Resovia nie przestaje walczyć o licencję na grę
w II lidze. Interesów rzeszowskiego klubu bronił w piątek na zjeździe PZPN
Kazimierz Greń.
Szanse są niewielkie, ale są. Resoviacy jadą do Warszawy z nowymi
dokumentami o spłacie zadłużenia wobec ZUS i liczą na to, że ktoś ich wysłucha.
Serial z uzyskaniem prawa gry w II lidze trwa w najlepsze. Dla działaczy,
trenerów, piłkarzy i sympatyków Resovii ten film to dramat. A najgorsze, że
zakończenie nie musi się odbyć w hollywoodzkim stylu.
W piątek debatowało walne zgromadzenie członków Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Podczas 7-godzinnego spotkania poruszane zostały kwestie licencji na grę w II
lidze. W imieniu poszkodowanych klubów Małopolski i Podkarpacia wystąpili
Ryszard Niemiec i Kazimierz Greń. – Proszę, by Komisja Licencyjna raz jeszcze
mogła pochylić się nad sprawą Unii Tarnów i Resovii. To kluby z piękną kartą,
rzeszowianie w polskim futbolu obecni są już od 108 lat. Nie chodzi o to, by
działać przeciwko prawu. Ale dajmy tym klubom jeszcze jedną szansę. O wszystkim
i tak zadecydują niezależni członkowie Komisji – przekonywał swoich kolegów
szef podkarpackiego związku.
Nie do wszystkich trafił. Stanowczo zaprotestował choćby prawnik i długoletni
działacz Krzysztof Malinowski. – Szanujmy się, szanujmy nasz statut. Jeśli
Unia czy Resovia czują się pokrzywdzone, niech zwrócą się do Komisji Odwoławczej
Licencyjnej albo do Trybunału w Lozannie. Zarząd PZPN nie może ingerować w
decyzję Komisji Odwoławczej, która z założenia jest ostateczna. To poza naszą
jurysdykcją – perorował.
Podobnego zdania był Zbigniew Boniek. – Przykro mi, że kłopoty mają ŁKS Łódź
albo Resovia, ale jedyną drogą postępowania jest zwrócenie się przez nich w
trybie superwyjątkowym do Komisji Odwoławczej. Nie mogę jednak obiecać, że misja
się powiedzie – przyznał prezes PZPN.
Odbyło się także głosowanie nad punktem obrad numer 5 stanowiącym o tym, że
zarząd PZPN nie może zajmować się sprawami licencji, bo to nie należy do jego
kompetencji. Za głosowało 46 członków, przeciw – 11.
Działacze Resovii wieści ze stolicy skwitowali słowami: nie jest najgorzej. Już
złożyli wniosek do zarządu o rozpatrzenie sprawy w trybie nadzwyczajnym. Wierzą,
że jeśli dostaną szansę, by ponownie zaprezentować swoje racje członkom Komisji
Licencyjnej, w przyszłym sezonie nadal występować będą w II lidze. – Mamy
mocne argumenty – podkreśla Witold Walawender, szef biura zarządu Resovii.
Prezes klubu Aleksander Bentkowski: – Jesteśmy winni ZUS-owi 320 tysięcy zł. 240
tysięcy spłacimy, jak tylko otrzymamy pieniądze z Urzędu Skarbowego z tytułu
zwrotu podatku VAT. Pieniądze powinny trafić do nas do 15 lipca. Pozostałą kwotę
oddamy w ciągu czterech miesięcy, do końca września.
Brak licencji to nie jedyny problem rzeszowskiego klubu. Na pieniądze czekają
bowiem trenerzy i zawodnicy. Tomasz Tułacz jest po słowie z działaczami Siarki
Tarnobrzeg, ale delegacji Resovii, która odwiedziła go w Mielcu w sobotę
wieczorem nie powiedział “nie”. Zażądał jednak, by klub uregulował dług co do
drużyny, bo w przeciwnym wypadku nie będzie miał kim grać.
“Pasiaki” wznawiają zajęcia 27 czerwca, trzy dni później sporej liczbie piłkarzy
kończą się kontrakty. Jeśli znów usłyszą same obietnice, odejdą. Najlepsi z nich
nowych pracodawców znajdą bez problemu. Raczej przesądzone jest, że z Resovią
pożegna się Dawid Kwiek, który lada dzień powinien podpisać umowę z
ekstraklasowym Widzewem Łódź.
|