczyn ten mu się niestety udał. Trącił piłkę przed
linię bramkową, a tam snajperskim nosem wykazał się Przemysław Banaszak.
Remis nie satysfakcjonował żadnego z zespołów i w końcówce obydwie ekipy
mogły pokusić się o pełną pulę. W 83 minucie za głowę złapał się Szymon
Feret, bo piłka po jego strzale przeszła minimalnie nad poprzeczką.
Goście odpowiedzieli główką Bartosza Śpiączki i strzałem Pawła
Baranowskiego, ale i oni nie potrafili już zmienić rezultatu. Obydwa
zespoły po ostatnim gwizdku schodziły do szatni z poczuciem dużego
niedosytu, bo kompletu punktów szukać będą musiały w kolejnych meczach.
|
2020.06.07 | Olimpia Elbląg - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)
|
22' 52' Miller - 80' Hebel
Olimpia:
Madejski, Kiełtyka, Lewandowski, Wenger, Balewski,
Miller (83' Jabłoński), Kuczałek, Krasa, Demianiuk ,
Prytuliak
(85' Ryk), Brychlik (58' Morys)
Resovia: Daniel, Kantor
(58' Wasiluk), Kubowicz ,
Zalepa, Geniec ,
Krykun (66' Dziubiński), Kaliniec, Radulj (46' Hebel), Płatek,
Feret, Antkowiak
(78' Hajduk)
Sędzia: Kaliszewski (Gdańsk), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Fatalną formę zaprezentowali piłkarze Resovii w Elblągu, gdzie zmierzyli
się z miejscową Olimpią. Schematyczna i wolna gra "Pasiaków" nie była
żadnym zagrożeniem dla gospodarzy, którzy od 53 minuty grali w
dziesięciu.
Rzeszowianie obudzili się z letargu dopiero w 80 minucie spotkania.
Wówczas bramkę kontaktową zdobył Maksymilian Hebel. Po krótko rozegranym
rzucie wolnym i wymianie piłki z Szymonem Kalińcem, rezerwowy Resovii
przymierzył precyzyjnie koło słupka i po raz pierwszy zanotował
trafienie dla Resovii.
23-letni wychowanek gdyńskiej Arki główkował jeszcze groźnie na bramkę
Madejskiego w doliczonym czasie gry. Więcej wartych odnotowania okazji
bramkowych rzeszowianie nie mieli. Na bramkę Madejskiego strzelał
jeszcze w 25 minucie Sebastian Zalepa, ale jego główka po rzucie rożnym
nie sprawiła większego kłopotu golkiperowi.
Miejscowi od pierwszego gwizdka wykazywali większą ochotę do gry. W ich
szeregach zabrakło tego dnia najlepszego strzelca Damiana
Szuprytowskiego. Scenariusz meczu starali się pisać zamiast niego dwaj
doświadczeni gracze: Cezary Demianiuk i Oleksij Prytuliak. Szczególnie
ten ostatni dał się mocno we znaki defensorom Resovii.
W 22 minucie miejscowi po raz pierwszy pokonali Wojciecha Daniela. Akcja
Demianiuka i Kiełtyki lewą stroną boiska zakończyła się precyzyjnym
dośrokowaniem w pole karne, gdzie snajperskim nosem wykazał się Michał
Miller.
Resoviacy długo rozgrywali piłkę, a pod bramkę rywali starali się
przedostać głównie prawą stroną boiska. Tam kilka razy mieli okazję
pokazać się modzieżowcy Geniec i Feret. Ich dośrodkowania były jednak
mało precyzyjne i piłka lądowała przeważnie w rękach Madejskiego.
Po przerwie wydawać się mogło, że podopieczni Szymona Grabowskiego ruszą
do natarcia. To jednak gospodarze byli tego dnia konkretnejsi i w 52
minucie Miller ponownie pokonał Wojciecha Daniela.
Kilkadziesiąt sekund po drugim golu Michał Balewski wyleciał z boiska za
bezpardonowy faul na Serhiju Krykunie. Mógł to być punkt zwrotny meczu i
rzeszowianie zaczęli być częściej w posiadaniu piłki, ale długo nie
potrafili wykorzystać przewagi. Miejscowi skutecznie rozbijali czytelne
akcje "biało-czerwonych" i od czasu do czasu odgryzali się kontratakami.
W 75 minucie przed szansą stanął Demianiuk, którego strzał zablokował
Sebastian Zalepa.
Po bramce kontaktowej w 80 minucie rzeszowianie podkręcili w końcu tempo
gry, ale na drugiego gola nie mieli pomysłu.
|
2020.06.03 | Resovia Rzeszów - Błękitni Stargard 1:1 (1:0)
|
18' Krykun - 50' Sanocki
Resovia:
Zapytowski, Geniec, Kubowicz, Domoń, Adamski, Przybecki (57' Płatek),
Kaliniec, Dziubiński (63' Hebel), Radulj, Krykun, Świderski (64'
Antkowiak)
Błękitni: Sasiak, Szrek, Ostrowski, Sadowski, Sitkowski, Sanocki
(84' Bochnak), Krawczun ,
Gawron (71' Polkowski) Łysiak, Fadecki, Paczuk (78' Kompanicki)
Sędzia: Rokosz (Katowice), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Piłkarskie rozgrywki przerwane przez epidemię wirusa SARS-Cov-2 zostały
wznowione po długiej przerwie i forma obydwu zespołów byłą sporą
niewiadomą.
"Mamy nad czym pracować" - utyskiwał po dzisiejszym meczu Resovii
szkoleniowiec "Pasiaków" Szymon Grabowski. W odmiennym nastroju na
pomeczowej konferencji wypowiadał się trener gości Jarosław Piskorz:
"Bierzemy ten remis w ciemno. Znaliśmy atuty gospodarzy i na świetnie
przygotowanej murawie potrafiliśmy postawić się rywalowi z czołówki".
To było wyrównane spotkanie, w którym wynik był otwarty dla obydwu
stron do ostatniego gwizdka. Już w 5 minucie spotkania Krystian Sanocki
postraszył strzałem nad poprzeczką Marcela Zapytowskiego.
Golkiper Resovii radził sobie w bramce tego dnia dobrze, podobnie jak
jego rywal w bramce gości - Dominik Sasiak. Obydwaj bramkarze mają 19
lat i przed nimi jeszcze sporo pracy, ale za dzisiejszy występ zebrali
sporo pochwał.
Sasiak po raz pierwszy stanął na wysokości zadania w 7 minucie po główce
Daniela Świderskiego i dosyć flegmatycznej dobitce Konrada Domonia.
Goście groźni byli w kontratakach i w 14 minucie po jednej z takich
akcji Wojciech Fadecki był bliski pokonania golkipera Resovii. Po chwili
resoviacy odpowiedzieli akcją, po której Daniel Świderski wycelował
piłkę w boczną siatkę.
W 18 minucie bramkę "z niczego" zdobył Serhij Krykun. Wszędobylski
skrzydłowy Resovii wykorzystał nieporozumienie bramkarza z defensorem i
z ostrego kąta popisał się zaskakującym, celnym strzałem do siatki.
Wydawać się mogło, że "Pasiaki" rozkręcają się na dobre. W 27 minucie
Miłosz Przybecki miał okazję pokazać swoje umiejętności, ale odważnym
wyjściem uprzedził go bramkarz gości. Kilka minut później z 30 metrów
uderzał na bramkę Adrian Dziubiński, a przed gwizdkiem na przerwę przed
szansą stanęli jeszcze Radulj (zablokowany strzał), Kubowicz (udana
interwencja Sasiaka) i Świderski (minimalnie niecelne uderzenie).
Goście odgrażali się książkowymi kontratakami. Sporo pracy miał na lewej
stronie obrony Radosław Adamski, który toczył wyczerpujące pojedynki z
Wojciechem Fadeckim.
Kilka minut po przerwie sprawdziło się piłkarskie przysłowie o
niewykorzystanych sytuacjach i Krystian Sanocki doprowadził do
wyrównania. 23-letni wychowanek Lecha Poznań z łatwością przedarł się
przez defensywę Resovii i strzałem na dalszy słupek nie dał szans
Zapytowskiemu na interwencję.
Rzeszowianie starali się wrócić do gry, jaką pokazali w pierwszej
połowie, ale defensywa gości skutecznie radziła sobie z atakami
rzeszowian. Inna sprawa, że "biało-czerwonym" gra nie do końca się
układała. Podania Grzegorza Płątka nie były tak precyzyjne jak zawsze, a
dośrodkowania Mateusza Geńca pozostawiały sporo do życzenia.
W 62 minucie przypomniał o sobie Daniel Świderski, który wygrał
pojedynek z obrońcą, ale na przeszkodzie stanął mu po raz kolejny
Sasiak. Goście nie chcieli być gorsi i po chwili Sanocki zmusił do
niełatwej interwencji Zapytowskiego.
W 79 minucie meczową piłkę miał Serhij Krykun. Skrzydłowy Resovii
wślizgiem starał się wbić piłkę do siatki po dośrodkowaniu Płatka, ale i
tym razem Sasiak wyszedł z opresji.
W końcowych fragmentach resoviacy mocno przycisnęli. W 87 minucie Dawid
Kubowicz posłał głową piłkę wzduż linii bramkowej i aż prosiło się
zakończyć akcję strzałem. Niestety jego intencji nie przewidział żaden z
rzeszowian.
Ostatnimi akordami tego obfitującego w okazje bramkowe meczu były
strzały Kamila Radulja i Maksymiliana Hebla. Piłka jednak i tym razem
nie dotarła do celu i "biało-czerwoni" w niezbyt dobrych nastrojach
opuszczali plac gry.
|
2020.03.07 | Bytovia Bytów - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)
|
55' Liberacki
Bytovia:
Gostomski, Deleu
,
Bąk, Memić
,
Rutkowski, Ameyaw
(84' Szela), Feruga (80' Giel),
Lech, Zawistowski, Liberacki
(76' Bielawski), Czubak
Resovia: Zapytowski (46' Daniel), Mikulec, Zalepa
,
Domoń, Kantor
,
Hajduk (82' Twardowski), Radulj (60' Dziubiński), Kaliniec, Krykun,
Hebel, Świderski (60' Antkowiak)
Sędzia: Ostrowski (Szczecin), Widzów: 358
W minorowych nastrojach z podróży na
Kaszuby wracają piłkarze Resovii. Rzeszowianie przegrali w Bytowie z
miejscowymi "Czarnymi Wilkami" 0:1.
To był wyrównany pojedynek, w którym gospodarze byli jednak
konkretniejsi w wykończeniu akcji. O tym, że punkty pozostaną w Bytowie zadecydowała
sytuacja z 55 minuty. Miejscowi "rozklepali" rzeszowską defensywę w
polu karnym i do siatki precyzyjnym strzałem piłkę skierował Adrian Liberacki. "Pasiakom" brakowało szczęścia,
bo w
doliczonym czasie gry mieli trzy wyśmienite okazje do wyrównania.
Mecz zaczął się od odważnych ataków Resovii. Prawą stroną boiska kilka
razy przedarł się Szymon Hajduk. Skrzydłowy Resovii już po kwadransie
gry miał na koncie cztery dośrodkowania w pole karne rywali.
Po stronie gospodarzy pierwszy pokazał się Dawid Zawistowski. 35-letni
wychowanek Łódzkiego Klubu Sportowego w 14 minucie meczu strzałem z
dystansu starał się zaskoczyć bramkarza Resovii, ale piłka po jego
uderzeniu poszybowała nad bramką.
W 16 minucie rzeszowianie mieli pierwszą dogodną okazję do zmiany
rezultatu. Przed szansą stanął Serhij Krykun, który po obrocie uderzył
piłkę mocno, ale prosto w Macieja Gostomskiego. 31-letni bramkarz Bytovii
ma w swoim piłkarskim CV tytuł Mistrza Polski i tego dnia kilka razy
udowodnił, że zna swój fach. Podobnie jak on, bez zarzutu na grząskiej
murawie spisywali się doświadczeni defensorzy Bytovii: Deleu, Bąk,
Memić i Rutkowski.
W 18 minucie piłka dograna z rzutu wolnego przez Sebastiana Zalepę
trafiła pod nogi Maksymiliana Hebla. Piłkarz "Pasiaków" nie zdołał
jednak opanować futbolówki i z kolejnej okazji ponownie nic nie wyszło.
Po 20 minutach gry inicjatywę na boisku przejęli gospodarze. W 27
minucie mocnym strzałem z dystansu popisał się Deleu. Piłka po odbiciu
od jednego z defensorów Resovii sprawiła niemało kłopotu Marcelowi
Zapytowskiemu. Brazylijski obrońca dwie minuty później dośrodkował
futbolówkę z prawej strony boiska, a w polu karnym efektownym
szczupakiem popisał się Liberacki. Na szczęście dla "biało-czerwonych"
futbolówka przeszła obok bramki.
Przed gwizdkiem na przerwę dwukrotnie w pole karne gospodarzy udało się
przedrzeć Serhijowi Krykunowi. W "szesnatce" na jego drodze stawali
jednak za każdym razem defensorzy: Rutkowski i Zawistowski.
Po przerwie w bramce rzeszowskiego zespołu pojawił się Wojciech Daniel,
który zmienił kontuzjowanego (uraz barku) Marcela Zapytowskiego.
Rezerwowy bramkarz Resovii mógł mieć sporo pretensji do swoich kolegów z
defensywy, bo w 55 minucie w łatwy sposób dali się ograć trójce
bytowskich graczy. Akcję bramkową zaczął Michael Ameyaw, który zakręcił
rzeszowskimi obrońcami i wycofał piłkę do stojącego przed linią pola
karnego Daniela Ferugi. Pomocnik Bytovii zagrał piłkę ponownie w pole
karne, a tam Adrian Liberacki pewnym strzałem zakończył koronkową akcję.
Wydawać się mogło, ze miejscowi złapali wiatr w żagle, bo już 10 minut
później ponownie zakotłowało się w pod bramką gości. Tym razem Feruga
uderzył piłkę w boczną siatkę bramki. Wojciech Daniel na brak zajęcia
nie narzekał, bo już kilka minut później na bramkę uderzali Czubak i
Liberacki.
Chwilowo pogubiony po przerwie zespół Resovii, na właściwe tory wrócił
na ostatni kwadrans meczu. Resoviacy odważnie zaatakowali bramkę Bytovii,
ale nie potrafili wykończyć żadnej z wielu okazji bramkowych.
W 75 minucie Adrian Dziubiński starał się zaskoczyć Gostomskiego
strzałem z przewrotki. W 89 minucie na listę strzelców mógł wpisać się
Mateusz Kantor, lecz nieczysto trafił w piłkę i nie zrobił większej
krzywdy Gostomskiemu.
Arbiter zasygnalizował 4 minuty dodatkowego czasu gry, a resoviacy nie
tracili nadziei na ratowanie wyniku. W 91 minucie piłka po soczystym
strzale Szymona Kalińca wylądowała na poprzeczce, a kilkadziesiąt sekund
później za głowę złapał się Adrian Dziubiński. 27-letni piłkarz Resovii
znalazł się z piłką przed bramkarzem gospodarzy i w niełatwej sytuacji,
gdy miał ułamek sekundy na oddanie strzału - wycelował prosto w rywala.
|
2020.02.29 | Resovia Rzeszów - Gryf Wejherowo 6:0 (3:0)
|
20' 58'
Świderski, 32' Mikulec, 45' Kaliniec, 62' Zalepa, 83' Twardowski
Resovia:
Zapytowski, Kantor, Domoń, Zalepa Mikulec, Hajduk, Kaliniec, Hebel (58'
Dziubiński), Radulj (65' Płatek), Krykun (65' Adamski), Świderski (65'
Twardowski)
Gryf: Ferra, Kankowski
,
Lisiecki, Burkhardt, Sławek, Kolus (57' Sroka), Sikorski (85'
Godlewski), Goerke (63' Gęsior), Nowicki, Baranowski (75' Pek), Gabor
Sędzia: Gąsiorowski (Biała Podlaska), Widzów: 1466
Walczący o utrzymanie statusu drugoligowca
zespół z Kaszub niewiele miał do powiedzenia z grającą o inne cele ekipą
rzeszowskich "Pasiaków". W przerwie zimowej zespół z północy
Polski opuścili kluczowi gracze: Maksymilian Hebel, Dawid Leleń i Filip
Szewczyk.
Szymon Grabowski wykazał się trenerskim nosem, wystawiając do składu
głodnych gry zawodników: Szymona Hajduka i Mateusza Kantora. Obydwaj
piłkarze jesienią grali niewiele, ale w dniu dzisiejszym
pokazali, że warto na nich stawiać. Szkoleniowiec Resovii zdawał sobie
sprawę z kadrowych kłopotów rywala i pomimo wysokiego zwycięstwa, na
pomeczowej konferencji daleki był od huraoptymizmu: "Na ocenę formy
mojego zespołu poczekajmy do meczu w Bytowie".
Rzeszowianie od pierwszego gwizdka podeszli do sprawy poważnie i już w
3 minucie meczu Daniel Świderski wpakował piłkę do siatki rywali.
Świetnym dośrodkowaniem popisał się przy tej akcji Maksymilan Hebel, ale
radość "Pasiakom" z trafienia odebrał arbiter spotkania, który odgwizdał
spalonego.
Już dwie minuty później przed szansą bramkową stanął Kamil Radulj, ale
piłka po jego strzale poszybowała nad bramką. W 20 minucie meczu Wiesław
Ferra po raz pierwszy skapitulował po uderzeniu z półobrotu Daniela
Świderskiego.
Gospodarze pomimo tego, że grali pod wiatr, nie schodzili z połowy
rywali. Atakowali szeroką ławą i raz za razem piłka po dośrodkowaniach
Hebla i i Krykuna sprawiała dużo problemów defensywie gości.
W 32 minucie
meczu koronkowa akcja Serhija Krykuna i Rafała Mikulca zakończyła się
precyzyjnym strzałem tego ostatniego. Futbolówka po odbiciu od słupka wpadła
do siatki i bezradny Fera mógł tylko wzrokiem ją odprowadzić.
Spory niedosyt po tym meczu może odczuwać Daniel Świderski. Napastnik
Resovii dwukrotnie trafiał tego dnia do siatki, ale w pierwszej połowie
meczu zmarnował dwie "setki". W 35 minucie spudłował uderzając piłkę
nogą po dośrodkowaniu Hajduka, a pięć minut później efektownym
szczupakiem posłał piłkę nad bramką.
W 45 minucie Serhij Krykun zagrał piłkę do wbiegającego na 16 metr
Szymona Kalińca, a ten ze stoickim spokojem wycelował tuż przy słupku i
mógł odbierać gratulacje od kolegów.
Po przerwie goście ruszyli odważnie do natarcia i przez kwadrans
dotrzymywali kroku "biało-czerwonym". Niewiele jednak wynikało z ich
starań, bo pierwszy celny strzał na bramkę debiutującego w Resovii
Zapytowskiego oddali w 56 minucie. Honor przyjezdnych starał się ratować
20-letni Oskar Sikorski, ale golkiper "Pasiaków" był na stanowisku i bez
trudu wyłapał piłkę.
Rzeszowianom było ciągle mało. W 58 minucie Daniel Świderski z kilku
metrów wykazał się skuteczną "dobitką", a w 62 minucie Sebastian Zalepa
wyskoczył do piłki wrzuconej z autu i głową podwyższył wynik meczu na
5:0.
W 83 minucie dopiął swego również Karol Twardowski. Ambitnie walczący w
polu karnym rywali rezerwowy Resovii wykorzystał podanie Szymona Hajduka
i strzałem po ziemi ustalił wynik meczu na 6:0.
Rzeszowianie pokazali, że mają spore możliwości i potrafią grać nie
tylko skutecznie, ale również widowiskowo.
Był to setny mecz Resovii
prowadzonej przez trenera Szymon Grabowskiego. Jego bilans to 57
zwycięstw, 20 remisów i 23 porażki.
|
|
|