Napastnik
Resovii Tomasz Ciećko o najwspanialszych tygodniach w karierze, boiskowym
szczęściu i zespole pełnym przyjaciół.
Tomasz Ciećko na finiszu rundy imponuje formą. Od ponad miesiąca tylko
on zdobywa gole dla rzeszowskiej drużyny, która ma szansę zakończyć rundę na
miejscu dającym awans do I ligi.
Tomasz Szeliga (Super Nowości): Szczypie się pan w
rękę, upewniając, że to co się dzieje od paru tygodni, to nie sen?
- Nie wierzę w coś takiego. Trzy punkty to coś namacalnego, wystarczy rzucić
okiem na tabelę, by przekonać się, że to nie sen.
- Czyli przyjmuje pan te swoje gole ze stoickim
spokojem?
- Stoickiego spokoju w kilku sytuacjach mi zabrakło. Gdybym zachował się
inaczej, choćby w ostatnim meczu z Wigrami, mój dorobek byłby większy. Inna
sprawa, że nie jestem klasycznym łowcą bramek. Najlepiej czuję się za plecami
środkowego napastnika, jako typowa “10”. Łatwiej gra mi się przodem do bramki.
Ale nie narzekam. W seniorskim futbolu taka seria mi się nie zdarzyła. W
juniorach trafiałem regularnie, lecz to się nie liczy.
- Dostał pan od kolegów nową ksywkę?
- Nie dostałem. Muszę jednak podkreślić, że atmosfera w drużynie jest kapitalna.
Ktoś powie: nie może być inaczej, skoro są wyniki, ale tu nie chodzi tylko o to.
Poza boiskiem też trzymamy się razem.
- Musi pan żałować, że runda się kończy.
- Pewnie, że żałuję. Mam jednak nadzieję, iż wiosną będę przeżywał coś równie
miłego. Mało kto pamięta, że z powodu urazu stawu skokowego jesienią opuściłem
aż sześć spotkań.
foto: W. Hadło (Super
Nowości)
- Pana bramki dały Resovii 10 punktów. Za chwilę
okaże się, iż drużyna jest uzależniona od Tomasza Ciećki.
- Bez przesady. Nie jestem niezastąpiony. Mamy szeroką kadrę, na ławce siedzą
wartościowi piłkarze. Teraz tylko ja trafiam do siatki, ale przecież koledzy
mają swoje okazje. Resovia nie gra tylko na Tomasza Ciećkę, nasz atak jest
naprawdę urozmaicony. Różnica polega na tym, że dziś to mnie dopisuje szczęście.
Piłka spada mi pod nogi, często pomagają bramkarze rywala (śmiech).
- Zdobył pan 6 goli, a jaka liczba pana
usatysfakcjonuje na koniec sezonu?
- Zdobyte bramki budują napastnika, dodają pewności siebie. Jednak nie stawiam
przed sobą konkretnego celu. To by mnie usztywniło, sprawiłoby, iż wychodząc na
boisko myślałbym tylko o tym, by poprawić swój dorobek. Nigdy nie należałem
zresztą do super strzelców. Najlepszy wynik osiągnąłem przed laty w
trzecioligowej Tomasovii, strzelając około 10 bramek. Mówię około, bo dokładnie
nie pamiętam. Nie przywiązuję do tego aż takiej wagi.
- Rozmawiamy o strzelaniu goli, tymczasem największy
atut Resovii to defensywa.
- Defensywa rozumiana jako praca całego zespołu. U nas obrona zaczyna się od
napastnika. Inna sprawa, że formacja obrony, grająca z sobą najdłużej i
pozbawiona większych rotacji, spisuje się niemal bez zarzutu. Straciliśmy tylko
9 goli.
- Rozumiem, że nie zarzucił pan swoich ambicji i
ciągle marzy o grze w wyższej lidze?
- Każdy chciałby grać wyżej. Na razie jednak skupiam się na Resovii, gdzie mam
jeszcze półroczny kontrakt oraz studiach. Niebawem czeka mnie obrona pracy
magisterskiej. Przepięknie byłoby awansować do pierwszej ligi z “pasiakami”.
- To paradoks. Gdy w Resovii były pieniądze, nie było
wyników. Teraz z kasą jest kłopot, a drużyna gra jak z nut. Do miejsca
premiowanego awansem tracicie raptem 2 punkty.
- Otwiera się szansa awansu, ale my naprawdę nie wybiegamy aż tak bardzo w
przyszłość. Wiadomo, jaka jest sytuacja klubu… Choć powiem szczerze, że jesteśmy
dobrej myśli. Idealnie byłoby przystąpić do rundy wiosennej w tym samym
składzie. Jesteśmy młodym, głodnym sukcesu zespołem. Życie pokazuje, że same
pieniądze wyniku nie zagwarantują. Dziś Resovia to kolektyw i tego się
trzymajmy. |