MECZE | jesień 2020/21

  klub
strona główna
aktualności
informacje
prasa
wydarzenia
wywiady
  liga
kadra
terminarz
mecze
tabela
  historia
kronika
resoviacy
1905...
Rzeszów
artykuły
  www
e-muzeum
foto
linki
kontakt
księga gości
forum

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2020.12.12 | Resovia Rzeszów - GKS 1962 Jastrzębie 1:2 (0:0)

 90' Adamski - 59' Rumin, 85' Ali

Resovia: Daniel, Geniec (80' Persak), Kuczałek, Zalepa, Adamski, Feret (68' Kiełbasa), Dziubiński (80' Hebel), Wasiluk , Czernysz, Brychlik (46' Płatek), Rogalski (58' Twardowski)
GKS:
Pawełek, Kulawiak, Szcześniak, Bondarenko, Witkowski (69' Słodowy), Jadach (90' Apolinarski), Bielak, Mróz , Feruga (69' Zejdler), Ali, Rumin (86' Sokół)
Sędzia:
Kruczyński (Żywiec), Widzów: mecz bez udziału publiczności

W koszmarnych nastrojach opuszczali murawę piłkarze Resovii po gwizdku arbitra kończącym rundę jesienną pierwszoligowych rozgrywek. Rzeszowianie nie zdołali przeciwstawić się ligowym średniakom z Jastrzębia-Zdroju i po 12. porażce w sezonie stali się głównym kandydatem do spadku.
To był bardzo ważny mecz dla podopiecznych Radosława Mroczkowskiego. Zwycięstwo pozwoliłoby "Pasiakom" złapać uciekający ogon ligowej tabeli i przede wszystkim dodać wiary piłkarzom, którzy już kilka kolejek wcześniej stracili radość z gry.
Przyjezdni nie grali wielkiego futbolu, ale byli kolejnym przeciwnikiem Resovii, który do miasta nad Wisłokiem przyjeżdża po punkty, jak po swoje.
Mecz zaczął się od strzału Sebastiana Zalepy na bramkę rywali, ale uderzenie piłki głową było zbyt lekkie, aby zaskoczyć doświadczonego Mariusza Pawełka. Przyjezdni odpowiedzieli akcją Farida Aliiego, któy po błędzie Mateusza Geńca starał się zaskoczyć Wojciecha Daniela akcją na lewym skrzydle.
Przed przerwą niewiele działo się na boisku. Było sporo walki w środkowych rejonach murawy. W rolę pierwszych skrzypiec w rzeszowskiej orkiestrze starał się wcielić Bartłomiej Wasiluk, który angażował się w rozgrywanie piłki, wykonywanie rzutów wolnych i dośrodkowania w pole karne. Brakowało jednak precyzji i wielkiego efektu z tego wszystkiego nie było, bo większość piłek lądowała w rękach 39-letniego golikpera gości. W 23 minucie pomocnik Resovii zdecydował się na strzał z dystansu, ale i tym razem uderzenie było z kategorii "na wiwat". Piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką.
W 38 minucie ponownie pokazał się Farid Ali. Razem razem sytuację ratował Wojciech Daniel, któy kąśliwy strzał 28-letniego pomocnika gości ,wybił na rzut rożny.
Po przerwie lepiej zaczęli rzeszowianie. W 55 minucie mocno głową uderzał na bramkę Sebastian Zalepa, ale Pawełek pokazał, że zna swój fach i stoper Resovii z grymasem niezadowolenia mógł tylko sprinetem wracać do defensywy.
W 58 minucie goście wyszli na prowadzenie. Rzeszowianie mieli rzut rożny i po dalekim wybiciu piłki przez Pawełka nie zdążyli poukładać szyków obronnych. Akcję i dośrodkowanie Kamila Jadacha wykończył strzałem głową Daniel Rumin.
"Pasiakom" nie pozostawało nic innego, jak rzucić się do desperackich ataków. Już kilkadziesiąt sekund po stracie gola na bramkę Pawełka uderzał Zalepa, ale i tym razem pojedynek wygrał golkiper gości. Piłkę starał się dobijać jeszcze Adrian Dziubiński, ale i on nie miał szczęścia tego dnia.
W 68 minucie na murawie pojawił się Bartłomiej Kiełbasa, który dodał nieco barw w grze rzeszowskiego zespołu. To akcje jego stroną sprawiały najwięcej problemów defensywie gości.
W 79 minucie za głowę złapał się Grzegorz Płatek. Rezerwowy Resovii z kilku metrów dobijał piłkę odbitą przez Pawełka (po strzale Dziubińskiego), ale futbolówka po jego uderzeniu tylko otarła się o poprzeczkę.
Mecz rozkręcił się na dobre w końcowych minutach. W 85 minucie Farid Ali dostał piłkę na lewej stronie boiska i zbiegając ze skrzydła do środka boiska uderzył prosto w okienko rzeszowskiej bramki. Wojciech Daniel starał się interweniować, ale uderzenie było kapitalne i zapewniło gościom dwubramkowe prowadzenie
Honor gospodarzy ratował Radosław Adamski, który w doliczonym czasie gry popisał się jeszcze ładniejszym strzałem. Piłka uderzona z 25 metrów otarła się o poprzeczkę i wpadła idealnie za kołnierz zdezorientowanego Mariusza Pawełka. To była 11 bramka w karierze wychowanka Resovii dla jego macierzystego klubu i bez wątpienia najładniejszy gol w jego CV. Niestety na twarzy strzelca nie zagościł uśmiech, bo arbiter po chwili zakończył spotkanie.
Rzeszowianie do rundy wiosennej przygotowywać będą się z pozycji ostatniego zespołu w lidze i do ratowania statusu pierwszoligowca potrzebować będą nie tylko solidnej pracy w okresie przygotowawczym, ale przede wszystkim wsparcia działaczy i kibiców.

resoviacy.pl

2020.12.09 | Resovia Rzeszów - Radomiak Radom 0:0

Resovia: Daniel, Geniec , Persak, Zalepa Mikulec (19' Czernysz), Adamski, Kuczałek, Dziubiński ,  Feret (82' Kiełbasa), Demianiuk , Brychlik (65' Twardowski)
Radomiak:
Kochalski, Jakubik, Cichocki, Bodzioch, Banasiak, Leandro (82' Ebwelle), Kaput , Radecki, Gąska (69' Kozak ), Angielski (89' Diane), Podliński
Sędzia:
Urban (Legionowo), Widzów: mecz bez udziału publiczności

Podziałem punktów zakończył się mecz rzeszowskich "Pasiaków" z Radomiakiem, który ma apetyt na miejsce w czubie tabeli. Rzeszowianie wykazali się dużym zaangażowaniem i nieustępliwością, a ich defensywa nie pękła w tym spotkaniu i z punktu powinni się cieszyć.
Niestety po raz kolejny "biało-czerwoni" nie postraszyli rywali w ofensywie. Najlepszą okazję do pokonania Kochalskiego miał w 45 minucie Adrian Dziubiński, ale piłkę w ostatniej chwili sprzątnął mu jeden z rywali.
Resovia osłabiona kilkoma kontuzjami i brakiem pauzującego za kartki Wasiluka w 19 minucie straciła Rafała Mikulca. Boczny obrońca "Pasiaków" po starciu z rywalem opuścił plac gry z podejrzeniem złamania żebra.
Gra rzeszowskiego zespołu polegała na skrupulatnej defensywie i budowaniu kontrataków. Pierwszy element wychodził "biało-czerwonym" bez zarzutu, ale kontry były tego dnia bardzo chaotyczne.
Przyjezdni nie ukrywali, że zadowoli ich wyłącznie komplet punktów. Już w 14 minucie Wojciech Daniel ratował swój zespół przed stratą bramki po główce Mateusza Bodziocha. Kilkanaście minut później golkipera Resovii przeegzaminował strzalem po ziemi Damian Gąska. To ze strony 24-letniego skrzydłowego Radomiaka w pierwszej połowie rzeszowianie mogli czuć największe zagrożenie. Dwoił się i troił Mateusz Geniec wspierany przez Michała Kuczałka, ale Gąska miał sporo do powiedzenia na swojej lewej stronie boiska.
Rzeszowianie przed przerwą zdołali zbudować akcję po której byli bliscy trafienia. Szymon Feret w polu karnym precyzyjnie wyłożył futbolówkę Adrianowi Dziubińskiemu i wydawać się mogło, że ten uderzy do siatki, ale w ostatniej chwili jeden z defensorów uprzedził strzelca.
Po zmianie stron częściej przy piłce byli goście i to po ich stronie były wszystkie statystyki meczowe. W Resovii starał się pokazać Cezary Demianiuk, ale jego indywidualne akcje nie przynosiły zamierzonego rezultatu. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego w tej części gry nie zagrozili bramce Kochalskiego.
Akcje Radomiaka był konkretniejsze, ale piłka dogrywana na głowę Karola Podlińskiego, a później Mateusza Bodziocha - nie znalazła drogi do siatki.

resoviacy.pl

2020.12.05 | Chrobry Głogów - Resovia Rzeszów 3:0 (2:0)

29' Banaszewski, 31' Bryła, 90' Cywka

Chrobry: Bieszczad, Stolc, Praznovsky, Stolc, Michalec, Oleksy , Bryła (87' Piotrowski), Cywka, Mandrysz (59' Kolenc) Banaszewski, Ziemann (86' Piła), Lebedyński
Resovia:
Zapytowski, Mikulec , Zalepa , Persak , Geniec, Adamski (78' Czernysz), Wasiluk , Kuczałek (78' Płatek), Demianiuk (80' Hebel), Dziubiński (46' Feret), Brychlik (56' Twardowski)
Sędzia:
Sulikowski (Gdańsk), Widzów: mecz bez udziału publiczności

Rzeszowski walec jeszcze niedawno szturmem otworzył bramy I ligi, a po 16. kolejce rozgrywek stacza się po równi pochyłej w kierunku ostatniego miejsca w tabeli. Spotkanie "biało-czerwonych" z Chrobrym Głogów było w wykonaniu rzeszowskiego zespołu piłkarskim bublem. Zagrania "Pasiaków" bardziej mogły kłuć w oczy obserwatorów tego spotkania, niż stwarzać zagrożenie dla pewnych swego gospodarzy.
Mecz właściwie zakończył się w 31 minucie. Po dwóch koszmarnych błędach, resoviacy przegrywali to spotkanie 0:2. Pomysłu na wyjście z marazmu nie było do ostatniego gwizdka.
Początek meczu nie zapowiadał tak kiepskiej formy rzeszowskiego zespołu. Gospodarze częściej byli przy piłce, ale Resovia zapuszczała się pod pole karne miejscowych. Inna sprawa, że zbyt wiele pracy Kacper Bieszczad nie miał, bo dośrodkowania gości były niezbyt precyzyjne. Dwukrotnie górną piłkę w pole karne dogrywał Radosława Adamski, a wtórował mu Cezary Demianiuk.
Gospodarze pierwszą okazję do przeegzaminowania Marcela Zapytowskiego mieli w 11 minucie. Piłka dośrodkowana przez Pawła Oleksego trafiła na głowę Michała Michalca, ale lekki strzał nie zaskoczył golkipera Resovii.
Po kwadransie gry wydawać się mogło, że coś drgnęło w grze Resovii. Mocny wolej w 16 minucie i strzał z dystansu Przemysława Brychlika miały być zapowiedzią ofensywnej gry rzeszowskiego zespołu.
Wkrótce jednak okazało się, że presing gospodarzy będzie na tyle skuteczny, że taktyka Resovii rozsypie się jak domek z kart.
W 29 minucie naciskany przez rywala Mateusz Geniec podał niecelnie wzdłuż linii bocznej boiska i po chwili mógł tylko oglądać plecy pędzącego z piłką Marcela Ziemanna. Akcję Chrobrego wykończył perfekcyjnie Maksymilian Banaszewski. Typowany do roli najlepszego skrzydłowego ligi, były piłkarz Stali Mielec z łatwością ograł Sebastiana Zalepę i między nogami Zapytowskiego skierował piłkę do siatki.
Dwie minuty później miejscowi obnażyli całkowicie bezradność Resovii i jej problemy przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy.
Niepewne podanie Marcela Zapytowskiego do Michała Kuczałka okazało się raczej niedźwiedzią przysługą, bo pomocnik Resovii naciskany przez Ziemanna zgubił futbolówkę. Gracze Chrobrego skwapliwie skorzystali z prezentu. Marcel Ziemann podał do Patryka Bryły, a 30 letni pomocnik pewnym strzałem podwyższył rezultat meczu na 2:0.
Po chwili miejscowi mieli kolejną okazję bramkową. Piłka dograna w pole karne przez Ziemanna trafiła do Bryły, a jego wolej był mocny, ale niecelny.
Po przerwie rzeszowianie starali się coś wskórać strzałami z dystansu. Uderzenia Radosława Adamskiego i Michała Kuczałka blokowane był przez defensorów Chrobrego i po kwadransie Resovia całkowicie spuściła z tonu.
Tymczasem miejscowi wcale nie poprzestawali na pilnowaniu wyniku. W 55 minucie Ziemann po raz kolejny ograł rzeszowskich obrońców i słupek ratował gości przed stratą kolejnej bramki, a kilka minut później Jaka Kolenc przegrał pojedynek z Zapytowskim.
W końcowych fragmentach meczu rzeszowianie oddali całkowicie pole rywalom i pod bramką Zapytowskiego sporo się działo. W 67 minucie minimalnie niecelnym strzałem postraszył bramkarza Resovii Banaszewski, a kilkanaście minut później szarżę Lebedyńskiego faulem zakończył Rafał Mikulec.
W doliczonym czasie gry przewaga miejscowych została przypieczętowana kolejnym trafieniem. Kontratak gospodarzy zakończył dośrodkowaniem w pole karne Przemysław Stolc, a wbiegający w tempo akcji Tomasz Cywka mocnym wolejem ustalił wynik meczu na 3:0.

resoviacy.pl

2020.11.28 | Korona Kielce - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)

69' Thiakane

Korona: Kozioł, Szymusik, Tzimópoulos, Grzelak , Kordas, Podgórski, Petrović (67' Łysiak), Kaczmarski , Thiakane, Kiełb, Długosz (67' Firlej)
Resovia:
Zapytowski, Geniec, Persak , Zalepa, Mikulec , Demianiuk (62' Twardowski) Kuczałek (81' Dziubiński), Wasiluk, Hebel (52' Płatek), Adamski (62' Feret), Rogalski (46' Brychlik )
Sędzia:
Ostrowski (Szczecin), Widzów: mecz bez udziału publiczności

W Kielcach rzeszowianie wykazali się ogromną determinacją i chęcią zwycięstwa, ale nie było to wystarczające, aby pokonać równie zmotywowanych gospodarzy. Nowy szkoleniowiec "Pasiaków" nie miał zbyt wiele czasu, aby poznać swoich podopiecznych, nie zrewolucjonizował składu i w starciu z Koroną efekt "nowej miotły" nie zadziałał.
Mecz poprzedziła minuta ciszy poświęcona zmarłemu kilka dni temu Diego Mardonie. Legendę światowego futbolu pożegnano na stadionowym telebimie.
Najlepszym okresem gry "Pasiaków" było pierwsze 30 minut spotkania. Już w 2 minucie Maksymilian Hebel miał sporą chęć, aby sprawdzić formę doświadczonego bramkarza kielczan. Jednak piłka po jego uderzeniu z rzutu wolnego trafiła w mur ustawiony skrupulatnie przez golkipera.
Korona odpowiedziała akcją, którą sfinalizował strzałem Jacek Kiełb. To z jego strony można było spodziewać się największego zagrożenia. Były reprezentant kraju uderzył mocno, ale świetną interwencją wykazał się Marcel Zapytowski. Golkiper Resovii bardzo przeżywał powrót do bramki "Pasiaków". Bronił tego dnia wyśmienicie, ale czystego konta nie udało mu się zachować.
Rzeszowianie zagrali w otwarte karty, ofensywnie i odważnie. W 12 minucie Dawid Rogalski strzałem po ziemi starał się wpisać na listę strzelców. Piłka po jego uderzeniu nieznacznie minęła dalszy słupek. Na bramkę Korony uderzałj eszcze głową Michał Kuczałek, ale i on nie zdołał dać radości swojej ekipie.
Z czasem do głosu coraz mocniej zaczęli dochodzić miejscowi Podkręcili tempo spotkania, stosowali nieprzyjemny dla "biało-czerwonych" presing i zdołali opanowac środek boiska.
Groźnie zza pola karnego uderzał Emil Thiakane, a po chwili pudłował Kiełb.
W 42 minucie piłkę stracił Jakub Persak i Wiktor Długosz znalazł się w sytuacji sam na sam z Zapytowskim. 20-latek pośpieszył się jednak ze strzałem i posłał futbolówkę obok bramki.
Po przerwie miejscowi rozkręcili się na dobre i coraz częściej gorąco było w polu karnym Resovii. Rzeszowianie radzili sobie z defensywą, ale nie potrafili odgryzać się kontratakami.
W 69 minucie kielczanie w końcu dopięli swego. Piłka po dośrodkowaniu Jacka Podgórskie trafiła do Macieja Firleja. Napastnik Korony ograł Sebastiana Zalepę i uderzył na bramkę. Piłkę odbił Zapytowski, ale dobitka Emila Thiakane była precyzyjna i skuteczna. Do senegalskiego pomocnika starał się doskoczyć jeszcze Mateusz Geniec, ale wszystko działo się w ułamku sekund i nie zdołał przeszkodzić rywalowi.
Gospodarze po zdobytym golu nie skupiali się na pilnowaniu wyniku. Mieli kolejne sytuacje, aby przypieczętować przewagę.
W końcowym kwadransie do natarcia ruszyli "biało-czerwoni". Z trudem zapuszczali się pod pole karne gospodarzy, ale przy odrobinie szczęscia mieli okazje, aby doprowadzić do wyrównania.
W 76 minucie Grzegorz Płatek przestrzelił z kilku metrów. Jednak najwięcej żałować miał czego Przemysław Brychlik. Piłka dośrodkowana w 88 minucie przez Szymona Fereta trafiła na głowę wbiegającego w pole karne napastnika, a po jego mocznym uderzeniu wylądowała na poprzeczce.

resoviacy.pl

2020.11.21 | Resovia Rzeszów - Arka Gdynia 1:2 (0:1)

90' Hebel - 43' Deja, 47' (k) Letniowski

Resovia: Daniel, Mikulec , Zalepa, Domoń, Persak, Płatek (74' Hebel), Kuczałek, Wasiluk, Adamski (64' Czernysz), Rogalski (74' Brychlik),  Twardowski (56' Demianiuk)
Arka: Kajzer, Danch, Kwiecień, Marcjanik, Marciniak , Żebrowski (84' Boniecki), Deja, Drewniak, Letniowski (87' Soszyński), Młyński  (84' Wawszczyk), Wolsztyński (76' Jankowski)
Sędzia: Kruczyński (Żywiec), Widzów: mecz bez udziału publiczności

W 13. kolejce rozgrywek I ligi "biało-czerwoni" nie sprostali trudnemu zadaniu pokonania gdyńskiej Arki. Rzeszowianie postawili się rywalom, którzy w tym meczu byli faworytem, ale po kontrowersyjnym rzucie karnym w 47 minucie, zdobycie punktów w tym meczu stało się "mission impossible".
Kandydat do awansu przyjechał do Rzeszowa z mocnym postanowieniem powrotu do rywalizacji o czołowe miejsce w tabeli i wydawać się może, że w mieście nad Wisłokiem zrobił w tym kierunku pierwszy krok. Tymczasem sytuacja niepunktującego rzeszowskiego zespołu na finiszu jesiennej rundy staje się coraz trudniejsza.
Arka rezultat spotkania miała okazję zmenić już w 2 minucie meczu, a sytuację ratował Konrad Domoń, który z pustej bramki wybijał futbolówkę. Rzeszowianie odpowiedzieli strzałami ostrzegawczymi: Domonia, Płatka i Twardowskiego. W 22 minucie w swoim stylu w pole karne przedarł się Radosław Adamski. Na wykończenie akcji zabrakło jednak i precyzji i szczęścia. Piłkę wyczyścili defensorzy Arki.
Rzeszowianie mieli swój plan na to spotkanie nieprzypadkowo cofnięta defensywa, gra trzema stoperami i pełna koncentracja pod własną bramką.
Mecz od pierwszego gwizdka miał odpowiednie tempo i Arkowcy długo nie mogli dokonać wyłomu w murze postawionym przez rzeszowski zespół.
Po 30 minutach gry przyjezdni mocniej przycisnęli. Świętną okazję bramkową miał Wolsztyński, który po dośrodkowaniu Żebrowskiego minimalnie spudłował głową.
W 43 minucie piłkę dośrodkowaną w pole karne wybijał głową Konrad Domoń. Nie miał zbyt wiele możliwości i naciskany przez rywala zbyt krótko wysłał futbolówkę przed pole karne. Tam piłkę dopadł Adam Deja, który bez zbędnych ceregieli uderzył mocno po ziemi zaskakując Wojciecha Daniela.
Druga połowa meczu fatalnie zaczęła się dla "biało-czerwonych". Piłka dośrodkowana z rzutu wolnego trafiła w pole karne a tam Bartosz Kwiecień runął na murawę. Arbiter dopatrzył się faulu Karola Twardowskiego na obrońcy Arki, ale po kilkukrotnym obejrzeniu powtórek trudno doszukać się nieregulaminowego zagrania. Długo trwały dyskusje poirytowanych rzeszowian z sędzią Kruczyńskim, ale ten był nieubłagany i wskazał na "jedenastkę".
22-letni Juliusz Letniowski to fachowiec przy egzekwowaniu rzutów karnych. Nie inaczej było i tym razem. Wojciech Daniel rzucił się w kierunku uderzonej piłki, ale strzał był wystarczająco mocny i precyzyjny, aby pomocnik Arki "odfajkował" szóstą trafioną "jedenastkę".
Resovia rzuciła się do odrabiania strat i teraz to przyjezdni ustawili szyki obronne. Mecz układał się po ich myśli i mogli spokojnie czekać na kontratak.
Rzeszowianie dwoili się i troili, aby coś wyszarpać z tego spotkania, ale trzeba przyznać, że rywal na zbyt wiele nie pozwalał. Atomowe uderzenia Wasiluka i Płatka zablokowali obrońcy, a rajdy Hebla i Demianiuka były odpowiednio powstrzymane.
W 61 minucie po jednym ze starć z rywalem w polu karnym runął na murawę Rafał Mikulec i "biało-czerwoni" z nadzieją skierowali wzrok w kierunku arbitra, pamiętając karnego z kapelusza w pierwszej połowie. Tym razem gwizdek milczał i sędzia nie przerwał gry.
W ostatniej akcji meczu bezpańską piłkę w polu karnym przejął Maksymilian Hebel i precyzyjnym strzałem zdobył bramkę kontaktową. Była to już jednak musztarda po obiedzie, bo arbiter kilka sekund później zakończył spotkanie.

resoviacy.pl

2020.11.18 | Resovia Rzeszów - Sandecja Nowy Sącz 0:0

Resovia Rzeszów - Sandecja Nowy Sącz 0:0

Resovia: Daniel, Geniec, Domoń, Zalepa, Mikulec, Feret, Wasiluk, Kuczałek , Płatek (90' Brychlik), Adamski (70' Czernysz), Demianiuk (75' Twardowski)
Sandecja:
Pietrzkiewicz, Danek, Szufryn, Piter-Bučko, Dziwniel , Chmiel (68' Kałahur ), Walski, Kasprzak, Małkowski (69' Korzym ), Ogorzały, Rubio
Sędzia: Złotnicki (Lublin), Widzów: mecz bez udziału publiczności

Po 26. latach nieobecności wróciła do Rzeszowa piłka nożna na zapleczu ekstraklasy. Po raz ostatni "biało-czerwoni" zagrali w mieście nad Wisłokiem w drugoligowych wówczas rozgrywkach mecz z Bugiem Wyszków 11 czerwca 1994. Spadek rzeszowskiego zespołu do III ligi był już przesądzony, ale spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 na korzyść Resovii. Bramkę z rzutu karnego zdobył Marek Haber, a "jedenastkę" wywalczył Maciej Biliński. Jeden z najlepszych strzelców w historii klubui (121 goli) w 40 minucie spotkania indywidualną szarżą przedarł się w pole karne rywali i w ostatniej chwili bezpardonowym wejściem został powstrzymany przez jednego z defensorów Bugu.
Dziś tak bramkostrzelnego, nietuzinkowego piłkarza brakowało w rzeszowskiej ekipie i dosyć monotonny pojedynek rozgrywany na stadionie miejskim, zakończył się bezbramkowym remisem.
Obydwa zespoły wyszły na to zaległe spodkanie 10. kolejki pierwszoligowych rozgrywek z mocnym postanowieniem, aby przede wszystkim meczu - "Nie przegrać!"
"Mocniej na nogach, przegrywamy walkę w środku pola!" -
strofował swoich podopiecznych szkoleniowiec Resovii Szymon Grabowski.
W obozie rywali trener Dariusz Dudek zapowiadał, że jego ekipa nabiera: "Sądeckiego charakteru". Widać to było od pierwszych minut, bo goście z Nowego Sącza nie tylko nie pękali w defensywie, ale w przodzie wykazywali więcej ikry od gospodarzy.
Rzeszowianie skupiali się na stałych fragmentach gry. Szukali szansy przy autach i dośrodkowaniach z rzutów wolnych. W 12 minucie po interwencji Michala Piter-Bućko w polu karnym padł na murawę Cezary Demianiuk, ale arbiter nie użył gwizdka i zachęcił napastnika Resovii do szybkiego powrotu do gry. Po kwadransie było jasne, że bedzie to typowy mecz walki, przerywany faulami i więcej będzie przeszkadzania rywalowi, niż szukania drogi do bramki.
W 18 minucie mocnym, lecz niecelnym strzałem zachęcił swoich kolegów do zaangażowania Michał Walski. Rzeszowianie odpowiedzieli akcją Demianiuka. Dośrodkowana przez niego w pole karne piłka trafiła do Szymona Fereta, a ten w zderzeniu z obrońcą chciał postarać się o "jedenastkę". Sędzia po raz kolejny nie dał się nabrać. W pierwszej połowie było sporo strzałów niecelnych, ale uderzenie Daniela Dziwniela w 31 minucie mogło sprawić kłopot Wojciechowi Danielowi.
Osiem minut później lekko za pola karnego uderzył Rafał Mikulec i ten strzał Pietrzkiewicz wyłapał bez problemu. Po chwili mocniej zza pola karnego uderzał pod poprzeczkę Feret i ponownie golkiper gości (już z większym trudem) wybił piłkę. 
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił i na boisku trudno było dopatrzeć się akcji, po której możnaby złożyć ręce do oklasków. Mnożyły się faule i bezpardonowa walka o każdą piłkę. W 49 minucie Adrian Danek był bliski wpisania się na listę strzelców po rzucie rożnym, ale defensorzy Resovii wybili futbolówkę.
"Sovia" coraz częściej była w defensywie, ale w 52 minucie rozstrzygnąć to spotkanie mógł Sebastian Zalepa. Tradycyjnie piłka dośrodkowana z rzutu rożnego szukała w polu karnym defensora Resovii i adresat uderzył mocno z 9 metrów, ale minimalnie chybił.
Po stronie gości, bohaterem dnia miał szansę zostać Rubio. 25-letni hiszpański napastnik miał w końcowych fragmentach meczu dwie okazje, aby pokonać Wojciecha Daniela. Za pierwszym razem po rogu trafił w boczną siatkę, a kilka minut później uderzył z 8 metrów nad poprzeczką.
"Biało-czerwoni" w końcowym kwadransie nieczęsto zapuszczali się pod bramkę rywali. Ostatnim akordem w tym spotkaniu było niecelne uderzenie z rzutu wolnego Rafała Mikulca.

resoviacy.pl

2020.11.14 |  Widzew Łódź - Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)

64' Mucha, 82' Robak

Widzew: Mleczko, Kosakiewicz , Nowak, Tanżyna, Stępiński,  Michalski (79' Kun), Możdżeń, Poczobut (79' Ojamaa), Prochownik (88' Mąka), Fundambu (63' Mucha), Robak (88' Czubak)
Resovia: Daniel, Geniec, Zalepa, Domoń, Adamski, Feret (46' Demianiuk , 71' Czernysz), Kuczałek, Wasiluk (81' Rogalski), Płatek (77' Hebel), Mikulec, Brychlik (71' Twardowski)
Sędzia: Sulikowski (Gdańsk), Widzów: mecz bez udziału publiczności

Bez punktów z trudnego, łódzkiego terenu wracają piłkarze Resovii, którzy przez godzinę grali z faworyzowanym Widzewem wyrównany pojedynek.
Rzeszowianie stracili rezon po pierwszym golu. W 64 minucie po niefortunnym zagraniu rzeszowskich defensorów snajperskim nosem wykazał się 23-letni Patryk Mucha. Osiem minut później miejscowi rozklepali w polu karnym rzeszowską defensywę i wynik spotkania ustalił Marcin Robak.
Szymon Grabowski po słabym występie "Pasiaków" w Bełchatowie dokonał sporych roszad w składzie. Szkoleniowiec "Pasiaków" nie mógł skorzystać z usług Dawida Kubowicza, Kamila Radulja i Adriana Dziubińskiego. Szansę pokazania się w meczu dostali od pierwszej minuty: Wojciech Daniel, Mateusz Geniec, Rafał Mikulec i Przemysław Brychlik.
Po pierwszej połowie rzeszowianie zasłużyli na słowa pochwały. Zaczęli mecz odważnie i sporo mieli do powiedzenia pod bramką Widzewa.
Gospodarze okazję strzelecką mieli już w 4 minucie, ale Mateusz Możdżeń w polu karnym nie opanował piłki i Wojciech Daniel mógł odetchnąć z ulgą. Po tej akcji więcej z gry mieli resoviacy. W 10 minucie groźnym dośrodkowaniem postraszył rywali Radosław Adamski, a kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik głową posłał piłkę w poprzeczkę bramki.
W 20 minucie przed szansą wpisania się na listę strzelców stanął Szymon Feret. Skrzydłowy Resovii dostał piłkę od Grzegorza Płatka i strzałem z 10 metrów starał się pokonać Miłosza Mleczkę. Golkiper gospodarzy nie był jednak na straconej pozycji, bo Feret uderzał z ostrego kąta.
Kilkanaście sekund później po rzuce rożnym uderzał na bramkę Sebastian Zalepa. Tym razem zabrakło precyzji i piłka przeszła nad bramką, a okazja do wpisania się na listę strzelców była wyborna.
Mecz z wiadomych względów rozgrywany był bez udziału publiczności, ale kibice zgromadzeni przed telewizorami (relacja Polsat Sport) na brak emocji nie mogli narzekać. Z przyjemnością patrzyło się na pojedynki Mikulca z Michalskim i Fereta ze Stępińskim. Przyznać trzeba, że w bocznych rejonach boiska w pierwszej połowie meczu to gra rzeszowskiego zespołu wyglądała lepiej.
Sporo działo się również po stałych fragmentach gry. W 29 minucie piłkę z autu dorzucał w pole karne Konrad Domoń, a jeden z najaktywniejszych graczy Resovii - Michał Kuczałek brzuchem (!) starał się wbić piłkę do siatki.
Gospodarze długo budowali akcję, która pozwoliłaby im ułożyć spotkanie po ich myśli. W 31 minucie świetnym podaniem popisał się Marcin Robak. Po jego zagraniu "z klepki" w sytuacji sam na sam z Wojciechem Danielem znalazł się Mateusz Michalski. 29-letni pomocnik Widzewa przegrał ten pojedynek z bramkarzem Resovii, dla którego był to dopiero drugi mecz w sezonie.
Cztery minuty później golkiper Resovii zasłużył na miano bohatera zespołu. Najpierw w świetnym stylu odbił jedną ręką piłkę po mocnym strzale Daniela Tanżyny, a po chwili nogami wybronił strzał Krystiana Nowaka. Bramkarz zasłużył na słowa uznania, bo obydwa strzały wykonane były z okolic 9-11 metra.
Od 40 minuty gospodarze podkręcili tempo, ale rzeszowska defensywa starała się nie pozwalać na zbyt wiele ani Marcinowi Robakowi, ani pochodzącemu z Konga 21-letniemu pomocnikowi Mervilllovi Fundumbu.
W przerwie sporo chyba działo się w szatni gospodarzy, bo to oni mocno zaczęli drugą połowę. Pierwszą świetną okazję zaprzepaścił Robak, który po akcji Roberta Prochownika z 7 metrów posłał piłkę nad bramką.
Rzeszowianie starali się odgryzać strzałami z dystansu. Na bramkę Mleczki uderzali solidnie: Wasiluk, Adamski i Płatek, ale żadna z prób nie była precyzyjna.
W 63 minucie albański szkoleniowiec Widzewa, Enheleid Dobi wprowadził na plac gry Patryka Muchę i kilkadziesiąt sekund później były piłkarz Zagłębia Lublin odwdzięczył się golem. Zaczęło się od zagrania piłki w pole karne przez Roberta Prochownika. Futbolówkę starał się wybić Sebastian Zalepa, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że trafił w Konrada Domonia. Odbita od nóg środkowego obrońcy Resovii piłka stała się prezentem dla Muchy. Takiej okazji nie mógł zmarnować i zmusił po raz pierwszy do kapitulacji Wojciecha Daniela.
Stracona bramka była przełomowym momentem meczu. Gospodarze złapali wiatr w żagle, a rzeszowianie powoli zaczęli tracić pewność. W 69 minucie z rzutu wolnego groźnie uderzał Robak, ale golkiper Resovii po raz kolejny tego dnia wykazał się bramkarskim kunsztem. Podobnie było po strzale Łukasza Kosakiewicza. Tym razem Daniel kozłującą piłkę wybijał na rzut rożny.
W 82 minucie miejscowi przeprowadzili koronkowy kontratak, po którym ustalili rezultat meczu na 2:0. Piłka po akcji Prochownika trafiła na prawą stronę boiska do Mateusza Możdżenia, a 29-letni pomocnik do spółki z Robakiem rozmontował jednym podaniem rzeszowską defensywę. Pięciu piłkarzy Resovii było w polu karnym, ale żaden z nich nie zdołał  zastopować Marcina Robaka, któremu do strzału wystarczył ułamek sekundy. Wszystko rozegrane w tempo, precyzyjnie i skutecznie.
Gospodarze przerwali serię trzech spotkań bez wygranej, a dla rzeszowskiego zespołu była to ósma porażka w sezonie.

resoviacy.pl

2020.11.07 |  GKS Bełchatów - Resovia Rzeszów 3:0 (2:0)

6' Makuch, 41' Winsztal, 83' Magiera

GKS: Lenarcik, Sierczyński, Michalski, Magiera,  Szymorek, Wroński (49' Błanik), Gancarczyk, Witek (75' Najemski), Ejzenchart  (81' Bator), Makuch  (81' Zdybowicz),  Winsztal (75' Mas)
Resovia: Zapytowski, Kantor, Kubowicz (19' Zalepa ), Domoń, Adamski, Czernysz (46' Rogalski), Kuczałek, Wasiluk, Płatek (70' Kiełbasa), Feret (79' Hebel), Demianiuk
Sędzia: Urban (Siedlce), Widzów: mecz bez udziału publiczności

Fatalną formę zaprezentowali piłkarze Resovii w Bełchatowie, przegrywając z miejscowym GKS-em 0:3. Gospodarze mają swoje problemy i nie przypominają już solidnej firmy, która jeszcze kilka sezonów temu walczyła o punkty w ekstraklasie, ale z rzeszowskim zespołem poradzili sobie bardzo łatwo.
Resoviacy nie mieli argumentów w ofensywie, a w obronie popełniali kuriozalne błędy. Już w 6 minucie po serii niefrasobliwych zagrań dali sobie wbić piłkę do siatki. Zaczęło się od niecelnego trącenia piłiki przez Jarosława Czernysza i przegranego pojedynku główkowego Bartłomieja Wasiluka z Patrykiem Winsztalem. Po chwili w polu karnym Resovii o piłkę walczył Łukasz Wroński z Radosławem Adamskim. W zamieszanie włączył się niepewnym wyjściem Marcel Zapytowski. Gdzieś w okolicach akcji był jeszcze Konrad Domoń i Dawid Kubowicz, ale najwięcej sprytu zachował Wroński, który praktycznie siedząc na murawie, podał do Patryka Makucha. 21-letni napastnik skorzystał z faktu, że w bramce nie było golkipera i precyzyjnym trafieniem umieścił piłkę w siatce.
Resoviacy przed przerwą mieli jedną okazję strzelcką. W 19 minucie po dośrodkowaniu Grzegorza Płatka głową na bramkę uderzał Szymon Feret.
"Biało-czerwoni" częściej niż w poprzednich meczach utrzymywali się przy piłce, ale ich akcje kończyły się w większości przed polem karnym gospodarzy. Nie mieli pomysłu na bełchatowian, którzy w przodzie mieli więcej miejsca.
W 40 minucie na bramkę znów uderzał Makuch. Napastnik GKS-u znalazł się w sytuacji sam na sam z Zapytowskim, ale tym razem golkiper Resovii spisał się jak należy.
Minutę później było już 2:0. Z wolnego mocno uderzył Seweryn Michalski i bramkarz Resovii z trudem odbił piłkę przed siebie. Dobijający Makuch trafił w poprzeczkę i ponownie w pole karne piłkę dogrywał Bartłomiej Ejzenchart. Sytuację wyjaśnić mógł Bartłomiej Wasiluk, ale tylko trącił piłkę głową i w dodatku pod nogi Makucha. Ten precyzyjnie dośrodkował na głowę  Patryka Winsztala i bramkarz Resovii ponownie sięgnąć musiał do siatki po piłkę.
W drugiej połowie rzeszowianie chcieli narzucić rywalpm swój styl gry. Niewiele jednak wskórali, bo skoncentrowani rywale nie pozwalali im na wiele. Jedną z nielicznych akcji resoviacy przeprowadzili w 56 minucie spotkania. Cezary Demianiuk wyłożył piłkę Szymonowi Feretowi, ale strzał młodzieżowca Resovii został zablokowany.
Goście nie ukrywali, że mają apetyt na kolejne trafienia. W 63 minucie Marcel Zapytowski z trudem obronił strzał z Mariusza Magiery z rzutu wolnego. "Stoimy i patrzymy" - krzyczał na swoich podopiecznych szkoleniowiec Szymon Grabowski. Miał rację, bo po raz kolejny piłka odbita przez bramkarza Resovii trafiła pod nogi jednego z rywali i po raz kolejny było blisko groźnej dobitki. Przestrzelił tym razem Mateusz Szymorek.
W ostatnim kwadransie w końcu coś drgnęło w grze ofensywnej rzeszowskiego zespołu i do interwencji zmusili Pawła Lenarcika dwaj zmiennicy: Dawid Rogalski i Maksymilian Hebel.
Jednak to gospodarze byli konkretniejsi i w 83 minucie po raz trzeci nosa "Pasiakom" utarł Mariusz Magiera. Doświadczony 36-letni obrońca przymierzył z rzutu wolnego i z okolic narożnika pola karnego posłał piłkę Marcelowi Zapytowskiemu idealnie "za kołnierz".
W doliczonym czasie gry rozmiary porażki miał okazję zmniejszyć Maksymilian Hebel, ale piłka po jego strzale głową trafiła prosto w bramkarza.
Siódma porażka Resovii sprawiła, że rzeszowski zespół coraz mocniej zagnieździł się w ogonie tabeli.

resoviacy.pl

2020.11.04 | Zagłębie Sosnowiec - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)

22' Kuczałek, 52' Płatek

Zagłębie: Stępniowski, Turzyniecki, Duriska, Grudziński, Gojny, Kieca (59' Małecki), Korzeniecki (59' Karbowy), Maia, Antonik (70' Sangowski ), Pawłowski, Gregorio  (76' Nowak)
Resovia:
Zapytowski , Kantor , Kubowicz, Domoń, Adamski, Czernysz, Wasiluk, Kuczałek, Płatek (75' Hebel), Feret (84' Kiełbasa), Demianiuk (69' Rogalski)
Sędzia: Opaliński (Legnica), Widzów: mecz bez udziału publiczności

W zaległym meczu 9. kolejki pierwszoligowych rozgrywek piłkarze Resovii pokonali Zagłębie Sosnowiec 2:0. Ten mecz był wielką niewiadomą zarówno dla gospodarzy, jak również gości.
Obydwa zespoły wróciły do gry po przymusowej przerwie spowodowanej zakażeniami koronawirusem. Miejscowi treningi wznowili 25 października. W dużo gorszej sytuacji byli rzeszowianie, którzy na treningu spotkali się dopiero w poniedziałek (2 br.). W szerokiej kadrze meczowej znalazło się miejsce dla piłkarzy ostatnio odstawionych na boczne tory: Mateusza Kantora, Pawła Łakoty, Simona Loshiego.
Mecz mógł świetnie zacząć się dla gospodarzy, bo już w 5 minucie Szymon Pawłowski wycelował piłką w słupek. Rzeszowianie odpowiedzieli już kilkadziesiąt sekund później, ale strzał Bartłomieja Wasiluka był bardzo niecelny. Chwilę później Dawid Kubowicz po wolnym Grzegorza Płatka, uderzył piłkę głową i futbolówka wyladowała na poprzeczce. Akcję przerwał jednak arbiter, który zasygnalizował faul defensora Resovii.
Resovia zaczęła  to spotkanie odważnie i po chwili przed szansą stanął Michał Kuczałek. Piłka wrzucona z autu w pole karne trafiła na nogę pomocnika Resovii, ale jego wolej okazał sie zbyt lekki, aby zaskoczyć Stępniowskiego.
Obydwa zespoły swoich szans szukały przy stałych fragmentach gry: rzutach rożnych, autach i rzutach wolnych.  W 16 minucie piłka po strzale Goncalo Gregorio z 18 metrów przeszła nieznacznie obok prawego słupka.
W 22 minucie znany z występów w Resovii Kamil Antonik w środkowych rejonach boiska faulował Bartłomieja Wasiluka. Do stałego fragmentu gry podszedł Grzegorz Płatek, który po chwili 30-metrowym lobem posłał piłkę na głowę stojącego w polu karnym Konrada Domonia. Obrońca Resovii odegrał futbolówkę głową do wbiegajacego w pole bramkowe Michała Kuczałka, a ten precyzyjnym strzałem postawił kropkę nad "i".
Poirytowani takim obrotem sprawy gospodarze ruszyli do natarcia i już 5 minut później przed szansą stanął Gregorio. Portugalski napastnik Zagłębia miał sporo miejsca w polu karnym, aby wolejem przetestować formę Marcela Zapytowskiego. Ostatecznie bramkarz Resovii był na stanowisku i z trudem wyłapał piłkę.
W 28 minucie indywidualną akcję przeprowadził Szymon Feret. Skrzydłowy Resovii swoją szarżę zakończył kąśliwym strzałem, ale golkiper Zagłębia nie dał się zaskoczyć.
Po 40 minutach gry inicjatywę przejęli gospodarze, którzy częściej byli w posiadaniu piłki, ale to "biało-czerwoni" stwarzali sobie groźniejsze okazje do zmiany rezultatu. Na listę strzelców miał okazję wpisać się Jarosław Czernysz. W dogodnej sytuacji trochę jednak przekombinował, bo futbolówka uderzona zewnętrznym podbiciem nie mogła trafić do celu.
Po przerwie miejscowi jeszcze mocniej zepchnęli Resovię do defensywy, ale w 52 minucie okazało się, że "Pasiaki" mają jeszcze asa w rękawie. Był nim Cezary Demianiuk dotychczas niewidoczny i trochę osamotniony w indywidualnych akcjach. 28-letni napastnik Resovii popędził z piłką przez kilkadziesiąt metrów, aby ostatecznie w polu karnym wycofać futbolówkę do Grzegorza Płatka. Ten ostatni skorzystał z prezentu i precyzyjnym strzałem zmusił Stępniowskiego do kapitulacji .
Dwubramkowe prowadzenie dodało rzeszowianom pewności. Resoviacy zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce i mieli kolejne okazje bramkowe. Nie ustrzegli się jednak też błędów. W 54 minucie Michał Kuczałek stracił piłkę i przed szansą na pokonanie Zapytowskiego stanął Gregorio. Napastnik gospodarzy chciał jednak wymusić rzut karny i akcji nie wykończył skutecznym trafieniem.
W końcowych fragmentach meczu to rzeszowianie mogli podwyższyć wynik. W 73 minucie pracujący za dwóch Radosław Adamski był bliski udokumentowania swojej formy golem. Po akcji z lewej strony boiska wpadł z piłką w pole karne i piłka po jego strzale może trafiłaby do celu, gdyby nie ofiarna interwencja obrońcy, któy wybił piłkę głową na róg.
Swoje trzy grosze do wyniku chciał tego dnia dołożyć również Maksymilian Hebel. Powracający po kontuzji do gry 23-latek na murawie pojawił się w 75 minucie, ale i on miał szansę wpisania się na listę strzelców. Przy rzucie wolnym jego autorstwa zabrakło jednak 30 centymetrów do celu.

resoviacy.pl

2020.10.10 | Stomil Olsztyn - Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)

90' Kuświk - 45' Wasiluk

Stomil: Skiba, Sierant (78' Straus), Szota, Biedrzycki, Byrtek , Carolina, Łuczak, Spychała (66' S. Loshi), Ogrodowski   (69' Sadowski), Hinokio, Kuświk
Resovia:
Zapytowski, Mikulec, Kubowicz (46' Domoń), Zalepa, Geniec, Adamski (87' Feret) Wasiluk , Kuczałek , Czernysz (87' Twardowski), Płatek (72' Radulj), Demianiuk (74' Rogalski)
Sędzia:
Rasmus (Toruń), Widzów:

Z jednym punktem z dalekiego Olsztyna wracają piłkarze Resovii, kórzy przed meczem 8. kolejki nie ukrywali, że chcą sięgnąć po pełną pulę. "Biało-czerwoni" mogą czuć ogromny niedosyt po tym meczu, bo do 90 minuty prowadzili 1:0. Do szczęścia "Pasiakom" zabrakło kilkudziesięciu sekund, a nastroje skutecznie im popsuł Grzegorz Kuświk, który w doliczonym czasie gry doprowadził do wyrównania.
Rzeszowianie na Warmii zaprezentowali się słabo. To gospodarze przez większą część spotkania chcieli grać w piłkę, mocno pracowali, aby zdobyć bramkę i mecz toczył się głównie na połowie "Pasiaków".
Już w 5 minucie Wojciech Łuczak z rzutu wolnego przeegzaminował Marcela Zapytowskiego. Olsztynianie grali wysokim pressingiem i podopieczni Szymona Grabowskiego mieli problem z przedostaniem się na połowę rywali. W 23 minucie zrobiło się groźnie w polu karnym rzeszowskiego zespołu, ale na posterunku był Rafał Mikulec, który wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny.
W końcowych fragmentach pierwszej połowy z dystansu na bramkę Piotra Skiby uderzali Radosława Adamski i Rafał Mikulec.  Obydwa strzały były jednak bardzo niecelne.
Wydawać się mogło, że pierwsza część spotkania zakończy się bezbramkowym remisem, ale resoviacy wywalczyli rzut wolny. Piłka dośrodkowana w pole karne wybita została przed "szesnastkę" przez jednego z graczy Stomilu, a w okolicach 20 metra dopadł do niej Bartłomiej Wasiluk. 25-letni piłkarz Resovii idealnie złożył się do strzału i precyzyjnym trafieniem zaskoczył nie tylko golkipera gospodarzy, ale cały stadion.
Po przerwie pierwsi zaatakowali resoviacy. Ich kontratak mógł zakończyć się sukcesem, gdyby podanie Michała Kuczałka do wychodzącego Cezarego Demianiuka było dokładniejsze.
Po chwili dwukrotnie w polu karnym Resovii bito na alarm i defensorzy wybijać musieli futbolówkę na rzut rożny. W 53 minucie Damian Sierant postraszył Marcela Zapytowskiego. Piłka po jego strzale przeszła nad poprzeczką.
W 57 minucie przed szansą na kolejne trafienie stanął Bartłomiej Wasiluk, ale po dograniu przez Demianiuka, z 15 metrów fatalnie spudłował.
Olsztynianie częściej byli w posiadaniu piłki. Starali się rozmontować rzeszowską defensywę, która do czasu akcji Kuświka nie pękła ani razu.
Niestety w doliczonym czasie gry (arbiter doliczył 5 minut) miejscowi dopięli swego. Piłka zagrana w pole karne została wybita przed "szesnastkę", aby po chwili trafić do Kuświka. 33-letni napastnik Stomilu precyzyjnym strzałem do siatki potwierdził, że gospodarze w tym meczu wcale nie byli słabszym zespołem.

resoviacy.pl

2020.10.04 | ŁKS Łódź - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)

40' (k) 85' (k) Dominguez - 70' Adamski

ŁKS: Arndt, Klimczak, Sobociński, Dąbrowski, Dankowski (65' Sajdak), Nawotka (65' Kelechukwu), Trąbka, Rozwandowicz (58' Tosik), Dominguez, Wolski, Sekulski (46' Corral)
Resovia:
Zapytowski, Adamski (71' B. Kiełbasa), Zalepa, Kubowicz, Geniec , Płatek (84' Rogalski), Domoń (46' Mikulec), Kuczałek , Wasiluk, Czernysz, Twardowski (46' Demianiuk)
Sędzia:
Kawałko (Białystok), Widzów: 2621

Podopieczni Szymona Grabowskiego spodziewali się, że bardzo trudno będzie przywieźć punkty z Łodzi. Nie brali jednak pod uwagę sytuacji, że na przeszkodzie stanie im nieudolny arbiter, którego skandaliczne decyzje będą mieć znaczący wpływ na rezultat spotkania.
Rzeszowianie do przerwy postawili na heroiczną defensywę i ŁKS długo męczył się rozgrywając atak pozycyjny.
W 4 minucie miejscowi rozgrywali rzut rożny i Jan Sobociński po dośrodkowaniu uderzał piłkę głową na bramkę "Pasiaków". Posłał jednak piłkę kilkanaście centymetrów nad poprzeczką. Łodzianie zdecydowanie częściej byli w posiadaniu piłki, ale skoncentrowana na włąsnej połowie defensywa Resovii starała się rozbijać ich akcje.
W 20 miinucie na bramkę gości uderzał Adrian Klimczak, ale piłka została zablokowana przez jednego z rzeszowskich defensorów.
Z biegiem czasu akcje ŁKS-u traciły rozmach, a od czasu do czasu starali się odgryzać rzeszowianie. W 22 minucie lewą stroną boiska szarżował Jarosław Czernysz. 20-letni wychowanek JKS-u Jarosław zwlekał jednak z oddaniem strzału i zamiast postawić kropkę nad "i", stracił piłkę.
Po chwili na bramkę uderzał aktywny Michał Kuczałek. Pomocnik Resovii po rzucie rożnym starał się zaskoczyć Dawida Arndta wolejem, jednak nieczysto uderzył w futbolówkę. "Biało-czerwoni" przed przerwą nieczęsto zapędzali się pod bramkę gospodarzy, ale kilka okazji do pokazania się w ofensywie mieli. Brakowało jednak podobnie jak w poprzednich meczach wykończenia.
W 31 minucie Sebastian Zalepa spudłował po rzucie rożnym, a kilkadziesiąt sekund później wtórował mu Dawid Kubowicz, który półwolejem posłał piłkę obok słupka.
W 35 minucie resoviacy mieli sporo szczęśćia. Po koronkowej akcji łodzian piłkę odbitą od nogi Dawida Kubowicza dopadł Łukasz Sekulski. 29-letni napastnik gospodarzy starał się umieścić futbolówkę pod poprzeczką, lecz na przeszkodzie stanął golkiper Resovii, który desperackim rzutem utrudnił zadanie. Ostatecznie futbolówka uderzyła w poprzeczkę.
Kilka minut później Michał Trąbka dośrodkował piłkę w pole karne, a ta po odbiciu od uda Mateusza Geńca uderzyła go w rękę i arbiter popełnił pierwszy fatalny błąd, odgwizdując rzut karny.
Podobna sytuacja spotkała w meczu z Puszczą Niepołomice Dawida Kubowicza. Wówczas rzutu karnego nie było - zgodnie z zapisem opublikowanym w przepisach gry w piłkę nożną:
"Nie jest przewinieniem sytuacja, gdy piłka dotyka ręki/ramienia zawodnika: - bezpośrednio po kontakcie z głową lub ciałem (włączając stopę) zawodnika, u którego następuje kontakt piłki z ręką".
Co kierowało arbitra Grzegorza Kawałko do użycia gwizdka? Wie tylko on sam.
Karnego na gola pewnym strzałem zamienił Antonio Dominguez i strategia gry defensywnej "Pasiaków" straciła sens. W przerwie meczu trener Szymon Grabowski dokonał dwóch zmian i rzeszowianie na druga połowę wyszli z bardziej ofensywnym nastawieniem.
W 56 minucie po świetniej akcji z dystansu uderzał Radosław Adamski, a dobijać starał się Cezaty Demianiuk. Ostatecznie 19-letni bramkarz gospodarzy wyłapał futbolówkę, ale był to sygnał, że ten mecz jeszcze się nie zakończył. Po godzinie gry to na bramkę lidera ciągnęły groźne ataki. W 63 minucie po akcji Grzegorza Płątka soczystym strzałem popisał się Rafał Mikulec i widać było, że w grze Resovii w końcu coś zaczęło się układać.  Po chwili rzeszowianie zdołali wyrównać.
W 70 minucie fantastycznym trafieniem zaskoczył cały stadion Radosław Adamski. To nie był pierwszy rajd w tym meczu piłkarza Resovii, ale tym razem boczny obrońca wykończył swoją akcję uderzeniem wybitnym. Piłka po jego strzale dostała nietypowej rotacji i wylądowała w samym okienku bramki.
Fantastyczny gol zachęcił piłkarzy Resovii do odważniejszej gry i mecz częściej toczył się w polu karnym gospodarzy. W 75 minucie z ostrego kąta uderzał na bramkę Cezary Demianiuk, a kilkadziesiąt sekund później trochę nieprzygotowanym strzałem starał się zaskoczyć bramkarza ŁKS-u Grzegorz Płatek.
Mecz nabrał rumieńców, ale nikt nie spodziewał się, że kolorytu temu spotkaniu ponownie doda arbiter. W 80 minucie w polu karnym Resovii padł Przemysław Sajdak podcięty przez Bartłomieja Kiełbasę ewidentnie przed linią "szesnatki". Arbiter po raz drugi tego dnia wskazał na wapno.
Sędzia tego spotkania ponownie się pomylił, ale nieomylny był Dominguez, który po raz drugi wykorzystał "jedenastkę". Przy tym strzale szczęście nie sprzyjało Marcelowi Zapytowskiemu, bo bramkarz był bliski wyłapania futbolówki.
W końcowych fragmentach meczu obydwa zespoły chciały jeszcze pokazać sportową złość i pod bramkami sporo się działo, ale wynik nie uległ zmianie.

resoviacy.pl

2020.09.25 | GKS Tychy - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)

41' Steblecki, 82' (sam.) Mikulec - 86' Radulj

GKS Tychy: Jałocha, Wołkowicz, Sołowiej, Nedić, Szeliga , Steblecki,  J. Biegański (90' Szymura),  Paprzycki, Biel (64' Moneta), Grzeszczyk (90' K. Piątek), Nowak (64' Kasprzyk )
Resovia: Zapytowski, Mikulec, Kubowicz, Zalepa, Geniec, Demianiuk (73' Czernysz), Płatek (46' Wasiluk), Kuczałek, Adamski (84' Brychlik), Dziubiński (84' Twardowski), Rogalski (61' Radulj)
Sędzia: Małyszek (Lublin), Widzów: 2264

Czwartą z rzędu porażkę zanotowali piłkarze pierwszoligowej Resovii, którzy w Tychach nie znaleźli sposobu na pokonanie miejscowego GKS-u. Rzeszowianie dwukrotnie zbyt łatwo dali się ograć w bocznych rejonach boiska i po dośrodkowaniach w pole karne stracili obydwie bramki.
Podopieczni Szymona Grabowskiego grali w tym meczu bardzo nierówno. Momentami chcieli udowodnić, że mają coś do powiedzenia na efektownym stadionie Górniczego Klubu Sportowego, ale mieli też momenty, w których widać było ich ogromną bezradność.
Już w 8 minucie sytuację na zdobycie bramki miał Damian Nowak, ale Marcel Zapytowski w dobrym stylu ratował swój zespół przed stratą gola
Rzeszowianie groźni byli głównie na prawym skrzydle, gdzie przedzierał się z piłką kilka razy Radosław Adamski. Pomocnik Resovii był najaktywniejszym graczem w zespole gości i jeśli można stwierdzić, że "biało-czerwoni" próbowali organizować jakieś akcje ofensywne - to właśnie za sprawą swojego wychowanka.
Do przerwy podopieczni Szymona Grabowskiego nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Jałochy. W 22 minucie uderzeniem głową  starał się zaskoczyć golkipera gospodarzy Sebastian Zalepa, ale posłał piłkę obok słupka.
Po stronie tyszan największe obawy można było mieć po akcjach Sebastiana Stebleckiego. Boczny pomocnik GKS-u w 24 minucie kąśliwym strzałem zasygnalizował, że ma ochotę zostać bohaterem spotkania. W 36 minucie jego uderzenie zablokował Adamski, ale w 41 minucie dopiął swego, wbijając piłkę do siatki po akcji z lewej strony boiska.
Kilkadziesiąt sekund później Adrian Dziubiński odpowiedział trafieniem do siatki, ale arbiter odgwizdał spalonego. Podanie Adamskiego za plecy obrońców było o ułamek sekundy spóźnione.
Od 50 minuty mocniej zaatakowali rzeszowianie. Podopieczni Szymona Grabowskiego częściej utrzymywali się przy piłce, ale ich akcje były dosyć ślamazarne i nie były wykończone celnym strzałem. Uderzenia z dystansu Adriana Dziubińskiego
, Mateusza Geńca i Kamila Radulja były bardzo niecelne.
W 82 minucie rzeszowska defensywa zaspała po raz kolejny. Łukasz Grzeszczyk uderzył piłkę głową w kierunku bramki, a futbolówka odbita od Rafała Mikulce po rykoszecie wpadła do siatki.
Cztery minuty później "biało-czerwoni" zdobyli bramkę kontaktową. Znakomite uderzenie Kamila Radulja z rzutu wolnego zaskoczyło Jałochę, który nie zdążył sięgnąć piłki zmierzającej w samo okienko bramkowe. By to pierwszy celny strzał "Pasiaków" w tym meczu.

resoviacy.pl

2020.09.19 | Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)

8' Putiwcew, 90' Gergel

Termalica: Loska, Grzybek , Perez, Putiwcew, Grabowski , Stefanik, Wlazło, Mišák (75' Zeman), Żyra (74' Jovanović ), Gergel, Orzechowski
Resovia: Daniel, Geniec, Kubowicz
, Zalepa, Adamski, Feret (57' Mikulec), Kuczałek (80' Wasiluk), Dziubiński (80' Twardowski), Hebel (28' Radulj), Demianiuk , Brychlik (57' Rogalski)
Sędzia: Pskit (Łódź), Widzów: 1670

Rzeszowski beniaminek płaci frycowe w pierwszoligowych rozgrywkach. Tym razem "biało-czerwoni" okazali się bezslini w meczu z kolejnym kandydatem do awansu. Solidny zespół z Niecieczy szczególnie w pierwszej połowie spotkania pokazał "Pasiakom", że błędy w defensywie będą bezwzględnie wykorzystywane.
W 8 minucie rzeszowska obrona przysnęła przy rzucie rożnym i stojący w okolicach pierwszego słupka Artem Putiwcew strzałem z woleja nie dał szans na reakcję Wojciechowi Danielowi.
Przewaga gospodarzy przed przerwą była bezdyskusyjna i powracający po przerwie do bramki golkiper Resovii miał sporo pracy. W 25 minucie Michał Orzechowski był bliski podwyższenia wyniku. Z łatwością ograł Mateusza Geńca i skierował piłkę do bramki, ale w ostatniej chwili na linii bramkowej instynktem wykazał się Radek Adamki, który wybił piłkę. Kilkanaście minut później ponownie na bramkę uderzał Orzechowski i tym razem zaporą okazał się Dawid Kubowicz, który zablokował strzał. 19-letni wychowanek Gryfu Świdnicy przed przerwą był najaktywniejszym piłkarzem "Słoni". W 39 minucie ograł Sebastiana Zalepę i minął Wojciecha Daniela, aby ostatecznie dośrodkować piłkę wzdluż linii bramkowej. Na szczęście żaden z jego kolegów nie zdołał zamknąć akcji i rzeszowianie mogli odetchąć z ulgą.
Przed gwizdkiem na przerwę mecz toczył się głównie pod bramką Resovii i tylko dzięki dobrej postawie bramkarza rzeszowianie na przerwę schodzili z jedną straconą bramką. Golkiper Pasiaków" w 43 minucie obronił mocny strzał Patrika Mišáka.
Przed przerwą gospodarze zdominowali rzeszowski zespół, po zmianie strona gra piłkarzy Szymona Grabowskiego wyglądała już nieco lepiej. Rzeszowianie częściej odbierali piłkę miejscowym, ale przede wszystkim zagrali agresywniej i odważniej.
W 67 minucie mieli pierwszą szansę do wyrównania. Piłkę po efektownej główce Michała Kuczałka wybronił jednak golkiper gospodarzy. Kilkadziesiąt sekund później z rzutu wolnego w mur trafił Kamil Radulj, a dobitkę Dawida Kubowicza zablokował nogą jeden z defensorów.
Miejscowi odpowiedzieli grożnymi akcjami, po których na bramkę uderzali Orzechowski i Wlazło. Na posterunku był jednak za  każdym razem Daniel.
W doliczonym czasie gry resoviacy mieli stały fragment gry i pod bramkę "Słoni" powędrował golkiper Resovii. Po chwili ekipa z Rzeszowa w trybie alarmowym musiała powracać na własną połowę, aby zapobiec kontratakowi miejscowych. W pośpiechu Bartłomiej Wasiluk wycofał futbolówkę do zdezorientowanego bramkarza "biało-czerwonych". Ten wdał się w nieportrzebny drybling z Romanem Gergelem i niestety wszystko zakończyło się kolejnym golem. Nie miał on większego wpływu na podział punktów w tym meczu, bo wszystko działo się w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. Miejscowi odnieśli zasłużone, dwubramkowe zwycięstwo.

resoviacy.pl

2020.09.11 | Miedź Legnica - Resovia Rzeszów 4:0 (3:0)

18' 42' 48' Román, 25' Zapolnik

Miedź: Hewelt, Pietrowski, Musa , Biernat, Zieliński, Roman (83' Panka), Matuszek, Tront (66' Purzycki), Tupaj (73' Śliwa), Drzazga (65' Bartkowiak), Zapolnik (74' Bednarski)
Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz , Zalepa, Czernysz, Demianiuk (46' Dziubiński), Domoń (46' B. Kiełbasa ), Kuczałek (69' Wasiluk), Adamski , Hebel (77' Brychlik), Rogalski (60' Twardowski)
Sędzia: Rasmus (Toruń), Widzów: 2528

Zderzenie z ligowym potentatem okazało się dla piłkarzy Szymona Grabowskiego bardzo bolesne. Rzeszowianie jeszcze przed przerwą stracili 3 bramki i przez większą część meczu musieli pracować, aby wyjść z tego spotkania z twarzą.
Gospodarze mieli w swoich szeregach Joana
Romána, który grał tego dnia pierwsze skrzypce w orkiestrze Jarosława Skrobacza. Były reprezentant hiszpańskiej młodzieżówki i wychowanek takich klubów jak FC Barcelona i Manchester City zaliczył hat-trick, a mógł pokusić się o więcej.
Gospodarze ruszyli z impetem do ataków już od pierwszego gwizdka. Bardzo szybko przenosili grę z prawej strony boiska na lewą i defensywa "Pasiaków" musiała sporo się nabiegać, aby powstrzymywać legnicką nawałnicę.
Na dodatek rzeszowianie sami ułatwili rywalom zadanie. W 17 minucie meczu Sebastian Zalepa wycofał piłkę do Marcela Zapytowskiego, a ten złapał futbolówkę w ręce. Arbiter podyktował rzut wolny pośredni z linii pola bramkowego. Odległość stałego fragmentu gry od bramki była tak niewielka, że na nic zdał się skrupulatnie ustawiany przez rzeszowian mur.
Joan Román po krótkim zagraniu od kolegi z zespołu, znalazł lukę i mocnym strzałem koło slupka, umieścił piłkę w bramce.
Miejscowi poczuli się jeszcze pewniej, a rzeszowska defensywa zaczęła drżeć w posadach. W 25 minucie piłka po zbyt krótkim i niepewnym wybiciu Mateusza Geńca, zatańczyła w polu karnym Resovii. Tam starał się jeszcze coś zdziałać Cezary Demianiuk, ale Kamil Zapolnik nie potrzebował zachęty, aby strzałem z ostrego kąta zmienić rezultat spotkania na 2:0.
Dopiero po tym golu Miedzianka zwolniła tempo meczu i "biało-czerwoni" zaczęli organizować wycieczki pod bramkę Hewelta. W 27 minucie bramkarza gospodarzy starał się zaskoczyć płaskim strzałem radosława Adamski, a kilka minut później kilkunastu centymetrów zabrakło Cezaremu Demianiukowi, aby wślizgoem zamknąć dośrodkowanie Jarosława Czernysza. W 40 minucie z dystansu uderzał pracowity Maksymilian Hebel, ale za każdym razem były bramkarz angielskiego Evertonu wychodził z opresji.
Wydawać się mogło, że rzeszowianie pozbierali się po fatalnym początku i są w stanie coś jeszcze ugrać w tym meczu. Jednak w 42 minucie ponownie przypomniał o sobie utalentowany
Román. Trzy krótkie podania w polu karnym Resovii wystarczyły, aby hiszpański piłkarz wziął na zamach Dawida Kubowicza i z dużym spokojem - technicznym strzałem pokonał Marcela Zapytowskiego.
W przerwie trener "Pasiaków" dokonał dwóch zmian, ale Miedź niewiele robiła sobie ze starań Resovii. W 48 minucie gospodarze ponownie rozklepali rzeszowską defensywę i zadali kolejny cios. Tym razem Kamil Zapolnik świetnym podaniem obsłużył
Romána, a ten na raty ustalił wynik spotkania na 4:0.
Hiszpanowi ciągle było mało. W 57 minucie z rzutu wolnego uderzył w poprzeczkę. Rzeszowianie próbowali zaliczyć honorowe trafienie strzałami z dystansu i przyznać trzeba, że nie sprzyjało im szczęście. W 59 minucie po akcji Adamskiego atomowym strzałem popisał się Hebel, ale i tym razm piłka niznacznie przeszła obok celu. Podobnie było po strzałach Bartłomieja Kiełbasy i Radka Adamskiego w końcowych fragmentach meczu. Rzeszowianie w starciu z legnicką nawałnicą niewiele mogli wskórać.

resoviacy.pl

2020.09.06 | Górnik Łęczna - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)

34' Cierpka, 55' Śpiączka

Górnik: Gostomski, Sasin, Baranowski, Midzierski, Leandro , Goliński, Stromecki, Cierpka (90' Tymosiak), Wojciechowski (71' Banaszak), Krykun (89' Stasiak), Śpiączka
Resovia: Zapytowski, Geniec (70' Rogalski), Kubowicz, Zalepa, Adamski, Feret (46' Czernysz), Kuczałek, Domoń (46' Radulj), Dziubiński (59' Hebel), Demianiuk, Brychlik (54' Twardowski)
Sędzia: Dobrynin (Łódź), Widzów: 1443

W starciu beniaminków lepszy okazał się Górnik, który pokonał rzeszowskie "Pasiaki" 2:0. Kibice w Łęcznej oglądali ciekawe widowisko, w którym więcej do powiedzenia mieli gospodarze. Górnicy obydwa gole zdobyli po błędach gości, którzy momentami zapominali o defensywie.
Początek meczu nie miał dużego tempa, bo obydwa zespoły podchodziły do siebie z dużym respektem. Piłka krążyła precyzyjnie od nogi do nogi i więcej było gry pozycyjnej niż podbramkowych fajerwerków. Pierwszy pokazał się Sergiej Krykun, który jeszcze niedawno zamienił biało-czerwonego "Pasiaka" na górniczą zieloną koszulkę. Skrzydłowy gospodarzy starał się zaskoczyć Zapytowskiego strzałem z przewrotki, ale nie trafił w piłkę.
Odnieść można wrażenie, że "Pasiakom" ta spokojna gra pasowała, długo budowali akcje i w odpowiednim momencie uruchamiali swoich ofensywnych graczy. Mowa tu głównie o Cezarym Demianiuku i Adrianie Dziubińskim. To oni stwarzali największe zagrożenie pod bramką Gostomskiego.
W 11 minucie Dziubiński starał się zaskoczyć bramkarza gospodarzy strzałem z 16 metrów. Uderzenie po pomysłowo rozegranym rzucie rożnym miało szanse, aby przynieść efekt, ale Gostomski był na stanowisku i wybił piłkę. Miejscowi odpowiedzieli strzałem z główki Bartosza Śpiączki, który starał się uprzedzić Marcela Zapytowskiego. W 17 minucie w dogodnej sytuacji spudłował Marcin Stromecki, a kilkadziesiąt sekund później to samo zrobił Paweł Wojciechowski.
W 30 minucie przed szansą stanął Adrian Dziubiński i wydawać się mogło, że pokona bramkarza gospodarzy, ale Tomasz Midzierski w ostatniej chwili dostawił nogę i zablokował uderzenie rzeszowskiego piłkarza. Kolejną akcję "Pasiaków" przeprowadził Mateusz Geniec. Boczny obrońca Resovii przedarł się w pole karne rywali i strzałem po ziemi starał się pokonać golkipera gospodarzy. Uderzenie było precyzyjne, ale na tyle lekkie, że Gostomski ręką zdołał wybić piłkę na róg.
W 34 minucie rzeszowianie popełnili pierwszy fatalny błąd na wagę straty gola. Piłka dośrodkowana z rzutu rożnego nie trafiła do Sebastiana Zalepy, a przejął ją Wojciechowski. Wystarczyło kilka sekund, aby piłka po szybkim kontrataku gospodarzy przerzucona została do Adriana Cierpki, a ten perfekcyjnym strzałem pokonał Zapytowskiego. Akcję "Górników" starało się przerwać czterech wracających na pozycje resoviaków, którzy niewiele wskórali, bo 25-letni był piłkarz Lecha Poznań całą sprawę załatwił szybko i precyzyjnie.
Po przerwie resoviacy dłużej utrzymywali się przy piłce i wydawało się, że są w stanie odrobić straty. Jednak w 55 minucie dostali kolejny cios. Tym razem Mateusza Geńca z łatwością ograł Leandro, a Bartosz Śpiączka przewrotką wbił piłkę do siatki z bliskiej odległości.
Rzeszowianie szukali gola kontaktowego, ale w ostatnich fragmentach meczu nie bardzo mieli pomysł na rozmontowanie uważnej defensywy gospodarzy. W 72 minucie Kamil Radulj starał się przelobować Gostomskiego i wyszedł mu efektowny strzał, po którym piłka odbiła się od poprzeczki i linii bramkowej, aby ostatecznie wyjść w pole. Okazje do gola kontaktowego miał jeszcze Sebastian Zalepa, ale i po jego strzale głową futbolówka nie doszła do celu.

resoviacy.pl

2020.08.29 | Puszcza Niepołomice - Resovia Rzeszów 0:3 (0:1)

25' Kubowicz, 47' Zalepa, 90' Twardowski

Puszcza: Górski, Čikoš, Stępień (46' Czarny), Stefanik , Mikołajczyk (59' Żurek), Bartosz, Uwakwe (46' Skrzypczak), Serafin, Żytek, Tomalski (58' Spławski ), Radionow (90' Knap)
Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz, Zalepa, Adamski, Feret (88' Rogalski), Kuczałek, Domoń, Dziubiński (75' Wasiluk), Demianiuk (75' Czernysz), Brychlik (79' Twardowski)
Tułacz (trener Puszczy), Sędzia: Złotnicki (Lublin), Widzów: 540

"Wycięli Puszczę w pień" - zażartował  po meczu w Niepołomicach jeden z kibiców Resovii, którzy pojawili się na historycznym dla rzeszowian meczu. To była wymarzona inauguracja ekipy Szymona Grabowskiego w I-ligowych rozgrywkach. Beniaminek z Rzeszowa pokonał na wyjeździe faworyzowanego rywala i dał sygnał, że może nadać kolorytu tej lidze.
Rzeszowianie borykają się z kłopotami kadrowymi związanymi z kontuzjami. Dodatkowo na rozgrzewce ze składu wypadł Kamil Radulj, który miał być reżyserem gry w tym meczu. "Biało-czerwoni" jednak szybko pokazali, że nie jest ich zwyczajem narzekanie na problemy. Od pierwszych minut byli zespołem przeważającym, który zmusił gospodarzy do biegania za piłką.
To był mocno zmieniony zespół Resovii, w którym wiodącą postacią był Cezary Demianiuk. Grający na lewej stronie pomocnik napsuł  sporo krwi rywalom. Gospodarze mieli problemy z powstrzymaniem przebojowego i grającego bardzo ofensywnie piłkarza. Często uciekali się do nieprzepisowych fauli i to za jego sprawą zarobili trzy żółte kartki. To również on w 25 minucie wywalczył rzut karny dla Resovii. Faulował go wówczas Konrad Stępień. "Jedenastkę" na bramkę zamienił pewnym strzałem Dawid Kubowicz, który nie przejął się faktem, że golkiper gospodarzy jeszcze niedawno fachu bramkarskiego uczył się nie byle gdzie, bo szkółce... Ajaxu Amsterdam.
W przerwie szkoleniowiec gospodarzy Tomasz Tułacz dokonał zmian i wydawać się mogło, że miejscowi rzucą się do ataków. To jednak rzeszowianie zadali kolejny cios. Piłka dośrodkowana z rzutu rożnego trafiła na głowę Sebastiana Zalepy, a ten w swoim stylu zmusił do kapitulacji Górskiego.
"W środkowych obrońcach siła" - można powiedzieć po tym meczu Resovii. Rzeszowska defensywa grała tego dnia bezbłędnie, a ponadto zadawała decydujące ciosy.
Gospodarze starali się ratować wynik, ale nie potrafili przejąć inicjatywy, zaskoczeni pewną grą rzeszowskiego zespołu. Goście zaskoczyli rywali również nietypowym ustawieniem, w którym Konrad Domoń starał się przerywać akcje rywali już pod ich polem karnym. Tak często pod bramkę rywala wychowanek Resovii nie zapuszczał się chyba od wieku juniorskiego.
W 56 minucie meczu ponownie na listę strzelców mógł wpisać się Zalepa, ale piłka po jego strzale o centymetry minęła cel. Kilkadziesiąt sekund późńiej Górski z trudem wybronił strzałe Demianiuka, a po chwili ratował swój zespół przed stratą bramki po główce Domonia.
W 65 minucie spotkania dostało się sędziemu od miejscowej publiczności. Piłka po strzale jednego z piłkarzy Puszczy, wylądowała na ręce Dawida Kubowicza i na trybunach zawrzało. Bardziej zorientowani twierdzili, że "jedenastki" słusznie nie było, bo futbolówka trafiła w dłoń, po odbiciu od uda piłkarza.
W końcowych fragmentach meczu gospodarze zaatakowali z większym impetem, ale była to woda na młyn świetnie funkcjonującego zespołu Resovii. "Biało-czerwoni" nie ukrywali, że kontrataki to ich ulubiony styl gry i to oni mieli więcej do powiedzenia pod bramką. Po jednej z takich akcji efektownym strzałem zaskoczył Górskiego pracujący na całej długości boiska Adrian Dziubiński. Piłka po jego technicznym strzałem przeszła nieznacznie obok łączenia słupka z poprzeczką.
Gospodarze odpowiedzieli strzałem Jewgiena Radionowa, który w 88 zmusił do interwencji Marcela Zapytowskiego.
W doliczonym czasie gry rzeszowianie przeprowadzili szalony kontratak, którym przypieczętowali swoją przewagę na boisku. Na bramkę Górskiego pędziło czterech piłkarzy Resovii. Piłkę miał przy nodze Karol Twardowski, który postanowił nie kombinować, a uderzyć zza pola karnego i zakończyć tą akcję indywidualnie. Młodemu piłkarzowi Resovii wyszedł soczysty strzał, po którym golkiper Puszczy mógł tylko wyjmować piłkę z siatki.
Rzeszowianie odnieśli zasłużone zwycięstwo i po ostatnim gwizdku zebrali gromkie brawa.

resoviacy.pl

2020.08.15 | Resovia Rzeszów - Piast Gliwice 0:4 (0:2) (Puchar Polski)

8' (k) Parzyszek, 45' (k) Steczyk, 88' 90' Pyrka

Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz, Domoń, Adamski, Feret (46' Czernysz) Dziubiński (46' Radulj), Kuczałek, Hebel, Demianiuk, (68' Wasiluk), Brychlik (77' Twardowski)
Piast: Plach, Konczowski, Czrwiński, Huk, Kireskov, Steczyk (77' Pyrka), Sokołowski (77' Jodłowiec), Hyjek, Vida (61' Milewski), Badia (77' Lipski), Parzyszek (70' Żyro)
Sędzia: Złotek (Stalowa Wola), Widzów: 712

Lekcję futbolu rzeszowskim "Pasiakom" dali piłkarze Piasta Gliwice, którzy od kilku sezonów są ekstraklasowym potentatem. "Biało-czerwoni" robili co mogli, ale dwa rzuty karne przyznane ekipie Waldemara Fornalika ułożyły ten mecz już w pierwszej połowie.
To był mecz debiutów, bo obydwa zespoły ostatnio dokonały sporych przetasowań w kadrach. W meczu 1/32 Fortun Pucharu Polski trener Resovii Szymon Grabowski postawił na sprowadzoną z Elbląga trójkę graczy: Michał Kuczałek, Cezary Demianiuk i Przemysław Brychlik. W obozie byłego Mistrza Polski zadebiutiwali Dominik Steczyk i Javier Ajenjo Hyjek. Ten pierwszy przed przerwą napsuł sporo krwi rzeszowskiej defnesywie. To po jego szarżach w polu karnym arbiter dopatrzył się przewinień Radosława Adamskiego (8 minuta) i Konrada Domonia (45 minuta).
Marcel Zapytowski ostatnio po serii jedenastek został bohaterem miasta nad Wisłokiem. Tym razem dwukrotnie musiał skapitulować, bo zarówna strzał z jedenastu metrów Piotra Parzyszka, jak i Dominika Steczyka były perfekcyjne.
Resovia do przerwy wcale nie była na straconej pozycji. Rzeszowianie nie grali źle, ale górą tego dnia było doświadczenie rywali. Mecz mógł inaczej się potoczyć, gdyby Szymon Feret nie zmarnował idealnej okazji do pokonania Placha. W 12 minucie po centrze Adamskiego, słowacki bramkarz odbił piłkę przed siebie, a tam z 3 metrów Feret uderzył prosto w golikpera. Wiadomo było, że lepszej okazji gospodarze tego dnia mieć nie będą!
W 40 minucie soczystym strzałem z narożnika pola karnego próbował Placha zaskoczyć Maksymilian Hebel. Piłka szybowała pod poprzeczkę, ale Słowak pokazał, że zna swój fach.
W drugiej połowie rzeszowianie starali się odwrócić losy tego spotkania. Wcale nie byli tłem w obliczu wyżej notowanego rywala. Przyznać jednak trzeba że podopieczni Fornalika mądrze i uważnie bronili dostępu do swojej bramki i środkowi obrońcy (Jakub Czerwiński, Tomas Huk) dbali o to, aby ich kolega z bramki nie miał zbyt wiele pracy.
"Biało-czerwoni" swojej szansy szukali po strzałach z okolic linii pola karnego. Strzelał Hebel, a później Radulj, ale brakowało precyzji.
W 66 minucie zawrzao na trybunie rzeszowskiego stadionu bo piłka po strzale Radulja, trafiła w rękę stojącego w polu karnym Tomasa Huka. Arbiter Mariusz Złotek uznał jednak, że przewinienia nie było, a wątpliwości nie miał, bo nie skorzystał również z systemu VAR, który na stadionie Resovii wykorzystano tego dnia po raz pierwszy w historii.
W ostatnim kwadransie spotkania rolę napastnika przejął środkowy obrońca Resovii Dawid Kubowicz. "Biało-czerwoni" zaryzykowali mocno i okazało się, że Piast potrafi bardzo szybko reagować na wydarzenia na boisku. Rozluźniona defensywa Resovii w ostatnich fragmentach meczu miała sporo pracy. Dobrze w bramce radził sobie Marcel Zapytowski, który brawa otrzymał od publiczności po wygraniu pojedynku sam na sam z Hyjkiem.
W 77 minucie na murawie pojawił się Arkadiusz Pyrka. Wkrótce okazać się miało, że 17-letni rezerwowy Piasta będzie katem Resovii. W 88 minucie ograł Hebla, przedarł się prawą stroną w pole karne Resovii i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza Resovii.
Dwie minuty później ponownym rajdem wdarł się pole karne gospodarzy, tym razem ograł Wasiluka i strzałem z 15 metrów lewą nogą ustalił wynik spotkania na 0:4.

resoviacy.pl

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

| ... do strony głównej |

 
© 2006 | resoviacy.pl  serwis informacyjny CWKS Resovia Rzeszów | design by