Obrońca
Resovii prawdopodobnie w piątek przejdzie operację zerwanych wiązadeł.
- W tych trudnych chwilach nie jestem sam. Telefony się
urywają, wszyscy życzą mi szybkiego powrotu do zdrowia – opowiada Piotr Szkolnik,
największy pechowiec wśród piłkarzy Resovii.
Obrońca “pasiaków” kilka dni temu podczas sparingu z
Okocimskim upadł na murawę po starciu z Radosławem Jackiem. Sytuacja wyglądała
niewinnie, tymczasem skończyło się zerwaniem wiązadeł krzyżowych przednich i
bocznych w lewej, “lepszej”, nodze. – Rzadko się zdarza, żeby w kolanie “poszło”
jedno i drugie. Mnie się zdarzyło – uśmiecha się gorzko Szkolnik.
Zastrzyk w kręgosłup
Prawdopodobnie już w piątek piłkarz przejdzie operację. – Oddałem się pod opiekę
dr. Łukasza Białka, młodego, zaangażowanego specjalisty. Zabieg zostanie
przeprowadzony w rzeszowskim szpitalu przy ul. Rycerskiej – zdradza zawodnik
“pasiaków”.
- Wiązadła przednie nie są takim problemem jak boczne, ale dr
Białek postanowił, że “zreperuje” wszystko podczas jednego zabiegu. W szpitalu
św. Rodziny, gdzie także byłem, proponowali rekonstrukcję na raty. Tamtejsi
lekarze prorokowali, że czeka mnie 12 miesięcy przerwy. Doktor Białek mówi o 6-7
miesiącach. Tak czy owak, prędko na boisko nie wrócę. Sama operacja to również
nie jest bułka z masłem. Człowiek dostaje znieczulenie w kręgosłup – tłumaczy
Szkolnik.
To pierwsza tak poważna kontuzja 26-letniego piłkarza. –
Kiedyś uszkodziłem łękotkę, ale to pikuś w porównaniu z tym, co się stało teraz.
Obiecuję jednak, że się nie poddam. Będę walczył!
Radek chciał pomóc
- Jak się czuję? Dobrze, gorączki nie mam – żartuje zawodnik. – Najgorsze były
pierwsze dni, wciąż pytałem, dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego akurat teraz po
dobrej rundzie, sumiennie przepracowanym okresie zimowym? Zainwestowałem w
prywatnego trenera, świetnie wyglądałem fizycznie i wszystko na nic.
Resovia pomaga jak może swojemu zawodnikowi. – Złego słowa
nie mogę powiedzieć. Klub załatwił mi badanie rezonansem, zapewnił specjalistę.
O nic nie musiałem się martwić – potwierdza “Szkolo”.
Pechowiec odbiera dziesiątki telefonów, dzwonią znajomi
bliżsi i dalsi, wszyscy życzą szybkiego powrotu do zdrowia, pocieszają. – Dwa
dni temu rozmawiałem z Radkiem Jackiem, który strasznie się przejął całą sprawą.
Nie mam do niego pretensji, starcie było przypadkowe. To mój kolega, wspólnie
graliśmy w juniorach Wisły Kraków. Radek pytał, czy czegoś nie potrzebuję,
oferował pomoc – kończy Piotr Szkolnik.
|