Niewiele
klubów w Polsce może poszczycić się tak bogatą historią i tak wspaniałymi
osiągnięciami jak Cywilno - Wojskowy Klub Sportowy Resovia. W ubiegłym roku
świętowano 90- lecie istnienia. Jednak już wtedy, w tej pozornie miłej i
odświętnej atmosferze, dało się wyczuć niepokojące symptomy. Po prostu –
dostojny jubilat był poważnie chory, a największą „przypadłością” był około 4 -
miliardowy dług, wynikający m.in. z nie zapłaconych należności na rzecz ZUS,
Urzędu Skarbowego, zaległości płatności za energię cieplną, elektryczną i wodę.
Cisza przed burzą
Pierwszy sygnał o zbliżających się kłopotach przyszedł na początku roku. Jak
pamiętamy zima była bardzo mroźna i w tym okresie zniecierpliwieni wierzyciele
kilka razy wyłączyli dopływ ciepłej wody, co głównie odczuli piłkarze. Mimo
różnych przeciwności futboliści utrzymali się w gronie III-ligowców, a pozostałe
sekcje zanotowały w miarę udane występy. Siatkarze, grający w serii B zajęli 3
lokatę, najlepszą w ciągu ostatnich kilku lat, II-ligowi koszykarze uplasowali
się na 5 miejscu choć oczekiwania były większe. Poza tym do krajowej czołówki
należeli przedstawiciele „królowej sportu”, a łuczniczka Jolanta Wymlatil,
zdobywała laury na imprezach rangi ogólnopolskiej. Początek letnich przygotowań
piłkarzy napawał dawno nie spotykanym optymizmem. Z drużyną trenowało kilku
nowych solidnych graczy, co stawiało Resovię nawet w rzędzie kandydatów do walki
o czołowe lokaty. Oczywiście, w ślad za tym musiały iść pieniądze. Te miał
wyłożyć Bogdan Kidacki, który wcześniej sponsorował już sekcję. Warunek był
jeden – klub miał zapewnić koszty utrzymania zawodników, na co jednak nie
znaleziono środków.
Początek kłopotów
W związku z tym zapowiedziane transfery nie
doszły do skutku (z wyjątkiem Zbigniewa Pieczonki z Piasta Nowa Wieś). Mało tego
– zespół przystąpił do rozgrywek w osłabionym składzie. Do kieleckiej Korony
przeniósł się Marek Haber, co przy absencji w pierwszych meczach Wojciecha
Zielińskiego (kara za czerwoną kartkę) było znaczącym ubytkiem. Zawodnicy grali
więc na miarę swoich możliwości. Co ważne, zdobywali punkty w meczach z
sąsiadami w tabeli, co dawało nadzieję na obronę statusu III – ligowca.
Jak to z festiwalem było
Pod koniec lipca
w Rzeszowie właśnie na stadionie Resovii, odbył się Światowy Festiwal Zespołów
Polonijnych. Przez kilka dni, podczas koncertowych gali, na trybunach zasiadała
dawno niespotykana liczba widzów z prominentami miasta i województwa na czele.
Zagraniczni goście wyjeżdżali pełni wrażeń. Trzeba również przyznać, że klub
sporo zyskał przy okazji tej imprezy. Z kasy miejskiej wyasygnowano około 2 mld
st. Złotych na remont klubowych budynków, trybun i ogrodzenia. Zresztą te
znaczące zmiany widoczne są dla każdego, kto bywa, na stadionie przy ul.
Wyspiańskiego. Gdyby nie te inwestycje klub miałby ogromne kłopoty z uzyskaniem
certyfikatu na rozgrywanie zawodów sportowych na tym obiekcie. Jakby małym
szczegółem jest fakt, że płyta główna siłą rzeczy była wyłączona z treningów, a
do dzisiaj nie została doprowadzona do dawnego stanu. Są na to środki, ale jak
na razie nie było warunków pogodowych, niemal równo z zakończeniem festiwalu
stadion został pozbawiony ciepłej wody.
Kto chce może odejść
- Tak postawiliśmy sprawę piłkarzom przed
rozpoczęciem rozgrywek wiedząc, że nie będziemy dysponować przysłowiowym workiem
pieniędzy – mówi Jerzy Pająk, pełniący
obecnie obowiązki dyrektora klubu. – Każdy mógł poszukać sobie nowego
pracodawcy, a my nikomu nie robiliśmy przeszkód. Tak uczynił m.in. Marek Haber,
którego wytransferowaliśmy do Korony Kielce, podobnie rzecz ma się teraz z
Wojciechem Zielińskim. Ci, co zostali przyjęli nasze warunki. Grupie 6-7
podstawowych zawodników zapewniliśmy miesięczne dofinansowanie w kwocie 5 mln
złotych do ręki, pozostali otrzymywali relatywnie mniejsze kwoty. Jak dotychczas
z tych zobowiązań klub w pełni się wywiązał. Nigdy nie gwarantowałem piłkarzom,
że będą otrzymywać premie. Taka możliwość istniała gdyby np. pojawili się
sponsorzy. Nie ukrywam, że liczyłem na transfer 2-3 piłkarzy do innych klubów i
część tych pieniędzy mogliśmy przeznaczyć na ten cel. Dotychczas strona kielecka
nie wywiązała się z wszystkich zobowiązań finansowych, ale jedno chcę jasno
stwierdzić – te środki, które otrzymaliśmy w całości zostały wykorzystane przez
sekcję piłki nożnej.
Spirala długów
Od ubiegłego roku dług Resovii wzrósł o blisko miliard złotych i obecnie wynosi
ok. 5 mld zł. Same zaległości (wraz z odsetkami) za energię cieplną wynoszą
blisko 800 mln złotych. W zestawieniu z tą kwotą wręcz symboliczną wydaje się
suma niezapłaconych należności za energię elektryczną – niewiele ponad 20 mln.
Ale od trzech tygodni wierzyciel odciął dopływ prądu. W budynkach klubowych
panują więc „egipskie ciemności”, nie działa klubowa pralnia i magiel, rośnie
sterta brudnej odzieży itd. Zawodnicy trenowali 2-3 razy w tygodniu, mając w
perspektywie zimną kąpiel dopływ ciepłej wody jest w dalszym ciągu odcięty, a
próby przesunięcia płatności nie przyniosły efektów. Nic też dziwnego, że od
pewnego czasu pogłębiał się stan frustracji piłkarzy. Potęgowała go
katastrofalna sytuacja sprzętowa oraz brak zainteresowania i przede wszystkim
działania ze strony kierownictwa sekcji. Są to opinie piłkarzy.
Czara gorzyczy
.... przelała się w ubiegłą niedzielę. Drużyna miała udać się na mecz
mistrzowski do Sanoka. Piłkarze przyszli na zbiórkę, ale do wyjazdu nie doszło.
– Dzięki zabiegom trenera Chlewickiego w piątek doszło do spotkania rady
drużyny z szefostwem sekcji – mówi Adam Tutak, kapitan zespołu. –
Przedstawiliśmy swoje racje, a w odpowiedzi usłyszeliśmy, ż eistniejący stan
rzeczy nie ulegnie zmianie. Powiedziano nam również, byśmy dograli do końca
rundy jesiennej. To wszystko przekazaliśmy pozostałym piłkarzom w niedzielę na
przedmeczowej zbiórce, pytając każdego o zdanie w tej sprawie. Wszyscy
zadecydowali, że w związku z tym nie jedziemy na mecz. Nie zmieniliśmy zdania
mimo, iż próbował nas przekonywać trener Chlewicki. Natomiast przysłuchujący
się tej rozmowie kierownik sekcji, pan Zbigniew Wiech powiedział mnie więcej
tak: - Jesteście mi tylko potrzebni po to, by rozegrać mecz. Potem możecie
już nie przychodzić. Ten człowiek działa w sekcji dopiero kilka tygodni, mimo to
powinien mieć chyba bardziej wyważone sądy. My mielibyśmy zrobić swoje, a potem
graliby na przykład juniorzy. Ale wszystkie problemy pozostałyby w dalszym ciągu
nierozwiązane. W związku z tym podtrzymaliśmy naszą decyzję. Marek Kramarz,
przedstawiciel Rady Drużyny, wskazuje na inne aspekty:
- W poniedziałek wszyscy piłkarze
przyszli na stadion. W klubowym budynku jak co tydzień zebrał się zarząd sekcji,
by omówić m.in. ostatnie wydarzenia i poszukać dróg wyjścia z kryzysu. Tak się
nam przynajmniej wydawało. Nikt jednak się nie pofatygował, by spokojnie
wysłuchać naszych racji. We wtorek, po godzinnym wyczekiwaniu, poproszono
piłkarzy na rozmowę, ale grupkami po pięciu poczynając od najmłodszych. Ci
stwierdzili, że będą rozmawiać w obecności całej drużyny, co nie zostało
zaaprobowane przez działaczy. Mediacji podjął się trener Chlewicki, który miał
brać udział w dyskusji, ale został przez szefostwo wyproszony. Po
„przesłuchaniu” wszystkich grup nasuwa się kilka wniosków. Nasi młodzi koledzy
byli szantażowani: „grajcie, bo się uczycie i studiujecie, w przeciwnym razie
możecie mieć kłopoty. Wskazówką dla pozostałych miało być - dokończenie
rozgrywek rundy jesiennej, a potem jakoś to będzie. Pytam jak? Tak, jak
dotychczas. Oprócz tego kierownictwo sekcji bardziej skupiało się na szukaniu
„prowodyrów”, niż możliwości wyjścia z marazmu. Nie mamy pieniędzy, nie mamy
możliwości ich zdobycia, nie mamy czasu – to charakterystyczne stwierdzenie
drugiej strony. Pytam się w takim razie, po co ci ludzie zasiadają w tym
kierowniczym gremium? Jedynym człowiekiem, który starał się zrozumieć naszą
sytuację, był pan dyrektor Starzak.
Odszedł trener piłkarze nie trenują
W środę oficjalną rezygnację na piśmie wraz z uzasadnieniem złożył trener Marek
Chlewicki, tak obcesowo potraktowany dzień wcześniej przez działaczy. Pomijając
wszystkie inne uwarunkowania, szkoleniowiec stał po stronie piłkarzy, przez co
stał się człowiekiem „niewygodnym”, a szukając honorowego wyjścia podał się do
dymisji. Co ważne zawodnicy również utożsamiają się z trenerem i stwierdzili, że
bez niego nie przystąpią do zajęć. Jak wieść niesie działacze zwrócili się z
propozycją objęcia tej funkcji do Stanisława Skiby. Taki był stan faktyczny w
czwartkowe przedpołudnie.
Skandal czy desperacja?
Niedzielne wydarzenia, co zresztą zrozumiałe, wywołały sprzeczne komentarze.
Oddajemy raz jeszcze głos J. Pająkowi, p.o. dyrektora klubu:- W ponad
90-letniej historii klubu nie zdarzyło się, by piłkarze nie wyjechali na mecz
mistrzowski. Ja rozumiem po części słuszne racje zawodników, ale to co zrobili,
nazwałbym jednym słowem – skandal. Do ostatniego momentu zwodzili działaczy, że
pojadą na zawody, by w ostatniej chwili postawić ich przed faktem dokonanym.
Przecież na to spotkanie mógł np. jechać zespół rezerw uzupełniony juniorami.
Uniknęlibyśmy wstydu i kary za walkower w wysokości 30 mln złotych.
Piłkarze natomiast motywują swój krok w sposób jednoznaczny – był to wyraz
desperacji i bezsilności oraz chęć zwrócenia uwagi publicznej na to, co dzieje
się w sekcji, a w pewnym sensie w klubie.
Kibice murem za piłkarzami
W ostatnim czasie sporo bulwersujących faktów miało miejsce na stadionach
piłkarskich. W tym kontekście na ciepłą wzmiankę zasługują kibice Resovii. Przez
dwa dni kilkudziesięcioosobowa grupa przychodziła na stadion, by spotkać się z
piłkarzami i wyrazić swoją obecnością troskę o dalsze losy drużyny. Spotkali się
również z kierownictwem sekcji. Może trudno uznać ich za „ministrantów”, ale też
od dawna fani Resovii nie byli autorami „stadionowej zadymy” w Rzeszowie. Oni
chcą oglądać swoich pupili niezależnie od tego w jakiej lidze grają. Póki co „kibole’
zapowiedzieli przeprowadzenie spontanicznej zbiórki pieniędzy w trakcie
najbliższego meczu z Izolatorem Boguchwała z przeznaczeniem n potrzeby piłkarzy.
Równia pochyła
Od kilku miesięcy jakieś fatum zawisło nad Resovią. Casus piłkarzy został już
przedstawiony. Kierownictwo sekcji siatkówki już wcześniej przygotowane było na
odejście asa atutowego Andrzeja Kowala. Natomiast sporym zaskoczeniem była
zmiana barw klubowych przez innego czołowego siatkarza Przemysława Michalczyka.
Po kilku latach gry w zagranicznych klubach wrócił do kraju Zbigniew Zieliński,
który zapragnął grać w Kazimierzu Sosnowiec. Z formalnego punktu widzenia w
dalszym ciągu był zawodnikiem Resovii. Siatkarska centrala zatwierdziła jednak
obu graczy do nowych klubów bez należnego ekwiwalentu. Sekcja poniosła z tego
tytułu spore straty i istniała nawet groźba, że siatkarze nie przystąpią do
rozgrywek. Ostatecznie wystartowali, ale problem pozostał. Z kolei mająca
jeszcze niedawno spore aspiracje II-ligowa sekcja koszykówki, straciła przed
sezonem kilku podstawowych zawodników. Wycofał się również dotychczasowy sponsor
strategiczny. W tej sytuacji jedynym celem będzie walka o utrzymanie.
Ratunkiem WSP ?
Na początku roku
z propozycją odpłatnego przejęcia obiektów Resovii wystąpiła firma „Europa II”
właściciel ogromnego centrum handlowego w Rzeszowie. Najpierw chodziło dzierżawę
na kilka lat, potem miała to być dzierżawa wieczysta. – Widziałem stosowne
dokumenty i moim zdaniem był to korzystny kontrakt dla klubu – mówi J.
Pająk. – Nowy właściciel nie mógł zmienić przeznaczenia obiektu, a więc dalej
korzystaliby z niego nasi sportowcy. Ktoś mógł powiedzieć, że oferowane środki
były za małe. Nie wzięła więc „Europa II”, ale też nie znalazł się żaden inny
kontrahent. Z czasem pojawiła się nowa inicjatywa. Władze klubu postanowiły
przekazać obiekt Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie nieodpłatnie w zamian
za oddłużenie. Uczelnia miałaby pokrywać koszty utrzymania Prowadziłaby zajęcia
dydaktyczne, a działaczom poszczególnych sekcji pozostawałoby tylko zdobywanie
środków na bieżącą działalność. Dodam, że w grę wchodzi 8,5 hektarowy teren w
centrum miasta wartości ok. 22 mld złotych. (zadłużenie klubu wynosi ok. 5 mld
zł). Decyzje powinny zapaść do końca miesiąca i liczymy na ich pozytywny finał.
Gdyby jednak do tego nie doszło, mamy jeszcze kontrahenta, który z dnia na dzień
może wyłożyć pieniądze. Jednak powtarzam raz jeszcze – patrzymy przez pryzmat
interesów całego miasta. Mamy również chętnych na kupno hotelu. Chcemy jednak
załatwić sprawę „całościowo” i najbliższy ruch należy do WSP.
Konfliktuje czy buduje?
Sporo kontrowersji wywołują działania sprawującego od niedawna funkcję
kierownika sekcji Zbigniewa Wiecha. –
Krytyczny stosunek do mnie mają piłkarze, bo zdecydowanie nie pochwalam tego co
zrobili. Nigdy też nie mówiłem, ze po rozegraniu meczu w Sanoku będą już
niepotrzebni. Apelowałem wówczas o rozsądek i prosiłem by zmienili decyzję, co
nie narażałoby klubu na wszelkiego rodzaju straty. Powiedziałem że potem mogą
zrezygnować gry jeśli, taka będzie ich decyzja. Nie wyrzucałem ,czy też nie
wypraszałem trenera. Na pytanie pana Chlewickiego, czy może być obecny przy
rozmowach odpowiedziałem, że może wyjdzie do pozostałych, porozmawia. Poza tym
umawialiśmy się z piłkarzami na spotkanie w środę. Nie przyszli. Ze swej strony
dodam tylko, że już niebawem zawodnicy powinni mieć dużo lepsze warunki do
treningów.
Z ostatniej chwili
Opiekę nad drużyną przejął trener Stanisław Skiba, dotychczas pracujący w klubie
jako koordynator.. Nowy szkoleniowiec będzie prowadził zespól w trzech ostatnich
meczach rundy jesiennej. Ponadto do głównych wierzycieli (chodzi o ciepłą wodę i
energię elektryczną) zwrócono się o trzymiesięczne moratorium do czasu
zakończenia i sfinalizowania rozmów na temat przekazania obiektu Resovii
ewentualnym kontrahentom. Na razie piłkarze będą zażywać ciepłej kąpieli w
sąsiadującej ze stadionem jednostce wojskowej. Wczoraj doszło również do
spotkania piłkarzy z nowym trenerem.
Co dalej ?
Póki co widać
maleńkie „światełko w tunelu”. Coś pozytywnego zaczyna się dziać i jest szansa,
że do krachu nie dojdzie. W sobotę drużyna rozegra mecz mistrzowski z Izolatorem
Boguchwała i jest to fakt bezsporny. Niewiadomą jest tylko czy, i kogo uda się
przekonać trenerowi Skibie do gry. Na koniec pytanie ogólniejszej natury – czy w
blisko 200-tysięcznym mieście znajdą się ludzie, którzy wyciągną pomocną dłoń?
Władze miasta formalnie nie mają takiego obowiązku. Nie muszą, ale czy nie
powinny pomóc?
|