|
2020.12.12 |
Resovia Rzeszów - GKS 1962 Jastrzębie 1:2 (0:0)
|
90' Adamski - 59' Rumin, 85' Ali
Resovia:
Daniel, Geniec (80' Persak), Kuczałek, Zalepa, Adamski, Feret (68'
Kiełbasa), Dziubiński (80' Hebel), Wasiluk ,
Czernysz, Brychlik (46' Płatek), Rogalski (58' Twardowski)
GKS: Pawełek, Kulawiak, Szcześniak, Bondarenko, Witkowski (69'
Słodowy), Jadach (90' Apolinarski), Bielak, Mróz ,
Feruga (69' Zejdler), Ali, Rumin (86' Sokół)
Sędzia: Kruczyński (Żywiec), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
W koszmarnych nastrojach opuszczali murawę piłkarze Resovii po gwizdku
arbitra kończącym rundę jesienną pierwszoligowych rozgrywek.
Rzeszowianie nie zdołali przeciwstawić się ligowym średniakom z
Jastrzębia-Zdroju i po 12. porażce w sezonie stali się głównym
kandydatem do spadku.
To był bardzo ważny mecz dla podopiecznych Radosława Mroczkowskiego.
Zwycięstwo pozwoliłoby "Pasiakom" złapać uciekający ogon ligowej tabeli
i przede wszystkim dodać wiary piłkarzom, którzy już kilka kolejek
wcześniej stracili radość z gry.
Przyjezdni nie grali wielkiego futbolu, ale byli kolejnym przeciwnikiem
Resovii, który do miasta nad Wisłokiem przyjeżdża po punkty, jak po
swoje.
Mecz zaczął się od strzału Sebastiana Zalepy na bramkę rywali, ale
uderzenie piłki głową było zbyt lekkie, aby zaskoczyć doświadczonego
Mariusza Pawełka. Przyjezdni odpowiedzieli akcją Farida Aliiego, któy po
błędzie Mateusza Geńca starał się zaskoczyć Wojciecha Daniela akcją na
lewym skrzydle.
Przed przerwą niewiele działo się na boisku. Było sporo walki w
środkowych rejonach murawy. W rolę pierwszych skrzypiec w rzeszowskiej
orkiestrze starał się wcielić Bartłomiej Wasiluk, który angażował się w
rozgrywanie piłki, wykonywanie rzutów wolnych i dośrodkowania w pole
karne. Brakowało jednak precyzji i wielkiego efektu z tego wszystkiego
nie było, bo większość piłek lądowała w rękach 39-letniego golikpera
gości. W 23 minucie pomocnik Resovii zdecydował się na strzał z
dystansu, ale i tym razem uderzenie było z kategorii "na wiwat". Piłka
poszybowała wysoko nad poprzeczką.
W 38 minucie ponownie pokazał się Farid Ali. Razem razem sytuację
ratował Wojciech Daniel, któy kąśliwy strzał 28-letniego pomocnika gości
,wybił na rzut rożny.
Po przerwie lepiej zaczęli rzeszowianie. W 55 minucie mocno głową
uderzał na bramkę Sebastian Zalepa, ale Pawełek pokazał, że zna swój
fach i stoper Resovii z grymasem niezadowolenia mógł tylko sprinetem
wracać do defensywy.
W 58 minucie goście wyszli na prowadzenie. Rzeszowianie mieli rzut rożny
i po dalekim wybiciu piłki przez Pawełka nie zdążyli poukładać szyków
obronnych. Akcję i dośrodkowanie Kamila Jadacha wykończył strzałem głową
Daniel Rumin.
"Pasiakom" nie pozostawało nic innego, jak rzucić się do desperackich
ataków. Już kilkadziesiąt sekund po stracie gola na bramkę Pawełka
uderzał Zalepa, ale i tym razem pojedynek wygrał golkiper gości. Piłkę
starał się dobijać jeszcze Adrian Dziubiński, ale i on nie miał
szczęścia tego dnia.
W 68 minucie na murawie pojawił się Bartłomiej Kiełbasa, który dodał
nieco barw w grze rzeszowskiego zespołu. To akcje jego stroną sprawiały
najwięcej problemów defensywie gości.
W 79 minucie za głowę złapał się Grzegorz Płatek. Rezerwowy Resovii z
kilku metrów dobijał piłkę odbitą przez Pawełka (po strzale
Dziubińskiego), ale futbolówka po jego uderzeniu tylko otarła się o
poprzeczkę.
Mecz rozkręcił się na dobre w końcowych minutach. W 85 minucie Farid Ali
dostał piłkę na lewej stronie boiska i zbiegając ze skrzydła do środka
boiska uderzył prosto w okienko rzeszowskiej bramki. Wojciech Daniel
starał się interweniować, ale uderzenie było kapitalne i zapewniło
gościom dwubramkowe prowadzenie
Honor gospodarzy ratował Radosław Adamski, który w doliczonym czasie gry
popisał się jeszcze ładniejszym strzałem. Piłka uderzona z 25 metrów
otarła się o poprzeczkę i wpadła idealnie za kołnierz zdezorientowanego
Mariusza Pawełka. To była 11 bramka w karierze wychowanka Resovii dla
jego macierzystego klubu i bez wątpienia najładniejszy gol w jego CV.
Niestety na twarzy strzelca nie zagościł uśmiech, bo arbiter po chwili
zakończył spotkanie.
Rzeszowianie do rundy wiosennej przygotowywać będą się z pozycji
ostatniego zespołu w lidze i do ratowania statusu pierwszoligowca
potrzebować będą nie tylko solidnej pracy w okresie przygotowawczym, ale
przede wszystkim wsparcia działaczy i kibiców.
|
2020.12.09 | Resovia Rzeszów - Radomiak Radom 0:0
|
Resovia:
Daniel, Geniec ,
Persak, Zalepa Mikulec (19' Czernysz), Adamski, Kuczałek, Dziubiński ,
Feret (82' Kiełbasa), Demianiuk ,
Brychlik (65' Twardowski)
Radomiak:
Kochalski, Jakubik, Cichocki, Bodzioch, Banasiak, Leandro
(82' Ebwelle), Kaput ,
Radecki, Gąska (69' Kozak ),
Angielski (89' Diane), Podliński
Sędzia:
Urban (Legionowo), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Podziałem punktów zakończył się mecz rzeszowskich "Pasiaków" z
Radomiakiem, który ma apetyt na miejsce w czubie tabeli. Rzeszowianie
wykazali się dużym zaangażowaniem i nieustępliwością, a ich defensywa
nie pękła w tym spotkaniu i z punktu powinni się cieszyć.
Niestety po raz kolejny "biało-czerwoni" nie postraszyli rywali w
ofensywie. Najlepszą okazję do pokonania Kochalskiego miał w 45 minucie
Adrian Dziubiński, ale piłkę w ostatniej chwili sprzątnął mu jeden z
rywali.
Resovia osłabiona kilkoma kontuzjami i brakiem pauzującego za kartki
Wasiluka w 19 minucie straciła Rafała Mikulca. Boczny obrońca "Pasiaków"
po starciu z rywalem opuścił plac gry z podejrzeniem złamania żebra.
Gra rzeszowskiego zespołu polegała na skrupulatnej defensywie i
budowaniu kontrataków. Pierwszy element wychodził "biało-czerwonym" bez
zarzutu, ale kontry były tego dnia bardzo chaotyczne.
Przyjezdni nie ukrywali, że zadowoli ich wyłącznie komplet punktów. Już
w 14 minucie Wojciech Daniel ratował swój zespół przed stratą bramki po
główce Mateusza Bodziocha. Kilkanaście minut później golkipera Resovii
przeegzaminował strzalem po ziemi Damian Gąska. To ze strony 24-letniego
skrzydłowego Radomiaka w pierwszej połowie rzeszowianie mogli czuć
największe zagrożenie. Dwoił się i troił Mateusz Geniec wspierany przez
Michała Kuczałka, ale Gąska miał sporo do powiedzenia na swojej lewej
stronie boiska.
Rzeszowianie przed przerwą zdołali zbudować akcję po której byli bliscy
trafienia. Szymon Feret w polu karnym precyzyjnie wyłożył futbolówkę
Adrianowi Dziubińskiemu i wydawać się mogło, że ten uderzy do siatki,
ale w ostatniej chwili jeden z defensorów uprzedził strzelca.
Po zmianie stron częściej przy piłce byli goście i to po ich stronie
były wszystkie statystyki meczowe. W Resovii starał się pokazać Cezary
Demianiuk, ale jego indywidualne akcje nie przynosiły zamierzonego
rezultatu. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego w tej części gry nie
zagrozili bramce Kochalskiego.
Akcje Radomiaka był konkretniejsze, ale piłka dogrywana na głowę Karola
Podlińskiego, a później Mateusza Bodziocha - nie znalazła drogi do
siatki.
|
2020.12.05 | Chrobry Głogów - Resovia Rzeszów 3:0 (2:0)
|
29' Banaszewski, 31' Bryła, 90' Cywka
Chrobry:
Bieszczad, Stolc, Praznovsky, Stolc, Michalec, Oleksy ,
Bryła
(87' Piotrowski), Cywka, Mandrysz
(59' Kolenc) Banaszewski, Ziemann (86' Piła), Lebedyński
Resovia: Zapytowski, Mikulec ,
Zalepa ,
Persak ,
Geniec, Adamski (78' Czernysz), Wasiluk ,
Kuczałek (78' Płatek), Demianiuk (80' Hebel), Dziubiński (46' Feret),
Brychlik (56' Twardowski)
Sędzia: Sulikowski (Gdańsk), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Rzeszowski walec jeszcze niedawno szturmem otworzył bramy I ligi, a po
16. kolejce rozgrywek stacza się po równi pochyłej w kierunku ostatniego
miejsca w tabeli. Spotkanie "biało-czerwonych" z Chrobrym Głogów było w
wykonaniu rzeszowskiego zespołu piłkarskim bublem. Zagrania "Pasiaków"
bardziej mogły kłuć w oczy obserwatorów tego spotkania, niż stwarzać
zagrożenie dla pewnych swego gospodarzy.
Mecz właściwie zakończył się w 31 minucie. Po dwóch koszmarnych błędach,
resoviacy przegrywali to spotkanie 0:2. Pomysłu na wyjście z marazmu nie
było do ostatniego gwizdka.
Początek meczu nie zapowiadał tak kiepskiej formy rzeszowskiego zespołu.
Gospodarze częściej byli przy piłce, ale Resovia zapuszczała się pod
pole karne miejscowych. Inna sprawa, że zbyt wiele pracy Kacper
Bieszczad nie miał, bo dośrodkowania gości były niezbyt precyzyjne.
Dwukrotnie górną piłkę w pole karne dogrywał Radosława Adamski, a
wtórował mu Cezary Demianiuk.
Gospodarze pierwszą okazję do przeegzaminowania Marcela Zapytowskiego
mieli w 11 minucie. Piłka dośrodkowana przez Pawła Oleksego trafiła na
głowę Michała Michalca, ale lekki strzał nie zaskoczył golkipera
Resovii.
Po kwadransie gry wydawać się mogło, że coś drgnęło w grze Resovii.
Mocny wolej w 16 minucie i strzał z dystansu Przemysława Brychlika miały
być zapowiedzią ofensywnej gry rzeszowskiego zespołu.
Wkrótce jednak okazało się, że presing gospodarzy będzie na tyle
skuteczny, że taktyka Resovii rozsypie się jak domek z kart.
W 29 minucie naciskany przez rywala Mateusz Geniec podał niecelnie
wzdłuż linii bocznej boiska i po chwili mógł tylko oglądać plecy
pędzącego z piłką Marcela Ziemanna. Akcję Chrobrego wykończył
perfekcyjnie Maksymilian Banaszewski. Typowany do roli najlepszego
skrzydłowego ligi, były piłkarz Stali Mielec z łatwością ograł
Sebastiana Zalepę i między nogami Zapytowskiego skierował piłkę do
siatki.
Dwie minuty później miejscowi obnażyli całkowicie bezradność Resovii i
jej problemy przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy.
Niepewne podanie Marcela Zapytowskiego do Michała Kuczałka okazało się
raczej niedźwiedzią przysługą, bo pomocnik Resovii naciskany przez
Ziemanna zgubił futbolówkę. Gracze Chrobrego skwapliwie skorzystali z
prezentu. Marcel Ziemann podał do Patryka Bryły, a 30 letni pomocnik
pewnym strzałem podwyższył rezultat meczu na 2:0.
Po chwili miejscowi mieli kolejną okazję bramkową. Piłka dograna w pole
karne przez Ziemanna trafiła do Bryły, a jego wolej był mocny, ale
niecelny.
Po przerwie rzeszowianie starali się coś wskórać strzałami z dystansu.
Uderzenia Radosława Adamskiego i Michała Kuczałka blokowane był przez
defensorów Chrobrego i po kwadransie Resovia całkowicie spuściła z tonu.
Tymczasem miejscowi wcale nie poprzestawali na pilnowaniu wyniku. W 55
minucie Ziemann po raz kolejny ograł rzeszowskich obrońców i słupek
ratował gości przed stratą kolejnej bramki, a kilka minut później Jaka
Kolenc przegrał pojedynek z Zapytowskim.
W końcowych fragmentach meczu rzeszowianie oddali całkowicie pole
rywalom i pod bramką Zapytowskiego sporo się działo. W 67 minucie
minimalnie niecelnym strzałem postraszył bramkarza Resovii Banaszewski,
a kilkanaście minut później szarżę Lebedyńskiego faulem zakończył Rafał
Mikulec.
W doliczonym czasie gry przewaga miejscowych została przypieczętowana
kolejnym trafieniem. Kontratak gospodarzy zakończył dośrodkowaniem w
pole karne Przemysław Stolc, a wbiegający w tempo akcji Tomasz Cywka
mocnym wolejem ustalił wynik meczu na 3:0.
|
2020.11.28 | Korona Kielce - Resovia Rzeszów 1:0 (0:0)
|
69' Thiakane
Korona:
Kozioł, Szymusik, Tzimópoulos, Grzelak ,
Kordas, Podgórski, Petrović (67' Łysiak), Kaczmarski ,
Thiakane, Kiełb, Długosz (67' Firlej)
Resovia: Zapytowski, Geniec, Persak ,
Zalepa, Mikulec ,
Demianiuk (62' Twardowski) Kuczałek (81' Dziubiński), Wasiluk, Hebel
(52' Płatek), Adamski (62' Feret), Rogalski (46' Brychlik )
Sędzia: Ostrowski (Szczecin), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
W Kielcach rzeszowianie wykazali się ogromną determinacją i chęcią
zwycięstwa, ale nie było to wystarczające, aby pokonać równie
zmotywowanych gospodarzy. Nowy szkoleniowiec "Pasiaków" nie miał zbyt
wiele czasu, aby poznać swoich podopiecznych, nie zrewolucjonizował
składu i w starciu z Koroną efekt "nowej miotły" nie zadziałał.
Mecz poprzedziła minuta ciszy poświęcona zmarłemu kilka dni temu Diego
Mardonie. Legendę światowego futbolu pożegnano na stadionowym telebimie.
Najlepszym okresem gry "Pasiaków" było pierwsze 30 minut spotkania. Już
w 2 minucie Maksymilian Hebel miał sporą chęć, aby sprawdzić formę
doświadczonego bramkarza kielczan. Jednak piłka po jego uderzeniu z
rzutu wolnego trafiła w mur ustawiony skrupulatnie przez golkipera.
Korona odpowiedziała akcją, którą sfinalizował strzałem Jacek Kiełb. To
z jego strony można było spodziewać się największego zagrożenia. Były
reprezentant kraju uderzył mocno, ale świetną interwencją wykazał się
Marcel Zapytowski. Golkiper Resovii bardzo przeżywał powrót do bramki
"Pasiaków". Bronił tego dnia wyśmienicie, ale czystego konta nie udało
mu się zachować.
Rzeszowianie zagrali w otwarte karty, ofensywnie i odważnie. W 12
minucie Dawid Rogalski strzałem po ziemi starał się wpisać na listę
strzelców. Piłka po jego uderzeniu nieznacznie minęła dalszy słupek. Na
bramkę Korony uderzałj eszcze głową Michał Kuczałek, ale i on nie zdołał
dać radości swojej ekipie.
Z czasem do głosu coraz mocniej zaczęli dochodzić miejscowi Podkręcili
tempo spotkania, stosowali nieprzyjemny dla "biało-czerwonych" presing i
zdołali opanowac środek boiska.
Groźnie zza pola karnego uderzał Emil Thiakane, a po chwili pudłował
Kiełb.
W 42 minucie piłkę stracił Jakub Persak i Wiktor Długosz znalazł się w
sytuacji sam na sam z Zapytowskim. 20-latek pośpieszył się jednak ze
strzałem i posłał futbolówkę obok bramki.
Po przerwie miejscowi rozkręcili się na dobre i coraz częściej gorąco
było w polu karnym Resovii. Rzeszowianie radzili sobie z defensywą, ale
nie potrafili odgryzać się kontratakami.
W 69 minucie kielczanie w końcu dopięli swego. Piłka po dośrodkowaniu
Jacka Podgórskie trafiła do Macieja Firleja. Napastnik Korony ograł
Sebastiana Zalepę i uderzył na bramkę. Piłkę odbił Zapytowski, ale
dobitka Emila Thiakane była precyzyjna i skuteczna. Do senegalskiego
pomocnika starał się doskoczyć jeszcze Mateusz Geniec, ale wszystko
działo się w ułamku sekund i nie zdołał przeszkodzić rywalowi.
Gospodarze po zdobytym golu nie skupiali się na pilnowaniu wyniku. Mieli
kolejne sytuacje, aby przypieczętować przewagę.
W końcowym kwadransie do natarcia ruszyli "biało-czerwoni". Z trudem
zapuszczali się pod pole karne gospodarzy, ale przy odrobinie szczęscia
mieli okazje, aby doprowadzić do wyrównania.
W 76 minucie Grzegorz Płatek przestrzelił z kilku metrów. Jednak
najwięcej żałować miał czego Przemysław Brychlik. Piłka dośrodkowana w
88 minucie przez Szymona Fereta trafiła na głowę wbiegającego w pole
karne napastnika, a po jego mocznym uderzeniu wylądowała na poprzeczce.
|
2020.11.21 | Resovia Rzeszów - Arka Gdynia 1:2 (0:1)
|
90' Hebel - 43' Deja, 47' (k) Letniowski
Resovia:
Daniel, Mikulec ,
Zalepa, Domoń, Persak, Płatek (74' Hebel), Kuczałek, Wasiluk, Adamski
(64' Czernysz), Rogalski
(74' Brychlik), Twardowski
(56' Demianiuk)
Arka: Kajzer, Danch, Kwiecień, Marcjanik, Marciniak ,
Żebrowski (84' Boniecki), Deja, Drewniak, Letniowski (87' Soszyński),
Młyński
(84' Wawszczyk), Wolsztyński (76' Jankowski)
Sędzia: Kruczyński (Żywiec), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
W 13. kolejce rozgrywek I ligi "biało-czerwoni" nie sprostali trudnemu
zadaniu pokonania gdyńskiej Arki. Rzeszowianie postawili się rywalom,
którzy w tym meczu byli faworytem, ale po kontrowersyjnym rzucie karnym
w 47 minucie, zdobycie punktów w tym meczu stało się "mission
impossible".
Kandydat do awansu przyjechał do Rzeszowa z mocnym postanowieniem
powrotu do rywalizacji o czołowe miejsce w tabeli i wydawać się może, że
w mieście nad Wisłokiem zrobił w tym kierunku pierwszy krok. Tymczasem
sytuacja niepunktującego rzeszowskiego zespołu na finiszu jesiennej
rundy staje się coraz trudniejsza.
Arka rezultat spotkania miała okazję zmenić już w 2 minucie meczu, a
sytuację ratował Konrad Domoń, który z pustej bramki wybijał futbolówkę.
Rzeszowianie odpowiedzieli strzałami ostrzegawczymi: Domonia, Płatka i
Twardowskiego. W 22 minucie w swoim stylu w pole karne przedarł się
Radosław Adamski. Na wykończenie akcji zabrakło jednak i precyzji i
szczęścia. Piłkę wyczyścili defensorzy Arki.
Rzeszowianie mieli swój plan na to spotkanie nieprzypadkowo cofnięta
defensywa, gra trzema stoperami i pełna koncentracja pod własną bramką.
Mecz od pierwszego gwizdka miał odpowiednie tempo i Arkowcy długo nie
mogli dokonać wyłomu w murze postawionym przez rzeszowski zespół.
Po 30 minutach gry przyjezdni mocniej przycisnęli. Świętną okazję
bramkową miał Wolsztyński, który po dośrodkowaniu Żebrowskiego
minimalnie spudłował głową.
W 43 minucie piłkę dośrodkowaną w pole karne wybijał głową Konrad Domoń.
Nie miał zbyt wiele możliwości i naciskany przez rywala zbyt krótko
wysłał futbolówkę przed pole karne. Tam piłkę dopadł Adam Deja, który
bez zbędnych ceregieli uderzył mocno po ziemi zaskakując Wojciecha
Daniela.
Druga połowa meczu fatalnie zaczęła się dla "biało-czerwonych". Piłka
dośrodkowana z rzutu wolnego trafiła w pole karne a tam Bartosz Kwiecień
runął na murawę. Arbiter dopatrzył się faulu Karola Twardowskiego na
obrońcy Arki, ale po kilkukrotnym obejrzeniu powtórek trudno doszukać
się nieregulaminowego zagrania. Długo trwały dyskusje poirytowanych
rzeszowian z sędzią Kruczyńskim, ale ten był nieubłagany i wskazał na
"jedenastkę".
22-letni Juliusz Letniowski to fachowiec przy egzekwowaniu rzutów
karnych. Nie inaczej było i tym razem. Wojciech Daniel rzucił się w
kierunku uderzonej piłki, ale strzał był wystarczająco mocny i
precyzyjny, aby pomocnik Arki "odfajkował" szóstą trafioną "jedenastkę".
Resovia rzuciła się do odrabiania strat i teraz to przyjezdni ustawili
szyki obronne. Mecz układał się po ich myśli i mogli spokojnie czekać na
kontratak.
Rzeszowianie dwoili się i troili, aby coś wyszarpać z tego spotkania,
ale trzeba przyznać, że rywal na zbyt wiele nie pozwalał. Atomowe
uderzenia Wasiluka i Płatka zablokowali obrońcy, a rajdy Hebla i
Demianiuka były odpowiednio powstrzymane.
W 61 minucie po jednym ze starć z rywalem w polu karnym runął na murawę
Rafał Mikulec i "biało-czerwoni" z nadzieją skierowali wzrok w kierunku
arbitra, pamiętając karnego z kapelusza w pierwszej połowie. Tym razem
gwizdek milczał i sędzia nie przerwał gry.
W ostatniej akcji meczu bezpańską piłkę w polu karnym przejął
Maksymilian Hebel i precyzyjnym strzałem zdobył bramkę kontaktową. Była
to już jednak musztarda po obiedzie, bo arbiter kilka sekund później
zakończył spotkanie.
|
2020.11.18 | Resovia Rzeszów - Sandecja Nowy Sącz 0:0
|
Resovia Rzeszów - Sandecja Nowy Sącz 0:0
Resovia:
Daniel, Geniec, Domoń, Zalepa, Mikulec, Feret, Wasiluk, Kuczałek ,
Płatek (90' Brychlik), Adamski (70' Czernysz), Demianiuk (75'
Twardowski)
Sandecja: Pietrzkiewicz, Danek, Szufryn, Piter-Bučko,
Dziwniel ,
Chmiel (68' Kałahur ),
Walski, Kasprzak, Małkowski (69' Korzym ),
Ogorzały, Rubio
Sędzia: Złotnicki (Lublin), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Po 26. latach nieobecności wróciła do Rzeszowa piłka nożna na zapleczu
ekstraklasy. Po raz ostatni "biało-czerwoni" zagrali w mieście nad
Wisłokiem w drugoligowych wówczas rozgrywkach mecz z Bugiem Wyszków 11
czerwca 1994. Spadek rzeszowskiego zespołu do III ligi był już
przesądzony, ale spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 na korzyść
Resovii. Bramkę z rzutu karnego zdobył Marek Haber, a "jedenastkę"
wywalczył Maciej Biliński. Jeden z najlepszych strzelców w historii
klubui (121 goli) w 40 minucie spotkania indywidualną szarżą przedarł
się w pole karne rywali i w ostatniej chwili bezpardonowym wejściem
został powstrzymany przez jednego z defensorów Bugu.
Dziś tak bramkostrzelnego, nietuzinkowego piłkarza brakowało w
rzeszowskiej ekipie i dosyć monotonny pojedynek rozgrywany na stadionie
miejskim, zakończył się bezbramkowym remisem.
Obydwa zespoły wyszły na to zaległe spodkanie 10. kolejki
pierwszoligowych rozgrywek z mocnym postanowieniem, aby przede wszystkim
meczu - "Nie przegrać!"
"Mocniej na nogach, przegrywamy walkę w środku pola!" - strofował
swoich podopiecznych szkoleniowiec Resovii Szymon Grabowski.
W obozie rywali trener Dariusz Dudek zapowiadał, że jego ekipa nabiera:
"Sądeckiego charakteru". Widać to było od pierwszych minut, bo
goście z Nowego Sącza nie tylko nie pękali w defensywie, ale w przodzie
wykazywali więcej ikry od gospodarzy.
Rzeszowianie skupiali się na stałych fragmentach gry. Szukali szansy
przy autach i dośrodkowaniach z rzutów wolnych. W 12 minucie po
interwencji Michala Piter-Bućko w polu karnym padł na murawę Cezary
Demianiuk, ale arbiter nie użył gwizdka i zachęcił napastnika Resovii do
szybkiego powrotu do gry. Po kwadransie było jasne, że bedzie to typowy
mecz walki, przerywany faulami i więcej będzie przeszkadzania rywalowi,
niż szukania drogi do bramki.
W 18 minucie mocnym, lecz niecelnym strzałem zachęcił swoich kolegów do
zaangażowania Michał Walski. Rzeszowianie odpowiedzieli akcją
Demianiuka. Dośrodkowana przez niego w pole karne piłka trafiła do
Szymona Fereta, a ten w zderzeniu z obrońcą chciał postarać się o
"jedenastkę". Sędzia po raz kolejny nie dał się nabrać. W pierwszej
połowie było sporo strzałów niecelnych, ale uderzenie Daniela Dziwniela
w 31 minucie mogło sprawić kłopot Wojciechowi Danielowi.
Osiem minut później lekko za pola karnego uderzył Rafał Mikulec i ten
strzał Pietrzkiewicz wyłapał bez problemu. Po chwili mocniej zza pola
karnego uderzał pod poprzeczkę Feret i ponownie golkiper gości (już z
większym trudem) wybił piłkę.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił i na boisku trudno było
dopatrzeć się akcji, po której możnaby złożyć ręce do oklasków. Mnożyły
się faule i bezpardonowa walka o każdą piłkę. W 49 minucie Adrian Danek
był bliski wpisania się na listę strzelców po rzucie rożnym, ale
defensorzy Resovii wybili futbolówkę.
"Sovia" coraz częściej była w defensywie, ale w 52 minucie rozstrzygnąć
to spotkanie mógł Sebastian Zalepa. Tradycyjnie piłka dośrodkowana z
rzutu rożnego szukała w polu karnym defensora Resovii i adresat uderzył
mocno z 9 metrów, ale minimalnie chybił.
Po stronie gości, bohaterem dnia miał szansę zostać Rubio. 25-letni
hiszpański napastnik miał w końcowych fragmentach meczu dwie okazje, aby
pokonać Wojciecha Daniela. Za pierwszym razem po rogu trafił w boczną
siatkę, a kilka minut później uderzył z 8 metrów nad poprzeczką.
"Biało-czerwoni" w końcowym kwadransie nieczęsto zapuszczali się pod
bramkę rywali. Ostatnim akordem w tym spotkaniu było niecelne uderzenie
z rzutu wolnego Rafała Mikulca.
|
2020.11.14 | Widzew Łódź
-
Resovia Rzeszów 2:0 (0:0)
|
64' Mucha, 82' Robak
Widzew:
Mleczko, Kosakiewicz ,
Nowak, Tanżyna, Stępiński, Michalski (79' Kun), Możdżeń, Poczobut
(79' Ojamaa), Prochownik (88' Mąka), Fundambu (63' Mucha), Robak
(88' Czubak)
Resovia: Daniel, Geniec, Zalepa, Domoń, Adamski, Feret
(46' Demianiuk ,
71' Czernysz), Kuczałek, Wasiluk
(81' Rogalski), Płatek (77' Hebel), Mikulec, Brychlik (71' Twardowski)
Sędzia: Sulikowski (Gdańsk), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Bez punktów z trudnego, łódzkiego terenu wracają piłkarze Resovii,
którzy przez godzinę grali z faworyzowanym Widzewem wyrównany pojedynek.
Rzeszowianie stracili rezon po pierwszym golu. W 64 minucie po
niefortunnym zagraniu rzeszowskich defensorów snajperskim nosem wykazał
się 23-letni Patryk Mucha. Osiem minut później miejscowi rozklepali w
polu karnym rzeszowską defensywę i wynik spotkania ustalił Marcin Robak.
Szymon Grabowski po słabym występie "Pasiaków" w Bełchatowie dokonał
sporych roszad w składzie. Szkoleniowiec "Pasiaków" nie mógł skorzystać
z usług Dawida Kubowicza, Kamila Radulja i Adriana Dziubińskiego. Szansę
pokazania się w meczu dostali od pierwszej minuty: Wojciech Daniel,
Mateusz Geniec, Rafał Mikulec i Przemysław Brychlik.
Po pierwszej połowie rzeszowianie zasłużyli na słowa pochwały. Zaczęli
mecz odważnie i sporo mieli do powiedzenia pod bramką Widzewa.
Gospodarze okazję strzelecką mieli już w 4 minucie, ale Mateusz Możdżeń
w polu karnym nie opanował piłki i Wojciech Daniel mógł odetchnąć z
ulgą. Po tej akcji więcej z gry mieli resoviacy. W 10 minucie groźnym
dośrodkowaniem postraszył rywali Radosław Adamski, a kilkadziesiąt
sekund później ten sam zawodnik głową posłał piłkę w poprzeczkę bramki.
W 20 minucie przed szansą wpisania się na listę strzelców stanął Szymon
Feret. Skrzydłowy Resovii dostał piłkę od Grzegorza Płatka i strzałem z
10 metrów starał się pokonać Miłosza Mleczkę. Golkiper gospodarzy nie
był jednak na straconej pozycji, bo Feret uderzał z ostrego kąta.
Kilkanaście sekund później po rzuce rożnym uderzał na bramkę Sebastian
Zalepa. Tym razem zabrakło precyzji i piłka przeszła nad bramką, a
okazja do wpisania się na listę strzelców była wyborna.
Mecz z wiadomych względów rozgrywany był bez udziału publiczności, ale
kibice zgromadzeni przed telewizorami (relacja Polsat Sport) na brak
emocji nie mogli narzekać. Z przyjemnością patrzyło się na pojedynki
Mikulca z Michalskim i Fereta ze Stępińskim. Przyznać trzeba, że w
bocznych rejonach boiska w pierwszej połowie meczu to gra rzeszowskiego
zespołu wyglądała lepiej.
Sporo działo się również po stałych fragmentach gry. W 29 minucie piłkę
z autu dorzucał w pole karne Konrad Domoń, a jeden z najaktywniejszych
graczy Resovii - Michał Kuczałek brzuchem (!) starał się wbić piłkę do
siatki.
Gospodarze długo budowali akcję, która pozwoliłaby im ułożyć spotkanie
po ich myśli. W 31 minucie świetnym podaniem popisał się Marcin Robak.
Po jego zagraniu "z klepki" w sytuacji sam na sam z Wojciechem Danielem
znalazł się Mateusz Michalski. 29-letni pomocnik Widzewa przegrał ten
pojedynek z bramkarzem Resovii, dla którego był to dopiero drugi mecz w
sezonie.
Cztery minuty później golkiper Resovii zasłużył na miano bohatera
zespołu. Najpierw w świetnym stylu odbił jedną ręką piłkę po mocnym
strzale Daniela Tanżyny, a po chwili nogami wybronił strzał Krystiana
Nowaka. Bramkarz zasłużył na słowa uznania, bo obydwa strzały wykonane
były z okolic 9-11 metra.
Od 40 minuty gospodarze podkręcili tempo, ale rzeszowska defensywa
starała się nie pozwalać na zbyt wiele ani Marcinowi Robakowi, ani
pochodzącemu z Konga 21-letniemu pomocnikowi Mervilllovi Fundumbu.
W przerwie sporo chyba działo się w szatni gospodarzy, bo to oni mocno
zaczęli drugą połowę. Pierwszą świetną okazję zaprzepaścił Robak, który
po akcji Roberta Prochownika z 7 metrów posłał piłkę nad bramką.
Rzeszowianie starali się odgryzać strzałami z dystansu. Na bramkę
Mleczki uderzali solidnie: Wasiluk, Adamski i Płatek, ale żadna z prób
nie była precyzyjna.
W 63 minucie albański szkoleniowiec Widzewa, Enheleid Dobi wprowadził na
plac gry Patryka Muchę i kilkadziesiąt sekund później były piłkarz
Zagłębia Lublin odwdzięczył się golem. Zaczęło się od zagrania piłki w
pole karne przez Roberta Prochownika. Futbolówkę starał się wybić
Sebastian Zalepa, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że trafił w
Konrada Domonia. Odbita od nóg środkowego obrońcy Resovii piłka stała
się prezentem dla Muchy. Takiej okazji nie mógł zmarnować i zmusił po
raz pierwszy do kapitulacji Wojciecha Daniela.
Stracona bramka była przełomowym momentem meczu. Gospodarze złapali
wiatr w żagle, a rzeszowianie powoli zaczęli tracić pewność. W 69
minucie z rzutu wolnego groźnie uderzał Robak, ale golkiper Resovii po
raz kolejny tego dnia wykazał się bramkarskim kunsztem. Podobnie było po
strzale Łukasza Kosakiewicza. Tym razem Daniel kozłującą piłkę wybijał
na rzut rożny.
W 82 minucie miejscowi przeprowadzili koronkowy kontratak, po którym
ustalili rezultat meczu na 2:0. Piłka po akcji Prochownika trafiła na
prawą stronę boiska do Mateusza Możdżenia, a 29-letni pomocnik do spółki
z Robakiem rozmontował jednym podaniem rzeszowską defensywę. Pięciu
piłkarzy Resovii było w polu karnym, ale żaden z nich nie zdołał
zastopować Marcina Robaka, któremu do strzału wystarczył ułamek sekundy.
Wszystko rozegrane w tempo, precyzyjnie i skutecznie.
Gospodarze przerwali serię trzech spotkań bez wygranej, a dla
rzeszowskiego zespołu była to ósma porażka w sezonie.
|
2020.11.07 | GKS Bełchatów - Resovia Rzeszów 3:0 (2:0)
|
6'
Makuch, 41' Winsztal, 83' Magiera
GKS:
Lenarcik, Sierczyński, Michalski, Magiera, Szymorek, Wroński
(49' Błanik), Gancarczyk, Witek
(75' Najemski), Ejzenchart (81' Bator), Makuch (81'
Zdybowicz), Winsztal (75' Mas)
Resovia: Zapytowski, Kantor, Kubowicz (19' Zalepa ), Domoń,
Adamski,
Czernysz (46' Rogalski), Kuczałek, Wasiluk, Płatek (70' Kiełbasa), Feret
(79' Hebel), Demianiuk
Sędzia: Urban (Siedlce), Widzów: mecz bez udziału
publiczności
Fatalną formę zaprezentowali piłkarze Resovii w Bełchatowie,
przegrywając z miejscowym GKS-em 0:3. Gospodarze mają swoje problemy i
nie przypominają już solidnej firmy, która jeszcze kilka sezonów temu
walczyła o punkty w ekstraklasie, ale z rzeszowskim zespołem poradzili
sobie bardzo łatwo.
Resoviacy nie mieli argumentów w ofensywie, a w obronie popełniali
kuriozalne błędy. Już w 6 minucie po serii niefrasobliwych zagrań
dali sobie wbić piłkę do siatki. Zaczęło się od niecelnego trącenia
piłiki przez Jarosława Czernysza i przegranego pojedynku główkowego
Bartłomieja Wasiluka z Patrykiem Winsztalem. Po chwili w polu karnym
Resovii o piłkę walczył Łukasz Wroński z Radosławem Adamskim. W
zamieszanie włączył się niepewnym wyjściem Marcel Zapytowski. Gdzieś w
okolicach akcji był jeszcze Konrad Domoń i Dawid Kubowicz, ale najwięcej
sprytu zachował Wroński, który praktycznie siedząc na murawie, podał do
Patryka Makucha. 21-letni napastnik skorzystał z faktu, że w bramce nie
było golkipera i precyzyjnym trafieniem umieścił piłkę w siatce.
Resoviacy przed przerwą mieli jedną okazję strzelcką. W 19 minucie po
dośrodkowaniu Grzegorza Płatka głową na bramkę uderzał Szymon Feret.
"Biało-czerwoni" częściej niż w poprzednich meczach utrzymywali się przy
piłce, ale ich akcje kończyły się w większości przed polem karnym
gospodarzy. Nie mieli pomysłu na bełchatowian, którzy w przodzie mieli
więcej miejsca.
W 40 minucie na bramkę znów uderzał Makuch. Napastnik GKS-u znalazł się
w sytuacji sam na sam z Zapytowskim, ale tym razem golkiper Resovii
spisał się jak należy.
Minutę później było już 2:0. Z wolnego mocno uderzył Seweryn Michalski i
bramkarz Resovii z trudem odbił piłkę przed siebie. Dobijający Makuch
trafił w poprzeczkę i ponownie w pole karne piłkę dogrywał Bartłomiej
Ejzenchart. Sytuację wyjaśnić mógł Bartłomiej Wasiluk, ale tylko trącił
piłkę głową i w dodatku pod nogi Makucha. Ten precyzyjnie dośrodkował na
głowę Patryka Winsztala i bramkarz Resovii ponownie sięgnąć musiał
do siatki po piłkę.
W drugiej połowie rzeszowianie chcieli narzucić rywalpm swój styl gry.
Niewiele jednak wskórali, bo skoncentrowani rywale nie pozwalali im na
wiele. Jedną z nielicznych akcji resoviacy przeprowadzili w 56 minucie
spotkania. Cezary Demianiuk wyłożył piłkę Szymonowi Feretowi, ale strzał
młodzieżowca Resovii został zablokowany.
Goście nie ukrywali, że mają apetyt na kolejne trafienia. W 63 minucie
Marcel Zapytowski z trudem obronił strzał z Mariusza Magiery z rzutu
wolnego. "Stoimy i patrzymy" - krzyczał na swoich podopiecznych
szkoleniowiec Szymon Grabowski. Miał rację, bo po raz kolejny piłka
odbita przez bramkarza Resovii trafiła pod nogi jednego z rywali i po
raz kolejny było blisko groźnej dobitki. Przestrzelił tym razem Mateusz
Szymorek.
W ostatnim kwadransie w końcu coś drgnęło w grze ofensywnej
rzeszowskiego zespołu i do interwencji zmusili Pawła Lenarcika dwaj
zmiennicy: Dawid Rogalski i Maksymilian Hebel.
Jednak to gospodarze byli konkretniejsi i w 83 minucie po raz trzeci
nosa "Pasiakom" utarł Mariusz Magiera. Doświadczony 36-letni obrońca
przymierzył z rzutu wolnego i z okolic narożnika pola karnego posłał
piłkę Marcelowi Zapytowskiemu idealnie "za kołnierz".
W doliczonym czasie gry rozmiary porażki miał okazję zmniejszyć
Maksymilian Hebel, ale piłka po jego strzale głową trafiła prosto w
bramkarza.
Siódma porażka Resovii sprawiła, że rzeszowski zespół coraz mocniej
zagnieździł się w ogonie tabeli.
|
2020.11.04 | Zagłębie Sosnowiec - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)
|
22' Kuczałek, 52' Płatek
Zagłębie:
Stępniowski, Turzyniecki, Duriska, Grudziński, Gojny, Kieca (59'
Małecki), Korzeniecki (59' Karbowy), Maia, Antonik
(70' Sangowski ),
Pawłowski, Gregorio
(76' Nowak)
Resovia:
Zapytowski ,
Kantor ,
Kubowicz, Domoń, Adamski, Czernysz, Wasiluk, Kuczałek, Płatek (75'
Hebel), Feret (84' Kiełbasa), Demianiuk (69' Rogalski)
Sędzia: Opaliński (Legnica),
Widzów: mecz bez udziału
publiczności
W zaległym meczu 9. kolejki pierwszoligowych rozgrywek piłkarze Resovii
pokonali Zagłębie Sosnowiec 2:0. Ten mecz był wielką niewiadomą zarówno
dla gospodarzy, jak również gości.
Obydwa zespoły wróciły do gry po przymusowej przerwie spowodowanej
zakażeniami koronawirusem. Miejscowi treningi wznowili 25 października.
W dużo gorszej sytuacji byli rzeszowianie, którzy na treningu spotkali
się dopiero w poniedziałek (2 br.). W szerokiej kadrze meczowej znalazło
się miejsce dla piłkarzy ostatnio odstawionych na boczne tory: Mateusza
Kantora, Pawła Łakoty, Simona Loshiego.
Mecz mógł świetnie zacząć się dla gospodarzy, bo już w 5 minucie Szymon
Pawłowski wycelował piłką w słupek. Rzeszowianie odpowiedzieli już
kilkadziesiąt sekund później, ale strzał Bartłomieja Wasiluka był bardzo
niecelny. Chwilę później Dawid Kubowicz po wolnym Grzegorza Płatka,
uderzył piłkę głową i futbolówka wyladowała na poprzeczce. Akcję
przerwał jednak arbiter, który zasygnalizował faul defensora Resovii.
Resovia zaczęła to spotkanie odważnie i po chwili przed szansą
stanął Michał Kuczałek. Piłka wrzucona z autu w pole karne trafiła na
nogę pomocnika Resovii, ale jego wolej okazał sie zbyt lekki, aby
zaskoczyć Stępniowskiego.
Obydwa zespoły swoich szans szukały przy stałych fragmentach gry:
rzutach rożnych, autach i rzutach wolnych. W 16 minucie piłka po
strzale Goncalo Gregorio z 18 metrów przeszła nieznacznie obok prawego
słupka.
W 22 minucie znany z występów w Resovii Kamil Antonik w środkowych
rejonach boiska faulował Bartłomieja Wasiluka. Do stałego fragmentu gry
podszedł Grzegorz Płatek, który po chwili 30-metrowym lobem posłał piłkę
na głowę stojącego w polu karnym Konrada Domonia. Obrońca Resovii
odegrał futbolówkę głową do wbiegajacego w pole bramkowe Michała
Kuczałka, a ten precyzyjnym strzałem postawił kropkę nad "i".
Poirytowani takim obrotem sprawy gospodarze ruszyli do natarcia i już 5
minut później przed szansą stanął Gregorio. Portugalski napastnik
Zagłębia miał sporo miejsca w polu karnym, aby wolejem przetestować
formę Marcela Zapytowskiego. Ostatecznie bramkarz Resovii był na
stanowisku i z trudem wyłapał piłkę.
W 28 minucie indywidualną akcję przeprowadził Szymon Feret. Skrzydłowy
Resovii swoją szarżę zakończył kąśliwym strzałem, ale golkiper Zagłębia
nie dał się zaskoczyć.
Po 40 minutach gry inicjatywę przejęli gospodarze, którzy częściej byli
w posiadaniu piłki, ale to "biało-czerwoni" stwarzali sobie groźniejsze
okazje do zmiany rezultatu. Na listę strzelców miał okazję wpisać się
Jarosław Czernysz. W dogodnej sytuacji trochę jednak przekombinował, bo
futbolówka uderzona zewnętrznym podbiciem nie mogła trafić do celu.
Po przerwie miejscowi jeszcze mocniej zepchnęli Resovię do defensywy,
ale w 52 minucie okazało się, że "Pasiaki" mają jeszcze asa w rękawie.
Był nim Cezary Demianiuk dotychczas niewidoczny i trochę osamotniony w
indywidualnych akcjach. 28-letni napastnik Resovii popędził z piłką
przez kilkadziesiąt metrów, aby ostatecznie w polu karnym wycofać
futbolówkę do Grzegorza Płatka. Ten ostatni skorzystał z prezentu i
precyzyjnym strzałem zmusił Stępniowskiego do kapitulacji .
Dwubramkowe prowadzenie dodało rzeszowianom pewności. Resoviacy zaczęli
dłużej utrzymywać się przy piłce i mieli kolejne okazje bramkowe. Nie
ustrzegli się jednak też błędów. W 54 minucie Michał Kuczałek stracił
piłkę i przed szansą na pokonanie Zapytowskiego stanął Gregorio.
Napastnik gospodarzy chciał jednak wymusić rzut karny i akcji nie
wykończył skutecznym trafieniem.
W końcowych fragmentach meczu to rzeszowianie mogli podwyższyć wynik. W
73 minucie pracujący za dwóch Radosław Adamski był bliski
udokumentowania swojej formy golem. Po akcji z lewej strony boiska wpadł
z piłką w pole karne i piłka po jego strzale może trafiłaby do celu,
gdyby nie ofiarna interwencja obrońcy, któy wybił piłkę głową na róg.
Swoje trzy grosze do wyniku chciał tego dnia dołożyć również Maksymilian
Hebel. Powracający po kontuzji do gry 23-latek na murawie pojawił się w
75 minucie, ale i on miał szansę wpisania się na listę strzelców. Przy
rzucie wolnym jego autorstwa zabrakło jednak 30 centymetrów do celu.
|
2020.10.10 | Stomil Olsztyn - Resovia Rzeszów 1:1 (0:1)
|
90' Kuświk - 45' Wasiluk
Stomil:
Skiba, Sierant (78' Straus), Szota, Biedrzycki, Byrtek ,
Carolina, Łuczak, Spychała (66' S. Loshi), Ogrodowski
(69' Sadowski),
Hinokio, Kuświk
Resovia:
Zapytowski, Mikulec, Kubowicz (46' Domoń), Zalepa, Geniec, Adamski
(87' Feret) Wasiluk ,
Kuczałek ,
Czernysz (87' Twardowski), Płatek (72' Radulj), Demianiuk (74' Rogalski)
Sędzia:
Rasmus (Toruń), Widzów:
Z jednym punktem z dalekiego Olsztyna wracają piłkarze Resovii, kórzy
przed meczem 8. kolejki nie ukrywali, że chcą sięgnąć po pełną pulę.
"Biało-czerwoni" mogą czuć ogromny niedosyt po tym meczu, bo do 90
minuty prowadzili 1:0. Do szczęścia "Pasiakom" zabrakło kilkudziesięciu
sekund, a nastroje skutecznie im popsuł Grzegorz Kuświk, który w
doliczonym czasie gry doprowadził do wyrównania.
Rzeszowianie na Warmii zaprezentowali się słabo. To gospodarze przez
większą część spotkania chcieli grać w piłkę, mocno pracowali, aby
zdobyć bramkę i mecz toczył się głównie na połowie "Pasiaków".
Już w 5 minucie Wojciech Łuczak z rzutu wolnego przeegzaminował Marcela
Zapytowskiego. Olsztynianie grali wysokim pressingiem i podopieczni
Szymona Grabowskiego mieli problem z przedostaniem się na połowę rywali.
W 23 minucie zrobiło się groźnie w polu karnym rzeszowskiego zespołu,
ale na posterunku był Rafał Mikulec, który wślizgiem wybił piłkę na rzut
rożny.
W końcowych fragmentach pierwszej połowy z dystansu na bramkę Piotra
Skiby uderzali Radosława Adamski i Rafał Mikulec. Obydwa strzały
były jednak bardzo niecelne.
Wydawać się mogło, że pierwsza część spotkania zakończy się bezbramkowym
remisem, ale resoviacy wywalczyli rzut wolny. Piłka dośrodkowana w pole
karne wybita została przed "szesnastkę" przez jednego z graczy Stomilu,
a w okolicach 20 metra dopadł do niej Bartłomiej Wasiluk. 25-letni
piłkarz Resovii idealnie złożył się do strzału i precyzyjnym trafieniem
zaskoczył nie tylko golkipera gospodarzy, ale cały stadion.
Po przerwie pierwsi zaatakowali resoviacy. Ich kontratak mógł zakończyć
się sukcesem, gdyby podanie Michała Kuczałka do wychodzącego Cezarego
Demianiuka było dokładniejsze.
Po chwili dwukrotnie w polu karnym Resovii bito na alarm i defensorzy
wybijać musieli futbolówkę na rzut rożny. W 53 minucie Damian Sierant
postraszył Marcela Zapytowskiego. Piłka po jego strzale przeszła nad
poprzeczką.
W 57 minucie przed szansą na kolejne trafienie stanął Bartłomiej
Wasiluk, ale po dograniu przez Demianiuka, z 15 metrów fatalnie
spudłował.
Olsztynianie częściej byli w posiadaniu piłki. Starali się rozmontować
rzeszowską defensywę, która do czasu akcji Kuświka nie pękła ani razu.
Niestety w doliczonym czasie gry (arbiter doliczył 5 minut) miejscowi
dopięli swego. Piłka zagrana w pole karne została wybita przed
"szesnastkę", aby po chwili trafić do Kuświka. 33-letni napastnik
Stomilu precyzyjnym strzałem do siatki potwierdził, że gospodarze w tym
meczu wcale nie byli słabszym zespołem.
|
2020.10.04 | ŁKS Łódź - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)
|
40' (k) 85' (k) Dominguez - 70' Adamski
ŁKS: Arndt, Klimczak, Sobociński, Dąbrowski, Dankowski (65'
Sajdak), Nawotka (65' Kelechukwu), Trąbka, Rozwandowicz (58' Tosik),
Dominguez, Wolski, Sekulski (46' Corral)
Resovia: Zapytowski, Adamski
(71' B. Kiełbasa),
Zalepa, Kubowicz, Geniec
,
Płatek (84' Rogalski), Domoń (46' Mikulec), Kuczałek
,
Wasiluk, Czernysz, Twardowski (46' Demianiuk)
Sędzia: Kawałko (Białystok), Widzów: 2621
Podopieczni Szymona Grabowskiego spodziewali się, że bardzo trudno
będzie przywieźć punkty z Łodzi. Nie brali jednak pod uwagę sytuacji, że
na przeszkodzie stanie im nieudolny arbiter, którego skandaliczne
decyzje będą mieć znaczący wpływ na rezultat spotkania.
Rzeszowianie do przerwy postawili na heroiczną defensywę i ŁKS długo
męczył się rozgrywając atak pozycyjny.
W 4 minucie miejscowi rozgrywali rzut rożny i Jan Sobociński po
dośrodkowaniu uderzał piłkę głową na bramkę "Pasiaków". Posłał jednak
piłkę kilkanaście centymetrów nad poprzeczką. Łodzianie zdecydowanie
częściej byli w posiadaniu piłki, ale skoncentrowana na włąsnej połowie
defensywa Resovii starała się rozbijać ich akcje.
W 20 miinucie na bramkę gości uderzał Adrian Klimczak, ale piłka została
zablokowana przez jednego z rzeszowskich defensorów.
Z biegiem czasu akcje ŁKS-u traciły rozmach, a od czasu do czasu starali
się odgryzać rzeszowianie. W 22 minucie lewą stroną boiska szarżował
Jarosław Czernysz. 20-letni wychowanek JKS-u Jarosław zwlekał jednak z
oddaniem strzału i zamiast postawić kropkę nad "i", stracił piłkę.
Po chwili na bramkę uderzał aktywny Michał Kuczałek. Pomocnik Resovii po
rzucie rożnym starał się zaskoczyć Dawida Arndta wolejem, jednak
nieczysto uderzył w futbolówkę. "Biało-czerwoni" przed przerwą nieczęsto
zapędzali się pod bramkę gospodarzy, ale kilka okazji do pokazania się w
ofensywie mieli. Brakowało jednak podobnie jak w poprzednich meczach
wykończenia.
W 31 minucie Sebastian Zalepa spudłował po rzucie rożnym, a
kilkadziesiąt sekund później wtórował mu Dawid Kubowicz, który
półwolejem posłał piłkę obok słupka.
W 35 minucie resoviacy mieli sporo szczęśćia. Po koronkowej akcji
łodzian piłkę odbitą od nogi Dawida Kubowicza dopadł Łukasz Sekulski.
29-letni napastnik gospodarzy starał się umieścić futbolówkę pod
poprzeczką, lecz na przeszkodzie stanął golkiper Resovii, który
desperackim rzutem utrudnił zadanie. Ostatecznie futbolówka uderzyła w
poprzeczkę.
Kilka minut później Michał Trąbka dośrodkował piłkę w pole karne, a ta
po odbiciu od uda Mateusza Geńca uderzyła go w rękę i arbiter popełnił
pierwszy fatalny błąd, odgwizdując rzut karny.
Podobna sytuacja spotkała w meczu z Puszczą Niepołomice Dawida
Kubowicza. Wówczas rzutu karnego nie było - zgodnie z zapisem
opublikowanym w przepisach gry w piłkę nożną:
"Nie jest przewinieniem sytuacja, gdy piłka dotyka ręki/ramienia
zawodnika: - bezpośrednio po kontakcie z głową lub ciałem (włączając
stopę) zawodnika, u którego następuje kontakt piłki z ręką".
Co kierowało arbitra Grzegorza Kawałko do użycia gwizdka? Wie tylko
on sam.
Karnego na gola pewnym strzałem zamienił Antonio Dominguez i strategia
gry defensywnej "Pasiaków" straciła sens. W przerwie meczu trener Szymon
Grabowski dokonał dwóch zmian i rzeszowianie na druga połowę wyszli z
bardziej ofensywnym nastawieniem.
W 56 minucie po świetniej akcji z dystansu uderzał Radosław Adamski, a
dobijać starał się Cezaty Demianiuk. Ostatecznie 19-letni bramkarz
gospodarzy wyłapał futbolówkę, ale był to sygnał, że ten mecz jeszcze
się nie zakończył. Po godzinie gry to na bramkę lidera ciągnęły groźne
ataki. W 63 minucie po akcji Grzegorza Płątka soczystym strzałem popisał
się Rafał Mikulec i widać było, że w grze Resovii w końcu coś zaczęło
się układać. Po chwili rzeszowianie zdołali wyrównać.
W 70 minucie fantastycznym trafieniem zaskoczył cały stadion Radosław
Adamski. To nie był pierwszy rajd w tym meczu piłkarza Resovii, ale tym
razem boczny obrońca wykończył swoją akcję uderzeniem wybitnym. Piłka po
jego strzale dostała nietypowej rotacji i wylądowała w samym okienku
bramki.
Fantastyczny gol zachęcił piłkarzy Resovii do odważniejszej gry i mecz
częściej toczył się w polu karnym gospodarzy. W 75 minucie z ostrego
kąta uderzał na bramkę Cezary Demianiuk, a kilkadziesiąt sekund później
trochę nieprzygotowanym strzałem starał się zaskoczyć bramkarza ŁKS-u
Grzegorz Płatek.
Mecz nabrał rumieńców, ale nikt nie spodziewał się, że kolorytu temu
spotkaniu ponownie doda arbiter. W 80 minucie w polu karnym Resovii padł
Przemysław Sajdak podcięty przez Bartłomieja Kiełbasę ewidentnie przed
linią "szesnatki". Arbiter po raz drugi tego dnia wskazał na wapno.
Sędzia tego spotkania ponownie się pomylił, ale nieomylny był Dominguez,
który po raz drugi wykorzystał "jedenastkę". Przy tym strzale szczęście
nie sprzyjało Marcelowi Zapytowskiemu, bo bramkarz był bliski wyłapania
futbolówki.
W końcowych fragmentach meczu obydwa zespoły chciały jeszcze pokazać
sportową złość i pod bramkami sporo się działo, ale wynik nie uległ
zmianie.
|
2020.09.25 | GKS Tychy - Resovia Rzeszów 2:1 (1:0)
|
41' Steblecki, 82' (sam.) Mikulec - 86'
Radulj
GKS Tychy: Jałocha,
Wołkowicz, Sołowiej, Nedić, Szeliga
,
Steblecki, J. Biegański (90' Szymura), Paprzycki, Biel (64'
Moneta), Grzeszczyk
(90' K. Piątek), Nowak (64' Kasprzyk
)
Resovia:
Zapytowski, Mikulec, Kubowicz, Zalepa, Geniec, Demianiuk (73' Czernysz),
Płatek (46' Wasiluk), Kuczałek, Adamski (84' Brychlik), Dziubiński (84'
Twardowski), Rogalski (61' Radulj)
Sędzia:
Małyszek (Lublin),
Widzów:
2264
Czwartą z rzędu porażkę zanotowali
piłkarze pierwszoligowej Resovii, którzy w Tychach nie znaleźli sposobu
na pokonanie miejscowego GKS-u. Rzeszowianie dwukrotnie zbyt łatwo dali
się ograć w bocznych rejonach boiska i po dośrodkowaniach w pole karne
stracili obydwie bramki.
Podopieczni Szymona Grabowskiego grali w tym meczu bardzo nierówno.
Momentami chcieli udowodnić, że mają coś do powiedzenia na efektownym
stadionie Górniczego Klubu Sportowego, ale mieli też momenty, w których
widać było ich ogromną bezradność.
Już w 8 minucie sytuację na zdobycie bramki miał Damian Nowak, ale
Marcel Zapytowski w dobrym stylu ratował swój zespół przed stratą gola
Rzeszowianie groźni byli głównie na prawym skrzydle, gdzie przedzierał
się z piłką kilka razy Radosław Adamski. Pomocnik Resovii był
najaktywniejszym graczem w zespole gości i jeśli można stwierdzić, że
"biało-czerwoni" próbowali organizować jakieś akcje ofensywne - to
właśnie za sprawą swojego wychowanka.
Do przerwy podopieczni Szymona Grabowskiego nie oddali żadnego celnego
strzału na bramkę Jałochy. W 22 minucie uderzeniem głową starał
się zaskoczyć golkipera gospodarzy Sebastian Zalepa, ale posłał piłkę
obok słupka.
Po stronie tyszan największe obawy można było mieć po akcjach Sebastiana
Stebleckiego. Boczny pomocnik GKS-u w 24 minucie kąśliwym strzałem
zasygnalizował, że ma ochotę zostać bohaterem spotkania. W 36 minucie
jego uderzenie zablokował Adamski, ale w 41 minucie dopiął swego,
wbijając piłkę do siatki po akcji z lewej strony boiska.
Kilkadziesiąt sekund później Adrian Dziubiński odpowiedział trafieniem
do siatki, ale arbiter odgwizdał spalonego. Podanie Adamskiego za plecy
obrońców było o ułamek sekundy spóźnione.
Od 50 minuty mocniej zaatakowali rzeszowianie. Podopieczni Szymona
Grabowskiego częściej utrzymywali się przy piłce, ale ich akcje były
dosyć ślamazarne i nie były wykończone celnym strzałem. Uderzenia z
dystansu Adriana Dziubińskiego, Mateusza Geńca i Kamila Radulja
były bardzo niecelne.
W 82 minucie rzeszowska defensywa zaspała po raz kolejny. Łukasz
Grzeszczyk uderzył piłkę głową w kierunku bramki, a futbolówka odbita od
Rafała Mikulce po rykoszecie wpadła do siatki.
Cztery minuty później "biało-czerwoni" zdobyli bramkę kontaktową.
Znakomite uderzenie Kamila Radulja z rzutu wolnego zaskoczyło Jałochę,
który nie zdążył sięgnąć piłki zmierzającej w samo okienko bramkowe. By
to pierwszy celny strzał "Pasiaków" w tym meczu.
|
2020.09.19 | Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)
|
8' Putiwcew, 90'
Gergel
Termalica:
Loska, Grzybek ,
Perez, Putiwcew, Grabowski
, Stefanik, Wlazło, Mišák
(75'
Zeman), Żyra (74' Jovanović ),
Gergel, Orzechowski
Resovia:
Daniel, Geniec, Kubowicz
,
Zalepa, Adamski, Feret (57' Mikulec), Kuczałek (80' Wasiluk), Dziubiński
(80' Twardowski), Hebel (28' Radulj), Demianiuk
,
Brychlik (57' Rogalski)
Sędzia:
Pskit (Łódź),
Widzów: 1670
Rzeszowski beniaminek płaci frycowe w pierwszoligowych rozgrywkach. Tym
razem "biało-czerwoni" okazali się bezslini w meczu z kolejnym
kandydatem do awansu. Solidny zespół z Niecieczy szczególnie w pierwszej
połowie spotkania pokazał "Pasiakom", że błędy w defensywie będą
bezwzględnie wykorzystywane.
W 8 minucie rzeszowska obrona przysnęła przy rzucie rożnym i stojący w
okolicach pierwszego słupka Artem Putiwcew strzałem z woleja nie dał
szans na reakcję Wojciechowi Danielowi.
Przewaga gospodarzy przed przerwą była bezdyskusyjna i powracający po
przerwie do bramki golkiper Resovii miał sporo pracy. W 25 minucie
Michał Orzechowski był bliski podwyższenia wyniku. Z łatwością ograł
Mateusza Geńca i skierował piłkę do bramki, ale w ostatniej chwili na
linii bramkowej instynktem wykazał się Radek Adamki, który wybił piłkę. Kilkanaście minut później ponownie na bramkę uderzał
Orzechowski i tym razem zaporą okazał się Dawid Kubowicz, który
zablokował strzał. 19-letni wychowanek Gryfu Świdnicy przed przerwą był
najaktywniejszym piłkarzem "Słoni". W 39 minucie ograł Sebastiana Zalepę
i minął Wojciecha Daniela, aby ostatecznie dośrodkować piłkę wzdluż
linii bramkowej. Na szczęście żaden z jego kolegów nie zdołał zamknąć
akcji i rzeszowianie mogli odetchąć z ulgą.
Przed gwizdkiem na przerwę mecz toczył się głównie pod bramką Resovii i
tylko dzięki dobrej postawie bramkarza rzeszowianie na przerwę
schodzili z jedną straconą bramką. Golkiper Pasiaków" w 43 minucie
obronił mocny strzał Patrika
Mišáka.
Przed przerwą gospodarze zdominowali rzeszowski zespół, po zmianie
strona gra piłkarzy Szymona Grabowskiego wyglądała już nieco lepiej.
Rzeszowianie częściej odbierali piłkę miejscowym, ale przede wszystkim zagrali agresywniej i
odważniej.
W 67 minucie mieli pierwszą szansę do wyrównania. Piłkę po
efektownej główce Michała Kuczałka wybronił jednak golkiper gospodarzy.
Kilkadziesiąt sekund później z rzutu wolnego w mur trafił Kamil Radulj,
a dobitkę Dawida Kubowicza zablokował nogą jeden z defensorów.
Miejscowi odpowiedzieli grożnymi akcjami, po których na bramkę uderzali
Orzechowski i Wlazło. Na posterunku był jednak za każdym razem
Daniel.
W doliczonym czasie gry resoviacy mieli stały fragment gry i pod
bramkę "Słoni" powędrował golkiper Resovii. Po chwili ekipa z
Rzeszowa w trybie alarmowym musiała powracać na własną połowę, aby
zapobiec kontratakowi miejscowych. W pośpiechu Bartłomiej Wasiluk
wycofał futbolówkę do zdezorientowanego bramkarza "biało-czerwonych".
Ten wdał się w nieportrzebny drybling z Romanem Gergelem i niestety
wszystko zakończyło się kolejnym golem. Nie miał on większego wpływu na
podział punktów w tym meczu, bo wszystko działo się w ostatnich
sekundach doliczonego czasu gry. Miejscowi odnieśli zasłużone,
dwubramkowe
zwycięstwo.
|
2020.09.11 | Miedź Legnica - Resovia Rzeszów 4:0 (3:0)
|
18' 42' 48' Román,
25' Zapolnik
Miedź:
Hewelt, Pietrowski, Musa ,
Biernat, Zieliński, Roman (83' Panka), Matuszek, Tront
(66' Purzycki), Tupaj (73' Śliwa), Drzazga (65' Bartkowiak), Zapolnik
(74' Bednarski)
Resovia: Zapytowski,
Geniec, Kubowicz ,
Zalepa, Czernysz, Demianiuk (46' Dziubiński), Domoń (46' B. Kiełbasa ),
Kuczałek (69' Wasiluk), Adamski ,
Hebel (77' Brychlik), Rogalski (60' Twardowski)
Sędzia: Rasmus
(Toruń),
Widzów: 2528
Zderzenie z ligowym potentatem okazało
się dla piłkarzy Szymona Grabowskiego bardzo bolesne. Rzeszowianie
jeszcze przed przerwą stracili 3 bramki i przez większą część meczu
musieli pracować, aby wyjść z tego spotkania z twarzą.
Gospodarze mieli w swoich szeregach Joana
Romána,
który grał tego dnia pierwsze skrzypce w orkiestrze Jarosława Skrobacza.
Były reprezentant hiszpańskiej młodzieżówki i wychowanek takich klubów
jak FC Barcelona i Manchester City zaliczył hat-trick, a mógł pokusić
się o więcej.
Gospodarze ruszyli z impetem do ataków już od pierwszego gwizdka. Bardzo
szybko przenosili grę z prawej strony boiska na lewą i defensywa
"Pasiaków" musiała sporo się nabiegać, aby powstrzymywać legnicką
nawałnicę.
Na dodatek rzeszowianie sami ułatwili rywalom zadanie. W 17 minucie
meczu Sebastian Zalepa wycofał piłkę do Marcela Zapytowskiego, a ten
złapał futbolówkę w ręce. Arbiter podyktował rzut wolny pośredni z linii
pola bramkowego. Odległość stałego fragmentu gry od bramki była tak
niewielka, że na nic zdał się skrupulatnie ustawiany przez rzeszowian
mur.
Joan
Román
po krótkim zagraniu od kolegi z zespołu, znalazł lukę i mocnym strzałem
koło slupka, umieścił piłkę w bramce.
Miejscowi poczuli się jeszcze pewniej, a rzeszowska defensywa zaczęła
drżeć w posadach. W 25 minucie piłka po zbyt krótkim i niepewnym wybiciu
Mateusza Geńca, zatańczyła w polu karnym Resovii. Tam starał się jeszcze
coś zdziałać Cezary Demianiuk, ale Kamil Zapolnik nie potrzebował
zachęty, aby strzałem z ostrego kąta zmienić rezultat spotkania na 2:0.
Dopiero po tym golu Miedzianka zwolniła tempo meczu i "biało-czerwoni"
zaczęli organizować wycieczki pod bramkę Hewelta. W 27 minucie bramkarza
gospodarzy starał się zaskoczyć płaskim strzałem radosława Adamski, a
kilka minut później kilkunastu centymetrów zabrakło Cezaremu
Demianiukowi, aby wślizgoem zamknąć dośrodkowanie Jarosława Czernysza. W
40 minucie z dystansu uderzał pracowity Maksymilian Hebel, ale za każdym
razem były bramkarz angielskiego Evertonu wychodził z opresji.
Wydawać się mogło, że rzeszowianie pozbierali się po fatalnym początku i
są w stanie coś jeszcze ugrać w tym meczu. Jednak w 42 minucie ponownie
przypomniał o sobie utalentowany
Román.
Trzy krótkie podania w polu karnym Resovii wystarczyły, aby hiszpański
piłkarz wziął na zamach Dawida Kubowicza i z dużym spokojem -
technicznym strzałem pokonał Marcela Zapytowskiego.
W przerwie trener "Pasiaków" dokonał dwóch zmian, ale Miedź niewiele
robiła sobie ze starań Resovii. W 48 minucie gospodarze ponownie
rozklepali rzeszowską defensywę i zadali kolejny cios. Tym razem Kamil
Zapolnik świetnym podaniem obsłużył
Romána,
a ten na raty ustalił wynik spotkania na 4:0.
Hiszpanowi ciągle było mało. W 57 minucie z rzutu wolnego uderzył w
poprzeczkę. Rzeszowianie próbowali zaliczyć honorowe trafienie strzałami
z dystansu i przyznać trzeba, że nie sprzyjało im szczęście. W 59
minucie po akcji Adamskiego atomowym strzałem popisał się Hebel, ale i
tym razm piłka niznacznie przeszła obok celu. Podobnie było po strzałach
Bartłomieja Kiełbasy i Radka Adamskiego w końcowych fragmentach meczu.
Rzeszowianie w starciu z legnicką nawałnicą niewiele mogli wskórać.
|
2020.09.06 | Górnik Łęczna - Resovia Rzeszów 2:0 (1:0)
|
34' Cierpka, 55' Śpiączka
Górnik:
Gostomski, Sasin, Baranowski, Midzierski, Leandro ,
Goliński, Stromecki, Cierpka (90' Tymosiak), Wojciechowski (71'
Banaszak), Krykun (89' Stasiak), Śpiączka
Resovia:
Zapytowski, Geniec
(70' Rogalski), Kubowicz, Zalepa, Adamski, Feret (46' Czernysz),
Kuczałek, Domoń
(46' Radulj), Dziubiński (59' Hebel), Demianiuk, Brychlik (54'
Twardowski)
Sędzia:
Dobrynin (Łódź), Widzów:
1443
W starciu beniaminków lepszy okazał się
Górnik, który pokonał rzeszowskie "Pasiaki" 2:0. Kibice w Łęcznej
oglądali ciekawe widowisko, w którym więcej do powiedzenia mieli
gospodarze. Górnicy obydwa gole zdobyli po błędach gości, którzy
momentami zapominali o defensywie.
Początek meczu nie miał dużego tempa, bo obydwa zespoły podchodziły do
siebie z dużym respektem. Piłka krążyła precyzyjnie od nogi do nogi i
więcej było gry pozycyjnej niż podbramkowych fajerwerków. Pierwszy
pokazał się Sergiej Krykun, który jeszcze niedawno zamienił
biało-czerwonego "Pasiaka" na górniczą zieloną koszulkę. Skrzydłowy
gospodarzy starał się zaskoczyć Zapytowskiego strzałem z przewrotki, ale
nie trafił w piłkę.
Odnieść można wrażenie, że "Pasiakom" ta spokojna gra pasowała, długo
budowali akcje i w odpowiednim momencie uruchamiali swoich ofensywnych
graczy. Mowa tu głównie o Cezarym Demianiuku i Adrianie Dziubińskim. To
oni stwarzali największe zagrożenie pod bramką Gostomskiego.
W 11 minucie Dziubiński starał się zaskoczyć bramkarza gospodarzy
strzałem z 16 metrów. Uderzenie po pomysłowo rozegranym rzucie rożnym
miało szanse, aby przynieść efekt, ale Gostomski był na stanowisku i
wybił piłkę. Miejscowi odpowiedzieli strzałem z główki Bartosza
Śpiączki, który starał się uprzedzić Marcela Zapytowskiego. W 17 minucie
w dogodnej sytuacji spudłował Marcin Stromecki, a kilkadziesiąt sekund
później to samo zrobił Paweł Wojciechowski.
W 30 minucie przed szansą stanął Adrian Dziubiński i wydawać się mogło,
że pokona bramkarza gospodarzy, ale Tomasz Midzierski w ostatniej chwili
dostawił nogę i zablokował uderzenie rzeszowskiego piłkarza. Kolejną
akcję "Pasiaków" przeprowadził Mateusz Geniec. Boczny obrońca Resovii
przedarł się w pole karne rywali i strzałem po ziemi starał się pokonać
golkipera gospodarzy. Uderzenie było precyzyjne, ale na tyle lekkie, że
Gostomski ręką zdołał wybić piłkę na róg.
W 34 minucie rzeszowianie popełnili pierwszy fatalny błąd na wagę straty
gola. Piłka dośrodkowana z rzutu rożnego nie trafiła do Sebastiana
Zalepy, a przejął ją Wojciechowski. Wystarczyło kilka sekund, aby piłka
po szybkim kontrataku gospodarzy przerzucona została do Adriana Cierpki,
a ten perfekcyjnym strzałem pokonał Zapytowskiego. Akcję "Górników"
starało się przerwać czterech wracających na pozycje resoviaków, którzy
niewiele wskórali, bo 25-letni był piłkarz Lecha Poznań całą sprawę
załatwił szybko i precyzyjnie.
Po przerwie resoviacy dłużej utrzymywali się przy piłce i wydawało się,
że są w stanie odrobić straty. Jednak w 55 minucie dostali kolejny cios.
Tym razem Mateusza Geńca z łatwością ograł Leandro, a Bartosz Śpiączka
przewrotką wbił piłkę do siatki z bliskiej odległości.
Rzeszowianie szukali gola kontaktowego, ale w ostatnich fragmentach
meczu nie bardzo mieli pomysł na rozmontowanie uważnej defensywy
gospodarzy. W 72 minucie Kamil Radulj starał się przelobować
Gostomskiego i wyszedł mu efektowny strzał, po którym piłka odbiła się
od poprzeczki i linii bramkowej, aby ostatecznie wyjść w pole. Okazje do
gola kontaktowego miał jeszcze Sebastian Zalepa, ale i po jego strzale
głową futbolówka nie doszła do celu.
|
2020.08.29 | Puszcza Niepołomice - Resovia Rzeszów 0:3 (0:1)
|
25' Kubowicz, 47' Zalepa, 90' Twardowski
Puszcza:
Górski,
Čikoš, Stępień (46' Czarny), Stefanik ,
Mikołajczyk (59' Żurek), Bartosz, Uwakwe
(46' Skrzypczak), Serafin, Żytek, Tomalski
(58' Spławski ),
Radionow (90' Knap)
Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz, Zalepa, Adamski, Feret
(88' Rogalski), Kuczałek, Domoń, Dziubiński (75' Wasiluk), Demianiuk
(75' Czernysz), Brychlik (79' Twardowski)
Tułacz
(trener Puszczy), Sędzia: Złotnicki (Lublin), Widzów:
540
"Wycięli Puszczę w pień" - zażartował po meczu w
Niepołomicach jeden z kibiców Resovii, którzy pojawili
się na historycznym dla rzeszowian meczu. To była wymarzona inauguracja
ekipy Szymona Grabowskiego w I-ligowych rozgrywkach. Beniaminek z
Rzeszowa pokonał na wyjeździe faworyzowanego rywala i dał sygnał, że
może nadać kolorytu tej lidze.
Rzeszowianie borykają się z kłopotami kadrowymi związanymi z kontuzjami.
Dodatkowo na rozgrzewce ze składu wypadł Kamil Radulj, który miał być
reżyserem gry w tym meczu. "Biało-czerwoni" jednak szybko pokazali, że
nie jest ich zwyczajem narzekanie na problemy. Od pierwszych minut byli
zespołem przeważającym, który zmusił gospodarzy do biegania za piłką.
To był mocno zmieniony zespół Resovii, w którym wiodącą postacią był
Cezary Demianiuk. Grający na lewej stronie pomocnik napsuł sporo
krwi rywalom. Gospodarze mieli problemy z powstrzymaniem przebojowego i
grającego bardzo ofensywnie piłkarza. Często uciekali się do
nieprzepisowych fauli i to za jego sprawą zarobili trzy żółte kartki. To
również on w 25 minucie wywalczył rzut karny dla Resovii. Faulował go
wówczas Konrad Stępień. "Jedenastkę" na bramkę zamienił pewnym strzałem
Dawid Kubowicz, który nie przejął się faktem, że golkiper gospodarzy
jeszcze niedawno fachu bramkarskiego uczył się nie byle gdzie, bo
szkółce... Ajaxu Amsterdam.
W przerwie szkoleniowiec gospodarzy Tomasz Tułacz dokonał zmian i
wydawać się mogło, że miejscowi rzucą się do ataków. To jednak
rzeszowianie zadali kolejny cios. Piłka dośrodkowana z rzutu rożnego
trafiła na głowę Sebastiana Zalepy, a ten w swoim stylu zmusił do
kapitulacji Górskiego.
"W środkowych obrońcach siła" - można powiedzieć po tym meczu Resovii.
Rzeszowska defensywa grała tego dnia bezbłędnie, a ponadto zadawała
decydujące ciosy.
Gospodarze starali się ratować wynik, ale nie potrafili przejąć
inicjatywy, zaskoczeni pewną grą rzeszowskiego zespołu. Goście
zaskoczyli rywali również nietypowym ustawieniem, w którym Konrad Domoń
starał się przerywać akcje rywali już pod ich polem karnym. Tak często
pod bramkę rywala wychowanek Resovii nie zapuszczał się chyba od wieku
juniorskiego.
W 56 minucie meczu ponownie na listę strzelców mógł wpisać się Zalepa,
ale piłka po jego strzale o centymetry minęła cel. Kilkadziesiąt sekund
późńiej Górski z trudem wybronił strzałe Demianiuka, a po chwili ratował
swój zespół przed stratą bramki po główce Domonia.
W 65 minucie spotkania dostało się sędziemu od miejscowej publiczności.
Piłka po strzale jednego z piłkarzy Puszczy, wylądowała na ręce Dawida
Kubowicza i na trybunach zawrzało. Bardziej zorientowani twierdzili, że
"jedenastki" słusznie nie było, bo futbolówka trafiła w dłoń, po odbiciu
od uda piłkarza.
W końcowych fragmentach meczu gospodarze zaatakowali z większym impetem,
ale była to woda na młyn świetnie funkcjonującego zespołu Resovii.
"Biało-czerwoni" nie ukrywali, że kontrataki to ich ulubiony styl gry i
to oni mieli więcej do powiedzenia pod bramką. Po jednej z takich akcji
efektownym strzałem zaskoczył Górskiego pracujący na całej długości
boiska Adrian Dziubiński. Piłka po jego technicznym strzałem przeszła
nieznacznie obok łączenia słupka z poprzeczką.
Gospodarze odpowiedzieli strzałem Jewgiena Radionowa, który w 88 zmusił
do interwencji Marcela Zapytowskiego.
W doliczonym czasie gry rzeszowianie przeprowadzili szalony kontratak,
którym przypieczętowali swoją przewagę na boisku. Na bramkę Górskiego
pędziło czterech piłkarzy Resovii. Piłkę miał przy nodze Karol
Twardowski, który postanowił nie kombinować, a uderzyć zza pola karnego
i zakończyć tą akcję indywidualnie. Młodemu piłkarzowi Resovii wyszedł
soczysty strzał, po którym golkiper Puszczy mógł tylko wyjmować piłkę z
siatki.
Rzeszowianie odnieśli zasłużone zwycięstwo i po ostatnim gwizdku zebrali
gromkie brawa.
|
2020.08.15 | Resovia Rzeszów - Piast Gliwice 0:4 (0:2) (Puchar Polski)
|
8' (k) Parzyszek, 45' (k) Steczyk, 88' 90' Pyrka
Resovia: Zapytowski, Geniec, Kubowicz,
Domoń, Adamski, Feret (46' Czernysz) Dziubiński (46' Radulj), Kuczałek,
Hebel, Demianiuk, (68' Wasiluk), Brychlik (77' Twardowski)
Piast: Plach, Konczowski, Czrwiński, Huk, Kireskov, Steczyk (77'
Pyrka), Sokołowski (77' Jodłowiec), Hyjek, Vida (61' Milewski), Badia
(77' Lipski), Parzyszek (70' Żyro)
Sędzia: Złotek (Stalowa Wola), Widzów: 712
Lekcję futbolu rzeszowskim "Pasiakom" dali piłkarze Piasta Gliwice,
którzy od kilku sezonów są ekstraklasowym potentatem. "Biało-czerwoni"
robili co mogli, ale dwa rzuty karne przyznane ekipie Waldemara
Fornalika ułożyły ten mecz już w pierwszej połowie.
To był mecz debiutów, bo obydwa zespoły ostatnio dokonały sporych
przetasowań w kadrach. W meczu 1/32 Fortun Pucharu Polski trener Resovii
Szymon Grabowski postawił na sprowadzoną z Elbląga trójkę graczy: Michał
Kuczałek, Cezary Demianiuk i Przemysław Brychlik. W obozie byłego
Mistrza Polski zadebiutiwali Dominik Steczyk i Javier Ajenjo Hyjek. Ten
pierwszy przed przerwą napsuł sporo krwi rzeszowskiej defnesywie. To po
jego szarżach w polu karnym arbiter dopatrzył się przewinień Radosława
Adamskiego (8 minuta) i Konrada Domonia (45 minuta).
Marcel Zapytowski ostatnio po serii jedenastek został bohaterem miasta
nad Wisłokiem. Tym razem dwukrotnie musiał skapitulować, bo zarówna
strzał z jedenastu metrów Piotra Parzyszka, jak i Dominika Steczyka były
perfekcyjne.
Resovia do przerwy wcale nie była na straconej pozycji. Rzeszowianie nie
grali źle, ale górą tego dnia było doświadczenie rywali. Mecz mógł
inaczej się potoczyć, gdyby Szymon Feret nie zmarnował idealnej okazji
do pokonania Placha. W 12 minucie po centrze Adamskiego, słowacki
bramkarz odbił piłkę przed siebie, a tam z 3 metrów Feret uderzył prosto
w golikpera. Wiadomo było, że lepszej okazji gospodarze tego dnia mieć
nie będą!
W 40 minucie soczystym strzałem z narożnika pola karnego próbował Placha
zaskoczyć Maksymilian Hebel. Piłka szybowała pod poprzeczkę, ale Słowak
pokazał, że zna swój fach.
W drugiej połowie rzeszowianie starali się odwrócić losy tego spotkania.
Wcale nie byli tłem w obliczu wyżej notowanego rywala. Przyznać jednak
trzeba że podopieczni Fornalika mądrze i uważnie bronili dostępu do
swojej bramki i środkowi obrońcy (Jakub Czerwiński, Tomas Huk) dbali o
to, aby ich kolega z bramki nie miał zbyt wiele pracy.
"Biało-czerwoni" swojej szansy szukali po strzałach z okolic linii pola
karnego. Strzelał Hebel, a później Radulj, ale brakowało precyzji.
W 66 minucie zawrzao na trybunie rzeszowskiego stadionu bo piłka po
strzale Radulja, trafiła w rękę stojącego w polu karnym Tomasa Huka.
Arbiter Mariusz Złotek uznał jednak, że przewinienia nie było, a
wątpliwości nie miał, bo nie skorzystał również z systemu VAR, który na
stadionie Resovii wykorzystano tego dnia po raz pierwszy w historii.
W ostatnim kwadransie spotkania rolę napastnika przejął środkowy obrońca
Resovii Dawid Kubowicz. "Biało-czerwoni" zaryzykowali mocno i okazało
się, że Piast potrafi bardzo szybko reagować na wydarzenia na boisku.
Rozluźniona defensywa Resovii w ostatnich fragmentach meczu miała sporo
pracy. Dobrze w bramce radził sobie Marcel Zapytowski, który brawa
otrzymał od publiczności po wygraniu pojedynku sam na sam z Hyjkiem.
W 77 minucie na murawie pojawił się Arkadiusz Pyrka. Wkrótce okazać się
miało, że 17-letni rezerwowy Piasta będzie katem Resovii. W 88
minucie ograł Hebla, przedarł się prawą stroną w pole karne Resovii i precyzyjnym
strzałem pokonał bramkarza Resovii.
Dwie minuty później ponownym rajdem wdarł się pole karne gospodarzy,
tym razem ograł Wasiluka i strzałem z 15 metrów lewą nogą ustalił wynik spotkania
na 0:4.
|
|
|